- W empik go
Polska za Nerona - ebook
Polska za Nerona - ebook
Wznowiona z okazji 90. urodzin prof. Krawczuka książka napisana lekkim piórem i z ogromną erudycją, to nietypowa lekcja historii. Opowieść, osnuta wokół rzymskiej wyprawy po bursztyn w I w. n.e., pełna jest ciekawostek, mądrych refleksji i subtelnego humoru. Poznajemy dzięki niej nie tylko Polskę z czasów Nerona, lecz – dzięki licznym i bardzo trafnym odniesieniom do współczesności – także obecną.
Kategoria: | Popularnonaukowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-244-0318-9 |
Rozmiar pliku: | 494 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pliniusz Starszy, Historia naturalna (ks. 37, 45)MISENUM, 24 SIERPNIA 79
„MY, PATRZĄCY Z BOKU, BO Z MISENUM, początkowo nie byliśmy pewni, która to góra dymi chmurą. Dopiero później rozpoznano, że to Wezuwiusz. Chmura zaś swym kształtem najbardziej przypominała drzewo, i to właśnie pinię. Wzbijała się bowiem wysoko, jakby pień prosty i bardzo śmigły, tam dopiero rozpościerając szeroko swe gałęzie. Sądzę, że wynosił ją w górę mocny podmuch, który jednak słabł później – albo też uginała się pod własnym ciężarem. Wydawała się to biała, to znowu szara i jakby zmiennych odcieni, zależnie od tego, czy niosła popiół, czy też ziemię.
Dzień był dziewiąty przed kalendami września , godzina zaś mniej więcej siódma . Moja matka pierwsza oznajmiła wujowi, że pokazała się chmura tak niezwykła wielkością i kształtem. On zaś już zażył kąpieli słonecznej i potem zimnej, już zjadł coś leżąc i właśnie zabrał się do studiów. Zażądał sandałów, wszedł na miejsce, z którego najlepiej było można oglądać dziwne zjawisko. Jako człowiek wielkiej uczoności uznał, że to coś ogromnego i godne jest bliższego zbadania. Rozkazał więc natychmiast, aby przygotowano lekki okręt liburnijski. Dał także mnie możność popłynięcia z nim razem, o ile bym zechciał. Odpowiedziałem, że wolę pracować – a właśnie on sam dał mi coś do pisania.
W chwili gdy już wychodził z domu, wręczono mu list od pani Rektyny, przerażonej bliskością niebezpieczeństwa, jej willa bowiem leżała u samych stóp góry i nie było żadnego sposobu wydostania się stamtąd inaczej niż okrętem; błagała więc mego wuja, by ją wyrwał z położenia tak krytycznego. Zmienił plan bezzwłocznie. To mianowicie, co rozpoczął powodowany tylko pasją badania, spełnił wielkodusznie. Wyprowadził na morze trójrzędowce i wszedł na pokład jednego z nich, tamto bowiem wybrzeże było gęsto zamieszkane. Spieszy więc tam, skąd inni uciekają w popłochu. Trzyma kurs i steruje wprost ku grozie”¹.
Mowa tu o sławnym wybuchu Wezuwiusza w sierpniu roku 79, tym, który pogrzebał Pompeje. Miejscowość, z której wypłynęły okręty, to Misenum nad Zatoką Neapolitańską, gdzie stacjonowała eskadra rzymskiej floty wojennej. A dowodził nią wówczas Pliniusz. To jego siostrzeniec, Pliniusz Młodszy, młody wtedy człowiek, opisał po latach tamto wydarzenie w jednym z listów do historyka Korneliusza Tacyta (6, 16). W innym zaś (3, 5) przedstawia prace swego wuja:
„Miał wtedy lat 56. Jest mi prawdziwie miło, że tak pilnie czytając jego pisma chciałbyś mieć je wszystkie i pytasz, ile ich jest razem. Chętnie cię poinformuję i podam również, w jakim powstały porządku. A więc: O walce jeździeckiej, księga jedna. Napisał ją, dokładnie i pomysłowo, gdy jeszcze służył w wojsku jako dowódca szwadronu. O życiu Pompejusza Sekundusa, księgi dwie. Pompejusz bardzo go miłował, spełnił więc obowiązek należny pamięci przyjaciela. Wojny z Germanami, ksiąg dwadzieścia. Zawarł w nich opis wszystkich wojen, jakie prowadziliśmy z tym ludem. Zaczął pisać, gdy jeszcze służył w wojsku w Germanii, napomniany w widzeniu sennym. Stanęła przed nim mara Druzusa Nerona – tego, który dokonał tak szerokich podbojów Germanii i tam zginął – polecając, by o nim pamiętał i ocalił go przed krzywdą zapomnienia. Trzy księgi uczone, podzielone na sześć tomów, w których kształci mówcę od samego początku. Wątpliwości językowe, ksiąg osiem. Pisał je za Nerona, w ostatnich latach jego panowania, kiedy tyrania uczyniła czymś niebezpiecznym każdy rodzaj badań nieco swobodniejszy i szlachetniejszy. Od końca dzieła Aufidiusza Bassusa, ksiąg trzydzieści jeden, tamto bowiem dobiegało tylko do połowy panowania Klaudiusza. Wreszcie Historia naturalna, ksiąg trzydzieści siedem – dzieło obszerne, uczone, bogate i urozmaicone nie mniej niż sama przyroda.
Dziwisz się może, jakim sposobem człowiek bardzo zajęty potrafił napisać tyle woluminów, a w nich poruszyć aż tyle problemów tak skomplikowanych? Otóż zdziwisz się jeszcze bardziej, kiedy się dowiesz, że przez czas jakiś prowadził również sprawy sądowe i że wiele czasu zajęły mu poważne obowiązki oraz pielęgnowanie przyjaźni cesarzy . Lecz umysł miał bystry, energię niewiarygodną, czujność zdumiewającą. Dlatego też zwykłem się śmiać, kiedy ten lub ów nazywa mnie pracowitym; mnie, który w porównaniu z nim jestem skończonym leniem! Ale któż z tych, co całe życie ślęczą nad nauką, nie musi wydać się wobec niego człowiekiem oddanym tylko spaniu i nieróbstwu?”
Zapewne większość z nas skłonna byłaby podpisać się pod tymi słowami, porównując dorobek swego życia z Pliniuszowym. To prawda, że miał do pomocy sekretarzy i skrybów. Prawda też, że zwłaszcza Historia naturalna oparta jest na ekscerptach z dzieł mnóstwa autorów, uczciwie zresztą wymienianych. Niemal jednak w każdej sprawie, której dotyka w owej encyklopedii, ma również własne zdanie i uwagi, także moralizatorskie. My natomiast dysponujemy wszystkimi zdobyczami nowoczesnej techniki, z komputerami i internetem włącznie, nie mówiąc o przeróżnych indeksach, słownikach, bibliografiach, doskonalonych przez pokolenia badaczy. Współczesny uczony zazwyczaj żyje w zaciszu swego gabinetu, pracowni, biblioteki, wolny od uciążliwości, jakie nieuchronnie niesie udział w życiu publicznym i sprawowanie odpowiedzialnych urzędów – chyba że sam tego pragnie i na to się godzi. Pliniusz natomiast od takich obowiązków uchylić się nie mógł.
Należał do stanu tak zwanych ekwitów, czyli jeźdźców; nazwa stąd, że jego przedstawiciele w dawnych wiekach jako zamożniejsi służyli w wojsku z własnym koniem (equus). Była to jednak w początkach cesarstwa przeszłość bardzo odległa. Ekwici już od dawna stanowili warstwę bogatych przedsiębiorców, można by rzec – biznesmenów. Sprawowali też wyższe – choć formalnie nie te najwyższe – urzędy w różnych działach administracji państwowej, a więc także cesarskiej, nosząc tytuły prokuratorów i prefektów; w wojsku służyli jako oficerowie, czyli trybuni. W skład senatu nie wchodzili, ten bowiem tradycyjnie reprezentował interesy wielkich posiadaczy ziemskich i starych rodów – chyba że powodowani ambicją zabiegali o karierę polityczną i urzędy otwierające drogę do niej.
Ze wszystkich wymienionych dzieł Pliniusza zachowało się tylko jedno, Historia naturalna; tytuł ten najlepiej byłoby tłumaczyć „Badania przyrodnicze”. Jest to rodzaj wielkiej encyklopedii rozumowanej, to jest ułożonej nie według haseł, ale działami: kosmogonia, geografia, nauka o człowieku i zwierzętach, botanika, medycyna i leki, metalurgia, malarstwo, minerały. To jedyna znana nam encyklopedia starożytna! Kopalnia informacji o wszystkich dziedzinach ówczesnego życia, o tym, co Grecy i Rzymianie wiedzieli o zjawiskach natury, pomnik niewiarygodnego wręcz wysiłku jednego człowieka. A zarazem rzecz ta ma swoje walory językowe, pełna jest przeróżnych refleksji, stanowi świadectwo epoki, osobowości autora.
Pliniusz, uczony i dowódca, spełnił do końca swe obowiązki: chciał zbadać niezwykłe wydarzenie i jednocześnie nieść pomoc zagrożonym. Zginął prawdziwie na posterunku, w domu u stóp Wezuwiusza, ale śmiercią łagodną, podczas snu. Bezpośrednią przyczyną zgonu było zapewne niedotlenienie serca w atmosferze przesyconej wyziewami wulkanu. To wynika z opisu, jaki przekazał jego siostrzeniec, pozostawiony w Misenum. Zwłoki odnaleziono i pochowano po trzech dniach (6, 16). A i Pliniusz Młodszy usiłował naśladować odważną postawę wuja. Czynił to może trochę śmiesznie, jakby pozował, sam to przyznaje. Czytał mianowicie i ekscerpował księgi historyczne Tytusa Liwiusza, choć ziemia drżała tak mocno, że strach było przebywać pod dachem. W pomroce słyszało się szlochanie kobiet, płacz dzieci, rozpaczliwe wołania tych, co szukali swych najbliższych. Jedni modlili się głośno i wręcz prosili bogów o rychłą śmierć, ale jeszcze więcej głosiło, że nie ma już bogów, a noc, która zapada, jest nocą ostatnią, wieczną, śmiercią i zgonem wszystkiego.
Tyle o autorze notatki o wyprawie po bursztyn za panowania Nerona i o jego dziele; notatki krótkiej, lecz konkretnej, wiarygodnej – i jedynej. Tak jak sam Neron jest jedynym cesarzem rzymskim, o którym możemy powiedzieć z całą pewnością, właśnie dzięki Pliniuszowi, że zaszczycił swoją uwagą późniejsze ziemie Polski i wysłał tam wyprawę. To fakt historyczny i bezsporny. Wyprawa miała wprawdzie cele handlowe – ale czy tylko? Wysyłał przecież Neron ekspedycje w różne, odległe strony, bo i na Kaukaz, aż ku wybrzeżom Morza Kaspijskiego, i nawet do Etiopii, do źródeł Nilu. Podobno marzył o tym, by pójść w ślady Aleksandra Wielkiego. Z całą pewnością byli też inni imperatorzy, przed nim i po nim, interesujący się z jakichś powodów krajem nad Wisłą (nazwę tej rzeki w formie Vistula Rzymianie znali), o tym wszakże dostępne dziś źródła milczą.POLSKI TŁUMACZ PLINIUSZA
DZIEŁO PLINIUSZA Z NATURY RZECZY nie było przeznaczone do ciągłej lektury, lecz raczej do studiowania poszczególnych ksiąg i części przez czytelnika zainteresowanego danym zagadnieniem; tak było w starożytności, tak bywa też obecnie. Przekład rzeczy encyklopedycznej, pełnej wszelkiego rodzaju informacji, wymaga oczywiście ustawicznego sprawdzania danych, porównywania z aktualnym stanem wiedzy, a przede wszystkim szukania odpowiednich terminów współczesnych dla wyrazów łacińskich. Podobny kłopot miał zresztą sam Pliniusz, kiedy przychodziło mu tłumaczyć z greckich autorów, a oni stanowili jego źródło najważniejsze.
Z tym większym szacunkiem i podziwem winniśmy patrzyć na niezwykłe osiągnięcie, jakim jest polski przekład całej Historii naturalnej, dokonany w pierwszej połowie wieku XIX i opublikowany w Poznaniu w 1845 roku wraz z tekstem łacińskim w dziesięciu tomach. Z podziwem tym większym, że dokonał tego dzieła tylko jeden człowiek. Był nim Józef Łukaszewicz.
Postać to niezwykła i zasłużona dla naszej kultury, dziś jakby zapomniana – może z wyjątkiem kręgu miłośników Poznania i Wielkopolski oraz badaczy historii szkolnictwa i reformacji w Polsce. Dzieła jego są tak liczne, różnorodne i wciąż wartościowe, że pod względem pracowitości i rozległości zainteresowań na pewno zasługuje na porównanie z autorem, którego księgi przyswoił polszczyźnie, czyli z Pliniuszem.
Urodził się w roku 1799 w Wielkopolsce, w skromnej rodzinie urzędniczej. Dzieciństwo i młodość miał ze względów materialnych trudne. Uczył się w szkołach franciszkańskich, ale także u pastora niemieckiego, człowieka wielkiej kultury. Wyniósł z tych lat dobrą znajomość łaciny, zamiłowanie do książek, a także zainteresowanie dziejami innowierstwa w Polsce. Studiował w Krakowie, gdzie zawarł bliższą znajomość z wielkim bibliofilem i uczonym, Jerzym Samuelem Bandtkiem. Po powrocie do Poznania zyskał zaufanie i opiekę wspaniałego mecenasa kultury i miłośnika starożytności, jakim był Edward Raczyński. Najpierw wyszukiwał dla niego, ale także dla Tytusa Działyńskiego i biblioteki kórnickiej, rzadkie dzieła w kraju i za granicą. Od roku 1829 piastował przez ponad dwadzieścia lat godność pierwszego dyrektora biblioteki Raczyńskich, a więc odpowiednika galicyjskiego Ossolineum. Kierował archiwum poznańskim, współpracował z tamtejszymi pismami naukowymi. Ostatnie lata spędził w odziedziczonym przez żonę majątku ziemskim pod Krotoszynem. Zmarł w roku 1873. Przeżył jako chłopiec czasy napoleońskie, potem powstanie listopadowe, Wiosnę Ludów, powstanie styczniowe; udziału w powstaniach nie brał, a nawet je potępiał.
Pisał dużo. O dysydentach w Poznaniu, o kościołach braci czeskich w Wielkopolsce, o Poznaniu w dawnych czasach, o kościołach wyznania helweckiego na Litwie i osobno w Małej Polsce. Jego największe dzieła to: czterotomowa Historia szkół w Koronie i Wielkim Księstwie Litewskim; trzytomowy historyczny opis kościołów oraz wszelkich budowli sakralnych i instytucji przykościelnych w dawnej diecezji poznańskiej; dwutomowy opis miast i wsi w powiecie krotoszyńskim. Wszystkie te książki, oparte na materiałach źródłowych, mimo różnych niedostatków są wciąż cenione i poszukiwane. Niektóre przetłumaczono na niemiecki.