Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Polska w obec Boga - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Polska w obec Boga - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 401 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

POL­SKA W OBEC BOGA

przez

Wa­le­re­go Wie­lo­głow­skie­go

"Na mały czas po­sia­dał zie­mię

lud świą­to­bli­wo­ści Two­jej; nie

przy­ja­cie­le nasi po­de­pta­li Swiąt­ni­cę Two­ją."

Pror. Iza­ja­sza

Roz. LXIII, w. 18.

"Czas-ci już abyś czy­nił Pa­nie, al­bo­wiem wzru­szo­no za­kon

Twój."

Psal. Da­wi­da

Roz, CXIX, w. 1 5.

"Pa­nie! ra­tuj nas. gi­nie­my."

U S° Mat.

w Roz. VIII „ w. 25.

PA­RYŻ.

W KSIĘ­GAR­NI KA­TO­LIC­KIEJ POL­SKIEJ,

PRZY ULI­CY SE­INE-ST. GER­MA­IN, Nr 16.

4.

DO

JEGO ŚWIĄ­TO­BLI­WO­ŚCI PIU­SA IX

NA­MIEST­NI­KA BO­ŻE­GO NA ZIE­MI.

Oj­cze Świę­ty,

Kie­dy sie­ro­ta zo­sta­nie bez mat­ki, to z lem go­ręt­szą mi­ło­ścią tuli się do Ojca, w któ­rym już je­dy­ną dla sie­bie po­moc i opie­kę wi­dzi. Tak nam wy­gnań­com, po ziem­skiej mat­ce sie­ro­tom, a w sród świa­ta tu­ła­czom, je­dy­na po­zo­sta­je dro­ga, rzu­cić się do stóp Two­ich, Oj­cze Świę­ty, i w ser­ce Two­je zło­żyć na­sze skar­gi, żale i bo­le­ści, a w Twem Świę­tem Oj­co­stwie i opie­ce, szu­kać rady, po­cie­chy i wspar­cia.

Ty nie ode­pchniesz, Oj­cze Świę­ty, gar­ną­cych się do Cie­bie, a ucisk i prze­śla­do­wa­nie zno­szą­cych; bo w To­bie wła­śnie od­brz­mia-ły peł­ne mi­ło­ści sło­wa Zba­wi­cie­la: "pójdź­cie do mnie, a ja was po­cie­szę i Ty je­den masz pra­wo, mar­no­traw­ne­go syna w sza u przy­odziać we­sel­ne.

Otóż ja je­den z sie­rót pol­skich – tę­sk­ny wy­gna­niec, a za grze­chy wła­sne i Oj­czy­zny mo­jej cier­pią­cy, nie oglą­da­jąc się na nic, wy­ry­wam się do Cie­bie w mi­ło­ści sy­now­skiej, a padł­szy do nóg Two­ich, wo­łam z uf­no­ścią: Oj­cze z ra­mie­nia Bo­że­go po­sła­ny, uli­tuj się nad nami, – nie po­mnij prze­wi­nień na­szych prze­ciw Za­ko­no­wi Pań­skie­mu, – roz­wiąż nas z grze­cho­wych związ­ków mocą Two­jej wła­dzy, – a wy­jed­naj u Boga mi­ło­sier­dzie dla nie­szczę­śli­we­go ludu.

Sta­ję zaś przed Tobą, Oj­cze Świę­ty, nie jako bo­gacz w mą­drość lub za­słu­gę, ani ja – ko umo­co­wa­ny od wie­lu, lecz przy­cho­dzę sam w ubó­stwie mo­jem, i jako że­brak łask i mi­ło­sier­dzia Pań­skie­go. Nie do­po­mi­nam się też o żad­ne pra­wo, ale o jał­muż­nę Twe­go bło­go­sła­wień­stwa, i o względ­ne spoj­rze­nie na ka­lec­twa na­sze.

Po­wi­nie­nem był może za­py­tać się pier­wej i we­dle zwy­cza­ju, czy­li mi po­zwo­lisz Oj­cze Świę­ty zbli­żyć się do Cie­bie, i zło­żyć u nóg Two­ich pra­cę, któ­rą w mi­ło­ści ku Ko­ścio­ło­wi Bo­że­mu i Oj­czyź­nie pod­jąw­szy, od­wa­ży­łem się odziać Świę­tem na­zwi­skiem Two­jem; ależ po­my­śli­łem so­bie: dał nam Bóg w mi­ło­sier­dziu nad świa­tem, Ojca ubo­gich, sie­rot i nie­szczę­śli­wych, prze­to i ja, ubo­gi sie­ro­ta i nie­szczę­śli­wy moge wejść bez py­ta­nia.

Tem prze­ko­na­niem ośmie­lo­ny, skła­dam u nóg Two­ich, Oj­cze Świę­ty, pier­wo­ciam owoc prac mo­ich na tu­łac­twie, bła­ga­jąc abyś nim nie wzgar­dził, lecz go ła­ska­wie przy­jął, jako hołd czci, naj­głęb­sze­go usza­no­wa­nia, i naj­czul­szej mi­ło­ści, z ja­kie­mi mam szczę­ście zo­sta­wać,

Swią­to­bli­wo­ści Wa­szej naj­po­słusz­niej­szym i naj­pod­dań­szym w Chry­stu­sie Panu sy­nem i słu­gą.

Wa­le­ry Wie­lo­głow­ski. Pa­ryż 24 Paź­dzier­ni­ka 1846.

Za­smuc­ny i do ży­we­go do­tknię­ty na­pa­ścią prze­ciw­ni­ków Wia­ry, na wszyst­ko co jest świę­tem i wiel­kiem w Na­ro­dzie, po­czu­łem w so­bie obo­wią­zek sta­nąć sil­niej przy my­śli Bo­żej, i bro­nić ja ile moge, i o ile umiem.– Że zaś ia na­paść ob­ja­wia się szcze­gól­niej od lat kil­ku­na­stu na dro­dze pi­śmien­nic­twa, prze­to i ja po­chwy­ci­łem za lek­ka broń pió­ra, a sta­ną­łem z nią w szran­kach, cho­ciaż ręka moja do niej jest nie­wpraw­ną, a ser­ce do szer­mier­stwa ze swo­imi nie­uspo­so­bio­ne.

Przy­kra to za­iste rzecz: bro­nić Chry­stu­sa przed Chrze-ścia­na­mi, – ko­ścio­ła przed Ka­to­li­ka­mi, –a wia­ry Oj­cow, czy­li za­sa­dy ży­wot­nej na­ro­du, przed Po­la­ka­mi. – Wo­lał­bym za­pew­ne, po­łą­czyć się z brać­mi w obro­nie Kra­ju prze­ciw nie­przy­ja­cio­łom ze­wnętrz­nym, jak roz­kop) wać grób Pol­ski, i szu­kać w nim zgu­bio­ne­go ta­li­zma­nu ży­cia. – Ale cóż ro­bić? kie­dy tak dzi­siaj spra­wa na­sza sta­nę­ła, że Pol­ski chrze­ściań­skiej, swo­bod­nej, szczę­śli­wej i po­tęż­nej, w gro­bach tyl­ko Oj­ców na­szych szu­kać mu­si­my, bo na po­wierzch­ni, ciem­niej już u nas jak w gro­bie!

Ze świa­tłem prze­to Wia­ry, śle­dzić za­mie­rzy­łem ukry­tej w dzie­jach na­ro­du praw­dy Bo­żej; a od­no­sząc do niej wszyst­kie głów­ne wy­pad­ki: to jest, Utwór Pol­ski,-

PRZED­MO­WA.

W chwi­li po­wszech­ne­go zmę­cze­nia umy­słów na­tło­kiem pism i teo­ryj, któ­re­mi jed­ni od czy­nu się wy­ku­pu­ją, a dru­dzy fałsz wła­sny przed świa­tem uspra­wie­dli­wić pra­gną, oba­wia­łem się pusz­czać w za­wód pi­śmien­ny, i po­mna­żać prac? moją sto­sy dzieł nie­po­trzeb­nych, lub mały po­ży­tek przy­no­szą­cych. Zda­wa­ło mi się: ze le­piej by­ło­by myśl Pań­ska na chwi­lę dzia­ła­nia za­cho­wać, jak ja przed­wcze­śnie w pi­śmie zu­ży­wać i nie­do­kład­nym wy­ra­zem osła­biać. W koń­cu, wstrzy­my­wa­ło mnie świa­tłe zda­nie Arcy-Wiesz­cza na­ro­du w zbio­rze jego zdań i uwag za­miesz­czo­ne:

u W sło­wach tyl­ko chęć wi­dzim, w dzia­ła­niu po­tę­gę, Trud­niej dzień do­brze prze­żyć, niż na­pi­sać księ­gę.

(Mic­kie­wicz.)

Wal­czy­łem tedy dłu­go z po­ku­sa li­te­rac­ką, aż ra­nie na­resz­cie same oko­licz­no­ści zwy­cię­ży­ły, i cier­pli­we do­tąd mil­cze­nie prze­rwać na­ka­za­ły.

jej wiek mło­dzień­czy, – jej sła­wę i po­tę­gę;–a ra­zem, póź­niej­sze jej klę­ski – dzi­siej­szy stan nie­wo­li – aż w koń­cu środ­ki jej ra­tun­ku, pra­gnę udo­wod­nić: że jak upa­dek na­ro­du przy­pi­sać mu­si­my wy­ga­sze­niu w nas iskry ży­cia re­li­gij­ne­go, tak tez ra­tu­nek nasz i zmar­twych­wsta­nie w na­ród sa­mo­ist­ny, od roz­nie­ce­nia tej iskry za­le­ży.

W dzieł­ku więc obec­nem, żad­nej no­wej nie strę­cze teo­ryi, ani ob­ce­go lub mo­je­go nie przed­sta­wiam sys­te­ma­tu gdyż nie miał­bym su­mie­nia czy­nić prób nie­pew­nych na wy­nisz­czo­nem cie­le Oj­czy­zny, albo do­świad­czać jej ży­wot­no­ści kosz­tem no­wych klęsk i nie­szczęść. – Lecz z pi­smem świę­tem w jed­nem ręku, a z dzie­ja­mi oj­czy­ste­mi w dru­giem, opo­wia­dam po pro­stu: co nas w po­tęż­ny na­ród za­wią­za­ło? co nas po­źniej zgu­bi­ło? i co nas jesz­cze zba­wić może?…..

Wiel­kiej zaś uczo­no­ści nie­chaj czy­tel­nik w mera pi­śmie nie szu­ka, bo nie­zbie­ra­łem po książ­kach na­uki, ale uczy­łem się tyl­ko dwóch rze­czy: znać i ko­chać Chry­snt­sa i Pol­skę. – Z tego więc uczu­cia wy­snu­łem całe moje dzieł­ko, i co Bóg dat na dro­dze na­tchnie­nia to na­pi­sa­łem. Jako Po­lak-ka­to­lik, w żad­ne stron­nic­two nie wpla­ta – ny, pra­gną­łem po­sta­wić sio ile moż­na w swo­bo­dzie du­cha, i pi­sać przed ob­licz­no­ścią Boga, nic oglą­da­jąc się na żad­ne opi­ni­ję, i nie ba­cząc czy moje pi­smo przez tych lub owych bę­dzie do­brze przy­ję­te.–Je­że­li zaś komu spodo­ba się ka­to­li­cyzm na­zwać stron­nic­twem, to mu od­po­wiem: że jest albo w mi­mo­wol­nym błę­dzie, lub czy­ni lo ze szko­dli­we­go wy­ra­cho­wa­nia. – Ka­to­li­cyzm, jako wy­raz ozna­cza­ją­cy po­wszech­ność nie może słu­żyć za na­zwę dla par­tyi lub odła­mu, ale prze­ciw­nie obej­mu­je wszyst­kich, któ­rzy ry­chlej czy póź­niej, w za­sa­dzie Bo­żej (świat cały obo­wią­zu­ją­cej) zjed­no­czyć się mu­szą… – kto więc wy­ła­mu­je się z pod praw po­wszech­ne­go Ko­ścio­ła, ten w isto­cie sta­je na stro­nie, czy­li two­rzy stron­nic­two; ale kto stoi przy za­sa­dzie twór­czej, lub do niej po­wra­ca, ten swo­ją cząst­ką po­więk­sza ca­łość ka­to­lic­kie­go na­ro­du, i wpły­wa w jego po­wszech­ność.

Wszak­że wy­znać mu­szę, że i ja nie­zaw­sze by­łem w tej po­wszech­no­ści. – Przed kil­ką jesz­cze laty zda­wa­ło mi się po­ży­tecz­nem, słu­żyć kra­jo­wi na dro­dze stron­ni­czych za­bie­gów. Był to błąd, do któ­re­go tem chęt­niej się przy­zna­ję, że za uczest­nic­two w nie­roz­ważnć-m dla spra­wy pu­blicz­nej dzia­ła­niu, wi­nie­nem pu­blicz­nie Boga, Oj­czy­znę i współ­bra­ci prze­pro­sić.

Czuj­ce tez wła­sna z prze­szło­ści winę, wy­ro­zu­mia­łym być po­wi­nie­nem dla dru­gich, i cze­kać z cier­pli­wo­ścią, aż każ­dy do­ro­bi wtka stron­ni­czych usi­ło­wań. –Nie mam więc za­mia­ru draż­nić ni­ko­go sło­wem za­wi­ści lub nie­chę­ci, ani też do żad­ne­go w szcze­gól­no­ści stron­nic­twa pi­sma mo­je­go nie sto­so­wa­łem, lecz bi­jąc fałsz, jako za­sa­dę szczę­ściu po­wszech­ne­mu prze­ciwng, oszczę­dzać go nie mo­głem choć­bym go sam w so­bie, lub w naj­bliż­szych mi przy­jaź­nią oso­bach do­strze­gał. – Ufam wiec su­mien­no­ści czy­tel­ni­ków mo­ich, że szorst­kie cza­sem wy­ra­że­nia, (któ­re mi bo­leść nad po­ło­że­niem kra­ju z ser­ca wy­ci­snę­ła), przy­pi­sze ra­czej gor­li­wo­ści mo­jej o spra­wę pu­blicz­ną, jak nie­przy­ja­znym dla wspói-bra­ci za­mia­rom, lub oso­bi­stym uprze­dze­niom.

Ob­ja­śnić tak­że czy­tel­ni­ka wi­nie­nem: iż w cią­gu tego dzieł­ka, na­po­tka nie­któ­re wy­ra­że­nia mniej w pi­śmien­nic­twie na­szem utar­te, z któ­rych mógł­by mnie po­sa­dzić o wzno­wie­nia prze­ciw­ne ści­słej pra­wo­wier­no­ści, jak to u… p… ży­cie na­ro­du, du­sza Na­ro­du i… t… d. – W rze­czy sa­mej: wy­ra­że­nia te li­te­ral­nie wzię­te, zdra­dza­ły­by myśl pan­te­istyczn?; ależ śpie­szę upew­nić tro­skli­we­go czy­tel­ni­ka, że uży­wa­jąc ich w prze­no­śnem tyl­ko zna­cze­niu, w ni­czem sprze­ci­wiać się nie chcia­łem na­uce po­wszech­ne­go Ko­ścio­ła, dla któ­re­go aż do śmier­ci za­cho­wać pra­gnę sy­now­ską ule­głość i po­słu­szeń­stwo. – Go­tów prze­to je­stem od­wo­łać w każ­dej chwi­li wszyst­ko, co­kol­wiek­by w pi­śmie moim trą­ci­ło naj­mniej­szem ka­cer­stwem, albo ubli­ża­ło wła­dzy i na­uce ko­ścio­ła ka­to­lic­kie­go. – I z tąd też pro­szę su­mien­nych czy­tel­ni­ków mo­ich, aby ra­czy­li ostrzedz mnie o błę­dach, któ­re mi­mo­wol­nie wci­snąć się w to dzieł­ko mo­gły, za­pew­niaj­cie: iż naj­su­row­sza na­wet kry­ty­kę (od pra­wo­wier­nych ka­to­li­ków i do­brych Po­la­ków po­cho­dzą­ca), przyj­mę ze szcze­ra wdzięcz­no­ścią.

Za­dzi­wi się może czy­tel­nik, dla cze­go w każ­dym nie­mal roz­dzia­le biję głów­nie na pro­te­stan­tyzm, a jemu nie szczę­ścia Oj­czy­zny przy­pi­su­ję? Za­py­tać się też ma pra­wo: zkąd tak wiel­ki wpływ i szko­dli­wość przy­zna­ję sek­cie, kto­rą prze­chod­nio tyl­ko za­ra­zi­ła Pol­skę, a dzi­siaj nie ist­nie­je jak w na­der ma­łym sto­sun­ku do resz­ty lud­no­ści ka­to­lic­kiej?… Otóż ob­ja­śniam: że pro­te­stan­tyzm nie przy­jął się wpraw­dzie u nas jako Wia­ra, czy­li do­gmat re­li­gij­ny, (bo mała tyl­ko liczb; pło­chych wy­znaw­ców po­zy­skał), ale w tem naj­więk­sza zrzą­dził szko­dę, że ze­psuł ka­to­li­ków, to jest za­chwiał ich wia­rę, i ode­rwał od ści­słej jed­no­ści z ko­ścio­łem. – Cho­ciaż więc na­ród nie prze­szedł na re­li­gi­ja pro­te­stanc­ka, to prze­cież przy­jął jej du­cha, a od­rzu­ca­jąc za­sa­dę, roz­wi­nął w so­bie wszel­kie jej na­stęp­stwa. – Ja­koż: duch prze­cze­nia i pra­wo do­wol­ne­go roz­bio­ru kwe­styj re­li­gij­nych, a rów­nież wal­ka z ko­ścio­łem, i nie­po­słu­szeń­stwo dla Jego wła­dzy, jest głów­na cechg pro­te­stan­ty­zmu: a gdzież ten duch do­bit­niej się ob­ja­wia, jak w na­szej bied­nej Pol­sce, roz­bi­tej pod wzglę­dem re­li­gij­ne­go i po­li­tycz­ne­go wi­dze­nia na nie­skoń­czo­ne ułam­ki, tak, iż słusz­nie o nas po­wie­dzieć moż­na: co gło­wa to ro­zum. Duch to pro­te­stanc­kiej py­chy iak nas dzie­li, i tak nas dla wia­ry ka­to­lic­kiej zo­bo­jęt­nia; jemu więc głów­nie upa­dek i nie­szczę­ścia oj­czy­zny przy­pi­sać na­le­ży. –

Wi­nie­nem tu rów­nież wy­tłó­ma­czyć się czy­tel­ni­ko­wi, dla cze­go wcią­gu mego dzieł­ka ude­rzam zwy­kle na szlach­tę, i na ną cały cię­żar od­po­wie­dzial­no­ści skła­dam. – Nie czy­nię tego by­najm­niej w uczu­ciu ja­kie­goś gmin­no-władz­twa, lub w du­chu stron­nic­twa anti-szla­chec­kie­go, bo ko­cha­jąc za­rów­no wszyst­kich Pol­ski miesz­kań­ców, rad­bym, aby każ­dy w na­ro­dzie, uży­wał we­dle przy­zwo­itej mia­ry szczę­ścia i swo­bód, ja­kie na nie­go ze wspól­ne­go pra­wa spa­da­ją. Ale pi­szgc o Pol­sce rzą­dzo­nej i wy­obra­żo­nej przez szlach­tę, mu­szę do niej sa­mej od­no­sić tak do – bra­jak i złą kar­tę dzie­jów na­szych, po­dob­nie jak się do gło­wy od­no­si do­bre i złe spra­wy ca­łe­go cia­ła.

Do­dam tu w koń­cu: iż Pol­skę ośmie­lam się uwa­żać,ako na­ród wy­bra­ny w no­wym za­ko­nie, któ­ry naj­wię­cej łask ode­brał, naj­wy­żej się roz­wi­nął, i naj­szczyt­niej­sze mię­dzy na­ro­da­mi miał za­jąć sta­no­wi­sko; ale zmar­no­waw­szy la­ski i nad­używ­szy da­rów, upadł naj­ni­żej i cier­pi dzi­siaj naj­wię­cej. – Śla­dy tego wy­brań­stwa wi­dzi­my w pici wol­nych in­sty­tu­cy­ach, któ­re co do swo­jej do­sko­na­ło­ści, prze­wyż­sza­ją o wie­le urzą­dze­nie współ­cze­snych na­ro­dów.–Ja­koż: aby zro­zu­mieć dzie­je Pol­ski, nie moż­na ich po­rów­ny­wać, z hi­sto­ryą in­nych państw choć­by na­wet Chrze­ściań­skich, ale po­trze­ba ra­czej poj­mo­wać je z punk­tu wia­ry, i od­nieść je do du­cha ko­ścio­ła, rzą­dzą­ce­go się naj­wyż­szą za­sa­dą Bo­że­go Oj­co­stwa, łą­czą­ce­go w so­bie przy­mio­ty do­sko­na­łej wła­dzy z mi­ło­ścią i wol­no­ścią rzą­dzo­nych. Wi­dzi­my tez że Pol­ska, w któ­rej się od­bi­ły for­my urzą­dzeń Ko­ścio­ła Ka­to­lic­kie­go, mo­gła jed­na tyl­ko roz­wi­jać się w wol­no­ści, przy echo­wa­niu po­rząd­ku. Mo­gła być rze­czą­po­spo­li­tą bez gmi­no­władz­twa, a stać pod rzą­dem kró­lów, nie bę­dąc Prze­cież mo­nar­chi­ją;-Mo­gła wresz­cie po­sia­dać stan ry­cer­ski, i stop­nio­wa­nie do­sto­jeństw spo­łecz­nych, bez­feu – da­li­zmu, i pod­dań­stwo bez nie­wol­nic­twa.-Całe to urzą­dze­nie wy­pły­wa­ło u nas z du­cho­we­go pa­triar­cha­tu uświę­co­ne­go przez wia­rę, a do­zo­ro­wa­ne­go przez zwierzch­nią wła­dzę Ko­ścio­ła. Do­pó­ki zaś na­ród tę za­sa­dę poj­mo­wał, do­pó­ty ist­niał, aż w koń­cu gdy ją za­tarł w so­bie i onej od­stą­pił, upaść mu­siał, i wszel­kie sto­sun­ki ko­lej­no się roz­przę­ga­ły: z oj­ców po­ro­bi­ły się oj­czy­my, z sy­nów pa­sier­by, a z bra­ci nie­na­wist­ni so­bie za­pa­śni­cy.

Bliż­sze tych uwag ob­ja­śnie­nie znaj­dzie czy­tel­nik w cią­gu mego dzieł­ka, cho­ciaż czu­ję iż tak waż­ne za­da­nie po­trze­bo­wa­ło­by głęb­sze­go i do­kład­niej­sze­go roz­wi­nię­cia nad to, któ­re w mier­no­ści mo­jej po­dać tu mo­głem.

Nie na­da­jąc prze­to mo­jej pra­cy bez­względ­nej war­to­ści, ani jej nie przed­sta­wia­jąc za osta­tecz­ne dla na­ro­du sło­wo, pra­gnę owszem szcze­rze, aby zdol­niej­sze umy­sły za­jąw­szy się tak waż­nym przed­mio­tem, myśl chrze­ściań-ską w na­ro­dzie na­szym pod­nio­sły, a do­kład­nie ją roz­wi­nąw­szy, jako za­sa­dę ku przy­szłe­mu od­bu­do­wa­niu Oj­czy­zny po­da­ły. – Ja zaś, któ­ry tyl­ko daw­ny za­rys domu Pra­oj­ców z pod gru­zu teo­ryj ob­cych wy­do­być sta­ra­łem się, dość będę szczę­śli­wym, i so­wi­cie wy­na­gro­dzo­nym, je­że­li zdo­łam jako żoł­nierz sto­ją­cy na przed­niej stra­ży Wia­ry i Świę­to­ści na­ro­do­wych, ostrzedz moim wy­strza­łem obóz po­wszech­ny na­ro­du o za­ma­chach nie­przy­ja­ciół, i po­ru­szyć lu­dzi do­brej woli ku od­waż­nej i sku­tecz­nej wal­ce. Pi­sa­łem w Pa­ry­żu dnia 24 Paź­dzier­ni­ka 1846 roku.

I

DO BOGA.

Wo­rze leż wy­la­li­śmy Pa­nie, pła­cząc nad kra­jem na­szym, i pierś nam wy­schła od skarg i na­rze­ka­nia, a prze­cież na­ród nasz, jak był, tak jest nie­szczę­śli­wym i łzy mu nic nie­po­mo­gły, a skar­gi nic nie­wy­jed­na­ły; bo lu­dziom, a nie To­bie skar­ży­li­śmy się Boże, i pła­ka­li­śmy swo­bód, a nie grze­chów na­szych.

Za­twar­dzi­łeś też Pa­nie, ser­ca lu­dzi na jęk pier­si na­szej, i za­mkną­łeś uszy ich na skar­gi na­ro­du, tak: że głos cier­pień gi­nął jak w pusz­czy, a łzy mar­nia­ły jak rosa w ste­pie piasz­czy­stym.

I je­ste­śmy jako sie­ro­ty wy­zu­te z dzie­dzic­twa, a na próż­no ludz­kiej do­ma­ga­my się spra­wie­dli­wo­ści.

Ty zaś Boże, w tym sta­nie na­sze­go upad­ku i nę­dzy, chcia­łeś nam dać po­znać, że krom Cie­bie nic nie­ma­my, i po za Tob? próż­no szu­ka­my zba­wie­nia.

Nie wszy­scy jed­nak ro­zu­mie­li za­mia­ry Two­je, i dla tego wie­lu się zgor­szy­ło.

Jed­ni opu­ściw­szy ręce roz­pa­czać po­czę­li, i mó­wi­li w ża­ło­ści: Bóg nas ode­pchnął, próż­no się do Nie­go uda­je­my.

Dru­dzy zaś w sza­lo­nej du­mie wła­snym tyl­ko si­łom za­ufaw­szy, karę Two­jej spra­wie­dli­wo­ści zu­chwa­lem ra­mie­niem ode­przeć po­ku­si­li się i mó­wi­li bluź­niąc: Bez Boga, wszyst­kie­mu po­do­ła­my.

Inni wkoń­cu, uczy­ni­li spro­śnie, bo upodliw­szy du­cha, sta­li się jak nie­wol­ni­cy i by­dło, a kark zni­żyw­szy, za­przę­gli się do ry­dwa­na wro­gów oj­czy­zny, i cią­gnę­li go w mil­cze­niu.

Ale Ty Pa­nie, w mo­dro­ści Two­jej po­tę­piasz za­rów­no, i za­śle­pie­nie jed­nych, i pod­łość dru­gich, a mi­ło­sier­dzie Two­je, cho­wasz we­wnątrz sie­bie do cza­su, w któ­rym się na­wró­ci­my.

Cze­kasz Pa­nie, aby ser­ca na­sze, w ogniu cier­pień od-mięk­ty, a po­zbyw­szy się mę­tów grze­cho­wych, wznio­sły się ku To­bie.

Cze­kasz, aby­śmy się sta­li jako wosk w ręku Two­im, i nie­czy­ni­li opo­ru do­bro­czyn­nym za­mia­rom la­ski Two­jej.

Spraw tyl­ko Pa­nie, spraw co ry­chlćj, aby­śmy na fol­gę w uci­skach na­szych za­słu­ży­li. – Spraw, aby rze­ką spły­nę­ły łzy skru­chy na­szej, i aby żale po­ku­ty roz­le­ga­ły się po ca­łym kra­ju.

Zmi­łuj się Boże nad nami, i za­cho­waj nas od za­gła­dy, a od­da­my świa­dec­two mi­ło­sier­dziu Two­je­mu, i śpie­wać To­bie bę­dzie­my pieśń wiel­ką i pod­nio­słą, któ­ra roz­brzmi się po ca­łym świe­cie i roz­nie­sie sła­wę Imie­nia Two­je­go. Chce­my bo­wiem, aby wie­dzia­ły wszel­kie na­ro­dy, iż Cie­bie chwa­li­my Boże, i ży­jąc przez Cie­bie, żyć tyl­ko chce­my dla Cie­bie.

Cze­kasz, aby­śmy nie­uwo­dząc się ułu­dą wła­snej mi­ło­ści, przej­rze­li się we zwier­cia­dle praw­dy Two­jéj, a prze­stra­sze­ni szpet­no­ścią grze­chów na­ro­do­wych, wy­zna­li przed Tobą winy, i jako trę­do­wa­ty, szu­ka­li w mi­ło­sier­dziu Two­jem oczysz­cze­nia.

Do­cze­kasz się tez tego w krót­ce Pa­nie, bo nas już w proch zmeł­ła siła spra­wie­dli­wo­ści Two­jej, a ogień kary Two­jej wskroś nas prze­jął.

Kraj nasz jest dzi­siaj, jak wiel­ka ko­ść­ni­ca, a na­ród jak mę­czen­nik zwie­rzę­tom na łup rzu­co­ny.

Nie­przy­ja­ciel sro­dze nas ci­śnie ku zie­mi, i na­kształt upio­ra, z pier­si nie­szczę­śli­we­go na­ro­du resz­tę ży­cia pije.

Lecz nie dość na­tem Pa­nie: on się­ga aż na dno su­mień na­szych i chce z nich wy­drzeć świę­te pra­wa Two­je. – On skrwa­wio­ną ręką plą­dru­je w głę­bi ser­ca na­sze­go i ści­ga w niem ukry­tą resz­tę wia­ry i mi­ło­ści Two­jej.

Dla tego zda­je nam się Pa­nie, iż nad­cho­dzi czas Twe­go zli­to­wa­nia, bo nie dasz du­cho­wi za­gła­dy nad­uży­wać udzie­lo­nej mu nad nami mocy. Tyś mu rzekł aby nas uka­rał, a on nas mor­du­je; – Ty do­pu­ści­łeś na nas chło­stę, a on nam śmierć po­przy­siągł. Zmi­łu­jesz się więc nad nami Boże, i za­cho­wasz nas, bo jest jesz­cze w oku na­szym łza skru­chy i żalu któ­ra grze­chy na­sze ob­my­je, i mi­ło­sier­dzie Two­je wy­jed­na. A jest i w pier­si na­széj tkli­wa mo­dli­twa, któ­ra nam wy­pro­si prze­ba­cze­nie Two­je.

w koło słoń­ca, to­czy ko­lej­no kręg ży­cia na­ro­dów, i ob­dzie­la je nie­bie­skiem świa­tłem, a użyź­nia sło­wem przed­wiecz­ne­go pra­wa.

By­li­śmy jako płon­ne drze­wo wśród ziem­skich ogro­dów, a kwa­śny owoc fał­szu ob­cią­żał ko­na­ry bie­żą­cych u nas po­ko­leń, – jak­by żer dla sie­kie­ry i pa­stwa dla ognia, tak ro­śli­śmy bez ko­rzy­ści na ste­pach pół­no­cy.– Igrzy­sko cią­głych bu­rzy i czę­stych za­mie­ci, ziem­skim tyl­ko ko­rze­niem do świa­ta przy­pię­ci, so­ka­mi błę­du kar­mie­ni, a wi­chrem ob­cych na­pa­dów ła­ma­ni, dzi­ko ro­śli­śmy w na­szem ple­mien­nem drze­wie na bu­du­lec może do cu­dze­go gma­chu.

Nie było w na­szej mocy, ani w na­szej sile zmie­nić sta­nu po­ni­że­nia,–uszlach­cić ży­wot; Bóg je­den mogł to uczy­nić i On też to spra­wił.– Upodo­bał Mu się mię­dzy wie­lo­ma pień na­sze­go ży­cia, a jako do­bry Pan ogro­du, chciał aby­śmy ro­dzi­li owoc po­ży­tecz­ny; dla tego w dzi­ką płon­kę sło­wiań­skie­go rodu, wsz­cze­pił świę­ta la­to­rośl z drze­wa od­ku­pie­nia, zmie­nił na­tu­rę mia­zgi na­ro­do­wej, uszla­chet­nił pier­wia­stek na­sze­go ży­wo­ta, i da­jąc mu wzrost ku nie­bu, mło­dy szczep ubo­ga­cił owo­cem za­słu­gi.

Od­tąd też inną przy­bra­li­śmy po­stać: – Owa Pol­ska ukry­ta daw­niej w gę­stwie ple­mion sło­wiań­skich, jak krze­wi­na w pusz­czy, strze­li­ła od razu ro­dzaj­ną la­to­ro­śle i sta­nę­ła przed świa­tem jak­by raj­ska gru­sza.– Odzia­na li­ściem wio­sen­nych na­dziei, stroj­na w kwiat wyż­szych prze­zna­czeń, w szpa­ler Bo­że­go sadu usta­wio­na, ro­sła

UTWOR POL­SKIE­GO NA­RO­DU.

Cof­nij­my się pa­mię­cią do cza­sów, w któ­rych przod­ko­wie nasi grzęź­li w bło­cie po­gań­stwa i fał­szu, aby­śmy po­mniąc na ni­skie po­cho­dze­nie na­sze, po­dzi­wia­li się cu­dom ła­ski Bo­żej, i nie prze­sta­wa­li chwa­lić Jego mi­ło­sier­dzia. Czem­że bo­wiem za­słu­żyć się mo­gły Bogu owe hor­dy przod­ków na­szych, ko­czu­ją­ce bez celu po pu­stych ob­sza­rach zie­mi, aby na nie spoj­rzał okiem mi­ło­sier­dzia i z grze­chu pier­wo­rod­ne­go oczy­ścił?–Czem­że Mu sie za­słu­żył ów lud mięk­ki a nie­spój­ny, i winę ja­kąś od nie­pa­mięt­nych cza­sów w ło­nie swem ży­wią­cy, aby go Bóg uko­chał, i dał mu myśl swo­ją z Nie­ba, któ­ra go skle­iła w spo­łe­czeń­stwo, – w na­ród?

Dzie­ło to jest wy­łącz­nej mi­ło­ści Bo­żej, al­bo­wiem sam tyl­ko Bóg na­ro­dom kres po­ku­ty ozna­cza, nie­za­słu­żo­nych ła­ską swą uprze­dza, i ludy po wie­lu wie­kach cier­pie­nia, z upad­ku i nie­wo­li dźwi­ga. – Dzie­ło to jest wy­łącz­nej opatrz­no­ści Bo­żéj, któ­ra wo­ko­ło praw­dy, jak­by sze­ro­ko i buj­nie,–ko­rze­nia­mi się­ga­ła głę­bo­kie­go grun­tu, wierz­choł­kiem szu­ka­ła nie­bios.–Bóg ży­wot jej sil­nie utwier­dził i na­sie­nia jej przy­mna­żał, tak iż nowa ro­dzi­ciel­ka trzę­sła po ste­pach pół­no­cy i wscho­du ziar­nem mo­ral­nej po­tę­gi.

Po­wró­e­my jesz­cze my­ślą do owe­go lata, w któ­rym się pierw­szy pą­czek praw­dy Bo­żej na drze­wie na­szem roz­wi­nął, aby­śmy po­zna­li i dzień na­ro­dze­nia i chwi­le mło­do­ści na­ro­du na­sze­go.– Bez tego świa­tła nie zro­zu­mie­my ży­wo­ta oj­czy­zny, nie znaj­dzie­my w?tka prze­zna­czeń, nie­poj­mier­ny celu, nie­doj­dzie­my koń­ca.–Bóg nas sam na­uczy, jako w mi­ło­ści Jego po­czę­ci, na­ro­dzi­li­śmy się w bo­le­ściach męki Chry­stu­so­wej, jak wzra­sta­li­śmy ży­wie­ni po­kar­mem Anio­łów, i jak w koń­cu nisz­cze­li­śmy gło­dem wia­ry Bo­żej, bra­kiem Jego sło­wa. Na­uczy nas Bóg, że jako czło­wiek sam sie­bie nie stwa­rza, ale musi mieć Mat­kę i Ojca, tak też i na­ród nasz wła­sna po­tę­ga stwo­rzyć się nie zdo­łał ale ode­brał z góry na­sie­nie ży­wo­ta.

Pol­ska w swem na­ro­dze­niu nie była pod­rzut­kiem, mia­ła ona ro­dzi­ców naj­wyż­szej świę­to­ści; Bóg był jej Oj­cem, a ko­ściół jej mat­ką;–Bóg ją przy­znał, od­ku­pił, ce­chą chrztu na­zna­czył, a ko­ściół ją mle­kiem swej praw­dy wy­kar­mił.

Jak­by się dzi­siaj dzia­ło, tak w prze­szłość wglą­da­my, i wpa­tru­jem się w opatrz­ne Pol­ski utwo­rze­nie; wi­dzi­my owe ple­mie sło­wiań­skie­go rodu, unik­czem­nio­ne grze­chem, a uwie­dzio­ne fał­szem po­gań­skie­go pra­wa. Wi­dzi – my jako błą­dzi po roz­le­glej zie­mi, a raz sku­pia – gro­mad­nie bez celu i my­śli, to zno­wu się roz­dzie­la, jako pta­ków sta­do, któ­re do lotu skrzy­deł swych pró­bu­je.

Wszak­że po­mrok obłę­du tłu­mi jesz­cze praw­dę i jak mgła roz­to­czo­ny, kry­je świa­tło Boże; dzień jed­nak bli­ski prze­dzie­ra za­sło­nę i wci­ska się pro­mie­niem w nowe swe dzie­dzic­two. – Gdzie nie gdzie już bie­le­ją za­ciem­nio­ne ścia­ny, i bu­dzi się po­wie­ka nie­zna­nem jej świa­tłem, aż Wia­ra co raz wię­cej w pań­stwie się wiel­mo­ży, i sie­je gę­ściej pro­mie­niem swej praw­dy.

Ogni­ki fał­szu ga­sną przy tem świe­tle, tu i tam jesz­cze mi­gną bla­skiem swych pro­mie­ni, lecz w krót­ce one za­mrą, bo tam gdzie Bóg świe­ci, żad­ne słoń­ce uro­jeń dłu­go nie­ja­śnie­je.

Wiatr od za­cho­du pę­dzi przej­rzy­ste ob­ło­ki, niby prze­lot anio­łów, zwia­stu­nów we­se­la, i je­zio­ra srebr­ne­mi igra­ją fa­la­mi, a rze­ki czy­ste wody ślą, na chrzest na­ro­du.

Ciesz się więc zie­mio pol­ska, bę­dziesz oczysz­czo­ną i dzie­ciom Chry­stu­so­wym od­da­ną w dzier­ża­wę; – już z ra­mie­nia Bo­że­go idą urzęd­ni­cy–idą krzy­ża wy­znaw­cy i apo­sto­ło­wie. Sta­ną oni wśród cie­bie jako świetl­ne po­chod­nie, za­pa­lo­ne u sa­mych nie­bio­sów ogni­ska, żar­li­wość ich sto­pi ozię­bło­ści lody, a świa­tło ich roz­pę­dzi fał­szu ciem­ne chmu­ry. Do­tkną się oczów śle­pe­go mło­dzień­ca, prze­zna­czo­ne­go iść przo­dem w na­ro­dzie, i przej­rzy za­raz to opatrz­ne dzie­cie, a wznak pod­dań­stwa nie­bu gło­wę swą po­strzy­że. Prze­cież po­tę­ga złe­go jesz­cze

Wi­dzim da­lej, jak z… wat­ka po­praw­nej ro­dzi­ny, snu­je się na­ród.sil­ny, wiel­ki, Boży; ziarn­ko z nie­bios spi­chle­rzy na pol­skim za­go­nie ty­sią­cz­ny plon wy­da­je w każ­dym swo­im kło­sie.

Krzyż po­łą­czył ro­dzi­ny, sta­nął wpo­śród sio­ła, za­tknię­ty w gro­dzie, za­ja­śniał w sto­li­cy, sy­pał ty­siąc pro­mie­ni, i siał skar­by ła­ski, skar­by wspól­nej mi­ło­ści i w Bogu bra­ter­stwa.

Żyć wspól­nie w my­śli Bo­żej, przy­rze­kli oj­co­wie, rzą­dzić się pra­wem Bożcm ślu­bu­ją so­len­nie, ist­nieć dla chwa­ły Boga, za cel swój przy­ję­li; a wten­czas rzekł Pan do nich: Je­ste­ście Na­ro­dem.

Sta­nę­ła za­tem Pol­ska z roz­ka­zu Bo­że­go, sta­nę­ła mło­da, lecz w wie­dzę bo­ga­ta; kto bo­wiem w ser­ce czy­ste sło­wo Bo­skie przyj­mie, wie od razu ży­wo­ta wszyst­kie ta­jem­ni­ce,– wie komu ży­cie dłuż­ny, komu ciąg ist­nie-nie­nia – wie po co żyje, i jak żyć po­wi­nien – wie to co było, co jest, i do­kąd zdą­ża, a na­wet wie w pro­sto­cie cza­sem to, co bę­dzie.

Ży­wot na­ro­du wy­pły­nął z Chrzciel­ni­cy, a pra­wość jego, z oj­co­stwa Bo­że­go, bo w Bogu tyl­ko było sło­wo twór­cze, on go wy­rzekł, i w na­ród wzio­nął iskrę ży­cia.

się opie­ra,–wy­bra­niec Bo­ski dwo­ja­ko się waży, ro­skosz zmy­sło­wa trzy­ma go w po­gań­stwie, a du­chem stoi już w no­wym za­ko­nie.

Pa­trzy­my jako świad­ki na to prze­two­rze­nie, druż­bu­je­my do ślu­bu pierw­sze­mu kró­lo­wi, – co raz nam wid­niej świe­ci pro­mień od­ku­pie­nia,–wi­dzi­my z po­cząt­ku opór i wal­kę, ale wkrót­ce wy­si­łek ła­ski Bo­żej, i krzy­ża zwy­cięz­two.

Już w po­świę­co­nych la­sach po­gań­skie do­tle­wa­ją głow­nie, perzy­nę wi­cher roz­niósł i mie­cie po­pio­ły;–czy­sta już zie­mia pol­ska,–a więc słu­dzy Pań­scy śpie­szy upra­wiać wi­no­gród zba­wie­nia.

Prze­ro­dziw­szy czło­wie­ka uświę­ca ro­dzi­nę,–w po­gań­stwie rzecz to nie­zna­na, bo tyl­ko zwią­zek cia­ła i chu­cie zwie­rzę­ce całą są spoj­nią.–Lecz Chry­stu­sa ka­pła­ni inny klej zna­ją, ów klej sa­kra­men­tal­ny, ślub du­cha, któ­ry łą­czy wę­złem nie­zer­wa­nym, trwa­łym na wie­ki, jak duch nie­śmier­tel­nym. Im dał Bog za­wię­zy­wać ten wę­zeł ta­jem­ny i uświę­cać ro­dzi­nę, upraw­niać mał­żeń­stwo, ja­koż: sta­dła pa­rzy­ste cze­ka­ją na ślu­by, i łóża oczysz­cza­ją ku bło­go­sła­wień­stwu.

Mię­dzy mę­żem i żoną, oj­cem a sy­nem, mat­ką a cór­ką i wie­lą krew­ny­mi inny już bę­dzie sto­su­nek.– Wol­ni, a prze­cież w po­rząd­ku pra­wa Bo­że­go ule­gli, po­słusz­ni we­dług względ­ne­go stop­ni swych star­szeń­stwa, prze­sta­na być jed­ni dru­gich wła­sno­scią na­rzę­dziem, będę w du­chu praw Bo­żych zgod­nem spo­łe­czeń­stwem,–świę­te ich bo­wiem zwią­za­ło sło­wo, sło­wo du­cho­wej jed­no­ści.

III

CEL WE­WNĘTRZ­NY NA­RO­DU POL­SKIE­GO.

Każ­dy na­ród w ogól­no­ści wy­obra­ża i roz­wi­ja pew­ną myśl spo­łecz­ną przy­ro­dzo­ną lub nad­przy­ro­dzo­ną, mniej lub wię­cej praw­dzi­wą, ob­ja­wio­ną a więc czy­stą, lub z uro­je­niem ludz­kiem po­mie­sza­ną. Jest ona wy­ra­zem spo­łecz­ne­go cia­ła, tak jak du­sza jest tre­ścią ludz­kie­go ży­wo­ta. Myśl ta we­wnętrz­na w na­ro­dzie, to ha­sło spo­łecz­ne, jest za­ra­zem gwiaz­dą prze­wod­nią na­ro­do­we­go su­mie­nia, i wę­giel­nym ka­mie­niem, na któ­rym lud za­kła­da całą bu­do­wę swej na­ro­do­wo­ści.

Ża­den na­ród nie stwo­rzył się bez tej my­śli, ani je­den nie był wy­pad­kiem śle­pe­go losu i tra­fu, każ­dy ode­brał ja­kieś sło­wo ży­cia, a z nie­go całą przę­dzę ist­nie­nia wy­snu­wał. Jako zaś czło­wiek żyje dla du­szy swo­jej, tak też na­ród żyje dla swej za­sad­ni­czej my­śli i w celu roz­wi­ja­nia twór­cze­go swo­je­go sło­wa.

Pol­ska ode­bra­ła sło­wo ży­wot­ne od sa­me­go Boga, On go w spo­sób nad­przy­ro­dzo­ny po­dał na­ro­do­wi, a pra­wa, któ­re orzekł wła­sne­mi swo­je­mi usty, sta­ły się dla na­ro­du pod­sta­wą do urzą­dzeń i ustaw spo­łecz­nych.

Z tąd też ce­lem we­wnętrz­nym na­sze­go na­ro­du, było przedew­szyst­kiem urze­czy­wist­nie­nie prawd przez Ewan­ge­li­ją ob­ja­wio­nych, czy­li wpro­wa­dze­nie w ży­cie pu­blicz­ne i pry­wat­ne wszel­kich na­stępstw z ob­ja­wie­nia pły­ną­cych, a to przez co­raz do­sko­nal­szo prak­ty­kę cnot chrze­ściań­skich. Czy­li jesz­cze: głów­nym ce­lem Pol­ski było, dą­żyć bez­prze­stan­nie do po­mno­że­nia chwa­ły Bo­żej przez środ­ki ja­kie nam wia­ra na­strę­cza, i któ­re w cią­gu wie­ków do­sko­na­lić się i stop­nio­wo roz­wi­jać były po­win­ny.

In­ne­go nad ten cel nic poj­mu­je­my na­ro­do­we­go obo­wiąz­ku. Je­że­li bo­wiem wszyst­ko co jest stwo­rzo­ne, świat i wszyst­kie świa­ty ra­zem, słu­żyć Bogu maj?, tem wię­cej na­ród wy­bra­ny i do god­no­ści sy­no­stwa Bo­że­go pod­nie­sio­ny, słu­żyć Mu wier­nie po­wi­nien.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: