- promocja
- W empik go
Potwór pod łóżkiem - ebook
Potwór pod łóżkiem - ebook
Czornodół. Małe górnicze miasteczko na Śląsku położone kilkadziesiąt kilometrów od Katowic. Wśród mieszkańców Czornodołu żyje rodzina Frachtelów. Poznaj zwykłych ludzi z niezwykłymi problemami. Rodzina Frachtelów jest bardzo pobożna. W każdą niedzielę można ich spotkać na mszy w kościele. Jeżdżą także na pielgrzymki. Ich dwie córki wychowywane są w wierze katolickiej. Starsza córka (Magda) uczy się w liceum i przeżywa młodzieńczy bunt, natomiast młodsza (Iza) chodzi jeszcze do przedszkola. Pewnego dnia Iza wraca z przedszkola i zadaje pytanie o Halloween. Rodzice nieudolnie jej to tłumaczą, więc do akcji wkracza Magda. Mówi młodszej siostrze wszystko, co wie. Gdy nadchodzi Halloween, Iza wypowiada niechcący życzenie i sprawia, że niewidoczny potwór skrywający się pod łóżkiem, ujawnia się.
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
Rozmiar pliku: | 95 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Inspiracją do napisania tego opowiadania była jesienna scenka ozdabiająca moje okno. Centrum tej dekoracji stanowiła oświetlona od środka niewielka ceramiczna dynia. Po jej bokach był położony sztuczny mech, z którego wyrastały równie sztuczne grzyby. Całość uzupełniona została ustawionymi w tle bawarskimi ceramicznymi domkami.
Niby zwykła scenka, a nie pozwalała o sobie zapomnieć. Każde zerknięcie na nią powodowało, że w mojej głowie rodziły się skrawki historii. Zacząłem więc wszystko spisywać i układać w sensowną całość. W pewnym momencie zauważyłem, że w fabule czegoś brakuje. Po dłuższym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że nie osadzę opowieści na początku jesieni (takie miałem pierwotne zamiary), lecz akcję przeniosę w okolice Halloween. Gdy tylko to zrobiłem, okazało się, że brakujący element sam się znalazł. I ten oto sposób zmieniłem zwykłą ceramiczną dynię w demonicznego Dyniowca. Zaraz potem pojawił się pomysł, jak to diabelstwo przywołać, lecz długo nie mogłem wymyślić sposobu odesłania tego stwora w zaświaty.
Każdego dnia historia nabierała kształtów. Przybywało też szczegółów z życia bohaterów. Nadal brakowało tego najważniejszego. A mianowicie. W jaki sposób Dyniowiec zostanie odwołany?
Ciągle nie znałem odpowiedzi na to pytanie, a bez tego nie mogłem dokończyć opowieści. Postanowiłem odłożyć pisanie i przeczekać ten kryzys. I to okazało się strzałem w dziesiątkę, bo gdy po kilku dniach wróciłem do pracy nad tekstem, miałem gotowy plan na odesłanie Dyniowca.
* * * *
Zapraszam do lektury.POTWÓR POD ŁÓŻKIEM
Czornodół. Małe miasteczko na Śląsku położone kilkadziesiąt kilometrów od Katowic. Początkowo była to mała górnicza osada skupiająca się wokół odkrywkowej kopalni. Życie toczyło się tu leniwie i spokojnie. Gdzie ktoś nie zaczął kopać łopatą, tam odkrywał węgiel. Z czasem ten trend się zmienił. Płytko znajdującego się węgla zaczęło brakować, więc ludzie musieli schodzić głębiej pod ziemię. To zaś wymagało większego nakładu pracy. I tak górnicza osada rozrosła się do maleńkiej wioski, aby więcej ludzi mogło zamieszkać bliżej kopalni. Z czasem i to przestało wystarczać, więc się rozbudowywali, aż w końcu zyskali prawa miejskie.
Czornodół pewnie dalej by się rozrastał, gdyby nie pewien wypadek w kopalni. Jak głosi legenda, górnicy dokopali się tak głęboko, że zbudzili samego diabła. Pewnie i tak było, lecz ci, którzy mogliby to potwierdzić, dawno odeszli na spoczynek i niech im ziemia lekką będzie.
* * * *
Obecnie Czornodół jest normalnym górniczym miasteczkiem liczącym około dwudziestu pięciu tysięcy mieszkańców. Niczym szczególnym się nie wyróżnia, nie licząc oczywiście upadającej kopalni, gdzie wydobycie węgla odbywa się na pokładach wyeksploatowanych praktycznie do zera. Jak na razie nie znalazł się żaden odważny inwestor, aby to zmienić. Mieszkańcy przypisują taki stan rzeczy legendzie oraz klątwie związanymi z kopalnią. Zostawmy jednak te sprawy górnikom i zajmijmy się życiem samego miasteczka.
Gdybyśmy stanęli na rynku Czornodołu i poszli w kierunku zachodnim ulicą Krzyżową, doszlibyśmy do skrzyżowania z Wiśniową. To właśnie przy ulicy Wiśniowej mieszka rodzina Frachtelów. Ich dom jest piętrowy z jasnozieloną elewacją. Na parterze usytuowane są następujące pokoje: salon, kuchnia, spiżarnia, łazienka oraz sypialnia. Na piętrze są za to dwa pokoje, łazienka i składzik różności. Obok budynku znajdziemy jeszcze dwa garaże i duży ogród z altanką. Natomiast podjazd do domu jest wyłożony kostką brukową. Całość zaś jest otoczona normalnym płotem z solidną bramą.
Przejdźmy teraz na tyły tego budynku, aby z dużego zadaszonego tarasu podziwiać wspaniały zachód słońca. Jeszcze chwila i czerwona kula zajdzie za horyzont.
Czornodół jest pięknym miejscem o każdej porze roku, lecz tutejsi ludzie gadają, że tak zimnego października dawno tu nie mieli. Wejdźmy więc przez oszklone drzwi tarasowe do wymalowanego na beżowo salonu i poznajmy mieszkającą tu rodzinę. Na ciemnobrązowej skórzanej kanapie siedzi w dresowych niebieskich spodniach i ciepłym zielonym swetrze trzydziestodziewięcioletni chudy brunet, wysoki na metr siedemdziesiąt. Oto Wojciech Frachtel. Na kolanach ma otwarty oprawiony w czerwony skaj album ze zdjęciami. Za nim stoi w brązowej spódnicy i czerwonym swetrze jego żona, Elżbieta. Jest brunetką i przewyższa męża o jakieś parę centymetrów. Kilka dni temu obchodziła czterdziestą rocznicę urodzin.
Siada obok Wojtka i swoim chudym palcem wskazuje na jakieś zdjęcie. Spójrzmy na napis widniejący pod fotografią.
PIESZA PIELGRZYMKA DO CZĘSTOCHOWY 2003 R.
Warto przy okazji wspomnieć, że rodzina Frachtelów jest bardzo pobożna. W każdą niedzielę chodzą do kościoła na Mszę Świętą. Wyjeżdżają razem z innymi wiernymi na organizowane przez proboszcza wycieczki, skąd przywożą różne dewocjonalia. Co roku uczestniczą także w pieszej pielgrzymce na Jasną Górę. To tam właśnie przed laty Wojtek poznał Elżbietę. Spotkanie było przypadkowe, bo chłopak w wieku dziewiętnastu lat nie miał ochoty ruszać się ze swojego domu. Wtedy jeszcze wolał towarzystwo kolegów niż piesze pielgrzymki. Jego rodzice postawili jednak na swoim i wyprawili syna do Częstochowy, by się za nich pomodlił, a sami zostali w domu z powodu skręconej kostki w nodze ojca. Zaraz po przybyciu na miejsce spotkał młodą dziewczynę, która przybyła na pielgrzymkę razem ze swoimi rodzicami. Młodzi ludzie zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Gdy rodzice Elżbiety zobaczyli ją rozmawiającą z nieznajomym chłopakiem, natychmiast zaczęli interweniować. Mama, o imieniu Eleonora, zabrała córkę w ustronne miejsce, aby dokładnie wypytać ją o nieznajomego. Natomiast tata tej młodej damy, o imieniu Zygmunt, zasiał w sercu Wojtka niepewność. Nagadał mu bowiem o sympatycznym studencie prawa, który zabiegał o uczucia Elżbiety.
Załamany tymi wieściami wrócił do swoich rodziców ze zwieszoną głową. Mama, brunetka o imieniu Edyta, zaczęła go pocieszać, że znajdzie jeszcze piękniejszą, a o tamtej zapomni. Ojciec, brunet o imieniu Edmund, wręcz przeciwnie, namawiał syna, aby zawalczył o swoją miłość. Wojtek postanowił posłuchać rad taty i następnego roku znowu poszedł bez rodziców na pielgrzymkę do Częstochowy.
Chłopak najwidoczniej urodził się pod szczęśliwą gwiazdą, bo znowu spotkał się z Elżbietą. Zapytał więc ją o tego studenta. Dziewczyna tylko parsknęła śmiechem, po czym zapytała, kto mu takich bzdur naopowiadał. Wojtek wyznał, że usłyszał to od jej ojca. Wtedy Ela pobiegła do rodziców i zrugała tatę za takie postępowanie. Mama, widząc, że córka jest rzeczywiście zakochana, przyrzekła, że nie będzie się wtrącać w ich sprawy. Ojciec także przysiągł, że nie będzie się mieszał, lecz zrobił to nieszczerze. Miał bowiem w zanadrzu plan, jak upokorzyć małomiasteczkowego człowieka. Zezwolił więc, aby młodzi wymienili się adresami.
Pewnego dnia Wojtek otrzymał zaproszenie do Katowic. Miał zamieszkać na kilka dni w hotelu opłaconym przez ojca Elżbiety. Zaproszenie dotyczyło także rodziców chłopaka. Gdy wręczył im list, od razu się zgodzili, bo nie byli jeszcze w Katowicach. Mama postanowiła, że muszą mieć nowe ubrania, więc część oszczędności przeznaczyła na zakupy w pobliskim sklepie z najnowszą modą.
Czas oczekiwania na wyjazd dłużył się Wojtkowi niemiłosiernie. Nie wiedział, gdzie ma się podziać. W warsztacie samochodowym, gdzie pracował po ukończeniu szkoły, wszystko mu leciało z rąk. A gdy wracał do domu, nie myślał o niczym innym, tylko o spotkaniu z Elą. Nie zauważał nawet trąbiących na niego kierowców, gdy przypadkiem wkraczał na jezdnię.
Wreszcie nadszedł upragniony dzień wyjazdu. Wojtek wraz z rodzicami pojechał autobusem na stację kolejową. Stamtąd wyruszyli w żmudną podróż trwającą kilka godzin, bo musieli przesiadać się aż dwa razy. Do Katowic dotarli w godzinach wieczornych. Obawiali się, że sami będą musieli poszukać tego hotelu, lecz niepotrzebnie. Czekała na nich bowiem na peronie delegacja składająca się z Elżbiety i jej rodziców. Wojtkowi wystarczyło spojrzenie na Zygmunta, aby uścisnął mocniej rękę swojej mamy. Z twarzy i postawy tego wysokiego i chudego bruneta wyczytał pewność siebie i oznakę wyższości nad ludźmi spoza wielkiego miasta. Chłopak z trudem przełknął ślinę, po czym skierował wzrok na Eleonorę, lecz na twarzy niższej i nieco grubszej niż Zygmunt szatynki zobaczył to samo. Pewność siebie i wywyższanie się nad innych. Spojrzał więc na Elżbietę i się uspokoił. Dziewczyna była podekscytowana tym spotkaniem.
Zygmunt zaprowadził wszystkich przed dworzec kolejowy i wezwał taksówkę. Gdy samochód zajechał przed hotel i pasażerowie wysiedli, Wojtek po raz kolejny uścisnął mocniej rękę swojej mamy. Ela to zauważyła i ku wielkiemu niezadowoleniu Zygmunta, pomogła gościom zakwaterować się w pokojach. Nim jednak pożegnała się i wyszła z hotelu, ucałowała Wojtka w policzek. Tym samym chłopak przez całą noc miał o czym rozmyślać.
Następnego dnia po śniadaniu obie rodziny spotkały się przed hotelem. Elżbieta chciała, aby zabrać gości do ZOO w Chorzowie, lecz Zygmunt zaproponował zwiedzenie Spodka i zjedzenie obiadu gdzieś na mieście. Eleonora poparła ten pomysł i poszła kupić bilety na tramwaj.
Zaraz po wejściu do Spodka uwagę Edmunda przykuła wystawa związana z górnictwem. Pewnie niczego więcej by nie obejrzeli, gdyby nie szybka reakcja Edyty, która upomniała męża, że nie jest sam i ma się dostosować do reszty. Wojtek parsknął śmiechem, widząc niezadowoloną minę taty.
Zobaczyli jeszcze wystawę nowoczesnych domowych lamp oraz wysłuchali prelekcji na temat centralnego ogrzewania.