Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Prawdziwie, do szaleństwa. Dzienniki - ebook

Data wydania:
27 września 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
52,90

Prawdziwie, do szaleństwa. Dzienniki - ebook

Alan Rickman, Prawdziwie, do szaleństwa. Dzienniki
Przeł. Maria Jaszczurowska
Przedmowa Emma Thompson

Alan Rickman – jeden z najpopularniejszych aktorów swojego pokolenia, niestrudzony działacz polityczny, zapalony podróżnik, oddany przyjaciel. Podbił serca milionów widzów na całym świecie rolami w takich filmach jak Szklana pułapka, Rozważna i romantyczna czy Harry Potter.
Kunszt Rickmana nie ograniczał się do występów na scenie i na ekranie. Aktor równie znakomicie władał piórem, był błyskotliwym, spostrzegawczym i dowcipnym obserwatorem. W Dziennikach, które obejmują okres od 1993 do 2015 roku, zabiera nas na plany filmowe i za teatralne kulisy, opisuje swoją warsztatową kuchnię, dzieli się anegdotami, zabawnymi historiami i emocjami, w które obfituje praca aktora.
Pisze szczerze i otwarcie o swoim życiu zawodowym i prywatnym, o podróżach, pasjach, przyjaźniach. Lektura tej książki to jak słuchanie Rickmana rozmawiającego z bliskim przyjacielem.
Przedmowę do Dzienników napisała Emma Thompson – wieloletnia przyjaciółka aktora.

Kategoria: Wywiad
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788367815758
Rozmiar pliku: 10 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Przed­mowa

Dni, które na­stą­piły za­raz po śmierci Alana, były nie­zwy­kłe przede wszyst­kim dla­tego, że na­gle mnó­stwo ak­to­rów, po­etów, mu­zy­ków, dra­ma­to­pi­sa­rzy i re­ży­se­rów po­sta­no­wiło wy­ra­zić wdzięcz­ność za po­moc, jaką od niego otrzy­mali.

Nie znam chyba ni­kogo in­nego z show-biz­nesu, kto wspie­rałby tylu uta­len­to­wa­nych ar­ty­stów, a na­wet bez­błęd­nie do­strze­gał ta­lent u lu­dzi na długo przed tym, gdy stali się sławni. Wiele osób mó­wiło póź­niej, że za­bra­kło im od­wagi, by po­dzię­ko­wać mu oso­bi­ście. Bali się do niego ode­zwać.

I ze wszyst­kich sprzecz­no­ści, ja­kie łą­czył w so­bie mój cu­downy przy­ja­ciel, ta oka­zała się chyba naj­więk­sza: był nie­sa­mo­wi­cie po­mocny i wspie­ra­jący, a za­ra­zem pe­łen re­zerwy.

Z tym że, oczy­wi­ście, wcale nie trzy­mał się na dy­stans. Przez cały czas był aż do bólu obecny. Wy­da­wał się nie­prze­nik­niony, ale była to tylko część pan­ce­rza ochron­nego, jaki zde­cy­do­wał się przy­wdziać. Każdy, kto jed­nak od­wa­żył się do niego po­dejść, by mu po­dzię­ko­wać lub po pro­stu o coś za­py­tać, spo­ty­kał się z nie­zwy­kle życz­li­wym po­wi­ta­niem, o które nie po­są­dziłby go nikt, kto go nie znał. Nie był też nie­po­ru­szony. Ani tro­chę. Ja sama po­tra­fi­łam go wy­pro­wa­dzić z rów­no­wagi jak nikt inny, a kiedy już po­zwa­lał dojść do głosu emo­cjom, nie oszczę­dzał mnie i za każ­dym ra­zem wy­cho­dziło mi to na do­bre.

Był życz­liwy, ale też trudny. Nie­bez­pieczny i ko­miczny. Sek­sowny i an­dro­gi­niczny. Mę­ski, choć w oso­bliwy spo­sób. Pe­łen tem­pe­ra­mentu, ale i ospały. Wy­bredny i pro­sty. Tę li­stę mo­gła­bym cią­gnąć w nie­skoń­czo­ność. I je­stem pewna, że nie tylko ja.

Miał w so­bie coś z wie­ko­wego mę­drca – a gdyby miał wię­cej pew­no­ści sie­bie i był w ja­kim­kol­wiek stop­niu po­datny na ze­psu­cie, praw­do­po­dob­nie za­ło­żyłby nową re­li­gię. Za­wsze po­dzi­wia­łam też jego ge­nialny gust, po­cząw­szy od pa­ró­wek, a koń­cząc na me­blach i wy­stroju wnętrz.

Nie miał so­bie rów­nych, je­śli cho­dzi o wiel­ko­dusz­ność – znaj­do­wał czas dla każ­dego. Nie­jed­no­krot­nie za­sta­na­wia­łam się, czy kie­dy­kol­wiek śpi albo ma chwilę dla sie­bie.

Mało kto po­dej­rze­wałby Alana o zdol­ność do fi­glar­no­ści, ale kiedy coś go na­prawdę roz­ba­wiło, był jak cho­chlik. Po­wstrzy­my­wał się przez ja­kiś czas, po­zwa­la­jąc, by roz­ba­wie­nie w nim na­ra­stało, a po­tem po­chy­lał się, od­wra­cał gwał­tow­nie, a jego usta roz­cią­gały się w fi­glar­nym gry­ma­sie, po któ­rym cza­sem na­stę­po­wała salwa sza­leń­czego śmie­chu. Mia­łam wtedy wra­że­nie, że za­ska­kuje sam sie­bie. A moją ży­ciową mi­sją stało się pro­wo­ko­wa­nie ta­kich sy­tu­acji.

Pa­mię­tam, że Imelda Staun­ton omal go nie za­biła opo­wie­ścią o mo­jej matce i nie­for­tun­nym in­cy­den­cie z ha­szy­szem w roli głów­nej. Ni­gdy przed­tem ani po­tem nie wi­dzia­łam, by tak się śmiał. Wy­glą­dał wtedy tro­chę jak Sfinks, który ma ła­skotki.

Któ­re­goś razu pod­czas Wi­gi­lii po­wie­si­łam w domu ga­łązkę je­mioły. Sta­łam so­bie pod nią, aż tu na­gle od­wra­cam się i wi­dzę, że w moją stronę idzie Alan. Za­do­wo­lona i pełna na­dziei unio­słam twarz w jego kie­runku. Uśmiech­nął się i pod­szedł bli­żej. Wy­dę­łam usta. Po­chy­lił się nade mną i w tej sa­mej chwili za­uwa­ży­łam w nim gwał­towną zmianę. W oczach po­ja­wił się błysk, a noz­drza za­częły mu drgać. Uniósł rękę i wy­rwał mi z brody po­je­dyn­czy długi wło­sek. „Au”, jęk­nę­łam. „To po­czątki cał­kiem przy­zwo­icie za­po­wia­da­ją­cej się brody”, od­parł, wrę­cza­jąc mi wy­rwany włos, po czym od­szedł.

I taki wła­śnie był Alan. Ni­gdy nie wia­domo było, czy szy­ko­wać się na po­ca­łu­nek, czy na wstrząs, ale na jedno i dru­gie cze­kało się z nie­cier­pli­wo­ścią.

Pro­blem ze śmier­cią po­lega na tym, że po­tem nie ma już na co cze­kać. Zo­staje tylko to, co już było – ale i za to je­stem do głębi wdzięczna, choć te­raz jest to głę­bia roz­pa­czy.

Ostat­nią rze­czą, jaką zro­bi­li­śmy ra­zem, była wy­miana wtyczki w lam­pie w szpi­talu. Wy­glą­dało to do­kład­nie tak samo jak wszyst­kie inne wspólne przed­się­wzię­cia. Naj­pierw ja spró­bo­wa­łam – Alan po­wie­dział, że­bym to zro­biła ina­czej – po­słu­cha­łam, ale jego spo­sób też nie dzia­łał, więc sam się tym za­jął. Znie­cier­pli­wi­łam się i za­bra­łam mu wtyczkę, żeby spró­bo­wać jesz­cze raz, ale wciąż coś nie grało. Oboje się zde­ner­wo­wa­li­śmy, a po­tem Alan cier­pli­wie roz­ło­żył wtyczkę na czę­ści pierw­sze, a na­stęp­nie umie­ścił prze­wód we wła­ści­wym otwo­rze. A ja przy­krę­ci­łam śrubkę. Na­rze­ka­li­śmy przy tym, że to taka ko­ron­kowa ro­bota. A na ko­niec na­pi­li­śmy się her­baty. Za­jęło nam to co naj­mniej pół go­dziny. Po wszyst­kim po­wie­dział: „Jak to do­brze, że nie zo­sta­łem elek­try­kiem”.

Wciąż je­stem zroz­pa­czona, że już go z nami nie ma, ale w tych dzien­ni­kach za­cho­wało się bar­dzo wiele z tego, co za­pa­mię­ta­łam – jego cu­downy cha­rak­ter, o któ­rym pi­sa­łam wcze­śniej, życz­li­wość, chęć i umie­jęt­ność wspie­ra­nia in­nych, kry­tyczne i by­stre oko, in­te­li­gen­cja i hu­mor.

Do­brze było mieć go w swo­jej dru­ży­nie – w ży­ciu, w sztuce i w po­li­tyce. Ufa­łam mu bez­gra­nicz­nie.

A przede wszyst­kim był nie­zwy­kłym, wy­jąt­ko­wym czło­wie­kiem i dru­giego ta­kiego nie bę­dzie.

Emma Thomp­son13 czerwca

Spo­kojna ra­dość z szy­ko­wa­nia je­dze­nia dla przy­ja­ciół.

13.00 – Mi­chael G., Chri­sto­pher i Laura Hamp­ton, Danny i Le­ila Webb, Jane i Mark oraz Rima i Lily. Wy­szło słońce, więc prze­nie­śli­śmy się do ogrodu.

20 czerwca

Pa­trick Caul­field mówi, że nie znosi ma­lo­wać, choć w ten spo­sób za­ra­bia na ży­cie. „To straszne uczu­cie, kiedy wcho­dzę do tego ma­łego po­ko­iku. I ważne, że­bym coś zro­bił. Nie­ważne co. Co­kol­wiek”.

21 czerwca

Wró­ci­łem do domu, włą­czy­łem BBC2 – Pina Bausch. To jest ar­tyzm. (Wcze­śniej czy­ta­łem ko­lejny ar­ty­kuł w „The Face” o sek­sow­nych pod­lot­kach). Ta ko­bieta ma w so­bie tyle wdzięku i wy­ra­zi­stej au­ten­tycz­no­ści. Ro­bert Le­page zło­żył wy­razy uzna­nia. Jak­żeby ina­czej.

23 czerwca

Koło 12.00 – Mi­dland Bank, po­roz­ma­wiać o kup­nie domu.

Koło 13.00 – Da­vid Cop­pard – filmy, po­datki, roz­li­cze­nia, koszty. Ja­kim cu­dem ten czło­wiek za­cho­wuje swój urok?

Koło 16.00 – Be­linda Lang & Hugh Fra­ser – uro­dziny Lily. Ale ona jest chora. Wy­cho­dzi na to, że ura­zi­łem Ela­ine Pa­ige w dniu wy­bo­rów. Znów po­pi­sa­łem się non­sza­lanc­kim okru­cień­stwem.

24 czerwca

Koń­czę sce­na­riusz No­stromo Chri­sto­phera Hamp­tona. Jak można wci­snąć tę książkę w ramy filmu? Może jemu się udało... Sam nie wiem.

Rano wi­sia­łem na te­le­fo­nie – mało pro­wa­dzimy praw­dzi­wych roz­mów. Zwy­kle cho­dzi tylko o przed­sta­wie­nie ja­kiejś ulot­nej opi­nii.

12.00 – Si­łow­nia. Ja­koś nie mam do tego prze­ko­na­nia.

16.00 – Za­bie­ram mamę do Golds­bo­ro­ugh Apart­ments. Dzielna z niej ko­bieta. Mam wra­że­nie, że to ja ją prze­ko­nuję. Ale prawda jest pew­nie inna.

25 czerwca

Si­łow­nia. To na­prawdę ciężka praca.

Po po­łu­dniu – Roz­ma­wia­łem z Chri­sto­phe­rem o No­stromo, Bul­wa­rze Za­cho­dzą­cego Słońca – An­drew Lloyd Web­ber parę dni temu był cały we łzach. „Prze­łożę to o 6 mie­sięcy i spro­wa­dzę Hala Prince’a”. Tre­vor Nunn mówi, że w tej sce­nie ma być 30 se­kund dia­logu. „O czym?” „Nie­ważne”.

26 czerwca

18.00 – Co­li­seum. Mak­bet... Cie­kawe po­łą­cze­nie ar­gen­tyń­skiego fa­szy­zmu z se­ria­lem Dok­tor Fin­lay.

Pe­ter Jo­nas, Da­vid Po­unt­ney i Mark El­der że­gnają się . Nie znam zbyt do­brze tego świata. Sie­dzę wśród grom­kich braw ota­cza­ją­cych mnie to­ry­sów. Jo­nas wy­gło­sił mowę o sztuce i służ­bie zdro­wia. Chcia­łem wtedy kla­skać, ale pu­blicz­ność aku­rat wy­brała mil­cze­nie. Pełną nie­zgody ci­szę.

28 czerwca

Wy­ścig z cza­sem. Czy­tam sce­na­riu­sze przed lun­chem z Be­lindą i Hugh – jest nieco ner­wowa at­mos­fera, bo aku­rat dzi­siaj ich opie­kunka do dziecka zło­żyła wy­po­wie­dze­nie, ale Be­linda jak za­wsze sta­nęła na wy­so­ko­ści za­da­nia i przy­go­to­wała wy­śmie­nity po­si­łek. O dziwo zdą­żyła na czas, choć do­piero o 11.30 do­wie­działa się, że lunch jest pla­no­wany na 12.30, a nie na 13.00. Wy­gląda bo­sko, mimo że jest chora, a jesz­cze była dzi­siaj w stu­dio.

22.30 – Bez­sen­ność w Se­at­tle. W po­ło­wie filmu my­ślę so­bie: „Prze­cież ja w tym gra­łem”.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: