- W empik go
Polska w obec Boga - ebook
Polska w obec Boga - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 401 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
przez
Walerego Wielogłowskiego
"Na mały czas posiadał ziemię
lud świątobliwości Twojej; nie
przyjaciele nasi podeptali Swiątnicę Twoją."
Pror. Izajasza
Roz. LXIII, w. 18.
"Czas-ci już abyś czynił Panie, albowiem wzruszono zakon
Twój."
Psal. Dawida
Roz, CXIX, w. 1 5.
"Panie! ratuj nas. giniemy."
U S° Mat.
w Roz. VIII „ w. 25.
PARYŻ.
W KSIĘGARNI KATOLICKIEJ POLSKIEJ,
PRZY ULICY SEINE-ST. GERMAIN, Nr 16.
4.
DO
JEGO ŚWIĄTOBLIWOŚCI PIUSA IX
NAMIESTNIKA BOŻEGO NA ZIEMI.
Ojcze Święty,
Kiedy sierota zostanie bez matki, to z lem gorętszą miłością tuli się do Ojca, w którym już jedyną dla siebie pomoc i opiekę widzi. Tak nam wygnańcom, po ziemskiej matce sierotom, a w sród świata tułaczom, jedyna pozostaje droga, rzucić się do stóp Twoich, Ojcze Święty, i w serce Twoje złożyć nasze skargi, żale i boleści, a w Twem Świętem Ojcostwie i opiece, szukać rady, pociechy i wsparcia.
Ty nie odepchniesz, Ojcze Święty, garnących się do Ciebie, a ucisk i prześladowanie znoszących; bo w Tobie właśnie odbrzmia-ły pełne miłości słowa Zbawiciela: "pójdźcie do mnie, a ja was pocieszę i Ty jeden masz prawo, marnotrawnego syna w sza u przyodziać weselne.
Otóż ja jeden z sierót polskich – tęskny wygnaniec, a za grzechy własne i Ojczyzny mojej cierpiący, nie oglądając się na nic, wyrywam się do Ciebie w miłości synowskiej, a padłszy do nóg Twoich, wołam z ufnością: Ojcze z ramienia Bożego posłany, ulituj się nad nami, – nie pomnij przewinień naszych przeciw Zakonowi Pańskiemu, – rozwiąż nas z grzechowych związków mocą Twojej władzy, – a wyjednaj u Boga miłosierdzie dla nieszczęśliwego ludu.
Staję zaś przed Tobą, Ojcze Święty, nie jako bogacz w mądrość lub zasługę, ani ja – ko umocowany od wielu, lecz przychodzę sam w ubóstwie mojem, i jako żebrak łask i miłosierdzia Pańskiego. Nie dopominam się też o żadne prawo, ale o jałmużnę Twego błogosławieństwa, i o względne spojrzenie na kalectwa nasze.
Powinienem był może zapytać się pierwej i wedle zwyczaju, czyli mi pozwolisz Ojcze Święty zbliżyć się do Ciebie, i złożyć u nóg Twoich pracę, którą w miłości ku Kościołowi Bożemu i Ojczyźnie podjąwszy, odważyłem się odziać Świętem nazwiskiem Twojem; ależ pomyśliłem sobie: dał nam Bóg w miłosierdziu nad światem, Ojca ubogich, sierot i nieszczęśliwych, przeto i ja, ubogi sierota i nieszczęśliwy moge wejść bez pytania.
Tem przekonaniem ośmielony, składam u nóg Twoich, Ojcze Święty, pierwociam owoc prac moich na tułactwie, błagając abyś nim nie wzgardził, lecz go łaskawie przyjął, jako hołd czci, najgłębszego uszanowania, i najczulszej miłości, z jakiemi mam szczęście zostawać,
Swiątobliwości Waszej najposłuszniejszym i najpoddańszym w Chrystusie Panu synem i sługą.
Walery Wielogłowski. Paryż 24 Października 1846.
Zasmucny i do żywego dotknięty napaścią przeciwników Wiary, na wszystko co jest świętem i wielkiem w Narodzie, poczułem w sobie obowiązek stanąć silniej przy myśli Bożej, i bronić ja ile moge, i o ile umiem.– Że zaś ia napaść objawia się szczególniej od lat kilkunastu na drodze piśmiennictwa, przeto i ja pochwyciłem za lekka broń pióra, a stanąłem z nią w szrankach, chociaż ręka moja do niej jest niewprawną, a serce do szermierstwa ze swoimi nieusposobione.
Przykra to zaiste rzecz: bronić Chrystusa przed Chrze-ścianami, – kościoła przed Katolikami, –a wiary Ojcow, czyli zasady żywotnej narodu, przed Polakami. – Wolałbym zapewne, połączyć się z braćmi w obronie Kraju przeciw nieprzyjaciołom zewnętrznym, jak rozkop) wać grób Polski, i szukać w nim zgubionego talizmanu życia. – Ale cóż robić? kiedy tak dzisiaj sprawa nasza stanęła, że Polski chrześciańskiej, swobodnej, szczęśliwej i potężnej, w grobach tylko Ojców naszych szukać musimy, bo na powierzchni, ciemniej już u nas jak w grobie!
Ze światłem przeto Wiary, śledzić zamierzyłem ukrytej w dziejach narodu prawdy Bożej; a odnosząc do niej wszystkie główne wypadki: to jest, Utwór Polski,-
PRZEDMOWA.
W chwili powszechnego zmęczenia umysłów natłokiem pism i teoryj, któremi jedni od czynu się wykupują, a drudzy fałsz własny przed światem usprawiedliwić pragną, obawiałem się puszczać w zawód piśmienny, i pomnażać prac? moją stosy dzieł niepotrzebnych, lub mały pożytek przynoszących. Zdawało mi się: ze lepiej byłoby myśl Pańska na chwilę działania zachować, jak ja przedwcześnie w piśmie zużywać i niedokładnym wyrazem osłabiać. W końcu, wstrzymywało mnie światłe zdanie Arcy-Wieszcza narodu w zbiorze jego zdań i uwag zamieszczone:
u W słowach tylko chęć widzim, w działaniu potęgę, Trudniej dzień dobrze przeżyć, niż napisać księgę.
(Mickiewicz.)
Walczyłem tedy długo z pokusa literacką, aż ranie nareszcie same okoliczności zwyciężyły, i cierpliwe dotąd milczenie przerwać nakazały.
jej wiek młodzieńczy, – jej sławę i potęgę;–a razem, późniejsze jej klęski – dzisiejszy stan niewoli – aż w końcu środki jej ratunku, pragnę udowodnić: że jak upadek narodu przypisać musimy wygaszeniu w nas iskry życia religijnego, tak tez ratunek nasz i zmartwychwstanie w naród samoistny, od rozniecenia tej iskry zależy.
W dziełku więc obecnem, żadnej nowej nie stręcze teoryi, ani obcego lub mojego nie przedstawiam systematu gdyż nie miałbym sumienia czynić prób niepewnych na wyniszczonem ciele Ojczyzny, albo doświadczać jej żywotności kosztem nowych klęsk i nieszczęść. – Lecz z pismem świętem w jednem ręku, a z dziejami ojczystemi w drugiem, opowiadam po prostu: co nas w potężny naród zawiązało? co nas poźniej zgubiło? i co nas jeszcze zbawić może?…..
Wielkiej zaś uczoności niechaj czytelnik w mera piśmie nie szuka, bo niezbierałem po książkach nauki, ale uczyłem się tylko dwóch rzeczy: znać i kochać Chrysntsa i Polskę. – Z tego więc uczucia wysnułem całe moje dziełko, i co Bóg dat na drodze natchnienia to napisałem. Jako Polak-katolik, w żadne stronnictwo nie wplata – ny, pragnąłem postawić sio ile można w swobodzie ducha, i pisać przed oblicznością Boga, nic oglądając się na żadne opiniję, i nie bacząc czy moje pismo przez tych lub owych będzie dobrze przyjęte.–Jeżeli zaś komu spodoba się katolicyzm nazwać stronnictwem, to mu odpowiem: że jest albo w mimowolnym błędzie, lub czyni lo ze szkodliwego wyrachowania. – Katolicyzm, jako wyraz oznaczający powszechność nie może służyć za nazwę dla partyi lub odłamu, ale przeciwnie obejmuje wszystkich, którzy rychlej czy później, w zasadzie Bożej (świat cały obowiązującej) zjednoczyć się muszą… – kto więc wyłamuje się z pod praw powszechnego Kościoła, ten w istocie staje na stronie, czyli tworzy stronnictwo; ale kto stoi przy zasadzie twórczej, lub do niej powraca, ten swoją cząstką powiększa całość katolickiego narodu, i wpływa w jego powszechność.
Wszakże wyznać muszę, że i ja niezawsze byłem w tej powszechności. – Przed kilką jeszcze laty zdawało mi się pożytecznem, służyć krajowi na drodze stronniczych zabiegów. Był to błąd, do którego tem chętniej się przyznaję, że za uczestnictwo w nierozważnć-m dla sprawy publicznej działaniu, winienem publicznie Boga, Ojczyznę i współbraci przeprosić.
Czujce tez własna z przeszłości winę, wyrozumiałym być powinienem dla drugich, i czekać z cierpliwością, aż każdy dorobi wtka stronniczych usiłowań. –Nie mam więc zamiaru drażnić nikogo słowem zawiści lub niechęci, ani też do żadnego w szczególności stronnictwa pisma mojego nie stosowałem, lecz bijąc fałsz, jako zasadę szczęściu powszechnemu przeciwng, oszczędzać go nie mogłem choćbym go sam w sobie, lub w najbliższych mi przyjaźnią osobach dostrzegał. – Ufam wiec sumienności czytelników moich, że szorstkie czasem wyrażenia, (które mi boleść nad położeniem kraju z serca wycisnęła), przypisze raczej gorliwości mojej o sprawę publiczną, jak nieprzyjaznym dla wspói-braci zamiarom, lub osobistym uprzedzeniom.
Objaśnić także czytelnika winienem: iż w ciągu tego dziełka, napotka niektóre wyrażenia mniej w piśmiennictwie naszem utarte, z których mógłby mnie posadzić o wznowienia przeciwne ścisłej prawowierności, jak to u… p… życie narodu, dusza Narodu i… t… d. – W rzeczy samej: wyrażenia te literalnie wzięte, zdradzałyby myśl panteistyczn?; ależ śpieszę upewnić troskliwego czytelnika, że używając ich w przenośnem tylko znaczeniu, w niczem sprzeciwiać się nie chciałem nauce powszechnego Kościoła, dla którego aż do śmierci zachować pragnę synowską uległość i posłuszeństwo. – Gotów przeto jestem odwołać w każdej chwili wszystko, cokolwiekby w piśmie moim trąciło najmniejszem kacerstwem, albo ubliżało władzy i nauce kościoła katolickiego. – I z tąd też proszę sumiennych czytelników moich, aby raczyli ostrzedz mnie o błędach, które mimowolnie wcisnąć się w to dziełko mogły, zapewniajcie: iż najsurowsza nawet krytykę (od prawowiernych katolików i dobrych Polaków pochodząca), przyjmę ze szczera wdzięcznością.
Zadziwi się może czytelnik, dla czego w każdym niemal rozdziale biję głównie na protestantyzm, a jemu nie szczęścia Ojczyzny przypisuję? Zapytać się też ma prawo: zkąd tak wielki wpływ i szkodliwość przyznaję sekcie, ktorą przechodnio tylko zaraziła Polskę, a dzisiaj nie istnieje jak w nader małym stosunku do reszty ludności katolickiej?… Otóż objaśniam: że protestantyzm nie przyjął się wprawdzie u nas jako Wiara, czyli dogmat religijny, (bo mała tylko liczb; płochych wyznawców pozyskał), ale w tem największa zrządził szkodę, że zepsuł katolików, to jest zachwiał ich wiarę, i oderwał od ścisłej jedności z kościołem. – Chociaż więc naród nie przeszedł na religija protestancka, to przecież przyjął jej ducha, a odrzucając zasadę, rozwinął w sobie wszelkie jej następstwa. – Jakoż: duch przeczenia i prawo dowolnego rozbioru kwestyj religijnych, a również walka z kościołem, i nieposłuszeństwo dla Jego władzy, jest główna cechg protestantyzmu: a gdzież ten duch dobitniej się objawia, jak w naszej biednej Polsce, rozbitej pod względem religijnego i politycznego widzenia na nieskończone ułamki, tak, iż słusznie o nas powiedzieć można: co głowa to rozum. Duch to protestanckiej pychy iak nas dzieli, i tak nas dla wiary katolickiej zobojętnia; jemu więc głównie upadek i nieszczęścia ojczyzny przypisać należy. –
Winienem tu również wytłómaczyć się czytelnikowi, dla czego wciągu mego dziełka uderzam zwykle na szlachtę, i na ną cały ciężar odpowiedzialności składam. – Nie czynię tego bynajmniej w uczuciu jakiegoś gminno-władztwa, lub w duchu stronnictwa anti-szlacheckiego, bo kochając zarówno wszystkich Polski mieszkańców, radbym, aby każdy w narodzie, używał wedle przyzwoitej miary szczęścia i swobód, jakie na niego ze wspólnego prawa spadają. Ale piszgc o Polsce rządzonej i wyobrażonej przez szlachtę, muszę do niej samej odnosić tak do – brajak i złą kartę dziejów naszych, podobnie jak się do głowy odnosi dobre i złe sprawy całego ciała.
Dodam tu w końcu: iż Polskę ośmielam się uważać,ako naród wybrany w nowym zakonie, który najwięcej łask odebrał, najwyżej się rozwinął, i najszczytniejsze między narodami miał zająć stanowisko; ale zmarnowawszy laski i nadużywszy darów, upadł najniżej i cierpi dzisiaj najwięcej. – Ślady tego wybraństwa widzimy w pici wolnych instytucyach, które co do swojej doskonałości, przewyższają o wiele urządzenie współczesnych narodów.–Jakoż: aby zrozumieć dzieje Polski, nie można ich porównywać, z historyą innych państw choćby nawet Chrześciańskich, ale potrzeba raczej pojmować je z punktu wiary, i odnieść je do ducha kościoła, rządzącego się najwyższą zasadą Bożego Ojcostwa, łączącego w sobie przymioty doskonałej władzy z miłością i wolnością rządzonych. Widzimy tez że Polska, w której się odbiły formy urządzeń Kościoła Katolickiego, mogła jedna tylko rozwijać się w wolności, przy echowaniu porządku. Mogła być rzecząpospolitą bez gminowładztwa, a stać pod rządem królów, nie będąc Przecież monarchiją;-Mogła wreszcie posiadać stan rycerski, i stopniowanie dostojeństw społecznych, bezfeu – dalizmu, i poddaństwo bez niewolnictwa.-Całe to urządzenie wypływało u nas z duchowego patriarchatu uświęconego przez wiarę, a dozorowanego przez zwierzchnią władzę Kościoła. Dopóki zaś naród tę zasadę pojmował, dopóty istniał, aż w końcu gdy ją zatarł w sobie i onej odstąpił, upaść musiał, i wszelkie stosunki kolejno się rozprzęgały: z ojców porobiły się ojczymy, z synów pasierby, a z braci nienawistni sobie zapaśnicy.
Bliższe tych uwag objaśnienie znajdzie czytelnik w ciągu mego dziełka, chociaż czuję iż tak ważne zadanie potrzebowałoby głębszego i dokładniejszego rozwinięcia nad to, które w mierności mojej podać tu mogłem.
Nie nadając przeto mojej pracy bezwzględnej wartości, ani jej nie przedstawiając za ostateczne dla narodu słowo, pragnę owszem szczerze, aby zdolniejsze umysły zająwszy się tak ważnym przedmiotem, myśl chrześciań-ską w narodzie naszym podniosły, a dokładnie ją rozwinąwszy, jako zasadę ku przyszłemu odbudowaniu Ojczyzny podały. – Ja zaś, który tylko dawny zarys domu Praojców z pod gruzu teoryj obcych wydobyć starałem się, dość będę szczęśliwym, i sowicie wynagrodzonym, jeżeli zdołam jako żołnierz stojący na przedniej straży Wiary i Świętości narodowych, ostrzedz moim wystrzałem obóz powszechny narodu o zamachach nieprzyjaciół, i poruszyć ludzi dobrej woli ku odważnej i skutecznej walce. Pisałem w Paryżu dnia 24 Października 1846 roku.
I
DO BOGA.
Worze leż wylaliśmy Panie, płacząc nad krajem naszym, i pierś nam wyschła od skarg i narzekania, a przecież naród nasz, jak był, tak jest nieszczęśliwym i łzy mu nic niepomogły, a skargi nic niewyjednały; bo ludziom, a nie Tobie skarżyliśmy się Boże, i płakaliśmy swobód, a nie grzechów naszych.
Zatwardziłeś też Panie, serca ludzi na jęk piersi naszej, i zamknąłeś uszy ich na skargi narodu, tak: że głos cierpień ginął jak w puszczy, a łzy marniały jak rosa w stepie piaszczystym.
I jesteśmy jako sieroty wyzute z dziedzictwa, a na próżno ludzkiej domagamy się sprawiedliwości.
Ty zaś Boże, w tym stanie naszego upadku i nędzy, chciałeś nam dać poznać, że krom Ciebie nic niemamy, i po za Tob? próżno szukamy zbawienia.
Nie wszyscy jednak rozumieli zamiary Twoje, i dla tego wielu się zgorszyło.
Jedni opuściwszy ręce rozpaczać poczęli, i mówili w żałości: Bóg nas odepchnął, próżno się do Niego udajemy.
Drudzy zaś w szalonej dumie własnym tylko siłom zaufawszy, karę Twojej sprawiedliwości zuchwalem ramieniem odeprzeć pokusili się i mówili bluźniąc: Bez Boga, wszystkiemu podołamy.
Inni wkońcu, uczynili sprośnie, bo upodliwszy ducha, stali się jak niewolnicy i bydło, a kark zniżywszy, zaprzęgli się do rydwana wrogów ojczyzny, i ciągnęli go w milczeniu.
Ale Ty Panie, w modrości Twojej potępiasz zarówno, i zaślepienie jednych, i podłość drugich, a miłosierdzie Twoje, chowasz wewnątrz siebie do czasu, w którym się nawrócimy.
Czekasz Panie, aby serca nasze, w ogniu cierpień od-miękty, a pozbywszy się mętów grzechowych, wzniosły się ku Tobie.
Czekasz, abyśmy się stali jako wosk w ręku Twoim, i nieczynili oporu dobroczynnym zamiarom laski Twojej.
Spraw tylko Panie, spraw co rychlćj, abyśmy na folgę w uciskach naszych zasłużyli. – Spraw, aby rzeką spłynęły łzy skruchy naszej, i aby żale pokuty rozlegały się po całym kraju.
Zmiłuj się Boże nad nami, i zachowaj nas od zagłady, a oddamy świadectwo miłosierdziu Twojemu, i śpiewać Tobie będziemy pieśń wielką i podniosłą, która rozbrzmi się po całym świecie i rozniesie sławę Imienia Twojego. Chcemy bowiem, aby wiedziały wszelkie narody, iż Ciebie chwalimy Boże, i żyjąc przez Ciebie, żyć tylko chcemy dla Ciebie.
Czekasz, abyśmy nieuwodząc się ułudą własnej miłości, przejrzeli się we zwierciadle prawdy Twojéj, a przestraszeni szpetnością grzechów narodowych, wyznali przed Tobą winy, i jako trędowaty, szukali w miłosierdziu Twojem oczyszczenia.
Doczekasz się tez tego w krótce Panie, bo nas już w proch zmełła siła sprawiedliwości Twojej, a ogień kary Twojej wskroś nas przejął.
Kraj nasz jest dzisiaj, jak wielka kośćnica, a naród jak męczennik zwierzętom na łup rzucony.
Nieprzyjaciel srodze nas ciśnie ku ziemi, i nakształt upiora, z piersi nieszczęśliwego narodu resztę życia pije.
Lecz nie dość natem Panie: on sięga aż na dno sumień naszych i chce z nich wydrzeć święte prawa Twoje. – On skrwawioną ręką plądruje w głębi serca naszego i ściga w niem ukrytą resztę wiary i miłości Twojej.
Dla tego zdaje nam się Panie, iż nadchodzi czas Twego zlitowania, bo nie dasz duchowi zagłady nadużywać udzielonej mu nad nami mocy. Tyś mu rzekł aby nas ukarał, a on nas morduje; – Ty dopuściłeś na nas chłostę, a on nam śmierć poprzysiągł. Zmiłujesz się więc nad nami Boże, i zachowasz nas, bo jest jeszcze w oku naszym łza skruchy i żalu która grzechy nasze obmyje, i miłosierdzie Twoje wyjedna. A jest i w piersi naszéj tkliwa modlitwa, która nam wyprosi przebaczenie Twoje.
w koło słońca, toczy kolejno kręg życia narodów, i obdziela je niebieskiem światłem, a użyźnia słowem przedwiecznego prawa.
Byliśmy jako płonne drzewo wśród ziemskich ogrodów, a kwaśny owoc fałszu obciążał konary bieżących u nas pokoleń, – jakby żer dla siekiery i pastwa dla ognia, tak rośliśmy bez korzyści na stepach północy.– Igrzysko ciągłych burzy i częstych zamieci, ziemskim tylko korzeniem do świata przypięci, sokami błędu karmieni, a wichrem obcych napadów łamani, dziko rośliśmy w naszem plemiennem drzewie na budulec może do cudzego gmachu.
Nie było w naszej mocy, ani w naszej sile zmienić stanu poniżenia,–uszlachcić żywot; Bóg jeden mogł to uczynić i On też to sprawił.– Upodobał Mu się między wieloma pień naszego życia, a jako dobry Pan ogrodu, chciał abyśmy rodzili owoc pożyteczny; dla tego w dziką płonkę słowiańskiego rodu, wszczepił święta latorośl z drzewa odkupienia, zmienił naturę miazgi narodowej, uszlachetnił pierwiastek naszego żywota, i dając mu wzrost ku niebu, młody szczep ubogacił owocem zasługi.
Odtąd też inną przybraliśmy postać: – Owa Polska ukryta dawniej w gęstwie plemion słowiańskich, jak krzewina w puszczy, strzeliła od razu rodzajną latorośle i stanęła przed światem jakby rajska grusza.– Odziana liściem wiosennych nadziei, strojna w kwiat wyższych przeznaczeń, w szpaler Bożego sadu ustawiona, rosła
UTWOR POLSKIEGO NARODU.
Cofnijmy się pamięcią do czasów, w których przodkowie nasi grzęźli w błocie pogaństwa i fałszu, abyśmy pomniąc na niskie pochodzenie nasze, podziwiali się cudom łaski Bożej, i nie przestawali chwalić Jego miłosierdzia. Czemże bowiem zasłużyć się mogły Bogu owe hordy przodków naszych, koczujące bez celu po pustych obszarach ziemi, aby na nie spojrzał okiem miłosierdzia i z grzechu pierworodnego oczyścił?–Czemże Mu sie zasłużył ów lud miękki a niespójny, i winę jakąś od niepamiętnych czasów w łonie swem żywiący, aby go Bóg ukochał, i dał mu myśl swoją z Nieba, która go skleiła w społeczeństwo, – w naród?
Dzieło to jest wyłącznej miłości Bożej, albowiem sam tylko Bóg narodom kres pokuty oznacza, niezasłużonych łaską swą uprzedza, i ludy po wielu wiekach cierpienia, z upadku i niewoli dźwiga. – Dzieło to jest wyłącznej opatrzności Bożéj, która wokoło prawdy, jakby szeroko i bujnie,–korzeniami sięgała głębokiego gruntu, wierzchołkiem szukała niebios.–Bóg żywot jej silnie utwierdził i nasienia jej przymnażał, tak iż nowa rodzicielka trzęsła po stepach północy i wschodu ziarnem moralnej potęgi.
Powróemy jeszcze myślą do owego lata, w którym się pierwszy pączek prawdy Bożej na drzewie naszem rozwinął, abyśmy poznali i dzień narodzenia i chwile młodości narodu naszego.– Bez tego światła nie zrozumiemy żywota ojczyzny, nie znajdziemy w?tka przeznaczeń, niepojmierny celu, niedojdziemy końca.–Bóg nas sam nauczy, jako w miłości Jego poczęci, narodziliśmy się w boleściach męki Chrystusowej, jak wzrastaliśmy żywieni pokarmem Aniołów, i jak w końcu niszczeliśmy głodem wiary Bożej, brakiem Jego słowa. Nauczy nas Bóg, że jako człowiek sam siebie nie stwarza, ale musi mieć Matkę i Ojca, tak też i naród nasz własna potęga stworzyć się nie zdołał ale odebrał z góry nasienie żywota.
Polska w swem narodzeniu nie była podrzutkiem, miała ona rodziców najwyższej świętości; Bóg był jej Ojcem, a kościół jej matką;–Bóg ją przyznał, odkupił, cechą chrztu naznaczył, a kościół ją mlekiem swej prawdy wykarmił.
Jakby się dzisiaj działo, tak w przeszłość wglądamy, i wpatrujem się w opatrzne Polski utworzenie; widzimy owe plemie słowiańskiego rodu, unikczemnione grzechem, a uwiedzione fałszem pogańskiego prawa. Widzi – my jako błądzi po rozleglej ziemi, a raz skupia – gromadnie bez celu i myśli, to znowu się rozdziela, jako ptaków stado, które do lotu skrzydeł swych próbuje.
Wszakże pomrok obłędu tłumi jeszcze prawdę i jak mgła roztoczony, kryje światło Boże; dzień jednak bliski przedziera zasłonę i wciska się promieniem w nowe swe dziedzictwo. – Gdzie nie gdzie już bieleją zaciemnione ściany, i budzi się powieka nieznanem jej światłem, aż Wiara co raz więcej w państwie się wielmoży, i sieje gęściej promieniem swej prawdy.
Ogniki fałszu gasną przy tem świetle, tu i tam jeszcze migną blaskiem swych promieni, lecz w krótce one zamrą, bo tam gdzie Bóg świeci, żadne słońce urojeń długo niejaśnieje.
Wiatr od zachodu pędzi przejrzyste obłoki, niby przelot aniołów, zwiastunów wesela, i jeziora srebrnemi igrają falami, a rzeki czyste wody ślą, na chrzest narodu.
Ciesz się więc ziemio polska, będziesz oczyszczoną i dzieciom Chrystusowym oddaną w dzierżawę; – już z ramienia Bożego idą urzędnicy–idą krzyża wyznawcy i apostołowie. Staną oni wśród ciebie jako świetlne pochodnie, zapalone u samych niebiosów ogniska, żarliwość ich stopi oziębłości lody, a światło ich rozpędzi fałszu ciemne chmury. Dotkną się oczów ślepego młodzieńca, przeznaczonego iść przodem w narodzie, i przejrzy zaraz to opatrzne dziecie, a wznak poddaństwa niebu głowę swą postrzyże. Przecież potęga złego jeszcze
Widzim dalej, jak z… watka poprawnej rodziny, snuje się naród.silny, wielki, Boży; ziarnko z niebios spichlerzy na polskim zagonie tysiączny plon wydaje w każdym swoim kłosie.
Krzyż połączył rodziny, stanął wpośród sioła, zatknięty w grodzie, zajaśniał w stolicy, sypał tysiąc promieni, i siał skarby łaski, skarby wspólnej miłości i w Bogu braterstwa.
Żyć wspólnie w myśli Bożej, przyrzekli ojcowie, rządzić się prawem Bożcm ślubują solennie, istnieć dla chwały Boga, za cel swój przyjęli; a wtenczas rzekł Pan do nich: Jesteście Narodem.
Stanęła zatem Polska z rozkazu Bożego, stanęła młoda, lecz w wiedzę bogata; kto bowiem w serce czyste słowo Boskie przyjmie, wie od razu żywota wszystkie tajemnice,– wie komu życie dłużny, komu ciąg istnie-nienia – wie po co żyje, i jak żyć powinien – wie to co było, co jest, i dokąd zdąża, a nawet wie w prostocie czasem to, co będzie.
Żywot narodu wypłynął z Chrzcielnicy, a prawość jego, z ojcostwa Bożego, bo w Bogu tylko było słowo twórcze, on go wyrzekł, i w naród wzionął iskrę życia.
się opiera,–wybraniec Boski dwojako się waży, roskosz zmysłowa trzyma go w pogaństwie, a duchem stoi już w nowym zakonie.
Patrzymy jako świadki na to przetworzenie, drużbujemy do ślubu pierwszemu królowi, – co raz nam widniej świeci promień odkupienia,–widzimy z początku opór i walkę, ale wkrótce wysiłek łaski Bożej, i krzyża zwycięztwo.
Już w poświęconych lasach pogańskie dotlewają głownie, perzynę wicher rozniósł i miecie popioły;–czysta już ziemia polska,–a więc słudzy Pańscy śpieszy uprawiać winogród zbawienia.
Przerodziwszy człowieka uświęca rodzinę,–w pogaństwie rzecz to nieznana, bo tylko związek ciała i chucie zwierzęce całą są spojnią.–Lecz Chrystusa kapłani inny klej znają, ów klej sakramentalny, ślub ducha, który łączy węzłem niezerwanym, trwałym na wieki, jak duch nieśmiertelnym. Im dał Bog zawięzywać ten węzeł tajemny i uświęcać rodzinę, uprawniać małżeństwo, jakoż: stadła parzyste czekają na śluby, i łóża oczyszczają ku błogosławieństwu.
Między mężem i żoną, ojcem a synem, matką a córką i wielą krewnymi inny już będzie stosunek.– Wolni, a przecież w porządku prawa Bożego ulegli, posłuszni według względnego stopni swych starszeństwa, przestana być jedni drugich własnoscią narzędziem, będę w duchu praw Bożych zgodnem społeczeństwem,–święte ich bowiem związało słowo, słowo duchowej jedności.
III
CEL WEWNĘTRZNY NARODU POLSKIEGO.
Każdy naród w ogólności wyobraża i rozwija pewną myśl społeczną przyrodzoną lub nadprzyrodzoną, mniej lub więcej prawdziwą, objawioną a więc czystą, lub z urojeniem ludzkiem pomieszaną. Jest ona wyrazem społecznego ciała, tak jak dusza jest treścią ludzkiego żywota. Myśl ta wewnętrzna w narodzie, to hasło społeczne, jest zarazem gwiazdą przewodnią narodowego sumienia, i węgielnym kamieniem, na którym lud zakłada całą budowę swej narodowości.
Żaden naród nie stworzył się bez tej myśli, ani jeden nie był wypadkiem ślepego losu i trafu, każdy odebrał jakieś słowo życia, a z niego całą przędzę istnienia wysnuwał. Jako zaś człowiek żyje dla duszy swojej, tak też naród żyje dla swej zasadniczej myśli i w celu rozwijania twórczego swojego słowa.
Polska odebrała słowo żywotne od samego Boga, On go w sposób nadprzyrodzony podał narodowi, a prawa, które orzekł własnemi swojemi usty, stały się dla narodu podstawą do urządzeń i ustaw społecznych.
Z tąd też celem wewnętrznym naszego narodu, było przedewszystkiem urzeczywistnienie prawd przez Ewangeliją objawionych, czyli wprowadzenie w życie publiczne i prywatne wszelkich następstw z objawienia płynących, a to przez coraz doskonalszo praktykę cnot chrześciańskich. Czyli jeszcze: głównym celem Polski było, dążyć bezprzestannie do pomnożenia chwały Bożej przez środki jakie nam wiara nastręcza, i które w ciągu wieków doskonalić się i stopniowo rozwijać były powinny.
Innego nad ten cel nic pojmujemy narodowego obowiązku. Jeżeli bowiem wszystko co jest stworzone, świat i wszystkie światy razem, służyć Bogu maj?, tem więcej naród wybrany i do godności synostwa Bożego podniesiony, służyć Mu wiernie powinien.