- W empik go
Pominięty - ebook
Pominięty - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 147 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kto więc nie był, niech nie ociąga się, nie zwłóczy, nie odkłada na jutro, bo nie wiemy, na jak długo straci sposobność ujrzenia dziwnego miasta, bardzo dziwnego, najdziwniejszego wynalazku z tych, jakie porobił fantastyczny wiek XIX-ty.
Miasto – rzecz znana. Niejeden widział wielkie miasta europejskie, słyszał o azjatyckich i wie, że nawet całkiem dzicy ludzie, zupełnie nadzy ludożercy także budują miasta. Nietylko ludożercy: nawet bobry, pszczoły, mrówki i termity wznoszą tłumne budowle, które również możnaby nazwać miastami.
Miasto więc we Francji i w Tasmanji, nad syberyjskiemi rzekami, których brzegu nie tknęła ludzka noga, pod strzechą ula i pod pniem sosny w naszych lasach, zawsze znaczy jedno i to samo. Jest ono zbiorową siedzibą żywych istot, nazywających się ludźmi czy bobrami, mrówkami albo pszczołami, wszystko jedno, lecz – istot żywych. Tak było od czasów Memfisu i Ekbatany aż po wiek XIX-ty, w którym dopiero przyszła ludziom chimeryczna myśl budowania miast… dla rzeczy martwych…
Osobliwe to miasta! W północnej strefie widzisz budynki tak przewiewne, jakie wznoszą się tylko pod równikiem, a tak lekkie, jak gdyby ten spokojny kraj był siedliskiem ciągłego trzęsienia ziemi. Widzisz ściany z płótna, z rzeźbionych desek, z brył węgla, albo z żelaznej koronki. Widzisz pałacyki, gdzie nikt nie mieszka, domy bez drzwi i okien, schody, po których nikt nie stąpa. W kaplicach, zamiast ołtarzy, rozpierają się szafy, napełnione perkalem, albo płótnem; w pawilonie, podobnym do obory, ściany kosztowniej są wytapetowane niż dom bogacza; w rajtszuli słychać dźwięki organów. Spotykasz kolumnadę, o jakiej nie marzono w Grecji: z beczek i rur kanalizacyjnych, a pod przejrzystym dachem szereg pieców. W namiocie rzymskich legjouistów kryją się dziecinne wózki i kolebki; w półciemnym damskim buduarze widzisz zbiór nasion i czujesz zaduch klajstru; w jarmarcznym straganie sprzedają na kubki i łokcie najmistyczniejszą siłę natury – elektryczność…
Wszystkie te budowle ustawiono pod sznur, przedzielono ulicami, obwieszono girlandami, festonami i trójbarwnemi chorągwiami. Zdaje ci się, iż wpadłeś do miasta, którego ludność obchodzi jakieś wesołe święto, przyczem nie brakuje odgłosu dzwonów, ani muzyki, ani nawet stukania kufli.