- W empik go
Pragnienie - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
5 maja 2021
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Pragnienie - ebook
Tycjan, światowej sławy pianista, przyjeżdża na koncert do pewnego tajemniczego miasteczka. Zaciekawiony klimatem tego miejsca, postanawia poznać je bliżej. Wkrótce wpada na trop dziwnego układu między burmistrzem a mieszkańcami, odkrywa sekret mrocznego dworu na wzgórzu i daje się oczarować magii parku, który okazuje się niezwykłym labiryntem. Wraz z Aurelią, dziewczyną inną niż wszystkie, codziennie poznaje nowe opowieści związane z historią miasteczka. Każda z nich sprawia, że Tycjan zaczyna zupełnie inaczej patrzeć na otaczającą go rzeczywistość. A co, jeśli świat to wielkie zwierciadło, w którym nieustannie się przeglądamy? I co kryje się po jego drugiej stronie? Odpowiedź może być zaskakująca…
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8219-259-9 |
Rozmiar pliku: | 730 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
1. AURELIA
Aurelia igrała z mężczyznami, przez co wystawiała się na coraz to nowe niebezpieczeństwa. Lubiła to delikatne łaskotanie losu, odprowadzający ją wzrok uwielbienia i pożądania dawał jej poczucie władzy nad mężczyznami. Była królową męskiego świata – wersja oficjalna prosto z okładek lokalnego czasopisma zwanego „Domysły i Wścibstwo” pod redakcją zazdrości. Niezaprzeczalną prawdą były jej niezwykła uroda oraz to, że mężczyźni szaleli na jej punkcie. Próbowali ją podrywać na swoje mięśnie, samochody, złote zegarki, pieniądze, gadżety i wszystko inne, czym tylko można się chwalić. Chcieli jej zaimponować wszystkim, tylko nie sobą, jakby to, co posiadali, zmieniało ich wnętrze. A przecież, koniec końców, żyje się z tym, kim ktoś jest, a nie z tym, co ktoś posiada; liczy się charakter, intelekt i jeszcze wiele innych rzeczy, których sama nie potrafiłaby dokładnie wymienić. Od zawsze ją to bawiło, myślała wtedy, że zamiast mieć coś w środku, oni mają wszystko na zewnątrz. Chłopcy zbudowani ze styropianu, na pierwszy rzut oka pełni wspaniałości, w środku puści. Po kontakcie z nią każdy z nich był załamany. Na tak wiele kobiet ich metody działały, ale ona była jak krytyczny błąd systemu, którego nikt nie przewidział. Była najpiękniejszym z możliwych koszmarów podrywaczy i onanistów. Oni wszyscy potrafili przy niej tylko jedno – zrobić z siebie durnia. Kiedy stawali przed nią, czuli ogromną frustrację, jakby znaleźli się przed największym skarbcem świata, ale nie znali hasła dostępu i powtarzali tylko w kółko: „Sezamie, otwórz się”. To było jak klasówka z matmy albo fizyki – niby umiesz pisać, znasz cyfry, ale za nic na świecie nie wiesz, jak je razem poskładać w coś sensownego, co pozwoli ci zaliczyć egzamin. Najgorsza możliwa męka, sytuacja, która jednoznacznie dowodzi, że jest się kretynem. Człowiek nawet nie ma się jak zwodzić; z historii zawsze można zwalić winę na słabą pamięć albo niechęć do czytania, a tu wszystkie narzędzia mieli przed sobą, przecież wystarczyło ułożyć odpowiednie słowa w odpowiedniej kolejności, dołożyć kilka gestów i urządzić jej tornado w głowie. Niestety kombinacji tych słów i gestów było zdecydowanie za wiele, a czasu zdecydowanie za mało. Prawidłowe rozwiązanie wykraczało poza zasięg ich umysłów, dlatego zawsze przegrywali w tych towarzyskich szachach. Sztuczki się skończyły, musieliby (nie) być sobą. Wszyscy chcieli być przy niej kimś innym, najlepiej tym kimś, kto zna właściwą kombinację gestów i słów. Oni chcieli rozebrać jej ciało, a ona jednym spojrzeniem rozbierała ich umysły. Byli bezradni, pustka w ich głowach wiązała im ręce, języki i myśli. I w ten sposób brak elokwencji kładł się długim cieniem na wszystkich zdobyczach i tytułach, którymi chcieli zaimponować Aurelii. Ona szukała czegoś więcej – głębi. Im więcej o niej myślała, tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że nie wie, czym ona jest i czy jakikolwiek mężczyzna w ogóle ją ma. Mało tego, utwierdzała się też w przekonaniu, że nikt tego w zasadzie nie wie.2. TYCJAN
On był łamaczem niewieścich serc. Nie był tego w pełni świadomy, żadnej dziewczynie nie zrobił krzywdy umyślnie. One do niego wzdychały, a on po prostu nie mógł trafić na tę jedyną. Niespecjalnie też jej szukał, był bowiem człowiekiem bardzo zajętym, jak każdy wzięty pianista. Należał do wąskiego grona najlepszych na świecie, ale samo granie to było dla niego za mało. O fortepianie wiedział wszystko, umiał go nastroić i naprawiać, miał nawet swój własny, który jeździł razem z nim na wszystkie koncerty. Grał na nim, naprawiał i stroił go, być może to był sekret jego perfekcji. Fortepian znał jak siebie samego.
Kobiety, które przychodziły na jego występy, nie wiedziały, czy na ich emocje bardziej wpływa jego muzyka, czy on sam. Zawsze nienagannie ubrany, szykownie i elegancko, ale bez przesady, wszystko z umiarem. Z zamiłowaniem dobierał kolory garniturów, koszul, butów oraz innych dodatków w taki sposób, aby całość była jak najbardziej kolorowa i rzucająca się w oczy. Nie było w tym jednak kiczu, to był wyrafinowany i rzadki styl, bardzo trudny do podrobienia. Był wysoki i dobrze zbudowany, co w połączeniu z garniturem dawało kompozycję zniewalającą dla większości kobiet. Ich oczy nie mogły nasycić się jego widokiem, dlatego odprowadzały go po każdym koncercie. Gdyby był gwiazdą rocka, na scenę leciałyby damskie majtki i staniki, ale na szczęście bawił się w muzykę poważną.
Dostawał wiele propozycji od kobiet znudzonych bogatym i nudnym stylem życia. To były kobiety, których jedynym planem na każdy dzień były zakupy, upiększanie ciała, lunche z koleżankami, koncerty, imprezy. Czasami próbowały poderwać Tycjana dla zwykłej odmiany. Menu każdej restauracji znały na pamięć razem z cenami oraz imionami wszystkich kelnerów. Każdy film, który wchodził do kina, od razu oglądały. Nie miały żadnych pasji, bo po co? To zbyt skomplikowane, zupełnie niepasujące do ich łatwego stylu życia. Spotykały się codziennie i tak naprawdę zawsze mówiły to samo, używając tylko trochę innych słów, żeby zmylić same siebie, że jednak rozmawiają o czymś nowym, albo by sprawiać wrażenie inteligentniejszych. Ich życie to była jedna wielka pętla, którą ktoś kiedyś uruchomił i której już nikt nie wyłączył, a one posłusznie przeżywały wciąż te same chwile. W przypadku niektórych z nich tym animatorem był bogaty mąż, ale nie zawsze tak to wyglądało. Bez względu na to, kto wprawiał ich życie w ten kołowy ruch i tak proces był ten sam, a panie, grające w nim główne role, były bardzo szczęśliwe, w końcu znalazły swoje bratnie dusze w postaci koleżanek. Wszystkie takie same, więc czego chcieć więcej? Chyba właśnie dlatego tak bardzo się cieszyły, bo każda z nich była odbiciem tej drugiej.
Tycjan miał jednak pewne wątpliwości, bo czy można oceniać drugiego człowieka tylko na podstawie tego, co się widzi? Nie wiadomo, jaki ktoś jest, kiedy nikt nie patrzy albo kiedy chociaż my go nie widzimy. Może były takie same, bo akurat trafiał w ten sam moment z racji profesji, jaką wykonywał? Najczęściej spotykał się z nimi przy posiłku, przed lub po koncercie, a to zdecydowanie za mały wycinek cudzego życia, by na jego podstawie jednoznacznie kogoś ocenić. Wiedział, że tak naprawdę odzywa się w nim brak pokory i pokusa szufladkowania ludzi, bo w tak uporządkowanej rzeczywistości można się szybko odnaleźć i żyje się w niej zdecydowanie łatwiej. Wstydził się tej drogi na skróty przed samym sobą, zwłaszcza że kobiety, które tak łatwo oceniał, stanowiły niemałą cześć jego widowni i możliwe, że gdyby nie one, to grywałby tylko na weselach i innych imprezach okolicznościowych. Może któraś z rzekomych utrzymanek pracowała w domowym zaciszu i zajmowała się czymś niezwykłym, na przykład fizyką kwantową, może prowadziła fundację, hospicjum albo inną działalność charytatywną. Tego nie wiedział, wydawało mu się to bardzo mało prawdopodobne, ale to nie znaczy, że niemożliwe i nie znaczy też, że na pewno były takie, jakimi je widział. Uważał, że przecież każdy człowiek ma w sobie nieskończoność i to od niego zależy, w jakim kierunku ją poprowadzi. Świat myśli i wyobraźni jest przecież niczym nieograniczony, to tylko nasze sztuczne limity, poprzez które adaptujemy się do świata norm, sprawiają, że poruszamy się po ograniczonym polu. Kod kulturowy, który każdy musi w jakimś stopniu przyjąć, tworzy nasze ograniczenia. Większość zakłada, że ten kod chroni społeczność przed niebezpieczeństwami, ogranicza pulę złych wyborów. I w gruncie rzeczy to prawda – tak uważał Tycjan. Rozsądek kieruje nas ku rzeczom dobrym i wzniosłym, a zło i głupota nas od nich odciągają. Poziom rozwoju lub upadku, jaki może stać się naszym udziałem, jest odgórnie ograniczony jedynie czasem naszego życia.
Z racji zawodu Tycjan często odwiedzał nowe miejsca i w wolnym czasie lubił zwiedzać miasto, w którym aktualnie przebywał. Po przybyciu do danego miasta czy też miejscowości rozglądał się za ciekawymi miejscami, których nie znajdzie się w przewodnikach, a które mają jakąś swoją historię do opowiedzenia. Uwielbiał też odwiedzać lokalne restauracje, z tym że omijał te luksusowe, bo tych miał po dziurki w nosie. Szukał takich, które nawiązują do lokalnej kultury i tradycji – czy to potrawami, czy wystrojem, czy jednym i drugim. Lubił robić sobie w nich zdjęcia, nawet opisywał je i wrzucał na bloga. Czasem z sentymentu czytał swoje zapiski przed wyborem kolejnego miejsca na wakacje, choć zazwyczaj jego urlop nie trwał długo, bo kalendarz koncertów miał wypełniony na pięć lat do przodu. Lubił obserwować miasta i zastanawiać się nad tym, z czego one żyją, jak funkcjonują. Na przykład, jeśli miasto miało duży ośrodek studencki i nie miało żadnego przemysłu ani rozwiniętego sektora usług, nie słynęło też z rolnictwa, to uznawał, że prawdopodobnie najwięcej zarabia na studentach. Zawsze starał się poczuć ducha miasta, zrozumieć jego klimat, poznać mieszkańców. Dawało mu to chwilowe złudzenie przynależności do lokalnej społeczności. Wątpliwa stabilizacja w dość chaotycznym i szybkim życiu, zbyt szybkim na jakiekolwiek związki i refleksje nad tym wszystkim, co nas otacza.3. SPACER
Tycjan zaraz po przyjeździe do kolejnego miasteczka i rozpakowaniu się w hotelu wyszedł na spacer. To była jego tradycja, zawsze po przybyciu do nowego miejsca, w którym jeszcze nie koncertował, wybierał się na spacer. Celem tego spaceru było poznanie okolicy i zlokalizowanie ciekawych miejsc, żeby możliwie najlepiej spędzić czas. Przed hotelem rozciągał się park i Tycjan od razu ruszył główną alejką. Po przejściu stu metrów spotkał przechodnia w średnim wieku z psem. Ukłonili się sobie:
Przechodzień: Pan tu nowy?
