- nowość
Pragnienia księżniczki - ebook
Pragnienia księżniczki - ebook
Zara Durant ma nadzieję, że małżeństwo z księciem Andersem odmieni jej życie na lepsze. Zyska niezależność, a rodzice wreszcie będą z niej zadowoleni. A jednak znowu spotyka ją porażka i upokorzenie. W dniu ślubu zjawia się niespodziewanie książę Lucjan, uważany za zmarłego prawowity następca tronu. Narzeczony Zary, zamieszany w zaginięcie Lucjana, ucieka sprzed ołtarza i z kraju. Oszołomiona Zara postanawia jeszcze jakiś czas zostać w pałacu. Lucjan chciałby, żeby jak najszybciej wyjechała, lecz z każdym tygodniem coraz trudniej mu myśleć o rozstaniu z piękną i zadziorną Zarą…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8342-915-1 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Jeszcze tylko kilka pociągnięć igłą, wasza wysokość.
Zara Durant zacisnęła zęby i posłusznie stała nieruchomo. Krawiec z chirurgiczną precyzją pracował nad jej suknią. Stała tak od ponad dwóch godzin, ale dziś wszystko musiało być jak ze snu. Jeśli jej gorset zsunie się w katedrze pełnej ludzi, to nie będzie to wyśniona sytuacja, więc nie było jej trudno uzbroić się w cierpliwość, gdy zespół makijażystów i fryzjerów wydawał się fruwać w powietrzu, od czasu do czasu podlatując, by zrobić drobne poprawki. Niezamierzenie straciła trochę na wadze. Gdy rankiem jej matka dotarła w końcu do Monrayne, była zachwycona, mogąc po raz pierwszy od tygodni zobaczyć Zarę.
Monrayne było najmniejszym, ale najbogatszym regionem na Półwyspie Skandynawskim. Słynął z dziewiczego górskiego krajobrazu, olśniewających pałaców i zachwycającej nowoczesności. Jadąc przed tygodniem przez miasto, Zara zachwycała się wysokimi iglicami i starożytną architekturą tej śnieżnej krainy.
Gdy suknia Zary poddawana była ostatnim poprawkom, jej nieopisanie dumna matka – królowa Dolrovii – zajmowała miejsce w imponującej katedrze. Zara obserwowała jej uroczyste wejście na ekranie zamontowanego w apartamencie telewizora. Podobnie jak miliony widzów, w swojej sypialni w Dolrovii ceremonię śledził także jej niesławny ojciec król Harold. Ich dużo mniejsze i mniej zamożne państwo leżało nad Morzem Bałtyckim, a ojciec Zary został pozbawiony tronu przed dekadą. Rewolucja była spokojna, ale skuteczna. Ich tytuły były wyłącznie honorowe i były właściwie wszystkim, co zostało z ich wielkiej historii. Jedyną nieruchomością, którą pozwolono im zatrzymać, był rozpadający się, położony na nizinnych równinach zamek. Pozostałe posiadłości, podobnie jak dzieła sztuki, antyki i biżuteria, stały się własnością państwa. Jednak pomimo pozbawienia jej rodziny godności królewskich, dzisiaj cały kraj, a nawet cały świat, zafascynowany był ślubem Zary.
Rozkoszując się każdą minutą, matka Zary z królewską wyższością witała setki dygnitarzy, polityków, członków rodzin królewskich i celebrytów, którzy w swych najlepszych strojach zgromadzili się, by być świadkami królewskiego ślubu dekady.
Pozbawienie korony, władzy i pieniędzy nie było łatwym doświadczeniem dla rodziców Zary. Nie zmieniał tego fakt, że mogli się tego spodziewać od kilku dziesięcioleci. Uważali, że doszło do tego wyłącznie z powodu braku męskiego potomka, a ich ciągłe ekscesy, zaprzeczanie rzeczywistości i nieumiejętność przystosowania się do współczesnego świata nie miały z tym nic wspólnego.
Nigdy nie pomyśleliby, że ich nieplanowana, niepotrzebna, niechciana i rzadko wypuszczana za bramy zamku córka, zapewni sobie tak korzystny kontrakt małżeński.
Wielu obywateli Dolrovii zaczęło się nagle interesować najmłodszą księżniczką, o istnieniu której większość z nich zdążyła już zapomnieć. Podczas gdy jej siostry mieszkały w mieście, ona utknęła na wsi, zajmując się niezainteresowanymi nią rodzicami.
Wciąż wydawało jej się to nierealne, ale to właśnie jej przypadła rola panny młodej w tym spektaklu. Co więcej, nie tylko zgodziła się na to szaleństwo, ale aktywnie o nie zabiegała. Wychodziła za mąż za następcę tronu Monrayne – głowę rodziny królewskiej, która wciąż cieszyła się bogactwem, prestiżem i prawdziwą władzą.
Nie zależało jej na tych wszystkich luksusach. Pragnęła jedynie większej swobody, którą zresztą jej obiecano.
Spoglądając w lustro, Zara widziała obcą osobę. Miała doskonały makijaż, a wysadzana diamentami ręcznie tkana koronka zakrywała plecy i ramiona. Ukrywała nieestetyczne różowe plamy, które pojawiały się zawsze, gdy była zdenerwowana. Całość tworzyła skromne i niewinne wrażenie, które najwyraźniej uważano za kluczowe. Ona uważała je za staroświeckie. Zaciskała zęby, próbując zapomnieć o zawstydzających pytaniach zadanych jej przez doradców następcy tronu i upokarzającym badaniu, które następnie przeszła, by zostać uznaną za akceptowalną pannę młodą.
– Gotowe – powiedział po angielsku krawiec. Był to drugi oficjalny język obu krajów, a Zara płynnie się nim posługiwała.
Chwilę później Zara powoli podążyła za jednym z lokajów. Pałac Monrayne był znacznie większy i bardziej okazały niż jej podupadła posiadłość. Dużo łatwiej też było się w nim zgubić. Portrety wiszące niegdyś w głównym atrium, a dziś upchnięte w najdalszym skrzydle zamku, w którym była zamknięta przez ostatni tydzień, stały się jej drogowskazami. Pierwszy przedstawiał zmarłych królową Kristyn i króla Lucasa w dniu ich ślubu. Z drugiego spoglądało ich jedyne dziecko, książę Lucjan. Jak zawsze, Zara zatrzymała wzrok na postaci młodego mężczyzny o intrygującym spojrzeniu. Niebieskie oczy, triumfalny uśmiech i bijąca od niego młodzieńcza uroda powodowały u niej niemal utratę tchu. Obraz namalowano, gdy miał zaledwie szesnaście lat. Dwa lata przed tragicznym zaginięciem podczas nurkowania dekadę temu. Zara miała wtedy zaledwie trzynaście lat, ale doskonale pamiętała falę żalu i szoku, która objęła niemal cały świat. Trwające tygodniami poszukiwania na Morzu Śródziemnym nie przyniosły efektów, a ciała nigdy nie odnaleziono.
Dla milionów dziewcząt na całym świecie był wyśnionym księciem z bajki. Jego już wtedy owdowiała matka – królowa Kristyn – nie otrząsnęła się po stracie i zmarła kilka dni po śmierci syna.
Zara miała poślubić kuzyna Lucjana, Andersa, który po jego śmierci został następcą tronu. Za kilka dni skończy dwadzieścia pięć lat, co oznaczało, że osiągnie wymagany do koronacji wiek. Ich ślub był jedynie początkiem bogatej serii uroczystości, a każda miała być większa od poprzedniej.
Nie była pierwszym wyborem księcia Andersa. Jego wuj Garth, aktualny regent Monrayne, dyskretnie odwiedził pałac jej rodziców. Siostry rzuciły wszystko i złożyły rodzicom rzadką wizytę, by godnie przywitać gościa. Zaskoczył wszystkich oświadczeniem, że poszukuje kandydatki na przyszłą żonę dla następcy tronu. Zabrzmiało to jak wzięte z poprzedniego wieku. Najstarsza Mia grzecznie wyjaśniła, że ma już swoje lata. Ana także odmówiła, twierdząc, że w wieku trzydziestu trzech lat czułaby się za stara dla Andersa. Wtedy z końca kolejki na prowadzenie wysunęła się Zara.
Zaskoczyła wszystkich. Była co prawda dziesięć lat młodsza od Any, ale była też wystarczająco dorosła, by decydować o sobie. Była gotowa na znacznie poważniejsze wyzwania, niż wydawało się jej rodzicom i rodzeństwu. Garth, który biorąc pod uwagę jej klasztorne życie, zdążył już zapomnieć o jej istnieniu, przyjrzał się jej badawczo i, ku zdumieniu wszystkich, natychmiast się zgodził. Spotkanie zapoznawcze z następcą tronu odbyło się zaledwie dwa miesiące później.
Warunki były proste. Nie wolno jej było przyćmić przyszłego męża. Nie lubiła rozgłosu i nie zależało jej na poklasku. Była więc przeszczęśliwa, mogąc usunąć się w cień. Nie tracąc niezależności, będzie mogła wspierać bliskie jej sercu instytucje charytatywne i zyskać w oczach rodziny. Dotąd nie była przez nich doceniania.
Gdy wsiadła do zaprzężonej w osiem koni kryształowej karocy, zwątpienie niemal ją powaliło. Oddychała ciężko, próbując przekonać samą siebie, że jej zdenerwowanie spowodowane jest jedynie tym, że znalazła się w centrum uwagi milionów ludzi. Jeśli to wytrzyma, to dalej będzie już dużo łatwiej. Usunie się w cień i to król będzie wieść prym.
Dziesięć minut później powóz zatrzymał się przed katedrą. Poczuła się bardzo samotna. Ale przecież nie inaczej było przez całe jej życie.
Ostrożnie trzymała przepiękny bukiet, a z twarzy nie schodził jej ćwiczony godzinami uśmiech. Żadna z sióstr nie zdecydowała się być jej druhną, więc podążała za uroczo wyglądającymi w filigranowych jedwabnych sukienkach i garniturkach w marynarskim stylu potomkami wybranych dworzan. Wszystko wyglądało perfekcyjnie.
Nie miało znaczenia, że właściwie nie zna Andersa. Była to umowa o charakterze politycznym, a nie osobistym. Będzie miała mnóstwo czasu, by lepiej go poznać. Trochę żałowała, że był w tym tygodniu zbyt zajęty, by się z nią zobaczyć. Nie mieli nawet chwili, którą mogliby spędzić bez towarzystwa innych osób. Wszystkie zdjęcia, które pojawiły się w internecie, były efektem jednodniowej sesji, w którą zaangażowany był zastęp makijażystów i stylistów.
Stał do niej tyłem, co było pewnie elementem protokołu. Powinna go znać, ale podczas prób była zbyt zdenerwowana, by móc skupić się na szczegółowych wyjaśnieniach powodów, dla których wszystko miało się odbywać w tak zawiły sposób.
W rytm muzyki stąpała w skupieniu po wielowiekowej kamiennej posadzce. Gdy była w połowie drogi, usłyszała za sobą ciężkie i szybkie kroki. Brzmiały, jakby ktoś ją gonił. Zamarła. Panna młoda powinna dotrzeć do ołtarza jako ostatnia. Czy powinna się zatrzymać i pozwolić, by, ktokolwiek to był, zajął jej miejsce?
Gdy wahała się, co zrobić, organy zamilkły, a katedrę wypełniła cisza. Słychać było jedynie zbliżające się wciąż ciężkie kroki. Nie było sensu iść dalej. Spojrzała na Gartha, głównego reżysera tego spektaklu. Najpierw zbladł, by po chwili się zaczerwienić. Nie zareagował na jej wyrażające zaskoczenie spojrzenie, a jedynie z przerażeniem wpatrywał się w tajemniczą postać. Także pan młody stał nieruchomo z otwartymi z zaskoczenia ustami.
Mimo że miała na sobie najdroższą suknię świata, została przyćmiona w dniu swojego ślubu. Jakże to dla niej typowe, że nawet w takim dniu nic nie mogło się odbyć, jak powinno.
Zara obejrzała się za siebie. Zobaczyła wysokiego, niespotykanie barczystego mężczyznę, którego muskulatura przyćmiła otoczenie. Zajmował niemal całą szerokość przejścia. Stał niecały metr od niej, intensywnie się w nią wpatrując. Miał na sobie kompletny strój ceremonialny – czarne spodnie, nienagannie wyprasowaną białą marynarkę i szkarłatną szarfę podkreślającą jego groźną postawę. Przycięte na wojskową modłę włosy uwydatniały wysokie kości policzkowe, kwadratową szczękę i nos, który wyglądał na niejednokrotnie złamany. Zaciskał nieprzyzwoicie kształtne usta, a jego lewą brew i powiekę przecinała poszarpana, pomarszczona blizna. Stał nieruchomo i emanował złością. Zagubiła się w najjaśniejszych i jednocześnie najbardziej lodowatych oczach, jakie kiedykolwiek widziała. Po chwili zdała sobie sprawę, że widziała już to spojrzenie. Patrzyła na mężczyznę z mijanego w drodze do karocy portretu. Mężczyznę uznanego za martwego.