Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Polskość Śląska Cieszyńskiego - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Polskość Śląska Cieszyńskiego - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 299 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP.

O po­sia­da­nie Ślą­ska Cie­szyń­skie­go po­wsta­ła po roz­pad­nię­ciu Au­stryi cięż­ka wal­ka po­mię­dzy Po­la­ka­mi a Cze­cha­mi. Po­la­cy, wska­zu­jąc na fakt hi­sto­rycz­ny, że Śląsk wcze­śniej do Pol­ski, ani­że­li do Czech na­le­żał, nie kła­dli jed­nak nań wiel­kie­go na­ci­sku, lecz opie­ra­li się głów­nie na mo­men­cie et­no­gra­ficz­nym, pod­czas gdy Cze­si wy­su­wa­li głów­nie mo­ment hi­sto­rycz­ny. Nie za­nie­dba­li oni jed­nak udo­wad­niać w licz­nych bro­szu­rach i ar­ty­ku­łach dzien­ni­kar­skich, że Śląsk Cie­szyń­ski nig­dy pol­ski nie był, po­wo­łu­jąc się głów­nie na cze­ski ję­zyk urzę­do­wy i na cze­skie śpiew­ni­ki i książ­ki mo­dli­tew­ne, ja­kie w daw­nych cza­sach na Ślą­sku były mia­ro­daj­ne.

Przed woj­ną hi­sto­ry­cy i ucze­ni cze­scy, nie wy­łą­cza­jąc na­wet dzien­ni­ka­rzy cze­skich, byli dla Po­la­ków spra­wie­dliw­si, uzna­jąc ich ist­nie­nie na Ślą­sku Cie­szyń­skim. Nie byli jed­nak zgod­ni co do przez Po­la­ków za­miesz­ka­nych ob­sza­rów. Naj­ob­jek­tyw­niej­szym był bez­sprzecz­nie naj­po­waż­niej­szy hi­sto­ryk cze­ski, pi­szą­cy o Ślą­sku, Win­cen­ty Pra­sek, dy­rek­tor cze­skie­go gim­na­zy­um w Opa­wie, któ­ry, jak o tem bę­dzie póź­niej mowa, za­jął wo­bec gra­ni­cy pol­sko-cze­skiej sta­no­wi­sko po­praw­ne, tak, że z ma­ły­mi wy­jąt­ka­mi i et­no­graf pol­ski mógł­by się na nie zgo­dzić. Mniej spra­wie­dli­wym oka­zał się już dr. Sla­ma, Hru­by i inni. Po woj­nie prze­wa­ża u Cze­chów zda­nie, że Po­la­ków na Ślą­sku Cie­szyń­skim nie­ma, są tyl­ko mniej lub wię­cej spo­lo­ni­zo­wa­ni przez du­cho­wień­stwo i na­uczy­ciel­stwo Cze­si, któ­rych na­le­ży obec­nie, kie­dy część tej lud­no­ści do­sta­ła się pod pa­no­wa­nie cze­skie, dla na­ro­do­wo­ści cze­skiej przez za­kła­da­nie szkół od­zy­skać.

Za­da­niem ni­niej­szej bro­szu­ry jest stwier­dzić, że z wy­jąt­kiem ma­łe­go skraw­ka zie­mi ślą­skiej, po­ło­żo­nej nad Ostra­wi­cą, resz­ta Ślą­ska Cie­szyń­skie­go za­miesz­ka­na jest przez lud­ność rdzen­nie pol­ską, któ­ra, zbu­dzo­na przez ślą­skich pra­cow­ni­ków do ży­cia na­ro­do­we­go, pra­gnie z na­ro­dem pol­skim, o ile roz­cho­dzi się o lud­ność pol­ską, wcie­lo­ną do Cze­cho­sło­wa­cyi, utrzy­my­wać jak naj­ści­ślej­szy kon­takt. Lud­ność zaś pol­ska, przy­łą­czo­na do Pol­ski, uzy­ska­ła wszyst­ko, o czem ma­rzy­ła, bo sta­no­wi obec­nie pod wzglę­dem po­li­tycz­nym, go­spo­dar­czym, spo­łecz­nym i kul­tu­ral­nym jed­ną ca­łość z resz­tą na­ro­du pol­skie­go.DO JA­KIEJ NA­RO­DO­WO­ŚCI NA­LE­ŻE­LI NAJ­STAR­SI MIESZ­KAŃ­CY ŚLĄ­SKA CIE­SZYŃ­SKIE­GO?

Przy­to­czy­li­śmy ogól­ne zda­nie kil­ku pi­sa­rzy cze­skich o na­ro­do­wo­ści miesz­kań­ców Ślą­ska Cie­szyń­skie­go. Po­nie­waż opi­nia ta w więk­szej czę­ści nie jest dla Po­la­ków ko­rzyst­na, dla­te­go mu­si­my głę­biej się­gnąć i zba­dać, do ja­kiej na­ro­do­wo­ści na­le­że­li pier­wot­ni miesz­kań­cy na­sze­go kra­ju. Rzecz tę moż­na je­dy­nie wy­ka­zać za­po­mo­cą nazw miej­sco­wych i imion oso­bo­wych. Z tych wska­zó­wek na­bę­dzie­my prze­ko­na­nia, że już w XIII. i XIV. wie­ku Śląsk Cie­szyń­ski był pol­ski, bo na­zwy i imio­na miej­sco­wo­ści i osób są pol­skie. W naj­star­szych do­ku­men­tach, od­no­szą­cych się do na­sze­go kra­ju, spo­ty­ka­my na­zwy pol­skie, jak Dam­bro­wa (1268), Dam­bow­dzial (Dę­bo­wiec, c. 1300), Ko­co­benz (1229). Cho­te­banz (1268), Wan­dri­na (c. 1300), Cha­lem­by­ci (c. 1300), Swen­to­sius (1223), Su­es­so-Swents­so (c. 1300), Zen­gi­low (c. 1300), Wierz­bi­ca (1229), Wirz­bi­ca (1268), Wierz­bitz (1291), Ogro­zo­na (1223), Za – blo­cie (1229), Ustro­na (c. 1300), Wro­thi­mow (c. 1300), Gor­kii vil­la wlo­da­rii (c. 1300), Wlod­ko (imię wła­sne), Czor­ny Stru­mień, Cier­licz­ko (1229), Go­le­so­uo (1223), Bo­gun (Bo­gu­min, 1256), Grus­se­ne (Gru­szów, 1256), Grus­sow (c. 1300), Gnoj­nik (c. 1300), Po­gors (c. 1300), Gu­thi (1300), Gro­di­she (c. 1300) i wie­le in­nych.

Je­ste­śmy prze­ko­na­ni, że lud­ność pol­ska nie była w owych cza­sach je­dy­ną wła­ści­ciel­ką zie­mi, lecz znaj­do­wa­li się tu tak­że licz­ni osad­ni­cy in­nych na­ro­do­wo­ści, jak Niem­cy, Wal­lo­no­wie, Fran­ko­wie, Fla­man­do­wie i róż­ni Sło­wia­nie. Jed­na­ko­woż Po­la­cy byli tu za­wsze górą, bo in­a­czej nie by­li­by się utrzy­ma­li aż do na­szych cza­sów, lecz by­li­by po­dzie­li­li los Po­la­ków Śred­nie­go i Dol­ne­go Ślą­ska, któ­rzy wsku­tek prze­moż­nej ko­lo­ni­za­cyi nie­miec­kiej pra­wie cał­kiem z wi­dow­ni znik­nę­li. Na­sze wy­wo­dy zga­dza­ją się w zu­peł­no­ści ze zda­niem Pra­ska, któ­ry stwier­dził, że "na Těšin­sku lid pol­sky měl roz­hod­ně pře­va­hu, jak to i nyni jest". W dal­szym cią­gu pi­sze on: "Je­że­li się przy­pa­trzy­my, jak da­le­ko na za­chód wy­raź­ne i nie­wąt­pli­we śla­dy pol­sko­ści ob­ser­wo­wać moż­na, to zo­ba­czy­my, że li­nia, po­pro­wa­dzo­na od Gnoj­ni­ka na Gro­dzisz­cze i Cier­lic­ko, od­tąd na Ko­co­będz, Kar­wi­nę, Dą­bro­wę, Za­bło­cie i Gru­szów, za­kre­śla nam próg zie­mi tak pra­wi­dło­wy, że mi­mo­wol­nie na­rzu­ca się nam myśl uwa­żać ten to próg zie­mi za po­gra­nicz­ny las, któ­ry aż do dru­giej po­ło­wy XIII. w. był zu­peł­nie nie­za­lud­nio­ny, z wy­jąt­kiem osad po­gra­nicz­nych Ostra­wy i Lub­na." (1)

Zresz­tą nie­tyl­ko naj­star­sze na­zwy świad­czą o pol­sko­ści na­sze­go kra­ju, świad­czą o niej tak­że na­zwy, któ­re się póź­niej z nie­miec­kich wy­ło­ni­ły. Błę­do­wi­ce na­zy­wa­ły się w naj­star­szych do­ku­men­tach Blu­da, Blau­de we­dług na­zwi­ska szlach­ci­ca, po­cho­dzą­ce­go z Ji­czy­na na Mora- – (1) V. Pra­sek: Ději­ny kni­žet­stvi Tìšin­ského, str. 104, 105.

wach. Lecz już w od­pi­sie pew­ne­go ła­ciń­skie­go do­ku­men­tu z r. 1425 czy­ta­my "Ni­co­laus de Blen­do­wicz", a w jed­nym, wpraw­dzie do­tąd je­dy­nym cze­skim do­ku­men­cie z roku 1738 znaj­du­je­my pol­ską na­zwę Błę­do­wi­ce. Obie te na­zwy pol­skie są świad­ka­mi pol­sko­ści Błę­do­wic, bo in­a­czej ich po­wsta­nie by­ło­by do wy­tłu­ma­cze­nia nie­moż­li­we.JA­KIE­GO JĘ­ZY­KA UŻY­WA­NO W KO­ŚCIE­LE I SZKO­LE W NAJ­STAR­SZYCH CZA­SACH?

Chcąc stwier­dzić, ja­kim ję­zy­kiem po­słu­gi­wa­ła się lud­ność na­sze­go kra­ju, mu­si­my dla bra­ku bez­po­śred­nich świa­dectw po­wo­łać się na po­śred­nie świa­dec­twa, ja­kich nam do­star­cza­ją ko­ściół i szko­ła. Świa­dec­twa te nie są wpraw­dzie licz­ne, ale są one mimo to wy­star­cza­ją­ce dla zu­peł­ne­go bra­ku in­nych, coś prze­ciw­ne­go stwier­dza­ją­cych. Że ła­ci­na od­gry­wa­ła w owych cza­sach w ko­ście­le i szko­le pierw­szo­rzęd­ną rolę… nie ule­ga pra­wie żad­nej wąt­pli­wo­ści. Jed­na­ko­woż ję­zyk pol­ski, względ­nie nie­miec­ki, gdzie prze­wa­żał wsku­tek ko­lo­ni­za­cyi ele­ment nie­miec­ki, cie­szy­ły się do­syć sze­ro­kiem upraw­nie­niem w ko­ście­le i szko­le. Moż­na na­wet po­wie­dzieć, że wszę­dzie tam, gdzie ko­lo­ni­za­cya nie­miec­ka po­czy­ni­ła znacz­ne po­stę­py, ję­zyk nie­miec­ki na wzór dy­ece­zyi, skąd ko­lo­ni­ści przy­cho­dzi­li, otrzy­mał pew­ne przy­wi­le­je w ko­ście­le. Ta­ki­mi sa­my­mi przy­wi­le­ja­mi, o ile zna­la­zła się do­sta­tecz­na licz­ba du­cho­wień­stwa pol­skie­go, cie­szył się tak­że ję­zyk pol­ski, któ­ry we­dług wszel­kie­go praw­do­po­do­bień­stwa z dy­ce­zyi pol­skich naj­szer­szych praw w dy­ece­zyi wro­cław­skiej za­ży­wał.

W obec­no­ści le­ga­ta Sto­li­cy Apo­stol­skiej Ja­kó­ba, ar­chi­dy­ako­na le­odyj­skie­go, od­był się we Wro­cła­wiu w r. 1245 sy­nod dy­ece­zy­al­ny, na któ­rym na­ło­żo­no na księ­ży obo­wią­zek od­ma­wia­nia w po­szcze­gól­ne nie­dzie­le i świę­ta po ewan­ge­lii Mo­dli­twy Pań­skiej i Wy­zna­nie wia­ry w ję­zy­ku lu­do­wym, albo co naj­mniej Mo­dli­twy Pań­skiej po ła­ci­nie, Wy­zna­nie zaś wia­ry w ję­zy­ku lu­do­wym. "Wi­dzie­li­śmy bo­wiem" – pi­sze le­gat pa­pie­ski – "w na­szych dy­ece­zy­ach kil­ku stu­let­nich lu­dzi, któ­rzy nie wie­dzie­li wo­gó­le po­wie­dzieć, w co wie­rzy­li." (1)

W r. 1248 od­pra­wił ten sam ar­chi­dy­akon le­odyj­ski sy­nod pro­win­cy­onal­ny we Wro­cła­wiu, na któ­rym byli obec­ni ar­cy­bi­skup gnieź­nień­ski i pod­wład­ni mu bi­sku­pi: wro­cław­ski, kra­kow­ski, ku­jaw­ski, po­znań­ski, ma­zo­wiec­ki, lu­bu­ski i cheł­miń­ski. Od­by­cie sy­no­du ogól­no­pol­skie­go we Wro­cła­wiu tłu­ma­czy się tem, że dy­ece­zya wro­cław­ska na­le­ża­ła od po­cząt­ku aż do XVI. wie­ku do ko­ściel­nej pro­win­cyi pol­skiej. Do­nio­słą spra­wą, uchwa­lo­ną na tym sy­no­dzie, był na­kaz, aby du­cho­wień­stwo, zaj­mu­ją­ce be­ne­fi­cya w zie­miach pol­skich, zna­ło ję­zyk pol­ski. Ar­cy­bi­skup gnieź­nień­ski Peł­ka od­był mię­dzy in­ne­mi w r. 1257 sy­nod w Łę­czy­cy w obec­no­ści bi­sku­pów: kra­kow­skie­go, wro­cław­skie­go, po­znań­skie­go, ku­jaw­skie­go, płoc­kie­go i lu­bu­skie­go, na któ­rym uchwa­lo­no zna­ną po­wszech­nie i gło­śną usta­wę szkol­ną, do­ma­ga­ją­cą się od na­uczy­cie­li szkół pa­ra­fial­nych na zie­miach pol­skich zna­jo­mo­ści ję­zy­ka pol­skie­go. Ro­zu­mie się samo przez się, że obie po­wyż­sze uchwa­ły były re­ak­cya prze­ciw ob­sa­dza­niu pro­bostw i po­sad na­uczy­ciel­skich Niem­ca­mi. (2) Z brzmie­nia ustaw wy­ni­ka, że nie roz­cho­dzi­ło się o spo­lo­ni­zo­wa­nie Niem­ców, lecz tyl­ko o za­spo­ko­je­nie naj­istot­niej­szych po­trzeb i za­dań Ko­ścio­ła. Ko­ściół pol­ski bro­ni się tyl­ko przed wy­rzą­dzo­ną so­bie krzyw­dą.

–- (1) Mont­bach: Sta­tu­ta sy­no­da­lia dio­ece­sa­na sanc­tae ec­c­le­siae Wra­ti­sla­vien­sis, str. 312.

(2) Kar­bo­wiak: Dzie­je wy­cho­wa­nia i szkól w Pol­sce w wie­kach śred­nich. I. część, str. 122 – 124.

Usta­wa sy­no­du łę­czyc­kie­go z r. 1257 nie usu­nę­ła raz na za­wsze nie­miec­kich na­uczy­cie­li z szkół, owszem trze­ba ją było od cza­su do cza­su po­wta­rzać i ob­ostrzać. Mia­ło to miej­sce po raz pierw­szy na sy­no­dzie łę­czyc­kim w r. 1285. Na­ka­za­no wte­dy, aże­by wszy­scy księ­ża w każ­dą nie­dzie­lę wy­kła­da­li w ję­zy­ku pol­skim Skład wia­ry, Mo­dli­twę Pań­ską i Po­zdro­wie­nie aniel­skie. Od­po­wied­nio do tego uzdol­nie­ni mie­li nad­to wy­kła­dać po pol­sku ewan­ge­lię i do­łą­czać do wy­kła­du sto­sow­ne na­uki. (4) Aby usta­wę tę tem sku­tecz­niej prze­pro­wa­dzić, za­opie­ko­wał się ten sam sy­nod ję­zy­kiem pol­skim w szko­łach i na­ka­zał na rek­to­rów szkół ka­te­dral­nych, klasz­tor­nych i wszel­kich in­nych przyj­mo­wać tyl­ko ta­kich, któ­rzy ję­zyk pol­ski do­sko­na­le zna­ją i są w sta­nie chłop­com wy­kła­dać au­to­rów ła­ciń­skich w tym ję­zy­ku. (5)

Z roz­po­rzą­dze­nia tego wy­ni­ka, że nie­miec­kich na­uczy­cie­li było pod ko­niec XIII. wie­ku bar­dzo wie­lu. Usta­wa unie­jow­ska z r. 1326 tłu­ma­czy nam naj­le­piej, dla­cze­go ta­kie roz­po­rzą­dze­nia były po­trzeb­ne. Cu­dzo­ziem­cy, nie umie­ją­cy po pol­sku, byli na tych po­sa­dach bez­u­ży­tecz­ni, w ko­ście­le przez to, że nie mo­gli speł­niać znacz­nej czę­ści swych obo­wiąz­ków dusz­pa­ster­skich, w szko­le zaś przez to, że nie mo­gli się z mło­dzie­żą pol­ską, za­nim się ta ję­zy­ka ła­ciń­skie­go na­uczy­ła, po­ro­zu­mie­wać, a tem sa­mem jej sku­tecz­nie uczyć i do przy­szłe­go za­wo­du ka­płań­skie­go spo­so­bić. By temu za­po­biedz, wy­mie­rza­no kary prze­ciw tym, któ­rzy nie­umie­ją­cym po pol­sku po­sa­dy na­da­ją. (6)

O uwzględ­nia­niu ję­zy­ków lu­do­wych w ko­ście­le świad­czy tak­że ar­ty­kuł XVII. sta­tu­tów sy­no­dal­nych, – (4) Usta­wy sy­no­du łę­czyc­kie­go z r. 1285. § 3. u Helc­la. St… pr. pol. pomn. I., str. 383.

(5) Tej­że usta­wy § 6. u Helc­la, j… w., I., str. 384.

(6) Usta­wy sy­no­du unie­jow­skie­go z r. 1326. § 18. u Helc­la, j… w., str. 403.

uchwa­lo­nych na sy­no­dzie, zwo­ła­nym przez bi­sku­pa wro­cław­skie­go Wa­cła­wa w r. 1410: "Żą­da­my i po­sta­na­wia­my, żeby w po­szcze­gól­nych ka­za­niach do ludu przez ka­zno­dzie­jów sło­wa Bo­że­go wy­kła­da­ne były Mo­dli­twa Pań­ska z Wy­zna­niem wia­ry i w sło­wach lu­do­wych gło­szo­ne ra­zem z Po­zdro­wie­niem aniel­skiem w od­po­wied­nim cza­sie w na­stę­pu­ją­cy spo­sób". Tu przy­to­czo­ne są trzy po­wy­żej wy­mie­nio­ne mo­dli­twy w ję­zy­ku nie­miec­kim i pol­skim. Po­czą­tek mo­dlitw pol­skich brzmi: Otcze nasch gen­sze yesch w ne­by­escho, oswent­sze gnye (?) twe… Zdro­wa ma­ria, my­lo­sczy pel­na, bog sto­bom… Wy­er­so wbo­ga otza wsche­mo­gu­cze­go stwor­szy­czy­la ney­ba y sze­mye…" (7) Na­wia­sem za­zna­cza­my, że mo­dli­twy te wy­szły dru­kiem w pierw­szej książ­ce, jaką na Ślą­sku za­po­mo­cą dru­ku wy­ko­na­no. Za­wie­ra­ła ona sta­tu­ty sy­no­dal­ne dy­ece­zyi wro­cław­skiej w ję­zy­ku ła­ciń­skim i wy­szła w r. 1475 we Wro­cła­wiu w dru­kar­ni, któ­rą tam był urzą­dził ksiądz Ka­sper Elian, póź­niej­szy ka­no­nik. Do tej pierw­szej książ­ki, wy­dru­ko­wa­nej na Ślą­sku, włą­czo­no tak­że w ię­zy­ku pol­skim mo­dli­twy: "Oj­cze nasz", "Zdro­waś Ma­ryo" i "Wie­rzę w Boga" i to jest pierw­szy wo­gó­le druk w ję­zy­ku pol­skim, boć przed­tem nig­dzie ni­cze­go jesz­cze w tym ję­zy­ku nie wy­dru­ko­wa­no. (8)

Je­że­li nad­to wie­my, że w dy­ece­zyi wro­cław­skiej ob­ja­śnia­no w póź­niej­szych cza­sach przy chrzcie ce­re­mo­nie w ję­zy­ku pol­skim, że ku­rya bi­sku­pia wy­da­ła kan­cy­onał w ię­zy­ku nie­miec­kim i pol­skim, (9), to nie ule­ga żad­nej wąt­pli­wo­ści, że ję­zyk pol­ski obok ję­zy­ka ła­ciń­skie­go i nie­miec­kie­go od­gry­wał w ko­ście­le i tem sa­mem tak­że w szko­le znacz­ną rolę.

–- (7) Mont­bach: str. 19, 20.

(8) Kon­stan­ty Prus: "O pierw­szych pol­skich dru­ka­rzach i wy­daw­cach na Ślą­sku Gór­nym to i owo". Str. 5.

(9) Mont­bach, str. 181.

Zna­mien­ny jest fakt, że w wro­cław­skich sta­tu­tach sy­no­dal­nych, wy­da­nych przez Mont­ba­cha, a obej­mu­ją­cych sy­no­dy od r. 1245 do 1653, nie­ma ani jed­nej wzmian­ki o ję­zy­ku cze­skim w ko­ście­le i szko­le, pod­czas gdy o ję­zy­ku pol­skim i nie­miec­kim wzmia­nek tych jest Kil­ka.

Ja­kim ję­zy­kiem po­słu­gi­wa­no się w ko­ścio­łach na­sze­go kra­ju, o tem sta­tu­ty sy­no­dal­ne mil­czą. Po­sia­da­my jed­nak inne źró­dła, z któ­rych ja­sno wy­ni­ka, że i tu ję­zyk pol­ski miał swo­je pra­wa, że prze­to nie jest praw­dą, co pi­sze Jóža Vo­cha­la, że "Šlon­za­ci na Těšin­sku jsou větvi če­sko­slo­ven­ského náro­da, že je to do­mo­ro­dé oby­va­tel­stvo, něk­dy če­ské čili tak zv… mo­ra­vské národ­no­sti, kte­ré před 50 lety bylo násil­ně po­po­lšto­va­no pro­ti sve vlast­ni vuli". (1)

Były dy­rek­tor ka­me­ral­ny w Cie­szy­nie Ma­ciej Ka­sper­lik von Te­schen­feld ze­sta­wił w ar­ty­ku­le: "Die kir­chli­chen Zu­stän­de und Ein­rich­tun­gen in Te­schen vor Ein­füh­rung der Re­for­ma­tion" wszyst­kie fun­da­cye, ja­kie przy ko­ścio­łach cie­szyń­skich utwo­rzo­ne zo­sta­ły. Mię­dzy in­ne­mi wy­mie­nia też fun­da­cye na utrzy­ma­nie dwóch ka­zno­dzie­jów dla nie­miec­kiej i pol­skiej lud­no­ści. (2) Ksią­żę Ka­zi­mierz (1498) po­brał z ma­jąt­ku fun­da­cyj­ne­go 160 wę­gier­skich zło­tych, a mia­no­wi­cie z osob­no pro­wa­dzo­nej fun­da­cyi nie­miec­kie­go ka­zno­dziei 60 i z fun­da­cyi pol­skie­go ka­zno­dziei 100 zło­tych i od­dał w za­mian za tę kwo­tę, jako czynsz, świad­cze­nia z sze­ściu grun­tów chłop­skich w Ra­do­wi­cy (za­chod­nia część Puń­co­wa), z któ­rych dwóch chło­pów przy­dzie­lo­no nie­miec­kie­mu ka­zno­dziei, pol­skie­mu zaś czte­rech. Ksią­żę Ka­zi­mierz wy­sta­wił na tę trans- – (10) Jóža Vo­cha­la: Šlon­záci. Šlon­zác­ká větev sjed­no­ce­ného náro­da če­sko­slo­van­ského. Str. 3.

(11) No­ti­zen­blatt der hi­sto­risch-sta­ti­sti­schen Sec­tion der kais. königl… mäh­risch-schle­si­schen Ge­sel­l­schaft. 1874. Str. 83.

ak­cyę do­ku­ment ubez­pie­cza­ją­cy pod dniem 9. li­sto­pa­da 1498, w któ­rym za­zna­czył, że w ra­zie spła­ce­nia po­wyż­szej kwo­ty pro­boszcz cie­szyń­ski obo­wią­za­ny jest ulo­ko­wać ją na dal­szy czynsz. Pro­boszcz cie­szyń­ski Mi­chał Krom­pach po­mno­żył w te­sta­men­cie fun­da­cye obóch ka­zno­dziei, fun­du­jąc dla pol­skie­go ka­zno­dziei Mi­ni­ste­rium ma­nu­ale pro Pra­edi­ca­to­re Po­lo­no­rum. Eg­ze­ku­to­rzy te­sta­men­tu, ho­no­ra­bi­les Vin­cen­tius, Ca­pel­la­nus Ca­pel­lae Ca­stri Tes­si­nen­sis, Gre­go­rius Li­snar (Lesz­ner) et Hen­ri­cus Cze­lo de Cze­cho­wicz utwo­rzy­li nową fun­da­cye pol­skie­go ka­zno­dziei; w tym celu za­ku­pi­li za 200 zło­tych czynsz, wy­no­szą­cy 18 zło­tych, na mie­ście Stru­mie­niu (Opi­do Stru­mień) 9 zło­tych, na wio­sce Ra­do­wi­cy rów­nież 9 zło­tych, któ­ry to czynsz ksią­żę Ka­zi­mierz wy­sta­wio­nym przez sie­bie do­ku­men­tem za­bez­pie­czył.

Zda­je się, że pierw­szym ka­pła­nem, ko­rzy­sta­ją­cym z fun­da­cyi pol­skie­go ka­zno­dziei, był Jo­han­nes Ołów­ka Gnoy­nicz­ky de So­bies­so­wicz, gdyż na­zwi­sko jego zna­cho­dzi się w do­ku­men­cie księ­cia Ka­zi­mie­rza z dnia 4. lu­te­go 1503, jako świad­ka, z do­dat­kiem: Pra­edi­ca­tor Po­lo­no­rum. Na­wia­sem do­da­je­my, że Głów­ka po­cho­dził z po­gra­ni­cza pol­sko-cze­skie­go i przed ob­ję­ciem sta­no­wi­ska ka­zno­dziei pol­skie­go był pro­bosz­czem w Mię­dzy­rze­czu.

Fun­da­cya ta prze­mie­nio­na zo­sta­ła pod­czas re­for­ma­cyi na fun­da­cye ka­zno­dziei cze­skie­go. (12)

Fak­tem hi­sto­rycz­nym jest za­tem, że w cza­sach przed­re­for­ma­cyj­nych oka­za­ła się w Cie­szy­nie po­trze­ba ka­zno­dziei pol­skie­go i nie­miec­kie­go, na­to­miast nie było tu ka­zno­dziei cze­skie­go, względ­nie mo­raw­skie­go. Drob­ny ten szcze­gół stwier­dza, że lud­ność pol­ska za­miesz­ki­wa­ła Księ­stwo Cie­szyń­skie od naj­daw­niej­szych cza­sów i tyl­ko – (12) Ka­sper­lik: No­ti­zen­blatt. 1874. Str. 85.

lud­ność nie­miec­ka, któ­ra na­pły­nę­ła, w okre­sie ko­lo­ni­za­cyi, zna­la­zła obok pol­skiej uwzględ­nie­nie i rów­no­upraw­nie­nie. Jest jesz­cze dru­gi fakt hi­sto­rycz­ny, świad­czą­cy o pol­sko­ści Cie­szy­na. Mia­no­wi­cie ma­gi­strat cie­szyń­ski po­le­cił w r. 1501 pro­bosz­czo­wi od­czy­ty­wać spis zmar­łych w je­den po­nie­dzia­łek po nie­miec­ku, w dru­gi po pol­sku. (13) Rów­nież i w tym wy­pad­ku po­mi­nię­ty jest zu­peł­nie ję­zyk cze­ski. Nie ule­ga wąt­pli­wo­ści, że po wio­skach, z wy­jąt­kiem może nie­licz­nych ko­lo­nii nie­miec­kich, ję­zyk pol­ski był po­wszech­nie uży­wa­ny.CZE­SKI JĘ­ZYK URZĘ­DO­WY.

Ody Śląsk prze­szedł pod pa­no­wa­nie nie­miec­kich Luk­sem­bur­gów, ję­zy­kiem urzę­do­wym ksią­żąt cie­szyń­skich stał się od­tąd nie­miec­ki w miej­sce do­tych­cza­so­we­go ła­ciń­skie­go. Lecz już w r. 1434 po­ja­wił się w Księ­stwie Cie­szyń­skiem jako ję­zyk urzę­do­wy ję­zyk cze­ski. Po­wsta­je py­ta­nie, dla­cze­go tu, ma­jąc prze­wa­gę, nie za­pa­no­wał ję­zyk pol­ski? Na to py­ta­nie od­po­wia­da Pra­sek jak na­stę­pu­je: "Je­że­li nie na Cie­szyń­skiem, dla­cze­go nie na Oświę­cim­skiem, któ­re przy­na­leż­no­ścią ko­ściel­ną i ru­chem han­dlo­wym zwią­za­ne z Kra­ko­wem, lgnę­ło do pań­stwa pol­skie­go w tej mie­rze, że się w r. 1452 z niem po­łą­czy­ło? Ale dziw­na rzecz, że sy­no­wie Wa­cła­wa Za­tor­skie­go dzie­lą się w r. 1477 ma­jąt­kiem do­ku­men­tem cze­skim! Od­po­wiedź jest pro­sta: kró­lo­wie pol­scy trzy­ma­li się twar­do ła­ci­ny i do­pu­ści­li pol­sz­czy­znę, jako ję­zyk dy­plo­ma­tycz­ny, do­pie­ro o 200 lat póź­niej, niż kró­lo­wie cze­scy czesz­czy­znę. Za­tem pod wpły­wem hu­sy­ty­zmu wszę­dzie tam, gdzie mó­wio­no ję­zy­kiem, zbli­żo­nym do czesz­czy­zny, z po­trze­by prak­tycz­nej sta­ła się czesz­czy­zna zna­nym – (13) Księ­ga miej­ska z lat 1468 – 1722 w mu­zeum są­do­wem.

ję­zy­kiem i na Wę­grzech i w Pol­sce i na Ślą­sku. A z na­tu­ry rze­czy wszę­dzie tam, gdzie czesz­czy­zna była wię­cej zro­zu­mia­ła, niż ła­ci­na i niem­czy­zna, ła­two się przyj­mo­wa­ła, jak świad­czą na przy­kład licz­ne po­lo­ni­zmy z do­ku­men­tach cze­skich. Pierw­szy do­ku­ment cze­ski, wy­da­ny na Ślą­sku Cie­szyń­skim w r. 1434, (przez Pra­ska przy­to­czo­ny), w któ­rym zna­cho­dzi się imię "Vlo­dek", zdra­dza, że­śmy w kra­ju prze­waż­nie pol­skim." (14)

Naj­bar­dziej ude­rza­ją­ce­go przy­kła­du w tej mie­rze do­star­cza nam ma­je­stat ła­ciń­ski Ste­fa­na Ba­to­re­go, do któ­re­go w r. 1578 włą­czo­no cze­ski do­ku­ment, wy­sta­wio­ny w r. 1548. (15)

Po­nie­waż po­cząw­szy od XV. wie­ku pa­no­wał u nas ję­zyk cze­ski jako urzę­do­wy, od­no­si się na pierw­szy rzut oka wra­że­nie, ja­ko­by w daw­nych wie­kach gó­ro­wał u nas ję­zyk cze­ski. Wy­wo­dy Cze­cha Pra­ska wy­ja­śnia­ją jed­nak spra­wę tak do­bit­nie i prze­ko­ny­wu­ją­co, że od sie­bie nic wię­cej do jego słów do­da­wać nie po­trze­bu­je­my. Urzę­do­wa­no po cze­sku, bo ję­zyk cze­ski mało tyl­ko róż­nił się w owym cza­sie od pol­skie­go, a pol­skie­go ję­zy­ka pi­śmien­ne­go, któ­ry za­czął się do­pie­ro two­rzyć, nie było jesz­cze. Zresz­tą ję­zyk pol­ski nie był zu­peł­nie igno­ro­wa­ny, cze­go naj­lep­szym do­wo­dem, że przed są­dem ziem­skim w Cie­szy­nie moż­na było we­dług pra­wa ziem­skie­go z r. 1573 mó­wić nie tyl­ko w ję­zy­ku cze­skim, ale i w ję­zy­ku do cze­skie­go po­dob­nym, to jest w ję­zy­ku pol­skim, ja­kie­go uży­wa­ła tu za­wsze lud­ność miej­sco­wa. Oba ję­zy­ki, cze­ski i pol­ski, były w ust­nem urzę­do­wa­niu rów­no­upraw­nio­ne, cho­ciaż cze­ski w pi­śmie wy­łącz­nie pa­no­wał, bo był już wów­czas roz­wi­nię­ty i do użyt­ku kan­ce­la­ryj­ne­go na­da­ją­cy się. Wy­cią­ga­nie wnio­sku z cze­skie­go ję­zy­ka urzę- – (14) V. Pra­sek: Dĕji­ny kni­žet­stvi Tĕšin­ského, str. 189.

(15) Heck: Ar­chi­wa Oświę­cim­skie i Za­tor­skie.

do­we­go, ja­ko­by lud­ność tu­tej­sza była cze­ska, jest z przy­czyn po­wy­żej, wy­mie­nio­nych nie­do­pusz­czal­ne.STO­SUN­KI JĘ­ZY­KO­WE POD­CZAS RE­FOR­MA­CYI.

Nie ule­ga wąt­pli­wo­ści, że pod­czas re­for­ma­cyi wzmo­gła się czesz­czy­zna w Księ­stwie Cie­szyń­skiem, ogra­ni­czo­na daw­niej do cze­skich do­ku­men­tów. Da się to ła­two wy­tłu­ma­czyć tem, że sze­rzą­ca się re­for­ma­cya utrzy­my­wa­ła bli­skie sto­sun­ki z brać­mi cze­ski­mi. Jest też rze­czą pra­wie pew­ną, że jesz­cze przed wy­stą­pie­niem Lu­tra na­uka Husa zna­la­zła, zwo­len­ni­ków mię­dzy in­ne­mi i w Księ­stwie Cie­szyń­skiem. Opie­kun ma­ło­let­nie­go księ­cia Wa­cła­wa, Jan Per­n­ste­in, był przy­ja­cie­lem bra­ci cze­skich (16) i on spro­wa­dzał z Czech i Mo­raw pre­dy­kan­tów cze­skich, któ­rzy tu wpro­wa­dza­li ję­zyk cze­ski i śpiew cze­ski, gor­li­wie przez bra­ci cze­skich pie­lę­gno­wa­ny. Po za­pro­wa­dze­niu re­for­ma­cyi spo­ty­ka­my w Cie­szy­nie ko­ściół cze­ski i pa­sto­rów cze­skich, jak Jana dzie­ka­na, pro­bosz­cza i cze­skie­go ka­zno­dzie­ję, któ­re­mu w r. 1566 przy­dzie­lo­no fun­da­cyę, prze­zna­czo­ną dla ka­zno­dziei pol­skie­go, póź­niej Low­cza­ne­go i in­nych. Przy­pusz­czać moż­na na­pew­no, że tyl­ko pre­dy­kan­ci z Czech, Mo­raw i Sło­wa­czy­zny uży­wa­li w ko­ście­le ję­zy­ka cze­skie­go, pod­czas gdy pa­sto­rzy, któ­rzy wy­szli z miej­sco­wej lud­no­ści, po­słu­gi­wa­li się ję­zy­kiem pol­skim. Go­rzej było ze śpie­wem, któ­ry we­dług wszel­kie­go praw­do­po­do­bień­stwa był pra­wie wy­łącz­nie cze­ski. Ale i ten szcze­gół jest zro­zu­mia­ły, je­że­li się roz­wa­ży, że pieśń re­li­gij­na cze­ska wsku­tek roz­po­wszech­nie­nia hu­sy­ty­zmu zy­ska­ła na sile i nie tyl­ko na Ślą­sku, ale na­wet w Pol­sce roz­brzmie­wa­ła. Bliz­kie po­kre­wień- – (16) Bier­mann: Ge­schich­te des Pro­te­stan­ti­smus in Oster­re­ichisch-Schle­sien, str. 13.

stwo sta­ro­cze­skie­go ję­zy­ka z ów­cze­snym ję­zy­kiem pol­skim i wcze­śniej­sze bu­dze­nie się pi­śmien­nic­twa cze­skie­go przy­czy­ni­ło się moc­no do za­pa­no­wa­nia pie­śni cze­skiej.

Po­wyż­sze przed­sta­wie­nie rze­czy nie jest zgod­ne z wy­wo­da­mi p. Vo­cha­li w cy­to­wa­nej już po­wy­żej bro­szu­rze. (17) Praw­dą jest, że po nie­szczę­snej bi­twie na Bia­łej Gó­rze za cza­sów prze­śla­do­wa­nia nie­ka­to­li­ków opu­ści­ło wie­le cze­skich ro­dzin swój kraj. Po­nie­waż na Ślą­sku za­pew­nio­na była pew­na swo­bo­da re­li­gij­na, wie­lu cze­sko­bra­ter­skich uchodź­ców mia­ło się we­dług Vo­cha­li osie­dlić w Księ­stwie Cie­szyń­skiem. Oso­bli­wie ze są­sied­nich Mo­raw miał się skie­ro­wać prąd emi­gran­tów w na­sze stro­ny, któ­rzy w Cie­szyń­skiem wśród ewan­ge­li­ków swo­bod­nie swe cze­sko­bra­ter­skie i ewan­ge­lic­kie wy­zna­nie za­zna­czać mo­gli. Tyl­ko na pań­stwie fry­dec­kiem osie­dli­ło się – jak twier­dzi Vo­cha­la – bar­dzo mało cze­skich eg­zu­lan­tów, po­nie­waż było ono w rę­kach ka­to­lic­kich pa­nów, na­to­miast w resz­cie Ślą­ska Cie­szyń­skie­go zna­leź­li cze­scy tu­ła­cze do­bre przy­ję­cie. Cze­scy bra­cia, twier­dzi da­lej Vo­cha­la, przy­nie­śli do Cie­szyń­skie­go po­głę­bio­ną cze­ską re­li­gij­ność, szu­ka­nie praw­dy Bo­żej i swój zmysł dla oświa­ty. Z nimi przy­nie­sio­na zo­sta­ła Kra­lic­ka bi­blia, Hu­so­wa po­sty­la i mnó­stwo cze­skich ksią­żek re­li­gij­nych, któ­re do­sta­ły się w ten spo­sób po­mię­dzy tu­byl­czą lud­ność ślą­ską, z któ­rą bra­cia cze­scy co­raz wię­cej się łą­czy­li i zra­sta­li. Sa­mo­dziel­ne cze­sko-bra­ter­skie zbo­ry po­wsta­wa­ły je­dy­nie wśród ka­to­lic­kie­go oto­cze­nia; na dzi­siej­szym ob­sza­rze "šlon­zac­kim" zbo­ry cze­sko-bra­ter­skie były je­dy­nie we Frysz­ta­cie i Błę­do­wi­cach. Wszę­dzie in­dziej zle­wa­li się cze­sko-bra­ter­scy wy­gnań­cy z miej­sco­wy­mi ewan­ge­li­ka­mi, z któ­ry­mi utwo­rzy­li wspól­ne zbo­ry, na­zwa­ne wpraw­dzie ewan­ge­lic­ki­mi, ale no­szą­ce dłu­go – (17) Vo­cha­la: Šlon­záci, str. 5.

mar­kę cze­ską i bra­ter­ską. Zaj­mu­ją­cem jest, że zwłasz­cza w ewan­ge­lic­kim zbo­rze cie­szyń­skim pięt­no to dłu­go było moż­na u ludu ob­ser­wo­wać i było ono oso­bli­wie wów­czas wi­docz­ne, kie­dy księ­ża z Nie­miec na­rzu­ci­li zbo­ro­wi nie­miec­ko-lu­ter­skie­mu swój po­kost. Sta­rzy bra­cia cze­scy wy­wo­ły­wa­li wsku­tek tego dą­że­nia opo­zy­cyj­ne. Na­ko­niec jed­nak daw­ni cze­sko-bra­ter­scy uchodź­cy zla­li się zu­peł­nie pod wzglę­dem ko­ściel­nym z tu­byl­czy­mi ewan­ge­li­ka­mi. O ile cze­scy bra­cia zbli­ży­li się w spra­wach ko­ściel­nych do miej­sco­wych ewan­ge­li­ków, o tyle zaś tu­byl­cza lud­ność zbli­ży­ła się do tam­tych pod wzglę­dem kul­tu­ral­no-re­li­gij­nym i na­ro­do­wym. Cze­scy bra­cia i miej­sco­wi ewan­ge­li­cy wy­two­rzy­li za­tem bo­ga­tą cze­sko­ewan­ge­lic­ką tra­dy­cyę, do­tąd trwa­ją­cą.

Ta­kie czy­sto cze­skie śro­do­wi­sko przy­nie­śli nam do Cie­szyń­skie­go cze­sko-bra­ter­scy uchodź­cy. Bło­ga ich dzia­łal­ność była tak znacz­na, jak pi­sze da­lej Vo­cha­la, że "celá naše zemĕ tĕšin­ská do­sta­la ráz zemĕ ryze če­ske". (1) We wszyst­kich bra­ter­sko-ewan­ge­lic­kich wio­skach w ca­łem Księ­stwie Cie­szyń­skiem było wi­dać cze­ski wpływ, wszyst­kie zbo­ry ewan­ge­lic­kie i ko­ścio­ły były cze­ski­mi, tak­że ów­cze­sne szko­ły. Pol­skie­go księ­dza w zbo­rach nie było ani jed­ne­go. Cze­ska re­for­ma­cya w Cie­szyń­skiem za­pew­ni­ła pa­no­wa­nie czesz­czy­zny w tym kra­ju, tak… że ofi­cy­al­nym ję­zy­kiem Księ­stwa Cie­szyń­skie­go dłu­go był ję­zyk cze­ski, lud czuł po cze­sku, szlach­ta uży­wa­ła mię­dzy sobą i w domu tyl­ko ję­zy­ka cze­skie­go, czesz­czy­zny uży­wał ksią­żę­cy dwór w Cie­szy­nie, cie­szyń­ski sąd, ma­gi­stra­ty w Cie­szy­nie, Frysz­ta­cie, Bo­gu­mi­nie, Ja­błon­ko­wie, Fryd­ku i na­wet w Biel­sku.

