Prawo do kultury - ebook
Prawo do kultury - ebook
Artur Żmijewski, Paweł Althamer, Jaśmina Wójcik, Tomáš Rafa, Nada Prlja, Bartosz Szydłowski, Monika Strzępka, Jonas Staal, Katarzyna Górna, Thomas Richards to tylko niektórzy twórcy przywoływani w książce Igora Stokfiszewskiego.
W zebranych tu trzynastu esejach autor prezentuje i analizuje praktyki z zakresu kultury społecznej, teatru wspólnoty i teatru politycznego, sztuki ze społecznością, sztuki politycznej i artywizmu, które oddziałują na kształtowanie się demokratycznej kultury. Poprzez egzekwowanie prawa do kultury opisywane twórczynie i twórcy przyczyniają się do ustanowienia prawdziwej demokracji i przeciwstawiają się „polityce braku litości”, która przybiera na sile.
Stokfiszewski apeluje o ustanowienie nowego ładu w kulturze opartego na realizacji prawa do kultury będącej dobrem wspólnym, który byłby zdolny wesprzeć starania na rzecz ustanowienia społeczeństwa, gdzie kluczowe będą równość, empatia, podmiotowość, wspólnotowość, samoorganizacja, samostanowienie i samorządność.
Kategoria: | Esej |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66232-10-5 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Seria wprowadza w polski obieg idei najważniejsze prace z zakresu filozofii i socjologii politycznej, teorii kultury i sztuki. W serii publikowane są przekłady, a także prace polskich autorów oraz wznowienia. Jej głównym celem jest systematyczna budowa intelektualnej bazy dla ruchów lewicowych oraz aktywne włączanie w polskie debaty publiczne nowych dyskursów krytycznych. Chodzi o radykalną zmianę języka publicznego, a co za tym idzie – sposobów myślenia o najistotniejszych kwestiach współczesności.WPROWADZENIE
Książkę Prawo do kultury pisałem przez dziewięć lat. Przyjąłem za drogowskaz słowa Thoreau, że „każdy pisarz – niezależnie od tego, czy jest najlepszy, czy najgorszy – powinien zdawać prostą i szczerą relację ze swego własnego życia”^(\ 1), więc zakładam, że badania nad światem współczesnym mają wartość o tyle, o ile są zakorzenione w doświadczeniu osoby badającej. W naukach o ruchach społecznych podejście to nazywa się współbadaniem i dotyczy – jak ujął to Jarosław Urbański – „wiązania teorii z praktyką”^(\ 2), w studiach kulturowych mówimy o badaniach w działaniu. Analizowałem opisywane w tej książce fenomeny przez ich współtworzenie, partycypację w nich lub obserwację uczestniczącą. W konsekwencji teksty, z których się składa, powstawały bardzo długo. Zyskały przez to jak gdyby swoje własne biografie. We wstępie do każdego z rozdziałów przybliżam je, aby odsłonić proces powstawania artykułów, zależny od przebiegu praktyki kulturalnej, którą opisują.
„Idee są abstrakcyjne. Stają się książkami dopiero wówczas, gdy je ubrać w ludzi i narrację”, pisał Vidiadhar Surajprasad Naipaul^(\ 3). Prawo do kultury ucieleśnia się w osobach, które o nie walczą. Książka podejmująca ideę prawa do kultury musi te osoby przywoływać, by idea ta nie pozostała abstrakcyjna. Nie zawsze jest to możliwe na poziomie artykułu. Dlatego we wstępach do poszczególnych rozdziałów, w miejscach, gdzie ujawniam biografie tekstów, wymieniam również osoby, z którymi współtworzyłem analizowane działania, a więc te, które miały kluczowe znaczenie dla wniosków z działań tych wywiedzionych.
Drugi powód, dla którego książka powstawała tak długo, jest innej natury. Bojana Kunst zauważa, że „prekarne warunki pracy badacza uobecniają się w tekstach”^(\ 4), dotyczy to zwłaszcza badacza niezależnego. By móc się podzielić moimi doświadczeniami związanymi z prawem do kultury, musiałem najpierw wywalczyć sobie prawo do wiedzy, możliwość prowadzenia poszukiwań i upubliczniania ich wyników. Na szczęście w walce tej nie byłem osamotniony, dlatego we wstępach do poszczególnych rozdziałów przywołuję organizacje i instytucje sekundujące autonomicznym badaniom. Jest ich sporo i są rozsiane po świecie. Można by więc odnieść wrażenie, że droga niezależnego badacza usłana jest różami. Nie jest. Prekarne warunki naszego życia, uobecnione w tekstach, „będą zapewne przemawiać szczególnie do czytelników biednych”^(\ 5) – by raz jeszcze przywołać Thoreau. „Narracja”, o której wspomina Naipaul, w przypadku Prawa do kultury biegnie dwutorowo. Po pierwsze prezentuję i analizuję praktyki z zakresu kultury społecznej, teatru wspólnoty i teatru politycznego, sztuki ze społecznością, sztuki politycznej i artywizmu, które oddziałują na kształtowanie się demokratycznej kultury. Poprzez egzekwowanie prawa do kultury twórczynie i twórcy przyczyniają się do ustanowienia prawdziwej demokracji i przeciwstawiają się „polityce braku litości”^(\ 6), która przybiera na sile. Po drugie prezentuję ludzi, organizacje, ruchy społeczne, platformy polityczne i instytucje, które dla praktyk tych są otoczeniem. Nie chodzi tu o scenę i kulisy. Chodzi o wizję kultury jako wytworu bezkresnej fabryki społecznej.
Jestem przekonany, że oba powody, dla których książka ta powstawała tak długo, są ze sobą powiązane. Niezależną produkcję wiedzy cechuje przekonanie o wyższości empirii nad spekulacją oraz studiów zakorzenionych w praktyce badaczki i badacza nad teorią ugruntowaną wyłącznie w lekturze. Uważam, że pole autonomicznych badań powinno się poszerzać, zwłaszcza w sytuacji, gdy polityka coraz zachłanniej wykorzystuje dostępne instrumenty represji w celu sankcjonowania nieprawdy.
Gandhi twierdził, że dla kogoś, kto dąży do prawdy, „żadna dziedzina naszego życia nie może być obcą”^(\ 7). Książka, którą oddaję do rąk czytelników i czytelniczek, jest apelem o egzekwowanie prawa do kultury, zdaniem relacji z praktyk kulturalnych i artystycznych pogłębiających prawdziwą demokrację, świadectwem autonomicznej działalności badawczej zakorzenionej w aktywizmie oraz wyrazem współzależnego istnienia kultury i innych dziedzin życia społecznego (w tym polityki), w konsekwencji czego wskazuje na nieograniczoną możliwość wpływania kultury na bieg historii.
„Historia – jak brawurowo oznajmia Norberto Fuentes – to nie jakieś tam uprzednio zaplanowane gówno”^(\ 8). Pozwala mi to stanowczo powtórzyć za Sartre’em, że „nadzieja jest moją koncepcją przyszłości”^(\ 9).ROZDZIAŁ 1 PRAWO DO KULTURY
W rozdziale tym stawiam tezę, że w centrum kryzysu systemu, którego doświadczamy od blisko dekady, sytuuje się głęboki kryzys kulturowy. Jego przezwyciężenie możliwe jest przez ustanowienie kultury demokratycznej, to zaś wymaga przemyślenia na nowo, czym jest prawo do kultury oraz jak należy je egzekwować. Ostatnia z wymienionych kwestii każe również postawić pytanie o typ działań kulturalnych i artystycznych, które przyczyniają się do pogłębienia demokracji – na to pytanie także staram się udzielić odpowiedzi w tym rozdziale.
Artykuł Prawo do kultury. Prawdziwa demokracja teraz nie był dotąd publikowany. Powstał na podstawie moich wystąpień podczas dwóch spotkań – na konferencji L’Europe face au populisme, która odbyła się w dniach 2 i 3 października 2017 roku w Columbia Global Center w Paryżu, oraz w ramach drugiej odsłony programu Propositions for Non-Fascist Living, realizowanego przez BAK (Basis voor Actuele Kunst) w Utrechcie, która miała miejsce 25 października 2017 roku. Dziękuję organizatorom obu spotkań za możliwość zabrania głosu i dyskusję. Szczególne podziękowania zechcą przyjąć Maria Hlavajova i Jonas Staal.
Polska wersja tekstu Kultura dla demokracji. Perspektywa środkowoeuropejska również nie była dotąd publikowana. W wersji anglojęzycznej (jako Culture for Democracy. A Central European Perspective) ukazał się on w książce Another Europe — 15 Years of Capacity Building with Cultural Initiatives in the EU Neighbourhood pod redakcją Philippa Dietachmaira i Milicy Ilić (European Cultural Foundation, Amsterdam 2015). Artykuł ten napisany został na zlecenie Europejskiej Fundacji Kultury, z którą za pośrednictwem Krytyki Politycznej mam przyjemność blisko współpracować. Współpraca ta jest dla mnie nieustającym źródłem inspiracji, za co chciałbym podziękować wieloletniej dyrektorce ECF Katherine Watson oraz Vivian Paulissen, Philippowi Dietachmairowi, Lore Gablier, Menno Weijsowi, Szilvii Kochanowski, Oldze Alexeevej, Nicoli Mullenger i Friso Wiersumowi.
Prawo do kultury jest wiązką emitowaną ze źródła uniwersalnego roszczenia do bycia podmiotem politycznym, z którego promieniują także wszystkie inne prawa – prawo do obywatelstwa, nauki, pracy, mieszkania, wolności myśli i sumienia, zrzeszania się i swobodnego przemieszczania, prawo do decydowania o własnym ciele… Wszystkie z wymienionych są dziś zagrożone. O ich egzekwowanie ubiegają się ruchy społeczne, organizacje obywatelskie, związki zawodowe, platformy polityczne na poziomie miejskim, progresywne partie narodowe i transnarodowe siły polityczne. Od lat jestem zaangażowany w te działania, a podjęcie tematu prawa do kultury zawdzięczam współpracy z wieloma aktywistami i aktywistkami. Większość ruchów i organizacji pojawia się na stronach tej książki, wiele działających w nich osób jest tu wymienionych. Niemniej chciałbym skorzystać z okazji, by złożyć im podziękowania, a także wymienić tych, którzy od lat są częścią mojego życia, a nie znalazło to odzwierciedlenia w artykułach tu zamieszczonych. Wyrazy wdzięczności zechcą przyjąć: działacze i działaczki warszawskiej Krytyki Politycznej oraz świetlic i klubów Krytyki Politycznej z Polski i Ukrainy, działacze i działaczki Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza, Forum Przyszłości Kultury i organizacji European Alternatives, hiszpańskiego Movimiento 15-M (w szczególności Héctor Huerga), obywatelskich platform miejskich: Barcelona en Comú (w szczególności Laura Roth i Kate Shea Baird), Marea Atlántica de A Coruña (w szczególności Claudia Delso), Cambiamo Messina dal Basso (w szczególności Federico Alagna) oraz Zagreb je NAŠ!, działacze i działaczki rzymskiego kolektywu Eccedi Sottrai Crea i innych kolektywów ze środowiska włoskiego postoperaizmu, aktywiści i aktywistki Teatro Valle Occupato, Occupy Museums i innych grup Ruchu Occupy, działacze i działaczki organizacji ZEMOS98 (w szczególności Felipe G. Gil, Sofía Coca i Lucas Tello Pérez), organizacji wchodzących w skład sieci Connected Action for the Commons, Transnational Social Strike i European Commons Assembly, partii Podemos i innych partii z rodziny nowej lewicy, ruchu politycznego DiEM25 i jego platformy kulturalnej DiEM Voice.Prawo do kultury. Prawdziwa demokracja teraz
Doświadczamy bezprecedensowego kryzysu systemu. Załamanie globalnej gospodarki, które nastąpiło w 2008 roku, odsłoniło kryzys parlamentaryzmu. „Prawdziwa demokracja teraz!” – skandowały setki tysięcy ludzi na ulicach europejskich i amerykańskich miast w 2011 roku w odpowiedzi na pakt między politykami i finansjerą, któremu na imię bailout. „Prawdziwym kryzysem naszych czasów jest kryzys demokratyczny” – pisali Lorenzo Marsili i Niccolò Milanese^(\ 10). W odpowiedzi wyłoniły się nowe ruchy społeczne, postępowe platformy polityczne na poziomie miejskim i progresywne partie narodowe oraz transnarodowe siły polityczne. Ani kryzys gospodarczy, ani demokratyczny nie zostały jednak przezwyciężone, a do tego przyszedł kryzys uchodźczy, który zatrząsł polityką. Wznosząca się fala nacjonalizmów przybrała postać tsunami wyborczych zwycięstw populistów – na Węgrzech, w Turcji, w Polsce, w Stanach Zjednoczonych; umocniły się też reżimy w Rosji i na Białorusi. Tsunami to niemal zmiotło z powierzchni ziemi Ukrainę; nim dotarło na Wyspy – Wielka Brytania wystąpiła ze Wspólnoty Europejskiej.
Znaleźliśmy się między młotem populizmu o zawziętej twarzy tyrana i kowadłem neoliberalnego ancien régime’u o zawziętej twarzy technokraty. Pierwszy naciera pod sztandarami narodowej suwerenności przeciw globalizacji, „tradycyjnych wartości” przeciw współczującemu humanizmowi i silnego państwa przeciw autonomii ludu; drugi się broni, pospiesznie wdrażając politykę jeszcze bardziej drakońskich oszczędności i jeszcze dalej posuniętej prywatyzacji, skutkujących jeszcze głębszą prekaryzacją życia. Czy istotnie jednak możemy tu mówić o dwóch przeciwstawnych stanowiskach?
Jan-Werner Müller – niemiecki historyk i politolog – zauważył, że „kluczem do zrozumienia bieżącej fali populizmu w Europie wydaje się technokracja. To ciekawe, jak jedno jest lustrzanym odbiciem drugiego. Technokracja utrzymuje, że istnieje tylko jedna słuszna w danej sytuacji polityka; populizm twierdzi, że istnieje tylko jedna autentyczna wola narodu. Ani technokraci, ani populiści nie widzą potrzeby demokratycznej debaty. W dość interesującym sensie jedni i drudzy są apolityczni , bo jedno i drugie legitymizuje przekonanie, że we wspólnocie nie ma tak naprawdę miejsca na niezgodę. I populizm, i technokracja utrzymują bowiem, że istnieje tylko jedno słuszne rozwiązanie polityczne”^(\ 11). Populizm i neoliberalizm łączy bezdyskusyjne przekonanie o własnej nieomylności oraz wdrażanie „jedynie słusznych” rozwiązań w sposób biorący w nawias demokrację. Tak postępują Viktor Orbán, Recep Erdoğan, Jarosław Kaczyński, Władimir Putin, Alaksandr Łukaszenka i Donald Trump wobec społeczeństw na Węgrzech, w Turcji, Polsce, Rosji, na Białorusi i w Stanach Zjednoczonych. W ten sam sposób postąpił triumwirat Komisji Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego wobec greckiego społeczeństwa, gdy wbrew jego woli wyrażonej w referendum z 5 lipca 2015 roku zmusił rząd Syrizy (Koalicji Radykalnej Lewicy) z premierem Aleksisem Tsiprasem na czele do przyjęcia niekorzystnych dla Grecji rozwiązań gospodarczych. Taką postawę należy nazwać nowym autorytaryzmem.
Nowy autorytaryzm
Pojęcie to wprowadził socjolog Maciej Gdula, żeby opisać porządek w Polsce pod rządami narodowej prawicy. Wśród najważniejszych cech nowego autorytaryzmu wymienia pragnienie bezwarunkowej sprawczości – władzy kreowania faktów w rzeczywistości nieuwzględniającej różnicy, niezgody ani negocjacji. „Wzrost poczucia mocy jest sednem neoautorytaryzmu”^(\ 12) – pisał. Nowy autorytaryzm jest jednak czymś więcej niż cechą narodowej prawicy. To uniwersalna tendencja utwardzania politycznego modus operandi elit władzy i gospodarki w epoce kryzysu systemu, która „wszczepia przemoc w nasze życie oraz strach w naszą politykę”^(\ 13). To sztandar, pod którym narodowy populizm i technokratyczny neoliberalizm kroczą ramię w ramię na wojnę przeciw démos krátos – władzy ludu.
Włoski filozof Franco „Bifo” Berardi, w reakcji na bezduszność elit politycznych wobec śmierci tysięcy ludzi na Morzu Śródziemnym, 8 lipca 2017 roku opublikował list otwarty. Jego adresatem uczynił Janisa Warufakisa – byłego ministra finansów Grecji i założyciela ruchu politycznego DiEM25 (Democracy in Europe Movement 2025) – który uparcie głosi sens istnienia wspólnej Europy, o ile dokona się w niej demokratyczna przemiana. „Bifo” stwierdził: „ demokratyczna Europa to oksymoron, ponieważ Europa jest sercem finansowej dyktatury świata. Pokojowa Europa to oksymoron, ponieważ Europa jest matecznikiem wojny, rasizmu i agresji. Wierzyliśmy, że Europa może przezwyciężyć historię własnej przemocy, lecz czas uznać prawdę: Europa to nic innego jak nacjonalizm, kolonializm, kapitalizm i faszyzm”^(\ 14). Oto czterej jeźdźcy Apokalipsy, przez których Europa zmierza ku dystopii nowego autorytaryzmu. Musimy przeciwstawić im utopię prawdziwej demokracji.
Kryzys uchodźczy odsłonił komponent kryzysu systemu, który był niedostrzegalny podczas załamania gospodarczego i zapaści demokracji przedstawicielskiej. Odwołuje się doń „Bifo”, Ulrike Guérot zaś opisuje go w ten sposób: „Do «wojny domowej o euro» doszła «tożsamościowa wojna domowa». Toczy się ona wokół uchodźców, ale także wokół gender, prawa do aborcji czy homoseksualizmu. Utrata ekonomicznej suwerenności szuka rekompensaty w rzekomo homogenicznie volkistowskiej «kulturowej tożsamości»”^(\ 15). Niewystarczająco wyraźnie dostrzegliśmy, że paliwem zasilającym kryzys ekonomiczny, demokratyczny i uchodźczy jest głęboki kryzys kulturowy.
Kryzys kulturowy
„Kryzys kulturowy – pisał antropolog David Bidney – jest negatywnym odpowiednikiem integracji kulturowej, obejmuje dezintegrację, zniszczenie lub zawieszenie niektórych podstawowych elementów życia społeczno-kulturowego”^(\ 16) i „manifestuje się jako stan wyjątkowy”^(\ 17). Następuje on wówczas, gdy – cytując The Crisis in Culture Hannah Arendt – „«wartości» kulturowe zostały wyprzedane razem z moralnymi”^(\ 18). Kryzys kulturowy przejawia się również jako wyczerpanie twórczych i zorientowanych na przyszłość mocy kultury. Podczas kryzysu kulturę uznaje się „przede wszystkim za odziedziczony całokształt wiedzy i orientacji, służący ograniczaniu, a nie otwieraniu nowych pól działania”^(\ 19) – jak ujął to amerykański socjolog Jeffrey C. Goldfarb.
A zatem prawdziwy kryzys naszych czasów to kryzys demokratyczny, przy założeniu, że demokracja jest „porządkiem społecznym o charakterystycznej kulturze”^(\ 20). Tak więc kryzys demokratyczny jest w swej istocie kryzysem kulturowym, ponieważ „kultura – jak pisał Pascal Gielen – rozumiana jako wspólny system odniesień oraz czynnik nadający sens ludzkiemu życiu jest fundamentem każdego społeczeństwa”^(\ 21), a w konsekwencji „kultura zarówno umożliwia, jak i uniemożliwia demokrację”^(\ 22). Czyli, mówiąc wprost, „demokracja jest bardziej prawdopodobna, jeśli w społeczeństwie istnieje określony zbiór wartości, postaw i wierzeń”^(\ 23). Wszystkie ruchy społeczno-polityczne na rzecz demokracji są zaś – jak pisał Manuel Castells – „ruchami kulturowymi, które próbują przekształcić ludzi w podmioty własnego życia. Z tego powodu wkraczają na niepewną ścieżkę tworzenia nowych form współistnienia, poszukując nowej umowy społecznej”^(\ 24).
Przezwyciężenie kryzysu kulturowego jest zatem centralnym punktem przezwyciężenia kryzysu systemu, a prawdziwą demokrację ustanowić można poprzez jednoczesne ustanowienie demokratycznej kultury politycznej, albowiem – jak trafnie ujęli to Michael Hardt i Antonio Negri – „demokracji można się nauczyć jedynie poprzez praktykę”^(\ 25).
Kultura demokratyczna
Czym jest kultura demokratyczna? Edward Abramowski pisał: „tysiące najrozmaitszych zrzeszeń, kół i związków; tysiące samorodnych organizacji gospodarskich, handlowych, robotniczych, kulturalnych; zwyczaje demokratyczne, zwyczaje równości i poszanowania człowieka, zakorzenione w całej cywilizacji ludu; przyzwyczajenie i zdolność do samodzielnego załatwiania swoich spraw i potrzeb zbiorowych; silnie rozwinięte sumienie obywatelskie. Wszystko to stanowi kulturę demokratyczną, pierwszy a niezbędny warunek demokracji i samodzielności politycznej”^(\ 26). Istotą kultury demokratycznej są równość i empatia, podmiotowość oraz wspólnotowość, wreszcie – samoorganizacja, samostanowienie i samorządność, sposoby jej realizowania zaś to uczestnictwo i zaangażowanie na rzecz zbiorowości. Dążenie do kultury demokratycznej pozwoli przezwyciężyć kryzys kulturowy, a więc i ekonomiczny, i polityczny, i systemowy.
Nic prostszego, skoro kultura realizuje się, jak zauważał Frank Raymond Leavis, w „nieuniknionym, twórczym procesie zwykłego, codziennego życia”^(\ 27), a zatem „raczej «jest», niż się staje”^(\ 28), by przywołać słowa Freda Inglisa. Od chwili ujawnienia się kryzysu systemu nie ustają wysiłki na rzecz oddolnej wytwórczości, konstytuowania podmiotów i organizacji kultury demokratycznej. Lecz gęsta materia współczesności stawia nieustanny opór. Dlaczego? Ponieważ „walka o definicję sytuacji jest najważniejszym elementem kultury politycznej”^(\ 29). W neoautorytarnej kulturze politycznej odmawia się podmiotom prawa do decydowania o tym, co jest, a co nie jest kulturą, oraz kto ma władzę nad procesami kulturowymi. Pozbawiono nas prawa do kultury.
Prawo do kultury
Prawo do kultury „można zdefiniować jako prawo dostępu do kultury, uczestnictwa w niej i korzystania z niej. Obejmuje ono prawo jednostek i społeczności do poznawania, rozumienia, odwiedzania, utrzymywania, wymiany, rozwijania dziedzictwa kulturowego i form wyrazu kulturowego oraz do korzystania z nich, a także do korzystania z dziedzictwa kulturowego i form wyrazu kulturowego innych osób. Obejmuje ono również prawo do uczestnictwa w identyfikacji, interpretacji i rozwoju dziedzictwa kulturowego, a także w projektowaniu i wdrażaniu polityki i programów je zabezpieczających. Inne prawa człowieka, takie jak prawo do wolności słowa, prawo do informacji i prawo do edukacji, są kluczowe, aby korzystać z prawa do kultury”^(\ 30). Tymi słowami UNESCO, edukacyjny, naukowy i kulturalny organ Organizacji Narodów Zjednoczonych, podsumowuje zawartość trzech dokumentów powstałych na przestrzeni niemal osiemdziesięciu lat – efektu walk społecznych o uznanie indywidualnego i zbiorowego prawa do kultury: Powszechnej deklaracji praw człowieka, Międzynarodowego paktu praw gospodarczych, społecznych i kulturalnych oraz Powszechnej deklaracji UNESCO o różnorodności kulturowej.
Prawo do kultury zyskiwane było stopniowo w wyniku zaangażowania ruchu na rzecz praw człowieka, wyzwalania Afryki, Bliskiego Wschodu i Azji spod kolonialnej władzy europejskich mocarstw, antyimperialistycznych wystąpień rdzennych ludów obu Ameryk oraz jako efekt walk mniejszości kulturowych w okresie neoliberalnego multikulturalizmu. W końcu ukonstytuowało się jako niezbywalne prawo każdej wspólnoty do pielęgnowania i rozwijania własnej kultury, prawo każdej mniejszości kulturowej do ochrony w warunkach życia w kulturze dominującej (oba określa się mianem praw kulturowych) oraz jako prawo każdej osoby, grupy, warstwy i klasy społecznej do swobodnego dostępu do kultury i uczestnictwa w niej w ramach instytucji oraz organizacji kultury i dziedzictwa kulturowego.
Kryzys systemowy rozbudził na nowo walkę o prawo do kultury w instytucjach i organizacjach. Stało się bowiem jasne, że sektor kultury posiada największą moc decydowania o tym, czym jest i czemu służy kultura, w jakich postaciach się realizuje i kim są podmioty kulturotwórcze. Dostrzeżono, że tu definiuje się sytuację kultury, ucieleśnia władzę nad procesami kulturowymi oraz że tu się jej hermetycznie strzeże. Amunicją w tej walce stał się nowy słownik, w którym wyraża się żądanie prawa do kultury. W jego centrum umieszczono kategorię dobra wspólnego.
Dobro wspólne
Dobro wspólne to dobra materialne i niematerialne wytwarzane w procesie regeneracji natury i współdziałania społecznego, niezbędne do podtrzymywania życia. Na dobro wspólne składa się bogactwo materialnego świata – powietrze, woda, dary natury, oraz rezultaty społecznej wytwórczości, konieczne do zbiorowej interakcji i dalszego rozwoju – wiedza, języki, kody, informacje, idee, obrazy, emocje, zachowania i gesty.
Dobro wspólne jest samoistnie generowane przez ogół i nie daje się podporządkować jakiemukolwiek interesowi poza samym dobrem wspólnym. Wymyka się ilościowym pomiarom, jest w łatwy sposób współdzielone i niemożliwe do wydzielenia jako coś, co należy do konkretnego podmiotu, dobro wspólne należy bowiem do wszystkich. W związku z tym wszyscy mają prawo decydowania o jego przeznaczeniu. Własność, zarówno publiczna, jak i prywatna, powstaje przez zagarnięcie – drogą decyzji administracyjnej lub transakcji finansowej – części zasobu, który należy do wszystkich. Zagarnięcie dobra wspólnego negatywnie przekłada się na podtrzymywanie życia. Dobro wspólne, które jest rezultatem społecznego wytwarzania, charakteryzuje się tym, że im bardziej jest współdzielone, tym więcej go przybywa. Rozprzestrzenianie się idei nie sprawia, że jest jej mniej, tylko że jest jej więcej.
Kultura jest dobrem wspólnym. Egzekwowanie prawa do kultury polega na konstytuowaniu kultury jako dobra wspólnego, na zasilaniu zasobu kulturowego, który jest generowany przez ogół i w związku z tym należy do wszystkich i wszyscy powinni decydować o jego przeznaczeniu. W celu podtrzymywania życia należy znieść bariery, które ograniczają namnażanie dóbr kulturowych, ich rozprzestrzenianie się i dostęp do nich. Konieczne jest ustanowienie nowego ładu w kulturze opartego na realizacji prawa do kultury będącej dobrem wspólnym.
Nowy ład kulturalny
Aby tak pojmowana kultura mogła się rozwijać, potrzebne jest uznanie każdej osoby za podmiot kulturotwórczy; uznanie prawa każdej osoby do kreacji kulturowej; legitymizowanie praktyk kulturowych zakorzenionych w habitusach wszystkich grup, warstw i klas społecznych jako form wypowiedzi kulturowej; swoboda wytwórczości kultury; wolność ekspresji artystycznej; otwarty dostęp do zasobów kultury i nieograniczona możliwość czerpania z nich, ich przetwarzania i rozpowszechniania; uznanie wagi polityki życia (w tym praw społecznych i reprodukcyjnych) dla zasilania zasobu kulturowego; uznanie prawa ogółu do sprawowania władzy nad instytucjami, organizacjami oraz dobrami kultury i dziedzictwa kulturowego.
Na drodze do ustanowienia nowego ładu kulturalnego stoi kilka barier. Po pierwsze delegitymizacja objawów kultury społecznej, żywej kultury i „sektora domowego”^(\ 31) kultury – oddolnej wytwórczości kulturalnej obywateli, ruchów społecznych, stowarzyszeń sąsiedzkich, wszystkich ludzi w otoczeniu fizycznym i cyfrowym – która reprodukuje się w dyskursie kultury wysokiej (sztuki, teatru, opery, filmu, muzyki) jako kultury w ogóle. Po drugie ograniczenie swobodnego dostępu do kultury i uczestnictwa w niej w środowisku instytucji publicznych poprzez reprodukcję dystynkcji klasowych i politykę finansową determinowaną przez neoliberalny reżim prawny. Po trzecie – zamknięty dostęp do kultury w środowisku przemysłów kultury i przemysłów kreatywnych (filmowego, gier wideo, reklamowego, aukcji i prywatnych kolekcji sztuki oraz praw autorskich), które w sposób bezpodstawny roszczą sobie prawo do ograniczenia dostępu do dóbr kultury, ich przetwarzania i rozpowszechniania, wdrażając w obszarze kultury reguły neoliberalne i dążąc do penalizacji ich nieprzestrzegania. Po czwarte – wyjaławianie zasobu kulturowego przez pauperyzację świata kultury, gdzie warunki pracy, zarobki i osłony socjalne sytuują się na granicy kryzysu humanitarnego. I po piąte wreszcie odbieranie prawa do sprawowania władzy nad instytucjami, organizacjami i dobrami kultury oraz dziedzictwa kulturowego przez odmowę implementacji rozwiązań umożliwiających powoływanie społecznych instytucji kultury i wprowadzenie horyzontalnych modeli zarządzania w instytucjach publicznych i prywatnych.
Pokonanie tych barier jest warunkiem swobodnego zasilania kultury jako dobra wspólnego, a więc właśnie egzekwowania prawa do kultury.
Prawdziwa demokracja
23 lipca 2011 roku wieczorem stałem na Puerta del Sol w Madrycie. Wokół mnie były tysiące ludzi, trwała druga acampada – okupacja placu przez ruch Indignados. Czekaliśmy w napięciu. Wkrótce miały dotrzeć do Madrytu Marsze Oburzonych ze wszystkich miast Hiszpanii. Atmosfera gęstniała z każdą minutą. Zaczęły dobiegać do nas echa skandowania i śpiewów, były bliżej i bliżej. Dało się odczuć niezwykłe podniecenie, patrzyliśmy po sobie z niedowierzaniem. Echa zaczęły przybierać postać coraz wyraźniejszych haseł. Spojrzałem w stronę ulicy Alcalá, na horyzoncie dostrzegłem zmierzający ku nam las transparentów. Lecz głosy słychać było zewsząd. Obróciłem się w chwili, gdy zza moich pleców ulicą Carmen nadciągnęła do placu fala demonstrantów. Podniosła się wrzawa. Okrzyki „Democracia Real Ya!” zalały plac ze wszystkich stron. Setki tysięcy ludzi: szli tygodniami, zbierając polityczne żądania mieszkańców i mieszkanek hiszpańskich miast, miasteczek i wsi. Dotarli do stolicy, a my oszaleliśmy ze szczęścia. Wszyscy rzucali się sobie w ramiona. To było święto wspólnoty i radykalnej polityki, demokratycznej kultury i wiary w przyszłość. Przez chwilę zamieszkałem w Utopii. Nigdy później nie udało mi się doświadczyć takich emocji w związku z polityką.
Doświadczałem ich jednak przez kulturę – w obszarze oddolnej wytwórczości, teatru wspólnoty, sztuki ze społecznością, artywizmu, zaangażowanej sztuki politycznej. Zasadzone tamtego wieczora ziarno demokratycznej rewolucji kiełkuje w kulturze, wydając owoce pamięci o Utopii. Musimy walczyć o egzekwowanie naszego prawa do kultury, by mieć moc kształtowania kultury demokratycznej. To warunek przezwyciężenia kryzysu kulturowego, a z nim uchodźczego, politycznego, gospodarczego – kryzysu systemu. To zaś przybliży nas do ustanowienia prawdziwej demokracji. Prawo do kultury jest prawem do przyszłości.Kultura dla demokracji. Perspektywa środkowoeuropejska sierpień 2014
Czas gęsty
Piszę te słowa w czasie gęstym. W krajach Unii Europejskiej wciąż słychać echa wyborów europarlamentarnych i kampanii je poprzedzających, w których bądź to podważano sens zjednoczenia, przedkładając interesy narodowe nad interes kontynentalny, bądź spierano się o kształt Europy, w której polityczne ambicje skierowane na zacieśnianie współpracy między członkami i budowanie międzynarodowej solidarności mają stać w sprzeczności z postępowaniem ekonomicznym oddziałującym negatywnie na zaufanie i więź między krajami, bądź też broniono obowiązującego ładu federacji, zorientowanego na oszczędności kosztem usług publicznych (służby zdrowia, transportu, edukacji, kultury, osłon socjalnych), oraz polityki stopniowego zamykania granic, która negatywnie odbija się na stosunku do Obcych. Chociaż w wyborach zwyciężyli umiarkowani konserwatyści, jeszcze chyba nigdy podczas kampanii nie wybrzmiało tyle haseł ksenofobicznych, konfliktowych, konfrontacyjnych w stosunku do sąsiadów.
Równolegle do eurowyborów w południowym pasie kontynentu oraz w niektórych krajach zachodnich trwały demonstracje na rzecz głębokiej reformy Unii. Tysiące ludzi maszerowały ulicami miast, skandując hasła, w których trzy apele brzmiały szczególnie głośno: o solidarność międzyludzką i międzynarodową, o większe samostanowienie obywateli w istniejącym porządku demokratycznym oraz o oddanie w ich ręce dóbr wspólnych – od zasobów naturalnych począwszy, przez przestrzenie publiczne, na dziedzictwie kulturowym i dobrach cyfrowych skończywszy. Demonstracje te stanowiły kolejny akord w trwającej od roku 2011 kampanii ruchów społecznych, które występują przeciw dominacji merkantylizmu i niewydolności demokracji przedstawicielskiej, obwiniając je o pogłębiający się kryzys Europy.
Jeśli trafnie rozpoznaję atmosferę, która panuje w społeczeństwach zachodniej i południowej części kontynentu, powiedziałbym, że stoją one wobec wyzwań związanych z postępującą ekonomiczną i kulturową dezintegracją społeczną. Praca na rzecz ustanawiania wspólnoty, budowania więzi zbiorowych – międzyludzkich i międzygrupowych – kształtowania postaw współodczuwania, solidarność i wzajemność prowadziłyby do zwiększania społecznego dobrostanu. Upodmiotowienie obywateli, zwiększenie poziomu indywidualnego uczestnictwa w procesach decyzyjnych, odzyskanie dóbr wspólnych – oto obszary, w których powinno się pracować.
Na Ukrainie tymczasem trwa walka o nowy porządek polityczny. Jest ona bezwzględna w stopniu, jakiego dawno nie doświadczaliśmy. Giną ludzie, spustoszeniu ulega terytorium egzystencjalnego porządku i poczucia sensu – tak życia, jak i historii. Budzą się demony nacjonalizmów i militaryzacji, na wartości zyskuje ksenofobia – niechęć do obcych. „Zgroza” – jak powiedziałby bohater Josepha Conrada. Sytuacja na Ukrainie dowodzi, że wciąż sięgamy po te aspekty indywidualnego i zbiorowego życia na kontynencie, które odwołują się do takich pojęć, jak wojna, nienawiść, przemoc.
Krajobraz po komunizmie
Gdzie w tym wszystkim znajdują się kraje pasa środkowoeuropejskiego, od bałtyckich począwszy, przez Polskę, Czechy, Słowację, Węgry, Rumunię, Mołdawię, Bułgarię, aż po Bałkany? Rzec by można, że kumulują się w nich wspomniane tendencje. Rozwarstwienie społeczne, konfliktowość, dystans do Obcych, dezintegracja zbiorowości, indywidualna pasywność. Również w krajach Europy Środkowej bolączką jest przewaga tego, co prywatne, nad publicznym i wspólnym, niedoinwestowanie głosu obywateli, brak upodmiotowienia jednostek i całych grup społecznych oraz niski poziom uczestnictwa w życiu zbiorowym. Bezpośrednie sąsiedztwo z Ukrainą oraz żywa pamięć wojny bałkańskiej rezonują w społeczeństwach środkowoeuropejskich w postaci wzrostu zachowań i reakcji przemocowych. Z pewnością kraje środkowego pasa kontynentu odczuwają, podobnie jak ich zachodni i południowi sąsiedzi, konsekwencje przemian współczesnego kapitalizmu i niedomagań demokracji parlamentarnej. Często w dużym natężeniu, ponieważ eksperyment wolnorynkowy był tu wdrażany gwałtowniej niż w innych częściach kontynentu, a proces kształtowania się ustrojów państwowych wciąż trwa. Była mowa o czasie gęstym – mija właśnie ćwierćwiecze od wyjścia Europy Środkowej z komunizmu, i to kondycja postkomunistyczna wciąż stanowi o wyjątkowości tego regionu. Jak można by ją scharakteryzować?
Chorwacki filozof Boris Buden w pracy Strefa przejścia. O końcu postkomunizmu^(\ 32) zauważa, że tytułowa strefa charakteryzuje się uwikłaniem w komunistyczną przeszłość, która nieprzerwanie stanowi przedmiot debat i namiętności zbiorowych. Wraz z rozliczaniem komunizmu dokonuje się głęboka reinterpretacja historycznych fundamentów zbiorowych tożsamości. Zacierają się ślady wielokulturowego dziedzictwa, przekonań i wyrastających z nich walk natury emancypacyjnej, ślady kulturowej spuścizny ery przemysłu – świata pracy i etosu klasy robotniczej. Pozostaje patriotycznie nastawiony monolit społeczny, pielęgnujący narodowe identyfikacje oraz nasycony regionalnymi wersjami doktryn religijnych. Delegitymizacja postępowej agendy w związku z przeświadczeniem o katastrofalnych skutkach „lewicowej dyktatury”, za jaką uchodzi komunizm, daje przyzwolenie na rozwój konserwatyzmów i nacjonalizmów będących zmorą regionu. Istotna rola, jaką w osłabieniu i demontażu reżimów komunistycznych odegrały w niektórych częściach regionu Kościoły katolicki i prawosławny, daje im szczególne względy umożliwiające prowadzenie otwartej walki przeciw sekularyzacji w przestrzeni języka, wywieranie nacisków na legislację i zawłaszczanie przestrzeni publicznej symbolami religijnymi.
Ponadto postkomunistyczna część kontynentu to dla Budena krajobraz „Nowej Europy” – „z kapitalizmem, który jest bardziej kapitalistyczny niż jego zachodni oryginał, a więc elastyczniejszy, bardziej bezwzględny, dzikszy, który w o wiele większym stopniu wyzwolił się spod zinstytucjonalizowanych w państwie opiekuńczym form solidarności społecznej”^(\ 33). Cechuje go „wciąż rosnąca przepaść między bogatymi i biednymi, likwidacja wszelkich form solidarności społecznej, wołająca o pomstę do nieba społeczna niesprawiedliwość, szeroko doznawane traumy społeczne”, co prowadzi do „swego rodzaju społecznej znieczulicy”^(\ 34), którą rozumieć można także w kategoriach zbiorowej pasywności. Przemiany tożsamościowe związane z reformami gospodarczymi mają jeszcze jedną namacalną konsekwencję: miliony robotniczych biografii, na których przez pół wieku budowano zbiorową identyfikację, zostały uznane za błąd historii. Ludzie ci żyją w pustce, dryfując w stronę postaw nacjonalistycznych. Ponadto wraz z delegitymizacją dziedzictwa kultury przemysłowej korozji uległo pozytywne waloryzowanie praw pracowniczych; dziś w regionie znów zaczynają one zyskiwać na znaczeniu.
W ocenie Budena jednak – w kontekście nadziei na społeczną zmianę – pewna cecha społeczeństw postkomunistycznych korzystnie wyróżnia je na tle innych części kontynentu. Chodzi o gwałtowność zaangażowania i szczere podejście do demokracji. Pisząc o stosunku „ludzi z Zachodu” do rewolucji środkowoeuropejskich z początku lat 90., Buden powołuje się na słowa słoweńskiego filozofa Rada Rihy i twierdzi, że tym, co ich „tak bardzo zafascynowało, była «przypisywana wschodnim aktorom bezwzględna fascynacja zachodnią demokracją, ich naiwna, można wręcz powiedzieć ślepa wiara w nią»”^(\ 35). Owa szczerość i gwałtowność zaangażowania podyktowana była między innymi pozostawionym przez komunizm nasyceniem życia polityką. Ingerencja ideologii komunistycznej w każdą sferę egzystencji sprawiła, że odpolitycznienie społeczeństwa następowało powoli, właściwością zbiorowych zachowań po erze komunizmu była zaś – jak charakteryzuje to zjawisko polski badacz sztuki regionu Piotr Piotrowski – agorafilia, czyli „popęd wejścia w przestrzeń publiczną, wola uczestnictwa w tej przestrzeni, kształtowania życia publicznego, działanie krytyczne i projektowe na rzecz i w obszarze społecznym”^(\ 36). Charakterystyczny dla Europy Środkowej wydaje się skrócony dystans pomiędzy tym, co jednostkowe, społeczne i polityczne.
Jakie wyzwania stoją w związku z tym przed środkowoeuropejskimi demokracjami? Przywołajmy te, które dzielimy z innymi częściami kontynentu: większe upodmiotowienie obywateli, praca na rzecz podniesienia poziomu uczestnictwa, budowania zbiorowych więzi, integracji społecznej wspólnoty. Współodczuwanie, solidarność i wzajemność byłyby tu hasłami przewodnimi. I dalej: walka o reformę pojęcia własności, ustanowienie dóbr wspólnych, odzyskanie przestrzeni publicznych przez obywateli. Ponadto – osłabienie erupcji przemocy, ale także starania o powtórną legitymację tradycji emancypacyjnych, od sporów pracowniczych po feminizm i prawa emigrantów, wysiłki w celu zneutralizowania wpływu Kościoła w domenie języka, w przestrzeni publicznej, włączenie do procesów tożsamościowotwórczych kulturowego dziedzictwa świata pracy oraz pielęgnowanie łączności między życiem indywidualnym, oddziaływaniem społecznym i polityką.
Kultura dla demokracji w Europie Środkowej
Gdzie w tych staraniach lokują się praktyki kulturowe? W niektórych przypadkach – jak domena języka czy tożsamości – są wręcz esencjonalne. W innych postrzegam ich rolę jako kluczową, bo kultura i sztuka posiadają w repertuarze swoich działań takie, które potrafią wzmocnić indywidualne umiejętności ekspresji i kształtowania wzajemnych relacji, podnosić poziom uczestnictwa i łagodzić postawy wobec innych. Ujmując rzecz krótko – kultura i sztuka mogą oddziaływać na rzecz demokracji dzięki eksponowaniu tych aspektów, które dziś zdają się wychodzić naprzeciw potrzebom społecznej rewitalizacji. Spróbujmy je skatalogować. Pobudzanie obywateli do kreatywnego działania, tworzenia platform nieskrępowanej ekspresji. Kultura jako narzędzie, dzięki któremu nie tylko zawodowi twórcy, lecz i zwykli ludzie mogą eksperymentować z własną wyobraźnią, samowyrażaniem się. Wyobrażam sobie, że praktyki artystyczne mogłyby przyjąć postać moderacji autoekspresyjnych działań obywatelskich, kultura zaś dostarczałaby im infrastruktury lub interfejsów.
Uczynienie z przestrzeni publicznej rzeźbiarskiego pleneru dla obywateli, z budynków – tablic do malowania farbami. Jest tyle przedmiotów, które mogą się stać materiałem do tworzenia obiektów – tyle szkła, plastiku, drewna. Zachęcajmy ludzi, by przetwarzali to wszystko we własną sztukę i zajmowali nią przestrzenie, które uznają za swoje. Odzyskanie społecznej przestrzeni przez naznaczenie jej obywatelską sztuką – tak rozumiem jedno z istotnych narzędzi walki o dobro wspólne. Ponadto trzeba wymyślić od nowa tyle ikon, symboli, by zrównoważyć nimi dominację religijnej i patriotycznej wyobraźni, którą obrastają ulice i place postkomunistycznych miast. Ikony te powstać mogą wyłącznie w procesie oddolnej zbiorowej kreacji.
Kiedy mowa o autoekspresji, jej indywidualny wymiar warto otworzyć na to, co ponadjednostkowe. Kreowanie przestrzeni do budowania relacji wspólnotowych opartych na wzajemności i empatii, pobudzanie zmysłowości – dotyku, zapachu – pozwalającej prowadzić pozawerbalny dialog, wczuwać się w innych, otwierać na nich: tak postrzegam rolę sztuki i instytucji kulturalnych. Stwórzmy wspólnie artystyczną symbolizację wielości ludzkich biografii, doświadczeń, nadziei i ulokujmy ją w parkach, na skwerach, w podwórzach kamienic, na dworcach.
I dalej: teatr historii emancypacyjnej, uczynienie z ulic i placów scen do odgrywania przeszłości, cielesnego odtwarzania strajków, walk rewolucyjnych i radosnych pochodów. Niech staną się salami prób politycznych wieców przyszłości. I nie wstydźmy się ojców, matek, dziadków robotników, wysłuchajmy ich biografii, oddajmy hołd ich brudnym rękom, smrodowi smaru do maszyn, ich roboczym rękawicom. Odzyskujmy emancypacyjne narracje poprzez ich artystyczne ucieleśnianie – sztuka jest do tego stworzona. A czyniąc to, oddajmy sprawiedliwość prawdzie o naszych robotniczych i chłopskich korzeniach.
Można by rzec, że wyobrażenia o kulturze domagają się odwrócenia perspektywy. Ludzie tworzą kulturę przez bycie razem, wspólne świętowanie, biesiadowanie, dostosowywanie estetyki miejskiej i pozamiejskiej do własnych potrzeb, przez postępowanie zgodnie z wartościami w interakcji z sąsiadami i obcymi ludźmi w tramwaju, autobusie, metrze. Nadzieja leży we wzmocnieniu tych oddolnych działań, w stworzeniu dla nich warunków do nieskrępowanego rozkwitu, oddaniu narzędzi sztuki na rzecz samostanowienia obywateli i ciągłości kulturowych przepływów.
W ten sposób nakreśliłbym trajektorię, po której – jak sobie wyobrażam – mogłaby podążać kultura oddziałująca na rzecz demokracji w tej części kontynentu. W jakiej ramie instytucjonalnej lub w jakim porządku organizacyjnym mogłaby się realizować? Tu wkraczamy w rejon realnej polityki oraz walk w polu kultury. Kształt instytucji sztuki od kilku lat jest przedmiotem demokratycznych sporów. Z pewnością wymagają one reformy, aby zwiększyć współrządzenie przez pracowników i udział publiczności. Ten proces przebiega równolegle do walk artystycznego prekariatu o przestrzeganie prawa pracy w sztuce. Nie można oddziaływać na demokrację, pielęgnując jednocześnie feudalne struktury władzy. Powstawanie związków zawodowych artystów, artywizm, zbiorowe spory środowisk artystycznych z państwem są doświadczeniem ostatnich lat w krajach Europy Środkowej.
Doskwiera tu brak autonomicznych przestrzeni do działania kulturalno-artystycznego wyrosłych ze środowisk aktywistów, czyli ludzi, którzy przedkładają to, co społeczne, nad artystyczne. Praktykowanie polityki przez sztukę – agorafilia, która w krajach Europy Środkowej obrodziła mocnymi przedsięwzięciami politycznymi zainicjowanymi przez artystów – wymaga strukturalnego wzmocnienia środowisk niezależnych, funkcjonujących w pozainstytucjonalnym obiegu praktyk społecznych. To tu pielęgnuje się radykalne i prawdziwie oddolne podejście do kultury, które może stanowić skuteczne narzędzie oddziaływania na rzecz demokracji; to tu przekraczane są granice strukturalne – przez poświęcenie, zaangażowanie, bezwarunkowy opór. To tutaj naprawdę się wierzy, że demokracja jest wartością bezwzględną.
Podsumowanie
Kultura może pozytywnie i skutecznie wpływać na procesy demokratyczne w Europie Środkowej, jeśli dokona się reformy jej ram instytucjonalnych i organizacyjnych: z jednej strony przez zdemokratyzowanie struktur instytucji artystycznych, z drugiej – doinwestowanie autonomicznych organizacji działających społecznie przez kulturę. W obu przypadkach niezbędne jest także szczególne uwrażliwienie na prawa pracownicze twórców oraz niwelowanie społecznych skutków rozrostu niestabilnego życiowo artystycznego prekariatu. W obu przypadkach również istotne jest dowartościowanie działań kulturalnych rozumianych jako naturalny proces wytwarzania społecznego dobrostanu dzięki oddolnym praktykom bycia razem, społecznym interakcjom, dostosowywaniu materialnych objawów życia do własnej wyobraźni i estetyki.
W takich ramach strukturalnych należy przywiązywać szczególną wagę do form działalności artystycznej skierowanych na oddolne praktyki samowyrażania niezawodowych twórców za pośrednictwem narzędzi sztuki. Pielęgnować praktyki zorientowane wspólnotowo, kształtujące umiejętności pozawerbalnego tworzenia więzi zbiorowych przez rozwijanie empatii i wzajemności. Przywiązywać wagę do aktywności twórczych związanych z odzyskiwaniem narracji emancypacyjnych oraz dowartościowujących historyczne tożsamości pochodzące ze świata przemysłu. Należy też zwrócić baczną uwagę na dialog na symbole prowadzony w przestrzeni publicznej, bo nowe spojrzenie na nie odświeżyłyby zbiorową ikonografię.