- promocja
Poszukiwanie Lirogłosa Srebrzystego. Róża na tropie. Tom 2 - ebook
Poszukiwanie Lirogłosa Srebrzystego. Róża na tropie. Tom 2 - ebook
Wciągnęły was detektywistyczne przygody korespondentki specjalnej Róży? Czas na drugą część serii „Róża na tropie”! Daj się ponieść emocjom podczas ekscytującego rejsu parowcem w głąb dżungli w poszukiwaniu tajemniczego ptaka…
Róża i jej przyjaciel Rupert podróżują przez dżunglę, w której żyje jeden z najbardziej niezwykłych ptaków na Ziemi. Wiedzą, że czeka ich niezwykła, pełna tajemnic przygoda. Z jakiego innego powodu Ptasia Brygada miałaby się znajdować na pokładzie statku?
Ich przerażający przywódca jest przekonany, że istnienie Lirogłosa Srebrzystego to tylko mit, ale młody ptasi brygadier Bercik jest zdeterminowany, by udowodnić mu, że się myli. Czy Róża pomoże Bercikowi odkryć prawdę?
Zagadki, tajemnice, niespodziewane zniknięcia, podejrzani bohaterowie… to wszystko znajdziecie w tej pełnej zwrotów akcji serii autorstwa Hannah Peck, która przygotowała prawdziwą książkową ucztę dla wszystkich małych detektywów!
Książki z serii „Różna na tropie” idealnie sprawdzą się do samodzielnego czytania, a to wszystko dzięki odpowiedniej ilości tekstu na stronie, dużej czcionce oraz wspaniałym ilustracjom, które z pewnością umilą lekturę i jeszcze bardziej rozbudzą dziecięcą wyobraźnię.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8321-667-6 |
Rozmiar pliku: | 12 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Róża upiła łyk lodowato zimnego soku morelowego i spojrzała na przesuwającą się powoli przed jej oczami dżunglę. Znajdowała się na sterówce rufowej, czyli najwyższym pokładzie Panny Wanilii, eleganckiego białego parowca, którego dziób rozcinał ze stłumionym warkotem zielonkawe fale i olbrzymie błyszczące liście. Trwał bowiem specjalny rejs, zorganizowany dla uczczenia nowego smaku majonezu pomysłu pani kapitan.
Róża znalazła się na pokładzie parowca razem z tatą i swoim najlepszym przyjacielem Rupertem, aby napisać recenzję dla magazynu „Perspektywy” na zlecenie Katarzyny Rodrigo – jej jedynej prawdziwej idolki i mistrzyni. Było to bardzo ekscytujące zadanie, a jednak sprawiało Róży wielką trudność. A oto dlaczego tak było:
zawołała radośnie kapitan Musztarda, zjeżdżając w dół po olbrzymim okrętowym kominie. Trzepotała przy tym brokatowymi portkami, zgrabnie manewrując trzymaną w ręku tacą, z której unosiła się para.
Kapitan Musztarda zdawała się przebywać wszędzie naraz, a to wyskakując zza zwoju tłustej od oleju liny, a to znowu kołysząc się między otwartymi balkonami, by opaść z hukiem na siedzenie tuż obok Róży.
– Lepiej napisz dla mnie dobrą recenzję! – zawołała kapitan, podając jej drgającą krewetkę. – Nie jak te kłamstwa, które wymyślają w „Chochli Codziennej”!
– Oczywiście – bąknęła cienko Róża, spoglądając na krewetki, które tym razem taplały się w jaskrawopomarańczowym sosie i… kurka siwa… czyżby to była posypka?!
– Chyba znowu będę wymiotował – powiedział Rupert, gdy tylko kapitan Musztarda oddaliła się w podskokach, rozpryskując po pokładzie krople sosu.
Rupert wymiotował już trzy razy. Przyczyniał się do tego prawdopodobnie fakt, że był bezwzględnym wegetarianinem. Wpatrywał się w czarne kropki oczu martwych krewetek, zadając pytania w rodzaju: „Jak myślisz, czy ona była zakochana?” albo „Ta mogłaby być wspaniałą artystką. Poznaję po tym czułku”. Stawało się to coraz bardziej nużące i Róża z trudem zmuszała się, żeby cokolwiek napisać.
Róża pragnęła otworzyć swój _Podręcznik dla korespondentów specjalnych_ i zagłębić się w porządną historię. Chciała opisać koszmarny wieczór rozrywkowy (Jakim cudem śpiewaczki dostały tę robotę? Kto zgodził się uszyć nie jedną, ale trzy beznadziejne kreacje?), okoliczną dżunglę i dobywające się z niej rozmaite dźwięki zależnie od pory dnia, a także drużynę Ptasich Brygadierów, nierozstających się nigdy ze sztywnymi podkładkami i lornetkami, które zabierali ze sobą nawet pod prysznic. (Róża dowiedziała się o tym od Bartka, zaprzyjaźnionego ptasiego brygadiera, który jej o tym powiedział).
Na przeszkodzie stały jedynie te cuchnące krewetki. Ale obiecała Katarzynie Rodrigo, że wykona zadanie, chociaż ją nudziło. Cóż, nie mogła zawieść swojej bohaterki.
Tubalny głos z niższego pokładu przerwał rozmyślania Róży.
Generał Horynycz, dowódca Ptasiej Brygady, przechadzał się przed szeregiem stojących na baczność ptasich brygadierów. Uwielbiał dużo gadać, hucząc przy tym jak megafon.
– Co charakteryzuje idealnego ptasiego brygadiera? PORZĄDEK. Wymagam wypastowanych butów, chust wyprasowanych w nienaganny trójkąt równoramienny i nazw wszystkich żyjących gatunków ptaków wyhaftowanych na waszych śpiworach wraz z wersją łacińską! – Generał zatrzymał się przed piegowatą dziewczyną z mundurkiem ozdobionym mnóstwem kolorowych odznak Ptasiej Brygady. – Ty! – Wycelował w nią palec. – Co to jest papuga?
– Jaskrawo upierzony ptak o zakrzywionym dziobie i ochrypłym głosie – wyrecytowała pewnie dziewczyna.
– Dobrze. A teraz ty. – Generał nachylił się nad Bartkiem. – Wyrecytuj mi, _verbatim_, zaśpiew terytorialny strusia żółtobrzuchego.
Bartek przełknął nerwowo.
– ŹLE! – warknął generał Horynycz, przekrzykując chichot reszty brygadierów. – Czy jest choć jedno pytanie, na które znasz odpowiedź, Bartłomieju Bąbel?
– Tak, panie generale! – Bartek zaczerwienił się, ale mimo to dumnie wypiął pierś. – Wiem, jak śpiewa lirogłos srebrzysty!
Generał Horynycz odwrócił się jak smagnięty biczem.
– Co?! – Zbliżył się do Bartka. – Co powiedziałeś? – wycedził złowieszczo.
– Powiedziałem, że wiem…
– Nie wolno wymawiać tej nazwy pod skrzydłami mojej brygady – syknął generał Horynycz. – Taki ptak nie istnieje! To tylko senne marzenie marzyciela, pierdnięcie na wietrze, mit dla głuptasów. Czy jesteś głuptasem, Bartku?
Bartek spuścił głowę i milczał.
– Cieszę się, że nie należę do Ptasiej Brygady – mruknęła Róża do swojego przyjaciela Ruperta. – Kto ma w ogóle czas na trójkąty równoramienne?
Rzecz jasna nie ona ani Rupi. Była bowiem punkt trzecia.
– Obiecaliśmy tacie, że się nie spóźnimy! – Róża chwyciła Ruperta i zbiegła po metalowych schodkach na niższy, szeroki pokład, akurat by usłyszeć, jak chrypiący puzon rozpoczyna burkliwą piosenkę.Hannah Peck
Hannah urodziła się w Londynie, ale wychowała na wsi. Studiowała filologię angielską, po czym zamieniła pióro na ołówek. Obecnie używa ich obu, pisząc i jednocześnie rysując.
Róża na tropie
jest jej pierwszą samodzielnie napisaną i zilustrowaną książką, a jeśli będzie kiedyś miała szczęście spotkać którąś ze swoich postaci, to wydaje jej się, że Katarzyna Rodrigo onieśmieliłaby ją (ten kostium!, ta fryzura!), a Rupert byłby wspaniałym towarzyszem na przyjęciu.
Kiedy Hannah nie pracuje nad książką, lubi zaprzyjaźniać się z kotami, nieszkodliwie plotkować i marzyć, że pewnego ranka obudzi się z talentem wybitnej cukierniczki (śmiałe marzenie z uwagi na to, że fatalnie wychodzi jej przygotowanie herbaty z mlekiem).
Jeżeli chcesz skontaktować się z autorką, na własne ryzyko możesz użyć któregoś z jej przezwisk. Peck może być, Pecorino również, natomiast ci, którzy wołają na nią Hansa-Pansa, spotykają się z wielką niechęcią.