Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Pomysły do dziejów Polski - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pomysły do dziejów Polski - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 484 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

DZIE­JE.

Do­świad­cze­nie tylu wie­ków do­wio­dło już sa­mym skut­kiem, ile próż­ne­mi są na­uki i pi­sma ku rze­ko­me­mu swe­mu za­mia­ro­wi: po­lep­sza­nia i usta­la­nia lo­sów ludz­ko­ści. Te któ­re chcą so­bie same bydź ce­lem,. jak Sztu­ki: mogą i mu­szą gor­szyć samą próż­no­ścią; pra­wi­dło­we, w za­sto­so­wa­niach nie­pew­ne, w ostat­nich skut­kach są wąt­pli­wej ko­rzy­ści, a uprze­dze­niem mnie­ma­nia, przez nie­pra­we uży­cie, tem bliż­sze szko­dy. Te zaś, któ­re wy­raź­niej dążą do ocu­ca­nia du­szy, do pro­sto­wa­nia ser­ca, do oswo­ba­dza­nia roz­sąd­ku; któ­re za­no­sić, utwier­dzać i utrzy­my­wać mają pra­wość uczcić i my­śli, roz­po­ście­rać ro­zum, po­wszech­na oży­wić zdat­ność, po­spo­li­tą dziel­ność: te, jak się dziś oka­zu­je, za­wsty­dza­ją czy­ni­cie­li swo­ich; ani może bydź in­a­czej. Z isto­ty swo­jej mowa jest tem czem ja czy­ni sły­szą­cy; my­śli któ­re w nim nie­po­sta­ty, nie­poj­mu­je; te któ­re po­jął i za wła­sne uznał, mniej ceni dla sie­bie lubo je po­wta­rza dla in­nych; sprzecz­ne ze swo­je­mi na­mięt­no­ścia­mi, na­ło­ga­mi, mnie­ma­nia­mi od­rzu­ca. Iluż może czy­tać, ilu ro­zu­mie, sto­su­je, ko­rzy­sta? a ci na­der rzad­cy któ­rych czy­sta du­szy skłon­ność, na­uki i pra­wi­dła mą­dro­ści do sie­bie sa­mych, jako od­daw­na już swo­je, sto­sow­ne po­pę­dza: ci czę­sto­kroć nie­po­trze­bu­jąc ich cale, wśrod po­wszech­ne­go nie­roz­sąd­ku i nie­pra­wo­ści, rzad­ko po­strze­żo­ne, mniej ce­nio­ne, ra­czej po­gar­dza­ne wy­sta­wia­ją ży­cia przy­kła­dy.

Je­że­li więc pi­smem nic in­ne­go prócz pi­sma, nie­da się uro­bić; je­że­li uczo­ny któ­ry je dłu­gą i upo­rczy­wą pra­cą two­rzy, sam, im wpraw­niej­szym do pi­sa­nia, tym mniej dziel­nym się sta­je do sto­so­wa­nia, i roz­sąd­nie na­tem po­le­gać nie­mo­że, że czy­tel­nik kto­ry dziel­niej go w tem za­stą­pi: ja­kiż jesz­cze do pi­sa­nia po­wód słusz­ny po­zo­sta­je?

Sła­wa pa­pie­ro­wej zmar­li­ny bywa po­wa­bem dla po­dob­nych owe­mu drob­ne­mu owa­do­wi, któ­re­go kres ży­cia je­den dzień po­czy­na i koń­czy. Po­trze­ba mó­wie­nia o so­bie i o swo­ich rze­czach, wy­rzu­ce­nia z sie­bie we­wnętrz­nej nie­spo­koj­no­ści, za­ję­cia próż­ne­go ży­cia, otrzy­ma­nia gmin­nych okla­sków, i już w na­szych prze­my­sło­wych cza­sach, go­to­we­go za­rob­ku: mają za sobą po­wszech­ne mnie­ma­nie i za­wo­ła­ne przy­kła­dy.

Ale roz­są­dek i su­mie­nie zgod­ne z sobą, zga­dza­ją czy­ny swo­je z prze­ko­na­niem o istot­nej ich uży­tecz­no­ści. Gdy sku­tek nie­jest w ich mocy: zmie­rza­ją doń i dążą spo­so­ba­mi któ­re się jemu nie­prze­ci­wią i doń do­pro­wa­dzić mogą. Le­piej za­iste uczy za­sad­na dziel­ność przy­kła­dem i czyn­ne sto­so­wa­nie spraw­no­ścią, niż szko­ły i książ­ki; z ksią­żek zaś te do­łoż­niej na­pro­wa­dzać mogą na pra­wą dro­gę czu­cia my­śle­nia i dzia­ła­nia, któ­re za­sad­nej dziel­no­ści wy­kła­da­ją czy­ny i zbo­cze­nia; a temi bydź mają dzie­je lu­dzi i na­ro­dów.

Roz­ma­ite w na­ro­dzie ludz­kim po­dzia­ły, dzie­ła się na roz­licz­ne cza­sy i oso­by. Jak­kol­wiek te plą­ta­ją się w czy­nach swo­ich szcze­gól­nych i w za­mę­cie ich umy­ka­ją po­wód: gdy ten sam wszyst­kich bydź musi zmy­la­ny cel i dą­że­nie nie inne: sta­tecz­ność wie­ka­mi nie­zmor­do­wa­na w nisz­cze­niu wła­snych usi­ło­wań wska­zu­je: że czyn­no­ściom na­ro­du ludz­kie­go to­wa­rzy­szy nie­od­stęp­nie jed­na­ko­wa praw­da w dą­że­niu, jed­na­ko­wy błąd w po­wo­dach i spo­so­bach.

Dla roz­sąd­ku więc i su­mie­nia ku wła­sne­mu ich za­spo­ko­je­niu, każ­dy wiek dzie­jów po­dob­ny jest dru­gie­mu; jak każ­dy dzień, sku­tek prze­szłe­go, jest przy­czy­ną na­stęp­ne­go; w ostat­nich znaj­du­ją cale pa­smo wy­wi­kła­ne z pier­wot­nych i zwrot wszyst­kie­go skąd wy­szło.

W po­wo­dach ato­li i spo­so­bach uży­wa­nych w czy­nach lu­dzi i na­ro­dów za­wie­ra się treść wszyst­kich nauk pra­wi­dło­wych wy­ja­śnia­nych i stwier­dza­nych do­świad­cze­niem. Tu, w cią­głych sprzecz­no­ściach i wy­kro­tach, roz­są­dek swo­je oswo­bo­dze­nie i by­strość, ser­ce swo­ję czy­stość i pra­wość, du­sza po­wszech­ną re­li­gję su­mie­nia i umysł całą dziel­ność po­jed­na­nych sił swo­ich upa­try­wać mogą; uwal­niać się stop­nia­mi od obłę­du, uro­jeń, uprze­dzeń i mnie­mań; do­by­wać pra­wi­deł i za­sad z od­wiecz­nej praw­dy, i na­by­wać nie­złom­nej sta­tecz­no­ści w sto­so­wa­niu ich ca­łem ży­cia swo­je­go dzia­ła­niem. Dla oby­wa­te­la, dzie­je są je­dy­ną, wszyst­ko obej­mu­ją­cą na­uką.

Ce­lem po­wszech­ne­go dą­że­nia na­ro­du ludz­kie­go jest, bez po­chy­by swo­bo­da; to jest, byt wła­sny, albo pra­wo­ścią uczuć i czy­nów za­be­spie­czo­ny; co wy­obra­ża nie­win­ność. "Pra­wo zaś, jak mówi Pe­try­cy (1), u nas Po­la­ków, rze­czo­ne jest od pro­sto­ści, od do­bro­ci, od spra­wie­dli­wo­ści i szcze­ro­ści ludz­kiej; aby je­den dru­gie­mu był praw, nic nie­wi­nien; a kto jest komu nie praw ten się nie szcze­rze i nie­spra­wie­dli­wie z ta­kim po­krzyw­dzo­nym ob­cho­dzi. " Wy­raź­niej pra­wo od praw­da: co daje pra­wo i pra­wość i spra­wie­dli­wość po­cho­dzi. Ta­kie­go to bytu spo­koj­ne­go i bło­gie­go w su­mie­niu wła­snem od sie­bie dla in­nych i od in­nych dla sie­bie, w któ­rym do­pie­ro cześć Boga może bydź praw­dzi­wą, pra­gnie każ­dy po­je­dyń­czy i oń się usil­nie sta­ra; ale zbyt wcze­śnie zeń w skłon­no­ściach ser­ca swe­go ze­pchnię­ty, prze­ra­żo­ny, po­mie­sza­ny; po­stra­daw­szy spo­je­nie ro­dzin­nej wia­ry, od­osob­nią się i upew­nie­nia bytu swo- – (1) Po­li­ty­ka Ary­sto­te­le­sa. Roz­dział II. Przy­da­tek.

jego, prze­mo­cą i ułu­dze­niem, to jest, tymi sa­my­mi spo­so­ba­mi po­szu­ku­je, któ­ry­mi je utra­cił; je­że­li pod bi­czem nie­spra­wie­dli­wo­ści, albo nie­ucho­wał czy­sto­ści swo­je­go su­mie­nia, co na­der rzad­kie, albo ja, cał­kiem nie uro­nił, co zwy­czaj­ne.

I te to skłon­no­ści prze­wład­ne ser­ca, są przy­czy­ną sprzecz­no­ści ce­lów i zdań szcze­gól­nych, a po­dług nich bra­ne środ­ki i spo­so­by chy­biać ko­niecz­nie za­mia­ru mu­szą, nisz­cząc się na­wza­jem. Ja­koż, w ostat­nich skut­kach, ca­łym cią­giem dzie­jów ludz­kich po­twier­dzo­ny spro­wa­dza­ją: że się wszy­scy w roz­cią­gnię­te przez sie­bie si­dła tem bar­dziej wi­kła, im żwa­wiej i upo­rczy­wiej wy­do­być się z nich usi­łu­ją. Jak­że­by in­a­czej po­jąć moż­na tę zu­peł­ną bez­sku­tecz­ność do­świad­cze­nia tylu wie­ków, tylu wy­bor­nych przy­kła­dów, roz­sąd­ku, su­mie­nia, spra­wie­dli­wo­ści, a na­de­wszyst­ko, bez­sku­tecz­ność na­uki tak świę­tej, tak wprost do po­wszech­ne­go celu ludz­ko­ści zmie­rza­ją­cej, jaką jest ta, któ­rą re­li­gja chrze­ś­cjań­ska daje, wy­kła­da i po­le­ca?

Dzie­je więc na­ro­du ludz­kie­go opo­wia­da­ją wy­raź­nie ten od­wiecz­ny błąd i tę od­wiecz­ną praw­dę: że nic się nie­sta­je do­bre­go złe­mi spo­so­ba­mi, i że przy­kład sam sie­bie sta­no­wi i zno­si. Po­wsta­ją szcze­gól­ni prze­ciw­ko szcze­gól­nym, i rzą­dy prze­ciw­ko na­ro­dom i na­ro­dy prze­ciw­ko rzą­dom i jed­ne rzą­dy prze­ciw­ko dru­gim; każ­dy sie­bie od­zy­skać albo za­cho­wać się sta­ra; ale ci co się sta­ra­ją od – zy­skać albo za­cho­wać w nie­spra­wie­dli­wo­ści: wszy­scy giną tymi sa­my­mi spo­so­ba­mi któ­ry­mi chcie­li się utrzy­mać. Bo pra­wo mocy jest za­wż­dy moc­niej­sze­go, zręcz­no­ści zręcz­niej­sze­go, szczę­ścia szczę­śliw­sze­go: a ci się cią­gle róż­nią, ści­ga­ją i gor­szą; pra­wo jed­no spra­wie­dli­wo­ści jest rów­ne u wszyst­kich, i to jed­no po­jed­ny­wać i za­cho­wy­wać wszyst­ko zdol­ne.

Roz­wa­ga nad sta­tecz­no­ścią nik­czem­nych i opła­ka­nych skut­ków obłę­du w po­wo­dach i spo­so­bach czy­nów ludz­kich, zwró­cić je­dy­nie może umy­sło­wi zdro­wy roz­są­dek w po­li­to­wa­niu nad sobą sa­mym i su­mie­niu żywe prze­ko­na­nie i wy­zna­nie wła­snej winy; przez co po­go­dzo­ne z sobą, jak po­wo­dom ści­słą spra­wie­dli­wość, tak spo­so­bom do­kład­ną sto­sow­ność i rze­czom ludz­kim swo­bod­niej­szą ko­lej nadać usi­łu­ją.

Nie­jest-li god­nym po­li­to­wa­nia ten gru­by obłąd umy­słu ludz­kie­go, któ­ry po­wszech­ne utrzy­mu­je mnie­ma­nie: że od­dzie­lić i uosob­nić moż­na rzecz jed­ne­go na­ro­du, jak jed­ne­go czło­wie­ka od rze­czy każ­de­go in­ne­go tak, aby i słu­żyć je­dy­nie jej do­god­no­ściom i ukrzyw­dza­jąc prze­to inne, całą ją za­cho­wać? Ma każ­dy póki żyje sie­bie do od­zy­ska­nia albo do za­cho­wa­nia; bo gdy­by się miał za­pew­nio­nym w swo­bo­dzie, to jest w swym by­cie, nic­by nie­mógł pra­gnąć od żad­ne­go i nic­by żad­ne­mu nie­zby­wa­ło coby pra­gnął. Cześć sama, sła­wa, za­szczy­ty, god­no­ści, głów­ne owe do tylu bez­praw' i nie­szczęść po­wo­dy, nie są w isto­cie tyl­ko śród – kami ku za­pew­nie­niu się od po­ni­że­nia, uci­sku, po­gar­dy: je­że­li nie rze­czy­wi­ście, ani w po­wszech­nem, to przy­najm­niej we wła­snem ro­zu­mie­niu. Roz­są­dek ato­li wska­zu­je, że wia­ra, po­kój, życz­li­wość i przy­jaźń, przez swo­bo­dę, od be­spie­czeń­stwa – każ­de­go, od za­pew­nie­nia go w ca­łym jego by­cie za­wi­sły; że pod­gar­nia­jąc, sto­su­jąc wszyst­ko je­dy­nie do sie­bie, osob­no, wszyst­kich in­nych do po­dob­ne­go na­kła­nia się ko­niecz­nie, po­pę­dza i na­mu­sza oby­cza­ju; że prze­moc i ułu­dze­nie, same się od razu na sie­bie zwra­ca­ją, i okrop­ne dzie­jów spraw­dza­ją świa­dec­two, o owym nisz­czą­cym ja­dzie nie­spra­wie­dli­wo­ści, któ­rym się ona sama mści­wie nęka po wszyst­kie po­ko­le­nia; bo lu­dzie szcze­gól­ni umie­ra­ją wpraw­dzie i na­ro­dy gi­nąć mogą do szczę­tu: ale póki na­ród ludz­ki trwa, póty do­bre i złe na czy­ni­cie­li swo­ich spa­dać nie­prze­sta­nie.

Do za­sad­nej dziel­no­ści po­trzeb­na wszak­że jest uf­ność w so­bie; lecz je­że­li uf­ność ta po­le­ga ra­czej na do­mnie­ma­nych zdol­no­ściach i sile, ku do­pię­ciu za­mie­rzo­ne­go celu, niż na prze­ko­na­niu o spra­wie­dli­wo­ści po­wo­dów i środ­ków do dzia­ła­nia: duma, len naj­wyż­szy sto­pień wy­gó­ro­wa­ne­go obłę­du, pa­da­jąc na rów­nie próż­ne umy­sły, sie­bie samą w nich roz­ra­dza i w po­ża­ło­wa­nia god­nem usi­ło­wa­niu utrzy­ma­nia się na szczy­cie, wła­śnie to czy­ni czem­by z nie­go spa­dła, a spa­da­jąc na­ko­niec, sie­bie samą jesz­cze z ca­łym swo­im obłę­dem i nie­za­wod­nem do upad­ku uspo­so­bie­niem na­stęp­com swo­im w pu­ściź­nie zo­sta­wia. Mar­ju­sza dumy pod­nie­tą była duma Pa­tri­cju­szów; Mar­jusz zbu­dził Syl­lę, Syl­la Ce­za­ra; wa­hat się ten na chwi­lę przejść Ku­bi­kon, i prze­kro­czył, czy­li że mu się nie­zno­śnem zda­ło aby Pom­pe­jusz na jego miej­scu mniej nie­słusz­nie prze­wo­dził, czy­li że za głup­stwo po­czy­ty­wał, in­ne­mu zo­sta­wić co snad­no mogł sam po­rwać. To­wa­rzy­szy bo­wiem du­mie i ta zgu­bo jej przy­śpie­sza­ją­ca próż­ność, iż do zbrod­ni, prze­wrot­no­ści i upo­ru przy­wią­zu­je chlu­bę ro­zu­mu i dziel­no­ści, a prze­to wsty­dzi się cno­ty dla­jej pro­sto­ty, skrom­no­ści i nie­win­no­ści.

Skut­ki są sta­łe i nie­odmien­ne póki trwa przy­czy­na, w dzie­jach roz­wi­nię­te ich pa­smo, wy­świe­ca całą nik­czem­ność mnie­ma­nia któ­re próż­ność i duma sze­ro­ce roz­po­ście­ra­ją. Tak wszel­kie mię­dzy ludź­mi wyż­szo­ści za­ra­ża­ją i każą naj­lep­sze umy­sły i su­mie­nia, bo zro­dzo­ne z nie­spra­wie­dli­wo­ści, wy­cho­wa­ne prze­mo­cą i ułu­dze­niem, prze­ję­te wskroś próż­no­ścią i dumą: nie­ina­czej bydź ani in­ny­mi spo­so­ba­mi utrzy­my­wać sio mogą. Tra­jan, naj­lep­szy z Pa­nów, zwią­za­ny dumą Au­gu­sta i Ro­mu­lu­sa, utrzy­my­wał ją; pod­bi­jał Da­cją, Kau­kaz, Ara­bję i Par­ty; no­we­mi nie­spra­wie­dli­wo­ścia­mi do­peł­niał daw­nych i sam uzna­wać mu­siał za cno­tę i szcze­gól­ną za­słu­gę, że nie­cie­mię­żył, nie­gniotł i nie­upa­dlał tyle i nie tym spo­so­bem co jego po­przed­ni­cy, już wło­żo­nych do nie­wol­stwa pod­da­nych swo­ich.

Jak Tra­jan sam się miał za spra­wie­dli­we­go i ła­ska­we­go iż nie­chciał wia­do­mo so­bie bydź nie­spra­wie­dli­wym i bez­względ­nym; tak nic je­den mieć się może za pra­we­go i cno­tli­we­go, że wy­ma­ga­niom swo­je­go sta­nu lub po­wo­ła­nia do­ga­dza. Lecz Tra­jan nie­umiał bydź spra­wie­dli­wym i nie­mógł nim bydź; sto­so­wał czy­ny swo­je do ode­rwa­nych od istot­ne­go celu, a za­tem zgo­ła próż­nych pra­wi­deł, o któ­rych nie­pra­wo­ści ostrze­ga­ło go za­pew­ne czę­sto su­mie­nie, za­głu­sza­ło ato­li po­wszech­ne mnie­ma­nie i już usta­lo­ny rze­czy po­rzą­dek do­god­ny du­mie i próż­no­ści, któ­re­go przy­śpie­szo­ny co­raz bieg wszyst­ko za sobą, nie­do­pusz­cza­jac roz­wa­gi po­ry­wa. Tak po nim jesz­cze Ha­drian i oba­dwa An­to­ni­ny przy­kła­da­li się nie­wie­dząc, do za­gła­dy pań­stwa, któ­re nie­spra­wie­dli­wość i duma wznio­sła, im nada­ła i do ni­co­ści z któ­rej po­szło, wró­ci­ła.

Do­cho­dzi więc zwy­kle obłą­ka­nie tak dumy jak próż­no­ści w dal­szem swo­jem roz­wi­nie­niu, do tego na­wet stop­nia ciem­no­ty i nie­pra­wo­ści, że się su­mie­niu sa­me­mu prze­wład­nie na­rzu­ca, świa­dec­two jego ta­jem­ne w po­dej­rze­nie wpra­wia i naj­szla­chet­niej­sze uczu­cia ser­ca, naj­mę­dr­sze pra­wi­dła ro­zu­mu, naj­święt­sze prze­pi­sy re­li­gji sa­mej, do nie­go­dzi­wych, bez­ro­zum­nych, nik­czem­nych i zgub­nych czy­nów lub do­pusz­czań, w do­brej na­wet cza­sem o so­bie wie­rze sto­so­wać na­pro­wa­dza. Przy­kład po­wszech­nie gor­szą­cy, czy­li że to samo obłą­ka­nie sze­rzej roz­no­si, czy­li że kłam­stwu i chy­tro­ści po­zo­rem swym otu­chę daje.

Z próż­no­ści to rów­nie po­cho­dzi ów błąd dumy w mnie­ma­niu, że na wyż­szo­ściach więk­sza znaj­du­je się swo­bo­da. Syl­la po­wie­dział: " gdy bym się o był uro­dził mię­dzy bar­ba­rzyń­ca­mi, był­bym się sta­rał opa­no­wać tron, nie że­bym pa­no­wał, ale abym nie­był pod­da­nym. " Lecz do­go­dli­wem jest to ra­czej uspra­wie­dli­wie­niem dumy, któ­ra się na wła­sną swo­ją cień, na samą myśl wyż­szo­ści nad sobą wzdry­ga, i tem sa­mem nik­czem­na swo­ją próż­ność zdra­dza, że u sie­bie sta­je, ja­ko­by już wszyst­kiem była; za­sad­nie co do sie­bie, bo chce wyż­szą za­wż­dy nad in­nych przez się samą zo­sta­wać; ale da­rem­nie co do skut­ku, bo zu­peł­na swo­bo­da każ­de­go po­je­dyn­cze­go od swo­bo­dy wszyst­kich za­wi­sła, i mię­dzy ludź­mi te tyl­ko wyż­szo­ści pra­we­mi i sta­łe­mi bydź mogą, któ­re wszyst­kich z sobą rów­na­ją w spra­wie­dli­wo­ści i w na­le­ży­tych wzglę­dach.

Le­piej Świę­ty Pa­weł po­wie­dział (1): " kto bi­skup­stwa żąda, do­brej pra­ce żąda " i opi­su­je jak bi­skup " ma bydź nie­na­ga­nio­ny, mąż jed­nej żony, czu­ły, trzeź­wy, słusz­ność mi­łu­ją­cy, ku na­ucza­niu spo­sob­ny; któ­ry­by dom swój do­brze rzą­dził i dział­ki miał w pod­dań­stwie; bo je­śli­by nie­umiał swe­go wła­sne­go domu rzą­dzić, ja­kąż pie­czą bę­dzie miał o ko­ście­le bo­żym? Nie no­wot­ny, aby bę­dąc na­dę­ty nie­po­padł w sąd po­twar­ce; musi też mieć świa­dec­two do­bre od ob- – (1) Ti­mot I. 2.

cych. " Od dja­ko­nów wy­ma­ga tego sa­me­go i nad­to jesz­cze, co snać w bi­sku­pach za nie­zbęd­ne po­mi­nął: aby wie­li ta­jem­ni­ce wia­ry w czy­stem su­mie­niu. I w rze­czy sa­mej; żad­na wyż­szość nie jest ku du­mie, ku prze­wo­dze­niu, ku do­ga­dza­niu so­bie, ku roz­wią­zło­ści; lecz ku pra­cy, ku po­świę­ce­niu wszech sil swo­ich usłu­dze spo­łecz­nej, bez żą­da­nia, bez ocze­ki­wa­nia in­ne­go stąd uzna­nia, prócz do­bre­go su­mie­nia że się peł­ni­ło co na­le­ża­ło, ani in­nej na­gro­dy prócz za­pew­nie­nia u in­nych lej sa­mej co u sie­bie, pra­wo­ści.

Moż­na­li śle­pe­mu dać wzrok, albo źle wi­dzą­ce­mu po­pra­wić go, wy­łu­pu­jąc oczy? Dali się wmu­sić prze­ko­na­nie, a prze­ci­wień­stwo, opór, i zra­że­niem wpo­jo­ny na­rów, prze­mo­cą lub ulu­dze­niem po­ko­nać? Nie­do­rzecz­nych tych środ­ków za­ży­wa duma obłą­ka­na próż­no­ścią ucie­chy pa­no­wa­nia nad du­sza­mi, nad su­mie­niem, nad ro­zu­mem jak nad wolą in­nych; do­zna­wa­nia dla swo­jej po­wszech­nej ule­gło­ści i nie­uzna­wa­nia dlań żad­nych gra­nic. Czas jed­nak je od­kry­wa we wła­snych jej środ­kach utkwio­ne; w prze­mo­cy, któ­ra na­tę­żeń­sza sła­bie­je i prze­sta­je bydź moc­niej­szą; w ułu­dze­niu, któ­re zu­peł­niej­sze, sza­le­je i wła­sny­mi wy­kro­ta­mi z sza­łu się swe­go wy­bi­ja. Obo­je zaś prze­no­szą się tyl­ko, od­mie­nia­ją po­sie­dzi­cie­li i nie­kie­dy przed­mio­ty, nie­zmie­nia­ją cale na­tu­ry. Sła­by uwol­nio­ny od prze­mo­cy, ku niej tym sil­niej jest pę­dzo­ny roz­wią­zło­ścią i swa­wo­lą im tę­żej był na­gię­ty; oszu­ka­ny po­strze­ga­jąc się, tym skwa­pli­wiej w inny za­pa­da szał i ułu­dze­nie, im ja­śniej­szym ośle­pio­ne­mu, w prze­rze­dzo­nych ciem­no­ściach po­łysk wy­da­wać się musi. I tak się ta nik­czem­na i opła­ka­na ko­lej po ca­łym na­ro­dzie ludz­kim, przez wszyst­kie jego po­ko­le­nia jed­no­staj­nie po­wta­rza i do­wo­dzi: że duma, z po­moc­ni­ka­mi swy­mi prze­mo­cą i ułu­dze­niem, z to­wa­rzy­sza­mi próż­no­ścią i mnie­ma­niem, twór pier­wot­nej nie­spra­wie­dli­wo­ści w zra­że­niu swo­bo­dy, jest je­dy­nie wy­ra­zem sła­bo­ści, bo­jaź­ni i trwo­gi ser­ca ludz­kie­go.

W tym to du­chu są pi­sa­ne obo­wią­zu­ją­ce pra­wa i usta­wy lu­dów, wszyst­kich ce­lem jest swo­bo­da każ­de­go szcze­gól­ne­go w każ­dem osob­nem to­wa­rzy­stwie; lecz gdy po­wo­dem do nich jest bo­jaźń każ­de­go ku wszyst­kim, i trwo­ga każ­de­go o sie­bie: prze­moc i ułu­dze­nie będą czyn­nie, będą bier­nie, po­sta­na­wia­ją rzą­dy i we­dle nich pra­wa na­ro­dów, pra­wa po­li­tycz­ne i pra­wa cy­wil­ne, tych rę­koj­mią je­dy­ną jest jesz­cze ta sama prze­moc i ułu­dze­nie, któ­re zgo­lą nie­spra­wie­dli­we, w sa­mych ku utrzy­ma­niu się swe­mu uży­wa­nych spo­so­bach nie­ład, za­mię­sza­nie, uci­ski, zbrod­nie, ro­ko­sze i woj­ny, a w tych cią­głą nie­pew­ność, i w koń­cu utra­tę swo­je­go bytu spro­wa­dza­ją. Przedaw­nie­nie, byt i po­sia­da­nie obec­ne, któ­re błę­du tego w rzą­dzie i w po­li­ty­ce po­wszech­nie przy­ję­tą sta­ły się za­sa­dą, nie­za­ra­dza­ją temu by­najm­niej, bo nie­mo­gą spra­wie­dli­wa, uczy­nić nie­spra­wie­dli­wo­ści i su­mie­nie jak zdro­wy roz­są­dek nie­uzna­ją ich cale. Do­pó­ki krzyw­da nie­nad­gro­dzo­na, póki spra­wie­dli­wość nie wró­co­na, póki nie­od­da­no każ­de­mu co jest… jego: swo­bo­dę: póty pra­wa i usta­wy ludz­kie wa­ru­jąc jed­no dumę i próż­ność przy pier­wot­nej nie­spra­wie­dli­wo­ści są krzy­we, same so­bie, prze­czą i po­wszech­nem zgor­sze­niem same sie­bie zno­szą.

Na pań­stwach i na­ro­dach do szczę­tu za­tar­tych go­to­wy jest przy­kład cią­głej ko­lei skut­ków tego obłą­ka­nia umy­słu i ser­ca ludz­kie­go, go­tow­szy ato­li i prze­to może na­uko-daj­niej­szy na do­tąd trwa­ją­cych; tą samą al­bo­wiem ko­le­ją spusz­cza­ły so­bie wszyst­kie jak pier­wot­ny cel do któ­re­go dążą, lak pier­wot­ny błąd któ­ry je od tego celu od­mia­ta. Wiel­ki­mi pod­bo­ja­mi i ob­szer­ne­mi klę­ska­mi wy­pie­ra­ne ze Wscho­du ludy, za­nio­sły z sobą ich za­ra­zę aż do Włoch; Rzym na niej od razu za­ło­żył swój byt i za­cząw­szy od tego na czem skoń­czył rze­ko­my jego przo­dek Tro­jan­czyk, od po­rwa­nia cu­dzych żon, po­ry­wał da­lej cu­dze pań­stwa i był na­ko­niec sam po­rwa­ny od cu­dzych na­ro­dów. Rzym w pod­bo­jach swo­ich wra­cał Wscho­do­wi sku­tek po­wzię­tej od nie­go za­ra­zy i zna­lazł go zgo­to­wa­ny dla sie­bie u lu­dów, któ­re stam­tąd ku so­bie rów­nym po­pło­chem po­su­nio­ne na pół­noc, w dzi­kiej spo­koj­no­ści sam roz­draż­nił ludy te, pod­biw­szy i ogar­naw­szy pro­win­cje rzym­skie, tym sa­mym spo­so­bem ja­kim je na­by­li, przy dzier­że­niu ich utrzy­my­wać się je­dy­nie mo­gli. Za­sa­dą więc za­kła­da­nych przez nich mo­nar­chji len­ne­mi na­zwa­nych, było za­ję­cie obo­zem na­je­cha­nych kra­jów i pod­bi­tych lu­dów, dla łupu, wziąt­ku i za­wż­dy go­to­we­go do wo­jen i na­pa­dów za­cią­gu. Po­wszech­niej każ­dy żoł­nierz byt pa­nem pew­nej roz­le­gło­ści zie­mi z ujarz­mio­ny­mi na niej tu­byl­ca­mi i sam z ozna­czo­nym pocz­tem, w przy­pi­sa­nem opo­rzą­dze­niu sta­wać miał u cho­rą­gwi na każ­de za­wo­ła­nie zwierzch­ni­ka; każ­dy star­szy woj­sko­wy, prócz oso­bi­stych so­bie nada­nych wło­ści, z któ­rych rów­ną służ­bę czy­nił, miał pod sobą pew­ną licz­bę żoł­nie­rzy: pię­ciu, dzie­się­ciu, pię­ciu­dzie­się­ciu, stu, pię­ciu­set, ty­sią­ca, mniej lub wię­cej ty­się­cy, któ­rych w woj­nie do­wód­cą, domu rząd­cą i sę­dzią był. Tak za­ję­te i urzą­dzo­ne były kró­le­stwa, księ­stwa, wo­je­wódz­twa, po­wia­ty, dzie­kan­je, gmi­ny i gro­ma­dy. Układ ta­ko­wy ru­cho­me­go obo­zu prze­nie­sio­ny na sta­łą po­sa­dę państw, usia­li! w nich na kil­ka wie­ków, obok naj­ła­god­niej­szej re­li­gji, dzi­kie ob­rząd­ki; ani pier­wej po­zwo­lił roz­sąd­niej­szym po­wstać pra­wi­dłom i oby­cza­jom, aż kró­lo­wie ku wła­sne­mu w tej feu­dal­nej anar­chji oca­le­niu, mia­sta wol­ne pod­no­sić za­czę­li i szał bo­żo­grob­skich wo­jen len­ni­ków ich prze­moż­nych bądź zu­bo­żył bądź z wła­sno­ści wy­zuł. Duch ten jed­nak na­jezd­ni­czy zo­stał przy kró­lach i kie­ro­wał głów­ną ich my­ślą oca­le­nia i utrzy­my­wa­nia się za po­mo­cą sta­le urzą­dzo­nych wojsk, na któ­rych po­mna­ża­nie i cią­gle za­pew­nio­ną go­to­wość, gdy wła­sne ich do­cho­dy i lu­dom na­kła­da­ne cię­ża­ry nie star­czy­ły: są­siedz­kie siłą i zdra­dą na­jeż­dża­ne pań­stwa, pod­bi­ja­ne i łu­pio­ne pro­win­cje wąt­ku do­da­wać mu­sia­ły. Nig­dzie, w żad­nem usta­no­wie­niu, w żad­nym na­wet szcze­gół – nym środ­ku, nie­prze­bi­ja się myśl obro­ny; bo wa­row­nie i twier­dze w rzu­tach swo­ich na punkt tyl­ko któ­ry zaj­mo­wa­ły, na część ścia­ny, na mia­sto lub pro­win­cję ogra­ni­cza­ły; nic obro­nę na­wet, ale za­sło­nę i za­trzy­ma­nie na czas nie­przy­ja­cie­la. Du­chem pa­nu­ją­cym był na­jazd, i je­że­li nie za­wż­dy z woli mo­nar­chów i rzą­dów, to za­wż­dy z na­tu­ry ukła­du wy­ni­kał, i głów­ny bar­ba­rzyń­stwa oby­czaj aż do na­szych cza­sów prze­niósł. Pań­stwa do­tąd są obo­za­mi go­to­wy­mi cią­gle do na­jaz­dów; a gdy utrzy­ma­nie ich w tej go­to­wo­ści wy­cień­cza­jąc ra­zem za­moż­ność, siłę i cier­pli­wość lu­dów w zu­peł­ny je wpra­wia obiad spo­so­bów i środ­ków utrzy­my­wa­nia sie­bie sa­mych: ca­łość i byt ich za­wż­dy nie­pew­ne, na we­wnętrz­ne za­bu­rze­nia na­ra­żo­ne, od losu czę­sto­kroć jed­nej bi­twy za­wi­słe, czu­cie tej cią­głej trwo­gi i obo­zo­wej ru­cho­mo­ści we wszyst­kich rzą­do­wych, po­li­tycz­nych i woj­sko­wych usta­no­wie­niach i za­bie­gach od­kry­wa­ją.

Je­den tyl­ko przy­kład za­mie­rzo­nej głów­nie w ukła­dzie kra­jo­wym obro­ny, zo­sta­wił Al­fred Wiel­ki w An­gl­ji, z któ­re­go w An­gl­ji sa­mej nie ko­rzy­sta­no; tym sa­mym na­jezd­ni­czym du­chem prze­nió­sł­szy na mo­rze i han­del obo­zo­wą go­to­wość lą­do­wa.

Stąd owa do­tąd trwa­ją­ca ma­xy­ma rzę­dów: że naj­pew­niej­sza obro­na jest w za­czep­ce, to jest w na­jaz­dzie, któ­rą nie­tyl­ko wo­jow­ni­cy w pew­nym wzglę­dzie słusz­nie, ale i za­wo­ła­ni sta­ty­ści, cale bez­za­sad­nie, za pra­wą uzna­ją, i obłą­ka­niem dumy i próż­no­ści przyj­mu­ję zły ten spo­sób oca­la­nia ludu, któ­re bez wąt­pie­nia dla rzą­dzą­cych naj­wyż­szem bydź po­win­no pra­wi­dłem. Lecz gdy sie­bie sa­mych, od­ręb­ne swo­je do­god­no­ści i upodo­ba­nia na miej­sce ludu sta­wia­ją; nie­spra­wie­dli­wość, nie su­mien­na wy­ro­zu­mia­łość, nie­doj­rza­ła roz­wa­ga i za­sto­so­wa­nie po­wszech­ne pra­wi­deł z nich wy­ję­tych, wprost i z pew­no­ścią do do­bra ludu ca­łe­go zmie­rza­ją­cych: ale do­ga­dza­nie so­bie je­dy­nie, to w du­mie wyż­szo­ści i prze­wo­dze­nia, to w próż­no­ści do­rów­ny­wa­nia in­nym, te same u wszyst­kich nie­roz­sąd­ne i zgub­ne spo­so­by oca­le­nia, na prze­mo­cy i ułu­dze­niu za­sa­dzo­ne za­pro­wa­dza i utrzy­mu­je, któ­re prę­dzej lub po­źniej za­wż­dy nie­chyb­nie do zwą­tle­nia je i upad­ku do­pro­wa­dzać mu­szą; bo gdy u wszyst­kich są te same, je­że­li czas jaki do­wa­ża­ją so­bie na­wza­jem: przy­cho­dzi ato­li chwi­la gdzie kil­ku lub je­den prze­wa­ża i zgu­bą in­nych swo­ją tyl­ko na czas od­wle­ka.

Mon­te­skje tak okre­śla pod­bój, że to jest pra­wo ko­niecz­ne, słusz­ne i nie­szczę­śli­we, któ­re ogrom­ny za­wż­dy zo­sta­wia dług do opła­ce­nia ludz­ko­ści (1) Na­zy­wa go zaś pra­wem dla tego, że wy­pły­wa z pra­wa woj­ny ku na­tu­ral­nej obro­nie, któ­ra cza­sem zmu­sza do na­jaz­du a mia­no­wi­cie: kie­dy lud je­den wi­dzi że dłuż­szy po­kój uspo­so­bił­by dru­gie­go do znisz­cze­nia sie­bie i że w tej chwi­li na­jazd je­dy­nym jest spo­so­bem oca­le­nia; w któ­rym­to przy- – (1) Esprit des L. X. 4.

pad­ku czę­ściej małe pań­stwa niż wiel­kie znaj­do­wać się mogą (1). Gdzie in­dziej zaś po­wia­da: że, przed­mio­tem woj­ny jest zwy­cię­stwo, zwy­cię­stwa pod­bój, pod­bo­ju za­cho­wa­nie (2). Su­mie­nie nie­do­syć ostrze­ga­ło tego głę­bo­kie­go ba­da­cza o ułu­dze­niu roz­sąd­ku po­wszech­nym przy­kła­dem. Skąd­że­by pod­bój bę­dąc pra­wym zo­sta­wiał dług do opła­ce­nia ludz­ko­ści? Tak się za­iste dzie­je, że: przed­mio­tem zwy­cię­stwa jest pod­bój; ale czy­liż go ko­niecz­nie wy­ma­ga na­tu­ral­na obro­na aby był pra­wym? Za­bi­jać kogo w obro­nie wła­snej moż­na przy­pad­ko­wo; nisz­cze­nie cu­dzej nie­pod­le­gło­ści, z umy­słu za­wż­dy i za­mia­ru wy­pły­wa. Co­kol­wiek się ku uspra­wie­dli­wie­niu one­go po­da­je lub tai, wszyst­ko to przy du­mie prze­mo­cy i próż­no­ści Ułu­dze­nia, wska­zu­je bo­jaźń i trwo­gę szu­ka­ją­ce obłęd­nie za­be­spie­cze­nia nie­pra­wo­ści przez nią samą i upew­nie­nia łu­pów no­we­mi lu­pa­mi, aby po­krzyw­dzo­nym i za­gro­żo­nym od­jąć siłę, spo­so­by i wolę na­wet samą po­szu­ki­wa­nia krzyw­dy lub wła­sne­go oca­le­nia od­we­tem na­jaz­du i pod­bo­ju wia­do­mo so­bie za­słu­żo­nym. Naj­nie­go­dziw­sza krzyw­da któ­rą wy­rzą­dza prze­moc tak w pod­bo­ju, jak w nie­wol­stwie i pod­dań­stwie jest: że na­rzu­ca­jąc obcy i ko­niecz­nie nie­na­wist­ny rząd, czę­sto na­zawż­dy wszel­kie spo­so­by od­zy­ska­nia swo­bo­dy ser­ca i umy­słu pod­bi­te­mu w du­szy jego za­tra­ca; czy­li to przez spodle­nie jej do zu­peł­nej nik­czem­no­ści, czy­li przez – (1) Ibid.. LX. –

(2) ibid… l. LI. 3.

obłą­ka­nie su­mie­nia i roz­sąd­ku nie­na­wi­ścią i ze­mstą ku po­szu­ki­wa­nia aż nad­to do­tkli­wej krzyw­dy temi sa­me­mi nie­go­dzi­we­mi spo­so­ba­mi któ­ry­mi wy­rzą­dzo­ną zo­sta­ią. Nie­tyl­ko zaś okrut­nem ale i szy­der­czem ra­zem jest to zda­nie, że kie­dy­kol­wiek lud pod­bi­ty może coś zy­skać na pod­dań­stwie, i że nie­wol­stwo sro­gie przez Ka­ro­la Wiel­kie­go na Sa­xo­nów na­ło­żo­ne, uła­go­dzi­ło ich oby­cza­je, któ­re on sam wprzód dzi­ko­ścią swo­ich na­jaz­dów zna­ro­wił (1).

Prze­cóż śród wiel­kich są małe, śród po­tęż­nych sła­be pań­stwa, i jed­ne jak dru­gie spra­wie­dli­wie-li za utrzy­ma­niem się przy nie­pod­le­gło­ści i po­sia­dło­ściach swo­ich ob­sta­wa­ją? Źle rów­na się spra­wie­dli­wość obro­ny ży­cia, z za­cho­wy­wa­niem pań­stwa, bo wła­sność tego nie jest tak jaw­ną (2) Je­że­li się tyl­ko na prze­mo­cy, przedaw­nie­niu, obec­nem po­sia­da­niu za­sa­dza byt jego: pra­wa mu do na­tu­ral­nej obro­ny nie­da­je prze­ciw­ko temu zwłasz­cza z któ­re­go krzyw­dą po­wsta­ło i utrzy­mu­je się. Bo jest cale prze­ciw­nem po­wszech­ne­mu czu­ciu i roz­sąd­ko­wi ludz­kie­mu, aby nie­pra­wość pra­wo ja­kie nada­wać mo­gła, i wła­śnie na­uka ta­ko­wa milcz­kiem lub ob­łud­nie, za­wż­dy jaw­nym prze­kła­dem w za­po­wia­da­nych woj­nach i w za­wie­ra­nych ugo­dach po­ko­ju cią­gle da­wa­na, zgor­sze­nie po­wszech­ne mi­mo­wo­le rzą­dów utwier­dza. Je­że­li zaś wła­sność jest nie­za­prze­czo­na; wiel­kie i sil­ne pań- – (1) Esprit des Lois L. X III. – (2) Ibid. L. X. II.

stwa tym mniej mają po­wo­du do oba­wy że są po­tęż­ne; ma­łym zaś i sła­bym z po­sa­dy słu­ży przy­kład Szwaj­car, daw­nej Hol­lan­dji, zjed­no­czo­nych Sta­nów Ame­ry­ki, jak za­cho­wu­jąc wszel­ką roz­trop­ną i sto­sow­ną do­god­ność we­wnętrz­ne­go rzą­du, ube­spie­czać się sprzy­mie­rzo­ną po­tę­gą na ze­wnątrz; a wszyst­kiem w nada­nej so­bie na­wza­jem swo­bo­dzie, nada­rzy­ły­by się nie­ochyb­nie spo­so­by ku usta­le­niu jej na za­wsze w po­lu­bow­nem utkwie­niu wza­jem­nych mię­dzy sobą na­tu­ral­nych gra­nic i w na­pro­wa­dze­niu wszel­kich ustaw i czyn­no­ści swo­ich rzą­dów ku wła­ści­we­mu ich ce­lo­wi, któ­rym jest: oso­bi­sta swo­bo­da każ­de­go pod nimi ży­ją­ce­go czło­wie­ka.

Do­tąd bo­wiem cel ten o tyle rzą­dy ob­cho­dzi o ile uzna­ją go za ko­niecz­ny srzo­dek do głów­ne­go swe­go za­ję­cia w utrzy­my­wa­niu się przy rów­nej in­nym nie­pod­le­gło­ści i co­raz sil­niej wa­ru­ją­cej ją po­tę­dze; co bez za­moż­no­ści, zdol­no­ści i do­brej woli Oby­wa­te­li obejść się nie­mo­że i do tego też je­dy­nie cale pra­wo­daw­stwo, po­rzą­dek i usta­no­wie­nia wszyst­kie zmie­rza­ją. Za­iste, w po­rów­na­niu z upły­nio­ne­mi wie­ka­mi znacz­na po­pra­wa w roz­sąd­ku, któ­ra spo­dzie­wać się każe, że sama roz­wa­gą nad skut­ka­mi sta­tecz­nie prze­ciw­ne­mu swym za­mia­rom, na­pro­wa­dzo­ne z cza­sem zo­sta­ną rzą­dy do prze­ko­na­nia się, iż za spra­wie­dli­wo­ścią ogól­ną i szcze­gól­na, nie­ma dla nich spo­so­bów dość pew­nych i trwa­łych, by, w róż­no­rod­nych Czę­ściach państw swo­ich prze­mo­cą spo­jo­nych, ułu­dze­niem mnie­ma­nia, czci, sła­wy, zna­cze­nia i ma­jąt­ku obłą­ka­nych, wy­cho­wa­niem i re­li­gją samą w na­wró­ce­niu się do praw­dy i spra­wie­dli­wo­ści cale za­nie­dba­nych a usta­wa­mi i przy­kła­dem do prze­ciw­ne­go su­mie­niu swe­mu po­stę­po­wa­nia wży­ciu na­kło­nio­nych i na­mu­sza­nych: znaj­do­wać mo­gły za­wz­dy dość za­moż­nych, zdal­nych i przy­chyl­nych oby­wa­te­li, któ­rzy­by z całą zu­peł­no­ścią prze­ko­na­nia i skłon­no­ści to samo im prze­ko­na­nie i skłon­ność po ich woli, do­god­no­ści i wi­dzi­mi­się po­świę­ca­li.

Sprzecz­ność za­tem celu rzą­dów i lu­dów czy­ni za­wód rzą­dze­nia tak trud­nym, tak za­wi­łym, na ty­lo­licz­ne drob­nost­ki ro­ze­rwa­nym, że nic w usta­wach sta­łe­go bydź nie­mo­że, że na sa­mych do­ryw­czych za­bie­gach spo­je­nie i ruch rzą­du po­le­ga, i że w koń­cu każ­dy do celu uży­ty śro­dek, im był sto­sow­niej­szy, tym da­lej od tego celu od­wo­dzi. Tak prze­mo­cą, chy­trą zręcz­no­ścią i hoj­no­ścią rzą­du sku­pio­na za­moż­ność ludu w chci­wo­ści swo­jej roz­pa­sa­na, tym skąp­szą się sta­je na wy­dat­ki w któ­rych no­wych zy­sków się nie spo­dzie­wa, im zbyt­kiem bar­dziej się wy­cień­cza. Oświa­ta i uzdat­nie­nie wy­kry­wa­jąc błę­dy, wady, zdroż­no­ści i nie­pra­wo­ści rzą­du, do za­ro­zu­mia­ło­ści pro­wa­dzą i odej­mu­ją mu uf­ność, przy­chyl­ność i usza­no­wa­nie ludu; a do­ro­cza­nia, wzglę­dy, dary i na­gro­dy, tem mniej do­brą wolę ku so­bie na­kła­nia­ją, im są wy­łącz­niej­sze, w po­wo­dzie swo­im ob­łud­niej­sze, w spo­so­bie czy­nie­nia bar­dziej upo­ko­rza­ją­ce. Tak na­by­tą za­moż­ność ota­cza zgłod­nia­ła i za­wist­na nę­dza; od ta­ko­wej oświa­ty nie­od­stęp­ny jest szał mnie­ma­nia: tak za­bie­ga­mi, dat­kiem i ułu­dze­niem uję­ta wola, peł­na jest obo­jęt­no­ści, sko­rej nie­chę­ci i zdra­dy. Czy­li krok da­lej czy­li wstecz rząd czy­ni w tych przez sie­bie uży­tych środ­kach: zbli­ża do sie­bie za­wż­dy sku­tek prze­ciw­ny za­mia­ro­wi swo­je­mu, któ­ry go w upad­ku jego tym ry­chlej i tym zu­peł­niej do­się­że, im w nich da­lej od po­wszech­nej spra­wie­dli­wo­ści, od praw­dy, od rze­tel­no­ści i do­brej wia­ry od­stę­po­wał.

Na­uczał bo­wiem, na­pro­wa­dzał, za­chę­cał i czę­sto­troć na­mu­szał oj­ców do na­śla­do­wa­nia sie­bie; a je­że­li jesz­cze re­li­gja, su­mie­nie, we­wnętrz­na wsty­dli­wość, przy­pad­kiem dzie­ci od za­wcze­snej tej za­ra­zy ucho­wy­wa­ły: wy­cho­dząc na świat, w sto­sun­ki spo­łecz­ne, w do­świad­cze­nie wła­sne­go ży­cia, mło­dzież na ro­dzi­cach, na star­szych, na god­no­ściach, na usta­wach i re­li­gji sa­mej gor­szy się tym szyb­ciej, im za­ra­za po­wszech­niej i na­wal­niej ze wszyst­kich stron umysł i ser­ce ra­zem ogar­nia i na­ci­ska. Tak nie­win­ność, rze­tel­ność, roz­są­dek, sta­tek i uczci­wość, oca­lo­ne gdzie­nieg­dzie tro­skli­wo­ścią ro­dzi­ców, lub przy­pad­kiem, giną nie­znaj­du­jąc żad­nej pod­po­ry w ży­ciu i wszyst­ko na sie­bie spik­nio­ne. Rząd nie wie­dząc, ca­łym swo­im ukła­dem i czyn­no­ścią wy­cho­wy­wał lud do złe­go i w niem go utrzy­mu­je; i w tem tu się wy­kry­wa okrop­na za­pa­mię­ta­łość błę­du w za­sto­so­wa­niu pra­wi­deł z sie­bie wy­ję­tych: że się ka­rzą sro­dze wy­stęp­ki i zbrod­nie do któ­rych się wprzód po­wód dało, któ­rym się nie za­bie­ga­ło, ale ra­czej do nich na­kła­nia­ło, na­pę­dza­ło i na­mu­sza­ło; czem spo­łecz­ność przy­bie­ra dzi­wacz­na, po­stać bez­ro­zum­ne­go i sza­lo­ne­go po­two­ru, któ­ry nie­ja­ko z umy­słu krew swo­ją za­tru­wa, z niej jadu do­by­wa, nim cale swo­je cia­ło za­ra­ża i po­tem wła­sne wnętrz­no­ści wła­sne­mi rę­ko­ma szar­pie i roz­dzie­ra; a jed­nak w ser­cu każ­de­go ży­ją­ce­go czło­wie­ka, ja­kie­mi są i ci co rzą­dzą pod ja­ką­kol­wiek na­zwą, od­zy­wa się owo wie­ków i wszyst­kich lu­dów upo­mnie­nie: uczcie się spra­wie­dli­wo­ści na przy­kła­dach i nie­po­mia­tać Bo­giem w ser­cu wa­szem. Bo­jaźń kar wie­dzie do nie­na­wi­ści ustaw, do obo­jęt­no­ści dla praw­dy, do za­mi­ło­wa­nia wy­stęp­ków i zbrod­ni usta­wa­mi po­wo­ła­nych lub upo­waż­nio­nych przez nie, i do roz­pa­sa­nia ich na­ko­niec po­bła­ża­niem i otu­chą przy­kła­du, któ­ry prze­wrot­nie na sie­bie ob­ra­ca ten aż nad­to spra­wie­dli­wy po­wód do wzglę­dów że: w tyla ży­cia ludz­kie­go obłę­dach, samą żyć nie­win­no­ścią nie­be­spiecz­na jest.

Trud­ność jaka za­cho­dzić może w ob­szer­nem pań­stwie i u licz­ne­go ludu aby mu po­wszech­ne i sta­łe, jak jed­nej ro­dzi­nie da­wać wy­cho­wa­nie i przy niem go za­cho­wy­wać, (a wy­raz nasz wy­cho­wa­nie łą­czy w so­bie zna­cze­nie ca­łe­go oby­tu tak do­mo­we­go jak po­spo­li­te­go) by­ła­by da­le­ko mniej­szą i nie­rów­nie ła­twiej zwy­cię­żo­ną skut­kiem sa­mym niż trud­no­ści któ­re rzą­dy w zwy­czaj­nych ich za­bie­gach i ob­my­słach za­wo­dzą; gdy­by wy­cho­wa­nie to za­ło­żyw­szy so­bie, jak na­le­ży, za głów­ny i je­dy­ny cel, wszyst­kie doń ści­śle sto­so­wa­no usta­wy i dzia­ła­nia. Za­mia­rem tego wy­cho­wa­nia po­wszech­ne­go nie by­ła­by ani woj­na jaku Li­kur­ga, ani po­kój jak u Pen­na wy­łącz­nie. Mnie­ma­nie nad­to wy­sta­wia po­zor­ność tych usi­ło­wań mniej swo­bod­ne­go roz­sąd­ku, aby woj­ną po­kój za­pew­nia­li, po­ko­jem woj­nę od­da­lać; co jed­no środ­kiem bydź może, to chy­bio­nym ce­lem bydź musi. Swo­bo­da jest prze­zna­cze­niem każ­de­go szcze­gól­ne­go w każ­dym, jak­kol­wiek licz­nym na­ro­dzie: wy­cho­wa­nie za­tem jego do niej przez nią samą dą­żyć po­win­no. Cóż sto­sow­niej i snad­niej, czy­li po­ko­nać prze­są­dy, na­kło­nić na­mięt­no­ści, wpo­ić na­ło­gi nowe od­osob­nia­ją­ce od resz­ty łu­dzi, któ­re groź­ne in­nym lub ule­głe za wżdy po­wód dają do nie­spra­wie­dli­wo­ści i przy­kła­da­ją się do umy­ka­nia po­wszech­ne­go celu; czy­li wra­ca­jąc spra­wie­dli­wość w usta­wy i wa­ru­jąc ją tą samą siłą pu­blicz­ną, któ­ra nie­go­dzi­wie w prze­moc za­mie­nio­na na nik­czem­ne i zgub­ne ob­ra­ca się cele; zgo­to­wać i zna­leśdź w każ­dem jak­kol­wiek ob­lą­ka­nem su­mie­niu pew­ne­go stron­ni­ka i nie­za­wod­ne­go przy­ja­cie­la ukła­du, któ­ry, gdy za­pew­nia każ­de­go przy swo­jem, wszyst­kich z sobą rów­na w swo­bo­dzie, be­spi­ce­zeń­stwem, spra­wie­dli­wo­ścią, opie­ka i spól­ne­mi wzglę­da­mi?

Za­pew­ne de­spo­tyzm miły jest de­spo­tom, kró­lom mo­nar­chja, rze­czom­po­spo­li­tym sa­mo­rząd; tak jak urzęd­ni­kom god­no­ści, chci­wym ma­ją­tek, próż­nym zna­cze­nie, dum­nym sła­wa i prze­wa­ga.

Wszy­scy przy­tem co im po­trze­ba się sta­ło cią­gle sami i w po­tom­stwie swo­jem utrzy­my­wać się pra­gną; a je­że­li to tra­cą, jak prze­szłe i co­dzien­ne dzie­je do­wo­dzą: chy­bia­ją je­dy­nie obłę­dem w przed­mio­cie ulu­bie­nia lub w środ­kach uży­tych ku utrzy­ma­nia się przy niem.

Cze­muż­by nie mie­li się opa­mię­tać, wła­snem do­świad­cze­niem po­znać swój błąd i na­wró­cić się tym ocho­czej do­praw­dy, im w po­ło­że­niu swo­jem mniej uci­ska­ni prze­są­dem, mniej wią­za­ni mnie­ma­niem, mniej na­gle­ni gro­zą, wię­cej by znaj­do­wa­li po­cho­pu, wspar­cia i za­chę­ty, ku roz­krze­wia­niu przy­kła­dem swo­im praw­dy i spra­wie­dli­wo­ści tak jak do­tąd błąd i nie­pra­wość roz­no­si­li? Na wzór bo­wiem kró­la i star­szy­zny lud się ukła­da, i wie­dząc chęt­ny, nie wie­dząc przy­mu­szo­ny oby­czaj ich na­śla­du­je. Jak wszel­kie na­mięt­no­ści, prze­są­dy i na­ro­wy któ­re tra­pią lu­dzi, z wy­żyn spo­łecz­no­ści; po­dob­ne do stru­mie­ni na nie spły­wa­ją i po­łą­czo­ne z sobą cały na­ród ludz­ki ka­łem swym be­zec­nią i i wpo­wodź, obłę­du, spodle­nia i nę­dzy nu­rza­ją; tak gdy po­ło­że­niem swo­jem i umy­słem bliż­sze nie­ba, czy­ste brać będą z su­mie­nia swe­go praw­dy spra­wie­dli­wo­ści, na ni­zi­ny rów­nie czy­ste i bło­gie nie­bios dary prze­nio­są.

Szcze­gól­ne ko­le­je na­ro­du i pań­stwa pol­skie­go są tak po­do­rę­czu, tak jaw­nie i zu­peł­nie z wąt­ku swo­je­go wy­snu­te, iż w wy­kła­dzie ich nie­tyl­ko dla Po­la­ków sa­mych ale dla wszyst­kich lu­dzi tak rzą­dzą­cych jak rzą­dzo­nych, ta od­wiecz­nej praw­dy znaj­dzie się na­uka że: spra­wie­dli­wość po­wo­dów i pra­wość "środ­ków w czy­nach lu­dzi, utra­co­na swo­bo­dę zwró­cić im mogą je­dy­nie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: