- W empik go
Pomyłki - ebook
Pomyłki - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 145 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Puk z zapałem i tupetem rycerza z Manszy rzuca się w koniczynę, nurza w niej z podpalaną swą głową i przystrzyżonym ogonem, coś tam zwalcza, sapiąc i kichając, na coś zawzięcie poluje wśród skoków i prysiudów. Czasami na sprężystych swych nogach daje takie szczupaki w górę albo mknie na oślep z tak zawrotną szybkością, iż czyni po prostu wrażenie osoby podającej sromotnie tył przed osami.
Dobiegłszy do krańców pola, z zapałem, godnym zaprawdę wyszydzenia, pędzi, żeby atakować przewidujące wrony, które zażywają na miedzach i przykopach gnuśnego spoczynku – ściga na drogach polotne pliszki i - o głupoto! – goni lekkoskrzydłe jaskółki. Zda się, iż to zapach koniczyny podnieca go i nosi po szerokiej niwie, iż zewnętrzne kolorowe kule popędzają do ruchu i wiru wewnętrzne kolorowe kule krwi w jego żyłach. Podobnie nas twardość kamienna ścieżki pociąga i porywa ku dalekiemu krańcowi. Dosięgamy wreszcie brzegu płaskowzgórza i urwistych jego odkosów, porośniętych gęstwiną zarośli, dżunglą nadwiślańską, pełną dębiny, głogów, tarek, jeżyny, leszczyn i rokicin, oplatanych lianami dzikiego chmielu. Wabi nas w głąb tych pachnących gajów melodyjny przyśpiew trznadla, który słowika od biedy udaje. W pół drogi zastanawia tutaj głos srokosza, wykuwający prostacką śpiewankę, tajnie pamiętną sekretów młodych lat człowieczych. Oto jest brzmienie zaopatrzone w magiczną moc przypominania najdawniejszych chwil dzieciństwa i uczuć tam zawartych, wzruszeń już nie naszych, już cudzych, już zeszłych, już zmarłych, już pogrzebionych na wieki i spoczywających kędyś w przeszłości zatartej, zadeptanej, świętej pamięci dzieciństwa.
Ów głos małego ptaszka odchyla zasłonę ciemną, błonę narosłą na źrenicach. Przez chwilę widać znów rodzinny dom, staw w zielonych szuwarach. Pachną nie istniejące już olszyny, szeleszczą liście drzew, których już nie ma… Śpiewaj jeszcze przez jedną maleńką chwilę, ptaszeczku leśny, o domu, rzece i zaroślach dzieciństwa… Lecz swojski wieszczek bugajów, strwożony gównie naszym przyjściem i widokiem, przerywa jasnowidzącą piosenkę. Daremnie na nią wyczekiwać. Idziemy dalej.
Oto z zarośli okrywających spadzistość wywija się droga zniżająca się w zakosy. Zawierzywszy jej zstępujemy niżej i trafiamy na olbrzymią aleję, co zmierza na kraj świata, kędyś ku Wiśle w wierzbach nadwodnych, kędyś ku łęgom zawisła, ku sinym lasom, polom, wsiom, białym miasteczkom i wysmukłym kościołom, które w dali zamglonej uśmiechają się swymi kolory pod chmurnym niebem. Obejmujemy je oczyma, pamięcią, marzeniem. Nazwy senne, tylekroć pamiętne – Wawer, Ostrówek, Kępa Gliniecka, Dębe Wielkie… Jakieści dawne wyrazy, w których zawarta jest nieprzebrana radość, krzyk ponad tysiącem lat bytu plemiennego najbardziej uniesiony – polatują w falach ciepłego wietrzyka z tamtej zawiślanej strony, lecą od tamtych kościelnych wież: