Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Porucznik Borewicz. Dziwny wypadek. Tom 3 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lutego 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
3,15

Porucznik Borewicz. Dziwny wypadek. Tom 3 - ebook

Opowiadanie oparte na motywach scenariusza serialu „07 zgłoś się”. Z pewnością przypomni przygody przystojnego porucznika Borewicza, przed którym drżał świat przestępczy PRL-u.

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-62964-46-8
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Dziwny wypadek

W pokoju nadzoru telewizyjnego Warszawy CCTV panował duży ruch. Co chwila ktoś przechodził, zasłaniając ścianę z monitorami. Przy pulpicie siedział oficer. Nadawał komunikat o poszukiwaniu zielonego fiata 127 o numerze rejestracyjnym WW 5060, uważnie obserwując ekrany.

W pewnym momencie zauważył poszukiwany samochód. Pokręcił reglerem, ustawiając ostrość.

***

Z krawężnika z piskiem opon ruszył radiowóz. Kilku przechodniów przystanęło, z zainteresowaniem przyglądając się akcji. Kierowca włączył syrenę. Szybko zaczął przyspieszać. Nie hamował na skrzyżowaniach.

Fiat przejechał szybko Alejami Ujazdowskimi. Radiowóz trzymał się tuż za nim.

***

Oficer przyjął meldunek o bezpośrednim pościgu. Spojrzał na ekran. Samochód był dobrze widoczny, jednak w zasuniętej szybie odbijało się słońce, tworząc oślepiające refleksy, które uniemożliwiały rozpoznanie kierowcy. Samochód minął skrzyżowanie. Widząc za sobą radiowóz, kierowca fiata przycisnął pedał gazu. Zjechał na ślimak prowadzący w dół na Trasę Łazienkowską. Pędził coraz szybciej.

***

W Śródmieściu, pod Pałacem Kultury, zatrzymał się radiowóz. Kierowca wyszedł na zewnątrz i obserwował przejeżdżające od czasu do czasu samochody. W niewielkiej odległości stanął młody mężczyzna z charakterystyczną aplikacją na kurtce. Nasłuchiwał meldunków płynących z radiostacji. Nagle zastygł. Do jego uszu dobiegła informacja:

„Poszukiwany fiat 127 ucieka w kierunku wschodnim”.

Kierowca radiowozu, nie zwracając uwagi na mężczyznę, wskoczył do samochodu i szybko ruszył, włączając się do pościgu.

***

Na trasie Łazienkowskiej tuż za zielonym fiatem 127 pojawiły się dwa radiowozy. Uciekający uskoczył. Radiowozy ostro przyhamowały. Trzymały się teraz w bezpiecznej odległości. Nagle fiat wykonał karkołomny manewr, zawracając pod prąd. Następnie zjechał na pas w przeciwnym kierunku i zaczął wyprzedzać samochody, brawurowo zjeżdżając z pasa na pas. Sytuacja robiła się niebezpieczna.

***

Po pewnym czasie radiowozy dogoniły fiata. Nadal trzymały się w bezpiecznej odległości. Fiat nagle zwolnił, po czym gwałtownie przyspieszył.

Jezdnię tarasowała rozciągnięta na całej szerokości taśma z wystającymi kolcami.

Między rozciągniętą na ziemi kolczatką a balustradą rozdzielającą w tym miejscu jezdnię w dwóch kierunkach została kilkucentymetrowa przerwa. Balustrada najpierw szła nad ziemią i dalej wznosiła się na wysokość około metra. Kierowca fiata wykorzystał to. Z impetem wjechał lewym kołem na balustradę. Przez moment utrzymywał samochód przechylony niemal o sto osiemdziesiąt stopni. Prawym kołem trafił w przerwę między kolczatką a balustradą. Wydawało się, że wywróci się na dach. Utrzymał jednak równowagę i po paru metrach wóz opadł na cztery koła.

Milicjanci z podziwem obserwowali kaskaderski wyczyn. Samochód tymczasem szybko się oddalił. Przed kolczatką z piskiem opon wyhamowały dwa ścigające go radiowozy.

Funkcjonariusze dopiero teraz ocknęli się i w pośpiechu zaczęli zwijać kolczatkę. Radiowozy gwałtownie ruszyły.

***

Kierowca fiata kontrolowanym poślizgiem skręcił w parkową aleję. Precyzyjnie ominął kobietę idącą z dziecięcym wózkiem i skierował się w głąb Parku Kultury. Jadące za nim radiowozy nie ryzykowały. Przyhamowały i dopiero po chwili ruszyły chodnikiem za uciekającym.

Fiat, tratując trawnik, wjechał na rozległy parking przy Muzeum Ziemi. Tuż za budynkiem teren opadał w stronę Książęcej. Nie wyrobił się przy końcu parkingu i zawadził bokiem o jeden ze stojących tam głazów narzutowych. Niebezpiecznie szybko zbliżał się do skarpy. Nie przyhamował jednak. Pędził w stronę kładki przerzuconej nad ulicą.

W ostatniej chwili kierowca dostrzegł tarasujący mu drogę radiowóz. Desperacko skręcił w prawo i runął w dół. Pierwsze metry fiat przeleciał w powietrzu. W połowie skarpy opadł na cztery koła i zjechał po prawie pionowym zboczu, tratując po drodze ozdobne krzewy. Przejechał przez chodnik, omal nie zabijając dwu osób, i gwałtownie wyjechał na Książęcą. Samochód jadący ulicą w ostatniej chwili odbił na środek, unikając kolizji. Fiat szybko oddalił się w stronę Wisły.

***

Na kładce nad ulicą Książęcą stał radiowóz. Kierowca obserwował z zainteresowaniem pościg. W tym momencie odezwała się radiostacja. Milicjant sięgnął po mikrofon.

– Ja osiemnastka. To, kurwa, jakiś wariat albo samobójca.

– Osiemnastka, licz się ze słowami. Jesteś na fonii – padło z radiostacji.

***

Fiat 127 zatrzymał się na małej, pustej uliczce na peryferiach miasta. W bramie starej kamienicy czekał młody mężczyzna. Obok stał motocykl. Mężczyzna wyjął zza pazuchy dwie tablice rejestracyjne, każda zaopatrzona w niewielkie uchwyty, nałożył je z przodu i z tyłu samochodu i podszedł do kierowcy. Z fiata wysiadła młoda dziewczyna z długimi blond włosami opadającymi na ramiona.

– Spoko? – zapytał mężczyzna.

– Na trasie chcieli mi przygrzać, ale w porządku.

Podała mu kluczyki do samochodu.

– Trójka źle wchodzi, uważaj.

– Podwieźć cię?

– Nie, jestem tu umówiona.

– Małe bzykanko? – zarechotał.

– Gówno cię to obchodzi.

Odwróciła się na pięcie i odeszła bez pożegnania. Wiatr rozwiewał jej długie włosy.

***

Przy drzwiach stało dwóch pielęgniarzy. W sali widzeń pełno było ludzi. Przy stolikach siedzieli odwiedzający, obok chorzy w szlafrokach. Część pacjentów była zainteresowana wizytą bliskich. Inni, pogrążeni w apatii, nie reagowali, patrząc bezmyślnie w przestrzeń. Między stolikami krążyło kilku chorych, wyraźnie znerwicowanych.

Młody mężczyzna, chyba schizofrenik, wpatrywał się w drzwi, bezwiednie wyłamując sobie palce.

– Byli u mnie, byli, ale potem nie dzwonili, a ja się zgodziłem. I co? – powtarzał bełkotliwie raz po raz.

Przy oknie stała starsza kobieta, coś do siebie szepcząc.

– Aluśku, czekam. Aluśku, już tak długo czekam – mówiła.

Wereda siedział przy stoliku pod ścianą, wpatrzony w żonę. Była atrakcyjną kobietą: ciemnooka brunetka o ładnych, teraz wyostrzonych rysach twarzy. Nie reagowała na to, co do niej mówił. Utkwiła wzrok ponad jego ramieniem i siedziała tak bez ruchu. Robiła wrażenie, jakby nic do niej nie docierało. Kiedy położył rękę na jej dłoni, pierwszy raz spojrzała uważnie. Gwałtownie odsunęła się od stolika.

– A pan co tu robi? – zapytała. – Muszę wracać do laboratorium. Tam już czekają na mnie pierwsze wyniki.

Gwałtownym ruchem zrzuciła leżące na stoliku kwiaty, podniosła się i bez słowa odeszła korytarzem.

Wereda siedział przez chwilę w milczeniu. Wreszcie zrezygnowany pozbierał z podłogi kwiaty i położył je na stoliku obok, przed smutną, zamyśloną dziewczyną. Ciężko podniósł się z krzesła i powoli wyszedł z sali.

Na parkingu stanął przy jasnym volkswagenie. Z rezygnacją patrzył na fronton szpitala. Nad wejściem widniał duży napis: Szpital dla psychicznie i nerwowo chorych. Mężczyzna oderwał wzrok od napisu i rozejrzał się. Przy bramie wypatrzył budkę telefoniczną. Zdecydowanym krokiem ruszył w jej stronę. Wszedł do środka i energicznie wykręcił numer.

– Mówi Wereda – przedstawił się. – Czy mogę mówić z docent Wolińską?

***

Major Wołczyk otworzył szufladę. Przesunął na bok pistolet i sięgnął po paczkę papierosów.

Przy stole siedzieli Zubek, Borewicz i dwu oficerów w mundurach. Do pokoju weszła sekretarka.

Zebrała puste szklanki po kawie. Borewicz z uśmiechem podał jej swoją.

Wołczyk był wściekły.

– Gadanie! – powiedział z tłumioną pasją. – Sześć nie odnalezionych na jedenaście skradzionych. W tym dwa dyplomatyczne. Kto prowadzi, do cholery, te skradzione samochody?! Masz poszperać między rajdowcami – spojrzał na Borewicza. – Przecież u nas w radiowozach też same dupy nie jeżdżą! – walnął pięścią w biurko.

W tym momencie zabrzęczał interkom. Major sięgnął do głośnika.

– Tak? – zapytał

Twarz mu się rozpogodziła. Słuchał z uwagą.

– Trochę – powiedział wyjaśniająco. – Dobrze, dobrze... Muszę kończyć, córeczko. Zadzwoń za godzinę.

Odłożył słuchawkę. Spojrzał na Borewicza i zmarszczył brwi.

– A co ty masz za pomysł?

– Byłem wczoraj w PZU – odparł Sławek – i rozpisałem sobie to wszystko na daty. W ośmiu wypadkach kradziono tej samej marki samochód, jaki pięć do sześciu dni wcześniej został rozbity. Naturalnie tylko samochody zagraniczne, do których brakuje części za złotówki. Dla mnie robi to wrażenie kradzieży na zamówienie. W tym tygodniu rozbito dwa volkswageny i dwa samochody marki opel. W tej sytuacji chcę zaproponować...

Zubek zaczął nerwowo kręcić się na krześle i po swojemu sapać.

– Prowokacja jest niezgodna z regulaminem – zaprotestował. – Nie będę stawiał dwu ludzi przy każdym samochodzie. Chicago na Marszałkowskiej! – dodał z przekąsem.

Wołczyk podniósł się zza biurka. Stanął przy drzwiach. Zaciągnął się papierosem i pokręcił z dezaprobatą głową.

– Otwórzcie okno – przerwał, naciskając klamkę. – Tu żadnych orłów, zdaje się, nie ma – uśmiechnął się smutno – więc żaden nie wyleci.

– A pan major drzwiami? – zdziwił się głośno Borewicz.

Wołczyk wyjął papierosa z ust i spojrzał na niego z przyganą.

– Poruczniku Borewicz – zawiesił głos – czy pan sobie za wiele nie pozwala?

– Przepraszam – powiedział Sławek. – Wie pan, jak pana cenimy, a tak mnie język zaswędział…

***

Zubek z Borewiczem przeszli do swojego pokoju. Stały w nim blisko siebie dwa jednakowe biurka i dwa zielone krzesła. W rogu wieszak. Wisiał na nim jasny płaszcz Borewicza.

– Jakoś nie olśniliście majora, poruczniku – rzucił zgryźliwie Zubek, siadając ciężko za biurkiem.

Borewicz nie odpowiedział od razu. W zamyśleniu sięgnął po płaszcz.

– Nie idzie pan do domu? – zapytał.

Zubek wyciągnął z szuflady biurka szklankę, obejrzał ją pod światło i zaczął starannie wycierać bawełnianą chusteczką. Spojrzał jeszcze raz i niezadowolony z efektu chuchnął na nią z bliska.

– Nie, mam dyżur – odparł. – A jakby ukradli zaplanowany przez was samochód – spojrzał spod oka – to gdzie mam was szukać: w Bristolu, w Kamieniołomach czy może wyjątkowo będziecie w domu na przykład sprzątali?

Borewicz nie odzywał się. Stał już w płaszczu i przerzucał jakieś teczki na biurku.

– Aha – przypomniał sobie Zubek. – Był telefon. Dzwoniła jakaś Małgosia i kazała, żebyście zadzwonili do niej przed szóstą…

– To nie mógł pan wcześniej powiedzieć? – zdenerwował się Borewicz.

Zubek wyciągnął spod biurka czajnik elektryczny i w skupieniu zaczął nalewać wrzątek do szklanki.

– W ogóle to za dużo tych telefonów na służbowy numer – spojrzał na Sławka karcąco.

Borewicz podniósł tymczasem słuchawkę i wykręcił numer.

– Moglibyście się, poruczniku, wreszcie ożenić – gderał Zubek. – To w końcu nie banał, że małżeństwo jest podstawową instytucją społeczeństwa…

– Tylko wie pan, jak czasem trudno dogadać się z instytucją – parsknął Borewicz.

– A jeszcze jedno – Zubek zmarszczył brwi, próbując coś sobie przypomnieć. – Mówiła, że mam powiedzieć… kapusta – spojrzał pytająco na Sławka. – Jeśli to NW, to niech dzwoni z hasłem na speclinię.

Zamknął drzwi i odszedł. Kobieta została w środku.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: