- W empik go
Polskość Śląska Cieszyńskiego - ebook
Polskość Śląska Cieszyńskiego - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 299 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
O posiadanie Śląska Cieszyńskiego powstała po rozpadnięciu Austryi ciężka walka pomiędzy Polakami a Czechami. Polacy, wskazując na fakt historyczny, że Śląsk wcześniej do Polski, aniżeli do Czech należał, nie kładli jednak nań wielkiego nacisku, lecz opierali się głównie na momencie etnograficznym, podczas gdy Czesi wysuwali głównie moment historyczny. Nie zaniedbali oni jednak udowadniać w licznych broszurach i artykułach dziennikarskich, że Śląsk Cieszyński nigdy polski nie był, powołując się głównie na czeski język urzędowy i na czeskie śpiewniki i książki modlitewne, jakie w dawnych czasach na Śląsku były miarodajne.
Przed wojną historycy i uczeni czescy, nie wyłączając nawet dziennikarzy czeskich, byli dla Polaków sprawiedliwsi, uznając ich istnienie na Śląsku Cieszyńskim. Nie byli jednak zgodni co do przez Polaków zamieszkanych obszarów. Najobjektywniejszym był bezsprzecznie najpoważniejszy historyk czeski, piszący o Śląsku, Wincenty Prasek, dyrektor czeskiego gimnazyum w Opawie, który, jak o tem będzie później mowa, zajął wobec granicy polsko-czeskiej stanowisko poprawne, tak, że z małymi wyjątkami i etnograf polski mógłby się na nie zgodzić. Mniej sprawiedliwym okazał się już dr. Slama, Hruby i inni. Po wojnie przeważa u Czechów zdanie, że Polaków na Śląsku Cieszyńskim niema, są tylko mniej lub więcej spolonizowani przez duchowieństwo i nauczycielstwo Czesi, których należy obecnie, kiedy część tej ludności dostała się pod panowanie czeskie, dla narodowości czeskiej przez zakładanie szkół odzyskać.
Zadaniem niniejszej broszury jest stwierdzić, że z wyjątkiem małego skrawka ziemi śląskiej, położonej nad Ostrawicą, reszta Śląska Cieszyńskiego zamieszkana jest przez ludność rdzennie polską, która, zbudzona przez śląskich pracowników do życia narodowego, pragnie z narodem polskim, o ile rozchodzi się o ludność polską, wcieloną do Czechosłowacyi, utrzymywać jak najściślejszy kontakt. Ludność zaś polska, przyłączona do Polski, uzyskała wszystko, o czem marzyła, bo stanowi obecnie pod względem politycznym, gospodarczym, społecznym i kulturalnym jedną całość z resztą narodu polskiego.DO JAKIEJ NARODOWOŚCI NALEŻELI NAJSTARSI MIESZKAŃCY ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO?
Przytoczyliśmy ogólne zdanie kilku pisarzy czeskich o narodowości mieszkańców Śląska Cieszyńskiego. Ponieważ opinia ta w większej części nie jest dla Polaków korzystna, dlatego musimy głębiej sięgnąć i zbadać, do jakiej narodowości należeli pierwotni mieszkańcy naszego kraju. Rzecz tę można jedynie wykazać zapomocą nazw miejscowych i imion osobowych. Z tych wskazówek nabędziemy przekonania, że już w XIII. i XIV. wieku Śląsk Cieszyński był polski, bo nazwy i imiona miejscowości i osób są polskie. W najstarszych dokumentach, odnoszących się do naszego kraju, spotykamy nazwy polskie, jak Dambrowa (1268), Dambowdzial (Dębowiec, c. 1300), Kocobenz (1229). Chotebanz (1268), Wandrina (c. 1300), Chalembyci (c. 1300), Swentosius (1223), Suesso-Swentsso (c. 1300), Zengilow (c. 1300), Wierzbica (1229), Wirzbica (1268), Wierzbitz (1291), Ogrozona (1223), Za – blocie (1229), Ustrona (c. 1300), Wrothimow (c. 1300), Gorkii villa wlodarii (c. 1300), Wlodko (imię własne), Czorny Strumień, Cierliczko (1229), Golesouo (1223), Bogun (Bogumin, 1256), Grussene (Gruszów, 1256), Grussow (c. 1300), Gnojnik (c. 1300), Pogors (c. 1300), Guthi (1300), Grodishe (c. 1300) i wiele innych.
Jesteśmy przekonani, że ludność polska nie była w owych czasach jedyną właścicielką ziemi, lecz znajdowali się tu także liczni osadnicy innych narodowości, jak Niemcy, Wallonowie, Frankowie, Flamandowie i różni Słowianie. Jednakowoż Polacy byli tu zawsze górą, bo inaczej nie byliby się utrzymali aż do naszych czasów, lecz byliby podzielili los Polaków Średniego i Dolnego Śląska, którzy wskutek przemożnej kolonizacyi niemieckiej prawie całkiem z widowni zniknęli. Nasze wywody zgadzają się w zupełności ze zdaniem Praska, który stwierdził, że "na Těšinsku lid polsky měl rozhodně převahu, jak to i nyni jest". W dalszym ciągu pisze on: "Jeżeli się przypatrzymy, jak daleko na zachód wyraźne i niewątpliwe ślady polskości obserwować można, to zobaczymy, że linia, poprowadzona od Gnojnika na Grodziszcze i Cierlicko, odtąd na Kocobędz, Karwinę, Dąbrowę, Zabłocie i Gruszów, zakreśla nam próg ziemi tak prawidłowy, że mimowolnie narzuca się nam myśl uważać ten to próg ziemi za pograniczny las, który aż do drugiej połowy XIII. w. był zupełnie niezaludniony, z wyjątkiem osad pogranicznych Ostrawy i Lubna." (1)
Zresztą nietylko najstarsze nazwy świadczą o polskości naszego kraju, świadczą o niej także nazwy, które się później z niemieckich wyłoniły. Błędowice nazywały się w najstarszych dokumentach Bluda, Blaude według nazwiska szlachcica, pochodzącego z Jiczyna na Mora- – (1) V. Prasek: Dějiny knižetstvi Tìšinského, str. 104, 105.
wach. Lecz już w odpisie pewnego łacińskiego dokumentu z r. 1425 czytamy "Nicolaus de Blendowicz", a w jednym, wprawdzie dotąd jedynym czeskim dokumencie z roku 1738 znajdujemy polską nazwę Błędowice. Obie te nazwy polskie są świadkami polskości Błędowic, bo inaczej ich powstanie byłoby do wytłumaczenia niemożliwe.JAKIEGO JĘZYKA UŻYWANO W KOŚCIELE I SZKOLE W NAJSTARSZYCH CZASACH?
Chcąc stwierdzić, jakim językiem posługiwała się ludność naszego kraju, musimy dla braku bezpośrednich świadectw powołać się na pośrednie świadectwa, jakich nam dostarczają kościół i szkoła. Świadectwa te nie są wprawdzie liczne, ale są one mimo to wystarczające dla zupełnego braku innych, coś przeciwnego stwierdzających. Że łacina odgrywała w owych czasach w kościele i szkole pierwszorzędną rolę… nie ulega prawie żadnej wątpliwości. Jednakowoż język polski, względnie niemiecki, gdzie przeważał wskutek kolonizacyi element niemiecki, cieszyły się dosyć szerokiem uprawnieniem w kościele i szkole. Można nawet powiedzieć, że wszędzie tam, gdzie kolonizacya niemiecka poczyniła znaczne postępy, język niemiecki na wzór dyecezyi, skąd koloniści przychodzili, otrzymał pewne przywileje w kościele. Takimi samymi przywilejami, o ile znalazła się dostateczna liczba duchowieństwa polskiego, cieszył się także język polski, który według wszelkiego prawdopodobieństwa z dycezyi polskich najszerszych praw w dyecezyi wrocławskiej zażywał.
W obecności legata Stolicy Apostolskiej Jakóba, archidyakona leodyjskiego, odbył się we Wrocławiu w r. 1245 synod dyecezyalny, na którym nałożono na księży obowiązek odmawiania w poszczególne niedziele i święta po ewangelii Modlitwy Pańskiej i Wyznanie wiary w języku ludowym, albo co najmniej Modlitwy Pańskiej po łacinie, Wyznanie zaś wiary w języku ludowym. "Widzieliśmy bowiem" – pisze legat papieski – "w naszych dyecezyach kilku stuletnich ludzi, którzy nie wiedzieli wogóle powiedzieć, w co wierzyli." (1)
W r. 1248 odprawił ten sam archidyakon leodyjski synod prowincyonalny we Wrocławiu, na którym byli obecni arcybiskup gnieźnieński i podwładni mu biskupi: wrocławski, krakowski, kujawski, poznański, mazowiecki, lubuski i chełmiński. Odbycie synodu ogólnopolskiego we Wrocławiu tłumaczy się tem, że dyecezya wrocławska należała od początku aż do XVI. wieku do kościelnej prowincyi polskiej. Doniosłą sprawą, uchwaloną na tym synodzie, był nakaz, aby duchowieństwo, zajmujące beneficya w ziemiach polskich, znało język polski. Arcybiskup gnieźnieński Pełka odbył między innemi w r. 1257 synod w Łęczycy w obecności biskupów: krakowskiego, wrocławskiego, poznańskiego, kujawskiego, płockiego i lubuskiego, na którym uchwalono znaną powszechnie i głośną ustawę szkolną, domagającą się od nauczycieli szkół parafialnych na ziemiach polskich znajomości języka polskiego. Rozumie się samo przez się, że obie powyższe uchwały były reakcya przeciw obsadzaniu probostw i posad nauczycielskich Niemcami. (2) Z brzmienia ustaw wynika, że nie rozchodziło się o spolonizowanie Niemców, lecz tylko o zaspokojenie najistotniejszych potrzeb i zadań Kościoła. Kościół polski broni się tylko przed wyrządzoną sobie krzywdą.
–- (1) Montbach: Statuta synodalia dioecesana sanctae ecclesiae Wratislaviensis, str. 312.
(2) Karbowiak: Dzieje wychowania i szkól w Polsce w wiekach średnich. I. część, str. 122 – 124.
Ustawa synodu łęczyckiego z r. 1257 nie usunęła raz na zawsze niemieckich nauczycieli z szkół, owszem trzeba ją było od czasu do czasu powtarzać i obostrzać. Miało to miejsce po raz pierwszy na synodzie łęczyckim w r. 1285. Nakazano wtedy, ażeby wszyscy księża w każdą niedzielę wykładali w języku polskim Skład wiary, Modlitwę Pańską i Pozdrowienie anielskie. Odpowiednio do tego uzdolnieni mieli nadto wykładać po polsku ewangelię i dołączać do wykładu stosowne nauki. (4) Aby ustawę tę tem skuteczniej przeprowadzić, zaopiekował się ten sam synod językiem polskim w szkołach i nakazał na rektorów szkół katedralnych, klasztornych i wszelkich innych przyjmować tylko takich, którzy język polski doskonale znają i są w stanie chłopcom wykładać autorów łacińskich w tym języku. (5)
Z rozporządzenia tego wynika, że niemieckich nauczycieli było pod koniec XIII. wieku bardzo wielu. Ustawa uniejowska z r. 1326 tłumaczy nam najlepiej, dlaczego takie rozporządzenia były potrzebne. Cudzoziemcy, nie umiejący po polsku, byli na tych posadach bezużyteczni, w kościele przez to, że nie mogli spełniać znacznej części swych obowiązków duszpasterskich, w szkole zaś przez to, że nie mogli się z młodzieżą polską, zanim się ta języka łacińskiego nauczyła, porozumiewać, a tem samem jej skutecznie uczyć i do przyszłego zawodu kapłańskiego sposobić. By temu zapobiedz, wymierzano kary przeciw tym, którzy nieumiejącym po polsku posady nadają. (6)
O uwzględnianiu języków ludowych w kościele świadczy także artykuł XVII. statutów synodalnych, – (4) Ustawy synodu łęczyckiego z r. 1285. § 3. u Helcla. St… pr. pol. pomn. I., str. 383.
(5) Tejże ustawy § 6. u Helcla, j… w., I., str. 384.
(6) Ustawy synodu uniejowskiego z r. 1326. § 18. u Helcla, j… w., str. 403.
uchwalonych na synodzie, zwołanym przez biskupa wrocławskiego Wacława w r. 1410: "Żądamy i postanawiamy, żeby w poszczególnych kazaniach do ludu przez kaznodziejów słowa Bożego wykładane były Modlitwa Pańska z Wyznaniem wiary i w słowach ludowych głoszone razem z Pozdrowieniem anielskiem w odpowiednim czasie w następujący sposób". Tu przytoczone są trzy powyżej wymienione modlitwy w języku niemieckim i polskim. Początek modlitw polskich brzmi: Otcze nasch gensze yesch w nebyescho, oswentsze gnye (?) twe… Zdrowa maria, mylosczy pelna, bog stobom… Wyerso wboga otza wschemoguczego stworszyczyla neyba y szemye…" (7) Nawiasem zaznaczamy, że modlitwy te wyszły drukiem w pierwszej książce, jaką na Śląsku zapomocą druku wykonano. Zawierała ona statuty synodalne dyecezyi wrocławskiej w języku łacińskim i wyszła w r. 1475 we Wrocławiu w drukarni, którą tam był urządził ksiądz Kasper Elian, późniejszy kanonik. Do tej pierwszej książki, wydrukowanej na Śląsku, włączono także w ięzyku polskim modlitwy: "Ojcze nasz", "Zdrowaś Maryo" i "Wierzę w Boga" i to jest pierwszy wogóle druk w języku polskim, boć przedtem nigdzie niczego jeszcze w tym języku nie wydrukowano. (8)
Jeżeli nadto wiemy, że w dyecezyi wrocławskiej objaśniano w późniejszych czasach przy chrzcie ceremonie w języku polskim, że kurya biskupia wydała kancyonał w ięzyku niemieckim i polskim, (9), to nie ulega żadnej wątpliwości, że język polski obok języka łacińskiego i niemieckiego odgrywał w kościele i tem samem także w szkole znaczną rolę.
–- (7) Montbach: str. 19, 20.
(8) Konstanty Prus: "O pierwszych polskich drukarzach i wydawcach na Śląsku Górnym to i owo". Str. 5.
(9) Montbach, str. 181.
Znamienny jest fakt, że w wrocławskich statutach synodalnych, wydanych przez Montbacha, a obejmujących synody od r. 1245 do 1653, niema ani jednej wzmianki o języku czeskim w kościele i szkole, podczas gdy o języku polskim i niemieckim wzmianek tych jest Kilka.
Jakim językiem posługiwano się w kościołach naszego kraju, o tem statuty synodalne milczą. Posiadamy jednak inne źródła, z których jasno wynika, że i tu język polski miał swoje prawa, że przeto nie jest prawdą, co pisze Jóža Vochala, że "Šlonzaci na Těšinsku jsou větvi československého národa, že je to domorodé obyvatelstvo, někdy české čili tak zv… moravské národnosti, které před 50 lety bylo násilně popolštovano proti sve vlastni vuli". (1)
Były dyrektor kameralny w Cieszynie Maciej Kasperlik von Teschenfeld zestawił w artykule: "Die kirchlichen Zustände und Einrichtungen in Teschen vor Einführung der Reformation" wszystkie fundacye, jakie przy kościołach cieszyńskich utworzone zostały. Między innemi wymienia też fundacye na utrzymanie dwóch kaznodziejów dla niemieckiej i polskiej ludności. (2) Książę Kazimierz (1498) pobrał z majątku fundacyjnego 160 węgierskich złotych, a mianowicie z osobno prowadzonej fundacyi niemieckiego kaznodziei 60 i z fundacyi polskiego kaznodziei 100 złotych i oddał w zamian za tę kwotę, jako czynsz, świadczenia z sześciu gruntów chłopskich w Radowicy (zachodnia część Puńcowa), z których dwóch chłopów przydzielono niemieckiemu kaznodziei, polskiemu zaś czterech. Książę Kazimierz wystawił na tę trans- – (10) Jóža Vochala: Šlonzáci. Šlonzácká větev sjednoceného národa českoslovanského. Str. 3.
(11) Notizenblatt der historisch-statistischen Section der kais. königl… mährisch-schlesischen Gesellschaft. 1874. Str. 83.
akcyę dokument ubezpieczający pod dniem 9. listopada 1498, w którym zaznaczył, że w razie spłacenia powyższej kwoty proboszcz cieszyński obowiązany jest ulokować ją na dalszy czynsz. Proboszcz cieszyński Michał Krompach pomnożył w testamencie fundacye obóch kaznodziei, fundując dla polskiego kaznodziei Ministerium manuale pro Praedicatore Polonorum. Egzekutorzy testamentu, honorabiles Vincentius, Capellanus Capellae Castri Tessinensis, Gregorius Lisnar (Leszner) et Henricus Czelo de Czechowicz utworzyli nową fundacye polskiego kaznodziei; w tym celu zakupili za 200 złotych czynsz, wynoszący 18 złotych, na mieście Strumieniu (Opido Strumień) 9 złotych, na wiosce Radowicy również 9 złotych, który to czynsz książę Kazimierz wystawionym przez siebie dokumentem zabezpieczył.
Zdaje się, że pierwszym kapłanem, korzystającym z fundacyi polskiego kaznodziei, był Johannes Ołówka Gnoyniczky de Sobiessowicz, gdyż nazwisko jego znachodzi się w dokumencie księcia Kazimierza z dnia 4. lutego 1503, jako świadka, z dodatkiem: Praedicator Polonorum. Nawiasem dodajemy, że Główka pochodził z pogranicza polsko-czeskiego i przed objęciem stanowiska kaznodziei polskiego był proboszczem w Międzyrzeczu.
Fundacya ta przemieniona została podczas reformacyi na fundacye kaznodziei czeskiego. (12)
Faktem historycznym jest zatem, że w czasach przedreformacyjnych okazała się w Cieszynie potrzeba kaznodziei polskiego i niemieckiego, natomiast nie było tu kaznodziei czeskiego, względnie morawskiego. Drobny ten szczegół stwierdza, że ludność polska zamieszkiwała Księstwo Cieszyńskie od najdawniejszych czasów i tylko – (12) Kasperlik: Notizenblatt. 1874. Str. 85.
ludność niemiecka, która napłynęła, w okresie kolonizacyi, znalazła obok polskiej uwzględnienie i równouprawnienie. Jest jeszcze drugi fakt historyczny, świadczący o polskości Cieszyna. Mianowicie magistrat cieszyński polecił w r. 1501 proboszczowi odczytywać spis zmarłych w jeden poniedziałek po niemiecku, w drugi po polsku. (13) Również i w tym wypadku pominięty jest zupełnie język czeski. Nie ulega wątpliwości, że po wioskach, z wyjątkiem może nielicznych kolonii niemieckich, język polski był powszechnie używany.CZESKI JĘZYK URZĘDOWY.
Ody Śląsk przeszedł pod panowanie niemieckich Luksemburgów, językiem urzędowym książąt cieszyńskich stał się odtąd niemiecki w miejsce dotychczasowego łacińskiego. Lecz już w r. 1434 pojawił się w Księstwie Cieszyńskiem jako język urzędowy język czeski. Powstaje pytanie, dlaczego tu, mając przewagę, nie zapanował język polski? Na to pytanie odpowiada Prasek jak następuje: "Jeżeli nie na Cieszyńskiem, dlaczego nie na Oświęcimskiem, które przynależnością kościelną i ruchem handlowym związane z Krakowem, lgnęło do państwa polskiego w tej mierze, że się w r. 1452 z niem połączyło? Ale dziwna rzecz, że synowie Wacława Zatorskiego dzielą się w r. 1477 majątkiem dokumentem czeskim! Odpowiedź jest prosta: królowie polscy trzymali się twardo łaciny i dopuścili polszczyznę, jako język dyplomatyczny, dopiero o 200 lat później, niż królowie czescy czeszczyznę. Zatem pod wpływem husytyzmu wszędzie tam, gdzie mówiono językiem, zbliżonym do czeszczyzny, z potrzeby praktycznej stała się czeszczyzna znanym – (13) Księga miejska z lat 1468 – 1722 w muzeum sądowem.
językiem i na Węgrzech i w Polsce i na Śląsku. A z natury rzeczy wszędzie tam, gdzie czeszczyzna była więcej zrozumiała, niż łacina i niemczyzna, łatwo się przyjmowała, jak świadczą na przykład liczne polonizmy z dokumentach czeskich. Pierwszy dokument czeski, wydany na Śląsku Cieszyńskim w r. 1434, (przez Praska przytoczony), w którym znachodzi się imię "Vlodek", zdradza, żeśmy w kraju przeważnie polskim." (14)
Najbardziej uderzającego przykładu w tej mierze dostarcza nam majestat łaciński Stefana Batorego, do którego w r. 1578 włączono czeski dokument, wystawiony w r. 1548. (15)
Ponieważ począwszy od XV. wieku panował u nas język czeski jako urzędowy, odnosi się na pierwszy rzut oka wrażenie, jakoby w dawnych wiekach górował u nas język czeski. Wywody Czecha Praska wyjaśniają jednak sprawę tak dobitnie i przekonywująco, że od siebie nic więcej do jego słów dodawać nie potrzebujemy. Urzędowano po czesku, bo język czeski mało tylko różnił się w owym czasie od polskiego, a polskiego języka piśmiennego, który zaczął się dopiero tworzyć, nie było jeszcze. Zresztą język polski nie był zupełnie ignorowany, czego najlepszym dowodem, że przed sądem ziemskim w Cieszynie można było według prawa ziemskiego z r. 1573 mówić nie tylko w języku czeskim, ale i w języku do czeskiego podobnym, to jest w języku polskim, jakiego używała tu zawsze ludność miejscowa. Oba języki, czeski i polski, były w ustnem urzędowaniu równouprawnione, chociaż czeski w piśmie wyłącznie panował, bo był już wówczas rozwinięty i do użytku kancelaryjnego nadający się. Wyciąganie wniosku z czeskiego języka urzę- – (14) V. Prasek: Dĕjiny knižetstvi Tĕšinského, str. 189.
(15) Heck: Archiwa Oświęcimskie i Zatorskie.
dowego, jakoby ludność tutejsza była czeska, jest z przyczyn powyżej, wymienionych niedopuszczalne.STOSUNKI JĘZYKOWE PODCZAS REFORMACYI.
Nie ulega wątpliwości, że podczas reformacyi wzmogła się czeszczyzna w Księstwie Cieszyńskiem, ograniczona dawniej do czeskich dokumentów. Da się to łatwo wytłumaczyć tem, że szerząca się reformacya utrzymywała bliskie stosunki z braćmi czeskimi. Jest też rzeczą prawie pewną, że jeszcze przed wystąpieniem Lutra nauka Husa znalazła, zwolenników między innemi i w Księstwie Cieszyńskiem. Opiekun małoletniego księcia Wacława, Jan Pernstein, był przyjacielem braci czeskich (16) i on sprowadzał z Czech i Moraw predykantów czeskich, którzy tu wprowadzali język czeski i śpiew czeski, gorliwie przez braci czeskich pielęgnowany. Po zaprowadzeniu reformacyi spotykamy w Cieszynie kościół czeski i pastorów czeskich, jak Jana dziekana, proboszcza i czeskiego kaznodzieję, któremu w r. 1566 przydzielono fundacyę, przeznaczoną dla kaznodziei polskiego, później Lowczanego i innych. Przypuszczać można napewno, że tylko predykanci z Czech, Moraw i Słowaczyzny używali w kościele języka czeskiego, podczas gdy pastorzy, którzy wyszli z miejscowej ludności, posługiwali się językiem polskim. Gorzej było ze śpiewem, który według wszelkiego prawdopodobieństwa był prawie wyłącznie czeski. Ale i ten szczegół jest zrozumiały, jeżeli się rozważy, że pieśń religijna czeska wskutek rozpowszechnienia husytyzmu zyskała na sile i nie tylko na Śląsku, ale nawet w Polsce rozbrzmiewała. Blizkie pokrewień- – (16) Biermann: Geschichte des Protestantismus in Osterreichisch-Schlesien, str. 13.
stwo staroczeskiego języka z ówczesnym językiem polskim i wcześniejsze budzenie się piśmiennictwa czeskiego przyczyniło się mocno do zapanowania pieśni czeskiej.
Powyższe przedstawienie rzeczy nie jest zgodne z wywodami p. Vochali w cytowanej już powyżej broszurze. (17) Prawdą jest, że po nieszczęsnej bitwie na Białej Górze za czasów prześladowania niekatolików opuściło wiele czeskich rodzin swój kraj. Ponieważ na Śląsku zapewniona była pewna swoboda religijna, wielu czeskobraterskich uchodźców miało się według Vochali osiedlić w Księstwie Cieszyńskiem. Osobliwie ze sąsiednich Moraw miał się skierować prąd emigrantów w nasze strony, którzy w Cieszyńskiem wśród ewangelików swobodnie swe czeskobraterskie i ewangelickie wyznanie zaznaczać mogli. Tylko na państwie frydeckiem osiedliło się – jak twierdzi Vochala – bardzo mało czeskich egzulantów, ponieważ było ono w rękach katolickich panów, natomiast w reszcie Śląska Cieszyńskiego znaleźli czescy tułacze dobre przyjęcie. Czescy bracia, twierdzi dalej Vochala, przynieśli do Cieszyńskiego pogłębioną czeską religijność, szukanie prawdy Bożej i swój zmysł dla oświaty. Z nimi przyniesiona została Kralicka biblia, Husowa postyla i mnóstwo czeskich książek religijnych, które dostały się w ten sposób pomiędzy tubylczą ludność śląską, z którą bracia czescy coraz więcej się łączyli i zrastali. Samodzielne czesko-braterskie zbory powstawały jedynie wśród katolickiego otoczenia; na dzisiejszym obszarze "šlonzackim" zbory czesko-braterskie były jedynie we Frysztacie i Błędowicach. Wszędzie indziej zlewali się czesko-braterscy wygnańcy z miejscowymi ewangelikami, z którymi utworzyli wspólne zbory, nazwane wprawdzie ewangelickimi, ale noszące długo – (17) Vochala: Šlonzáci, str. 5.
markę czeską i braterską. Zajmującem jest, że zwłaszcza w ewangelickim zborze cieszyńskim piętno to długo było można u ludu obserwować i było ono osobliwie wówczas widoczne, kiedy księża z Niemiec narzucili zborowi niemiecko-luterskiemu swój pokost. Starzy bracia czescy wywoływali wskutek tego dążenia opozycyjne. Nakoniec jednak dawni czesko-braterscy uchodźcy zlali się zupełnie pod względem kościelnym z tubylczymi ewangelikami. O ile czescy bracia zbliżyli się w sprawach kościelnych do miejscowych ewangelików, o tyle zaś tubylcza ludność zbliżyła się do tamtych pod względem kulturalno-religijnym i narodowym. Czescy bracia i miejscowi ewangelicy wytworzyli zatem bogatą czeskoewangelicką tradycyę, dotąd trwającą.
Takie czysto czeskie środowisko przynieśli nam do Cieszyńskiego czesko-braterscy uchodźcy. Błoga ich działalność była tak znaczna, jak pisze dalej Vochala, że "celá naše zemĕ tĕšinská dostala ráz zemĕ ryze česke". (1) We wszystkich bratersko-ewangelickich wioskach w całem Księstwie Cieszyńskiem było widać czeski wpływ, wszystkie zbory ewangelickie i kościoły były czeskimi, także ówczesne szkoły. Polskiego księdza w zborach nie było ani jednego. Czeska reformacya w Cieszyńskiem zapewniła panowanie czeszczyzny w tym kraju, tak… że oficyalnym językiem Księstwa Cieszyńskiego długo był język czeski, lud czuł po czesku, szlachta używała między sobą i w domu tylko języka czeskiego, czeszczyzny używał książęcy dwór w Cieszynie, cieszyński sąd, magistraty w Cieszynie, Frysztacie, Boguminie, Jabłonkowie, Frydku i nawet w Bielsku.
Przeczytawszy wywody Vochali, zapytać się wypada, skąd on nazbierał takie mnóstwo szczegółów histo- – (1) Vochala: Šlonzáci, str. 6.
rycznych, innym znawcom historyi nie znanych. Przeglądając "Geschichte des Herzogtums Teschen" Biermanna, "Dzieje Śląska austr." prof. Popiolka, pisma historyczne Praska i Kasperlika, nigdzie w nich niema ani wzmianki o jakiej masowej imigracyi egzulantów czeskich do Księstwa Cieszyńskiego. Trudno przecież przypuścić, żeby niecodzienne zdarzenie przybycia do kraju kilku tysięcy rodzin w pierwszej połowie XVII. wieku nie mogło być przez nikogo spostrzeżone i nie pozostawić po sobie licznych śladów w dziejach kraju. Można przypuścić, że pojedyncze osoby lub rodziny rzeczywiście z Czech i Moraw przeniosły się do Śląska, ale drobna ta imigracya nie mogła przecież zmienić obrazu naszego kraju. Zresztą Śląsk Cieszyński nie nadawał się wcale jako teren kolonizacyjny dla imigrantów, ponieważ ludność tubylcza podczas 30-letniej wojny żyła w najstraszniejszej nędzy, której wyraz dała niejednokrotnie księżna Elżbieta Lukrecya. Wojska cesarskie i ich przeciwnicy pustoszyli nasz kraj w prawdziwie barbarzyński sposób, tak, że ludność miejscowa, opuściwszy wioski zupełnie zrabowane, uciekała do lasów granicznych i do Polski, tak, że w pewnych krytycznych chwilach cały szmat ziemi od Oświęcimia do Żywca gościł uchodźców śląskich. Stosunki takie nie były bardzo zachęcające do osiedlania się w Księstwie Cieszyńskiem.
Vochala wymienia na poparcie swojej nieudowodnionej tezy cały szereg nazw familijnych, mających świadczyć, że są to nazwiska dawnych czeskich braci. Z wyjątkiem tylko kilku pochodzenia czeskiego reszta nazwisk jest polska i osobników, noszących je, można znaleźć we wszystkich częściach Polski.
Najbardziej rażące jest twierdzenie Vochali, że przez czeską imigracyę ziemia cieszyńska otrzymała typ ziemi czysto czeskiej. Mieliśmy tu w XIII. i XIV. wieku dosyć liczną kolonizacyę niemiecką, przybyli wówczas Flamandowie, Wallonowie, prawdopodobnie także Łużyczanie i inni Słowianie, ale oblicze naszej ziemi nie utraciło wiele ze swojego swojskiego charakteru. Naraz przez rzekomą imigracyę czesko-braterską, której nikt z historyków śląskich w większych rozmiarach nie zna, miałaby ziemia Cieszyńska przybrać szatę czysto czeską. Tu już stanowczo p. Vochala przesadził.
Że pastorzy czescy odprawiali nabożeństwa po czesku, chętnie wierzymy, ale że równocześnie pastorzy, pochodzenia polsko-śląskiego głosili kazania w dyalekcie polskim, nie ulega wątpliwości. I ludność katolicka przyjąć musiała w ciągu XIX. wieku wielu księży czeskich, bo polskich było za mało, ale z tego nie można przecież wnioskować, że, ponieważ znaleźli się tu przypadkowo księża czescy, to już cały lud musiał być czeski.
Jak już powyżej wykazaliśmy, czeski język urzędowy stał się w XV. wieku prawie jedynym językiem piśmiennym w Księstwie Cieszyńskiem i zapewnił sobie dłuższe panowanie w naszej ziemi. Nie świadczy to jednak o tem, że cała ziemia była czeska, jak Vochala chce. Owszem liczne dokumenty, przedewszystkiem zaś książki cechowe pisane są w mieszaninie polsko-czeskiej; również niektóre kupy (kontrakty kupna) zbliżone są co do języka daleko więcej do języka polskiego, aniżeli do czeskiego. Słusznie podnosi prof. Popiołek w rozprawie, znajdującej się w manuskrypcie pod tytułem: "Granica czesko-polska", że rozpowszechnianie czeszczyzny jako języka urzędowego i trzymanie się jej, jako takiego, było w ścisłym związku z przewagą żywiołu polskiego i że poza akta i dokumenty czeszczyzna ta jednak dalej nie sięgnęła.
Również językiem szlachty nie był wyłącznie język czeski, lecz był nim w wyższym stopniu język niemiecki i polski. Trudno nawet przypuścić, żeby szlachta, mieszkająca stale po wioskach polskich, używała, rozmawiając z ludem, języka czeskiego, którego prawdopodobnie wcale nie znała, bo nie miała nawet sposobności z nim się obeznać. Szlachta ta nie zczechizowała się podczas reformacyi, lecz uległa niestety germanizacyi, czego chyba najlepszym dowodem jest fakt, że gdy książę Adam Wacław po przejściu na katolicyzm poprowadził w roku 1610 wielką pielgrzymkę w liczbie około 20. 000 osób na Kalwaryę… to dla ludu wypowiedziane zostało kazanie w języku polskim, dla szlachty zaś w języku niemieckim. (19) Niema więc wcale mowy o jakiemś dominowaniu czeszczyzny w Księstwie Cieszyńskiem.
Szlachcie śląskiej język polski nie był wcale obcy. Szlachta ta pochodziła w wielkiej części z Polski i wciąż się stamtąd uzupełniała i odświeżała. Utrzymywała ona ścisłe stosunki z Polską, bardzo często do Polski wyjeżdżała, przyjmowała liczne odwiedziny z Polski i stąd wyciągamy wniosek, że język polski nie tylko nie był jej obcy, lecz obok niemieckiego był jej językiem towarzyskim. Prasek odnalazł dwa prywatne listy polskie szlachcica Adama Borka, pana na Roztropicach i Wędryni i z pewnością znajdzie się jeszcze niejeden dowód piśmienny, świadczący, że szlachcie naszej język polski dobrze był znany.
Interesującą wzmiankę znajdujemy w "Vĕstniku Matice opavské", rocznik 1892, Nr. 2. (20) Fryderyk Jerzy Wilczek, swobodny pan z Dobre Zemice (Dobra) i z Hulczyna, pan na Wielkich Kończycach i Kaczycach, przetłumaczył w r. 1654 postylę Jana Hermana, proboszcza kobieńskiego, na język czeski, "w tym roku, gdy ewange- – (19) Kronika klasztoru Bernardynów w Kalwaryi Zebrz (20) K dìjinám èeského pisemnictvi ve Slezsku, str. 20.
liccy księża z Księstwa Cieszyńskiego z powodu wyznania wypędzeni zostali". Piszący notatkę o tej książce dodaje od siebie: "miejscami atoli przeważa dyalekt cieszyński", to jest polski. Książka ta była własnością posła Jerzego Cieńciały. Gdzie się obecnie znajduje, nie zdołaliśmy jeszcze stwierdzić. W każdym razie można zaznaczyć, że jeżeli szlachcic śląski, tłumacząc książkę, uwzględnia w niej miejscowy dyalekt, to Śląsk nie można nazwać ziemią "ryze" czeską.
Twierdzenie Vochali, że podczas reformacyi wszystko na Śląsku opanowała czeszczyzna, nie da się także pogodzić ze stosunkami, które w cechach panowały. Rzemieślnicy w Księstwie Cieszynskiem z XVI. wieku nie znali przeważnie innego języka, jak dyalekt polsko-śląski. Wysłani do Opawy przedstawiciele cechu ślusarskiego kazali sobie statuty niemieckie tamtejszego cechu, których nie rozumieli, przetłumaczyć na język "morawski", to znaczy nie na ich język, bo nim nie był ani morawski, ani czeski, lecz na język, którego wówczas ogólnie w dokumentach na Śląsku używano. Przepisy cechowe z małymi wyjątkami są spisane po czesku. Jedynie cieszyński cech piekarski zachował charakter niemiecki, który pierwotnie posiadały wszystkie cechy w Księstwie Cieszynskiem. (1) W statutach jego powiedziano, że nie należy przyjmować do cechu Polaków, Czechów i Słowaków, tylko takich, którzy są od ojca i matki prawdziwego pochodzenia niemieckiego. Ale starszyzna cechowa zdawała sobie sprawę z faktycznego stanu rzeczy, dlatego dodała do owego postanowienia komentarz. W nim oświadczyła, że tem samem nie wyklucza się jednak mieszczan lub chłopskich synów z Księstwa Cieszyńskiego, choć – (1) Biermann: Geschichte des Herzogtums Teschen, str. 191. do 193.
języka niemieckiego nie znają. Zastrzeżenie to okazało się koniecznem, bo inaczej cech piekarski byłby skazany na wymarcie, gdyż nieliczni w kraju Niemcy nie zdołaliby mu zapewnić dalszego istnienia. Chociaż więc cech piekarski w statutach swoich miał zastrzeżenie, że Polacy, Czesi i Słowacy nie mogą do niego należeć, składał się on z pewnością przeważnie z polskich żywiołów miejscowych. To też spotykamy we wszystkich księgach cechowych, jakie się dotąd w Księstwie Cieszyńskiem zachowały, mnóstwo zapisków i notatek, z których wynika, że chociaż językiem urzędowym cechów był język czeski, mimo to język polski w księgach tych widoczny jest w każdem prawie zdaniu. Pisząc dzieje rzemiosł na Śląsku, zaznacza Prasek (22), że w cytowanych przez niego dokumentach cechowych widoczna jest niejedna językowa właściwość. Podnieść też trzeba, że na Śląsku wytworzyła się czeska terminologia cechowa, poniekąd różna od zwykłej terminologii w Czechach i na Morawach, ponieważ czeskiego języka potocznego używały cechy nie tylko w czeskich, ale i w polskich miastach śląskich. Innemi słowy: cechy w Księstwie Cieszyńskiem, składające się przeważnie z miejscowego żywiołu polskiego, wytworzyły mimo czeskiego języka, używanego w administracyi, osobną terminologię, odrębną od terminologii, używanej w Czechach i na Morawach. Znaczy to, że terminologia ta była zastosowana do właściwości języka polskiego.
Na rozwój sprawy polskiej podczas reformacyi wpływał ujemnie fakt odpływu studentów śląskich z uniwersytetu krakowskiego na uniwersytety niemieckie. Po założeniu w Krakowie w r. 1400 uniwersytetu Jagielloń- – (22) Prasek: K dìjinám øemesel ve Slezsku. 10. Program èeského gymnasia v Opavì, str. 58.
skiego zwróciła się prawie cała młodzież ze Śląska i z dyecezyi ołomunieckiej do Krakowa, chociaż ta ostatnia miała nawet do Pragi bliżej, aniżeli do Krakowa. Przy Krakowie trwał stały prąd scholarzów z Cieszyńskiego od r. 1407 – 1540, z Opawskiego od roku 1416 – 1536, z Ołomunieckiego od r. 1447 – 1547. Prasek wylicza scholarzów z Cieszyńskiego, uczęszczających na studya do Krakowa i do Pragi. Do Krakowa poszło w tym czasie z Cieszyna i innych miejscowości Księstwa Cieszyńskiego 105 scholarzów, z czego z samego Cieszyna 67, do Pragi natomiast udało się tylko 11. Z Opawy przybyło w wyż wyznaczonym czasie do Krakowa 93 studentów, podczas gdy w czasie od 1385 do 1410 korzystało z nauki w Pradze tylko 6 scholarzów. Kraków wywierał więc silną atrakcyę na cały Śląsk i Morawę. Z rozpowszechnieniem reformacyi z powodu różnic wyznaniowych, braterskich i protestanckich, zwrócili się scholarze przeważnie do Niemiec, gdzie istniały już liczne uniwersytety. (1) Nie potrzebujemy dodawać, że to był dla sprawy polskiej objaw niepomyślny.KSIĄŻĘTA CIESZYŃSCY POWOŁUJĄ POLSKICH KSIĘŻY.
Po powrocie księcia Adama Wacława na łono kościoła katolickiego pojawili się w Księstwie Cieszyńskiern pierwsi księża katoliccy z dyecezyi krakowskiej. Razem z nimi wrócił także język polski do kościołów, skąd go byli pastorzy czescy z niektórych kościołów usunęli. Pierwszym proboszczem cieszyńskim po reformacyi był magister akademiji krakowskiej Maciej Rudzki… drugim lub jednym z następnych Wojciech Gagatkowski ze Żywca, proboszcz skoczowski, kanonik żywiecki, powołany – (1) Prasek: K dìjinám školství ve Slezsku. 11. Program èeského gimnasia v Opavì, str. 4. i następne.
przez księcia Fryderyka Wilhelma nie tylko na probostwo, ale także na naczelne stanowisko dziekana, czyli komisarza Księstwa Cieszyńskiego. Tenże kapłan zwrócił się pismem polskiem z d. 7. czerwca 1632 r. do magistratu miasta Cieszyna, domagając się od niego wykonania zarządzeń cesarskich co do wykorzenienia herezyi. Pismo to, zachowane dotąd w archiwum miasta Cieszyna, świadczy chyba o tem, że Gagatkowski, pisząc po polsku, przekonany był nie tylko o tem, że pismo jego będzie przyjęte, lecz także przez prymatora, burmistrza i radnych miasta zrozumiane. Dalszym dziekanem i proboszczem cieszyńskim, niewiadomo tylko, czy bezpośrednim czy pośrednim następcą Gagatkowskiego, był Jan Nikłowicz z Nydku, położonego w Małopolsce, który jako proboszcz goleszowski i czechowski pozostawił po sobie kup polski z r. 1622 i drugi kup również polski z r. 1652, kiedy już był proboszczem i dziekanem w Cieszynie. Oba te kupy zapisane są w księdze pamiątkowej, nazwanej: "Momumenta et Munimenta Ecclesiae Parochialis Czechovicensis". Pierwszy kup z r. 1622 jest, o ile wiemy, najstarszym dotąd znanym zabytkiem piśmiennictwa polskiego na Śląsku Cieszyńskim. Piszący oba kupy nie był wprawdzie Polakiem śląskim, ale wystawił je dla ludności miejscowej, której językiem był już wówczas język polski.
Fakt powołania księży polskich z dyecezji krakowskiej przez książąt Adama Wacława i Fryderyka Wilhelma świadczy wyraźnie o tem, że obaj książęta uważali ludność Księstwa Cieszyńskiego za polską, stąd też powołali dla niej księży, władających językiem polskim. Nie trudno było dla nich zwrócić się na zachód, n… p… do dyecezyi ołomunieckiej, nie uczynili tego jednak, ponieważ sądzili, że dla ludności polskiej należy sprowadzić polskich kapłanów.JAKICH MODLITEWNIKÓW I ŚPIEWNIKÓW UŻYWAŁA LUDNOŚĆ POLSKA W CZASACH POREFORMACYJNYCH?
Prawie wszyscy pisarze czescy, traktujący o stosunkach kościelnych w Księstwie Cieszyńskiem, wskazują na to, że ludność tutejsza modliła się z czeskich, względnie morawskich książek i śpiewała z czeskich kancyonałów. Zaprzeczyć temu gołosłownie nie można, bo faktem jest, że ludność nasza tak wyznania katolickiego jak ewangelickiego używała przy nabożeństwach dosyć dużo książek czeskich. Podczas reformacyi wtargnęła czeszczyzna do śląskich kościołów, czemu nawet nie można bardzo się dziwić. Religijne piśmiennictwo czeskie rozwinęło się wcześnej, aniżeli polskie. Śląsk, wcielony do państwa czeskiego, ulegał wpływom czeskim więcej, aniżeli polskim, chociaż w gruncie rzeczy był polskim. Z tym objawem trzeba się liczyć i natem tle niejedna rzecz inaczej występuje, aniżeliby się tego spodziewać należało. Czeskich książek, jakich podczas reformacyi w kościołach używano, jakoteż śpiewników czeskich nie można było za jednym zamachem usunąć, bo ludność była do nich przyzwyczajona, ówczesny czeski język był jej przystępny, a brak było początkowo odpowiednich polskich modlitewników i śpiewników tak dla ludności wyznania katolickiego, jak ewangelickiego. Mimo to ludność katolicka nie używała wyłącznie książek czeskich, bo uczęszczając corocznie licznie do miejsc pątniczych, jak na Kalwaryę, do Częstochowy i do Krakowa, przynosiła sobie stamtąd polskie książki modlitewne, które jednak nie były w powszechnem użyciu, ponieważ drukowane łacińskiemi czcionkami nie były wszystkim przystępne. W szkołach naszych uczono bowiem i czytania i pisania wyłącznie na gotyckich literach, tak, że litery łacińskie były ludności nieznane i czytanie w książkach, drukowanych czcionkami łacińskiemi, przedstawiało naszym ludziom, jak o tem będzie jeszcze później mowa, wielkie trudności. Ewangelicy byli pod tym względem lepiej wyposażeni, bo oprócz postyl i biblij, wychodzących w Gdańsku, Toruniu, Wilnie, Brześciu Litewskim i innych miejscowoścach, posiadali drukarnię w Brzegu, która, drukując gotyckiemi czcionkami, czyli tak zwaną szwabachą, zaopatrywała ewangelików w liczne polskie książki.