Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość
  • Empik Go W empik go

Prawda i realizm. Tom 2. Gomułka, Gierek, Jaruzelski i... Wałęsa - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
17 października 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Prawda i realizm. Tom 2. Gomułka, Gierek, Jaruzelski i... Wałęsa - ebook

Zgromadzone w dwóch tomach Prawdy i realizmu teksty publicystyczne Andrzeja Werblana to reprezentatywny wybór z jego dorobku piśmienniczego. Perspektywę badawczą Profesora konsekwentnie wyznacza jego biografia – ponad osiemdziesiąt lat dorosłego życia. Aktywny uczestnik, uważny świadek i wnikliwy obserwator wydarzeń historycznych. Jako uczony konsekwentnie rozprawia się z obiegowymi opiniami, domaga się rzetelnej pamięci i wiedzy historycznej, przeciwstawia się posolidarnościowej polityce historycznej i fałszowaniu przeszłości. Stwierdza: „świat współczesny przyspiesza i skraca dystans”. A to oznacza, że współczesne spojrzenie Profesora na lata II wojny światowej oraz 45-lecie PRL – wzbogacone intelektualnym dialogiem z opiniami najwybitniejszych polskich i światowych autorytetów politologicznych, jak Andrzej Walicki czy Henry Kissinger – ma wartość nie do przecenienia. Teksty Profesora Werblana zapewniają rzetelną informację i formułowaną z namysłem ocenę ważnego, ale wypaczanego legendami i pomówieniami półwiecza w dziejach Polski (1939–1989). Odznaczają się wyważoną narracją i staranną, elegancką polszczyzną.

Kiedy Andrzej Werblan jako żołnierz armii Berlinga znalazł się w 1944 roku na ziemiach Polski, państwa polskiego nie było. To wojsko, w którym służył, stało się głównym czynnikiem odtwarzania państwa, które, chwalić Boga, istnieje do dziś; prawda, że ostatnio zawisły nad nim ciemne chmury. Profesor Werblan w swoim czynnym życiu doszedł do wysokich urzędów i osiągnął wybitną pozycję w naukach politycznych. Jako historyk opiera się na doświadczeniu własnym oraz wiedzy teoretycznej, zaś jego prace odznaczają się rzadko spotykaną klarownością.

Prof. Bronisław Łagowski

Profesor Andrzej Werblan to jedna z najbardziej fascynujących postaci naszej współczesności. Rodem z Tarnopola, sybirak, żołnierz, w 1948 roku członek Rady Naczelnej PPS, wchodził następnie w skład najwyższych gremiów PZPR i był aktywnym świadkiem politycznych przełomów – od Października 1956 do Sierpnia 1980. Dysponuje wyjątkowym punktem widzenia: niegdyś polityka, partyjnego decydenta, a dziś historyka, spoglądającego na tamte czasy z dystansem naukowca i obiektywizmem najwyższej próby. Takie połączenie ról nikomu dotąd się nie udało…

Prof. Andrzej Romanowski

Andrzej Werblan ma życiorys niezwykły. Zesłaniec, Sybirak. Do Polski wrócił z I Armią Wojska Polskiego. Na froncie w szeregach brygady pancernej od stycznia 1944 do maja 1945. Zawsze był tam, gdzie działy się rzeczy najważniejsze. Karierę zaczynał w powojennej PPS. Potem został sekretarzem Bolesława Bieruta. W październiku 1956 uczestniczył w wydarzeniach związanych z powrotem Władysława Gomułki, pisał komunikat o jego wyborze na I sekretarza KC PZPR. Przez lata pozostawał jednym z jego najbliższych współpracowników, odpowiedzialnym za sprawy nauki. W grudniu 1970 był w zespole piszącym pierwsze telewizyjne przemówienie Edwarda Gierka. Jest współautorem hasła „Aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej”. W roku 1980 członek Biura Politycznego KC PZPR, które zaaprobowało Porozumienia Sierpniowe. Przyjaciel (jeszcze z czasów wojny) Wojciecha Jaruzelskiego. Polityczny patron Mieczysława Rakowskiego.

Autor wielu prac naukowych i popularnonaukowych, uznawanych za fundamentalne. Nie stronił też od prasowej publicystyki; drukuje w „Przeglądzie” i „NIE”. Jego teksty to kopalnia wiedzy o przeszłości, mechanizmach polityki, kulisach najważniejszych wydarzeń w historii Polski i świata.

Spis treści

Spis rzeczy

Rozdział I
Październik ’56 – pożegnanie ze stalinizmem

Którędy wyciekł tajny referat Chruszczowa? 7
Październik 1956. Legenda a rzeczywistość 10
1956 – Węgry a Polska 40
Mój Październik 1956 45

Rozdział II
Gomułka uparty, Gierek otwarty

Władysław Gomułka i jego epoka 53
Miejsce ekipy Gierka w dziejach Polski Ludowej 61
Gierek 69

Rozdział III
Karnawał w sierpniu, post w grudniu

Jaruzelski na mękach 75
Czy można wierzyć zeszytom gen. Anoszkina? 78
Stan wojenny – 30 lat później 82
Wejdą, nie wejdą? 86
Karuzela Jaruzela 92
Dzięki Jaruzelowi. Nie widać końca sporów o konieczność wprowadzenia stanu wojennego 96
40 nocy Generała. Pytanie głośne od czterdziestu lat: Weszliby czy by nie weszli? Odpowiedź cicha: Weszliby… 103
Wybrali ryzyko najmniejsze 108
Odwołane polowanie 111

Rozdział IV
Okrągły Stół i jego konsekwencje

Tło Okrągłego Stołu 117
Cienkie nogi Okrągłego Stołu. Kto zmusił Polskę do suwerenności? 129
4 czerwca w mej pamięci 131

Rozdział V
PRL z perspektywy III RP

Do jakich tradycji Polski Ludowej możemy nawiązać? 139
Fenomen komunizmu 146
Polska w strefie dominacji radzieckiej 154
Spuścizna Jałty 174
Generacje polityczne Polski Ludowej 180
22 lipca – historia się powtarza 191
Pół setki dla komuny 193
Troszkę niepodległości. Wszystkie niesuwerenne grudnie 196
Reprywatyzacja 201
PRL szuka sprawiedliwości. Profesor Walicki ją wymierzył 206
Antykomunista, ale… 211
Jeździec historii 215
Na przekór obiegowym opiniom 221
Rewolucja we śnie i na jawie 225
Wyklęty powstań, komitecie. Polska nie została kolejną republiką radziecką, choć mogła 230
Państwo świętej pamięci. Polska Ludowa a II Rzeczpospolita 235
Kaczyński wam tego nie zbudował. Odłożyli szable i bagnety, pochwycili młotki i kielnie 240
Broń atomowa w PRL 245
Świat w oczach Kissingera 250
Pogrzeb antykomunizmu. Kraina zagubionych złotych rogów 258
Mistrz krytyki politycznej 262

ANEKS Sprzeciw Gomułki wobec dyktatu Kremla

Nota od redakcji 269
Dokument 1. Polsko-rosyjskie rozmowy w Belwederze delegacji Prezydium KC KPZR i członków Biura Politycznego KC PZPR, 19 października 1956 r. 270
Dokument 2. Nieznana rozmowa Władysława Gomułki z Nikitą S. Chruszczowem, koniec sierpnia – początek września 1957 322

Nota edytorska 335
Indeks osób 339

 

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67220-15-6
Rozmiar pliku: 6,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Któ­rędy wy­ciekł tajny re­fe­rat Chrusz­czowa?

25 lu­tego 1956 r., w ostat­nim dniu ob­rad XX Zjazdu KPZR w Mo­skwie, na za­mknię­tym po­sie­dze­niu bez de­le­ga­cji za­gra­nicz­nych, I se­kre­tarz KC Ni­kita S. Chrusz­czow wy­gło­sił nie­za­po­wie­dziany w pro­gra­mie zjazdu ob­szerny re­fe­rat, po­tę­pia­jący zbrod­ni­czy ter­ror pa­nu­jący pod rzą­dami Jó­zefa Sta­lina. Za­po­cząt­ko­wał w ten spo­sób pierw­szą fazę de­sta­li­ni­za­cji. Trwała ona krótko, ale miała po­ważne kon­se­kwen­cje dla Związku Ra­dziec­kiego i państw bloku ra­dziec­kiego, a także dla ru­chu ko­mu­ni­stycz­nego. Re­fe­rat, trak­to­wany jako tajny, bar­dzo szybko na­brał wiel­kiego roz­głosu w ca­łym świe­cie. W ZSRR był czy­tany na ze­bra­niach ak­tywu par­tyj­nego. Kie­row­nic­twa par­tii ko­mu­ni­stycz­nych z państw bloku otrzy­mały tekst bez prawa pu­bli­ka­cji, ale ze zgodą na za­po­zna­nie „ak­tywu”. De­le­ga­cje za­chod­nich par­tii ko­mu­ni­stycz­nych, obecne na zjeź­dzie, zo­stały o tre­ści re­fe­ratu po­in­for­mo­wane, tek­stu jed­nak nie otrzy­mały. Prasa świa­towa sto­sun­kowo szybko do­wie­działa się o wy­da­rze­niu; już po dwu ty­go­dniach re­la­cjo­no­wała re­we­la­cje Chrusz­czowa, pełny tekst re­fe­ratu zo­stał opu­bli­ko­wany przez ame­ry­kań­ski De­par­ta­ment Stanu na po­czątku czerwca. Tro­chę wcze­śniej, bo już w maju, w ję­zyku pol­skim re­fe­rat nadało RWE i w tak zwa­nej ak­cji ba­lo­no­wej był on ma­sowo eks­pe­dio­wany do Pol­ski w po­staci ma­łej bro­szurki. Dość po­wszech­nie się są­dzi, że tekst re­fe­ratu Chrusz­czowa „wy­ciekł” do ame­ry­kań­skich służb pro­pa­gan­do­wych z Pol­ski. Jest to bar­dzo praw­do­po­dobne, choć źró­dłowo wciąż nie jest po­twier­dzone.

Kie­row­nic­two PZPR otrzy­mało ory­gi­nalny, ro­syj­ski tekst re­fe­ratu w jed­nym eg­zem­pla­rzu za­raz po XX Zjeź­dzie, ale pod nie­obec­ność Bo­le­sława Bie­ruta, który po­zo­stał w Mo­skwie z po­wodu cięż­kiej cho­roby, nie po­dej­mo­wano żad­nych de­cy­zji o upo­wszech­nia­niu tego do­ku­mentu. Bar­dzo ogra­ni­czone grono osób mo­gło go prze­czy­tać w kan­ce­la­rii se­kre­ta­riatu KC. Do­piero 17 marca, już po śmierci i po­grze­bie Bie­ruta, pod rzą­dami nowo wy­bra­nego I se­kre­ta­rza Edwarda Ochaba, ko­pie ro­syj­sko­ję­zycz­nej, ory­gi­nal­nej wer­sji ro­ze­słano człon­kom Biura Po­li­tycz­nego i Se­kre­ta­riatu KC. W parę dni póź­niej pod­jęto de­cy­zję o za­po­zna­niu z pełną tre­ścią re­fe­ratu Chrusz­czowa wszyst­kich or­ga­ni­za­cji par­tyj­nych. Spo­rzą­dzono pol­ski prze­kład, wy­dru­ko­wano kilka ty­sięcy bro­szu­rek opa­trzo­nych klau­zulą „wy­łącz­nie do użytku or­ga­ni­za­cji par­tyj­nych” oraz nu­me­rami, jak druki ści­słej ewi­den­cji, i prze­ka­zano ko­mi­te­tom wo­je­wódz­kim. Po od­czy­ta­niu na ze­bra­niach miały być zwró­cone i na­stęp­nie znisz­czone. W ów­cze­snej sy­tu­acji sil­nego po­li­tycz­nego po­ru­sze­nia za­le­ce­nie to nie było re­spek­to­wane ani eg­ze­kwo­wane. Re­fe­rat w za­ło­że­niu „tajny” stał się ta­jem­nicą po­li­szy­nela, nu­me­ro­wane bro­szurki z jego tre­ścią krą­żyły po kraju, po­dobno były do na­by­cia na ba­za­rach, do dziś po­je­dyn­cze eg­zem­pla­rze znaj­dują się w po­sia­da­niu bi­blio­fi­lów. Bez zbyt­niej trud­no­ści za­tem nie­je­den eg­zem­plarz mógł tra­fić do rąk dzien­ni­ka­rzy lub dy­plo­ma­tów za­chod­nich.

Nie wy­nika stąd wszakże, iż Pol­ska była je­dy­nym źró­dłem „wy­cieku”. Zna­mienne, że wer­sja nada­wana przez RWE oraz wy­sy­łana w ak­cji ba­lo­no­wej była zu­peł­nie in­nym od spo­rzą­dzo­nego w War­sza­wie, choć wier­nym, prze­kła­dem na ję­zyk pol­ski. Sty­li­styka na­suwa su­ge­stię, że prze­kładu tego do­ko­nano nie z ro­syj­skiego ory­gi­nału, lecz z wer­sji an­glo­ję­zycz­nej. Oczy­wi­ście ame­ry­kań­skie służby in­for­ma­cyjne nie­za­leż­nie od tego, czy uzy­skały tekst pol­ski, czy ory­gi­nalny ro­syj­ski, i tak dla ochrony źró­dła mu­sia­łyby w dal­szym upo­wszech­nia­niu po­słu­żyć się je­dy­nie an­giel­skim prze­kła­dem. Źró­dła pier­wotne mo­gły jed­nak być różne. Obok pol­skiego do roz­wa­że­nia jest kilka jesz­cze tro­pów.

Przed laty, pro­wa­dząc w MSZ kwe­rendę ar­chi­wa­liów z 1956 r., za­uwa­ży­łem in­te­re­su­jącą in­for­ma­cję na­de­słaną przez więk­szość pol­skich am­ba­sad z państw ka­pi­ta­li­stycz­nych. W kwiet­niu w am­ba­sa­dach ZSRR w tych kra­jach od­by­wały się ze­bra­nia wła­snego per­so­nelu dy­plo­ma­tycz­nego oraz za­pro­szo­nych kie­row­nictw pla­có­wek dy­plo­ma­tycz­nych „brat­nich” państw bloku ra­dziec­kiego, na któ­rych od­czy­tano re­fe­rat Chrusz­czowa. Jak wi­dać krą­żył ten tekst po ca­łym świe­cie, mógł za­tem „wy­ciec” w wielu miej­scach i na wiele spo­so­bów. Wy­daje się, że bez­po­śred­nio po XX Zjeź­dzie sa­memu Chrusz­czo­wowi nie za­le­żało na utrzy­ma­niu ta­jem­nicy. Prze­by­wał w Pol­sce od 15 do 21 marca, uczest­ni­czył w po­grze­bie Bie­ruta (16 marca) i w ple­nar­nym ze­bra­niu KC PZPR, na któ­rym wy­brano Ochaba (20 marca). W tym cza­sie dał Ocha­bowi zgodę na za­po­zna­nie z tym re­fe­ra­tem ca­łej pol­skiej par­tii, co w prak­tyce wy­klu­czało po­uf­ność. 18 marca na spo­tka­niu z kil­ku­set­oso­bo­wym cen­tral­nym ak­ty­wem PZPR wy­lew­nie dzie­lił się tre­ścią, uzu­peł­niał szcze­gó­łami i po­god­nie ko­men­to­wał do­nie­sie­nia prasy za­chod­niej. Był z nich wy­raź­nie za­do­wo­lony, mó­wił: „choć raz mu­szą mnie chwa­lić!”. Ro­bił wra­że­nie wręcz za­in­te­re­so­wa­nego „wy­cie­kiem” tego „taj­nego” re­fe­ratu do opi­nii świa­to­wej. Wi­dział w tym za­pewne atut w walce we­wnętrz­nej, jaka to­czyła się na Kremlu.

W parę mie­sięcy po XX Zjeź­dzie, mię­dzy in­nymi wsku­tek re­per­ku­sji owego re­fe­ratu, szala w tej walce za­częła prze­chy­lać się na stronę prze­ciw­ni­ków wszel­kiej, na­wet ogra­ni­czo­nej de­sta­li­ni­za­cji. W czerwcu 1957 r. neo­sta­li­now­ska opo­zy­cja pod­jęła próbę prze­wrotu pa­ła­co­wego i upad­kowi Chrusz­czowa za­po­bie­gła je­dy­nie zde­cy­do­wana in­ter­wen­cja wyż­szych do­wód­ców ar­mii, dla któ­rych po­śmiertna de­gra­da­cja „ge­ne­ra­lis­si­musa” ozna­czała wy­wyż­sze­nie i bez­pie­czeń­stwo. W tym za­mę­cie jed­nakże re­fe­rat „o kul­cie jed­nostki i jego na­stęp­stwach” z XX Zjazdu zo­stał na długo scho­wany pod sukno. Przy­po­mniano o nim epi­zo­dycz­nie w okre­sie XXII Zjazdu (paź­dzier­nik 1961), a bar­dziej za­sad­ni­czo do­piero w cza­sie „pie­re­strojki” pod rzą­dami Gor­ba­czowa.Paź­dzier­nik 1956
Le­genda a rze­czy­wi­stość

Mimo upływu pięć­dzie­się­ciu lat dzieje po­ru­sze­nia spo­łecz­nego i prze­mian po­li­tycz­nych w Pol­sce w 1956 r. wciąż nie zo­stały wy­star­cza­jąco zba­dane i opi­sane. Obok spraw, o któ­rych po­sia­damy dość wia­ry­godną wie­dzę i spie­ramy się je­dy­nie o in­ter­pre­ta­cje, są rów­nież ta­kie, ską­d­inąd ważne, w któ­rych po­zo­sta­jemy przy hi­po­te­zach, w nie­któ­rych zaś kwe­stiach le­gendy mylą się z rze­czy­wi­sto­ścią. Sys­te­ma­tyczny wy­kład dzie­jów pol­skiego „Paź­dzier­nika `56” wy­ma­gałby mo­no­gra­fii. W tym opra­co­wa­niu sku­pię się je­dy­nie na kilku mniej ja­snych i dys­ku­syj­nych kwe­stiach, głów­nie od­no­szą­cych się do układu rzą­dzą­cego i po­li­tyki Wła­dy­sława Go­mułki.

I.

W ge­ne­zie paź­dzier­ni­ko­wego zwrotu w Pol­sce Lu­do­wej główny na­cisk kła­dzie się za­zwy­czaj na we­wnętrzne źró­dła i siły na­pę­dowe. Za­leż­nie od ide­olo­gicz­nego na­sta­wie­nia au­to­rzy wy­su­wają na czoło bądź ma­sowe po­ru­sze­nia i wy­stą­pie­nia, jak Po­znań­ski Czer­wiec, bądź re­wi­zjo­ni­styczne, de­sta­li­ni­za­cyjne i de­mo­kra­tyczne prądy w PZPR. W cie­niu po­zo­stają – dla biegu wy­da­rzeń i ich kon­se­kwen­cji ską­d­inąd klu­czowe – zmiany sy­tu­acji geo­po­li­tycz­nej, w sto­sunku do Pol­ski ze­wnętrzne i od niej w isto­cie nie­za­leżne; przede wszyst­kim było to osła­bie­nie, choć jesz­cze nie za­chwia­nie, po­zy­cji ZSRR. W la­tach 1953–1957 zmniej­szyła się, na ra­zie tylko cza­sowo, zdol­ność Związku Ra­dziec­kiego do re­ali­zo­wa­nia ce­lów im­pe­rial­nych, a na trwałe za­ła­mał się jego au­to­ry­tet jako wzorca ra­dy­kalno-le­wi­co­wych re­wo­lu­cyj­nych prze­obra­żeń. Ra­dziec­kie su­per­mo­car­stwo na­tknęło się na po­ważne kło­poty we­wnętrzne i ze­wnętrzne.

Po opa­no­wa­niu broni ją­dro­wej i prze­ła­ma­niu ame­ry­kań­skiego mo­no­polu w tej dzie­dzi­nie oka­zało się, że go­spo­darka ra­dziecka ugina się pod cię­ża­rem dwo­istej stra­te­gii mi­li­tar­nej, po­le­ga­ją­cej na in­ten­syw­nej bu­do­wie no­wo­cze­snych broni nu­kle­ar­nych i środ­ków ich prze­no­sze­nia, a jed­no­cze­śnie ogrom­nych wojsk kon­wen­cjo­nal­nych, uwa­ża­nych za nie­zbędne na wy­pa­dek wojny oraz do pa­no­wa­nia nad roz­le­głym ob­sza­rem wpły­wów w Eu­ro­pie i Azji. Wy­ma­gało to utrzy­my­wa­nia w per­ma­nen­cji qu­asi-wo­jen­nego sys­temu go­spo­darki cen­tral­nie ste­ro­wa­nej i re­gla­men­to­wa­nej, który cier­piał na do­tkliwą i po­głę­bia­jącą się nie­efek­tyw­ność. Rol­nic­two koł­cho­zowe znaj­do­wało się w upadku. Wciąż sil­nie od­czu­wano de­mo­gra­ficzne i go­spo­dar­cze skutki strat wo­jen­nych. Po­ja­wiły się także groźne rysy na sys­te­mie po­li­tycz­nym, war­stwę rzą­dzącą pa­ra­li­żo­wało po­czu­cie braku oso­bi­stego bez­pie­czeń­stwa wsku­tek sta­łego za­gro­że­nia ter­ro­rem po­li­cyj­nym i krwa­wymi czyst­kami. Kor­pus ofi­cer­ski, owiany chwałą wy­gra­nej wojny, czuł się wy­raź­nie nie­do­war­to­ścio­wany i za­gro­żony su­pre­ma­cją taj­nej po­li­cji. Ko­leje losu naj­wy­bit­niej­szego ra­dziec­kiego do­wódcy II wojny świa­to­wej, mar­szałka Geo­r­gija Żu­kowa, były pod tym wzglę­dem symp­to­ma­tyczne. W sys­te­mie ko­lo­nii kar­nych Gu­łagu mar­no­wały się znaczne za­soby ludz­kie, we­dług pu­bli­ko­wa­nych póź­niej da­nych po­nad cztery mi­liony do­ro­słych męż­czyzn i ko­biet.

Nie le­piej przed­sta­wiała się sy­tu­acja ze­wnętrzna. Od 1946 r. sta­li­now­skie kie­row­nic­two ZSRR na­sta­wiało się na wojnę z Za­cho­dem, oba­wiało się jej, ale są­dziło, że nad­ciąga nie­uchron­nie. Re­ago­wało mo­bi­li­za­cją za­so­bów, za­cie­śnia­niem sze­re­gów w bloku państw so­cja­li­stycz­nych i izo­lo­wa­niem się od świata. Wojna nie wy­bu­chła, a pe­ry­fe­ryjny kon­flikt na Pół­wy­spie Ko­re­ań­skim ugrzązł w im­pa­sie, nie przy­no­sząc suk­cesu żad­nej stro­nie. Cię­żar ostrego etapu zim­nej wojny sta­wał się trudny do po­no­sze­nia, zwłasz­cza w per­ma­nen­cji.

Czę­ści ra­dziec­kiego es­ta­bli­sh­mentu nie­obca była – jak póź­niej się oka­zało – świa­do­mość, że sprawy ich pań­stwa mają się źle, od­czu­wano po­trzebę zmian. Sta­rze­jący się i już pół­obłą­kany de­spota był ostat­nią, ale nie­ba­ga­telną prze­szkodą. Jego śmierć 5 marca 1953 r. otwo­rzyła śluzę. Wśród dia­do­chów roz­wi­nęła się na­wet swo­ista ry­wa­li­za­cja o to, kto pierw­szy za­cznie de­mon­taż naj­bar­dziej uciąż­li­wych frag­men­tów sta­li­ni­zmu. Ze źró­deł opu­bli­ko­wa­nych w Ro­sji wy­nika, że szef taj­nej po­li­cji Ław­rien­tij Be­ria pró­bo­wał „uciec do przodu” i prze­jąć ini­cja­tywę tego pro­cesu. Uchy­lił tzw. sprawę le­ka­rzy, za­pro­po­no­wał sze­roką amne­stię, za­czął son­do­wać Za­chód na oko­licz­ność ewen­tu­al­nego zjed­no­cze­nia Nie­miec i re­zy­gna­cji z NRD. Ko­le­dzy z po­lit­biura jed­nak mieli do­bre po­wody, żeby mu nie ufać, i bali się przede wszyst­kim taj­nej po­li­cji. Zmó­wili się za­tem i pod ko­niec czerwca przy po­mocy kilku wyż­szych do­wód­ców woj­sko­wych wy­eli­mi­no­wali Be­rię, praw­do­po­dob­nie w dro­dze mordu po­za­są­do­wego. Jego naj­bliż­sze oto­cze­nie z apa­ratu NKWD zli­kwi­do­wano w grud­niu po krót­kiej roz­pra­wie. Jed­no­cze­śnie po­ło­żono kres su­pre­ma­cji taj­nej po­li­cji nad in­nymi ogni­wami apa­ratu rzą­dze­nia, przede wszyst­kim nad apa­ra­tem par­tii. Na­stęp­nie po­lu­zo­wano część ry­go­rów w za­rzą­dza­niu go­spo­darką, przede wszyst­kim w rol­nic­twie. Po­wiało od­wilżą w na­uce i kul­tu­rze. Pod­jęto kroki w kie­runku zmniej­sze­nia na­pię­cia w sto­sun­kach ze­wnętrz­nych i uzy­ska­nia pew­nej swo­body ma­newru w tej dzie­dzi­nie. Prze­pro­szono przy­wód­ców Ju­go­sła­wii – Titę, Ran­ko­vića i Kar­delja. Wy­co­fano się z baz woj­sko­wych w Chi­nach i w Fin­lan­dii, zre­zy­gno­wano z oku­pa­cji czę­ści Au­strii. Roz­po­częto flirt z no­wymi po­ko­lo­nial­nymi pań­stwami, z for­mu­ją­cym się Trze­cim Świa­tem.

Ta wstępna i czę­ściowa, ale istotna de­sta­li­ni­za­cja, nie obe­szła się bez walk we­wnętrz­nych, gdyż za­gro­ziła róż­nym gru­pom in­te­re­sów i wy­wo­łała opór kon­ser­wa­tyw­nie na­sta­wio­nej czę­ści par­tii i apa­ratu wła­dzy. Tak zwany tajny re­fe­rat Chrusz­czowa na XX Zjeź­dzie KPZR (luty 1956), de­ma­sku­jący głów­nie sta­li­now­skie bez­pra­wie wo­bec elit wła­dzy, miał na celu mo­ralne obez­wład­nie­nie tego oporu. Chrusz­czo­wow­ska de­sta­li­ni­za­cja w dłuż­szej per­spek­ty­wie wzmoc­niła Zwią­zek Ra­dziecki, ale bez­po­śred­nio, w cza­sie we­wnętrz­nych za­bu­rzeń, re­form i walk, osła­biła jego kon­trolę nad ze­wnętrzną sferą wpły­wów i po­bu­dziła w niej ten­den­cje od­środ­kowe. Po­wstały oko­licz­no­ści sprzy­ja­jące au­to­no­mi­za­cji państw za­leż­nych. Bro­ni­sław Ła­gow­ski w jed­nym ze swo­ich fe­lie­to­nów traf­nie zwró­cił uwagę na szcze­gólny tro­pizm, wła­ściwy każ­demu pań­stwu za­leż­nemu i wa­sal­nemu, ku zwięk­sza­niu nie­za­leż­no­ści, kiedy tylko po­jawi się szansa. Sam ZSRR po­czuł się po pew­nym cza­sie zmu­szony do czę­ścio­wego przy­naj­mniej re­spek­to­wa­nia tych ten­den­cji i pew­nej mo­dy­fi­ka­cji sto­sun­ków ze swymi so­jusz­ni­kami i pań­stwami za­leż­nymi. Na no­wym ukła­dzie sił wcze­śniej czy póź­niej sko­rzy­stały wszyst­kie pań­stwa ra­dziec­kiej sfery wpły­wów, zwięk­sza­jąc w pew­nym, róż­nym zresztą, za­kre­sie nie­za­leż­ność. Była to jed­nak dal­sza per­spek­tywa, w 1956 r. wciąż w sta­nie za­ląż­ko­wym. Na mar­gi­ne­sie za­uważmy, że owo „wy­bi­ja­nie się” na au­to­no­mię czy nie­za­leż­ność nie­ko­niecz­nie szło w pa­rze z de­mo­kra­ty­za­cją czy li­be­ra­li­za­cją we­wnętrzną. Pa­ra­dok­sal­nie, ła­twiej przy­cho­dziło to kon­tro­lu­ją­cym sy­tu­ację we­wnętrzną de­spo­tom, w ro­dzaju Ni­co­la­ego Ce­au­șe­scu czy Envera Ho­dży, niż nie­sio­nym falą spo­łecz­nego po­ru­sze­nia Wła­dy­sła­wowi Go­mułce czy Im­remu Na­gy­owi i Alek­san­drowi Du­bče­kowi. W każ­dym ra­zie naj­szyb­ciej i naj­sku­tecz­niej osła­bie­nie im­pe­rial­nych moż­li­wo­ści ZSRR wy­ko­rzy­stały so­jusz­ni­cza Chiń­ska Re­pu­blika Lu­dowa i za­leżna Pol­ska Lu­dowa.

II.

Pol­ski Paź­dzier­nik ’56 od­niósł suk­ces przy­naj­mniej w tym sen­sie, że za­równo pod wzglę­dem po­sze­rze­nia ze­wnętrz­nej nie­za­leż­no­ści, jak też we­wnętrz­nej li­be­ra­li­za­cji, za­sięg prze­mian oka­zał się zna­cząco więk­szy niż w in­nych pań­stwach eu­ro­pej­skiego re­gionu w bloku ra­dziec­kim. Po prze­mia­nach 1956 r. po­ło­że­nie wszyst­kich „de­mo­lu­dów” wo­bec ra­dziec­kiego he­ge­mona po­lep­szyło się, ale PRL wy­wal­czyła so­bie moc­niej­szy sta­tus, wię­cej nie­za­leż­no­ści i od­ręb­no­ści. Źró­dła tej pol­skiej „ano­ma­lii” nie są do końca ja­sne, ze względu na brak do­stępu do ar­chi­wów ra­dziec­kich, a także wsku­tek za­ko­rze­nie­nia się wielu le­gend, za­ma­zu­ją­cych re­alną rze­czy­wi­stość. Zwrócę uwagę je­dy­nie na nie­które aspekty tej hi­sto­rii.

Wszyst­kie kry­zysy po­li­tyczne w Pol­sce Lu­do­wej miały dwie czę­ści skła­dowe: od­dolną – ma­sowe od­ru­chy buntu lub sprze­ciwu, oraz od­górną – walki we­wnętrzne w rzą­dzą­cej par­tii. Cha­rak­te­ry­styczną wła­ści­wo­ścią kry­zysu lat 1954–1957, z kul­mi­na­cją w paź­dzier­niku 1956, była szcze­gólna rola tej we­wnątrz­par­tyj­nej kom­po­nenty, zwłasz­cza w pierw­szej, ini­cja­tyw­nej fa­zie. W wy­niku fer­mentu po­li­tycz­nego w PZPR, ści­ślej mó­wiąc, w jej cen­tral­nym ak­ty­wie, już w dru­giej po­ło­wie 1954 r. za­częła for­mo­wać się we­wnątrz­par­tyjna opo­zy­cja, która ini­cjo­wała pro­ces prze­mian, po­bu­dzała i wcią­gała doń naj­pierw zwią­zane z par­tią śro­do­wi­ska mło­dzie­żowe i in­te­li­genc­kie, a na ostatku i z wielką ostroż­no­ścią, rów­nież ro­bot­ni­cze. Przez pe­wien czas, do wio­sny 1956 r., cen­tralne ogniwa PZPR za­cho­wy­wały kon­trolę nad tym pro­ce­sem, póź­niej sprawy wy­my­kały się spod tej kon­troli.

Dość czę­sto po­czą­tek fer­mentu, któ­rego kul­mi­na­cją był Paź­dzier­nik ’56, wią­zany jest z ucieczką na Za­chód za­stępcy szefa X De­par­ta­mentu Mi­ni­ster­stwa Bez­pie­czeń­stwa Pu­blicz­nego (MBP), płk. Jó­zefa Świa­tły, a ści­ślej z cy­klem jego au­dy­cji w Ra­diu „Wolna Eu­ropa”, roz­po­czę­tym 28 wrze­śnia 1954 r. To jedna z le­gend. W rze­czy­wi­sto­ści kry­ty­cyzm wo­bec rzą­dzą­cego trium­wi­ratu (Bo­le­sław Bie­rut, Ja­kub Ber­man, Hi­lary Minc), a zwłasz­cza wo­bec re­pre­syj­nej po­li­tyki i do­mi­na­cji taj­nej po­li­cji, na­ra­stał w cen­tral­nym ak­ty­wie PZPR pod wpły­wem wy­da­rzeń w ZSRR, m.in. li­kwi­da­cji Be­rii, od po­łowy 1953 r. Na­ra­stała pre­sja na kie­row­nic­two par­tii, żeby za­jąć się wła­sną „be­riowsz­czy­zną”.

19 czerwca 1953 r. po­wo­łano pod prze­wod­nic­twem Edwarda Ochaba ko­mi­sję do zba­da­nia za­sad­no­ści oskar­żeń w sto­sunku do wię­zio­nych od wielu mie­sięcy mar­szałka Mi­chała Roli-Ży­mier­skiego i gen. Wa­cława Ko­mara. Za­częto do­bie­rać się do skóry kie­ro­wa­nemu przez Ro­sjan kontr­wy­wia­dowi, czyli In­for­ma­cji Woj­sko­wej. 21 grud­nia 1953 r. zo­stał od­wo­łany jej szef, ra­dziecki ofi­cer płk. Dmi­trij Wo­znie­sien­ski. Rów­nież apa­rat bez­pie­czeń­stwa po­czuł się nie­pew­nie. To chyba skło­niło Świa­tłę do ucieczki. W marcu 1954 r. zwol­niono ze służby w MBP płk. Jó­zefa Ró­żań­skiego, szefa De­par­ta­mentu Śled­czego, w czerwcu roz­wią­zano X De­par­ta­ment. Za­częto wy­pusz­czać pierw­szych więź­niów, na po­czą­tek „swo­ich”, czyli wy­wo­dzą­cych się z ru­chu ko­mu­ni­stycz­nego, m.in. Zo­fię Go­muł­kową. Oczy­wi­ście bie­ru­tow­skie kie­row­nic­two nie pod­da­wało się ła­two, na­dal for­so­wało śledz­twa, np. prze­ciwko Ma­ria­nowi Spy­chal­skiemu i Wło­dzi­mie­rzowi Le­cho­wi­czowi. Ko­ro­zja re­pre­syj­nego sys­temu jed­nak się roz­po­częła przed „re­we­la­cjami” Świa­tły. Re­we­la­cje te miały wpływ na sze­ro­kie kręgi spo­łeczne. Es­ta­bli­sh­ment i bez tego był świa­domy sy­tu­acji. Pre­mier Jó­zef Cy­ran­kie­wicz nie po­trze­bo­wał in­for­ma­cji Świa­tły, żeby się zo­rien­to­wać, że jego miesz­ka­nie jest na pod­słu­chu.

Znana na­rada ak­tywu cen­tral­nego na prze­ło­mie li­sto­pada i grud­nia 1954 zo­stała wy­mu­szona nie tyle przez re­we­la­cje Świa­tły, ile przez ku­mu­lu­jące się od wielu mie­sięcy wzbu­rze­nie cen­tral­nego ak­tywu, choć jesz­cze nie spo­łe­czeń­stwa. Bie­ru­tow­skiemu kie­row­nic­twu szło o roz­ła­do­wa­nie na­pię­cia w es­ta­bli­sh­men­cie na ze­bra­niu nie­for­mal­nym, nie­upraw­nio­nym do po­dej­mo­wa­nia uchwał. Za­miar ten po­wiódł się, gdyż ob­ra­du­jące sie­dem ty­go­dni póź­niej ple­narne po­sie­dze­nie KC prze­bie­gało znacz­nie spo­koj­niej, kry­tyczne na­stroje opa­dły, a Biuro Po­li­tyczne kon­tro­lo­wało sy­tu­ację.

Re­orien­ta­cja war­stwy rzą­dzą­cej, za­ry­so­wu­jąca się wy­raź­nie od II Zjazdu PZPR (ma­rzec 1954), miała ka­pi­talne zna­cze­nie. Kru­szyła spo­istość po­li­tycz­nej struk­tury wciąż jesz­cze to­ta­li­tar­nego sys­temu. Umoż­li­wiła doj­ście do głosu od­wilży w kul­tu­rze, sfor­mo­wa­nie się no­wego kie­runku re­dak­cji „Po pro­stu” i w ca­łej or­ga­ni­za­cji mło­dzie­żo­wej. Ko­mi­tet Cen­tralny spra­wo­wał kon­trolę nad ofi­cjal­nym ży­ciem po­li­tycz­nym. Mu­siało za­tem w jego struk­tu­rach po­wstać do­sta­tecz­nie wpły­wowe ugru­po­wa­nie, zdolne wes­przeć, a przede wszyst­kim obro­nić, te nowe prądy. Ktoś prze­cież wy­brał tak zwa­nych mło­dych se­kre­ta­rzy i dał im szansę dzia­ła­nia. Na­cisk spo­łeczny w 1953 i 1954 r. był jesz­cze słaby. Bie­ru­tow­skie kie­row­nic­two samo „li­be­ra­li­za­cji” nie sprzy­jało. W tym cza­sie ustę­po­wało pod pre­sją wła­snego ak­tywu i to głów­nie jego wyż­szej war­stwy.

Nie są do dziś ja­sne, nie zo­stały wy­star­cza­jąco zba­dane przy­czyny tej ewo­lu­cji na­stroju po­li­tycz­nego w ak­ty­wie nie­po­dziel­nie rzą­dzą­cej par­tii, po­ja­wie­nia się go­to­wo­ści do wy­ko­rzy­sta­nia szans stwa­rza­nych przez zmiany ze­wnętrzne i od­wagi wy­stą­pie­nia z kry­tyką „kie­row­nic­twa” oraz wy­war­cia nań pre­sji. Wy­kra­czało to poza normy wła­ściwe par­tiom ko­mu­ni­stycz­nym i w owym cza­sie, poza Pol­ską, nie wy­stę­po­wało. Wy­ja­śnie­nie tego zja­wi­ska wy­maga – jak są­dzę – uwzględ­nie­nia kilku spe­cy­ficz­nych dla Pol­ski czyn­ni­ków. Kon­trola nad pół­to­ra­mi­lio­nową wtedy PZPR oraz rządy w kraju od 1948 r. znaj­do­wały się de facto w ręku kilku ty­sięcy daw­nych człon­ków KPP, z pew­nym udzia­łem młod­szej ge­ne­ra­cji, re­kru­to­wa­nej w la­tach wojny do PPR w kraju i do ZPP w ZSRR. Ta for­ma­cja nie tylko zaj­mo­wała klu­czowe sta­no­wi­ska, lecz sta­no­wiła ro­dzaj nie­for­mal­nego za­konu ze­spo­lo­nego wię­zią kom­ba­tancką i na­wy­kami kon­spi­ra­cji. Od niej za­le­żała spo­istość i spraw­ność dyk­ta­tury. Po 1953 r. oka­zała się przej­ściowo sła­bym ogni­wem sys­temu. Są­dzę, że nie­małą rolę ode­grał uraz po za­gła­dzie ak­tywu KPP w czyst­kach lat 1937–1938 i wy­ni­ka­jąca stąd nie­uf­ność do ra­dziec­kiej i wła­snej po­li­cji po­li­tycz­nej. Nie wy­ga­sły też do końca tra­dy­cje „pol­skiej drogi do so­cja­li­zmu” sprzed 1948 r. Wła­dy­sław Go­mułka, choć w wię­zie­niu, ale prze­żył Sta­lina. Dla sto­sun­kowo licz­nych w ak­ty­wie PZPR dzia­ła­czy po­cho­dze­nia ży­dow­skiego szo­kiem oka­zały się an­ty­se­mic­kie re­pre­sje w ZSRR i ta­kież tło pro­cesu Slan­sky’ego w Cze­cho­sło­wa­cji. Gor­liwe po­par­cie dla li­nii Sta­lina z 1948 r. stop­niowo ustę­po­wało roz­cza­ro­wa­niu, nie­uf­no­ści i po­czu­ciu za­gro­że­nia. Nie bez zna­cze­nia była także sto­sun­kowo duża wciąż liczba nie­daw­nych jesz­cze pe­pe­sow­ców w ak­ty­wie PZPR. Last, but not le­ast, na po­stawę i na­stroje tego ak­tywu nie po­zo­sta­wał bez wpływu wy­czu­walny opór ma­te­rii spo­łecz­nej wo­bec po­li­tyki czasu sta­li­now­skiego. Da­riusz Ja­rosz traf­nie opi­sał, jak opór ten – naj­czę­ściej bierny i do­sto­so­waw­czy – wpły­wał na za­cho­wa­nia dzia­ła­czy PZPR w te­re­nie, sty­mu­lu­jąc po­stawy me­dia­cyjne i mo­dy­fi­ka­cje na­ka­za­nej od­gór­nie po­li­tyki. Na prze­bieg wy­da­rzeń, jak za­wsze, wpły­wały rów­nież oko­licz­no­ści przy­pad­kowe. Naj­istot­niej­szą oka­zała się śmierć Bo­le­sława Bie­ruta, która ogrom­nie osła­biła siły za­in­te­re­so­wane obroną sta­tus quo, a uru­cha­mia­jąc me­cha­nizm suk­ce­sji, w przy­padku sy­temu dyk­ta­tor­skiego z re­guły trudny i nie­bez­pieczny, po­bu­dziła per­so­nalną i kon­cep­cyjną ry­wa­li­za­cję w rzą­dzą­cym es­ta­bli­sh­men­cie.

