- W empik go
Poznaj swój głos ... Twoje najważniejsze narzędzie pracy - ebook
Poznaj swój głos ... Twoje najważniejsze narzędzie pracy - ebook
Aneta Łastik - pieśniarka, pedagog, kobieta niezwykła, z zacięciem społecznikowskim w najlepszym tego słowa znaczeniu. Opracowała własną metodę pracy z ludźmi, którzy maja kłopoty z własnym głosem. Wie, jak rozszyfrować ukryte emocje, które głos blokują. Wie też, bo do tego doszła przez doświadczenie, że kto ma z głosem problemy, ma też je z samym sobą, z własną tożsamością, że droga do odkrycia sekretów zablokowania głosu prowadzi przez ćwiczenia relaksujące, wymowy oddechowe, na wyobraźnie. Pomyślmy co oznacza określenie, że ktoś śpiewał ""z duszą"", ""z sercem"" lub ""bez serca"". Gdy odpowiemy na te pytania, stanie się jasne, że jednym z podstawowych celów pracy z głosem jest uwalnianie i wyrażanie uczuć.
"Nie spodziewałam się, że na temat głosu można napisać tak fascynującą i interesująca książkę. Wiedziałam, że Aneta potrafi pracować nad głosem - w ciągu kilku lekcji wyćwiczyła u mnie wysokie C - natomiast nie zdawałam sobie sprawy, że posiada tak rozległą wiedzę na ten temat. Przeczytałam książkę Anety bardzo szybko, bo ciągle byłam ciekawa, co dalej. Będę często wracać do tej lektury, bo dla mnie - osoby, której głos jest narzędziem pracy, jest tu wiele praktycznych porad. Dziękuję Ci, Moja Przyjaciółko, za tę książkę."
Bożena Dykiel
"Cudowna książka! Napisana przez mądrą, dobrą, życzliwą ludziom osobę, a co równie ważne - przez piosenkarkę, a więc fachowca, doskonale znającego tajniki prawidłowego władania głosem. Polecam ją wszystkim tym, którym brak wiary w siebie utrudnia porozumienie się z innymi ludźmi. Książka Anety Łasik uświadamia, jak w stosunkowo prosty sposób możemy sami sobie pomóc."
Magdalena Zawadzka
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-63773-52-6 |
Rozmiar pliku: | 564 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dynamiczny rozwój gospodarki światowej nie byłby możliwy bez szybkiej wymiany informacji. Jej podstawę stanowi komunikacja głosowa używana w środkach masowego przekazu i telekomunikacji. Ostatnio znacznie wzrosło zainteresowanie problemami głosu.
Zwiększyła się liczba zawodów wymagających specjalnej jakości głosu; do tej grupy należą m.in.: śpiewacy solowi, chóralni, spikerzy, aktorzy, lektorzy radiowi i telewizyjni, a także nauczyciele, przedszkolanki, tłumacze symultaniczni, telefonistki i politycy. Większej niż przeciętna wydajności głosowej wymagają zawody wykonywane w środowisku, w którym panuje hałas, w jakim zwykli pracować np. prawnicy, wojskowi, księża, sprzedawcy i lekarze.
Nadmierny wysiłek głosowy, praca w niekorzystnych warunkach, w gwarnym lub klimatyzowanym pomieszczeniu, w ciągłym pośpiechu i stresie jest przyczyną różnego rodzaju zaburzeń głosu.
Jeżeli dolegliwość dotyka nauczyciela, adwokata czy aktora, może oznaczać zakończenie lub gwałtowne załamanie kariery. Ale nawet jeśli człowiek nie pracuje głosem profesjonalnie, utrata głosu, który jest środkiem ekspresji emocjonalnej i umożliwia kontakty osobowe, może doprowadzić do deprymującej izolacji.
Pacjenci skarżą się na niemożność bycia zrozumianym, zakłopotanie, brak wiary w siebie, unikanie spotkań towarzyskich, strach przed zwolnieniem z pracy, trudności w awansowaniu, przymus zmiany zawodu na taki, w którym nie ma potrzeby mówienia, unikanie mówienia, niemożność bycia usłyszanym w tłumie, lęk przed zawieraniem nowych znajomości, rezygnacja z wszelkiej aktywności społecznej, narażenie na ciągłe, męczące wypytywania: co ci dolega?
Problem jest tym większy, im bardziej głos jest związany z wykonywanym zawodem.
Istnieje wiele przyczyn zaburzeń głosu. Jackson&Jakson wymienia 60 chorób związanych z chrypką u dorosłych i 35 u dzieci.
W razie jakiegokolwiek zaburzenia głosu należy zwrócić się o poradę do foniatry w celu ustalenia rozpoznania, ponieważ większość tego typu dolegliwości wymaga leczenia, a następnie indywidualnego podejścia terapeuty wokalnego i własnego planu.
Należy pamiętać, że zarówno przy mówieniu, jak i śpiewaniu angażowane są te same mięśnie. Początki choroby często są nieuchwytne. Nie leczone zapalenie krtani może prowadzić do obrzęków, polipów czy guzków głosowych. Guzki powstają w wyniku nadmiernych, nieprawidłowych wysiłków głosowych. Są jak odciski na stopach tworzące się od długiego noszenia ciasnego obuwia. Jeśli zmienisz buty, otarcia znikną. Ale gdy ponownie założysz stare buty, one wrócą. Odpoczynek głosowy pozwoli głosowi poprawić się, jednak gdy zaczniesz mówić z dawnymi nawykami, choroba wróci. Dlatego właśnie ćwiczenia głosu i oddychania zmieniające przyzwyczajenia funkcjonalne mogą pomóc tam, gdzie nie pomoże trwale żadna kuracja medyczna ani odpoczynek głosowy.
Nie ma dwóch jednakowych przypadków. Podczas gdy jednemu pacjentowi wystarczy kilka dni, aby uzyskać poprawę głosu, innemu zabierze to wiele tygodni. Postępy zależą od rodzaju schorzenia, intensywności ćwiczeń i woli pacjenta do eksperymentowania z nowymi sposobami tworzenia dźwięków. Postępy pacjenta przy rehabilitacji głosu lub studenta przy nauce śpiewu wyznaczają kolejne etapy terapii. Ćwiczenia muszą być prowadzone „na ucho”, ponieważ ucho ludzkie jest najlepszym analizatorem dźwięku.
Na początku terapia głosu jest białą kartą – trzeba ustalić za pomocą wywiadu rodzaj problemów, niejednokrotnie zmienić nawyki całego życia osób dotkniętych dolegliwością, wybrać ćwiczenia głosu i inne formy terapii.
Ponieważ zaburzenia głosu są różne, więc i techniki ćwiczeń są odmienne. Nauka śpiewu, ćwiczenia wokalne to proces odkrywania, co twój głos może zrobić dla ciebie. Jest to nie tyle kwestia nauczenia się, jak wytwarzać dźwięki, ile nauczenia się, aby dźwięki same się rodziły. Poprzez doświadczenie i ćwiczenia stajemy się świadomi tego, co się wydarza. Poprzez proces selekcji wzmacniamy to, co jest przyjemne i łatwe dzięki częstemu powtarzaniu.
Podsumowując, sądzę, że przedstawione w tej książce techniki ćwiczeń, praktyki i przemyślenia będą cennym wkładem w rozwój pedagogiki głosu. Dzięki kreatywnemu podejściu do pedagogiki pomogą szkolić nauczycieli, śpiewaków, a także ludzi, którzy z różnych powodów doznali zaburzeń głosu.
W książce tej są zawarte całe dekady praktyki Anety – wokalistki, Anety – pedagoga, i wiele udokumentowanych przypadków. Zawiera ona mnóstwo informacji przekazanych z perspektywy nauczyciela śpiewu, które są istotne dla śpiewaków i ich nauczycieli.
Książka ta będzie cennym uzupełnieniem biblioteki każdego nauczyciela śpiewu, śpiewaka czy profesjonalisty zajmującego się głosem.
dr Alicja Różak-Komorowska
foniatraCzasem ściska nas coś w gardle, by nie dopuścić głosu serca do głowy lub vice versa.
Stanisław Jerzy Lec
Zanim na dobre zabiorę głos
Do napisania tej książki zainspirowało mnie przede wszystkim zetknięcie się w ciągu mojej wieloletniej praktyki z wieloma ofiarami tradycyjnych metod nauczania śpiewu, a także moje własne doświadczenie. Podam w niej kilka pomysłów do przemyślenia wierząc, że ułatwią one czytającemu znalezienie właściwej drogi do pracy nad głosem i nad sobą.
Przeszłam przez klasyczną szkołę śpiewu, uczącą techniki, która miała służyć świadomemu kontrolowaniu oddechu i głosu.
