Porucznik Borewicz. Przerwany urlop. TOM 21 - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lutego 2012
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Porucznik Borewicz. Przerwany urlop. TOM 21 - ebook
Opowiadanie oparte na motywach scenariusza serialu „07 zgłoś się”. Z pewnością przypomni przygody przystojnego porucznika Borewicza, przed którym drżał świat przestępczy PRL-u.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-62964-64-2 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przerwany urlop
Nad jeziorem zachodziło słońce. Gładką powierzchnią wody nie poruszał nawet najmniejszy wiatr. Jedynie kolory mieniące się na wodzie dodawały ruchu nieruchomemu krajobrazowi. Nagle w ciszę wdarł się głos kukułki, a potem ostry dźwięk silnika motorówki. Spokojną taflę wody rozbiła para nart wodnych. Dziewczyna świetnie manewrowała podczas zakrętów łodzi.
Borewicz uwolnił się z objęć przystojnej brunetki i wstał z koca. Wciągnął szybko spodnie. Ze złością spoglądał na hałasującą motorówkę.
– Strefa ciszy, psia krew! – krzyknął z oburzeniem.
– To ci filmowcy. Mówiłam, że coś tu kręcą. Widziałam Stalińską – powiedziała niemal z dumą dziewczyna.
Borewicz obejrzał się z uśmiechem, już spokojny. Jego towarzyszka, wkładając podkoszulek, spoglądała zalotnie spod rzęs.
– Przyjdziesz na wieczorek zapoznawczy?
Borewicz wsiadł do roweru wodnego, nie odpowiadał. Dziewczyna zwinęła koc i podeszła do brzegu.
– Czy ty troszkę nie przesadzasz? – zapytał z przekąsem.
Zerknęła na niego z zaciekawieniem.
– Nie, dlaczego?
***
Po zakolu rzeki płynęła łódź z baldachimem. Kobieta siedząca w łodzi była ubrana w staroświecką suknię epoki zakrywającą sylwetkę aż do ziemi, w ręku trzymała parasolkę. Słońce prześwietlało tiulowe koronki.
– Czy ty słuchasz, co ja mówię? – krzyknął w jej stronę reżyser.
Kobieta spojrzała na brzeg.
– Mam dosyć – poskarżyła się. – Jestem cała przemoczona.
Łódka przybiła do pomostu.
– To co, jestem wolna? – zapytała.
Reżyser spojrzał na nią z lekkim uśmiechem, ukrywając zniecierpliwienie.
– Trzeba mieć do ciebie anielską cierpliwość – powiedział. – Tak, zrób sobie przerwę.
– To idę się wykąpać.
Po chwili kobieta zdjęła strój. Najpierw perukę, następnie suknię. Pod peruką miała krótko ostrzyżone włosy. Została w kostiumie kąpielowym. Podeszła do brzegu, aby sprawdzić, czy woda jest ciepła. W tym samym czasie do pomostu podpłynął Borewicz. Spojrzał z uśmiechem na gwiazdę.
– Proszę uważać. Woda jest zimna – ostrzegł ją.
– Rzeczywiście, okropnie… – wstrząsnęła się, dotykając tafli stopami. – Nie boi się pan tak daleko wypływać?
Borewicz uśmiechnął się szerzej.
– To sprawa treningu.
– Albo braku wyobraźni – wypaliła bez zastanowienia.
– Do wszystkiego można się w życiu przyzwyczaić – ton Borewicza był dwuznaczny.
– Ma pan na myśli pływanie czy życie?
– I tu, i tam są zwolennicy płytkiej i głębokiej wody. Ale najlepiej zaczynać od strzałki.
– Od czego? – spytała kobieta, udając naiwność.
– Od strzałki – Borewicz z miną pedagoga wyciągnął ręce przed siebie. – Kładzie się pani... o tak na wodzie, nogi wyprostowane, kopią, ręce do przodu. Pokazać?
Stalińska uśmiechnęła się lekko.
– Tak. Z chęcią popatrzę.
Borewicz rzucił się na wodę. Popłynął popisową strzałką, wybijając stopami strugi wody. Zatrzymał się.
– Proszę, niech pani spróbuje – gestem zaprosił ją do wody.
Aktorka stanęła na brzegu pomostu. Starała się wyglądać na nieśmiałą, przestraszoną.
– Nie wiem, czy potrafię – krygowała się.
Borewicz spojrzał na nią poważnie.
– Ważna jest sprawa brania powietrza.
Stalińska zdjęła sztuczne rzęsy i nieudolnie przymierzyła się do strzałki. Uśmiechnęła się lekko zakłopotana, udając, że chce zrezygnować.
– Chyba bym się bała.
– Troszkę odwagi. Będę w pobliżu.
Zrobiła krok do przodu. Uniosła wolno ręce. Nagle wskoczyła ostro do wody i popłynęła motylkiem szybko do przodu.
Spojrzał ze zdumieniem i powoli za nią ruszył. Aktorka zawróciła i dopłynęła do Borewicza, który wyraźnie się zmęczył. Z trudem łapał powietrze. Kobieta uśmiechnęła się lekko.
– Ważna jest sprawa brania powietrza.
Wyciągnęła rękę.
– Stalińska.
Borewicz podał jej rękę lekko zmieszany.
– Borewicz.
– No to dalej... strzałką? – uśmiechnęła się przekornie.
– Tak, jasne – odpowiedział Borewicz już całkiem swobodnie.
Popłynęli spokojnie razem. Wokół nich pieniła się woda.
Niedaleko przepływała dziewczyna na nartach wodnych, wzbijając falę, która z łomotem uderzała o pomost.
Borewicz i Stalińska wyszli z wody.
– No to co pan właściwie robi?
– Widzi pani, pracuję w takim resorcie, w którym pani środowisko lubi mieć przyjaciół, ale niechętnie się z nimi pokazuje. Jestem gliniarz. Milicjant.
Kobieta pokręciła głową z niedowierzaniem.
– A to mnie pan zaskoczył.
– Że nie robię wrażenia faceta, który nie odróżnia kaloryfera od akordeonu?
– Stare dowcipy – aktorka machnęła lekceważąco ręką.
Sięgnęła po ręcznik i wytarła mokre włosy.
– Pani Stalińska proszona na plan! – usłyszeli nagle głos z megafonu.
Aktorka oddała Sławkowi ręcznik.
– Muszę lecieć. Podobno macie dziś wieczorek zapoznawczy. Jestem zaproszona?
Borewicz zakrztusił się ze śmiechu.
– No... ciekawa propozycja. Gwiazda w ramionach milicjanta.
– Niech pan nie przesadza. Mieszkam w domku numer dziewięć. Już idę! – krzyknęła w stronę ekipy filmowej i szybko ruszyła pomostem.
***
Na tarasie ośrodka wypoczynkowego panowała cisza. Przy stolikach siedziało kilka osób. Stalińska w długiej sukni z parasolką w ręku podeszła do Borewicza.
– Przyszłam się z panem pokazać – uśmiechnęła się zaczepnie.
Borewicz wstał od stolika i poczekał, aż aktorka usiądzie.
– Ja naprawdę nie mam kompleksów – powiedział – ale jeśli mi to coś ułatwi, to zaraz mogę jej mieć.
– Napiłabym się wina – odpowiedziała Stalińska.
– Zapraszam. Mam butelkę oryginalnego francuskiego.
– Z milicyjnej kantyny? Nieźle – skomentowała uszczypliwie.
– Nie. Prezent. Ale z Moskwy.
– No to pana ratuje. Na kiedy jestem zaproszona?
Borewicz popatrzył na nią z niedowierzaniem.
– Natychmiast – rzucił. – Albo zaraz po zdjęciach – spojrzał na jej strój.
Do Borewicza podeszła recepcjonistka.
– Pan Borewicz? – upewniła się.
Porucznik uniósł zdziwiony brwi. Obok recepcjonistki stał listonosz.
– Tak – potwierdził.
– Depesza do pana.
Borewicz wziął depeszę. Pokwitował i dał listonoszowi napiwek. Stalińska spojrzała na niego z ironią.
– Funkcjonariusz milicji ludowej daje napiwki? Nie kształtujemy nowej socjalistycznej moralności człowieka pracy?
Borewicz rozerwał depeszę.
– Będziemy się szczypać? – zapytał niezadowolony.
Stalińska pokiwała głową z uśmiechem.
– Trochę mnie korci – przyznała.
– Pozwoli pani? – wskazał na depeszę.
Szybko przebiegł wzrokiem kartkę.
– Niech to szlag trafi – zaklął.
Stalińska przyjrzała się minie Borewicza.
– Zgadnę?
– No...?
– Rozkaz przerwania urlopu i polecenie stawienia się do zadań służbowych.
– Zgadza się – westchnął. – Nie dość, że urlop we wrześniu, to mi go zabierają.
Aktorka wyprostowała się jak struna.
– Dokonano zaboru mienia społecznego. Porzuca pan słońce, wodę i dziewczynę, goni pan łobuza, lekka rana, w nagrodę następna gwiazdka, szef ściska dłoń, kieliszek koniaku, naturalnie radzieckiego i wyjazd do sanatorium MSW. Tak?
Borewicz uśmiechnął się.
– Mój szef woli czystą – to po pierwsze, nie ma zaboru mienia, tylko współpracownica poszła do szpitala – to po drugie, a szef ma stan przedzawałowy – to trzecie. I jutro rano mam być w robocie.
– Po asa bezpieczeństwa przyleci helikopter? – zapytała ironicznie.
– Powiedziałem wyraźnie: jestem szeregowy gliniarz. Czeka mnie pociąg. I to zaraz.
Stalińska wstała i rozłożyła parasolkę.
– A ja myślałam, że będę podrywana.
– Myślę, że gwiazda polskiego filmu wymaga więcej niż godziny i kwadransa.
– I słusznie pan uważa. Podrzucę pana na stację.
– A telefon pani w Warszawie dostanę?
– Niech się pan postara. Przy pana możliwościach...
***
Do molo w Sopocie podjechał ferrari. Z samochodu wysiadł Moderski w płaszczu Burberry. Na szyi miał fantazyjnie zawiązaną apaszkę. Wokół fruwały mewy. Na molo było pusto. Niebo zachmurzone.
Mężczyzna skierował się w stronę pięknej kobiety stojącej przy balustradzie. Obejrzał się niespokojnie kilka razy. Kobieta zauważyła go. Czekała z poważną miną, aż do niej podejdzie. Popatrzyli na siebie bez słowa.
Wreszcie Moderski zapytał z wahaniem.
– Ania?
Kobieta milczała.
– Niewiele się zmieniłaś.
– Nie pocałujesz mnie? – odezwała się cicho.
Moderski niezgrabnie ją objął i ucałował w policzek.
– Dlaczego nie chciałeś przyjść do mnie? Jak mnie w ogóle znalazłeś? Bo dzwoniłeś z Warszawy – dodała zaniepokojona.
– W książce telefonicznej – wyjaśnił. – Nie wyszłaś za mąż?
Ania uśmiechnęła się ze smutkiem.
– Rozeszłam się i wróciłam do naszego nazwiska.
– Masz dzieci?
– Córkę. Ma pięć lat.
– Chciałbym ją kiedyś zobaczyć – poprosił niepewnie Moderski.
– Dlaczego kiedyś? – zdziwiła się. – I co– stajesz się rodzinny? Ty, który przez piętnaście lat nie dałeś znaku życia? Przez pierwsze dwa lata mama szalała z rozpaczy. Potem, jak się okazało, że żyjesz, ojciec cię znienawidził. Mama, umierając, powiedziała: „To ja już go nie zobaczę”. A ukochany synek nie raczył nawet przysłać paru kwiatków na pogrzeb.
Moderski jej nie słuchał. Rozglądał się niespokojnie, chociaż na plaży nie było żywego ducha.
– Aniu. To wszystko nie jest takie proste – wziął ją za ręce. – Wiem, że nie jestem w porządku. Pomogę ci finansowo. Mam teraz z czego.
– Dziękuję. Obejdzie się – wzruszyła ramionami.
– Ty też masz mi za złe? – spojrzał jej prosto w oczy.
Ania popatrzyła pół drwiąco, pół smutno.
– Miałam. Teraz już nie – odwróciła twarz.
Nad jeziorem zachodziło słońce. Gładką powierzchnią wody nie poruszał nawet najmniejszy wiatr. Jedynie kolory mieniące się na wodzie dodawały ruchu nieruchomemu krajobrazowi. Nagle w ciszę wdarł się głos kukułki, a potem ostry dźwięk silnika motorówki. Spokojną taflę wody rozbiła para nart wodnych. Dziewczyna świetnie manewrowała podczas zakrętów łodzi.
Borewicz uwolnił się z objęć przystojnej brunetki i wstał z koca. Wciągnął szybko spodnie. Ze złością spoglądał na hałasującą motorówkę.
– Strefa ciszy, psia krew! – krzyknął z oburzeniem.
– To ci filmowcy. Mówiłam, że coś tu kręcą. Widziałam Stalińską – powiedziała niemal z dumą dziewczyna.
Borewicz obejrzał się z uśmiechem, już spokojny. Jego towarzyszka, wkładając podkoszulek, spoglądała zalotnie spod rzęs.
– Przyjdziesz na wieczorek zapoznawczy?
Borewicz wsiadł do roweru wodnego, nie odpowiadał. Dziewczyna zwinęła koc i podeszła do brzegu.
– Czy ty troszkę nie przesadzasz? – zapytał z przekąsem.
Zerknęła na niego z zaciekawieniem.
– Nie, dlaczego?
***
Po zakolu rzeki płynęła łódź z baldachimem. Kobieta siedząca w łodzi była ubrana w staroświecką suknię epoki zakrywającą sylwetkę aż do ziemi, w ręku trzymała parasolkę. Słońce prześwietlało tiulowe koronki.
– Czy ty słuchasz, co ja mówię? – krzyknął w jej stronę reżyser.
Kobieta spojrzała na brzeg.
– Mam dosyć – poskarżyła się. – Jestem cała przemoczona.
Łódka przybiła do pomostu.
– To co, jestem wolna? – zapytała.
Reżyser spojrzał na nią z lekkim uśmiechem, ukrywając zniecierpliwienie.
– Trzeba mieć do ciebie anielską cierpliwość – powiedział. – Tak, zrób sobie przerwę.
– To idę się wykąpać.
Po chwili kobieta zdjęła strój. Najpierw perukę, następnie suknię. Pod peruką miała krótko ostrzyżone włosy. Została w kostiumie kąpielowym. Podeszła do brzegu, aby sprawdzić, czy woda jest ciepła. W tym samym czasie do pomostu podpłynął Borewicz. Spojrzał z uśmiechem na gwiazdę.
– Proszę uważać. Woda jest zimna – ostrzegł ją.
– Rzeczywiście, okropnie… – wstrząsnęła się, dotykając tafli stopami. – Nie boi się pan tak daleko wypływać?
Borewicz uśmiechnął się szerzej.
– To sprawa treningu.
– Albo braku wyobraźni – wypaliła bez zastanowienia.
– Do wszystkiego można się w życiu przyzwyczaić – ton Borewicza był dwuznaczny.
– Ma pan na myśli pływanie czy życie?
– I tu, i tam są zwolennicy płytkiej i głębokiej wody. Ale najlepiej zaczynać od strzałki.
– Od czego? – spytała kobieta, udając naiwność.
– Od strzałki – Borewicz z miną pedagoga wyciągnął ręce przed siebie. – Kładzie się pani... o tak na wodzie, nogi wyprostowane, kopią, ręce do przodu. Pokazać?
Stalińska uśmiechnęła się lekko.
– Tak. Z chęcią popatrzę.
Borewicz rzucił się na wodę. Popłynął popisową strzałką, wybijając stopami strugi wody. Zatrzymał się.
– Proszę, niech pani spróbuje – gestem zaprosił ją do wody.
Aktorka stanęła na brzegu pomostu. Starała się wyglądać na nieśmiałą, przestraszoną.
– Nie wiem, czy potrafię – krygowała się.
Borewicz spojrzał na nią poważnie.
– Ważna jest sprawa brania powietrza.
Stalińska zdjęła sztuczne rzęsy i nieudolnie przymierzyła się do strzałki. Uśmiechnęła się lekko zakłopotana, udając, że chce zrezygnować.
– Chyba bym się bała.
– Troszkę odwagi. Będę w pobliżu.
Zrobiła krok do przodu. Uniosła wolno ręce. Nagle wskoczyła ostro do wody i popłynęła motylkiem szybko do przodu.
Spojrzał ze zdumieniem i powoli za nią ruszył. Aktorka zawróciła i dopłynęła do Borewicza, który wyraźnie się zmęczył. Z trudem łapał powietrze. Kobieta uśmiechnęła się lekko.
– Ważna jest sprawa brania powietrza.
Wyciągnęła rękę.
– Stalińska.
Borewicz podał jej rękę lekko zmieszany.
– Borewicz.
– No to dalej... strzałką? – uśmiechnęła się przekornie.
– Tak, jasne – odpowiedział Borewicz już całkiem swobodnie.
Popłynęli spokojnie razem. Wokół nich pieniła się woda.
Niedaleko przepływała dziewczyna na nartach wodnych, wzbijając falę, która z łomotem uderzała o pomost.
Borewicz i Stalińska wyszli z wody.
– No to co pan właściwie robi?
– Widzi pani, pracuję w takim resorcie, w którym pani środowisko lubi mieć przyjaciół, ale niechętnie się z nimi pokazuje. Jestem gliniarz. Milicjant.
Kobieta pokręciła głową z niedowierzaniem.
– A to mnie pan zaskoczył.
– Że nie robię wrażenia faceta, który nie odróżnia kaloryfera od akordeonu?
– Stare dowcipy – aktorka machnęła lekceważąco ręką.
Sięgnęła po ręcznik i wytarła mokre włosy.
– Pani Stalińska proszona na plan! – usłyszeli nagle głos z megafonu.
Aktorka oddała Sławkowi ręcznik.
– Muszę lecieć. Podobno macie dziś wieczorek zapoznawczy. Jestem zaproszona?
Borewicz zakrztusił się ze śmiechu.
– No... ciekawa propozycja. Gwiazda w ramionach milicjanta.
– Niech pan nie przesadza. Mieszkam w domku numer dziewięć. Już idę! – krzyknęła w stronę ekipy filmowej i szybko ruszyła pomostem.
***
Na tarasie ośrodka wypoczynkowego panowała cisza. Przy stolikach siedziało kilka osób. Stalińska w długiej sukni z parasolką w ręku podeszła do Borewicza.
– Przyszłam się z panem pokazać – uśmiechnęła się zaczepnie.
Borewicz wstał od stolika i poczekał, aż aktorka usiądzie.
– Ja naprawdę nie mam kompleksów – powiedział – ale jeśli mi to coś ułatwi, to zaraz mogę jej mieć.
– Napiłabym się wina – odpowiedziała Stalińska.
– Zapraszam. Mam butelkę oryginalnego francuskiego.
– Z milicyjnej kantyny? Nieźle – skomentowała uszczypliwie.
– Nie. Prezent. Ale z Moskwy.
– No to pana ratuje. Na kiedy jestem zaproszona?
Borewicz popatrzył na nią z niedowierzaniem.
– Natychmiast – rzucił. – Albo zaraz po zdjęciach – spojrzał na jej strój.
Do Borewicza podeszła recepcjonistka.
– Pan Borewicz? – upewniła się.
Porucznik uniósł zdziwiony brwi. Obok recepcjonistki stał listonosz.
– Tak – potwierdził.
– Depesza do pana.
Borewicz wziął depeszę. Pokwitował i dał listonoszowi napiwek. Stalińska spojrzała na niego z ironią.
– Funkcjonariusz milicji ludowej daje napiwki? Nie kształtujemy nowej socjalistycznej moralności człowieka pracy?
Borewicz rozerwał depeszę.
– Będziemy się szczypać? – zapytał niezadowolony.
Stalińska pokiwała głową z uśmiechem.
– Trochę mnie korci – przyznała.
– Pozwoli pani? – wskazał na depeszę.
Szybko przebiegł wzrokiem kartkę.
– Niech to szlag trafi – zaklął.
Stalińska przyjrzała się minie Borewicza.
– Zgadnę?
– No...?
– Rozkaz przerwania urlopu i polecenie stawienia się do zadań służbowych.
– Zgadza się – westchnął. – Nie dość, że urlop we wrześniu, to mi go zabierają.
Aktorka wyprostowała się jak struna.
– Dokonano zaboru mienia społecznego. Porzuca pan słońce, wodę i dziewczynę, goni pan łobuza, lekka rana, w nagrodę następna gwiazdka, szef ściska dłoń, kieliszek koniaku, naturalnie radzieckiego i wyjazd do sanatorium MSW. Tak?
Borewicz uśmiechnął się.
– Mój szef woli czystą – to po pierwsze, nie ma zaboru mienia, tylko współpracownica poszła do szpitala – to po drugie, a szef ma stan przedzawałowy – to trzecie. I jutro rano mam być w robocie.
– Po asa bezpieczeństwa przyleci helikopter? – zapytała ironicznie.
– Powiedziałem wyraźnie: jestem szeregowy gliniarz. Czeka mnie pociąg. I to zaraz.
Stalińska wstała i rozłożyła parasolkę.
– A ja myślałam, że będę podrywana.
– Myślę, że gwiazda polskiego filmu wymaga więcej niż godziny i kwadransa.
– I słusznie pan uważa. Podrzucę pana na stację.
– A telefon pani w Warszawie dostanę?
– Niech się pan postara. Przy pana możliwościach...
***
Do molo w Sopocie podjechał ferrari. Z samochodu wysiadł Moderski w płaszczu Burberry. Na szyi miał fantazyjnie zawiązaną apaszkę. Wokół fruwały mewy. Na molo było pusto. Niebo zachmurzone.
Mężczyzna skierował się w stronę pięknej kobiety stojącej przy balustradzie. Obejrzał się niespokojnie kilka razy. Kobieta zauważyła go. Czekała z poważną miną, aż do niej podejdzie. Popatrzyli na siebie bez słowa.
Wreszcie Moderski zapytał z wahaniem.
– Ania?
Kobieta milczała.
– Niewiele się zmieniłaś.
– Nie pocałujesz mnie? – odezwała się cicho.
Moderski niezgrabnie ją objął i ucałował w policzek.
– Dlaczego nie chciałeś przyjść do mnie? Jak mnie w ogóle znalazłeś? Bo dzwoniłeś z Warszawy – dodała zaniepokojona.
– W książce telefonicznej – wyjaśnił. – Nie wyszłaś za mąż?
Ania uśmiechnęła się ze smutkiem.
– Rozeszłam się i wróciłam do naszego nazwiska.
– Masz dzieci?
– Córkę. Ma pięć lat.
– Chciałbym ją kiedyś zobaczyć – poprosił niepewnie Moderski.
– Dlaczego kiedyś? – zdziwiła się. – I co– stajesz się rodzinny? Ty, który przez piętnaście lat nie dałeś znaku życia? Przez pierwsze dwa lata mama szalała z rozpaczy. Potem, jak się okazało, że żyjesz, ojciec cię znienawidził. Mama, umierając, powiedziała: „To ja już go nie zobaczę”. A ukochany synek nie raczył nawet przysłać paru kwiatków na pogrzeb.
Moderski jej nie słuchał. Rozglądał się niespokojnie, chociaż na plaży nie było żywego ducha.
– Aniu. To wszystko nie jest takie proste – wziął ją za ręce. – Wiem, że nie jestem w porządku. Pomogę ci finansowo. Mam teraz z czego.
– Dziękuję. Obejdzie się – wzruszyła ramionami.
– Ty też masz mi za złe? – spojrzał jej prosto w oczy.
Ania popatrzyła pół drwiąco, pół smutno.
– Miałam. Teraz już nie – odwróciła twarz.
więcej..