Powrót do Stumilowego Lasu - ebook
Powrót do Stumilowego Lasu - ebook
Ze Stumilowego Lasu zniknęły mruczanki. Wszystko wskazuje na to, że zabrały je ze sobą pszczoły, opuszczając wydrążony dąb. A brak pszczółek oznacza brak małego Conieco! Roztargniony Kubuś Puchatek postanawia zwołać Zebranie Kryzysowe na leśnej polanie.
Wróćcie do Stumilowego Lasu, gdzie czekają na was Prosiaczek, Kłapouchy, Królik i Sowa. Bo wśród szumu wiatru i szemrania strumyków da się słyszeć Pogłoskę, że Krzyś powrócił!
Oficjalna kontynuacja przygód najlepszego misia na świecie. Napisana w duchu opowiadań A.A. Milne’a, w doskonałym tłumaczeniu Michała Rusinka i z pięknymi ilustracjami w stylu E.H. Sheparda.
Świat Kubusia Puchatka ze wszystkimi jego mieszkańcami: Misiem o bardzo małym rozumku, Kłapouchym nad którym ciągle kłębią się chmury i Tygryskiem, który myśli tylko o brykaniu.
Wielka frajda dla wszystkich kochających Kubusia Puchatka.
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-240-9307-6 |
Rozmiar pliku: | 10 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
KUBUSIA PUCHATKA, Prosiaczka, Krzysia i Kłapouchego ostatni raz w Lesie widziano – och, aż trudno uwierzyć – osiemdziesiąt lat temu. Ale marzenia rządzą się własną logiką i wydaje się, że te osiemdziesiąt lat minęło w jeden dzień.
Puchatek patrzy mi przez ramię i mówi:
– Osiemdziesiąt to naprawdę dobra liczba, ale równie dobrze mogłoby to być osiemdziesiąt tygodni lub dni, lub minut.
A ja mówię:
– Powiedzmy, że to było osiemdziesiąt sekund. To będzie tak, jakby w ogóle nie minął czas.
Prosiaczek mówi:
– Raz próbowałem doliczyć do osiemdziesięciu, ale kiedy doszedłem do trzydziestu siedmiu, cyfry zaczęły na mnie skakać i fikać koziołki, szczególnie szóstki i dziewiątki.
– One tak robią, kiedy najmniej się tego spodziewasz – zauważa Puchatek.
– Ale czy naprawdę masz zamiar napisać nam nowe przygody? – pyta Krzyś. – Bo myśmy bardzo lubili te stare.
– Ja nie lubiłem tej z Hohoniami – dodaje Prosiaczek, wzdrygając się.
– A czy mogłyby się kończyć jakimś małym Conieco? – pyta Puchatek, który przez te osiemdziesiąt lat nieco przybrał na wadze.
– Na pewno mu się nie uda – mówi Kłapouchy. – Sami zobaczycie. Co on może wiedzieć o osłach?
Oczywiście Kłapouchy ma rację. Nie wiem, mogę się tylko domyślać. Ale domyślanie się też może być zabawne. A jeśli od czasu do czasu uda mi się domyślić właściwie, to dam sobie w nagrodę czekoladowe ciastko – takie, które jest oblane czekoladą tylko z jednej strony, więc palce nie robią się lepkie i nie zostawia się plam na papierze. A jeśli zdarzy mi się domyślić czegoś niewłaściwie, będę się musiał obejść bez ciastka.
– My wiemy – stwierdza Krzyś. – Postaramy się ci w tym pomóc, jeżeli tylko będziemy potrafili.
Wtedy Puchatek i Prosiaczek uśmiechają się i potakują, ale Kłapouchy mówi:
– Ale to wcale nie znaczy, że ci się uda. Takie rzeczy nikomu się nigdy nie udają.
D.B.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
W KTÓRYM POWRACA KRZYŚ
OD KOGO TO SIĘ ZACZĘŁO? Nikt nie wiedział. Z początku była to zwykła leśna gadanina: szelest wiatru w drzewach, pianie koguta, wesołe szemranie strumyków. Potem nadeszła Pogłoska: Krzyś wrócił!
Sowa powiedziała, że wie od Królika, Królik powiedział, że wie od Prosiaczka, Prosiaczek powiedział, że skądś tam wie, a Kangurzyca powiedziała, że trzeba by zapytać Kubusia Puchatka. W tak słoneczny poranek wydało się to Bardzo Dobrym Pomysłem, więc Prosiaczek popędził do Kubusia i zastał go przy liczeniu garnczków miodu.
– To nie do wiary – powiedział Puchatek.
– Co nie do wiary?
Puchatek podrapał się łapą po nosku.
– Wolałbym, żeby stały spokojnie. A one się wiercą, kiedy myślą, że nie patrzę. Jeszcze przed chwilą było ich jedenaście, a teraz jest tylko dziesięć. To nie do wiary, prawda, Prosiaczku?
– Nie do wiary, ale do pary – powiedział Prosiaczek. – Jeśli jest dziesięć, ma się rozumieć. A jeśli nie, to nie.
Kiedy Prosiaczek usłyszał swoje słowa, pomyślał, że nie było to całkiem to, o co mu chodziło, ale Puchatek zajął się liczeniem i znowu przestawiał garnczki z jednego końca stołu na drugi i z powrotem.
– A niech to! – powiedział Puchatek. – Krzyś by potrafił, gdyby tu był. Znał się na liczeniu. Zawsze wychodziło mu tak samo i za pierwszym, i za drugim razem. A przecież na tym właśnie polega liczenie.
– Ale Puchatku… – zaczął Prosiaczek, a czubek nosa zaróżowił mu się z podekscytowania.
– Chociaż niełatwo jest liczyć rzeczy, które nie chcą stać spokojnie w jednym miejscu. Jak płatki śniegu czy gwiazdy.
– Ale Puchatku… – jeśli poprzednim razem nos Prosiaczka był różowy, teraz zrobił się czerwony.
– Ułożyłem o tym mruczankę. Chciałbyś jej posłuchać, Prosiaczku?
Prosiaczek już miał powiedzieć, że mruczanki to coś wspaniałego, a mruczanki Puchatka są najwspanialsze, ale ważniejsze są Pogłoski; a potem pomyślał, że to bardzo miłe uczucie, jak ma się do przekazania jakąś Wspaniałą Wiadomość; a potem przypomniał sobie mruczankę, którą Puchatek ułożył o nim, o Prosiaczku, i miała siedem zwrotek, czyli więcej niż wszystkie inne mruczanki od początku świata, a wszystkie zwrotki były o nim, więc powiedział:
– Och tak, Puchatku, proszę!
Puchatek się nieco rozpromienił, bo to miło, jak mruczanka się uda, a bardzo miło, jeśli uda się ułożyć aż siedem zwrotek, ale mruczanka jest Prawdziwą Mruczanką dopiero wtedy, kiedy zostanie na kimś wypróbowana, a choć miód jest zawsze mile widziany, to zaraz po mruczance jest widziany najmilej.
Oto mruczanka, którą Puchatek wymruczał Prosiaczkowi w dniu, który zaczął się jak wszystkie inne dni, a potem stał się bardzo szczególnym dniem.
Gdy się liczyć garnczki chce ci,
poustawiaj rządkiem je –
w słońcu, jeśli słońce świeci,
w śniegu – jeśli pada śnieg.
_I po chwili będziesz wiedział –_
_gdy policzyć radę dasz –_
_ilu garnczków miodu nie masz_
_oraz ile garnczków masz._
– Myślę, że mam jedenaście – dodał Puchatek – a to doskonała liczba garnczków jak na czwartek, chociaż jeszcze lepiej byłoby mieć dwanaście.
– Puchatku – powiedział szybko Prosiaczek na wypadek, gdyby zanosiło się na trzecią zwrotkę, co byłoby miłe, ale czasochłonne – muszę ci zadać Bardzo Ważne Pytanie.
– Odpowiedź brzmi „tak” – powiedział Puchatek. – Nadszedł czas na małe Conieco.
– Ale Puchatku – powiedział Prosiaczek, a czubek jego nosa zrobił się purpurowy ze strachu i rozżalenia – to nie jest pytanie o małe rzeczy, ale o wielkie rzeczy. To pytanie o Krzysia.
Puchatek, który właśnie wsadził łapę do dziesiątego garnczka miodu, na wszelki wypadek zostawił ją w środku i spytał:
– Co o Krzysia?
– Pogłoska, Puchatku. Czy myślisz, że on naprawdę wrócił?
Kłapouchy, bury osioł, stał na skraju Stumilowego Lasu i wpatrywał się w zarośla ostu. Zostawił je sobie na Czarną Godzinę, a kiedy zaczął się zastanawiać, czy ona w ogóle nadejdzie, a jeśli nadejdzie, to czy będzie w nich jeszcze wówczas choć odrobina soku, nadeszli Puchatek z Prosiaczkiem.
– Witaj, Prosiaczku – powiedział Kłapouchy. – Witaj, Puchatku. Co was tutaj sprowadza?
– Przyszliśmy do ciebie, Kłapouszku – powiedział Puchatek.
– Taki spokojny dzień, prawda, Puchatku? Dzień, w którym Skoro-Nie-Mamy-Nic-Lepszego-Do-Roboty? Jakże miło z waszej strony.
Prosiaczek zauważył, że wszystkie rozmowy z Kłapouchym mają to do siebie, że toczą się w niewłaściwym kierunku.
– Czas tak się wlecze, prawda, Prosiaczku? O, Puchatku. Byłbym wdzięczny, gdybyś nie stał na tej kępce ostu.
– A na której chciałbyś, żebym stanął? – spytał Puchatek.
– Ale Kłapouniu – zapiszczał Prosiaczek – chodzi o K… K… K…
– Czyżbyś coś połknął, Prosiaczku? Mam nadzieję, że to nie był oset?
– Chodzi o Krzysia – powiedział Puchatek. – Krzyś wraca.
Słysząc to, Kłapouchy znieruchomiał. Tylko ogon mu się poruszył, odganiając jakąś nieistniejącą muchę.
– No cóż – powiedział nieco ochrypłym głosem, po czym przerwał. – No cóż, Krzyś… Że tak powiem… Jednakowoż… – Zamrugał szybko kilka razy. – Krzyś wraca. No, no.
W końcu Pogłoska została potwierdzona. Sowa poleciała do domu Królika, Królik rozpowiedział ją swoim krewnym-i-znajomym, a oni powiedzieli Najmniejszemu, któremu wydawało się, że widział Krzysia, ale nie był całkiem pewien, bo czasami zdarzało mu się pamiętać rzeczy, które się jeszcze nie zdarzyły, albo nawet wcale. Spytali Tygryska, co o tym sądzi, ale skakał właśnie po dywanie Kangurzycy, omijając żółte kawałki, które mogły być niebezpieczne, i nie zwrócił na nich uwagi. Ale Kangurzyca powiedziała Królikowi, że to prawda, a kiedy Kangurzyca mówi, że coś jest prawdą, to musi to być prawda. Tak więc jeśli Puchatek i Prosiaczek podejrzewali, że to prawda, Sowa sądziła, że to prawda, a Kangurzyca powiedziała, że to prawda – to naprawdę musiała być prawda. Nieprawdaż? Zwołano więc zebranie, żeby przyjąć Ryzolucję. Ryzolucja dotyczyła Pszyjęcia Powitalnego na Cześć Krzysia, a Maleństwo było tym tak podekscytowane, że wpadło do strumyka – raz niechcący, a dwa razy chcący, aż Mama-Kangurzyca powiedziała, że jeśli jeszcze raz tak zrobi, to nie pozwoli mu iść na przyjęcie i za karę będzie musiało siedzieć w domu.
_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_