Już w 1954 r., a na więk­szą skalę w 1955 r., po czę­ści nie­za­leż­nie od walk we­wnętrz­nych w par­tii, ale w du­żej mie­rze pod ich wpły­wem, fer­ment za­czyna ogar­niać spo­łe­czeń­stwo. Ten pro­ces – jak do­tych­czas naj­wni­kli­wiej zba­dany i opi­sany przez Pawła Mach­ce­wi­cza – przy­biera gwał­tow­nie na sile wio­sną 1956 i od tego czasu jako siła spraw­cza prze­mian za­czyna gó­ro­wać nad fer­men­tem po­li­tycz­nym w rzą­dzą­cej mo­no­cen­trycz­nie par­tii, a także wy­wie­rać co­raz sil­niej­szy wpływ na po­li­tykę jej kie­row­nic­twa i za­cho­wa­nia jej frak­cji. Po­ru­sze­nie spo­łeczne poza par­tią i poza jej kon­trolą ma głów­nie ży­wio­łowy cha­rak­ter lub, co naj­wy­żej, lo­kalne, spon­ta­nicz­nie wy­ra­sta­jące formy or­ga­ni­za­cyjne. Naj­po­waż­niej­szym jego prze­ja­wem były nie­wąt­pli­wie strajk i de­mon­stra­cja ro­bot­ni­cza, a w kul­mi­na­cyj­nej fa­zie krwawe za­mieszki uliczne w Po­zna­niu 28 i 29 czerwca 1956 r. Wy­da­rze­nia te miały wie­lo­ra­kie skutki. Po­bu­dziły zna­cząco ogól­no­spo­łeczną kon­te­sta­cję, wzmoc­niły też i wy­ostrzyły po­działy w par­tii. Rów­no­cze­śnie jed­nak za­nie­po­ko­iły Kreml. Do War­szawy wy­brała się, pod pre­tek­stem rocz­nicy Ma­ni­fe­stu PKWN, silna de­le­ga­cja na czele z ów­cze­snym pre­mie­rem Ni­ko­ła­jem Buł­ga­ni­nem, która nie kryła swego po­par­cia dla po­li­tyki za­cho­waw­czej i re­pre­syj­nej. Trzeba za­uwa­żyć, że po wy­da­rze­niach w Po­zna­niu przez pe­wien czas kie­ru­nek dal­szego roz­woju sy­tu­acji nie był prze­są­dzony. Ście­rały się w obo­zie wła­dzy dwie kon­cep­cje i od­po­wied­nio dwie różne in­ter­pre­ta­cje po­znań­skiego dra­matu. Jedna zmie­rzała do wy­ko­rzy­sta­nia szoku po bru­tal­nej pa­cy­fi­ka­cji dla umoc­nie­nia re­pre­syj­nego re­żimu, druga upa­try­wała w nich za­chętę i na­kaz dla czę­ścio­wych przy­naj­mniej re­form. Obie ten­den­cje miały szanse. Wy­nik za­le­żał od roz­grywki w obo­zie wła­dzy. Bez­po­śred­nio po Po­zna­niu bo­wiem oży­wie­nie spo­łeczne na chwilę jakby przy­ci­chło, przy­tłu­mione siłą. Na­stępna po­tężna fala ma­so­wego po­ru­sze­nia, wie­ców i ma­ni­fe­sta­cji wzbiera już bez­po­śred­nio przed i w cza­sie paź­dzier­ni­ko­wego ple­num KC PZPR. Zo­stała ona w znacz­nej mie­rze wy­wo­łana przez samo ple­num oraz po­prze­dza­jące je przy­go­to­wa­nia, zwłasz­cza przez pu­bliczny apel o po­par­cie dla Wła­dy­sława Go­mułki i „no­wego kie­row­nic­twa”.

Ła­two za­uwa­żyć, że pro­te­sty spo­łeczne uwi­docz­niły się do­piero wów­czas, kiedy w war­stwie rzą­dzą­cej za­ry­so­wał się wy­raźny roz­łam na frak­cje, pro­po­nu­jące różne drogi wyj­ścia z kry­zysu. Walka tych frak­cji dez­orien­to­wała i po czę­ści pa­ra­li­żo­wała apa­rat wła­dzy, a co waż­niej­sze, każda z nich sta­rała się po­zy­skać so­jusz­ni­ków w spo­łe­czeń­stwie i w tym celu mu­siała się doń od­wo­ły­wać.

III.

Po XX Zjeź­dzie KPZR i śmierci Bo­le­sława Bie­ruta nie było już w pol­skim es­ta­bli­sh­men­cie ko­mu­ni­stycz­nym po­waż­niej­szych sił opo­wia­da­ją­cych się za utrzy­ma­niem bez zmian sta­tus quo. Osta­tecz­nie skry­sta­li­zo­wały się dwa ugru­po­wa­nia frak­cyjne, po­tocz­nie zwane na­to­liń­skim i pu­ław­skim. O ich ge­ne­zie i sta­no­wi­sku pi­sa­łem sze­rzej w od­ręb­nych pu­bli­ka­cjach. Obec­nie warto do­dać je­dy­nie, że w po­cząt­ko­wej fa­zie fer­mentu „na gó­rze”, na li­sto­pa­do­wej na­ra­dzie (1954) po­działy frak­cyjne nie były wi­doczne, za­pewne jesz­cze nie wy­stę­po­wały. Kry­ty­cyzm wo­bec bie­ru­tow­skiego kie­row­nic­twa był po­dobny w wy­stą­pie­niach przed­sta­wi­cieli obu póź­niej­szych frak­cji. Za­częły for­mo­wać się one i róż­ni­co­wać w 1955 r. w spo­rach o drogi wyj­ścia z kry­zysu i o od­po­wie­dzial­ność za sta­li­nizm. Nie bez zna­cze­nia za­pewne było też ro­snące za­in­te­re­so­wa­nie KPZR pol­skim kry­zy­sem i próby od­dzia­ły­wa­nia na jego prze­bieg.

Po­cho­dze­nie nazw frak­cji jest ba­nalne. W ra­mach „de­mo­kra­ty­za­cji” oby­cza­jów URM udo­stęp­nił kilka swo­ich eks­klu­zyw­nych ośrod­ków re­kre­acyj­nych dla nieco szer­szego grona osób z agend rzą­do­wych i par­tyj­nych. W re­zul­ta­cie pa­ła­cyk na­to­liń­ski pod War­szawą stał się miej­scem spo­tkań człon­ków KC, po­dzie­la­ją­cych, naj­ogól­niej mó­wiąc, po­glądy Alek­san­dra Za­wadz­kiego i Kon­stan­tego Ro­kos­sow­skiego wy­ło­żone w spra­wie Ber­mana na po­sie­dze­niu Biura Po­li­tycz­nego w maju 1956 r.. W więk­szo­ści dzia­ła­cze ci wy­wo­dzili się ze śro­do­wisk lu­do­wych, ple­bej­skich. Do ru­chu ko­mu­ni­stycz­nego przy­wio­dły ich mo­tywy spo­łeczne, kla­sowe, bunt prze­ciw bie­dzie i upo­śle­dze­niu. Byli ide­owi i ofiarni, prze­szli przez wię­zie­nia, sporo się na­uczyli, ale po­zo­stali na swój spo­sób pro­staccy i pry­mi­tywni. Ich sta­no­wi­sko z 1956 r. da się scha­rak­te­ry­zo­wać jak na­stę­puje: sys­tem so­cja­li­zmu był i jest w po­rządku, za­wi­nili lu­dzie, któ­rzy za­sa­dom sys­temu sprze­nie­wie­rzyli się, trzeba ich roz­li­czyć i uka­rać. Nie było sta­li­ni­zmu i be­riowsz­czy­zny jako zja­wisk sys­te­mo­wych, były je­dy­nie błędy Sta­lina, czę­ściowo in­spi­ro­wane przez po­chleb­ców i oczy­wi­ście przez ar­cy­ło­tra Be­rię. W Pol­sce „wy­pa­cze­nia”, zwane sta­li­now­skimi, sta­no­wiły sa­mo­istne dzieło rzą­dzą­cej „trójki” i jej oto­cze­nia. Od­su­nęli oni od wła­dzy dzia­ła­czy wy­wo­dzą­cych się z klasy ro­bot­ni­czej i oparli się na wy­chodź­cach z drob­no­miesz­czań­stwa, czę­sto jesz­cze ży­dow­skiego, wkra­dli się w za­ufa­nie Sta­lina, po­ta­ki­wali Be­rii, a póź­niej chcieli na ZSRR i KPZR zwa­lić od­po­wie­dzial­ność.

Sta­no­wi­sko ta­kie ze zro­zu­mia­łych po­wo­dów cie­szyło się uzna­niem kie­row­nic­twa KPZR, a na­to­liń­czycy w oczach ra­dziec­kich ucho­dzili za „zdrową siłę” pol­skiej par­tii. Uprosz­cze­niem jed­nakże jest spo­ty­kane w li­te­ra­tu­rze utoż­sa­mia­nie frak­cji roz­li­cze­niowo-kon­ser­wa­tyw­nej z ra­dziecką agen­turą. Tro­chę lu­dzi dys­po­zy­cyj­nych wo­bec ZSRR mu­siało być w obu frak­cjach. Kon­ser­wa­ty­ści zy­skali ra­dziec­kie po­par­cie, zresztą sami o nie za­bie­gali ze względu na zbież­ność po­glą­dów i in­te­re­sów. W pięć lat póź­niej, kiedy Chrusz­czow wy­dał im się nie­do­sta­tecz­nie or­to­dok­syjny i zbyt osten­ta­cyj­nie od­że­gnu­jący się od Sta­lina, część pro­mi­nent­nych na­to­liń­czy­ków zwró­ciła się ku ma­oizmowi.

„Pu­ła­wia­nie”, na­zwani tak od ul. Pu­ław­skiej w War­sza­wie, gdzie w daw­nej ka­mie­nicy We­dla kilku z nich miesz­kało, także wy­wo­dzili się z ak­tywu KPP. Opo­wia­dali się za umiar­ko­waną de­mo­kra­ty­za­cją i pewną nie­za­leż­no­ścią od ZSRR. Są­dzili, że wy­star­czy zde­mo­kra­ty­zo­wać sto­sunki we­wnątrz par­tii, wpro­wa­dzić wy­bie­ral­ność władz i ich od­po­wie­dzial­ność przed człon­kami par­tii, aby za­po­biec oli­gar­chicz­nej lub per­so­nal­nej dyk­ta­tu­rze. Pod­trzy­my­wali wpraw­dzie do­gmat „dyk­ta­tury pro­le­ta­riatu”, czyli au­to­ry­tar­nych rzą­dów mo­no­par­tyj­nych lub he­ge­mo­ni­stycz­nych, ale my­śleli o znacz­nym po­sze­rze­niu swo­body wy­po­wie­dzi, o in­sty­tu­cjo­nal­nych gwa­ran­cjach praw­nych przed sa­mo­wolą po­li­cyjną, także o pew­nych re­for­mach go­spo­dar­czych, o sa­mo­rzą­dzie ro­bot­ni­czym, o ele­men­tach go­spo­darki ryn­ko­wej. Opo­wia­dali się za więk­szym otwar­ciem na świat oraz li­be­ralną po­li­tyką kul­tu­ralną i na­ukową. Była to frak­cja sym­pa­tycz­niej­sza, choć ob­cią­żona więk­szą od­po­wie­dzial­no­ścią za sta­li­nizm, w jej sze­re­gach nie bra­kło gor­li­wych wy­ko­naw­ców, a na­wet ani­ma­to­rów po­li­tyki bie­ru­tow­skiej. Wy­wo­dzili się z krę­gów daw­nego ak­tywu funk­cyj­nego KPP, było wśród nich sporo wy­chodź­ców z miesz­czań­skich i in­te­li­genc­kich śro­do­wisk ży­dow­skich. Na­ra­żeni byli na po­są­dze­nie, że „na­wró­cili się” na de­mo­kra­cję i nie­za­leż­ność nie bez­in­te­re­sow­nie, lecz w oba­wie przed po­li­tyką roz­li­czeń, która szy­ko­wała im rolę ko­zła ofiar­nego. Po czę­ści za­pewne tak i było, jed­nakże do­pa­try­wał­bym się w tej ewo­lu­cji głów­nie mo­ty­wów po­waż­niej­szych, mniej ko­niunk­tu­ral­nych. Byli to lu­dzie na ogół ide­owi, a jed­no­cze­śnie kul­tu­ral­niejsi, le­piej wy­kształ­ceni i bar­dziej obyci ze świa­tem od na­to­liń­czy­ków. Więk­szość z nich szcze­rze do­szła do prze­ko­na­nia, że sta­li­nizm oka­zał się nisz­czący dla so­cja­li­zmu i nie wy­nikł je­dy­nie z po­myłki lub nie­go­dzi­wo­ści jed­no­stek czy grup przy­wód­czych, lecz miał źró­dła sys­te­mowe.

Z grupą pu­ław­ską sym­pa­ty­zo­wało wielu dzia­ła­czy PZPR młod­szego po­ko­le­nia, in­te­li­gen­tów i stu­den­tów, a także dość licz­nie byli pe­pe­sowcy. Na­to­liń­czycy cie­szyli się na­to­miast więk­szym uzna­niem w apa­ra­cie, wśród biu­ro­kra­cji z awansu spo­łecz­nego, nie­chęt­nej ja­jo­gło­wym i z ple­bej­ska nie­uf­nej wo­bec „Ży­dów”. Pu­ła­wia­nie śmie­lej niż na­to­liń­czycy od­wo­ły­wali się do „po­stron­nego” spo­łe­czeń­stwa, mieli wię­cej pod­staw, żeby li­czyć na pe­wien od­dźwięk. Jed­nakże sta­now­czo i bru­tal­nie spa­cy­fi­ko­wali wy­stą­pie­nia po­znań­skie. Sta­no­wi­sko Edwarda Ochaba i Jó­zefa Cy­ran­kie­wi­cza w tej spra­wie nie­wiele tu róż­niło się od Kon­stan­tego Ro­kos­sow­skiego i Ze­nona No­waka. Re­ago­wali tak nie tylko w po­czu­ciu za­gro­że­nia sys­temu, lecz także w oba­wie, że ży­wio­łowe ru­chy pro­te­stu, je­śli roz­leją się sze­rzej, mogą prze­chy­lić szalę ry­wa­li­za­cji na rzecz frak­cji jed­no­znacz­nie re­pre­syj­nej, neo­sta­li­now­skiej. W oce­nie przy­czyn i kon­se­kwen­cji pro­te­stu byli bar­dziej wni­kliwi, róż­nili się od na­to­liń­czy­ków. W re­ak­cji bez­po­śred­niej – nie bar­dzo.

W wal­kach obu tych frak­cji stop­niowo za­ry­so­wy­wała się i na­bie­rała zna­cze­nia spe­cy­ficzna kom­po­nenta na­ro­do­wo­ściowa. Na­to­liń­czycy po­cząt­kowo alu­zyj­nie, z cza­sem też otwar­cie, su­ge­ro­wali, że „nad­re­pre­zen­ta­cja” dzia­ła­czy po­cho­dze­nia ży­dow­skiego w bie­ru­tow­skim es­ta­bli­sh­men­cie miała po­li­tyczne kon­se­kwen­cje, zwięk­szała po­dat­ność na eks­cesy sta­li­ni­zmu. Dys­ku­sje w spra­wie po­li­tycz­nych kon­se­kwen­cji na­ro­do­wo­ścio­wego składu ak­tywu par­tii w śro­do­wi­sku KPP miały długą hi­sto­rię. Pewna nad­re­pre­zen­ta­cja mniej­szo­ści na­ro­do­wych w par­tiach le­wi­co­wych pań­stwa wie­lo­na­ro­do­wego wy­stę­po­wała po­wszech­nie i miała ra­cjo­nalne przy­czyny. Wy­ko­rzy­sty­wała to pra­wica w walce z KPP, pięt­nu­jąc ją i usi­łu­jąc kom­pro­mi­to­wać jako „ży­do­ko­munę”. Jedną z tak­tyk obron­nych KPP sta­no­wiła tzw. re­gu­la­cja składu na­ro­do­wo­ścio­wego kadr, to zna­czy kon­tro­lo­wa­nie pro­por­cji na­ro­do­wo­ścio­wych w ko­mi­te­tach i apa­ra­cie. Ta prak­tyka miała miej­sce rów­nież w PPR i w pierw­szej fa­zie dzia­łal­no­ści PZPR. Sta­rano się nie eks­po­no­wać dzia­ła­czy po­cho­dze­nia ży­dow­skiego, zresztą kul­tu­rowo i po­czu­ciem na­ro­do­wym cał­ko­wi­cie spo­lo­ni­zo­wa­nych, po­pie­rano spo­lsz­cza­nie na­zwisk itp. Mo­ty­wo­wano te za­biegi po­trzebą neu­tra­li­za­cji uprze­dzeń an­ty­se­mic­kich. Nie były to mo­ty­wa­cje bez­pod­stawne, choć za­pewne prze­sa­dzone. Tak­tyce tej za­rzu­cano, że za­miast otwar­tej walki z an­ty­se­mic­kimi prze­są­dami, ustę­puje przed nimi i usi­łuje je obejść. Mimo to za­równo w KPP, jak i w PPR (PZPR) ko­lejne kie­row­nic­twa par­tyjne ak­cep­to­wały jej za­sad­ność. Jesz­cze wio­sną 1954 r. bie­ru­tow­skie kie­row­nic­two, po­dobno za radą Ni­kity Chrusz­czowa, po­sta­no­wiło „spo­lsz­czyć” ob­sadę kie­row­ni­czych sta­no­wisk w apa­ra­cie KC i jed­no­ra­zowo za­stą­pić kilku by­łych KPP-owców, kie­row­ni­ków wy­dzia­łów, młod­szymi i mniej do­świad­czo­nymi dzia­ła­czami bez „po­cho­dze­nio­wego” ob­cią­że­nia. Z każ­dym od­cho­dzą­cym funk­cjo­na­riu­szem roz­ma­wiał oso­bi­ście Ja­kub Ber­man i nie ukry­wał rze­czy­wi­stych po­wo­dów dy­mi­sji. Dys­kry­mi­no­wani nie opo­no­wali, w zro­zu­mie­niu dla „in­te­resu par­tii”. Otóż w 1956 r. na­to­liń­czycy skłonni byli – być może także za radą swych ra­dziec­kich „przy­ja­ciół” – tę „re­gu­la­cję” składu na­ro­do­wo­ścio­wego po­pro­wa­dzić bar­dziej kon­se­kwent­nie. Za­pewne w złud­nej na­dziei, że taka czystka po­lep­szy opi­nię par­tii w spo­łe­czeń­stwie, a przy oka­zji stwo­rzy po­zory roz­li­cze­nia się z „wi­no­waj­cami” sta­li­ni­zmu. W tym mo­men­cie ma­ni­pu­la­cje ka­drowe dyk­to­wane tak­tyką prze­ra­dzały się w pro­gram rze­czy­wi­stej czystki et­nicz­nej, ocie­ra­ją­cej się o mo­ty­wa­cje an­ty­se­mic­kie. Tym ra­zem pu­ła­wia­nie sta­now­czo za­opo­no­wali, za­równo ze względu na za­sady, jak też z obawy przed po­bu­dze­niem na­stro­jów an­ty­se­mic­kich. W kry­zy­sie 1956 r. te pseu­do­et­niczne na­pię­cia tliły się na dru­gim pla­nie, ale miały stać się za­rze­wiem po­waż­niej­szego kon­fliktu w przy­szło­ści.

Obie frak­cje za­bie­gały o Go­mułkę, on też roz­ma­wiał z obiema. Po­cząt­kowo na­to­liń­czycy byli bar­dziej ak­tywni w tych za­bie­gach, nie cią­żyła na nich bez­po­śred­nia od­po­wie­dzial­ność za uwię­zie­nie Go­mułki, nie byli też or­ga­ni­za­to­rami prze­wrotu w 1948 r., choć oczy­wi­ście prze­wrót ten po­parli. Pu­ła­wia­nie oba­wiali się Go­mułki, po­dej­rze­wali go o chęć od­wetu i dyk­ta­tor­skie skłon­no­ści, po­cząt­kowo za­tem son­do­wali ostroż­nie jego na­strój i za­miary.

Pa­trząc na ów­cze­sną sy­tu­ację z dy­stansu cza­so­wego, skła­niam się ku na­stę­pu­ją­cej in­ter­pre­ta­cji sta­no­wi­ska Go­mułki bez­po­śred­nio przed paź­dzier­ni­kiem 1956 r. Ostroż­ność w pro­gra­mo­wa­niu zbyt ra­dy­kal­nych re­form i brak prze­ko­na­nia do de­mo­kra­tycz­nych me­tod rzą­dze­nia zbli­żały go do frak­cji na­to­liń­skiej. Był re­ali­stą i ni­gdy nie za­po­mniał o tym, że PPR do­szła do wła­dzy jako par­tia mniej­szo­ści w wa­run­kach za­leż­no­ści Pol­ski od ZSRR. Znał i pa­mię­tał zbli­żone do praw­dzi­wych wy­niki re­fe­ren­dum z czerwca 1946. Nie wi­dział szans na utrzy­ma­nie wła­dzy PZPR w wa­run­kach po­li­tycz­nego plu­ra­li­zmu. Nie był jed­nakże zwo­len­ni­kiem rzą­dów de­spo­tycz­nych i ter­ro­ry­stycz­nych, chciał prze­moc mak­sy­mal­nie ogra­ni­czać, ale bez eks­pe­ry­men­tów wy­sta­wia­ją­cych na szwank he­ge­mo­ni­styczną po­zy­cję par­tii.

Z na­to­liń­czy­kami Go­mułkę róż­niła zde­cy­do­wa­nie inna sprawa. Naj­waż­niej­szym jego po­li­tycz­nym ce­lem w tym cza­sie było uzy­ska­nie au­to­no­mii wo­bec ZSRR w spra­wach po­li­tyki we­wnętrz­nej i mo­delu so­cja­li­zmu. W po­li­tyce mię­dzy­na­ro­do­wej uwa­żał za słuszne i ko­nieczne iść ra­zem, w ge­ne­ra­liach ustro­jo­wych także. W ZSRR wi­dział gwa­ranta gra­nic za­chod­nich Pol­ski i no­wego ustroju spo­łecz­nego, z któ­rym się utoż­sa­miał. Klu­czowe zna­cze­nie miała dla niego nie­za­leż­ność po­li­tyki we­wnętrz­nej, go­tów był li­czyć się z opi­nią ra­dziec­kiego kie­row­nic­twa, ale nie mógł za­ak­cep­to­wać dyk­tatu.

Po­nadto Go­mułka nie nada­wał się na sub­al­terna, miał wład­czy cha­rak­ter i aspi­ro­wał do funk­cji I se­kre­ta­rza, a na­to­liń­czycy nie mo­gli mu jej za­ofe­ro­wać, gdyż mu­sie­liby na to mieć zgodę KPZR. Kreml zaś w tym cza­sie nie doj­rzał jesz­cze do tego, aby nie­daw­nego więź­nia i kan­dy­data na szu­bie­nicę do­pu­ścić do przy­wódz­twa par­tii. Wszystko za­tem, czego mógł Go­mułka ocze­ki­wać od na­to­liń­czy­ków – to pre­mie­ro­stwo przy Alek­san­drze Za­wadz­kim jako I se­kre­ta­rzu.

Grupa pu­ław­ska też nie od razu była go­towa za­ak­cep­to­wać przy­wódz­two Go­mułki, znaczna część jej stron­ni­ków orien­to­wała się na Edwarda Ochaba, ale roz­cza­ro­wa­nie do kie­row­nic­twa KPZR i kon­flikt z nim po­wo­do­wały, że ta wła­śnie grupa w końcu zdo­była się na otwarte nie­po­słu­szeń­stwo wo­bec ra­dziec­kiego pro­tek­tora. Te oko­licz­no­ści zbli­żyły Go­mułkę do grupy pu­ław­skiej. Przy­mie­rze skry­sta­li­zo­wało się osta­tecz­nie w pierw­szej po­ło­wie paź­dzier­nika, w wy­niku czego prze­for­so­wano na Biu­rze Po­li­tycz­nym wy­su­nię­cie Go­mułki na I se­kre­ta­rza KC, a już przy jego udziale za­pro­po­no­wano wy­bór no­wego BP w skła­dzie, w któ­rym frak­cja na­to­liń­ska za­cho­wa­łaby tylko jedno miej­sce (Za­wadzki), pu­ła­wia­nie i ich so­jusz­nicy sześć miejsc (Ochab, Cy­ran­kie­wicz, Ra­packi, Mo­raw­ski, Ję­dry­chow­ski i Za­mbrow­ski), a grupa Go­mułki – dwa miej­sca (Go­mułka i Loga-So­wiń­ski). W pro­po­no­wa­nym se­kre­ta­ria­cie KC je­dy­nie Gie­rek mógł być uwa­żany za sym­pa­tyka na­to­liń­czy­ków i to chwiej­nego. Swo­istym wy­zwa­niem dla KPZR i dla Na­to­lina było wy­eli­mi­no­wa­nie Ro­kos­sow­skiego z pro­po­no­wa­nego BP. Oczy­wi­ste było na­to­miast, że pro­po­zy­cja tak dra­stycz­nej zmiany kie­row­nic­twa par­tii zy­ska po­pu­lar­ność w opi­nii pu­blicz­nej, zwłasz­cza w ośrod­kach miej­skich. Stąd też nie za­cho­wano jej w ta­jem­nicy, ale sze­roko roz­kol­por­to­wano, od­wo­łu­jąc się w ten spo­sób do po­par­cia ulicy. Zro­biono to zręcz­nie, wy­sy­ła­jąc 17 paź­dzier­nika, na dwa dni przed ter­mi­nem ze­bra­nia się ple­num KC, człon­kom KC pi­semną in­for­ma­cję o per­so­nal­nych pro­po­zy­cjach BP. Te­goż dnia za­częły o tym in­for­mo­wać za­chod­nie ra­dio­sta­cje, a źró­dło prze­cieku było nie do wy­kry­cia. Roz­po­częły się wiece, na któ­rych spon­ta­nicz­nie uchwa­lano re­zo­lu­cje po­par­cia dla „no­wego” kie­row­nic­twa.

W tej sy­tu­acji dla kie­row­nic­twa KPZR, jak i dla frak­cji na­to­liń­skiej pro­po­zy­cje zmiany składu BP i zwo­ła­nie ple­num KC wy­dały się ro­dza­jem za­ma­chu stanu. Pod­jęto na­tych­mia­stową kontr­ak­cję. Naj­pierw Chrusz­czow za­żą­dał od Ochaba od­ro­cze­nia ple­num i wcze­śniej­szych roz­mów z KPZR. Gdy kie­row­nic­two PZPR wy­ra­ziło go­to­wość do spo­tka­nia do­piero po ple­num, de­le­ga­cja ra­dziecka przy­była bez za­pro­sze­nia o świ­cie 19 paź­dzier­nika, a jed­no­cze­śnie dwie ra­dziec­kie dy­wi­zje pan­cerne, sta­cjo­nu­jące na za­cho­dzie Pol­ski, opu­ściły swe miej­sca po­stoju i spiesz­nym mar­szem skie­ro­wały się ku War­sza­wie.

O ak­cji ra­dziec­kiej wia­domo dość dużo, znacz­nie mniej wie­dziano wów­czas i wiemy do dziś o po­czy­na­niach pro­ra­dziec­kiej frak­cji w PZPR. Krą­żyły pa­niczne wie­ści o przy­go­to­wy­wa­nych aresz­to­wa­niach, o li­stach pro­skryp­cyj­nych dzia­ła­czy frak­cji pu­ław­skiej i obozu re­for­ma­tor­skiego. Za­rzą­dzona zo­stała kon­cen­tra­cja od­po­wied­nio do­bra­nych ofi­ce­rów gar­ni­zonu war­szaw­skiego na Cy­ta­deli, od­by­wały się po­dej­rzane ru­chy nie­któ­rych pol­skich jed­no­stek woj­sko­wych.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: