- W empik go
Powieści lorda Byrona - ebook
Powieści lorda Byrona - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 282 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
"Ten co wówczas zajmował to miejsce, był pewien Szlachcic Polski nazwiskiem Mazepa, urodzony na Podolu; był on paziem Jana Kazimierza, i na dworze jego nabył nieco nauk i wiadomości.
"Intryga miłosna, którą miał w młodości z żoną pewnego pana polskiego, była powodem nieszczęść jego. Odkrywszy ich porozumienia rozjątrzony małżonek, kazał nagiego przywiązać na dzikim koniu i tak go puścić. Koń który pochodził z step Ukraińskich, wrócił w tamte strony, i przyniósł na sobie Mazepę z głodu i utrudzenia na w pół umarłego; tam kilku wieśniaków dało mu pomoc. Zostawał on dość długo pomiędzy niemi, i odznaczył się w wielu wyprawach przeciwko Tatarom. Wyższość umysłu zjednała mu wielkie poważanie pomiędzy Kozakami, a zwiększająca się codziennie sława jego, skłoniła Piotra W. do mianowania go Hetmanem Kozaków. "
(Wolter, w Historji Karola XII)
"Uciekający i ścigany monarcha miał pod sobą zabitego konia; Pułkownik Gięta, ranny i krew obficie roniący, podał mu swego. Tak więc po dwakroć wsadzono na konia tego wojownika w ucieczce, który nie mógł go dosiąść podczas rozprawy. "
(Tamże)
"Król udał się inną drogą z kilku konnymi. Kareta w której jechał złamała się w podróży, i musiano go wsadzić na konia. Dla dopełnienia miary nieszczęść, zabłąkał się podczas nocy w lesie: tam, kiedy już, odwaga jego nie mogła zastąpić sił wycieńczonych, kiedy boleści z ran pochodzące nieznośniejszemi się stały przez utrudzenie, i koń upadł pod nim, spoczął Karol na kilka godzin pod drzewem, wystawiony na niebezpieczeństwo dostania się w ręce zwycięzców, którzy go na wszystkie strony szukali.
(Tamże)I.
Opuszczony od szczęścia Król Szwedzki, widział na równinach Pułtawy wojsko swoje w rozsypce, i najwaleczniejszych żołnierzy poległych około siebie. Potęga i chwała którą wojna nadaje, niestałe jak ludzie co się za niemi ubiegają, przeszły na stronę zwycięzkiego monarchy, i szańce Moskwy oswobodzone zostały.
Przyjdzie ten dzień, bardziej okropny i bardziej pamiętny, kiedy jej gorejące wieże oświecą wstyd i klęskę sławniejszego i straszniejszego nieprzyjaciela, i będą świadkami zupełniejszej jeszcze porażki i smutniejszego, ciosu, który uderzy mocarza i zdziwionych jego żołnierzy,II.
Taki jest los bojów: ranny, okryty krwią własną i tych co się… tysiącami poświęcali osłaniając odwrót swego króla, Karól przebywa uciekając pola i rzeki. Żaden głos. nie odzywa się, aby mu wyrzucać upokorzoną dumę, wtenczas, kiedy prawda mogła była swobodnie do potęgi przemawiać. Koń Karola poległ pod nim ugodzony śmiertelnym ciosem: Gieta daje mu swego i umiera w niewoli Rossjan. Przez kilka mil nowy ten biegun, znosi utrudzenie; lecz wreszcie upada zmordowany. W pośród lasu którego grubą ciemność oświecają jedynie porozrzucana tu i owdzie ogniska straży, i płomienie służące za znaki nieprzyjaciołom, którzy go otaczają; w takiem to miejscu Król rozciąga na ziemi utrudzone członki. Tez to są laury i to łoże spoczynku, dla których ludy uzbrajają się i wyrzynają?
U stóp dzikiego drzewa składają monarchę znużonego bojem i nagłemi pochodami; rany jego boleść przejmuje, a członki zimno ścina; zewsząd noc ciemna i chłodna; gorączka nie dozwala mu na chwilę nawet kosztować snu krzepiącego. Karól jednakże jak bohater znosił swój los przeciwny. W nadmiarze nieszczęść umie zwyciężyć wszystkie boleści i nakazać im milczenie; jest on panem samego siebie, tak jak był niegdyś narodów panem.III.
Wodzowie otaczają go do koła…..niestety! kilku się tylko znajduje od chwili, jak klęska dnia jednego pomniejszyła ich liczbę; lecz przynajmniej polegli jak mężni, jak rycerze. Pozostali przy życiu, smutni i milczący, leżą rozciągnieni obok monarchy i blisko koni swoich; gdyż nieszczęście równa zwierze z człowiekiem, którego staje się towarzyszem. Pomiędzy tymi Mazepa, Hetman Ukrainy, wojownik zimnej krwi i odwagi pełen, ściele dla siebie łoże pod starożytnym dębem. Równie silny i równie prawie zgrzybiały jak ten król lasu, chociaż znużony trudami dnia tego, Wódz Kozaków opatruje swego bieguna; przysposabia mu z liści leżysko, pociąga pieszczotliwą ręką po karku i po grzywie, rozpuszcza popręgi i zdejmuie wędzidło. Cieszy się kiedy widzi skubiącego cokolwiek trawy, gdyż dotąd obawiał się, aby znękany trudami nie wzgardził pożywieniem nocną zwilżonem rosą; lecz rumak równie jak pan jego dzielny, jak on mało zważał na zbyt lekki posiłek, albo zbyt twarde posłanie. Szybki jak wiatr, dumny lecz łagodny, powolny był We wszystkiem chęciom jego; wychowany jak bieguny tatarskie, rozumiał głos jego, poznawał go między tłumem; a pośród ciemności niegwiaździstej nocy, od zachodu słońca aż do jutrzenki, byłby za jeźdzcem swoim iak bojaźliwy jelonek postępował.IV.
Mazepa myśli nakoniec o sobie samym. Rozciąga płaszcz na ziemi, opiera dzidę o drzewo, ogląda, czyli broń w dobrym jest stanie, i czyli proch napełnia ieszcze panewkę strzelby. Przymocowywa rozwolnioną skałkę, a rzuciwszy ostatnie spoyrzenie na rękojeść i pochwę szabli, dobywa z tłomoczka skromne pożywienie i ofiaruje Królowi i jego towarzyszom, aby je z nim podzielili, mniej dbały o wymysły grzeczności, aniżeli dworzanie przy wspaniałej uczcie. Karól przyjmuje z uśmiechem, aby więcej jeszcze okazać wesołości i zdawać się wyższym nad boleść jaką mu rany sprawiały i nad swój los nieszczęsny.
"Mazepo, rzecze do niego, wszyscy moi wojownicy, jak ty waleczni i śmiali, mogą się chlubić, że ci zrównali w utarczkach i w przyśpieszonych pochodach, a na czele tych co żywności szukają, przyznać muszę, ie od czasów Macedońskiego Króla nigdy ziemia nie widziała tak dobranej pary jak ciebie i twego Bucefała. Cała sława Scytyjskich jeźdzców niknie przy tobie, kiedy przez pola i rzeki cwałujesz. "
"– Przeklęta niech będzie szkoła, w której się nauczyłem konia dosiadać!" odpowiedział Mazepa.
"– A to czemu, rzekł Koról, kiedy w tej sztuce tak biegłym zostałeś?"
"– Niestety! odezwał się Hetman, długo byłoby opowiadać, a jeszcze niejedną milę mamy przebiedz, i nie raz ciąć pałaszem zanim rumaki nasze będą się mogły paść spokojnie na brzegach Borystenu, mimo dziesięćkroć liczniejszego wroga. Najjaniejszy panie, potrzebujesz spoczynku, ja będę trzymał straż przy twym orszaku."
"– Nie, rzecze Król, chcę żebyś mi twoje opowiedział przygody! Któż wie? może mi snu udzielą" którego moje oczy napróżno przyzywają. "V.
"– Kiedy tak, Królu, odpowiedział Mazepa, będę się starał obudzić siedmdziesięcioletnią pamięć moją. Miałem naówczas lat dwadzieścia, tak mi się zdaje; tak jest, lat dwadzieścia; Kazimierz rządził Polską, i sześć wiosen upływało od chwili jak w liczbę paziów przyjęty zostałem. Jan Kazimierz był to monarcha uczony, i zupełnie Królu, przeciwnego tobie charakteru: nie prowadził on wojny, nie zabierał Królestw aby je znowu tracić, i panował w nie – czynnej spokojności. Nie był przecież bez umartwień: lubił muzy i piękne twarzyczki, a jedne i drugie tak cierpkie nieraz bywają, iż często żałował, że raczej w obozach nie przebywał, lecz skoro tylko ten cierpki humor przemijał, nową brał w rękę… xiążkę, lub przed inną klękał kochanką. Lubił on świetne wyprawiać zabawy; Warszawa cała biegła dziwić się wspaniałości dworu jego, przepysznym dam dworskich strojom i wyszywanym dworzan ubiorom. Kazimierz był polskim Salomonem: tak go mienili wszyscy poeci, oprócz jednego tylko, który nie pobierając pensji, zrobił na niego satyrę i chełpił się, że nieumiał pochlebiać. Był to nakoniec dwór, na którym widziano tylko uczty, karuzele, gdzie wszyscy dworzanie robili wiersze; ja sam nawet zacząłem pewnego dnia rymować, i podpisywałem się na elegjach: nieszczęśliwy Tyrsys.VI.
Znajdował się w tymże czasie pewien Wojewoda, pochodzący z świetnego i starożytnego rodu, bogatego jak mina solna lub srebrna (1), a dumnego jak gdyby z mózgu króla bogów był zrodzony. Dostojność rodu jego tak była wysoką, i tak ogromne posiadał bogactwa, iż nie wielu z panów równać się z nim mogło. Lubił przyglądać się skarbom swoim, i przewracać starożytne pergaminy; co mu tak dalece zawróciło głowę, iż mniemał, że sobie winien był tę całą zasługę.
Małżonka jego inaczej myślała: trzydzieści lat od niego młodsza, codziennie bardziej przykrzyła sobie władzę mężowską, i po ukrywaniu przez czas niejaki wzruszeń serca, po nadziejach, obawie, kilku łzach żegnających cnotę i kilku niespokojnych marzeniach, spojrzenia młodzieży warszawskiej, serenady i bale, sprowadziły powoli te szczęśliwe wypadki, które najobojętniejsze rozczulają kobiety.