- W empik go
Pożary - ebook
Pożary - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 166 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
POŻARY.
Obrazek z życia ludu wiejskiego przez
Walerego Wielogłowskiego,
KRAKÓW.
Nakładem księgarni i wydawnictwa dzieł katolickich, naukowych i rolniczych.
1859.
Czcionkami Karola Budweisera.
POŻARY.
I.
Jadwiga i Bartłomiej Junak.
(Na drodze wiejskiej)
Jadwiga. Widzieliście, Bartłomieju, jak wczoraj wieczorkiem strasznie gdzieś gorzało?… Takem się okropnie bała, ie mnie aż zimno utrzesło!
Bartłomiej. Czegobym się tam miał bać, kiedyto gdzieś daleko, a może i za Wisłą. – Wyżrałem na pole i zaraz ległem, a baba rai mówi: „Jak leż możecie leżeć, kiedy się gdzieś tak pali, że aż ogień na całem niebie.” Niechże tam będzie, choćby i na niebie, rzeknę, kiedy nie w naszej chałupie. Ja go tam gasił nie będę! Komu się pali, to niech sobie gasi.
Jadwiga. Ej, Kumotrze, nie kpijcie, bo przecież czyjaś szkoda! O nieszczęście nie trudno, broń Boże, choćby kajbądż *). Ja, to się już tak tego ognia boję, że od wielu lat konopi nawet nie suszę, bo z tego najprędzej! Jak i u Maćka, co baba suszyła konopie;
to s
iak się zajęło, Moiściewy, jak się zajęło, to się tak paliło, jakby jaka siarka. Co tam łudzi było do ratunku!…, a nawet ze dworu przysłali sikawki, co aż na kalenice sikały; a tu jak się pali, tak się i pali, aż się z kretesem ') do przycieś! wypaliło. Dopiero przyszłam zajrzyć na to miejsce, a tu Maciek z babą siedzi na krzynce, co jedne tylko wyratowali, i krowinę też wywlekli* a co były znów sąsieki ze zbożem, to się spaliły, i przyodziewa, co wisiała w komorze, to się spaliła, i wieprzek wpół opasiony, co był zawarły w chlewie, to się spalił, i cały statek w stodole i w szopie, a nawet i szczepki w ogrodzie ogorzały. A Maćkowa, to już tak lamentowała i wrzeszczała, że aż się rozlegało, i dzieciska beczafy od przestrachu i że mizeractwo nie miało gdzie ledz, a uziebło przez cała noc.
Bartłomiej. Nie mogli się to grzać przy ogniu, kiedy się paliło?… Ja zaś tam i nic wyszedł do tego ognia, bo mi Maciek ani swat ani brat, a jeszczeby powiedzieli, żem co przy ogniu porwał albo ukradł; wiecem się tam tylko zdaleka przypatrywał.
Jadwiga. A mój poszedł do raziczku i zaniósł konewki, garnki i cebrzyk, i ratował, co tylko mógł; ale gdzie tam co było poradzić, kiedy buchało i drzwiami i oknami! a snopki, widzicie, to tak w góre leciały, jakby cejco 2).
Bartłomiej. Niechże tam!
Jadwiga. Aten żyd harendarz co jest na karczmie, to najbardziej ratował, aż żydówka wrzeszczała na niego, bo się bała, aby się nie spalił. Ale on osękami rwał fi rwał, i na ludzi wołał, żeby w pobliżu strzechy obrywali. I okumon l) też sikawkami dopomagał, a pan na koniu latał a dopędzał, i tak rozkazywał, aż okrzy-piał2).
Bartłomiej. Mnie się tam, choć tyle lat żyję, nic jeszcze nie przytrafiło, i ognia się nie boję. Chałupa moja stoi na pagórku, to tam ogień nie dojdzie, choćby się cała wieś spaliła. – Służyłem za młodu u takiego dziedzica, co się też tego ognia strasznie bał, a dociekał, czy który z parobków tabaku nie kurzy3). Więc raz wiązałem siano na brogu, a było zimno; tak skrzesałem sobie ognia do fajki i rozpalam, a pan idzie. – Co tu robić?… Wraziłem fajkę w siano i wiążę. Nadchodzi pan i wącha, a mówi, że tu czuć jakby tabak Aleja się w żywe oczy wyparł i rzeknę: „A ktoby tu tabak w stodołach kurzył? tylko tak ciągnie dym ze wsi, co się wlecze na słotę.” Pan wąchał, wąchał, i widzicie, że uwierzył i poszedł, a ja wyjął fajkę z ogniem i nic się złego nie stało.