Kiedy po szkole muzycznej zaczęłam stawiać pierwsze kroki na scenie i gdy potem nagrałam pierwszą płytę, nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie lubię swojego głosu i, mimo aplauzu słuchaczy, źle się z nim czuję. W szkole zadecydowano, że jestem sopranem (wręcz sugerowano, że może nawet koloraturą), podczas gdy ja najlepiej czułam się w dolnym rejestrze. Na szczęście chciałam być piosenkarką, a nie śpiewaczką, więc dano mi spokój. Drugim moim szczęściem było to, że skończyłam pięcioletnią szkołę w cztery lata, uczęszczając na czwarty i piąty rok jednocześnie, czym oszczędziłam sobie o rok ćwiczenia mojego „sopranu”, który, po latach, okazał się mezzosopranem! Gdy pracowałam już w zawodzie piosenkarki, zdarzało mi się udzielać doraźnej pomocy piosenkarzom i aktorom, gdy mieli trudności z wykonaniem jakiegoś utworu lub – to najczęściej – zaśpiewaniem wysokiego dźwięku. Zajęta występami nie miałam wiele czasu na systematyczne uczenie kogokolwiek (z wyjątkiem okresu, gdy pracowałam w Studiu Piosenki). Podczas tych krótkich (jedno-, dwudniowych lub dwutygodniowych) sesji pedagogicznych osiągałam zadziwiające nawet dla mnie samej rezultaty. Zaczęłam się nad tym zastanawiać i doszłam do wniosku, że sekret kryje się w mojej postawie wobec ludzi, w wierze w ludzkie możliwości. Często stwarzałam sytuacje, w których uczeń nieświadomie osiągał „nieosiągalne”, by potem móc świadomie z tego doświadczenia korzystać. Gdy znalazłam się we Francji, dostałam pracę asystentki u nauczycielki śpiewu. Była ona autorką nowej metody szkolenia śpiewaków, polegającej na wykonywaniu szeregu ćwiczeń gimnastycznych, przede wszystkim twarzy, szczęki i języka. Niewiele rozumiałam z medycznych wyjaśnień metody, bo wtedy moja znajomość języka francuskiego równała się zeru (posługiwałam się głównie angielskim). Kiedy wraz z upływem czasu (po nabyciu lepszej znajomości języka i doświadczeń z uczniami) stwierdziłam, że nawet całkowite opanowanie metody nie dawało uczniowi umiejętności śpiewania, porzuciłam tę pracę. Powróciłam do moich dawnych pomysłów i jednocześnie zaczęłam szukać nowych sposobów nauczania. Zaprzyjaźniony muzyk znalazł dla mnie – w Stanach Zjednoczonych – książki, które potwierdziły moje przeczucia na temat roli psychiki w pracy nad głosem. Zaczęłam od stosowania metody Kristin Linklater, opisanej w książce Freeing the natural voice, a potem korzystałam również z doświadczeń innych profesorów, najczęściej pochodzących z Anglii i USA.
Stało się dla mnie jasne, że gdy traktuje się głos jako zjawisko będące wyłącznie wynikiem konkretnej pracy mięśni, odrywając go od jego „właściciela”, czyni się go nieciekawym, podobnym do całej masy innych głosów (pewnie stąd liczne sceny operowe, teatralne czy estradowe pełne są pustosłowia i pustodźwięków). Powtórzę za Corneliusem L. Reidem:
głos jest przedłużeniem osoby, a więc:
GŁOS = OSOBA
Każdemu z nas znane są sytuacje z życia, w których głos zdradza nasz prawdziwy stan emocjonalny. Na przykład gdy mamy problemy z zaśpiewaniem wysokich dźwięków (w ramach posiadanej skali); gdy gardło się zamyka lub nie potrafimy utrzymać długiej frazy, najczęściej oznacza to, że blokujemy naszą agresję, złość. Przecież w kłótni jesteśmy w stanie niebywale długo wytrzymać oddech wydobywając z siebie głośne, wysokie dźwięki! Wynika to z tego, że w sytuacji, w której głos jest środkiem wyrazu naszych prawdziwych uczuć, używamy go bez trudu. Natomiast gdy głos jest obiektem samym w sobie, oderwanym od naszego ciała i od naszych potrzeb komunikowania uczuć, natrafiamy na trudności w emisji. Pomyślmy, co znaczą określenia, że ktoś śpiewał: „z duszą”, „sercem” lub „bez serca” itp. Gdy odpowiemy na te pytania, stanie się jasne, że jednym z podstawowych celów w pracy z głosem jest uwalnianie i wyrażanie uczuć. W tym celu proponuję traktować głos tak, jakby to było dziecko – zaakceptować go takim, jaki jest, i w ten sposób pozwolić mu się rozwijać. W wielu terapiach spotkać się można z terminem „wewnętrzne dziecko”.
W moim rozumieniu określenie „wewnętrzne dziecko” jest synonimem naszego dzieciństwa, a wraz z nim naszych emocji i odruchów wyrobionych od pierwszych dni naszego życia.
Na pomysł pracy z DZIECKIEM wpadłam przez przypadek, gdy szukałam sposobu na wyjaśnienie uczennicy, jak ma uniknąć forsowania głosu. Przyszło mi wtedy do głowy, żeby zaproponować jej traktowanie głosu tak, jakby to było dziecko, do którego trzeba mieć cierpliwość. Pracując z nią w tym duchu, pilnowałam, by dała temu DZIECKU = głosowi c z a s na rozwój, nie „popychała go”, nie krytykowała. Dosyć szybko zaczęła mieć pozytywne wyniki i to nie tylko głosowe, bo analogie z życiem i wewnętrznymi problemami same się nasuwały. Występująca u niej niecierpliwość wobec głosu, wobec samej siebie była odzwierciedleniem zachowań jej mamy wobec niej, gdy nie uzyskiwała natychmiastowych rezultatów pracy!
Szukając własnego głosu szukamy siebie, swojego prawdziwego „ja”, kontaktu z wewnętrznym dzieckiem.
Aktor czy śpiewak musi umieć otworzyć się, dać DZIECKU głos, nie bać się swoich uczuć. Gdy mówię o daniu DZIECKU głosu, mam na myśli również mówienie do n i e g o na głos.
Praca nad głosem jest bardzo intymną pracą, wymaga zatem właściwej atmosfery, w której uczeń nie czuje się cenzurowany i w związku z tym może sobie pozwolić nawet na śmieszność – bez ryzyka, że będzie wyśmiany. Wtedy tylko, wraz z nauczycielem, uczeń będzie mógł szukać drogi do uwolnienia, rozwinięcia swojego głosu i wypracować technikę wokalną opartą na jego własnej percepcji odczuć związanych ze śpiewem. Przypominam, że w pracy tej chodzi o zdobycie coraz większej świadomości siebie samego.
Głos jest papierkiem lakmusowym wskazującym stan psychiczny człowieka.
Ci, którzy nie lubią swojego głosu, najczęściej nie lubią samych siebie.
Praca z głosem i oddechem jest zaglądaniem w głąb siebie, w nasze zablokowania. To często wywołuje strach. A pierwszym odruchem na strach jest zatrzymany (zamknięty) oddech, a w związku z tym zaciśnięte gardło, szczęki, dół brzucha i pośladki. Dlatego też pierwszym etapem pracy jest opanowanie umiejętności rozluźniania mięśni.
Trudno sobie wyobrazić większe zło dla twórczości niż skurcze mięśni i zahamowanie organizmu. Jeżeli dotknięty jest tym organ głosu, ludzie o najpiękniejszym z natury głosie zaczynają chrypieć, rzęzić lub wprost tracą zdolność mówienia.
Konstantin S. Stanisławski
Głos i jego „właściciel” to jedno i to samo. Powtórzę: gdy mamy problemy z głosem – mamy problemy z sobą. Dobre podręczniki metodyczne o nauce śpiewu o tym wspominają, ale się tym nie zajmują. Chciałabym właśnie na tę część położyć akcent.
Głos jest środkiem komunikacji z innymi, a także z sobą samym – słowo mówione do siebie na głos przybiera inną formę niż to, które zostało wyłącznie pomyślane.
A co my takiego komunikujemy naszym głosem, poza treścią, którą wyrażają słowa? Słuchając po raz pierwszy czyjegoś głosu uzyskujemy pewne wyobrażenie o osobie mówiącej, ojej wyglądzie, wzroście, płci, wieku, charakterze.
Bywa, że wyrobione na podstawie głosu pojęcie o człowieku nie odpowiada jego prawdziwemu wyglądowi. Na przykład słyszeliśmy dziecięcy, piszczący głosik – a mamy przed sobą dorosłą kobietę. Czy też dobiegł nas słaby głos chłopca – a mamy przed sobą dorosłego mężczyznę lub odwrotnie. Jest to często znak wewnętrznego konfliktu danej osoby.
Gdy niski człowiek ma potężny głos, może to być oznaką człowieka o silnej osobowości albo takiego, który „broni się” głosem lub ukrywa swoje słabości, lękliwość.
Znam aktora, który próbuje „powiększyć się” głosem (nadając mu bardzo niską barwę) i przyjmując wyzywającą postawę ciała.
Osoby, które mają piszczący głos, najczęściej go nie lubią. Przyszła kiedyś do mnie tancerka, której jazgotliwy głos był nie do wytrzymania. Ludzie unikali z nią kontaktu z tego właśnie powodu. Głos odziedziczyła po mamie. Ponieważ nie lubiła go, postanowiła zamilknąć i oddać się tańcowi. Jednak po pewnym czasie trudności w komunikacji z innymi i nieudane życie osobiste zmusiły ją do poszukiwania wyjścia z tej sytuacji. Zaczęła brać lekcje śpiewu. Dzięki pracy nad akceptacją swojego głosu i używaniem go nie tylko do krzyku (jak to czyniła jej mama), ale także do wyrażania nim ciepłych uczuć, stopniowo głos jej łagodniał i tracił swoją nieprzyjemną ostrość. Nie obeszło się, naturalnie, bez poruszenia i przeanalizowania kwestii jej wzajemnych stosunków z matką.
Głosem możemy oczywiście również manipulować.
Wilk z bajki o Czerwonym Kapturku musiał ubrać się nie tylko w ubranie babci, ale także w jej głos!
W zależności od tego, jakie chcemy wywrzeć na kimś wrażenie, taki dobieramy (najczęściej nieświadomie) głos. Inaczej rozmawiamy z osobą, od której wiele zależy, inaczej z człowiekiem, którego sytuacja zależy od nas. Można to łatwo zaobserwować w pracy, w domu czy w układach miłosnych. Także bardzo często wobec lekarza przyjmujemy głos i zachowanie dziecka, które niewiele rozumie i zdaje się całkowicie na jego werdykt.
W szpitalach pielęgniarki czy salowe zwracają się do chorych, jakby to były dzieci. Te sytuacje zależności, kiedy nasze życie jest w czyichś rękach, automatycznie przywracają nam głos i zachowania małego dziecka. Zmieniamy głos w celu osiągnięcia konkretnego celu. Oglądałam dokument o nakręconych ukrytą kamerą zachowaniach opiekunek do dzieci, które w obecności pani domu miały delikatny, budzący zaufanie głos, a gdy tylko zostawały sam na sam z dzieckiem, ich głos i oczywiście zachowanie ulegały całkowitej zmianie. Każdemu z nas zdarza się odłożyć na później wykonanie bardzo dla nas ważnych telefonów, bo nie czujemy się dobrze. Wiemy lub czujemy, że będzie nam brakowało w głosie tego czegoś, czego potrzebujemy, by na przykład zostać wysłuchanym i załatwić sprawę. Czekamy wtedy na lepsze samopoczucie, kiedy nasz głos oznajmi słuchaczowi, że mamy wiarę w siebie i wiemy, czego chcemy. Często też staramy się nie dać poznać po głosie, że czujemy się niedobrze, że nasze sprawy stoją nie najlepiej. Jest to oszukiwanie głosem, w dobrym czy złym celu.
Dzieci bardzo lubią bawić się głosem, udawać kogoś innego. Zdarza mi się oglądać z dziećmi „Małą Syrenkę” Disneya. Dzieciom czasem łatwiej niż dorosłym dotrzeć do głębi informacji zawartych w bajkach, oczywiście pod warunkiem że dorosły, z którym rozmawiają, umie naprowadzić je na to pytaniami. Gdy omawiam z dziećmi tę bajkę, tak mniej więcej wygląda dialog: „Dlaczego królewicz nie chciał poślubić Syrenki?”. Odpowiedź brzmi: „Bo nie wiedział, że to ona jest tą, którą pokochał i która go uratowała”. „A dlaczego jej nie poznał?” – pytam. – „Bo nie mogła wydobyć z siebie głosu”. „A więc co się dalej stało?” – drążę. „Królewicz chciał poślubić czarownicę, bo ona miała głos Syrenki”. „Czyli poznał Syrenkę nie po wyglądzie, ale po głosie, co więc z tego wynika?” – dociekam. Odpowiedź zawsze jest jednoznaczna, że nie wolno oddawać swojego głosu nawet za największe skarby (Syrenka w zamian za głos otrzymała nogi i wyglądała jak normalna kobieta). Po takiej rozmowie gratuluję dzieciom trafnej odpowiedzi i wyjaśniam, że oddanie komuś swojego głosu jest równoznaczne ze zrezygnowaniem z siebie, a tego na pewno nie wolno robić, za żadną cenę.
„Przebieranki” głosu możemy nazwać również przebieraniem się DZIECKA.
Podam parę przykładów na to, jak rozpoznać przebranego za dobrą babcię wilka (patrz: bajka o Czerwonym Kapturku).
Dziewczyna, o której w podawanych dalej przykładach będę jeszcze pisać, całe dzieciństwo c z e k a ł a na miłość rodziców, na to, by się nią zainteresowali. (Chcę tu podkreślić, że oczekiwanie jest stanem charakterystycznym dla dziecka, dziecko bowiem nie jest w stanie zapewnić sobie tego, czego mu brak, może jedynie czekać). W jej domu, na przykład, jedynym elementem komunikacji były pieniądze i ten schemat powtórzyła w swoim małżeństwie, w którym mąż podobnie jak jej ojciec, w zamian za duże pieniądze, żądał posłuszeństwa. Między innymi zabraniał jej pobierania lekcji śpiewu. Po uzyskaniu niezależności (w wyniku intensywnej pracy nad sobą) podjęła decyzję o znalezieniu sobie pracy, która sprawi jej przyjemność. Słusznie. Zdecydowała się pracować przy dubbingu. Wydawałoby się, że już wszystko jest w porządku. Tymczasem to tu właśnie DZIECKO „przebrało się” za dorosłego i w ten sposób powróciło do dzieciństwa. By zrozumieć, co mam na myśli, trzeba w dialogu z DZIECKIEM posunąć się o parę kroków dalej, czyli – w przytoczonym przykładzie – wspomniana kobieta nie powinna była zatrzymać się na argumentach DZIECKA, że wreszcie będzie robiła to, co sprawia jej przyjemność, i dostanie godziwą zapłatę, ale na innym aspekcie tej pracy, czyli na c z e k a n i u na telefon, na ofertę. Teraz łatwiej zauważymy, że osoba ta „wróciła” do domu. Osoby z podobnym problemem nie powinny wykonywać wolnego zawodu, gdyż wyczekiwanie wymaga dużej odporności. Jednym z rozwiązań, jakie jej zaproponowałam, było znalezienie innej, stałej pracy i potraktowanie tej wymarzonej jako dodatkowej, jako hobby.
Inny przypadek to młody człowiek o pięknym głosie, który ma wszystkie dane, by zrobić karierę. Jego matka przez całe dzieciństwo i okres młodzieńczy szermowała zarówno komplementami – że jest genialny, wspaniały, jak i inwektywami, typu „idiota”, „zero” itp. By umożliwić sobie zrobienie kariery, musiał uwolnić się od matki i od uczucia, że cokolwiek w tej sprawie robi, jest dla niej lub z jej powodu. Nauczył się milczeć, czyli n i e informować matki o swoich artystycznych poczynaniach. Zaczął ćwiczyć głos, znalazł kompozytora i przystąpił do przygotowywania repertuaru. Nagle ma okazję zapisać się na kurs teatralny, o którym kiedyś marzył. Wobec tego decyduje się przerwać swoje śpiewanie na dwa miesiące w celu doskonalenia się, argumentując, że i to się przyda na scenie (dodam, że ma już ponad trzydzieści lat). Argument, owszem, słuszny, tyle tylko, że opóźnia, a może i uniemożliwia karierę piosenkarską. Chociażby dlatego, że kompozytor, który już tyle czasu pracował z nim nad repertuarem, może – zniechęcony – odwrócić się i zaniechać dalszej współpracy (nasz śpiewak już wielokrotnie zatrzymywał się „pięć przed dwunastą”). W takiej sytuacji trzeba, jak przystało na prawdziwego rodzica, zabronić DZIECKU kursu teatralnego i zmusić do doprowadzenia do końca raz podjętego działania – co w tym wypadku będzie całkowitą nowością, czyli prawdziwą edukacją dziecka.
W pracy z sobą jest taki moment, kiedy szaleje w nas niewyżyty w dzieciństwie narcyzm – z dziecinnym argumentem „ja chcę” należy bardzo uważać. Artyści powinni pamiętać, że ich zawód daje im cudowną szansę świadomego realizowania narcystycznych uczuć. A że wchodzimy obecnie w epokę całkowitego skupienia się na swoim pępku w najgorszym tego słowa znaczeniu i łatwo jest się zgubić, musimy nauczyć się radzić sobie z tymi uczuciami. Uczuciom narcystycznym należy poświęcić dużo miejsca w pracy z sobą, nauczyć się je kontrolować i używać ich tak, by nie determinowały poważnych decyzji życiowych. Na przykład jeśli nie zrealizowane w dzieciństwie uczucia narcystyczne są j e d y n y m powodem wyboru zawodu artysty, to lepiej od razu zmienić zawód. W pierwszym etapie pracy z sobą, a więc i w pracy z uczuciami narcystycznymi, realizuje się (w miarę możliwości) to, na co DZIECKO ma ochotę, potem zaś następuje uczenie g o doroślenia i rozważnego osiągania tego, o czym ono marzy – zatem nic już nie musi się stać n a t y c h m i a s t, jakby tego chciało DZIECKO.
W pracy z sobą trzeba uważać, żeby nie pozostać za długo na etapie narcystycznym, w samozachwycie i oczekiwaniu, że świat powinien się kręcić wokół nas. Nasze życie i przeszłość nikogo oprócz nas nie obchodzą – to my mamy zająć się DZIECKIEM, ucząc je żyć z innymi.
O narcyzmie wiele już napisano, więc nie będę się nad tym tematem zatrzymywać, powtórzę tylko, że jest bardzo ważne, byśmy jako idealni rodzice tego DZIECKA umieli odpowiedzieć na jego nie zrealizowane potrzeby i pokierować nim. To właśnie w zdaniach: „ja tego chcę” lub „nie chcę”, „to mi się podoba, a to nie podoba” i temu podobne, wyraża się DZIECKO. Podkreślam, iż nie chcę przez to powiedzieć, że naszych chęci nie trzeba brać pod uwagę, wręcz przeciwnie. Ale muszą im towarzyszyć dalsze pytania i przemyślenia, które pozwolą podjąć dorosłą decyzję, w której chęć czy niechęć nie odgrywają głównej roli. Warto pamiętać, że i w naszych chęciach i niechęciach możemy odnaleźć „zaprogramowanie” z dawnych czasów i że nie zawsze jest to nasza prawdziwa reakcja. Często słyszę od kobiet, że pod wieczór są tak strasznie zmęczone, iż nic już tego dnia nie zrobią. Ich głos potwierdza ich stan. Najczęściej takiej zmęczonej młodej kobiecie zadaję pytanie – co by było, gdyby teraz, w tej chwili, zadzwonił do niej uroczy, atrakcyjny mężczyzna i zaprosił na kolację? Najczęściej na jej twarzy pojawia się uśmiech i znika, manifestowane przed chwilą, zmęczenie. Wyłapując ten moment, pytam – czy jej matka była osobą, która dużo pracowała i wieczorami była bardzo zmęczona? Odpowiedź, jak dotąd, zawsze była twierdząca. Otóż, aczkolwiek to prawda, że w tym momencie kobieta odczuwa zmęczenie, dzieje się tak jednak głównie dlatego, że tak nauczyła się od swojej mamy reagować na pracę i trudy życia. Pracując z sobą, może tę tendencję zmodyfikować.
Innym narcystycznym poczuciem jest przekonanie, że jestem „naj” – najlepsza(y), najwspanialsza(y) itd.
Trzeba wtedy przypomnieć DZIECKU, że choć dla nas jest ono „naj…”, ma wiedzieć o tym, że inni też są „naj…”.
Praca nad głosem, którą proponuję uczniom, jest skierowana do tych, których pasjonuje poznawanie samego siebie (a przez to i innych) i którzy nie boją się wysiłku i zmian. Praca taka, jak wszelkie „zaglądanie” w siebie, wymaga odwagi i musi być wykonywana stopniowo. Rekompensatą za wysiłki jest przyjemność wynikająca z odzyskiwania poczucia własnej wartości i coraz większej wiary w swoje możliwości. Książka ta nie ma ambicji odegrania roli podręcznika (propozycje książek o pracy nad głosem czytelnik znajdzie na końcu). Nie będę podawać żadnej metody pracy nad głosem, między innymi dlatego, że z każdym pracuję inaczej. Natomiast przedstawię pewne stale elementy pracy i ćwiczenia, które wydają mi się mało znane. Głównym celem tej książki jest zwrócenie uwagi na problemy związane z głosem, z jego kształtowaniem i, co za tym idzie, z kształtowaniem naszej osobowości.ROZDZIAŁ I Główne elementy pracy nad głosem
Bez oddechu nie ma życia
Lekcja jest okazją do eksploracji i znalezienia tego, co dla nas jest właściwe. A przewodnikiem jest nasze poczucie komfortu, łatwości i przyjemności. (…) Jeżeli traktujesz siebie z szacunkiem, na jaki zasługujesz, korzyścią, którą znajdziesz, będzie większa łatwość i sprawność, która może łatwo przekroczyć twoje oczekiwania i wyobrażenia.
Mosze Feldenkrais, The master moves
Nie ma nic groźniejszego dla aktora niż świadomość, że głos może zastępować emocje. Muszą te dwie rzeczy iść jednocześnie (…) człowiek, który ma dość kontroli nad głosem, by prezentować (konsekwentnie) „miły” ton – ukrywa wiele rzeczy, krótko mówiąc, trzeba spróbować otworzyć swój rozum na pojednanie uczucia z dźwiękiem i pozwolić im wzajemnie się stymulować.
Kristin Linklater, Freeing the natural voice
Pierwszym etapem pracy nad głosem jest poznanie własnego naturalnego rytmu oddychania, rozpoznanie napięć, zahamowań i nauczenie się rozluźniania, a także usprawniania słabych punktów ciała. Trzeba nauczyć się słuchania samego siebie. Główne punkty napięć to: czoło, szczęki, gardło, język (często cofnięty tak, że blokuje gardło), ramiona, brzuch, pośladki. Tu właśnie dotykamy bardzo delikatnej materii, ponieważ napięcia te zawsze związane są z przeżyciami z dzieciństwa. Więc „uwalnianie się” od napięć stwarza konieczność postawienia pod znakiem zapytania wielu „pewników” dotyczących nas samych i domu, z którego pochodzimy, oraz sprawdzenia etykietek, jakie nam w dzieciństwie przylepiono.
Najpierw będziemy musieli zapoznać się z naszym oddechem. Przypominam, że oddech zaczyna nasze życie, a jego brak je kończy. Dlatego też naukę trzeba zacząć nie od kontrolowania oddechu, ale od obserwowania go, w stanie rozluźnienia, by poznać jego naturalny rytm. Trzeba stopniowo nauczyć się mieć zaufanie do własnego ciała, to znaczy pamiętać, że nasz system nerwowy „zamawia” tyle powietrza, ile nam potrzeba do zrealizowania konkretnej akcji, a w tym do wyrażenia tego, co chcemy wyrazić. Jeśli człowiek nie wie, co chce przekazać, i wypowiada słowa, których do końca nie pomyślał, będzie miał problem z oddechem (w śpiewie wyraża się to tym, że śpiewający ma wrażenie, że braknie mu czasu na wzięcie oddechu). Nieraz wystarczy mieć bardzo dobrą dykcję, by oddech sam się wspaniale regulował – polecam ćwiczenie spółgłosek z korkiem w ustach. (Demostenes użył do tego kamieni). Chodzi o bardzo precyzyjne wymawianie sylab lub, na początek, samych spółgłosek.
Ciało, oddech człowieka reagują na zaistniałą w mózgu myśl. Weźmy na przykład każdemu z nas znaną sytuację, gdy nagle wydaje nam się, że zostawiliśmy w domu zapalony gaz lub zgubiliśmy klucze. W ciągu sekundy robimy się czerwoni, serce nam łomocze i jesteśmy w całkowitej panice. Zareagowaliśmy na myśl, a nie na faktyczną sytuację.
Logicznie rozumując, tak samo zareaguje nasze ciało na informację typu: tego nie jestem w stanie zrobić, to mi się nie uda, tego nie dam rady zaśpiewać, mnie się nie da kochać.
Nasze życie jest takim, jakim uczyniły je nasze myśli
Marek Aureliusz
Zatem pierwsze ćwiczenia oddechowe to piętnastominutowe relaksacje, które pozwalają obserwować oddech, a nie dyrygować nim! W czasie tych ćwiczeń uczymy się rozpoznawać nasze napięcia i szukamy coraz to nowych sposobów ich rozładowywania. Jak we wszystkim, tak i w tych ćwiczeniach trzeba być twórczym, to znaczy nie powtarzać tych samych technik rozluźniania się, tylko szukać nowych i wymyślać je. Celem jest, między innymi, nauczenie się oddychania ustami, z rozluźnioną szczęką, i pozwolenie ciału na pełny oddech (włączając w to brzuch i dół pleców). Na rozluźnienie szczęki jest wiele ćwiczeń: masowanie miejsc, w których znajdują się „zawiasy” szczękowe, lub w trakcie przełykania śliny jednoczesne zatrzymanie języka przy górnych zębach i opuszczenie dolnej szczęki; a potem puszczenie luźno języka, tak by opadł sam – a nie był położony. Potem można robić to ćwiczenie bez przełykania śliny. Wbrew pozorom nie jest to najłatwiejsze ćwiczenie, ale za to bardzo pożyteczne. Po pierwsze, uświadamia nam, do jakiego stopnia mamy napiętą szczękę, a także, że nasz język jest „przylepiony” do niej. By móc śpiewać, koniecznie trzeba uniezależnić język od szczęki, tak by potem nauczyć się go trzymać płasko przy dolnych zębach. Możemy zaobserwować, co robi język, gdy szeroko otworzymy usta przed lustrem. Najczęściej usuwa się w tył gardła, zamykając je i powodując, że mimo otwartych ust, co powinno w konsekwencji zapewnić oddychanie przez gardło, w dalszym ciągu oddychamy nosem. Oddychanie ustami staje się możliwe w miarę, jak człowiek uwalnia się od strachu przed swoimi nieznanymi uczuciami, uczy się je rozpoznawać i wyrażać. Praktyczne też jest ćwiczenie, które polega na śpiewaniu lub mówieniu przy jednoczesnym wykręcaniu ust na wszelkie sposoby. Wspomniana przeze mnie praca z korkiem jest jednym z najlepszych ćwiczeń, a w każdym razie moim ulubionym.
Początkowe ćwiczenia powinny pomóc uczniowi w nabraniu zaufania do własnego ciała poprzez obserwację swoich reakcji na impulsy, potrzeby, emocje. Przyjrzyjmy się każdemu z nas znanemu pomrukowi „uhm”, którym informujemy słuchacza, że słyszymy, co do nas mówi (na przykład przez telefon). Ten malutki, ale za to niebywale komunikatywny dźwięk może nam pomóc w poszukiwaniu otwartości i rezonansu. Potem przechodzimy do innych, już wyraźniej artykułowanych dźwięków.
Na przykład zaczynamy od pomrukiwania „hmm” wyobrażając sobie, że odpowiadamy komuś, z kim rozmawiamy. Jednocześnie obserwujemy ten dźwięk. Potem wyrażamy nim zdziwienie, a więc przedłużamy go, „aha mm” idąc w górę skali. Pomału dochodzimy do wyraźniejszego „aha”, „ooo”, „mmm” itp. Trzeba też obserwować siebie w ciągu dnia, kiedy wielokrotnie wyrażamy różne stany bardzo ciekawymi maleńkimi dźwiękami.
Następnym etapem jest spostrzeganie, w jaki sposób nasze ciało komunikuje mocniejsze uczucia: zmienia się nam głos; robi się nam gorąco; zaczynamy się jąkać; mówimy coraz szybciej i bez składu, milkniemy i nie możemy wydobyć z siebie głosu; głos staje się radosny, mówimy w wyższym rejestrze; głos się obniża itd. Tego rodzaju obserwacje i idące za tym przemyślenia powinny ułatwić pracę nad uzyskaniem funkcjonalnej swobody i coraz głębszej samoświadomości. Kristin Linklater pisze:
Uwolnić głos znaczy uwolnić osobę, a każdy człowiek jest nierozdzielnie umysłem i ciałem (…) Najbardziej widoczne zablokowania i wykrzywienia naturalnego głosu są spowodowane napięciami fizycznymi. Cierpi on także z powodu zahamowań natury emocjonalnej, intelektualnej, słuchowej, duchowej. Wszystkie te przeszkody są psychofizyczne z natury i, raz usunięte, pozwalają głosowi oddać pełny wachlarz ludzkich uczuć i wszystkie niuanse myślowe.
Powtórzę, że wszelkie problemy psychiczne, zablokowania dają swój wyraz w pracy oddechu.
Umiejętność oddychania całą piersią pozwala w konsekwencji żyć pełną piersią!
Dlatego podkreślam, że pierwsze podstawowe ćwiczenia powinny być skierowane na odnalezienie spokoju, zaufania do samego siebie i na pozwolenie ciału na oddychanie w jego naturalnym rytmie. W czasie ćwiczenia, w którym uczeń zajmuje się jedynie obserwacją własnego oddechu, bardzo wyraźnie widać moment, w którym myśl jego odbiega gdzieś indziej. A to dlatego, że w tej samej chwili zaobserwujemy u ucznia zmianę rytmu oddychania. Najczęściej spotykanym problemem jest to, że n i e d a j e m y sobie czasu na wdech.
Czas na wdech to czas na życie.