- promocja
Polska sprawa Dreyfusa. Kto próbował zabić prezydenta - ebook
Polska sprawa Dreyfusa. Kto próbował zabić prezydenta - ebook
Wrzesień 1924 r. Do Lwowa przyjeżdża prezydent RP Stanisław Wojciechowski. Policja polityczna z Warszawy jest przeciwna wizycie – pamięta zamach sprzed trzech lat na Józefa Piłsudskiego. Strzelał – niecelnie – ukraiński student nacjonalista.
Tym razem ktoś rzuca bombę w powóz z prezydentem. Ofiar brak, ale tłum widzów w panice ucieka. Wśród nich student Stanisław Steiger, Żyd. Tancerka Maria Pasternakówna wskazuje go jako zamachowca. Lwowscy śledczy ogłaszają, że ujęli sprawcę.
„Żydzi chcieli zabić Prezydenta!” – obwieszcza prasa narodowa. Rozpoczyna nagonkę na Steigera i Żydów, mimo tego, że ukraińscy nacjonaliści przyznają, że to oni stali za zamachem.
Kilka dni później w pierwszym procesie Steiger cudem unika kary śmierci. Po roku w drugim procesie, opartym na fałszerstwach wytworzonych przez śledczych a zdemaskowanych przez obrońców, zostaje uniewinniony.
Sto lat po tamtych wydarzeniach Grzegorz Gauden kreśli dokumentalny obraz będący także trzymającym w napięciu dramatem sądowym i politycznym bezlitośnie odsłaniającym oblicze antysemityzmu w II RP.
Sprawa Steigera jest uderzająco podobna do sprawy Alfreda Dreyfusa, Żyda, oficera armii francuskiej, fałszywie oskarżonego o szpiegostwo, która obnażyła francuski i światowy antysemityzm u progu XX wieku.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-838-0058-5 |
Rozmiar pliku: | 4,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
„Gazeta Poranna 2 Grosze” 1924, nr 255 (16 września), s. 1
* *
Łotrowską tą prowokacją, łajdactwem wybitnie żydowskim, nie wahającym się przed żadną zbrodnią, chociażby najpotworniejszą, gdy chodzi o ratowanie „swojego”, a pogrążenie w odmęt „goja”, żydzi znowu zdemaskowali się w całej podłości swej rasowej natury.
Ale obawiamy się, by skutki takich łajdactw żydowskich nie przebrały wreszcie miary cierpliwości naszego społeczeństwa.
Drżyć doprawdy musimy z obawy strasznych skutków gniewu narodu polskiego, który mógłby wziąć na żydach odwet za straszne zbrodnie. A wówczas żadne wrzaski i krzyki o „pogromach” żydom nie pomogą.
Dlatego kierowani uczuciem chrześcijańskiej litości nawet dla najmarniejszych istot pod słońcem przestrzegamy.
Uważajcie żydy, byście nie przebrali miary i byście nie zbudzili gniewu i pomsty, która może być straszną i nieubłaganą.
„Gazeta Codzienna” 1925, nr 5196 (24 stycznia), s. 1
* *
Są jeszcze dziedziny życia społecznego, są placówki, gdzie żydzi nie zdołali jeszcze wszczepić jadu gangreny i rozkładu, są sądy w Polsce, których korupcja żydowska nie dosięgła. I stąd ataki bezsilnej wściekłości.
Tych twierdz jednak będzie bronić społeczeństwo polskie, mimo wysiłki żydowskie i prowokacje, gdyż wie, że z upadkiem sądownictwa upadek Polski i wara żydom i ich pismakom od niezawisłości sędziowskiej.
„Słowo Polskie” 1924, nr 276 (9 października), s. 6
* *
Oczywiście nad całą sprawą, tak przepełnioną szczegółami i rewelacjami politycznymi, górować musi jedna myśl, jedno postanowienie: wykrycie prawdy i tylko prawdy.
Dobrze będzie jednak, jeśli my wszyscy uświadomimy sobie należycie, że w procesie lwowskim zaangażowany jest wobec całego świata honor polskiego sądownictwa.
Bolesław Koskowski, senator, członek Związku Ludowo-Narodowego, „Kurier Warszawski” 1925, nr 347 (13 grudnia), s. 3
* *
Sumienie narodu polskiego znalazło oddźwięk w decyzji ośmiu przysięgłych, którzy Steigera uznali za niewinnego.
W chwili, gdy postanowili zakończyć tragiczny los Steigera, działali zgodnie z jasnym sądem moralnego sumienia polskiego.
Oczy moje ujrzały zmartwychwstanie Polski, zupełne oswobodzenie się z niewoli, co jest aktem najwyższej Boskiej sprawiedliwości historycznej.
Stanisław Przybyszewski, Z powodu procesu Steigera,
„Głos Prawa” 1926, nr 1, s. 43Do Czytelników
Sprawa Steigera wydarzyła się sto lat temu. Rozpoczęła się 5 września 1924 r., a zakończyła 17 grudnia 1925 r. To niemal 16 miesięcy, w trakcie których doszło do czterech procesów karnych.
Niczego w tej książce nie zmyśliłem. Wszystkie opisane zdarzenia miały miejsce. Każda postać istniała, zrobiła i powiedziała to, co tu przedstawiam. Wiele sytuacji, postaci i wątków musiałem niestety pominąć.
Wszystkie pytania i odpowiedzi, a także przemowy i oświadczenia publikowane w książce zostały wypowiedziane na sali sądowej. Niezbędne było jednak skrócenie i zredagowanie wielogodzinnych przesłuchań sądowych, polemik oraz często bardzo obszernych i kwiecistych mów oskarżycieli i obrońców. Konieczne było też uwspółcześnienie języka i składni.
W rozdziałach, w których przytaczam wypowiedzi z sali sądowej, podaję w przypisach numery gazet, z których zostały zaczerpnięte.
Cytowane komentarze i relacje prasowe wymagały korekt stylistycznych, a także skrótów, których jednak nie zaznaczam.
Grzegorz Gauden
Warszawa – Grotów, 2020–2024Postacie sprawy Steigera
Pisownia nazwisk, które przewinęły się w sprawie Steigera, często się różni. Tam, gdzie to możliwe, posługuję się pisownią stosowaną przed dr Agnieszkę Biedrzycką w fundamentalnej pracy Kalendarium Lwowa.
Kiedy nie można skorzystać z tego źródła, podaję nazwiska w brzmieniu występującym w sprawozdaniach prasowych, a te podawały np. ukraińskie brzmienia imion i spolszczoną wersję ukraińskich nazwisk.
Poniższa lista nie obejmuje wszystkich postaci, które pojawią się w książce.
Bil Wojciech – posterunkowy policji, świadek postępowania kom. Leona Kajdana wobec Steigera tuż po aresztowaniu
Botwin Naftali – członek Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, na polecenie partii zastrzelił agenta policji politycznej Józefa Cechnowskiego
Bromberg Gustaw – obrońca Steigera podczas pierwszego procesu
Cechnowski Józef – agent policji politycznej w Warszawie, świadek w procesie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy, zastrzelony we Lwowie na ulicy przez Naftalego Botwina
Czermański Zdzisław – autor wielu rysunków z procesów sprawy Steigera publikowanych przez „Wiek Nowy”, jeden z najwybitniejszych rysowników międzywojnia, autor karykatur m.in. Piłsudskiego, rysunki sygnował „WIR”
Daniluk Leon – dziennikarz „Wieku Nowego”, świadek w procesie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy, sprawozdawca procesów Steigera
Dattner Herman – obrońca Dwornickiego w procesie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy
Dwernicki Tadeusz – obrońca Glasermanna w procesie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy, legionista, działacz niepodległościowy, demokrata, działacz Towarzystwa Oświaty Ludowej
Dwornicki Jan – oskarżony w procesie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy, prywatny detektyw, emerytowany komisarz policji
Dukiet Józef Kazimierz – sędzia, członek trybunału w pierwszym procesie Steigera
Fichman Bernard – urzędnik bankowy, kolega Steigera z towarzystwa Makabea, świadek jego aresztowania, na krótko aresztowany jako podejrzany o współudział w zamachu
Flachowa Eleonora – pracodawczyni służącej Kalauskowej, matka Tadeusza
Flach Tadeusz – student prawa, doniósł sędziemu śledczemu o informacjach służącej Kalauskowej
Franke Jan Marian – sędzia, przewodniczący trybunału w procesie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy, przewodniczący trybunału w drugim procesie Steigera
Franzosowa Anette – świadek w pierwszym oraz drugim procesie Steigera, żona przedsiębiorcy z Wiednia, uczestniczka Targów Wschodnich we Lwowie w interesach
Giebułtowski August – sędzia, członek trybunału w procesie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy
Glasermann Maks – oskarżony w sprawie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy, właściciel zakładu rytowniczego
Głuszkiewicz Marian – obrońca Mykietyna, Ukrainiec, moskalofil, przez chwilę obrońca Steigera w drugim procesie
Göttinger Ludwik – sędzia, członek trybunału w procesie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy
Grek Michał – obrońca Steigera w pierwszym oraz drugim procesie, obrońca Kornhabera w procesie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy, Prezes Izby Adwokackiej we Lwowie
Hankiewicz Lew – pełnomocnik Pańczyszyna w sprawie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy, świadek w drugim procesie Steigera, ukraiński polityk socjalistyczny
Hawel Jan – wiceprezes Sądu Okręgowego we Lwowie, prezydent wydziału karnego, świadek w procesie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy
Hescheles Henryk – redaktor naczelny syjonistycznego dziennika „Chwila”
Hryniewiecki Eugeniusz – prokurator, oskarżyciel w drugim procesie Steigera i procesie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy
Huth Norbert Józef – sędzia, członek trybunału w pierwszym procesie Steigera
Insler Abraham – świadek w drugim procesie Steigera, adwokat, poseł, działacz syjonistyczny
Iwachów Kazimierz – nadkomisarz policji, zastępca szefa Okręgowego Urzędu Policji Politycznej we Lwowie, świadek w drugim procesie Steigera
Jäger Ignacy – oskarżony w procesie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy, działacz syjonistyczny, właściciel drukarni przy ul. Sykstuskiej oraz trzech nieruchomości
Kajdan Leon – komisarz policji, szef ekspozytury policji politycznej we Lwowie, przeniesiony do policji kryminalnej w marcu 1925 r.
Kalauskowa Maria – służąca zatrudniona u mec. Reicha, a potem u Flachów
Kibitz Józef – obrońca Dwornickiego w procesie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy
Kornhaber Ignacy – oskarżony w procesie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy, właściciel firmy budowlanej, zwolennik asymilacji Żydów
Kornhaber Irena – młodsza córka Kornhabera
Kornhaber Klementyna Klima – starsza córka Kornhabera
Kornhaber Ludwika (Salomea) – żona Kornhabera
Kuttin Jakub – inżynier, świadek w drugim procesie Steigera
Landau Leib – adwokat z Przemyśla, obrońca Steigera w drugim procesie, obrońca Jägera w procesie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy
Laniewski Alfred – oskarżyciel w pierwszym procesie Steigera
Lewicki Feliks – aplikant sądowy, świadek oskarżenia w pierwszym oraz drugim procesie Steigera
Lödlowa Wiktoria – koronny świadek oskarżenia w drugim procesie Steigera, zamieszkała w Wiedniu
Löwenstein Natan (von Opoka) – obrońca Steigera w drugim procesie, były poseł do galicyjskiego Sejmu Krajowego, Rady Państwa w Wiedniu i Sejmu Ustawodawczego RP, nestor adwokatury, zwolennik asymilacji
Łukomski Bronisław – inspektor policji, komendant Policji Państwowej Lwów-miasto, prowadził śledztwa w sprawie Steigera, a także sprawie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy
Malina Tadeusz – nadprokurator przy sądzie apelacyjnym we Lwowie; osobiście zadecydował o trybie doraźnym pierwszego procesu Steigera, nadzorował powstanie aktów oskarżenia obu procesów Steigera, a także Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy
Mayer Władysław Jan – sędzia i przewodniczący trybunału w pierwszym procesie Steigera
Münz Marek – fotograf, pionier fotografii prasowej, plenerowej i fotoreportażu we Lwowie, aresztowany, a potem świadek w procesie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy
Mroczkowski Tadeusz – porucznik Wojska Polskiego, II Oddziału Sztabu Generalnego – „Dwójki”, czyli wywiadu wojskowego, świadek w drugim procesie Steigera
Mykietyn Mykoła – oskarżony i główny świadek oskarżenia w procesie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy, ukraiński działacz komunistyczny, następnie konfident policji politycznej
Niementowski Jeremi – sędzia, członek trybunału w procesie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy
Olszański Teofil – wykonawca zamachu na prezydenta Wojciechowskiego, nacjonalista ukraiński, członek UWO
Pańczyszyn Stepan – ukraiński działacz komunistyczny, wskazany przez Mykietyna jako sprawca zamachu na prezydenta Wojciechowskiego
Pasternakówna Maria – tancerka teatru we Lwowie, koronny świadek oskarżenia w pierwszym oraz drugim procesie Steigera
Piątkiewicz Józef – podinspektor policji, szef oddziału policji politycznej w Warszawie, świadek w procesie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy
Pieracki Jan – obrońca Jägera w procesie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy, działacz narodowy
Piotrowski Roman – protokolant w śledztwach w sprawie Steigera i sprawie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy, protokolant pierwszego procesu Steigera, a także części procesu Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy
Rabner Herman – świadek w pierwszym oraz drugim procesie Steigera, adwokat, właściciel majątku ziemskiego
Reich Leon – adwokat Jägera w postępowaniu przygotowawczym, działacz syjonistyczny, poseł do Sejmu RP
Reinländer Józef – dyrektor Policji Państwowej we Lwowie
Ringel Michał – obrońca Steigera w drugim procesie, działacz syjonistyczny, senator w latach 1922–1927
Rosenkranz Leon – obrońca Steigera w drugim procesie
Rosmarin Henryk – adwokat, działacz syjonistyczny, poseł do Sejmu RP, świadek w procesie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy
Rutka Gustaw – sędzia śledczy w sprawie Steigera, a także w sprawie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy
Sawicki Jan – podinspektor policji, szef policji politycznej w województwie lwowskim, świadek w drugim procesie Steigera
Socha Jan – sędzia, członek trybunału w pierwszym procesie Steigera
Sommerstein Emil – poseł do Sejmu RP, adwokat, świadek w procesie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy, działacz syjonistyczny
Steiger Feliks – młodszy brat Stanisława
Steiger Natalia – młodsza siostra Stanisława, studentka Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie
Steiger Stanisław – oskarżony o zamach na prezydenta Wojciechowskiego
Steigerowie Chaskiel i Rosa z d. Baitel – rodzice Stanisława Steigera
Steinówna Karolina – służąca u Kornhaberów, narzeczona Mykietyna, świadek oskarżenia w sprawie Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy
Suchenek Wacław – podkomisarz policji politycznej, szef ochrony osobistej prezydenta podczas wizyty we Lwowie, świadek w drugim procesie Steigera
Swoboda Wiktor – prokurator, obecny przy przekazaniu listu UWO prok. Malinie przez Sommersteina i Heschelesa 13 września 1924 r.
Swolkień Marian – inspektor policji, naczelnik Wydziału V przy Komendzie Głównej w Warszawie, czyli szef, a także założyciel policji politycznej w Polsce, świadek w drugim procesie Steigera
Szenderowicz Władysław – dziennikarz „Słowa Polskiego”, sprawozdawca procesów w sprawie Steigera
Śmiarowski Eugeniusz – poseł, adwokat z Warszawy, przewodniczący „Ligi praw człowieka i obywatela”, dodatkowy obrońca Steigera pod koniec drugiego procesu
Świsterski Piotr – sędzia przysięgły, przewodniczący ławy przysięgłych drugiego procesu Steigera
Thumen Feliks – „Thumen starszy”, redaktor naczelny „Gazety Codziennej”
Thumen Mieczysław – „Thumen młodszy”, sprawozdawca „Gazety Codziennej” z obydwu procesów Steigera, a także Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy
Ulam Michał – inżynier, świadek w drugim procesie Steigera
Wasser Ozjasz – adwokat, działacz syjonistyczny, świadek w drugim procesie Steigera
Werchoła Roman – konfident policji politycznej, świadek oskarżenia w drugim procesie Steigera
Wiczyński Walerian – komendant wojewódzki Policji Państwowej we Lwowie, świadek w drugim procesie SteigeraSkróty używane w książce
DALO – Państwowe Archiwa Obwodu Lwowskiego (Derżawnyj archiw Lwiwśkoj obłasti)
KG P.P. – Komenda Główna Policji Państwowej
MSO – Miejska Straż Obywatelska
NAC – Narodowe Archiwum Cyfrowe
NKWD – Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych (Narodnyj komissariat wnutriennich dieł)
OUN – Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (Orhanizacija ukrajinśkych nacionalistiw)
P.P. – Policja Państwowa
PAT – Polska Agencja Telegraficzna
SBU – Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (Służba bezpeki Ukrajiny)
sp. – sędzia przysięgły
SPD – Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (Sozialdemokratische Partei Deutschlands)
TsDIAL – Centralne Państwowe Historyczne Archiwum Ukrainy we Lwowie (Centralnyj derżawnyj istorycznyj archiv Ukrajiny)
UJK – Uniwersytet Jana Kazimierza we Lwowie
UWO – Ukraińska Wojskowa Organizacja (Ukrajinśka Wijśkowa Orhanizacija)rozdział pierwszy
Proces Steigera
w trybie doraźnym
I.I. Zamach
1. Nieszczęsny moment
„To nasza korona” – powiedział Chaskiel Steiger przed sądem o swoim synu Stanisławie oskarżonym o próbę zamordowania 5 września 1924 r. we Lwowie prezydenta RP Stanisława Wojciechowskiego.
I rozpłakał się.
Zeznawał 14 listopada 1925 r., ponad rok po aresztowaniu syna, w 26. dniu jego drugiego procesu.
Ojciec oskarżonego, 57-letni właściciel warsztatu szklarskiego przy ul. Kochanowskiego 14 we Lwowie, jeszcze przed procesem został formalnie zgłoszony, by złożył zeznania jako świadek. Z tego powodu przez ponad miesiąc nie mógł wejść na salę sądową i przysłuchiwać się rozprawie.
Nie mógł widzieć najstarszego syna, który od 14 miesięcy siedział w areszcie śledczym. Nie mógł – nawet gestem, obecnością – dodać mu otuchy.
Jako ojciec mógł odmówić zeznań. Nie skorzystał z tej możliwości.
* *
Przewodniczący trybunału dr Jan Franke wezwał go na przesłuchanie w sobotę.
Chaskiel Steiger: Może mnie panowie zwolnią od przysięgi, bo dzisiaj jest dzień sobotni i nie chciałbym przysięgać. A jeżeli jednak muszę, to złożę przysięgę.
Głęboko religijny Żyd był gotów złamać dla syna reguły szabatu. Procedura karna dawała możliwość odebrania przysięgi od świadka już po złożeniu zeznań. Sędzia Franke kilkukrotnie korzystał z tej możliwości w stosunku do innych osób. Przysięgę potwierdzającą zeznania mógł odebrać w poniedziałek.
Nie było też najmniejszego problemu, by przesłuchać go wcześniej w każdym innym dniu tygodnia. Dzień w dzień czekał na korytarzu sądowym pod drzwiami do sali.
Sędzia Franke zadecydował, że przesłucha go w sobotę. Zmusił do złożenia przysięgi.
Rota przysięgi odwoływała się do Boga Wszechmocnego i Wszechwiedzącego. Chaskiel Steiger przysiągł na Torę, kładąc prawą dłoń na stronie z wersem siódmym rozdziału dwudziestego II Księgi Mojżesza: „Nie wezwij do fałszu Imienia twojego Boga WIEKUISTEGO. Gdyż WIEKUISTY nie przepuści temu, który wzywa do fałszu Jego Imię”.
Proces syna zrujnował go finansowo. Wydał nawet pieniądze odłożone na posag córki Natalii, młodszej siostry Stanisława. 2 tys. zł. Nie były już potrzebne. Zeznał, że po aresztowaniu Stanisława oficjalne zaręczyny Natalii z narzeczonym panem Damanem zostały odwołane.
* *
Ojciec oskarżonego nadał wszystkim swoim dzieciom imiona chrześcijańskie: Natalia, Feliks, Franciszka. Najstarszemu synowi najbardziej polskie z polskich: Stanisław.
Chaskiel Steiger: To jest nasza korona. Korona całej rodziny. Jest nas 10 braci i sióstr. On jest naszą jedyną koroną. Takie nieszczęście. Takie nieszczęście.
Chaskiel Steiger, ojciec Stanisława. „Chwila” 1925, nr 2291 (2 sierpnia), s. 6.
Z relacji syjonistycznego dziennika „Chwila” – który publikował pełne stenogramy z każdego dnia procesu – wyłania się obraz załamanego, cierpiącego człowieka. Mówił o swoim synu Stanisławie z wielką miłością. Tak jak i o całej rodzinie.
Chaskiel Steiger: Głowę bym dał, że on jest niewinny. Obcy ludzie, którzy go znali, katolicy, nie Żydzi, moi odbiorcy, mówili: „Panie Steiger, ja dam za syna głowę”. Znali go, jak się uczy, kiedy przychodzili do mnie do sklepu.
Zeznając, Chaskiel Steiger chwilami szlochał. Jego ból zrobił wrażenie na sędzim Frankem, który odnosił się do niego zaskakująco łagodnie.
Nawet endeckie „Słowo Polskie” wyjątkowo bez jadu przedstawiło sylwetkę Żyda. „Człowiek bardzo prosty, mało refleksyjny, wyraża się źle po polsku. Zeznania jego budzą silne wrażenie, pobudzając do manifestacyjnie przez audytorium okazywanych wzruszeń”.
„Gazeta Codzienna” drwiąco pisała, że Chaskiel Steiger, zeznając, „rzewnie płacze”.
* *
Świat żydowskiego drobnego przedsiębiorcy, właściciela zakładu szklarskiego, runął po południu 5 września 1924 r. O zamachu i zatrzymaniu syna dowiedział się kwadrans po godz. 15, od kolegi syna, Bernarda Fichmana.
Chaskiel Steiger: Pytał się mnie, czy ja jestem ojcem Steigera.
„Panie Steiger, mam panu coś do powiedzenia, ale niech pan się nie boi. To nic złego”.
„Proszę powiedzieć”.
„Rzucili bombę na pana Prezydenta i przy tym aresztowano pańskiego syna”.
„Co to znaczy, że mojego syna aresztowali?”
„Niech pan się nie boi. Sprawcę już znaleźli, ale syna także zatrzymano”.
Powiedziałem sobie, że wezmę wszystkie świadectwa i pójdę na policję. Wykażę się tymi świadectwami. I w tej chwili mojego syna uwolnią.
Poszedł do komendy Policji Państwowej przy ul. Kazimierzowskiej. Pierwszy raz w życiu był na policji. Przedstawił się. Najpierw nie chciano z nim rozmawiać. Potem nagle został zatrzymany i znalazł się pod dozorem posterunkowego.
Został zaprowadzony na ul. Mickiewicza 12 do ekspozytury policji politycznej. Tam spisano z nim protokół i około północy zwolniono do domu.
Zatrzymano także jego brata i młodszego syna, Feliksa, którzy poszukiwali go na policji. Uwolniono ich wpół do pierwszej w nocy.
W tym dniu policja przeprowadziła rewizję w jego domu. „Przewrócili wszystko do góry nogami. Żona była sama” – zeznał.
Dzień później policja aresztowała narzeczoną syna, Józefę Markównę. Zwolniła ją po ponad tygodniu.
Rosa i Chaskiel Steigerowie, rodzice Stanisława. „Nowości Ilustrowane” 1925, nr 42.
* *
Chaskiel Steiger przez trwające ponad rok śledztwo i procesy codziennie zabiegał o sprawiedliwość dla syna. Nie opuścił żadnego dnia dwóch procesów Stanisława. A także – jak się wkrótce przekonamy – kuriozalnego procesu Mykietyna oraz Kornhabera i towarzyszy.
Przeżywał momenty załamania. Prawie co wieczór odwiedzał obrońcę syna mec. Michała Greka w jego gabinecie przy ul. Kraszewskiego 7 w nadziei na jakieś pocieszające wieści. Tych brakowało.
Pewnego wieczoru dowiedział się od dr. Greka, że na strychu kamienicy, w której mieszkał, policja znalazła dwie bomby. Pomyślał, że to policyjna prowokacja mająca ostatecznie pogrążyć syna. Ze zdenerwowania i z bezsilności zemdlał na ulicy.
Okazało się potem, że były to dwa puste granaty, do których posiadania przyznał się brat właścicielki kamienicy, były wojskowy.
* *
Stanisław Steiger był bardzo uzdolniony. Chciał zostać adwokatem. Pochłaniał książki. Był typem skoncentrowanego i skromnego studenta.
Urodził się 14 grudnia 1900 r. w Szczercu, wsi położonej parę kilometrów od Lwowa. Ukończył szkołę ludową im. Tadeusza Czackiego we Lwowie. Maturę zdał z wyróżnieniem 7 kwietnia 1918 r. w filii IV Gimnazjum Państwowego.
W czasie I wojny światowej służył w armii austriackiej w 30. pułku piechoty. Nie był na froncie. W czasie walk polsko-ukraińskich i oblężenia Lwowa przez wojska ukraińskie chodził na kurs w szkole handlowej dr. Karola Zagajewskiego przy ul. Franciszkańskiej 9. To rodzina poety Adama Zagajewskiego.
W latach 1920–1921 studiował w Wiedniu w Akademii Eksportowej. Po powrocie do Lwowa zaczął studia prawnicze na uniwersytecie. Część końcowych egzaminów zdawał w czerwcu 1924 r.
Był członkiem Akademickiej Korporacji Syjonistycznej „Makabea” (AKS Makabea), której celem było stworzenie państwa izraelskiego w Palestynie.
* *
Chaskiel Steiger na sali sądowej dokładnie opisał syna, jego wykształcenie, przekonania religijne i polityczne. Uważał, że jest raczej bojaźliwy.
Wykluczył, by miał poglądy komunistyczne. Nigdy nie wracał późno do domu, chyba że był w teatrze lub na balu. Był szczery i z niczym przed ojcem się nie krył.
Opowiadał też o pozostałych dzieciach. Córka Natalia studiowała na uniwersytecie, a najmłodsza, 15-letnia Franciszka, chodziła do szkoły średniej.
Z opowieści ojca wynika, że młodszy syn Feliks to przeciwieństwo Stanisława. Interesuje go głównie sport. I motocykle. Ma kolegów o podobnym temperamencie. Głównie katolików. Do nauki się nie pali. I – jak uważa ojciec – ma ogromny czar osobisty.
Po aresztowaniu brata Feliks okazał się wielkim wsparciem dla ojca. Przejął kierowanie firmą i uratował ją przed upadkiem, wtedy gdy ojciec był całkowicie pochłonięty staraniami w obronie najstarszego syna.
* *
Stanisław Steiger miał pecha, bo znalazł się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie. Ale jego prawdziwym „pechem” było to, że był Żydem.
Gdy okazało się, że ktoś rzucił bombę w stronę powozu prezydenta, która na szczęście nie wybuchła, a jedynie spłonęła, w tłumie od razu dało się słyszeć, że to „Żydzi chcieli zabić Prezydenta!”. Choć jeszcze nikt nie miał pojęcia, że w związku z zamachem policja zatrzymała Stanisława Steigera, który wyróżniał się w tłumie wzrostem, modnymi od niedawna eleganckimi okularami w mocnej rogowej oprawie (tzw. amerykanami) i semickimi rysami.
Jako zamachowca wskazała go tancerka Teatru Wielkiego Maria Pasternakówna. Osoba histeryczna i niezrównoważona – jak się potem okaże.
Spędził w areszcie 16 miesięcy. Otarł się o śmierć przez rozstrzelanie.
* *
Okrzyk „Żydzi chcieli zabić Prezydenta!” przekształcił się też w jedyne założenie dochodzenia, które prowadzili sędzia śledczy dr Gustaw Rutka, komendant policji Lwów-miasto insp. Bronisław Łukomski, szef ekspozytury policji politycznej we Lwowie kom. Leon Kajdan oraz prokuratura, którą kierował nadprokurator dr Tadeusz Malina.
Identyczny pogląd prezentowała prasa narodowa. I manipulowała imieniem Steigera. „Słowo Polskie” pisało o „rozprawie przeciwko Salomonowi false Stanisławowi Steigerowi oskarżonemu o zbrodnię z ustawy dynamitowej”. Słówko „false” sugerowało, że imię Stanisław nie jest prawdziwe.
Podobnego zabiegu z imieniem Stanisław dokonała warszawska „Dwugroszówka”. Mało tego – pisała, że oskarżyciel w sprawie Steigera to Żyd Landau-Łowiński. Wszystko w tej informacji było kłamstwem, łącznie z przekręconym nazwiskiem prok. Alfreda Laniewskiego.
* *
Stanisław Steiger każdego dnia dwa razy przebywał drogę między mieszkaniem przy ul. Kochanowskiego 14 a ul. Kościuszki 8, gdzie mieściły się biura znanej, istniejącej do dziś wiedeńskiej firmy Meinl Coloniale. Tu pracował.
Rano ul. Kochanowskiego dochodził do ul. Pańskiej, przecinał ją, wchodził w ul. Łozińskiego, po prawej mijał kawiarnię „Szkocką” i docierał do pl. Akademickiego.
Potem wchodził w ul. Koralnicką, z niej w ul. Sokoła i potem wprost w pasaż Mikolascha.
Z pasażu wychodził na ul. Kopernika, skręcał w prawo i po przejściu kilkudziesięciu kroków koło sklepu Beyera skręcał w lewo w ul. Legionów.
Po pokonaniu kilkuset kroków skręcał w lewo w ul. Sykstuską, a potem w pierwszą w prawo – ul. Kościuszki.
Po prawej stronie tej imponującej ulicy, w czwartej kamienicy pod nr 8 – na narożniku ul. 3 Maja, przez którą sąsiadowała ze słynną restauracją „Renesans” – mieściły się na drugim piętrze biura Meinl Coloniale.
W południe szedł do domu na obiad, a potem wracał tą samą drogą do pracy. Czasami wieczorna droga powrotna po pracy do domu wyglądała inaczej – spotykał się z narzeczoną Józefą Markówną. Bywał też w teatrach.
A poza tym ciągle się dokształcał i działał w żydowskim klubie Makabea.
* *
5 września 1924 r., wracając z obiadu ok. godz. 14.40, wyszedł z pasażu Mikolascha i natknął się na szpaler stojący po obydwu stronach ul. Kopernika. Lwowianie oczekiwali na przejazd prezydenta Wojciechowskiego.
W biurze miał do napisania list z urodzinowymi życzeniami dla dyrektora. Miał być dołączony do prezentu od pracowników – złotej zapalniczki z pamiątkowym grawerunkiem, którą dzień wcześniej kupił w salonie jubilerskim Zippera przy Rynku.
Trzymał ją w kieszeni, w ozdobnym etui. Znaleziona podczas rewizji osobistej miała być dowodem, że mógł zapalić bombę. Wtedy jeszcze zatrudnieni przez śledczych eksperci uważali, że rzucona bomba posiadała lont.
Kiedy okazało się, że znaleziona podczas rewizji po aresztowaniu Steigera zapalniczka była zamknięta w ozdobnym etui, problemem stał się dla oskarżycieli brak zapałek u aresztowanego. Ale i z tym próbowali sobie poradzić, wskazując, że bombę można było odpalić od papierosa. A jeśli Steiger nie mógł tego zrobić, to jakiś jego niezidentyfikowany pomocnik podpalił lont.
Teza traciła na znaczeniu, kiedy z takim samym przekonaniem eksperci twierdzili, że była to jednak bomba chemiczna wyposażona w cztery rtęciowe spłonki, które miały zainicjować detonację pod wpływem uderzenia o bruk.
* *
W ten piątek po pracy wybierał się z narzeczoną do teatru. Planowali pójść do Teatru Wielkiego. Spektakl został jednak odwołany ze względu na galę na cześć prezydenta Wojciechowskiego.
Zdecydowali, że pójdą do innego teatru. Dzień był słoneczny. Wieczór zapowiadał się chłodny, więc Steiger miał na sobie płaszcz, który według śledczych mógł służyć ukryciu bomby.
Steiger zatrzymał się na rogu ul. Legionów, by zobaczyć orszak prezydencki. Przejazd opóźniał się i mężczyzna postanowił pójść do biura. Po przejściu kilkudziesięciu metrów ul. Legionów ujrzał biegnących w przeciwnym kierunku ludzi. Z podnieceniem wykrzykiwali: „Jedzie prezydent!”. Steiger zdecydował się zawrócić. Na swoje nieszczęście.
Stanął na narożniku ul. Legionów i ul. Kopernika. Wkrótce ujrzał orszak: kilka pojazdów i szwadron ułanów jazłowieckich z lancami eskortujących powóz z prezydentem.
A potem zobaczył lecącą w powietrzu w stronę powozu paczkę, która upadła za tylnym kołem powozu i się zapaliła.
Zdał sobie sprawę, że to mogła być bomba. Pamiętał dobrze bomby spadające podczas oblężenia i ostrzału miasta przez artylerię ukraińską w grudniu 1918 i pierwszych miesiącach 1919 r.
Rzucił się do ucieczki i wpadł do bramy przy ul. Legionów 1.
2. Prezydent Wojciechowski we Lwowie
Wizytę prezydenta Stanisława Wojciechowskiego we Lwowie poprzedził ostry spór. Policja polityczna w Warszawie, wspierana przez jej lwowski oddział, była jej przeciwna. Wiedziała, że Ukraińcy potraktują ją jako prowokację, i obawiała się ostrych reakcji.
Dla ukraińskich patriotów wizyta prezydenta RP we Lwowie była wizytą głowy państwa okupanta. Trzy lata wcześniej, 25 września 1921 r., Ukraińcy próbowali zabić Józefa Piłsudskiego, kiedy wychodził z lwowskiego ratusza. Strzelał do niego, na szczęście niecelnie, student Stefan Fedak.
Władzom Lwowa bardzo zależało na wizycie głowy państwa. Ręczyły, że nie istnieje żadne ryzyko zamachu. Komendant policji lwowskiej insp. Łukomski osobiście zagwarantował bezpieczeństwo prezydenta. Do Lwowa ściągnięto z kilku województw prawie 1,5 tys. policjantów.
Buta i arogancja Łukomskiego, a także, jak się potem okaże, niemalże nienawiść do warszawskiej policji, były tak wielkie, że złośliwie nie zapewnił pojazdów osobistej ochronie prezydenta. Funkcjonariusze, którzy przybyli z nim z Warszawy, kiedy wysiedli na lwowskim dworcu, musieli się poruszać pieszo albo na własną rękę łapać dorożki, by gonić orszak prezydencki.
Ta postawa Łukomskiego wyjaśniała jego paniczne zachowanie po zamachu. Chciał się zrehabilitować i za wszelką cenę natychmiast ująć zamachowca.
* *
„Witaj nam, witaj, Miły Hospodynie!” – napisała na pierwszej stronie liberalno-demokratyczna popołudniówka „Wiek Nowy”, nawiązując do tytułu, którym na tych terenach posługiwali się setki lat wcześniej kniaziowie ruscy.
Pod nim wydrukowano na całą stronę portret podpisany: „Stanisław Wojciechowski Prezydent Rzeczypospolitej”. Artykuł powitalny na stronach 2 i 3 zatytułowano Witaj, Pierwszy Obywatelu!
* *
Syjonistyczny dziennik „Chwila” w komentarzu redakcyjnym stwierdził, że „polityka narodowościowa rządu p. Grabskiego wraz z wielu jej błędami jest w istocie polityką Prezydenta Wojciechowskiego”.
Redakcja miała nadzieję, że wizyta prezydenta w wielonarodowościowym Lwowie pozwoli władzom „zweryfikować koncepcje wypracowywane w Warszawie i dostrzec konieczność szukania realistycznych rozwiązań politycznych dla kraju”.
Gazeta przypomniała, że Wojciechowski został „wybrany głosami demokratycznych żywiołów oraz głosami przedstawicieli mniejszości narodowych w Polsce”.
* *
Endeckie „Słowo Polskie” witało Wojciechowskiego na pierwszej stronie peanem Najdostojniejszy gość Lwowa. Autor, historyk sztuki, poeta, dramaturg i działacz narodowy Władysław Kozicki sformułował jednak pod adresem gościa ultimatum.
Protekcjonalnym, kolonialnym tonem twierdził, że stawiane przez niego żądanie leży także w interesie Ukraińców. Domagał się od prezydenta, by odnowił
śluby nierozerwalnej łączności pomiędzy Lwowem i wschodnią częścią Małopolski a Rzeczpospolitą.
Słowa te będą także mocną i gromką odprawą dla tych wszystkich, którzy dziś jeszcze śmią podawać w wątpliwość nasze prawami boskimi i ludzkimi stwierdzone i uznane władztwo nad tą ziemią, dla wszystkich wichrzycieli i demagogów usiłujących szerzyć zbrodniczy zamęt wśród spragnionego twórczej, pokojowej pracy ludu ruskiego.
„Słowo Polskie” starannie przemilczało udział własnej formacji politycznej, endecji, w powoływaniu Wojciechowskiego na urząd prezydenta. Bo to przecież fanatyczny wyznawca ideologii narodowej demokracji Eligiusz Niewiadomski zamordował pierwszego prezydenta odrodzonej Polski Gabriela Narutowicza.
Następcą zastrzelonego prezydenta został Wojciechowski. Posłowie endeccy 20 grudnia 1922 r., tak samo jak w przypadku wyboru Narutowicza, zagłosowali przeciw jego kandydaturze.
* *
Prezydent przybył do Lwowa pociągiem 5 września 1924 r. o godz. 9 rano.
Pierwszym punktem wizyty było nabożeństwo w katedrze łacińskiej pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Powitał go abp Bolesław Twardowski. Podał mu wodę święconą, a potem odprowadził go do prezbiterium, do tronu ustawionego naprzeciw tronu arcybiskupiego.
Abp Twardowski „ze stopni wielkiego ołtarza powitał Prezydenta Rzeczypospolitej, w natchnionych słowach wskazując na łączność całego społeczeństwa w wielkim dziele odbudowy i naprawy Rzeczypospolitej, jakie spełnia bez wytchnienia pan Prezydent”. Zapewnił go, „że duchowieństwo archidiecezji poprze szlachetne usiłowania Pana Prezydenta, zwłaszcza tu na Kresach, i śle modły o ich ziszczenie”. Udzielił też głowie państwa błogosławieństwa.
* *
Prawdziwym wyzwaniem dla prezydenta Wojciechowskiego był drugi punkt programu: wizyta w katedrze św. Jura, najważniejszej świątyni greckokatolickiej Lwowa.
Metropolita abp Andrij Szeptycki dwa dni wcześniej, 3 września 1924 r., dostał list od Ukraińskiej Wojskowej Organizacji (UWO) z groźbami „przykrych konsekwencji” i rozlewu krwi, gdyby przyjął prezydenta RP.
Hr. Roman Maria Aleksander Szeptycki, urodzony w 1865 r., ochrzczony w Kościele rzymskokatolickim, po matce wnuk hr. Aleksandra Fredry, należał do kręgu najlepszych rodów arystokratycznych.
Wybrał ukraińską tożsamość w wieku 20 lat. Porzucił życie świeckie, gdy miał 23 lata. Odbył nowicjat u bazylianów, w katolickim zakonie obrządku greckiego. Przybrał imię Andrij. Święcenia kapłańskie przyjął w 1892 r. Podobnie postąpił w 1911 r. jego brat Kazimierz Maria, który wstąpił do greckokatolickiego zakonu studytów i przybrał imię Klemens.
31 października 1900 r. papież Leon XIII mianował Andrija Szeptyckiego metropolitą halicko-lwowskim. Tym samym stał się on głową Kościoła greckokatolickiego i przywódcą społeczności ukraińskiej. W listopadzie 1918 r. podczas polsko-ukraińskich walk o Lwów jednoznacznie opowiedział się po stronie Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej.
W grudniu 1920 r. abp Szeptycki wyjechał do Rzymu zabiegać o prawa Ukraińców. Jego aktywność polityczna budziła obawy władz polskich, które w Watykanie podjęły starania o usunięcie metropolity ze Lwowa. Bezskutecznie.
Rząd uznał, że jego powrót do Lwowa może spowodować rozruchy. Kiedy pociąg przekroczył granicę polską w nocy z 22 na 23 sierpnia 1922 r., wagon, którym podróżował abp Szeptycki, został odczepiony od składu i przekierowany do Poznania. Tam duchowny został internowany w klasztorze Szarytek.
Do Lwowa wrócił 5 października 1923 r. Został zwolniony z internowania, dopiero kiedy opublikował list pasterski i złożył deklarację lojalności wobec państwa polskiego. Złożył ją dzień wcześniej osobiście w Warszawie na audiencji u... prezydenta Wojciechowskiego. Teraz to on przyjmował prezydenta u siebie. We Lwowie, w katedrze greckokatolickiej.
Szeptycki zapewne pamiętał niedoszłe spotkanie we Lwowie 26 czerwca 1919 r. z naczelnikiem państwa Józefem Piłsudskim. Nie mógł się na nie stawić. Oddział Miejskiej Straży Obywatelskiej (MSO) na rozkaz wojskowego komendanta Lwowa ppłk. Czesława Mączyńskiego otoczył pałac arcybiskupów greckokatolickich i zabronił metropolicie opuszczania tego miejsca. Pretekstem był rzekomo przygotowywany na niego zamach.
MSO powstała pod koniec listopada 1918 r. Składała się z lwowskich mieszczan, którymi dowodził Wit Sulimirski, prawa ręka Mączyńskiego. Wsławiła się brutalnym prześladowaniem lwowskich Żydów.
Nie wiemy, co dałaby osobista rozmowa Piłsudskiego z Szeptyckim w tamtym czasie. Nie doszło do niej na skutek sabotażu polskiego watażki Mączyńskiego, który chorobliwie nienawidził Żydów i Ukraińców. I w równym stopniu nienawidził Piłsudskiego.
* *
Na dziedzińcu cerkwi św. Jura zebrały się „rzesze ludności ruskiej, by powitać Prezydenta. Po obu stronach ustawiła się banderia chłopska, która na widok P. Prezydenta wzniosła okrzyki i wyrzuciła czapki w górę”.
Prezydent Wojciechowski opuszcza katedrę św. Jura po spotkaniu z abp. Andrijem Szeptyckim, 5 września 1924 r. Fot. Marek Münz.
W cerkwi u wejścia prezydenta Wojciechowskiego powitał metropolita Andrzej Szeptycki. Wspierając się na lasce, „schyla głowę i ruchem ręki milcząco wita Najdostojniejszego Gościa”.
Metropolita podał Prezydentowi kropidło z wodą święconą, której dotknął Prezydent i uczynił znak krzyża na sobie.
Prezydent usiadł w fotelu z prawej strony ołtarza. Nabożeństwo krótkie odprawił ks. mitrat Biłeckyj.
Gość po skończonym nabożeństwie pożegnał obu arcypasterzy ruskich podaniem ręki i odprowadzony przez nich, opuścił katedrę.
Wizyta prezydenta w katedrze św. Jura była bardzo krótka. Według relacji ukraińskich trwała nie dłużej niż pięć minut i odbyła się tylko dlatego, że wymagał tego od prezydenta polityczny protokół.
Zwracał uwagę demonstracyjny chłód okazywany przez metropolitę Szeptyckiego. Zapowiadał go już sztuczny entuzjazm powitania przez ukraińską banderię chłopską. Abp Szeptycki nie odprawił osobiście nabożeństwa, nie odezwał się także słowem do prezydenta. Dopiero gdy polityk odjechał, metropolita wyszedł z cerkwi i o kulach udał się do swojej rezydencji.
Była to jedyna uroczystość religijna we Lwowie z udziałem prezydenta, podczas której nie było modłów o pomyślność Polski.
* *
W katedrze ormiańskiej pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny prezydenta powitał w szatach pontyfikalnych ks. abp Józef Teodorowicz, nazywany złotoustym kaznodzieją. Wiktor Chajes we wspomnieniach określa go jako „zawziętego endeka”.
Abp Teodorowicz „odprawił modły liturgiczne na intencję Rzeczypospolitej i Prezydenta”.
W wygłoszonej sprzed ołtarza mowie powitalnej abp Teodorowicz zapewnił, że
zasymilowana z Polakami ludność ormiańska na zawsze pozostanie wierna narodowi polskiemu i Rzeczpospolitej.
Katedra ta to symbol charakteru i wielkiej misji Polski, która nigdy nie używała przemocy i gwałtu wobec innych wyznań i narodowości, nie kruszyła szat indywidualnych żadnego narodu, ale przez miłość zespalała ze sobą.
Pompatyczną deklarację, że Polska „nigdy nie używała przemocy i gwałtu wobec innych wyznań i narodowości” wygłosił w świątyni przy ul. Krakowskiej.
Na tej ulicy, w bezpośrednim otoczeniu katedry ormiańskiej, 22 listopada 1918 r. żołnierze por. Romana Abrahama, żołnierze odsieczy z Krakowa i polscy mieszkańcy Lwowa z rozmachem dokonali pogromu Żydów. Obrabowali wszystkie tamtejsze żydowskie sklepy. Katowali żydowskich mieszkańców ul. Krakowskiej i innych ulic dzielnicy żydowskiej Lwowa. Wielu zabili.
Przypisy
Rozdział pierwszy. Proces Steigera
w trybie doraźnym
A. Biedrzycka, Kalendarium Lwowa 1918–1939, Universitas, Kraków 2012.
Wypowiedzi, które padły na sali sądowej, zredagowane i skrócone przytaczam za: „Chwila” 1925, nr 2395 (17 listopada), s. 5–7.
Cytuję w zapisie: http://bibliepolskie. pl/zzteksty_ch. php? wid=22&book=2&chapter=20&e=.
„Słowo Polskie” 1925, nr 314 (16 listopada).
„Słowo Polskie” 1924, nr 255 (17 września), s. 6.
Założona w 1862 r. wiedeńska firma Julius Meinl jest obecna w 70 krajach świata, w tym w Polsce. Tak jak w 1924 r., jest dostawcą kawy i herbaty. Patrz https://juliusmeinl. com/pl/o-julius-meinl/nasza-historia.
„Wiek Nowy” 1924, nr 6960 (6 września), s. 1.
„Chwila” 1924, nr 1969 (6 września), s. 1.
„Słowo Polskie” 1924, nr 245 (6 września), s. 1.
P. Brykczyński, Gotowi na przemoc. Mord, antysemityzm i demokracja w międzywojennej Polsce, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2017.
„Wiek Nowy” 1924, nr 6961 (7 września), s. 4.
„Słowo Polskie” 1924, nr 246 (7 września), s. 1.
Kazimierz Maria Szeptycki (bł. o. Klemens MSU) – listy do braci Stanisława oraz Leona i Aleksandra pisane w latach 1881–1945, oprac. J. Matkowski, M. Szeptycki, o. J. Bojko, Fundacja Wolność i Demokracja, Fundacja Rodu Szeptyckich, Centrum Postulacyjne Zakony św. Teodora Studyty, Warszawa – Lwów – Przemyśl 2021.
G. Gauden., Lwów. Kres iluzji. Opowieść o pogromie listopadowym 1918, Universitas, Kraków 2019, s. 232.
„Wiek Nowy” 1924, nr 6961 (7 września), s. 4.
„Słowo Polskie” 1924, nr 246 (7 września), s. 2.
„Wiek Nowy” 1924, nr 6961 (7 września), s. 4.
S. Lipovetsky, A Ukrainian bomb, a Polish target, a Jewish victim, Ukrainian Jewish Encounter 2019, Ukrainianjewishencounter. org, https://ukrainianjewishencounter. org/en/a-ukrainian-bomb-a-polish-target-a-jewish-victim/.
„Słowo Polskie” 1924, nr 246 (7 września).
W. Chajes, Semper Fidelis. Pamiętnik Polaka wyznania mojżeszowego z lat 1926–1939, Księgarnia Akademicka, Kraków 1997, s. 229.
„Słowo Polskie” 1924, nr 246 (7 września), s. 1.
„Wiek Nowy” 1924, nr 6961 (7 września), s. 5.
„Słowo Polskie” 1924, nr 246 (7 września), s. 2.
G. Gauden, Lwów. Kres iluzji, op. cit., s. 75 i następne.