Potyczki z polszczyzną - ebook
Potyczki z polszczyzną - ebook
No, co tam?
Smartphone czy smartfon?
Profilu czy profila?
Teść czy świekier?
Ministra czy ministerka?
W środę czy we środę?
Na potrzeby czy dla potrzeb?
Zgłośnić, pogłośnić, pogłośnić?
Zbiór felietonów poświęconych trudnym albo kłopotliwym zagadnieniom współczesnej polszczyzny. Ich dobór wynika z wieloletnich obserwacji zachowań językowych Polaków – autorka jest pracownikiem poradni językowej Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwa Uniwersytetu Szczecińskiego. Od lat prowadzi również rubrykę poświęconą poprawności językowej w „Kurierze Szczecińskim”. W każdym z felietonów autorka zwięźle, a zarazem ciekawie i wnikliwie portretuje wybrany problem językowy, zgłoszony przez internautę lub czytelnika. Staranny wybór pytań, przystępna forma odpowiedzi oraz przejrzysty układ sprawiają, że poradnik ten może być cenną pomocą w pogłębieniu wiedzy o bogactwie naszego języka ojczystego.
zbiór zawiera 253 felietony, które powstały dzięki pytaniom dociekliwych użytkowników języka, zaprezentowane w książce zagadnienia podzielono na rozdziały dotyczące etykiety językowej, znaczenia słów, gramatyki, odmiany nazw własnych, słowotwórstwa, związków składniowych i frazeologicznych oraz ortografii, interpunkcji i wymowy, książka jest opatrzona indeksem omówionych form językowych. Książka przeznaczona jest dla każdego, kto czuje potrzebę poprawnego wyrażania się, a nie ma czasu na poszukiwania podpowiedzi w wielu miejscach.
„Praca w poradni językowej pozwala dostrzec ogrom problemów nurtujących użytkowników języka”.
Ze wstępu
Kategoria: | Polonistyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-01-20513-3 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jakie jest najtrudniejsze polskie słowo? Nie jest to żartobliwa forma nazwiska Konstantynopolitańczykiewiczówna, na której podczas dziecięcych zabaw łamaliśmy sobie języki. Nie jest to też liczebnik ponadtrzydziestotrzyipółletni, choć to słowo wąż nierzadko pogrąża uczestników różnych dyktand ortograficznych. Nie są to także trudne do wymówienia trzcina czy chrząszcz. Moim zdaniem najtrudniejsze jest słowo cudzysłów.
„Jakże to?! – wykrzyknie niejeden czytelnik. – Cóż w tym słowie jest trudnego?!” Gramatyka, odpowiadam, gramatyka! Ileż to już lat na ćwiczeniach i wykładach z poprawnej polszczyzny uczę słuchaczy odmiany tego słowa, a kolejne pokolenia młodzieży wciąż nie wiedzą, jak się z cudzysłowem obchodzić. O nieznajomości odmiany świadczą liczne pytania do różnych poradni językowych, a także cytaty z różnorodnych tekstów pisanych, zgromadzone w korpusie języka polskiego. O tym, że odmiana słowa cudzysłów jest dla Polaków problemem, świadczy nawet krążący w internecie żart umieszczony na stronie demotywatory.pl z pytaniem skierowanym do profesora Miodka: „Panie profesorze, mówi się w cudzysłowiu czy w cudzysłowie?”. Rzekoma odpowiedź pana profesora rozwiewa wątpliwości (proszę sprawdzić samodzielnie).
Dlaczego to słowo jest takie trudne? Bo z niezrozumiałych powodów bywa odmieniane jak rzeczownik przysłowie. To, że cudzysłów kojarzy się z przysłowiem, jest uzasadnione, wszak w obu wyrazach jest ten sam rdzeń. Jednak każdy z nich jest inaczej zbudowany, w związku z tym ma inną gramatykę. Cudzysłów jest rzeczownikiem męskim twardotematowym, przysłowie zaś – rzeczownikiem rodzaju nijakiego, a to przesądza o wzorcu odmiany. Dobrze jest skojarzyć formy przypadków gramatycznych rzeczownika cudzysłów z wyrazem podobnie zbudowanym. Najlepszy, bo najkrótszy, będzie rów. Odmieniajmy więc tak: M. rów – cudzysłów, D. rowu – cudzysłowu, C. rowowi – cudzysłowowi, B. rów – cudzysłów, N. rowem – cudzysłowem, Msc. o rowie – o cudzysłowie, W. rowie! – cudzysłowie! Proste? Proste! Nie mówimy przecież w rowiu czy w Krakowiu, tylko w rowie i w Krakowie, mówmy więc też w cudzysłowie.
A skoro o trudnych wyrazach mowa, to warto jeszcze wspomnieć o słowie imię. Nie mamy z nim aż takich kłopotów jak z cudzysłowem, ale w jednym sformułowaniu wiele osób popełnia błąd. Jeśli nazywamy czyimś imieniem szkołę czy inną instytucję, to słowo imię musi stać w dopełniaczu, np. Szkoła Podstawowa imienia Mikołaja Kopernika, Uniwersytet imienia Adama Mickiewicza. Tymczasem wiele osób używa w tej formule narzędnika: szkoła imieniem Kopernika. To błąd; możemy coś nazwać czyimś imieniem, ale instytucja jest czyjegoś imienia.Smartphone czy smartfon?
Szybki postęp technologiczny sprawia, że nie nadążamy z nazywaniem wszystkich technicznych nowinek. Bywa, że mamy już w ręku nowe urządzenie, a jeszcze nie wiemy, jak je nazwać albo – jeśli ma obcą nazwę – jak ją zapisać i jak po polsku odmieniać.
„Nurtuje mnie jedno bardzo ważne pytanie – pisze w e-mailu do poradni językowej US pan Grzegorz. – W jaki sposób odmieniać słowo smartphone w języku polskim? Istnieje spolszczona wersja tego słowa, która brzmi smartfon, jednak wolałbym używać wersji oryginalnej. Czy smartphone powinno mieć w dopełniaczu postać smartphona czy raczej smartphone’a? Będę bardzo wdzięczny za pomoc”.
Hm, ciekawe, dlaczego nasz korespondent woli tę nazwę zapisywać w obcej postaci, a jednocześnie chce ją poddać regułom polskiej gramatyki, czyli odmieniać? Widzę tu trochę niekonsekwencji… Ale mniejsza o to! Moja rada jest prosta: jeśli pan Grzegorz chce (i słusznie!) odmieniać tę nazwę, to uzasadnione byłoby jednak spolszczenie jej pisowni. Mamy już w polszczyźnie podobne słowa: telefon, domofon, mikrofon, magnetofon, saksofon, obce, ale ortograficznie przyswojone. Więc i smartfon całkiem dobrze się czuje w polskiej wersji graficznej. Jeśli istnieje bezwzględna potrzeba zapisu słowa w oryginalnej postaci, to trzeba wybrać wersję z apostrofem: smartphone’a.
Okazuje się jednak, że nowy wyraz sprawia nie tylko kłopoty ortograficzne, lecz jest także przyczyną dylematów gramatycznych. Chodzi o końcówkę dopełniacza: smartfonu czy smartfona? Jeślibyśmy mieli ulec analogii do form gramatycznych takich słów, jak telefon, domofon, mikrofon, magnetofon, saksofon, to wybór padłby na końcówkę -u. Mówimy wszakże: nie mam telefonu, domofonu, mikrofonu, magnetofonu, saksofonu. Jednak okazuje się, że smartfon częściej pojawia się z końcówką -a, analogicznie do laptopa, iPoda, walkmana, netbooka.
Można więc powiedzieć, że smartfon wyłamał się z grupy wyrazów o ustabilizowanej formie dopełniacza z końcówką -u i zaczął lawirować wśród bardziej ekspansywnych nazw przybierających końcówkę -a i w dopełniaczu, i w bierniku. Uznajmy zatem obie formy za poprawne: częstszą – smartfona i rzadszą – smartfonu.Profilu czy profila?
Do poszukiwania odpowiedzi na tytułowe pytanie zainspirował mnie e-mail od pani Magdaleny: „Jak się odmienia słowo profil przez przypadki, gdy mamy na myśli profil stalowy, czyli przedmiot fizyczny. Czy prawidłową formą będzie grubość profilu, czy grubość profila?
W słownikach języka polskiego profil ma kilka znaczeń: 1. twarz widziana z boku, 2. rodzaj, zakres czegoś (np. profil pisma), 3. przekrój pionowy ukazujący budowę geologiczną fragmentu skorupy ziemskiej, 4. linia obwodząca zarys, kształt czegoś (np. profil góry, profil budowli), a w końcu 5. długi wyrób walcowany o różnym kształcie przekroju poprzecznego, czyli przedmiot fizyczny, o który pyta korespondentka poradni językowej.
Opis gramatyczny wszystkich znaczeń umieszczony w słownikach nie pozostawia wątpliwości: profil ma w dopełniaczu końcówkę -u. Czy jednak wahanie pani Magdy nie jest uzasadnione? Dobór końcówki dopełniacza liczby pojedynczej rzeczowników męskich jest kłopotliwy, a dla niektórych nawet irytujący. Do jednych wyrazów trzeba bowiem dodać końcówkę -u: np. teatru, pudru, kształtu, a do innych końcówkę -a: np. widelca, trawnika, fotela. O tym, która z nich jest poprawna, decyduje zwyczaj językowy. A co w takim razie z tapczanem? Z porankiem? Z wieczorem? Ze śrubokrętem? To, że można do nich dołączyć obie końcówki – zarówno -a, jak i -u – wcale nie poprawia mówiącym samopoczucia, bo wątpliwości pozostają…
Co innego, gdy końcówka różnicuje znaczenie wyrazu. Jest to ekonomiczne i sensowne, np.: geniusza (człowieka obdarzonego geniuszem) i geniuszu (niezwykłego talentu), basa (śpiewaka mającego taki głos) i basu (rodzaju głosu), bala (kłody drewna) i balu (zabawy), przypadka (gramatycznego) i przypadku (zdarzenia), szafira (kamienia szlachetnego) i szafiru (koloru), muła (zwierzęcia) i mułu (czegoś paskudnego pod stopami w jeziorze).
Można do tej grupy wyrazów dorzucić profil. Byłoby to uzasadnione, bo jako termin techniczny może wykazywać inne cechy gramatyczne niż wyraz z polszczyzny ogólnej. Wtedy forma profilu odnosiłaby się do twarzy widzianej z boku i do pojęć abstrakcyjnych, natomiast przedmiot fizyczny określałaby forma dopełniaczowa profila. Miałoby to oparcie i w zwyczaju językowym, i w normie, ponieważ końcówkę -a dodajemy do nazw narzędzi i różnych przedmiotów fizycznych, np. struga, młotka, wkrętaka, śrubokręta, kubka, talerza, widelca, dzbanka.
Co zatem powinnam odpowiedzieć pani Magdzie pytającej o formę dopełniacza słowa profil? Forma profila w odniesieniu do przedmiotu fizycznego nie wydaje mi się niewłaściwa, jednak radzę sprawdzić w tekstach specjalistycznych, tam powinniśmy znaleźć odpowiedź na nasze wątpliwości.Miejsce dla osób z dzieckiem na ręku
„Dziennikarka w popularnej audycji mówi w jednym ręku. A przecież ręka to rodzaj żeński. Jak z tą ręką jest naukowo?” – pyta czytelniczka moich felietonów.
Aby rzetelnie objaśnić formę w ręku, trzeba się cofnąć w językową przeszłość, do czasów, gdy w gramatyce staropolskiej występowały formy trzech liczb: pojedynczej, mnogiej i podwójnej. Tę ostatnią kategorię gramatyczną – liczbę podwójną – stosowano tylko do oznaczania dwóch przedmiotów, np. dwie ręce, dwie słowie, dwie lecie, dwie skrzydle. Z przytoczonych przykładów żywe i występujące we współczesnej polszczyźnie są tylko dwie ręce. Dwie słowie zachowały się jedynie w powiedzeniu: Mądrej głowie dość dwie słowie, zanikły natomiast zupełnie dwie lecie, dwie skrzydle, dwie słońcy, dwie poli, wyparte przez dwa lata, dwa skrzydła, dwa słońca, dwa pola. Liczba podwójna okazała się nieekonomiczna, więc przestaliśmy jej używać.
Jednak mimo zaniku tej liczby jako zjawiska gramatycznego niektóre jej formy przechowały się w języku do dziś: oczy, oczu, oczyma; uszy, uszu, uszyma; ręce, ręku, rękoma. Formy oczyma, rękoma są dziś rzadziej używane niż ich współczesne odpowiedniki oczami, rękami, a uszyma chyba zostało całkowicie wyparte przez formę uszami. A co z formą w ręku? Czy w przytoczonej wypowiedzi dziennikarki została użyta właściwie? Oczywiście nie, nie mówimy wszakże o liczbie pojedynczej, tylko o liczbie podwójnej wchłoniętej przez liczbą mnogą. Nie można zatem powiedzieć w jednym ręku, bo forma ręku odnosiła się – i odnosi – do dwóch rąk. Można to sprawdzić nie tylko w leksykonach historycznych, lecz także w słownikach współczesnej polszczyzny. Jeśli mówimy, że ktoś ma w ręku jakąś osobę bądź rzecz, to znaczy, że wpadły w jego ręce, że są w jego rękach, czyli są jego własnością lub znajdują się w jego dyspozycji. W dawnych czasach, gdy w tramwajach i autobusach były jeszcze napisy, a nie informacyjne rysunki (czyli piktogramy), nad miejscem najbliższym kierowcy wisiała tabliczka z tekstem: miejsce dla osoby z dzieckiem na ręku, tzn. dla takiej, która trzyma dziecko na rękach. Podobnie rozumiemy sformułowanie mieć fach w ręku. Mówimy tak, gdy przenośnie wyrażamy myśl, że ktoś dobrze zna swój zawód, a dosłownie – że ma dwie sprawne, zwinne ręce.
Jak więc widać, sformułowanie w jednym ręku nie jest poprawne nie dlatego, że ręka ma rodzaj żeński – jak pisze czytelniczka – tylko dlatego, że nie jest to forma liczby pojedynczej, więc nie może się łączyć z zaimkiem swoim. Można ją łączyć z liczbą mnogą, np. trzyma w swoich ręku, umarł na ręku moich, ale to już są bardzo archaiczne formy.
Żeby jednak oddać sprawiedliwość, trzeba powiedzieć, że nawet wielcy poeci łączyli formy liczby pojedynczej zaimków z formą podwójną ręku, np. Juliusz Słowacki w „Grobie Agamemnona”: …w moim ręku ta struna drgnęła i pękła bez jęku. Ale, jak wiadomo, poetom więcej wolno…Nieważne, nie winien
Do poradni językowej US przyszły drogą elektroniczną dwa pytania dotyczące pisowni partykuły nie: „Czy zdanie: Nie ważne gdzie, ważne, że z ekipą jest zapisane poprawnie? – pyta pan Lesław. – Moim zdaniem powinno być zapisane łącznie, tj. nieważne, bowiem przymiotniki w stopniu równym powinno się pisać łącznie z partykułą negacji. Jednakże według mojego oponenta zdanie to zostało zapisane poprawnie, bowiem chodzi o położenie akcentu na zabawę w grupie, w gronie kolegów, z ekipą. W związku z tym zdanie można odczytać: Nie jest ważne gdzie, ważne, że z ekipą. Dopisanie czasownika jest podobnie jak prosty zapis przymiotnikowy nieważne mogłyby spowodować osłabienie zamierzonego efektu. Stąd zastosowanie konstrukcji eliptycznej odczytanej jako gra słowem ważne”.
Oj, trochę to pokrętne tłumaczenie. I nieprawdziwe. Chociaż zasady ortograficzne uwzględniają zróżnicowanie pisowni w zależności od znaczenia wyrazu, np. gips wolnowiążący, ale chłopiec wolno wiążący buty czy też głośnomówiący zestaw, ale głośno mówiący nauczyciel, to takie możliwości nie dotyczą pisowni wyrażenia nieważne. Partykułę nie – jak słusznie zauważył nasz korespondent – pisze się z przymiotnikami łącznie: nieagresywny, niebiedny, niekrakowski, niesłony. Rozdzielnie piszemy ją z przymiotnikami w stopniu wyższym i najwyższym: nie lepszy, nie najlepszy, a także wtedy, gdy partykuła nie wprowadza przeciwstawienie: nie dobry, ale wspaniały. Bez względu zatem, o co chodzi w spornym zdaniu: czy o zabawę, czy o ekipę, pisownia wyrażenia nieważne powinna być łączna.
Nieco inny problem ortograficzny ma pani Aleksandra: „Zwracam się do Państwa z prośbą o udzielenie mi informacji na temat pisowni wyrażenia nie winien (np. nie winien pieniędzy). Słownik ortograficzny informuje o pisowni rozdzielnej i odsyła do zasady obejmującej rozdzielną pisownię partykuły nie przed wyrazami brak, można, potrzeba, trzeba, wiadomo, warto, wolno, które mają znaczenie czasownikowe, np. nie brak, nie można, nie potrzeba, nie trzeba, nie wiadomo, nie warto, nie wolno (…). Jednak w moim odczuciu przykład nie winien nie mieści się w tej regule. Proszę więc o wskazanie wyjaśnienia dla właśnie takiej pisowni tego wyrażenia”.
A jednak to właśnie ta reguła odnosi się do pisowni czasownika winien, choć szkoda, że autorzy słownika nie umieścili go w podanym ciągu przykładów (jest natomiast zanotowany w indeksie haseł). Wątpliwości ortograficzne biorą się stąd, że winien może być czasownikiem i może być przymiotnikiem. W znaczeniu przymiotnikowym występuje w funkcji orzecznika przy różnych formach czasownika być, np.: Jestem winien państwu krótkie wyjaśnienie. Natomiast jako czasownik jest w zdaniu orzeczeniem łączącym się tylko z bezokolicznikiem: Winien wpłacić pieniądze. Zgodnie z zasadą każdy czasownik, a więc i czasownik winien, w połączeniu z partykułą nie musi być pisany rozłącznie.