- W empik go
Poseł męczennik - ebook
Poseł męczennik - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 199 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Towarzystwo imienia Stanisława Staszica we Lwowie, ulica Jana Kochanowskiego liczba 2.
Upaść może i naród wielki, zniszczeć tylko nikczemny.
Rok II. Tomik XXII. Grudzień 1890.
POSEŁ – MECZENNIK
Obrazek przez
Jana Zacharjasiewicza.
STO LAT DOBIEGA.
Obrazek przez
Paulinę z L. Wilkońską.
Lwów.
Nakładem Towarzystwa im. Stanisława Staszica.
Z drukarni W. A. Szyjkowskiego ul. Kopernika 1. 5.
1891.
Wydawca i odpowiedzialny redaktor: Szczepan Wicherek
POSEŁ-MĘCZENNIK.
Gorące, sierpniowe słońce przyświecało w pierwszych dniach ostatniemu sejmowi polskiemu zgromadzonemu w Grodnie, który do trumny Rzeczypospolitej miał przybić wieko żelazne.,
Grodno przedstawiało w owym czasie widok nadzwyczajny.
Dwie faktyczne, najwyższe władze, założyły w ciasnych murach tego miasta siedliska swoje.
Król z sejmem reprezentował niejako legalny rząd Rzeczypospolitej – a po drugiej stronie stała generalicya targowicka, która dzierżyła w swojej władzy przeważna część rządzących.
Wraz z królem przenieśli się do małego miasta wszyscy posłowie mocarstw zagranicznych, a niektórzy z nich, których ten sejm najbliżej obchodził, mieli z sobą licznych, postronnych pomocników.
Prócz tego, ze wszystkich ziem Rzeczypospolitej pozjeżdżali się tak zwani Konsyliarze Konfederacyi których obecność na sejmie miała zagrzewać upadających śród tak tragicznych zawikłań na duchu posłów. Rzeczypospolitej.
W takim stanie rzeczy wyglądało Grodno jak mrowisko olbrzymie, w którem roiły się tłumy różnobarwnych kontuszów i fraków francuskich. Legiony cudzoziemców i chciwych przy tak wielkiej stypie zarobku' krajowców, przybyłych ze wszystkich kątów Polski, zalegały place i ulice.
Straszliwie wspaniały był widok tego olbrzymiego konduktu, który zwłoki dziesięciowiekowej Rzeczypospolitej miał odprowadzić do grobu!…
Rzucamy zasłonę na ten obraz tragedyi szekspirowskiej, którego lęka imać się pióro przywykłe da barw codziennych. – Jeden tylko szczegół wyjmiemy z tej olbrzymiej tragedyi, jedną scenę, która nietylko rzuca dziwnie charakterystyczne światło na głównych aktorów tej tragedyi, ale nawet prawem dziedzictwa przeszła aż do naszych czasów i w organizmie nieszczęśliwego narodu sprawia nie małe spustoszenia.
Sejm grodzieński, któremu przypadła smutna rola… grabarza Rzeczypospolitej, składał się z ludzi dziwnie dobranych.
Z tajnych papierów i rachunków S i e v e r s a, pełnomocnika rosyjskiego okazuje się, że dla przeprowadzenia pomyślnych dla zamiarów Rossyi wyborów, wydano olbrzymie sumy pieniędzy!
Mimo tych tak niebezpiecznych środków, nie zdołano wszędzie przeprowadzić wyborów w duchu rosyjskim lub pruskim, chociaż użyto do tego wpływu łudzi, posiadających zkąd inąd estymę w kraju.
Kilkanaście jednak parszywych owiec w tem stadzie bezradnem i przygnębionem, zdołało pociągnąć za sobą wielu słabych i obojętnych, i stworzyć z nich upragnioną dla widoków zaborców większość.
Proces ten formowania się większości nie odbywał się jednak bez walki lepszych żywiołów. Zaciętą, bezprzykładną, godną homerowskich bohaterów była ta walka, walka tragiczna, która tylko tem zwyciężyła, że dalekim pokoleniom zostawiła przykład, jak się ma umierać, aby się znowu kiedyś odrodzić L.
Walka ta, wewnątrz sejmu, była przedsięwzięta jako walka stronnictw.
W parlamentarnem życiu narodów takie walki stronnictw odgrywają wielką rolę.
Otoż odrysujmy jedno takie stronnictwo.
Ciemne, starożytne komnaty przystrojono na przedzie dywanami i makatami. Wilgotne ściaoy zasłoniono rogoża, drzwi i okna ubrano w jaskrawe firanki.
Nizki, w szpakowatej peruce mężczyzna, chodził od kilku godzin tam i napowrót, patrząc od czasu do czasu na duży zegarek, który ulokowany był w długiej weście poniżej bioder.
Twarz tego człowieka była nadzwyczaj ożywioną. Grały na niej jakieś gorące namiętności, jak to nawet z niespokojnego chodu można było wnosić. Oczy jego zamykały i otwierały się bardzo często, jakby tym sposobem pomagały tłoczącym się w głowie myślom.
Po niejakim czasie zaczęli się schodzić oczekiwani goście.
Byli to po większej części posłowie sejmowi.
Gospodarz, IM pan Miączyński poseł lubelski, przyjmował ich gościnnie w swoich ciasnych komnatach. Tak zwani przyjaciele polityczni ściskali rękę wy mownego posła i oświadczali mu stylem kwiecistym swoje afekta niezłomne.
Poseł lubelski przyjmował z pewna submissją gorący afekt swojej braci i w zamian czem mogł darzył swoich gości. Temu rękę uścisnął, tamtemu coś słodkiego powiedział, trzeciemu ramię ucałował.
Pomiędzy stronnikami posła lubelskiego znajdowali się także i tak zwani obojętni posłowie. Byli to zazwyczaj ludzi uczciwi i zacni, ale nie.zbyt tęgiej głowy. Stronnictwom służyli za materyał tylko, przychylając się według fluktuacyi humorów na tę lub na ową stronę. Sami najczęściej nic nie wiedzieli, można ich jednak zawsze było zakląć na miłość ojczyzny, na wspomnienie której często płakali.
Adherenci tego lub owego stronnictwa wychodzili na tych „obojętnych”, jakby na łup jaki i nigdy z pró-żnemi rękami nie wracali do swoich przyjaciół.