Tycjan: Tak, służbowo. A pan miejscowy?
Przechodzień: Tak.
Tycjan: To świetnie. Zapewne wie pan, co w miasteczku zasługuje na szczególną uwagę?
Przechodzień: Labirynt snów.
Tycjan: Pan często w nim bywa?
Przechodzień: Nie mam czasu, wolę chodzić do mojej kochanki.
Na twarzy przechodnia pojawił się uśmiech i duma. Tycjan dostrzegł obrączkę na palcu mężczyzny.
Tycjan: Żonę też pan ma?
Przechodzień: Tak, rucham obie.
Tycjan: Nie rozumiem, czemu chwali się pan jedną ze swoich największych życiowych porażek.
Przechodzień: Jak to porażek? Mam dwie kobiety – to sukces.
Tycjan: Wziął pan ślub i przysięgał, że kobieta, z którą stał pan przy ołtarzu lub/i w urzędzie, jest jedną jedyną i żadnej innej nie będzie – „Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską”; a teraz okazuje się, że żona nie wystarcza i szuka pan czegoś u innych kobiet. Pomylił się pan i w dodatku pana słowa są nic nie warte. Nie dotrzymał ich pan.
Przechodzień: Jeśli potrafi się oszukiwać ludzi dla osiągnięcia większych korzyści, jak na przykład więcej ruchania, to to właśnie jest sukces, i to świadczący o mojej inteligencji.
Tycjan: Żyje pan w kłamstwie, które jest odbiciem sprzeczności pańskiej przysięgi z tym, co pan robi. A wszystko, co jest sprzeczne, podążą drogą rozpadu. Nawet jeśli jest on tak powolny, że niezauważalny, to kiedyś nastąpi, a pan już o nim zdecydował.
Przechodzień: Dopóki żona nie wie, to jest idealnie.
Tycjan: I nie przeszkadza panu, że zrobił pan z siebie człowieka niesłownego? A chwaląc się tym, robi pan z siebie durnia, bo zgodzi się pan ze stwierdzeniem, że człowiek, który chwali się przed innymi swoimi wadami, słabościami, porażkami, jest głupi?
Przechodzień: Sam pan jest głupi, bo nie rozumie pan sukcesu, jakim jest posiadanie dwóch kobiet.
Tycjan: Rucha pan swoją żonę, kochankę i siebie samego, a w dodatku ma pan samego siebie za najmądrzejszego w tej układance, mimo że każdego dnia robi pan z siebie idiotę i kłamcę. Widzi pan tylko seks, zapominając o całej reszcie, wpada pan w pułapkę nielogiczności, która czyni pana oszustem.
Przechodzień: Wpadam tylko w ramiona żony i kochanki, a pan to, widzę, taki cnotliwy kawaler, że pan tak pierdoli. Jak pan sobie znajdzie jedną kobietę i zobaczy, jak ciężko z nią wytrzymać, to wtedy pogadamy. Mężczyzna nie jest stworzony do monogamii. Uciekam od kochanki do żony i od żony do kochanki. Widać, że pan kawaler, skoro zadaje pan takie pytania.
Tycjan: To po co był ślub? Jeśli panu chodzi tylko o seks, to mógł się pan nie żenić, wtedy byłby pan uczciwy. I nie musiałby pan uciekać od jednej do drugiej.
Przechodzień: Ślub usankcjonował mi ruchanie do woli mojej obecnej żony, więc musiałem go wziąć.
Tycjan: Cały kłopot w tym, że ślubu nie bierze się tylko dla seksu. Widzę, że się nie zrozumiemy, bo ja jako kawaler mogę sobie jeszcze pozwolić na szczerość.
Przechodzień: Spierdalaj pan, za dużo pan sobie pozwala. Nazwał mnie pan głupcem i jeszcze próbował słownie wymusić, żebym sam to przyznał. Jesteś pan durniem i idź pan w chuj…
Tycjan: Również żegnam serdecznie.
Aurelia igrała z mężczyznami, przez co wystawiała się na coraz to nowe niebezpieczeństwa. Lubiła to delikatne łaskotanie losu, odprowadzający ją wzrok uwielbienia i pożądania dawał jej poczucie władzy nad mężczyznami. Była królową męskiego świata – wersja oficjalna prosto z okładek lokalnego czasopisma zwanego „Domysły i Wścibstwo” pod redakcją zazdrości. Niezaprzeczalną prawdą były jej niezwykła uroda oraz to, że mężczyźni szaleli na jej punkcie. Próbowali ją podrywać na swoje mięśnie, samochody, złote zegarki, pieniądze, gadżety i wszystko inne, czym tylko można się chwalić. Chcieli jej zaimponować wszystkim, tylko nie sobą, jakby to, co posiadali, zmieniało ich wnętrze. A przecież, koniec końców, żyje się z tym, kim ktoś jest, a nie z tym, co ktoś posiada; liczy się charakter, intelekt i jeszcze wiele innych rzeczy, których sama nie potrafiłaby dokładnie wymienić. Od zawsze ją to bawiło, myślała wtedy, że zamiast mieć coś w środku, oni mają wszystko na zewnątrz. Chłopcy zbudowani ze styropianu, na pierwszy rzut oka pełni wspaniałości, w środku puści. Po kontakcie z nią każdy z nich był załamany. Na tak wiele kobiet ich metody działały, ale ona była jak krytyczny błąd systemu, którego nikt nie przewidział. Była najpiękniejszym z możliwych koszmarów podrywaczy i onanistów. Oni wszyscy potrafili przy niej tylko jedno – zrobić z siebie durnia. Kiedy stawali przed nią, czuli ogromną frustrację, jakby znaleźli się przed największym skarbcem świata, ale nie znali hasła dostępu i powtarzali tylko w kółko: „Sezamie, otwórz się”. To było jak klasówka z matmy albo fizyki – niby umiesz pisać, znasz cyfry, ale za nic na świecie nie wiesz, jak je razem poskładać w coś sensownego, co pozwoli ci zaliczyć egzamin. Najgorsza możliwa męka, sytuacja, która jednoznacznie dowodzi, że jest się kretynem. Człowiek nawet nie ma się jak zwodzić; z historii zawsze można zwalić winę na słabą pamięć albo niechęć do czytania, a tu wszystkie narzędzia mieli przed sobą, przecież wystarczyło ułożyć odpowiednie słowa w odpowiedniej kolejności, dołożyć kilka gestów i urządzić jej tornado w głowie. Niestety kombinacji tych słów i gestów było zdecydowanie za wiele, a czasu zdecydowanie za mało. Prawidłowe rozwiązanie wykraczało poza zasięg ich umysłów, dlatego zawsze przegrywali w tych towarzyskich szachach. Sztuczki się skończyły, musieliby (nie) być sobą. Wszyscy chcieli być przy niej kimś innym, najlepiej tym kimś, kto zna właściwą kombinację gestów i słów. Oni chcieli rozebrać jej ciało, a ona jednym spojrzeniem rozbierała ich umysły. Byli bezradni, pustka w ich głowach wiązała im ręce, języki i myśli. I w ten sposób brak elokwencji kładł się długim cieniem na wszystkich zdobyczach i tytułach, którymi chcieli zaimponować Aurelii. Ona szukała czegoś więcej – głębi. Im więcej o niej myślała, tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że nie wie, czym ona jest i czy jakikolwiek mężczyzna w ogóle ją ma. Mało tego, utwierdzała się też w przekonaniu, że nikt tego w zasadzie nie wie.2. TYCJAN
On był łamaczem niewieścich serc. Nie był tego w pełni świadomy, żadnej dziewczynie nie zrobił krzywdy umyślnie. One do niego wzdychały, a on po prostu nie mógł trafić na tę jedyną. Niespecjalnie też jej szukał, był bowiem człowiekiem bardzo zajętym, jak każdy wzięty pianista. Należał do wąskiego grona najlepszych na świecie, ale samo granie to było dla niego za mało. O fortepianie wiedział wszystko, umiał go nastroić i naprawiać, miał nawet swój własny, który jeździł razem z nim na wszystkie koncerty. Grał na nim, naprawiał i stroił go, być może to był sekret jego perfekcji. Fortepian znał jak siebie samego.
Kobiety, które przychodziły na jego występy, nie wiedziały, czy na ich emocje bardziej wpływa jego muzyka, czy on sam. Zawsze nienagannie ubrany, szykownie i elegancko, ale bez przesady, wszystko z umiarem. Z zamiłowaniem dobierał kolory garniturów, koszul, butów oraz innych dodatków w taki sposób, aby całość była jak najbardziej kolorowa i rzucająca się w oczy. Nie było w tym jednak kiczu, to był wyrafinowany i rzadki styl, bardzo trudny do podrobienia. Był wysoki i dobrze zbudowany, co w połączeniu z garniturem dawało kompozycję zniewalającą dla większości kobiet. Ich oczy nie mogły nasycić się jego widokiem, dlatego odprowadzały go po każdym koncercie. Gdyby był gwiazdą rocka, na scenę leciałyby damskie majtki i staniki, ale na szczęście bawił się w muzykę poważną.
Dostawał wiele propozycji od kobiet znudzonych bogatym i nudnym stylem życia. To były kobiety, których jedynym planem na każdy dzień były zakupy, upiększanie ciała, lunche z koleżankami, koncerty, imprezy. Czasami próbowały poderwać Tycjana dla zwykłej odmiany. Menu każdej restauracji znały na pamięć razem z cenami oraz imionami wszystkich kelnerów. Każdy film, który wchodził do kina, od razu oglądały. Nie miały żadnych pasji, bo po co? To zbyt skomplikowane, zupełnie niepasujące do ich łatwego stylu życia. Spotykały się codziennie i tak naprawdę zawsze mówiły to samo, używając tylko trochę innych słów, żeby zmylić same siebie, że jednak rozmawiają o czymś nowym, albo by sprawiać wrażenie inteligentniejszych. Ich życie to była jedna wielka pętla, którą ktoś kiedyś uruchomił i której już nikt nie wyłączył, a one posłusznie przeżywały wciąż te same chwile. W przypadku niektórych z nich tym animatorem był bogaty mąż, ale nie zawsze tak to wyglądało. Bez względu na to, kto wprawiał ich życie w ten kołowy ruch i tak proces był ten sam, a panie, grające w nim główne role, były bardzo szczęśliwe, w końcu znalazły swoje bratnie dusze w postaci koleżanek. Wszystkie takie same, więc czego chcieć więcej? Chyba właśnie dlatego tak bardzo się cieszyły, bo każda z nich była odbiciem tej drugiej.
Tycjan miał jednak pewne wątpliwości, bo czy można oceniać drugiego człowieka tylko na podstawie tego, co się widzi? Nie wiadomo, jaki ktoś jest, kiedy nikt nie patrzy albo kiedy chociaż my go nie widzimy. Może były takie same, bo akurat trafiał w ten sam moment z racji profesji, jaką wykonywał? Najczęściej spotykał się z nimi przy posiłku, przed lub po koncercie, a to zdecydowanie za mały wycinek cudzego życia, by na jego podstawie jednoznacznie kogoś ocenić. Wiedział, że tak naprawdę odzywa się w nim brak pokory i pokusa szufladkowania ludzi, bo w tak uporządkowanej rzeczywistości można się szybko odnaleźć i żyje się w niej zdecydowanie łatwiej. Wstydził się tej drogi na skróty przed samym sobą, zwłaszcza że kobiety, które tak łatwo oceniał, stanowiły niemałą cześć jego widowni i możliwe, że gdyby nie one, to grywałby tylko na weselach i innych imprezach okolicznościowych. Może któraś z rzekomych utrzymanek pracowała w domowym zaciszu i zajmowała się czymś niezwykłym, na przykład fizyką kwantową, może prowadziła fundację, hospicjum albo inną działalność charytatywną. Tego nie wiedział, wydawało mu się to bardzo mało prawdopodobne, ale to nie znaczy, że niemożliwe i nie znaczy też, że na pewno były takie, jakimi je widział. Uważał, że przecież każdy człowiek ma w sobie nieskończoność i to od niego zależy, w jakim kierunku ją poprowadzi. Świat myśli i wyobraźni jest przecież niczym nieograniczony, to tylko nasze sztuczne limity, poprzez które adaptujemy się do świata norm, sprawiają, że poruszamy się po ograniczonym polu. Kod kulturowy, który każdy musi w jakimś stopniu przyjąć, tworzy nasze ograniczenia. Większość zakłada, że ten kod chroni społeczność przed niebezpieczeństwami, ogranicza pulę złych wyborów. I w gruncie rzeczy to prawda – tak uważał Tycjan. Rozsądek kieruje nas ku rzeczom dobrym i wzniosłym, a zło i głupota nas od nich odciągają. Poziom rozwoju lub upadku, jaki może stać się naszym udziałem, jest odgórnie ograniczony jedynie czasem naszego życia.
Z racji zawodu Tycjan często odwiedzał nowe miejsca i w wolnym czasie lubił zwiedzać miasto, w którym aktualnie przebywał. Po przybyciu do danego miasta czy też miejscowości rozglądał się za ciekawymi miejscami, których nie znajdzie się w przewodnikach, a które mają jakąś swoją historię do opowiedzenia. Uwielbiał też odwiedzać lokalne restauracje, z tym że omijał te luksusowe, bo tych miał po dziurki w nosie. Szukał takich, które nawiązują do lokalnej kultury i tradycji – czy to potrawami, czy wystrojem, czy jednym i drugim. Lubił robić sobie w nich zdjęcia, nawet opisywał je i wrzucał na bloga. Czasem z sentymentu czytał swoje zapiski przed wyborem kolejnego miejsca na wakacje, choć zazwyczaj jego urlop nie trwał długo, bo kalendarz koncertów miał wypełniony na pięć lat do przodu. Lubił obserwować miasta i zastanawiać się nad tym, z czego one żyją, jak funkcjonują. Na przykład, jeśli miasto miało duży ośrodek studencki i nie miało żadnego przemysłu ani rozwiniętego sektora usług, nie słynęło też z rolnictwa, to uznawał, że prawdopodobnie najwięcej zarabia na studentach. Zawsze starał się poczuć ducha miasta, zrozumieć jego klimat, poznać mieszkańców. Dawało mu to chwilowe złudzenie przynależności do lokalnej społeczności. Wątpliwa stabilizacja w dość chaotycznym i szybkim życiu, zbyt szybkim na jakiekolwiek związki i refleksje nad tym wszystkim, co nas otacza.3. SPACER
Tycjan zaraz po przyjeździe do kolejnego miasteczka i rozpakowaniu się w hotelu wyszedł na spacer. To była jego tradycja, zawsze po przybyciu do nowego miejsca, w którym jeszcze nie koncertował, wybierał się na spacer. Celem tego spaceru było poznanie okolicy i zlokalizowanie ciekawych miejsc, żeby możliwie najlepiej spędzić czas. Przed hotelem rozciągał się park i Tycjan od razu ruszył główną alejką. Po przejściu stu metrów spotkał przechodnia w średnim wieku z psem. Ukłonili się sobie:
Przechodzień: Pan tu nowy?
Tycjan: Tak, służbowo. A pan miejscowy?
Przechodzień: Tak.
Tycjan: To świetnie. Zapewne wie pan, co w miasteczku zasługuje na szczególną uwagę?
Przechodzień: Labirynt snów.
Tycjan: Pan często w nim bywa?
Przechodzień: Nie mam czasu, wolę chodzić do mojej kochanki.
Na twarzy przechodnia pojawił się uśmiech i duma. Tycjan dostrzegł obrączkę na palcu mężczyzny.
Tycjan: Żonę też pan ma?
Przechodzień: Tak, rucham obie.
Tycjan: Nie rozumiem, czemu chwali się pan jedną ze swoich największych życiowych porażek.
Przechodzień: Jak to porażek? Mam dwie kobiety – to sukces.
Tycjan: Wziął pan ślub i przysięgał, że kobieta, z którą stał pan przy ołtarzu lub/i w urzędzie, jest jedną jedyną i żadnej innej nie będzie – „Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską”; a teraz okazuje się, że żona nie wystarcza i szuka pan czegoś u innych kobiet. Pomylił się pan i w dodatku pana słowa są nic nie warte. Nie dotrzymał ich pan.
Przechodzień: Jeśli potrafi się oszukiwać ludzi dla osiągnięcia większych korzyści, jak na przykład więcej ruchania, to to właśnie jest sukces, i to świadczący o mojej inteligencji.
Tycjan: Żyje pan w kłamstwie, które jest odbiciem sprzeczności pańskiej przysięgi z tym, co pan robi. A wszystko, co jest sprzeczne, podążą drogą rozpadu. Nawet jeśli jest on tak powolny, że niezauważalny, to kiedyś nastąpi, a pan już o nim zdecydował.
Przechodzień: Dopóki żona nie wie, to jest idealnie.
Tycjan: I nie przeszkadza panu, że zrobił pan z siebie człowieka niesłownego? A chwaląc się tym, robi pan z siebie durnia, bo zgodzi się pan ze stwierdzeniem, że człowiek, który chwali się przed innymi swoimi wadami, słabościami, porażkami, jest głupi?
Przechodzień: Sam pan jest głupi, bo nie rozumie pan sukcesu, jakim jest posiadanie dwóch kobiet.
Tycjan: Rucha pan swoją żonę, kochankę i siebie samego, a w dodatku ma pan samego siebie za najmądrzejszego w tej układance, mimo że każdego dnia robi pan z siebie idiotę i kłamcę. Widzi pan tylko seks, zapominając o całej reszcie, wpada pan w pułapkę nielogiczności, która czyni pana oszustem.
Przechodzień: Wpadam tylko w ramiona żony i kochanki, a pan to, widzę, taki cnotliwy kawaler, że pan tak pierdoli. Jak pan sobie znajdzie jedną kobietę i zobaczy, jak ciężko z nią wytrzymać, to wtedy pogadamy. Mężczyzna nie jest stworzony do monogamii. Uciekam od kochanki do żony i od żony do kochanki. Widać, że pan kawaler, skoro zadaje pan takie pytania.
Tycjan: To po co był ślub? Jeśli panu chodzi tylko o seks, to mógł się pan nie żenić, wtedy byłby pan uczciwy. I nie musiałby pan uciekać od jednej do drugiej.
Przechodzień: Ślub usankcjonował mi ruchanie do woli mojej obecnej żony, więc musiałem go wziąć.
Tycjan: Cały kłopot w tym, że ślubu nie bierze się tylko dla seksu. Widzę, że się nie zrozumiemy, bo ja jako kawaler mogę sobie jeszcze pozwolić na szczerość.
Przechodzień: Spierdalaj pan, za dużo pan sobie pozwala. Nazwał mnie pan głupcem i jeszcze próbował słownie wymusić, żebym sam to przyznał. Jesteś pan durniem i idź pan w chuj…
Tycjan: Również żegnam serdecznie.
więcej..