Prze­czy­taw­szy wy­wo­dy Vo­cha­li, za­py­tać się wy­pa­da, skąd on na­zbie­rał ta­kie mnó­stwo szcze­gó­łów hi­sto- – (1) Vo­cha­la: Šlon­záci, str. 6.

rycz­nych, in­nym znaw­com hi­sto­ryi nie zna­nych. Prze­glą­da­jąc "Ge­schich­te des He­rzog­tums Te­schen" Bier­man­na, "Dzie­je Ślą­ska austr." prof. Po­piol­ka, pi­sma hi­sto­rycz­ne Pra­ska i Ka­sper­li­ka, nig­dzie w nich nie­ma ani wzmian­ki o ja­kiej ma­so­wej imi­gra­cyi eg­zu­lan­tów cze­skich do Księ­stwa Cie­szyń­skie­go. Trud­no prze­cież przy­pu­ścić, żeby nie­co­dzien­ne zda­rze­nie przy­by­cia do kra­ju kil­ku ty­się­cy ro­dzin w pierw­szej po­ło­wie XVII. wie­ku nie mo­gło być przez ni­ko­go spo­strze­żo­ne i nie po­zo­sta­wić po so­bie licz­nych śla­dów w dzie­jach kra­ju. Moż­na przy­pu­ścić, że po­je­dyn­cze oso­by lub ro­dzi­ny rze­czy­wi­ście z Czech i Mo­raw prze­nio­sły się do Ślą­ska, ale drob­na ta imi­gra­cya nie mo­gła prze­cież zmie­nić ob­ra­zu na­sze­go kra­ju. Zresz­tą Śląsk Cie­szyń­ski nie nada­wał się wca­le jako te­ren ko­lo­ni­za­cyj­ny dla imi­gran­tów, po­nie­waż lud­ność tu­byl­cza pod­czas 30-let­niej woj­ny żyła w naj­strasz­niej­szej nę­dzy, któ­rej wy­raz dała nie­jed­no­krot­nie księż­na Elż­bie­ta Lu­kre­cya. Woj­ska ce­sar­skie i ich prze­ciw­ni­cy pu­sto­szy­li nasz kraj w praw­dzi­wie bar­ba­rzyń­ski spo­sób, tak, że lud­ność miej­sco­wa, opu­ściw­szy wio­ski zu­peł­nie zra­bo­wa­ne, ucie­ka­ła do la­sów gra­nicz­nych i do Pol­ski, tak, że w pew­nych kry­tycz­nych chwi­lach cały szmat zie­mi od Oświę­ci­mia do Żyw­ca go­ścił uchodź­ców ślą­skich. Sto­sun­ki ta­kie nie były bar­dzo za­chę­ca­ją­ce do osie­dla­nia się w Księ­stwie Cie­szyń­skiem.

Vo­cha­la wy­mie­nia na po­par­cie swo­jej nie­udo­wod­nio­nej tezy cały sze­reg nazw fa­mi­lij­nych, ma­ją­cych świad­czyć, że są to na­zwi­ska daw­nych cze­skich bra­ci. Z wy­jąt­kiem tyl­ko kil­ku po­cho­dze­nia cze­skie­go resz­ta na­zwisk jest pol­ska i osob­ni­ków, no­szą­cych je, moż­na zna­leźć we wszyst­kich czę­ściach Pol­ski.

Naj­bar­dziej ra­żą­ce jest twier­dze­nie Vo­cha­li, że przez cze­ską imi­gra­cyę zie­mia cie­szyń­ska otrzy­ma­ła typ zie­mi czy­sto cze­skiej. Mie­li­śmy tu w XIII. i XIV. wie­ku do­syć licz­ną ko­lo­ni­za­cyę nie­miec­ką, przy­by­li wów­czas Fla­man­do­wie, Wal­lo­no­wie, praw­do­po­dob­nie tak­że Łu­ży­cza­nie i inni Sło­wia­nie, ale ob­li­cze na­szej zie­mi nie utra­ci­ło wie­le ze swo­je­go swoj­skie­go cha­rak­te­ru. Na­raz przez rze­ko­mą imi­gra­cyę cze­sko-bra­ter­ską, któ­rej nikt z hi­sto­ry­ków ślą­skich w więk­szych roz­mia­rach nie zna, mia­ła­by zie­mia Cie­szyń­ska przy­brać sza­tę czy­sto cze­ską. Tu już sta­now­czo p. Vo­cha­la prze­sa­dził.

Że pa­sto­rzy cze­scy od­pra­wia­li na­bo­żeń­stwa po cze­sku, chęt­nie wie­rzy­my, ale że rów­no­cze­śnie pa­sto­rzy, po­cho­dze­nia pol­sko-ślą­skie­go gło­si­li ka­za­nia w dy­alek­cie pol­skim, nie ule­ga wąt­pli­wo­ści. I lud­ność ka­to­lic­ka przy­jąć mu­sia­ła w cią­gu XIX. wie­ku wie­lu księ­ży cze­skich, bo pol­skich było za mało, ale z tego nie moż­na prze­cież wnio­sko­wać, że, po­nie­waż zna­leź­li się tu przy­pad­ko­wo księ­ża cze­scy, to już cały lud mu­siał być cze­ski.

Jak już po­wy­żej wy­ka­za­li­śmy, cze­ski ję­zyk urzę­do­wy stał się w XV. wie­ku pra­wie je­dy­nym ję­zy­kiem pi­śmien­nym w Księ­stwie Cie­szyń­skiem i za­pew­nił so­bie dłuż­sze pa­no­wa­nie w na­szej zie­mi. Nie świad­czy to jed­nak o tem, że cała zie­mia była cze­ska, jak Vo­cha­la chce. Owszem licz­ne do­ku­men­ty, przedew­szyst­kiem zaś książ­ki ce­cho­we pi­sa­ne są w mie­sza­ni­nie pol­sko-cze­skiej; rów­nież nie­któ­re kupy (kon­trak­ty kup­na) zbli­żo­ne są co do ję­zy­ka da­le­ko wię­cej do ję­zy­ka pol­skie­go, ani­że­li do cze­skie­go. Słusz­nie pod­no­si prof. Po­pio­łek w roz­pra­wie, znaj­du­ją­cej się w ma­nu­skryp­cie pod ty­tu­łem: "Gra­ni­ca cze­sko-pol­ska", że roz­po­wszech­nia­nie czesz­czy­zny jako ję­zy­ka urzę­do­we­go i trzy­ma­nie się jej, jako ta­kie­go, było w ści­słym związ­ku z prze­wa­gą ży­wio­łu pol­skie­go i że poza akta i do­ku­men­ty czesz­czy­zna ta jed­nak da­lej nie się­gnę­ła.

Rów­nież ję­zy­kiem szlach­ty nie był wy­łącz­nie ję­zyk cze­ski, lecz był nim w wyż­szym stop­niu ję­zyk nie­miec­ki i pol­ski. Trud­no na­wet przy­pu­ścić, żeby szlach­ta, miesz­ka­ją­ca sta­le po wio­skach pol­skich, uży­wa­ła, roz­ma­wia­jąc z lu­dem, ję­zy­ka cze­skie­go, któ­re­go praw­do­po­dob­nie wca­le nie zna­ła, bo nie mia­ła na­wet spo­sob­no­ści z nim się obe­znać. Szlach­ta ta nie zcze­chi­zo­wa­ła się pod­czas re­for­ma­cyi, lecz ule­gła nie­ste­ty ger­ma­ni­za­cyi, cze­go chy­ba naj­lep­szym do­wo­dem jest fakt, że gdy ksią­żę Adam Wa­cław po przej­ściu na ka­to­li­cyzm po­pro­wa­dził w roku 1610 wiel­ką piel­grzym­kę w licz­bie oko­ło 20. 000 osób na Kal­wa­ryę… to dla ludu wy­po­wie­dzia­ne zo­sta­ło ka­za­nie w ję­zy­ku pol­skim, dla szlach­ty zaś w ję­zy­ku nie­miec­kim. (19) Nie­ma więc wca­le mowy o ja­kiemś do­mi­no­wa­niu czesz­czy­zny w Księ­stwie Cie­szyń­skiem.

Szlach­cie ślą­skiej ję­zyk pol­ski nie był wca­le obcy. Szlach­ta ta po­cho­dzi­ła w wiel­kiej czę­ści z Pol­ski i wciąż się stam­tąd uzu­peł­nia­ła i od­świe­ża­ła. Utrzy­my­wa­ła ona ści­słe sto­sun­ki z Pol­ską, bar­dzo czę­sto do Pol­ski wy­jeż­dża­ła, przyj­mo­wa­ła licz­ne od­wie­dzi­ny z Pol­ski i stąd wy­cią­ga­my wnio­sek, że ję­zyk pol­ski nie tyl­ko nie był jej obcy, lecz obok nie­miec­kie­go był jej ję­zy­kiem to­wa­rzy­skim. Pra­sek od­na­lazł dwa pry­wat­ne li­sty pol­skie szlach­ci­ca Ada­ma Bor­ka, pana na Roz­tro­pi­cach i Wę­dry­ni i z pew­no­ścią znaj­dzie się jesz­cze nie­je­den do­wód pi­śmien­ny, świad­czą­cy, że szlach­cie na­szej ję­zyk pol­ski do­brze był zna­ny.

In­te­re­su­ją­cą wzmian­kę znaj­du­je­my w "Vĕst­ni­ku Ma­ti­ce opa­vské", rocz­nik 1892, Nr. 2. (20) Fry­de­ryk Je­rzy Wil­czek, swo­bod­ny pan z Do­bre Ze­mi­ce (Do­bra) i z Hul­czy­na, pan na Wiel­kich Koń­czy­cach i Ka­czy­cach, prze­tłu­ma­czył w r. 1654 po­sty­lę Jana Her­ma­na, pro­bosz­cza ko­bień­skie­go, na ję­zyk cze­ski, "w tym roku, gdy ewan­ge- – (19) Kro­ni­ka klasz­to­ru Ber­nar­dy­nów w Kal­wa­ryi Zebrz (20) K dìji­nám èe­ského pi­sem­nic­tvi ve Slez­sku, str. 20.

lic­cy księ­ża z Księ­stwa Cie­szyń­skie­go z po­wo­du wy­zna­nia wy­pę­dze­ni zo­sta­li". Pi­szą­cy no­tat­kę o tej książ­ce do­da­je od sie­bie: "miej­sca­mi ato­li prze­wa­ża dy­alekt cie­szyń­ski", to jest pol­ski. Książ­ka ta była wła­sno­ścią po­sła Je­rze­go Cień­cia­ły. Gdzie się obec­nie znaj­du­je, nie zdo­ła­li­śmy jesz­cze stwier­dzić. W każ­dym ra­zie moż­na za­zna­czyć, że je­że­li szlach­cic ślą­ski, tłu­ma­cząc książ­kę, uwzględ­nia w niej miej­sco­wy dy­alekt, to Śląsk nie moż­na na­zwać zie­mią "ryze" cze­ską.

Twier­dze­nie Vo­cha­li, że pod­czas re­for­ma­cyi wszyst­ko na Ślą­sku opa­no­wa­ła czesz­czy­zna, nie da się tak­że po­go­dzić ze sto­sun­ka­mi, któ­re w ce­chach pa­no­wa­ły. Rze­mieśl­ni­cy w Księ­stwie Cie­szyn­skiem z XVI. wie­ku nie zna­li prze­waż­nie in­ne­go ję­zy­ka, jak dy­alekt pol­sko-ślą­ski. Wy­sła­ni do Opa­wy przed­sta­wi­cie­le ce­chu ślu­sar­skie­go ka­za­li so­bie sta­tu­ty nie­miec­kie tam­tej­sze­go ce­chu, któ­rych nie ro­zu­mie­li, prze­tłu­ma­czyć na ję­zyk "mo­raw­ski", to zna­czy nie na ich ję­zyk, bo nim nie był ani mo­raw­ski, ani cze­ski, lecz na ję­zyk, któ­re­go wów­czas ogól­nie w do­ku­men­tach na Ślą­sku uży­wa­no. Prze­pi­sy ce­cho­we z ma­ły­mi wy­jąt­ka­mi są spi­sa­ne po cze­sku. Je­dy­nie cie­szyń­ski cech pie­kar­ski za­cho­wał cha­rak­ter nie­miec­ki, któ­ry pier­wot­nie po­sia­da­ły wszyst­kie ce­chy w Księ­stwie Cie­szyn­skiem. (1) W sta­tu­tach jego po­wie­dzia­no, że nie na­le­ży przyj­mo­wać do ce­chu Po­la­ków, Cze­chów i Sło­wa­ków, tyl­ko ta­kich, któ­rzy są od ojca i mat­ki praw­dzi­we­go po­cho­dze­nia nie­miec­kie­go. Ale star­szy­zna ce­cho­wa zda­wa­ła so­bie spra­wę z fak­tycz­ne­go sta­nu rze­czy, dla­te­go do­da­ła do owe­go po­sta­no­wie­nia ko­men­tarz. W nim oświad­czy­ła, że tem sa­mem nie wy­klu­cza się jed­nak miesz­czan lub chłop­skich sy­nów z Księ­stwa Cie­szyń­skie­go, choć – (1) Bier­mann: Ge­schich­te des He­rzog­tums Te­schen, str. 191. do 193.

ję­zy­ka nie­miec­kie­go nie zna­ją. Za­strze­że­nie to oka­za­ło się ko­niecz­nem, bo in­a­czej cech pie­kar­ski był­by ska­za­ny na wy­mar­cie, gdyż nie­licz­ni w kra­ju Niem­cy nie zdo­ła­li­by mu za­pew­nić dal­sze­go ist­nie­nia. Cho­ciaż więc cech pie­kar­ski w sta­tu­tach swo­ich miał za­strze­że­nie, że Po­la­cy, Cze­si i Sło­wa­cy nie mogą do nie­go na­le­żeć, skła­dał się on z pew­no­ścią prze­waż­nie z pol­skich ży­wio­łów miej­sco­wych. To też spo­ty­ka­my we wszyst­kich księ­gach ce­cho­wych, ja­kie się do­tąd w Księ­stwie Cie­szyń­skiem za­cho­wa­ły, mnó­stwo za­pi­sków i no­ta­tek, z któ­rych wy­ni­ka, że cho­ciaż ję­zy­kiem urzę­do­wym ce­chów był ję­zyk cze­ski, mimo to ję­zyk pol­ski w księ­gach tych wi­docz­ny jest w każ­dem pra­wie zda­niu. Pi­sząc dzie­je rze­miosł na Ślą­sku, za­zna­cza Pra­sek (22), że w cy­to­wa­nych przez nie­go do­ku­men­tach ce­cho­wych wi­docz­na jest nie­jed­na ję­zy­ko­wa wła­ści­wość. Pod­nieść też trze­ba, że na Ślą­sku wy­two­rzy­ła się cze­ska ter­mi­no­lo­gia ce­cho­wa, po­nie­kąd róż­na od zwy­kłej ter­mi­no­lo­gii w Cze­chach i na Mo­ra­wach, po­nie­waż cze­skie­go ję­zy­ka po­tocz­ne­go uży­wa­ły ce­chy nie tyl­ko w cze­skich, ale i w pol­skich mia­stach ślą­skich. In­ne­mi sło­wy: ce­chy w Księ­stwie Cie­szyń­skiem, skła­da­ją­ce się prze­waż­nie z miej­sco­we­go ży­wio­łu pol­skie­go, wy­two­rzy­ły mimo cze­skie­go ję­zy­ka, uży­wa­ne­go w ad­mi­ni­stra­cyi, osob­ną ter­mi­no­lo­gię, od­ręb­ną od ter­mi­no­lo­gii, uży­wa­nej w Cze­chach i na Mo­ra­wach. Zna­czy to, że ter­mi­no­lo­gia ta była za­sto­so­wa­na do wła­ści­wo­ści ję­zy­ka pol­skie­go.

Na roz­wój spra­wy pol­skiej pod­czas re­for­ma­cyi wpły­wał ujem­nie fakt od­pły­wu stu­den­tów ślą­skich z uni­wer­sy­te­tu kra­kow­skie­go na uni­wer­sy­te­ty nie­miec­kie. Po za­ło­że­niu w Kra­ko­wie w r. 1400 uni­wer­sy­te­tu Ja­giel­loń- – (22) Pra­sek: K dìji­nám øe­me­sel ve Slez­sku. 10. Pro­gram èe­ského gym­na­sia v Opa­vì, str. 58.

skie­go zwró­ci­ła się pra­wie cała mło­dzież ze Ślą­ska i z dy­ece­zyi oło­mu­niec­kiej do Kra­ko­wa, cho­ciaż ta ostat­nia mia­ła na­wet do Pra­gi bli­żej, ani­że­li do Kra­ko­wa. Przy Kra­ko­wie trwał sta­ły prąd scho­la­rzów z Cie­szyń­skie­go od r. 1407 – 1540, z Opaw­skie­go od roku 1416 – 1536, z Oło­mu­niec­kie­go od r. 1447 – 1547. Pra­sek wy­li­cza scho­la­rzów z Cie­szyń­skie­go, uczęsz­cza­ją­cych na stu­dya do Kra­ko­wa i do Pra­gi. Do Kra­ko­wa po­szło w tym cza­sie z Cie­szy­na i in­nych miej­sco­wo­ści Księ­stwa Cie­szyń­skie­go 105 scho­la­rzów, z cze­go z sa­me­go Cie­szy­na 67, do Pra­gi na­to­miast uda­ło się tyl­ko 11. Z Opa­wy przy­by­ło w wyż wy­zna­czo­nym cza­sie do Kra­ko­wa 93 stu­den­tów, pod­czas gdy w cza­sie od 1385 do 1410 ko­rzy­sta­ło z na­uki w Pra­dze tyl­ko 6 scho­la­rzów. Kra­ków wy­wie­rał więc sil­ną atrak­cyę na cały Śląsk i Mo­ra­wę. Z roz­po­wszech­nie­niem re­for­ma­cyi z po­wo­du róż­nic wy­zna­nio­wych, bra­ter­skich i pro­te­stanc­kich, zwró­ci­li się scho­la­rze prze­waż­nie do Nie­miec, gdzie ist­nia­ły już licz­ne uni­wer­sy­te­ty. (1) Nie po­trze­bu­je­my do­da­wać, że to był dla spra­wy pol­skiej ob­jaw nie­po­myśl­ny.KSIĄ­ŻĘ­TA CIE­SZYŃ­SCY PO­WO­ŁU­JĄ POL­SKICH KSIĘ­ŻY.

Po po­wro­cie księ­cia Ada­ma Wa­cła­wa na łono ko­ścio­ła ka­to­lic­kie­go po­ja­wi­li się w Księ­stwie Cie­szyń­skiern pierw­si księ­ża ka­to­lic­cy z dy­ece­zyi kra­kow­skiej. Ra­zem z nimi wró­cił tak­że ję­zyk pol­ski do ko­ścio­łów, skąd go byli pa­sto­rzy cze­scy z nie­któ­rych ko­ścio­łów usu­nę­li. Pierw­szym pro­bosz­czem cie­szyń­skim po re­for­ma­cyi był ma­gi­ster aka­de­mi­ji kra­kow­skiej Ma­ciej Rudz­ki… dru­gim lub jed­nym z na­stęp­nych Woj­ciech Ga­gat­kow­ski ze Żyw­ca, pro­boszcz sko­czow­ski, ka­no­nik ży­wiec­ki, po­wo­ła­ny – (1) Pra­sek: K dìji­nám škol­ství ve Slez­sku. 11. Pro­gram èe­ského gim­na­sia v Opa­vì, str. 4. i na­stęp­ne.

przez księ­cia Fry­de­ry­ka Wil­hel­ma nie tyl­ko na pro­bo­stwo, ale tak­że na na­czel­ne sta­no­wi­sko dzie­ka­na, czy­li ko­mi­sa­rza Księ­stwa Cie­szyń­skie­go. Ten­że ka­płan zwró­cił się pi­smem pol­skiem z d. 7. czerw­ca 1632 r. do ma­gi­stra­tu mia­sta Cie­szy­na, do­ma­ga­jąc się od nie­go wy­ko­na­nia za­rzą­dzeń ce­sar­skich co do wy­ko­rze­nie­nia he­re­zyi. Pi­smo to, za­cho­wa­ne do­tąd w ar­chi­wum mia­sta Cie­szy­na, świad­czy chy­ba o tem, że Ga­gat­kow­ski, pi­sząc po pol­sku, prze­ko­na­ny był nie tyl­ko o tem, że pi­smo jego bę­dzie przy­ję­te, lecz tak­że przez pry­ma­to­ra, bur­mi­strza i rad­nych mia­sta zro­zu­mia­ne. Dal­szym dzie­ka­nem i pro­bosz­czem cie­szyń­skim, nie­wia­do­mo tyl­ko, czy bez­po­śred­nim czy po­śred­nim na­stęp­cą Ga­gat­kow­skie­go, był Jan Ni­kło­wicz z Nyd­ku, po­ło­żo­ne­go w Ma­ło­pol­sce, któ­ry jako pro­boszcz go­le­szow­ski i cze­chow­ski po­zo­sta­wił po so­bie kup pol­ski z r. 1622 i dru­gi kup rów­nież pol­ski z r. 1652, kie­dy już był pro­bosz­czem i dzie­ka­nem w Cie­szy­nie. Oba te kupy za­pi­sa­ne są w księ­dze pa­miąt­ko­wej, na­zwa­nej: "Mo­mu­men­ta et Mu­ni­men­ta Ec­c­le­siae Pa­ro­chia­lis Cze­cho­vi­cen­sis". Pierw­szy kup z r. 1622 jest, o ile wie­my, naj­star­szym do­tąd zna­nym za­byt­kiem pi­śmien­nic­twa pol­skie­go na Ślą­sku Cie­szyń­skim. Pi­szą­cy oba kupy nie był wpraw­dzie Po­la­kiem ślą­skim, ale wy­sta­wił je dla lud­no­ści miej­sco­wej, któ­rej ję­zy­kiem był już wów­czas ję­zyk pol­ski.

Fakt po­wo­ła­nia księ­ży pol­skich z dy­ece­zji kra­kow­skiej przez ksią­żąt Ada­ma Wa­cła­wa i Fry­de­ry­ka Wil­hel­ma świad­czy wy­raź­nie o tem, że obaj ksią­żę­ta uwa­ża­li lud­ność Księ­stwa Cie­szyń­skie­go za pol­ską, stąd też po­wo­ła­li dla niej księ­ży, wła­da­ją­cych ję­zy­kiem pol­skim. Nie trud­no było dla nich zwró­cić się na za­chód, n… p… do dy­ece­zyi oło­mu­niec­kiej, nie uczy­ni­li tego jed­nak, po­nie­waż są­dzi­li, że dla lud­no­ści pol­skiej na­le­ży spro­wa­dzić pol­skich ka­pła­nów.JA­KICH MO­DLI­TEW­NI­KÓW I ŚPIEW­NI­KÓW UŻY­WA­ŁA LUD­NOŚĆ POL­SKA W CZA­SACH PO­RE­FOR­MA­CYJ­NYCH?

Pra­wie wszy­scy pi­sa­rze cze­scy, trak­tu­ją­cy o sto­sun­kach ko­ściel­nych w Księ­stwie Cie­szyń­skiem, wska­zu­ją na to, że lud­ność tu­tej­sza mo­dli­ła się z cze­skich, względ­nie mo­raw­skich ksią­żek i śpie­wa­ła z cze­skich kan­cy­ona­łów. Za­prze­czyć temu go­ło­słow­nie nie moż­na, bo fak­tem jest, że lud­ność na­sza tak wy­zna­nia ka­to­lic­kie­go jak ewan­ge­lic­kie­go uży­wa­ła przy na­bo­żeń­stwach do­syć dużo ksią­żek cze­skich. Pod­czas re­for­ma­cyi wtar­gnę­ła czesz­czy­zna do ślą­skich ko­ścio­łów, cze­mu na­wet nie moż­na bar­dzo się dzi­wić. Re­li­gij­ne pi­śmien­nic­two cze­skie roz­wi­nę­ło się wcze­śnej, ani­że­li pol­skie. Śląsk, wcie­lo­ny do pań­stwa cze­skie­go, ule­gał wpły­wom cze­skim wię­cej, ani­że­li pol­skim, cho­ciaż w grun­cie rze­czy był pol­skim. Z tym ob­ja­wem trze­ba się li­czyć i na­tem tle nie­jed­na rzecz in­a­czej wy­stę­pu­je, ani­że­li­by się tego spo­dzie­wać na­le­ża­ło. Cze­skich ksią­żek, ja­kich pod­czas re­for­ma­cyi w ko­ścio­łach uży­wa­no, ja­ko­też śpiew­ni­ków cze­skich nie moż­na było za jed­nym za­ma­chem usu­nąć, bo lud­ność była do nich przy­zwy­cza­jo­na, ów­cze­sny cze­ski ję­zyk był jej przy­stęp­ny, a brak było po­cząt­ko­wo od­po­wied­nich pol­skich mo­dli­tew­ni­ków i śpiew­ni­ków tak dla lud­no­ści wy­zna­nia ka­to­lic­kie­go, jak ewan­ge­lic­kie­go. Mimo to lud­ność ka­to­lic­ka nie uży­wa­ła wy­łącz­nie ksią­żek cze­skich, bo uczęsz­cza­jąc co­rocz­nie licz­nie do miejsc pąt­ni­czych, jak na Kal­wa­ryę, do Czę­sto­cho­wy i do Kra­ko­wa, przy­no­si­ła so­bie stam­tąd pol­skie książ­ki mo­dli­tew­ne, któ­re jed­nak nie były w po­wszech­nem uży­ciu, po­nie­waż dru­ko­wa­ne ła­ciń­skie­mi czcion­ka­mi nie były wszyst­kim przy­stęp­ne. W szko­łach na­szych uczo­no bo­wiem i czy­ta­nia i pi­sa­nia wy­łącz­nie na go­tyc­kich li­te­rach, tak, że li­te­ry ła­ciń­skie były lud­no­ści nie­zna­ne i czy­ta­nie w książ­kach, dru­ko­wa­nych czcion­ka­mi ła­ciń­skie­mi, przed­sta­wia­ło na­szym lu­dziom, jak o tem bę­dzie jesz­cze póź­niej mowa, wiel­kie trud­no­ści. Ewan­ge­li­cy byli pod tym wzglę­dem le­piej wy­po­sa­że­ni, bo oprócz po­styl i bi­blij, wy­cho­dzą­cych w Gdań­sku, To­ru­niu, Wil­nie, Brze­ściu Li­tew­skim i in­nych miej­sco­wo­ś­cach, po­sia­da­li dru­kar­nię w Brze­gu, któ­ra, dru­ku­jąc go­tyc­kie­mi czcion­ka­mi, czy­li tak zwa­ną szwa­ba­chą, za­opa­try­wa­ła ewan­ge­li­ków w licz­ne pol­skie książ­ki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: