Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Powrót do Uluru - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
3 października 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,00

Powrót do Uluru - ebook

Pierwsza książka w serii reportażu zagranicznego „Luneta”.

Gdy Mark McKenna zabrał się do pisania historii środkowej Australii, nie miał pojęcia, co odkryje. Zdawało się, że zwłaszcza jedno zdarzenie z 1934 roku odzwierciedla najpełniej ówczesną politykę rasową na Terytorium Północnym: morderstwo Aborygena Yokunnuny, za którym stał biały policjant Bill McKinnon i późniejsze śledztwo w tej sprawie. Później jednak, za sprawą rozmów zarówno z rodzinami zabójcy, jak i ofiary, McKenna wydobył na światło dzienne nowe dowody, które odmieniły perspektywę historyczną i znaczenie tamtego zdarzenia dla współczesności. Jak sam wyjaśnia: „Każdy wątek tej historii w zaskakujący sposób łączy się z teraźniejszością”. Szereg doniosłych odkryć pozwala autorowi zgłębić, czym są w praktyce prawda i pojednanie.

Powrót do Uluru przywraca życie sprawie, która zatarła się w pamięci. To wspaniale napisana, poruszająca książka z wieloma zdumiewającymi i nieoczekiwanymi zwrotami akcji. Mark McKenna opowiada o zrozumieniu i powrocie, a w sercu tego wszystkiego leży Uluru, święte miejsce, w którym zgubnie zbiegły się [różne] ścieżki.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788367515009
Rozmiar pliku: 17 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

„Ta książka wydobywa z przeszłości jedną z historii założycielskich Australijczyków i Aṉangu w samą porę, w czas _Oświadczenia Uluru z serca. Oświadczenie z Uluru_, podobnie jak ta praca, dąży do tego, by pradawne społeczności tych ziem znalazły należne im stałe miejsce w strukturach australijskiej demokracji. _Powrót do Uluru_ stanie się ważną częścią australijskiego kanonu mówienia prawdy”.

– MEGAN DAVIS

„Mark McKenna wyznacza najwyższe standardy w mówieniu prawdy tak, jak pilnie potrzebują tego Australijczycy, jeśli mają żyć na swojej ziemi z honorem. Jestem pewna, że ta książka wejdzie do australijskiej klasyki – nie jest to rzecz jedyna w swoim rodzaju, ale bez wątpienia nie czytałam niczego mocniejszego o niesprawiedliwości na ziemiach pogranicznych i o tym, jak wciąż rezonuje ona w naszym życiu”.

– MARCIA LANGTON

„Mark McKenna obnażył zranione serce Australii. Historia naszego kraju nigdy przedtem nie oblekła się tak silnie w moc świętego mitu. _Powrót do Uluru_ to pasjonująca opowieść o śmierci i zmartwychwstaniu, australijska aż do szpiku kości”.

– JAMES BOYCE

„Wyjaśniając jedno zajście przy Uluru z lat trzydziestych minionego wieku, Mark McKenna rzuca jaśniejsze światło na kulturę i ideologię tamtych czasów – pod tak wieloma względami szorstką i brutalną, a jednak nieprzyjemnie nieobcą”.

– ROBYN DAVIDSONGdy wyobrażamy sobie Australię w całości, to widzimy ją z góry. Skartowaną. Zygzak opasujący osiem milionów kilometrów kwadratowych ziemskiego lądu, układający się w kształt i formę tak dobrze znane, że nie potrzeba do nich żadnych objaśnień. Na zdjęciu satelitarnym znikają wewnętrzne linie graniczne, które wyrysowaliśmy na powierzchni jedynego wyspowego kontynentu świata. Ludne obrzeża gęstnieją i migoczą. Dominuje zaś środek. Rozpełza się. Dotyka wszystkiego. Jak ocean sam w sobie.

Z powietrza wydaje się bezkresny. To ziemie „za krajem świata” – niepojmowalne, uczące pokory, wiekuiste – „miejsce, gdzie można zniknąć”3. Równiny i pagórki ciągną się aż po horyzont, pulsując w oślepiającej mgiełce ochry i czerwieni. Nawet gorąco wiecznie bijące od gruntu nie potrafi zagłuszyć echa wielkiego śródziemnego morza, które pokrywało środkową Australię ponad sto pięćdziesiąt milionów lat temu. Siły, które wyrzeźbiły ten ląd, pozostawiły na nim nieusuwalne ślady. Każdą równinę pokrytą brukiem deflacyjnym, każdą pustynię w suchym sercu kontynentu nawiedzają wspomnienia słonej wody.

Wspinając się na szczyt „piaszczystego wybrzuszenia” w roku 1844, odkrywca Charles Sturt widział „bezkresne” pasma diun ciągnące się „na północ, równoległymi liniami, dalej niż sięgał wzrok”. Jawiły mu się „niczym morskie fale”. Pod koniec lat czterdziestych dwudziestego wieku artysta Sidney Nolan, przelatując nad połaciami środkowej Australii i patrząc z góry na te same terytoria, które Sturt kartował sto lat wcześniej, widział „ziemię, z której zdarto wierzchnią warstwę”, „twardy, krzepki rejon o niemal namacalnej mocy”, skąpany w „przejrzystym, a nieprzeniknionym świetle”. Także dla Nolana wyraźne echa obecności oceanu były czymś niezaprzeczalnym. Uderzała go „matematyczna” i „niemalże teologiczna” uroda równoległych wydm, ich „subtelne powiązania, przeploty, kiedy tak po ziemi” – i tak odkryło się przed nim serce kontynentu, „prastare niczym Księga Rodzaju”. Jak wspominał po latach, przeważnie „wygląda ono jak dno morza i tak zresztą najczęściej było”. Niczym osadowe żyły barw w głazach i górach, przywołujące pamięć o żyźniejszej przeszłości, ślady ruchów wody w środkowej Australii sprzed milionów lat dały początek oceanicznym metaforom nieobecności i tęsknoty4.

Wszystko jest kwestią perspektywy. Kiedyś Europejczycy wyobrażali sobie środek Australii z pokładów statków. W roku 1770, kiedy James Cook kreślił pierwsze mapy kontynentu, płynąc na północ wzdłuż wschodniego wybrzeża, białe połacie interioru upstrzył górami niczym konfetti, jakby miały piętrzyć się tam nad żyznymi dolinami i trawiastymi równinami. Dla nieprzeliczonych Europejczyków, którzy ruszyli jego śladem, wybrzeże rychło stało się ośrodkiem „cywilizacji”, zaś wielkie, niezbadane połacie wnętrza kontynentu pozostawały zagadką, którą należałoby kiedyś rozwikłać, żeby rzeczywiście poznać ten kraj.

Gdy nadeszła połowa dziewiętnastego wieku, zerwanie zasłony spowijającej środek widziano już jako ostatni krok na drodze do zawładnięcia kontynentem. Znaleźć środek oznaczało stawić czoła metafizycznemu dylematowi bycia białym w kraju Aborygenów. Odkrywcy wypuszczający się na wyprawy przepisywali swój przepojony czcią lęk, zgrozę i niezdolność rozumienia na krainy, na które się natykali – bezbożny krajobraz „okropnej nagości”, gdzie „nie było niedziel”5. Gęsto sypały się biblijne obrazy prób i cierpień. W roku 1844 Sturt, rozstrojony „ponurym bezruchem” oraz „monotonnymi pustkowiami”, czuł się „ostatnim z dzieł stworzenia pośród bezludzia i zniszczenia świata”. Zmuszony pożegnać się z rojeniami o śródlądowym morzu i zawrócić wobec wyczerpania, niedostatku żywności oraz wody, wierzył, że jego przeznaczeniem jest znaleźć środek Australii i „odsłonić tajemnice interioru”.

Dla Ernesta Gilesa wyprawa w tereny, wydawałoby się, odleglejsze i bardziej obce niż ziemie Europy czy Ameryki Północnej, miała być egzystencjalną podróżą „w środek ciszy i samotności”. By osiągnąć to niemal mistyczne miejsce, trzeba było „wyjść poza mapę”, wkroczyć na ziemie, których nie mogło pokonać nic poza samą naturą, gdzie wszystko trzeba było sobie wywalczyć: każdy ruch naprzód, odporność fizyczną i duchową, wodę, samo życie6.

Australijskie wyobrażenie własnego środka jest niezwykłe w swej metaforycznej głębi i skali7. W odróżnieniu od Anglii, gdzie środek od dawna był miejscem żyznym i bezpiecznym od najazdów, czy Stanów Zjednoczonych, gdzie wiara w objawione przeznaczenie kazała wciąż rozszerzać granice, bezwodnego interioru Australii nigdy nie udało się do końca poskromić. Europejczykom przyszło wojować, jeśli chcieli wykroczyć poza status intruzów. Opętani poszukiwaniem współrzędnych geograficznych środka kontynentu, naiwnie zakładali, że zawładną nim wyłącznie dzięki swojej geodezji.

W kwietniu roku 1860 John McDouall Stuart, owładnięty obsesją i zawzięcie niezależny Szkot, towarzyszący w roku 1844 Charlesowi Sturtowi, znalazł miejsce, które uznał za środek Australii, jakieś dwieście kilometrów na północ od obecnego Alice Springs. Wspiął się na niedalekie wzgórze, z którego ujrzał „rozległą równinę, na niej eukaliptusy, krzewy mulgi i trawę triodia, pociętą korytami wód , lecz bezwodną”, zbudował „duży stożek z kamieni” i przymocował do niego brytyjską flagę8. U szczytu tego kopczyka, niczym rozbitek na wyspie, Stuart ukrył „flaszeczkę”, a w niej wiadomość dla wszystkich tych, którzy być może przybędą tu po nim. Jego liścik spoczywał tam nietknięty przez dwanaście lat, nim odnalazł go James Ross, jeden z budowniczych transkontynentalnej linii telegraficznej (prace ukończono w 1872 roku), a w roku 1905 trafił do Biblioteki Stanowej Australii Południowej, gdzie nadal się znajduje9.

Wystarczy spojrzeć na ten spłowiały, kruszący się papier, żeby uświadomić sobie, jak łatwo przyszło Brytyjczykom zgłosić tytuł własności do ziem Aborygenów. Podpisze pan tutaj. By zatwierdzić posiadanie setek tysięcy kilometrów kwadratowych – terenów kilkukrotnie większych od jego ojczyzny – Stuart naskrobał kwitek na niespełna sto słów. Odnotował datę, jak też fakt podniesienia brytyjskiej flagi, podał swoje nazwisko i lokalizację środka kontynentu, jakkolwiek niezupełnie precyzyjnie – „około dwóch mil na południe-południowy zachód, nad strumyczkiem wśród eukaliptusów” – i podpisał się pod tym, a za nim jego zastępca William Kekwick i ich osiemnastoletni towarzysz Benjamin Head.

Obecność białej Australii doczekała się wreszcie wpisu w środku kontynentu. Odbyło się to przy zadziwiającym lekceważeniu praw podobnych Stuartowi poddanych Korony brytyjskiej – ponad dziesięciu tysięcy Aborygenów zamieszkujących środkową Australię. Jak złowieszczo zanotował Stuart w dzienniku, ta samotna flaga, którą wywiesił na wzgórzu, była „znakiem dla tubylców, że wkrótce zawita ku nim jutrzenka swobody, cywilizacji i chrześcijaństwa”. Właściwie ta przepowiednia ziściła się w pełni. Wkrótce przybyli hodowcy bydła i ich tysięczne stada, misjonarze z ewangelią i psalmami, urzędnicy państwowi, nauczyciele, sędziowie, stróżowie prawa – jak policjant Bill McKinnon, którego dzieje stanowią sedno tej książki. Owa jutrzenka nadal nie odeszła ze środkowej Australii.

Jeśli przyjrzeć się notce Stuarta uważniej, widać, że podkreślił on słowa „Środek Australii”. W końcu taki był właśnie jego cel: znaleźć środek. Trudno się dziwić, że chciał wyraźnie zaznaczyć swój wyczyn. Być może jednak próbował też przekonać siebie samego, że _faktycznie_ ów środek znalazł. Gdy patrzył na bezwodną równinę ze szczytu wzgórza, które z czasem miało zostać nazwane na jego cześć, mógł przecież zastanawiać się, cóż takiego rzeczywiście tu odkrył.

Im bliżej był środka, tym bardziej mu się on rozpływał. Otchłanna cisza. Niezmierzone przestwory. Wycieńczający upał. Te ziemie omal nie odebrały mu przecież życia. Dokonywał jednak pomiarów. By wytyczyć środek kontynentu, wyznaczał swoją szerokość geograficzną z kąta Słońca w kulminacji: „z dzisiejszych obserwacji Słońca, 111° 00′ 30″, wynika, że mój obecny obóz znajduje się pośrodku Australii. Zrobiłem tam znak na drzewie i wywiesiłem brytyjską flagę”. Wówczas wydawało się, że wyliczył to należycie. Tyle że ów „środek” według Stuarta, upamiętniony wzniesieniem kopczyka w roku 1960, obecnie wciąż odwiedzany przez turystów podróżujących Stuart Highway, nie jest już uznawany za środek kontynentu.

W latach trzydziestych dwudziestego wieku australijski geolog i odkrywca Cecil Madigan podróżował przez środkową część Australii na wielbłądzie. Jak każdy, komu starczyło odwagi, by wypuścić się w ten, jak go określał, „ogromny, odludny region interioru”, Madigan także musiał zmierzyć się ze spuścizną Stuarta. Jego relacje z tej wyprawy, _Central Australia_ , wydane po raz pierwszy w roku 1936, pozostają jednymi z najbardziej obrazowych wspomnień z wypraw w literaturze australijskiej. Trudy wypraw odkrywczych nie były dla Madigana pierwszyzną, wcześniej trafił już na Antarktykę – do „innego rodzaju pustyni” – jako meteorolog wyprawy sir Douglasa Mawsona w latach 1912–1913.

W roku 1929 brał też udział w pierwszych lotach rozpoznawczych nad jeziorem Eyre i środkową Australią. Jak wielu, którzy ruszyli po nim w interior, Madigan najpierw obejrzał te ziemie z samolotu, nim zapuścił się w nie pieszo. Na zdjęciu z Marree, wystrojony w najlepszy tweedowy garnitur, pod okiem jednego ze swoich afgańskich wielbłądników, roztacza rozpoznawalną aurę dżentelmena i eksperta10.

Jeśli jednak nie liczyć takich promocyjnych zdjęć, w trasie Madigan nie dbał o nieskazitelny wygląd. Podobnie jak Stuart on także pragnął wywalczyć sobie miejsce na zaszczytnej liście eksploratorów kontynentu, a w roku 1939 jako jeden z pierwszych Europejczyków przeprawił się przez pustynię, którą nazwał na cześć Alfreda Simpsona, geografa i przemysłowca (króla pralek) – dokonał tego z grupą dziewięciu ludzi i dziewiętnastu wielbłądów w zaledwie dwadzieścia pięć dni. W tym czasie regularnie odwiedzał już Alice Springs i stał się „wiernym przyjacielem” konstabla Billa McKinnona, który z nostalgią wspominał, jak oblepiony pyłem geolog zjawiał się na dziedzińcu posterunku policji ze swoim „sznurem wielbłądów” objuczonych próbkami minerałów, które miały być zabrane do Adelajdy. Ich przyjaźń zaczęła się od wymiany opowieści z wypraw11.

Cecil Madigan, Marree, 1933

W roku 1933, sto dwadzieścia cztery mile na północ od Alice Springs, Madigan rwał się, by przetestować metodę, którą dla wyznaczenia środka kontynentu posłużył się Stuart. Dobrze wiedział, że „pojęcie środka Australii nie ma ścisłego znaczenia bez szerszych wyjaśnień”. Jako środek takiego „rozległego obszaru o nieregularnym kształcie” można by wskazać punkt najbardziej oddalony od linii brzegowych – jak się okazało, takie miejsce znajdowało się nieco ponad dziesięć kilometrów od kopczyka Stuarta. Można też było określić go przez ustalenie środka ciężkości albo punktu równo oddalonego od skrajnych długości i szerokości geograficznych Australii czy wreszcie poprzestać na wskazaniu pewnego przybliżonego obszaru, a nie konkretnego miejsca12.

Jakkolwiek Madigan był mile zaskoczony faktem, że miejsce wyliczone przez Stuarta znajdowało się „całkiem blisko punktu najodleglejszego od wybrzeży”, to jednak żywił również silne przekonanie, że Stuart znalazł tylko „punkt wyglądający na środek”. Zawziąwszy się, by „wytyczyć” taki punkt dla Australii, Madigan postanowił „odnaleźć środek ciężkości tego terenu”. W tym celu wyciął kształt Australii z „arkusza cienkiej blachy”, po czym setki razy wodził „przed nią ołowianym ciężarkiem zawieszonym na nitce”. Co z tego wynikło? „Środek ciężkości powierzchni lądowej Australii”, jak bez wahania oznajmił Madigan, „odnaleziony dzięki wycięciu mapy i podwieszeniu jej w kilku punktach wraz z pionem murarskim leży około 257 mil na południe od Środkowej Góry Stuarta”. Niemal dwadzieścia lat wcześniej Służba Linii Brzegowej i Geodezji Stanów Zjednoczonych posłużyła się podobną metodą, by wytyczyć geograficzny środek USA, wieszając na sznurku „wyciętą z kartonu” mapę Stanów Zjednoczonych i obracając ją, by odnaleźć barycentrum – punkt, dla którego otaczające go objętości byłyby w każdym kierunku równe13.

Barycentrum Madigana okazało się wyznaczone całkiem precyzyjnie, mimo prymitywizmu zastosowanej metody. Grawitacyjny Środek Australii Lamberta, wytyczony za pomocą zaawansowanej technologii w roku 1988 i upamiętniony wzniesieniem trójkątnego szkieletu ze stali nierdzewnej – miniaturki masztu flagowego wieńczącego siedzibę parlamentu w Canberze – znajduje się ledwie o jedenaście kilometrów na zachód.

Inna rzecz, że Madigan nie był zbytnio zadowolony z wyniku swych wysiłków, ponieważ wyznaczony przezeń środek ciężkości najwyraźniej leżał na iście marsjańskich, bezludnych pustkowiach. Przecież pośrodku dowolnego kraju muszą mieszkać ludzie, nieprawdaż? Madigan pocieszał się więc, że Alice Springs „pozostaje środkiem kontynentu, stolicą Centrum, w swym chwalebnym odosobnieniu”. Już w latach trzydziestych dwudziestego wieku Australia miała więcej punktów środkowych, niż było jej to do czegokolwiek potrzebne14.

Mało który Australijczyk zdaje sobie sprawę, że Australia Środkowa istniała także jako byt polityczny. W połowie dziewiętnastego wieku kolonia Australii Południowej rozpościerała się od południowego wybrzeża kontynentu aż po jego północne brzegi. Obszar na północ od dwudziestego szóstego równoleżnika (obecnej granicy stanu Australia Południowa) nazywano pierwotnie Terytoriami Północnymi Australii Południowej. W roku 1911 rząd Związku Australijskiego przejął odpowiedzialność za całość tego regionu. W roku 1926, pragnąc podzielić region uważany za zbyt rozległy, by nim sprawnie zarządzać, władze federalne ustanowiły prawo (weszło ono w życie rok później), na mocy którego utworzono dwie odrębne jednostki administracyjne: terytorium Australii Środkowej, ze stolicą w Stuart (późniejsze Alice Springs), oraz terytorium Australii Północnej. Gdy nadszedł wielki kryzys i trudniej było uzasadnić wydatki na zdublowaną administrację, laburzystowski rząd Scullina w roku 1931 podjął decyzję, by zespolić Australię Środkową i Północną w jednostkę o nazwie Terytorium Północne15. Australia Środkowa po krótkim epizodzie politycznego bytu rychło powróciła do istnienia niewyodrębnionego, we władztwo imaginacji.

Wyobrazić sobie Madigana zapatrzonego w blaszany wykrój mapy Australii z pionem murarskim znaczy ujrzeć, w jaki dokładnie sposób Europejczycy postrzegali ten kontynent. Odkrywcy usiłowali dowodzić znajomości terenu, wyznaczając precyzyjne współrzędne – przemierzali Australię od brzegu do brzegu, wytyczali na pustyniach „linie” wędrówek i łączności, kreślili granice między terytoriami, stanami, parcelami – ale faktyczny środek wciąż im umykał. Im dłużej, im bardziej zawzięcie go szukali, tym bliżsi byli własnego zgonu. Sturt musiał zawrócić wskutek braku wody, z nieodwracalnie uszkodzonym wzrokiem; Stuarta, niemalże obezwładnionego „dziecięcą słabością”, wyniesiono na noszach; Giles roił sobie, że wśród „wyjącej pustki” obserwuje go z góry „oko Boga” i w delirium pragnienia i głodu pożarł o świcie żywcem „malutką” walabię, a towarzyszący mu w wyprawie Gibson, podobnie jak wcześniej Burke, Wills czy Leichhardt, nie potrafił objąć rozumem krainy, w której przetrwać umieli tylko Aborygeni16.

W relacjach ze swoich wypraw pisali o znoszonych katuszach, pechowych przypadkach, heroicznych porażkach. Nie potrafili (a często nawet nie chcieli) dostrzec mięsistego, rozgałęzionego, rdzennego serca – takiego, jakie od tysiącleci wyrzeźbione już było Ścieżkami Śpiewu. Co w ich wyobrażeniach było sztywne, w rzeczywistości płynnie się zmieniało. Co postrzegali jako puste, kryło całe warstwy opowieści. Nie potrafili też docenić ani dostatków interioru: wody w dziuplach i korzeniach drzew, owoców dzikich marakui i pomarańczy, miejscowych fig, pomidorów buszowych, bananów, orzechów kokosowych, śliwek, słodkiego nektaru grevillei miodnej, ani jego urody: stad jarzeniowo zielonych i żółtych papużek falistych i innych papug o żywych kolorach upierzenia, zimorodków, łuszczaków, kląskawek i strzyżyków, uderzających kuflików na pustyniach, eukaliptusów bladych jak widma czy – nad rzekami – czerwonych oraz ogromnej rozmaitości kwitnących sezonowo roślin. Gdzie europejscy odkrywcy widzieli bezwodne pustkowia, plemiona Aborygenów dostrzegały spichrze bogate w źródła białka i tłuszczu zwierzęcego oraz obfitość roślin dających pożywienie, lekarstwa, narzędzia, schronienie.

_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_PRZYPISY

Przypisy

1 Za: _To the Desert with Sturt: A Diary of the 1844 Expedition_, ed. Kenneth Peake-Jones, Royal Geographic Society of Australasia, Adelaide 1975, s. 1.

2 J. W. Gregory, _The Dead Heart of Australia_, John Murray, London 1906, s. 343.

3 Wszystkie cytaty nieopatrzone bezpośrednią atrybucją w przypisach pochodzą z mojego dziennika, który prowadziłem podczas wyprawy do środkowej Australii w roku 2013. „Za krajem świata” – Charles Bean, cyt. za: Alan Atkinson, _The Europeans in Australia_, Vol. 3: _Nation_, New South Press, 2014, s. 4; „najwspanialsze miejsce, żeby tam zniknąć” – list D.H. Lawrence’a do Katharine Throssell z 3 lipca 1922, _The Selected Letters of D.H. Lawrence_, ed. James T. Boulton, Cambridge University Press, Cambridge 1997, s. 245–246.

4 Zapis z 7 września 1845, Charles Sturt, _Narrative of an Expedition into Central_ _Australia_, Vol. __ 2, T.&W. Boone, London 1849, s. 405–406; cytaty z Nolana: _Nolan on Nolan_, ed. Nancy Underhill, Penguin, London 2007, s. 134 (list do Johna Reeda z 10 lipca 1947), 166 (list do Alberta Tuckera z 24 marca 1953), 188–189 (list do Kennetha Clarka z 19 grudnia 1949), 295 (wywiad z Nolanem dla BBC z r. 1950); także zapis z dziennika Nolana z 28 czerwca 1949, za: _Sidney Nolan:_ _Desert and Drought_, ed. __ Geoffrey Smith, National Gallery of Victoria, Melbourne 2003, s. 16.

5 D. G. Brock, _To the Desert with Sturt_, dz. cyt., s. 15, 19.

6 Cytaty ze Sturta za: Roslynn D. Haynes, _Seeking the Centre: The Australian_ _Desert in Literature and Art and Film_, Cambridge University Press, Cambridge 1998, s. 77; J.H.L. Cumpston, _Charles_ _Sturt: His Life and Journeys of Exploration_, 1951, http://gutenberg.net.au/ebooks07/0700391h.html (dostęp: 15.11.2021); Ernest Giles, _Australia Twice Traversed_, chapter 5.4: _From 11th June to – 23rd August, 1876_; „wyjść poza mapę” – Michael Terry, _Hidden Wealth and Hiding People_, Putnam, London 1931, s. 117.

7 R. D. Haynes, _Seeking the Centre_, dz. cyt., s. 161.

8 John McDouall Stuart, 22 kwietnia 1860, cyt. za: Cecil Madigan, _Central Australia_, Oxford University Press, London 1944 (wyd. I 1936), s. 20–21.

9 Oryginał notki Stuarta można zobaczyć na stronie: https://collections.slsa.sa.gov.au/resource/PRG+833/3 (dostęp: 15.11.2021).

10 C. Madigan, _Central Australia_, dz. cyt., s. 2, 41. Zob. także hasło _Madigan, Cecil Thomas (1889–1947)_, _Australian Dictionary of Biography_, http://adb.anu.edu.au/biography/madigan-cecil-thomas-7455 (dostęp: 16.11.2021).

11 Zapis z 16 września 1968, nieopublikowane i niepełne wspomnienia Williama McKinnona, udostępnione dzięki uprzejmości Susan Golledge i jej rodziny, s. 29.

12 Geoscience Australia, agenda rządowa zajmująca się naukami o Ziemi, objaśnia: „Oficjalny środek Australii nie istnieje. To dlatego, że dla wytyczenia środka rozległego obszaru o nieregularnym kształcie, szczególnie takiego wybrzuszonego zakrzywieniem powierzchni ziemi, można posłużyć się szeregiem złożonych metod, a użycie każdej z nich jest równie zasadne” – strona internetowa Geoscience Australia, www.ga.gov.au/scientific-topics/national-location-information/dimensions/centre-of-australia-states-territories (dostęp: 22.11.2021).

13 Peter A. Rogerson, _A New Method for Finding Geographic Centres, with Application to U.S. States_, „The Professional Geographer” 2015, Vol. 67, No. 4, s. 687; C. Madigan, _Central Australia_, dz. cyt., s. 8, 21–23.

14 C. Madigan, _Central Australia_, dz. cyt., s. 8.

15 Tamże, s. 4–8. Zob. też: _Northern Australia Act 1926 (1926–1931)_, www.findandconnect.gov.au/ref/nt/biogs/YE00178b.htm (dostęp: 28.11.2021).

16 Cytat ze Stuarta za: C. Madigan, _Central Australia_, dz. cyt., s. 26. Giles przy wyjściu z Pustyni Gibsona w kwietniu 1874 za: E. Giles, _Australia Twice Traversed_, dz. cyt., s. 520. Za użyteczne źródło dzienników odkrywców służy ogólnie _The_ _Explorers_, ed. Tim Flannery, Text Publishing, Melbourne 1998.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: