- W empik go
Próbki dobrey literatury wieku szesnastego Jana Kochanowskiego. Tom 2 - ebook
Próbki dobrey literatury wieku szesnastego Jana Kochanowskiego. Tom 2 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 233 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jan Kochanowski, herbu komin czyli ślepowron, urodził się w Sycynie w Wwie Sandomirskiem r. 1530, w drugiey połowie panowania Zygmunta I. Jeden z naddziadow iego, Korwin, z dawnego rodu rzymskiego, tegoż znaku xo późniey Huniad i Mateusz, królowie węgierscy, przybył do Polski, i osiadł w Mazowszu, gdzie rozszerzyło się bardzo iego potomstwo, a niektóre gałęzie wzniosły się znakomicie. Jedna z nich atoli uboga i długo światu nie-II. ł
Pisma wierszem i prozą
Jana Kochanowskiemu.
znana, osiadła w Sandomirskiem; a wnet, nie majątkiem i tytułami-lepiey w woiewództwie swoiem zasłynęła: bo wstrętem do wszelkich zayść i sporów, usłużnością i przyiaźnią sąsiedzką, miłością braterską, troskliwością o poddanych; tak dalece: iż kochaiąca i kochana ziednała sobie z czasem piękny " Kochanowskich" przydomek. Jeden z nich, Piotr, starszy od pięciu braci: Jana, Dobiesława, Wita, Filipa i Tomasza, i od trzech sióstr: Mysłowskiey, Dąbrowskiey i Sienińskiey, po wcześnie zmarłych rodzicach uczynił między niemi i sobą, w r. 1518, dział polubowny nie zbyt wielkiey ich puścizny*) a spra
*) Było iednak wiosek kilka, które niemal wszystkie do dziś dnia istnieią: Grodek, Zawada, Piastków, Wsioła, Czarnolas, Garbatka, Barycz, Sycyna, i t… d.
wiedliwością i zgodą, iakie towarzyszyły temu trudnemu aktowi, potwierdził sobie i rodzeństwu rzeczony przydomek, który odtąd w nazwisko się zmienił. – Ów tedy Piotr Kochanowski, sędzia sandomirski, ożeniwszy się z Anną z Białaczewa, herbu Odrowąż, dziedziczką wsi Policzny, miał z niey cztery córki i takoż sześciu synów: Kaspra, Piotra, Mikołaia, Andrzeia, Jakóba i naszego Jana, który był drugim z rzędu, a miał rozgłosić na wieki Kochanowskich imie. – Piotr mieszkał lat kilka po ożenieniu w Sycynie, wiosce na niego w dziale przypadłey, ale r. 1537 pomieniał się z bratem młodszym Dobiesławem i przeniósł się do Czarnolesia, lubo w połowie tegoż mieszkał iuź i był dziedzicem Filip, brat iego, również żonaty*). W owym skromnym Czarnolesie… dziś nieobcym żadnemu Polakowi, na łonie liczney i kochaiącey się rodziny, pod oczyma bogoboynych i rozsądnych rodziców, Jan Kochanowski spędził mile, przykładnie i użytecznie, wiek dziecinny i młodociany. Pierwszem iego nieszczęściem była śmierć oyca, 1547 r. zdarzona; ale potrafiła go zastąpić cnotliwa, światła i niepospolitych przymiotów Matka. Naystarszego syna Kaspra zatrzymuiąc dla pomocy przy sobie, Jana, w którym wraz z mężem od kolebki wysokie widziała zdolności, i
*) Dowody tych szczegółów i wiełu innych o rodzinie i o potomstwie Jana Kochanowskiego, dotąd nigdzie drukiem nie ogłoszonych, mam w ręku, dzięki łaskawym rodakom, którzy wiedząc o moim zamiarze ieszcze w r. 1824 powziętym: napisania obszernego dzieła o Janie Kochanowskim, udzielili mi ich w ów czas.
którego przeznaczała do duchownego stanu, wyprawiła naprzód do szkół kraiowych, a potem za granicę-, czego ieszcze przykładu nie było w skromnym Kochanowskich rodzie. – Pełen chęci uczynienia zadosyć nadzieiom i widokom ukochaney matki, i wypłacenia iey się za nakłady nad siły i obyczay rodzinny podeymowane, młody Jan z wielką gorliwością oddał się naukom, a mianowicie łacinie. Spędziwszy czas iakiś w Niemczech, udał się do Paryża, gdzie przez lat kilka do filozofii i do innych umieiętności usilnie się przykładał; a czuiąc w sobie niezmyśloną zdatność i ochotę do rymotwórstwa, trawił czas wolny na składaniu wierszy łacińkich i na przestawaniu z uczonymi i poetami, iakich miała wtedy Francya, szczegolniey zaś z Bonsardem. – Z Paryża, powolny matczynej i własney woli poiechał do Włoch, gdzie zwiedziwszy różne akademie, w Padwie i w Rzymie takie lat kilka przemieszkał.
Już po drugi raz włoska ziemia była ogniskiem światła i szkołą umieiętności, a ięzyk łaciński ięzykiem nauk. Kochanowski dziwnie w nim biegły dał sse wnet poznać nayznakomitszym mędrcom, pozyskał ich szacunek i ziednał sobie wielką sławę. Bawili tez pod ten czas we Włoszech pierwszych imion i talentów rodacy, iako to: Jan Zamoyski, Łukasz Górnicki i inni; ci "Miłościwi" nie pogardzili "Szarym" szlachcicem, owszem chlubili się nim przed obcymi i dozgonną zawarli z nim przyiaźń.
Powrot Jana Kochanowskiego do domu poprzedził naypochlebnieyszy odgłos; ale nagłym powodem do niego stała się wieść smutna o śmierci Matki iego. – Młodzieniec, Iulio uwikłany w różne związki serca, rzuca urocze Włochy na tę okropną wiadomość, i śpieszy podzielać boleść i trudy braci. Oddawszy hołd winnego żalu zacney matce, pełen wdzięczności dla starszego brata, który wszystkie kłopoty maiątkowe, całą opiekę nad młodszem rodzeństwem wziął na się, Jan Kochanowski, pożądany od świata i dworu, od samego nawet Zygmunta Augusta, co iuź od r. 154S siedział na oycowskim tronie, udaie się do Krakowa. – Biskup Filip Padniewski, mąż światły i znakomity, ofiaruie mu dom swóy, a wnet iedna mu przy boku królewskim urząd sekretarza wespół z Łukaszem Górnickim. – Wówczas w Polscze wszystkie prywatne, tem więcey publiczne sprawy traktowano po łacinie.
Mógł więc łatwo Kochanowski na tym dostoynym stopniu wydać biegłość swoię w tym ięzyku, mógł oraz wykryć dowcip swóy, łatwe rzeczy obięcie, umysł wyższy nad pospolite, znaiomość łudzi i rzeczy; wkrótce też do tego znaczenia u króla i u panów rządzących przyszedł, iż go nie tylko wysyłano do ziazdów stanu rycerskiego, ale nawet do postronnych dworów w różnych i trudnych poselstwach.
Przez te wszystkie tyle świetne lata, Kochanowski iakkolwiek oddany urzędowey i publiczney pracy, iakkolwiek zaięty ucztami i zabawami dworskiem), których był duszą, dowcipem i wesołością – Kochanowski, mówię, nie zapominał o życzeniu zmarłey matki, i o głównym celu kosztowney i wyższey nad braci nauki. W przyszłości swoiey widział się duchownym, ale nie upatruiąc w sobie owey świątobliwości i czystości obyczaiów, iakich wysokie powołanie kapłana wymaga, tem więcey nieufny sobie im pobożnieyszy, zwlekał ile mógł ostateczne słowo*, wymawiał się z pokora, usilnym naleganiom naprzód Padniewskiego, potem następcy iego Myszkowskiego, którzy go zachęcali do rychłego wyświęcenia się. – Pragnąc co prędzey ozdobić i wesprzeć kościół rzymski tak znakomitym filarem, zwłaszcza w epoce, kiedy tylu potężnych targało się… nań nieprzyiaciół, owi zacni kapłani nęcili go do duchownego stanu, rokuiąjc mu w przyszłości nąjpierwsze dostoieństwa.– W ciągu tych targów gorliwych biskupów i niedowierzaia,cego sobie młodziana, umiera ów Kasper, opiekun całego swego rodzeństwa. Ciężkim żalem przeięty, śpieszy znowu Jan Kochanowski do oyczystego gniazda, chcąc oddać mu ostatnią posługę, a iuz teraz naystarszy cieszy i pokrzepia młodsze rodzeństwo. Przemawia wśród łez na grobie brata*) i przeymuie się obowiązkami głowy rodziny. Pragnie po raz pierwszy w życiu bogatych dochodów, aby mógł niemi wspierać siostry i braci. Za powrotem tedy swoim do stolicy, iuż nie wzbraniaiąc się dłużey, przyymuie wyiednane mu u króla intratne probostwo poznańskie, przyymuie i innych prebend kilka, a między innemi zwoleńską **) parafią kilku wiosek na
*) Przemowa ta umieszczona iest całkowicie w Wyiątkach. –
**) Mam przekład wizytacyi kościoła zwoleńskiego z r. 1565. Są w nim te słowa: „Plebanem iest P. Jan Kochanowski, proboszcz poznański, niemający ieszcze święceń; nic mieszka on w swoiey lezących do rodzeństwa iego, i gdzie byłt grób oboyga rodziców. Już ma właśnie wyrzec zakonne śluby, kiedy nagle zmienia zupełnie zdanie; z podziwieniem wszystkich oświadcza stałą i nieugiętą wolę prowadzenia dalszego życia w świeckim stanie, w wieyskiey zaciszy. Składa urzędy, wyzuwa się ze wszelkich duchownych dochodów, i mimo próśb przyiaciół, mimo nalegań samego króla, który mu płacę z własney szkatuły wyznacza i opactwo sieciechowskie chce nadać, iedzie do wioski oyczystey, działem z r. 1560 na niego plebanii, bo niema gdzie mieszkać, gdyż zaniedbany iest dom plebański, chociaż pleban ma dobrą posadę. Wikaryuszami są Stanisław z Bartodziejów i Maciey z Zalesia. Znayduie się w tey parafii heretyk Łukasz, syn Daniela, Gupolski.”
przypadłey, do Czarnolesia; tam, w samey dobie męzkiego wieku, na zawsze osiada, a na łonie rodziny i natury nowem odradza się życiem – bo tam dopiero wchodzi w posiadanie owych skarbów, za któremi zawsze potaiemnie wzdychał; do których piękna dusza iego rzeczywiście była stworzona, lubo ią uniósł gdzie indziey na czas popęd okoliczności. – Ale iakby na dowiedzenie prawdy owych słów: źe i w raiu " nie dobrze człowiekowi bydź samemu" bierze wkrótce zonę, Anne Dorotę Podlodowską, siostrę ukochanego zdawna przyiaciela, poboźnem wychowaniem i pięknemi obyczaymi zaleconą panienkę; a godna, siebie znayduie w niey towarzyszkę, z całą żywością uczucia, z całym zasobem doświadczenia i nauki, z całym urokiem imaginacyi, oddaie się powołaniu, męża, oyca, obywatela, pisarza, i staie się po wszystkie czasy wzorem rzadkim, wzorem godnym rozpamiętywania. – Poeta i szczęśliwy, religiyne i wesoły, żyiący w myśli z potomnością i w drągiem życiu, rzeczywiście z rodziną, czeladką, zsąsiady; należący do klassy srzedniey przez, stan i cnotę, do naywyższey przez oświecenie i związki; znawca świata, obcych kraiów i dwom, a przeto samo większy miłośnik pokoiu, i wioski; Kochanowski w skromnym Czarnolesie swoim, nie tylko na przydomek xiążęcia poetów, ale na godność patrona ziemianów polskich zarabia; i w owym wieku szesnastym, tyle bogatym w mężów stanu, oręża, pióra i cnoty, ieszcze odznaczyć się umie i właściwą sobie zaiaśnieć sławą. – Nagabany długo przez znakomitych przyiaciół o przyymowanie urzędów i ty tułów, wszystkiego odmawia. Janowi Zamoyskiemu, który mu przywiley na kasztelanią połaniecką przysyła, takie słowa odpisuie: „Przestając na małem, nie dice do domu mego puścić dumnego i wfele potrzebującego kasztelana, któryby prędko to wszystko przemarnował, co zebrał Kochanowski.” Przyymuie tylko spokoyny urząd Woyskiego*), bo takowy pozwala mu siedzieć w domu i chwil wiele muzom poświęcać. – Naprzód iakoby płacąc kościołowi polskiemu część tey chluby, ktorą sobie rokował po nim, przestraia na polską lutnią cały psałterz Dawida, i oddaie wiernie, zwięźle, gładko, wysoką pię
*) Woyskim bywał obywatel statecznych obyczaiów, poważany w woiewództwie, którego obowiązkiem było, w czasie woyny mieć opiekę nad pozostałemi; w domach żonami i dziećmi.
kność tey świętey i nieśmiertelney poezyi. Mikołay Gomółka, muzyk ówczesny, na prośbę iego, muzykę pod te psalmy układa, i wnet po wszystkich kraiowych świątyniach rozlegaią… się w oyczystym ięzyku pieśni króla proroka*). Dziwi się lud prosty, że ie
*) Pierwsze wydanie Psalmów przekładu J. Kochanowskiego, wyszło w Krakowie 1578 r. – z muzyką Gomółki we dwa lata poźniey; atoli nie równie dawniey zaczął pracować nad niemi poeta, a pracował szczerze. Czytam w liście iego z 6 8br. 1371. r. z Czarnolesia do Stanisława Fogelvedra, sekretarza królewskiego, te słowa: „Psałterz iżeś W. M. obiecał, dobrześ to uczynił, quid enim promittere impedit (cóż szkodzi obiecać?) Ale póki go czekać, żeś W. M. kresu nie założył, i to tez nie źle. Bo to Hessus (takoż tłumacz psalmów) trzy lata robił, a przedsię źle. Utcumque est (iakkolwiek bądź;), nie wiem co za oracyą posłowie na witaniu Królowi JMC. przyniosą na seym, ia się o trzy rozumie, dziwią się uczeni, ze w polskich rymach zalety oryginału greckich i łacińskich przekładów znachodzą. – Gdy tak pomyślnie udała się ta praca Kochanowskiemu, gdy codzień nie tyle próżność co dusza zbierała owoce iey słodkie, gdy zona i córki chwaliły co pisał, moze nie krytycznie ale ser – dzieści psalmów staram: tractent fabrilia fabri (kowal niech kuie), trzydzieści, mówie, i z dawnemi, bych zaś w nieprawdzie nie został. Co się tycze reguły, którąś mi W. M. napisał, abych iey strzegł in vertendo (w tłumaczeniu), iest bardzo dobra i pewna. Jeno ia miewam czasem pisząc, visyie: nkazuią mi się dwie boginie, iedna iest necessitas (konieczność), a druga, poetica. Te dwie kiedy mię obstąpią, niewiem co z niemi czynie.” Ten list, w którym o innych iakichś drobnych wierszach wspomina, temi słowami kończy. „Tak my sam na wsi, kiedy iuż zasieiemy, komin w koło obsiędziemy, a lada co mówimy i piszemy.”
decznie, on, ów zawołany łacinnik zaczął upatrywać coraz więcey zalet w polskiey mowie, i zwolna dbać przestał o europeyską sławę. Dawniey wirem wieku wciągnięty i on rozumiał, ze tylko po łacinie mądrym bydź można i warto; pisywał wprawdzie wiersze polskie, ale prawie same "Fraszki", często zbyt krotofilne „kwoli wesołym towarzyszom”, bynaymniey nie dla pożytku i sławy; lecz teraz spoyrzał bliżey siebie, a głębiey w przyszłość; z rodzinnego i domowego wieńca przeszedł do narodowego koła i zapragnął chluby pierwszego polskiego i narodowego poety. – Wymawiaią mu niektórzy, że iey nie osięgnął, a to dla tego, że lubo po polsku pisał, naśladował wiele z greckich i łacińskich poetów; że nawet do własnych utworów raczey ich mitologicznych fikcyi, n.
niźli sławiańskich bożyszcz i gminnych podań używał; że nareszcie nie zawsze była oyczysta pieśni iego treść. – Lecz w owym czasie, iak powszechnie iest wiadomo, cała zawołana mądrość piśmienna, wszystkie uznane wzory były w starożytnych; pisali iuż Dante, Tass, Szekspir, ale ieszcze mało uwielbiani byli; zdawało się przeto kraiowym uczonym: iż pierwszym i koniecznym krokiem do oświaty narodu było obeznać go z klassycznemi dziełmi, z wyobrażeniami starożytnych, a to naśladując ie, lub przelewaiąc na ięzyk oyczysty. Można nazwać ten sposób myślenia uprzedzeniem, ale wolnoż nam potępiać go, nam, którzy po upłynionych trzech wiekach, tym iedynie przyznaiemy rozum i edukacya, co po francuzku umieią; a tam, gdzie są widma, duchy, czary, tam iuż widzimy poezyą?
Z powodów równeyże wagi zaszczyt oryginalnego poety skąpo przyznawanym bywa Janowi Kochanowskiemu są przecie rzeczy w iego pismach, które wydał sam z siebie nie naśladując nikogo, a te są prawie naylepsze. Połowa Pieśni i Fraszek iest iego własna; Proporzec, Satyr, Wtargnienie Radziwiłła, Pamiątka Tenczyńskiemu i wiele innych wierszy wzoru nie miały, a nadewszystko Sobótki i Treny, któreby same iedne unieśmiertelnić imie swego autora mogły, czyż nie są iego utworem?– Poetą obywatelem był także w całem znaczeniu tego wyrazu: rzadkim przykładem i szczęściem wieyskie i naukowe życie umiał spoić z życiem narodu, z życiem obecnem; o każdey przygodzie kraiu wiedział, każdy iego tryumf ośpiewał, każdą opłakał niedolą; o każdem nadużyciu i iego skutkach przestrzegł, nie szczędząc prawdy samym nawet królom. Do tey dokładney wiadomości o rzeczach publicznych, trudnieyszey za owych czasów niż dziś, kiedy mamy gazety, dzienniki i pocztę, dopomagali mu znakomici i uczeni przyiaciele, z którymi ciągłą i częstą utrzymywał korrespondencyą *), i którzy niekiedy, uciekaiąc od zgiełku dworu i ciężaru spraw publicznych, zaieżdżali przed skromny dom iego, a pod cieniem ulubioney iego lipy, lub koło iasnego ogniska rozmawiali z nim o kraiu i literaturze, światłego zasiegaiąc zdania.
*) List powyżey wspominany dowodzi tego; zaczyna się tak: „Ille ego, qui quondam singulis fere septimanis tabellarium ad te Varsoviam mittebanr” Ja który niegdyś co tydzień prawie do ciebie umyślnego posyłałem do Warszawy, teraz iuz rzadziey piszę i to okkurentów (sposobności) czekam.
Lat kilkanaście równie błogich iak użytecznych spędził Kochanowski w swoim Czarnolesie Wstąpienie na tron Stefana Batorego, dzielność króla i wodza, iaką monarcha ten okazał: to co zrobił, co zrobić zamyślał, obywatelską rozkoszą i nadzieią serce Kochanowskiego napełniały; nacieszyć się dosyć nie mógł tą kraiową pomyślnością z przyiaciołmi swymi; zaciemły ią wnet domowe niedole. Smierć ledwie trzyletniey córeczki, pełney cudownych prawie na wiek swóy zalet i zdolności, śmierć nadobney Orszulki, pierwszem była iego rodzinnem nieszczęściem; uwiecznił ie serdeczną wymową oyca i poety w Trenach swoich. Stracił w krótce i drugą córeczkę Anne, a nareszcie przyiaciela w Stefanie Podlodowskim, bracie żony swoiey, bitnym i śmiałym woiaku. – Kiedy wielkością tey ostatniey straty przeięty i srogo-ścia krzywdy oburzony, Kochanowski poiechał śpiesznie do Lublina domagać się sprawiedliwości od króla odprawuiącego tamże sądy, ruszony nagle apoplexyą żyć przestał, d. 22 Sierpnia, 1584 r. maiąc zaledwie lat 54. – Zgon iego tak piękny iak życie, bo siłą szlachetnych uczuć sprawiony, zgon równie niespodziany iak bolesny dla ciężarney żony i czterech nieletnich córek, znalazł odgłos żałobny w sercach całego narodu i u wielu za granicą. Mało komu udało się, podobnie iak Kochanowskiemu, nie obudzić przeciw sobie, ani zawiści, ani gniewu; we wszystkich spółczesnych iemu pisarzach same znachodzimy tylko dla niego pochwały, i żal nayszczerszy nad zbyt wczesnem zeyściem. Jakoż ieszcze w sile zdrowia śpiewak Czarnolesia obiecywał wiele szczęścia rodzinie, wiele chluby i pożytku kraiowi i nie mało pisać zamie rżał. Syna, którego tęsknie wyglądał za życia, dopiero w parę miesięcy po śmierci urodziła nieszczęsna zona; dała temu pogrobkowi imie mężowskie, i ów Jan Kochanowski drugi, iuż przed urodzeniem sierota, dorósłszy lat męzkich, był rycerzem i poetą, ale podobno przystała mu lepiey wuiowska szabla od oycowskiey lutni; wiersze iego zaginęły, pamięć męztwa została. W wyprawie Chocimskiey pięknie się odznaczył j w bitwie pod Cerkwią, w czasie walney bitwy, uniósł się z takim zapałem iż – otoczony od nieprzyiaciela byłby życie utracił, gdyby sam królewicz Władysław na obronę iego nie był przyśpieszył. Twardowski w swoim poemacie *) wyliczaiąc wodzów ciągnących z młodym w ów czas synem Zygmunta III. mówi także:
Daley Jan Kochanowski, który cechowany,
W Helikonie z muzami, dotąd się Febową
Bawił lutnią, korwinom zacnym swym nie nową,
Porzucił zakąt wieyski, teraz na pogany Od strun wdzięcznych do trąby, od pióra do piki Obok między drugiemi stawa woiowniki.
Z czterech córek Kochanowskiego, naystarsza Ewa, wydaną została, takoż iuż po iego zgonie, za Fiłipa Owado-
*) Pod tytułem: „Władysław IV.” Twardowski Samuel napisał kilka poematów historyczney treści, i z tego względu dzieła iego są szacowne Ur. się 1600 – żył lat 60.
wskiego. Królowa Anna Jagielonka,wielbiąc poetę i człowieka za życia, opłakuiąc go po śmierci, uczciła pamięć iego sposobem godnym swego serca; wzięła pod opiekę ukochaną drużynę iego. Ona to ułatwiła zamęźcie pierworodney iego córy, nadaiąc państwu młodym znaczne dobra na przeżycie*). Trzech innych córek Kochanowskiego los nie iest mi z pewnością znany
*) Ktoby chciał dowodu urzędowego tego daru królowey Anny, niech otworzy metryki koronne 5 tam wyczyta: "D. 8 czerwca 1598 w Bydgoszczy. Zygmunt III potwierdza przywiley na wsi Jadowo, Zawieszczyty, Zawady i Wyglądały, przez Anne Jagielonkę Filipowi Owadowskiemu i Ewie z Czarnolasu Kochanowskiey na przeżycie nadany." A daley: "D. 6 lipca. Konstaneya Austryaczka zezwoliła na cessyą dóbr Jadowa przez Filipa Owadowskiego na rzecz Jana Szułapskiego. -
**) Zdaie się przecież, iż iedna z nich poyść ani czas śmierci zacney iego wdowy. Nie wiadomo nawet, czy złożono iey zwłoki obok ukochanego męża, który, iak zdawna pragnął, tak był pochowany w Zwoleniu, w grobie rodzinnym, obok rodziców i Orszulki swoiey. Tam do dziś dnia widzieć można nagrobek iego z napisem i popiersiem, również iak ten, który oycu i matce położyć kazał.
Pisma Jana Kochanowskiego dzielą się na łacińskie i na polskie; nie tykając pierwszych iako dla mnie niedostępnych, drugie przeydziemy w wyiąt – musiała za Lendzkiego; iest bowiem z r. 1651 dział między Adamem i Janem Lendzkim, bracią, dziedzicami Czarnolasu, którzy tnatce swoiey Ewie z Kłoczowa wdowie, (zapewne synowcy owey Kochanowskiej obowięzuią się wypłacać dwa razy do roku pewną summę na iey utrzymanie. – Rzecz uwagi godna iż ta summa nie wynosi więcey niż 70 złp ówczesnych.
kacu, w takiey prawie kolei, w iakiey są we wszystkich wydaniach mnie znanych, prócz w Bohomolcowem z r. 1768. – Nie wielu, pisarzy naszych tyle razy tłoczyła prassa, i ieśli nie wszystkie pisma Jana Kochanowskiego, to przynaymniey iego imie i niektóre celnieysze poezye nawet naszym modnym damom są znane. Atoli nie iest tyle czytanym ile bydż powinien*, nie iedna matka, która po utracie dziecięcia nieiakiey pociechy i obrazu żalu swego w obcych szuka poetach, Trenów iego nie zna; w nie iedney xiążce do nabożeństwa psalmy bywaią innego przekładu, i młodzież nasza nie uczy się dosyć wierszy iego na pamięć. Kochanowski zaś pisarz iasny, iędrny, gładki, czuły i wesoły, nie raz delikatny, zawsze trafny i zwięzły, naydzielnieyby posłużył do napoienia młodzieży prawdziwą polsczyzną. Młode umysły, karmione wcześnie tym zdrowym i pierwotnym pokarmem, przyswoiłyby go sobie i przemieniłby się im w naturę. Dla czegóż tylu Polkom francuzczyzna łatwą iest i miłą? oto naywięcey dla tego, że z dzieciństwa czytaią w tym ięzyku dobrze napisane xiążki, wierszy uczą się; ztąd gładkie i właściwe obroty słów, iuż utworzone a zwięźle oddane zdania i myśli zostaią im w pamięci, i z czasem maią ie za własne; zdarza się tez bardzo często: ii taka, co uchodzi za rozumną i wymowną, kiedy pisze i mówi po francuzku, wcale inną się okazuie po polsku; a przez samą próżność nie lubi własnego ięzyka i składa na iego mniemane ubóztwo własny niedostatek.
Oceniać tu, zalecać i rozbierać dłużey pism Jana Kochanowskiego nie będę; pochwala, się one same naylepiey w oczach tych, którzy te Wyiątki przeczy taią, a więcey ieszcze przed tymi, którzy całość dzieł iego poznać zechcą. Wydadzą one także nad to wszystko, com zebrać i powiedzieć tu mogła, całą zaletę Jana Kochanowskiego iako człowieka. – Nim iednak do owych Wyiątków przystąpię, niemogę się wstrzymać od zapisania tu choć iedney uwagi, nad różnicą niezmierną, iaka iest w wielu względach między Kochanowskim i Reiem; różnica o którey nie myślałam bynaymniey, biorąc się do przedstawienia ich obudwóch, a która, pisząc o nich, iuż nie raz mi się nastręczyła. Biedny Rey nigdzie w całem dziele swoiem nie wspomniał ani o sobie ani o swoich; źle wychowany, długo nieuk i błądzący, wyśmiany, spotwarzony, zna siebie; ni gdzie się też nie podaie za przykład ani się chwali, i nikt się temu nie dziwi. – Kochanowski przeciwnie, bardzo często mówi o sobie, iako wzór się stawia, nie tylko na zonę, na dzieci, ale nawet na wioskę, na dom swóy, na drzewo ulubione, połysk nieśmiertelności rzuca, rokuie sobie sławę nieprzeżytą, imię u obcych i u potomnych głośnem przewiduie i nikt się temu nie dziwi, bo każdy widzi, że i on zna się na sobie. Takto często nie dosyć na darach przyrodzenia, ażeby wyyść na człowieka – potrzeba ieszcze szczęśliwego wychowania, porządney nauki i ustalonego opinią drugich szacunku samego siebie. – Do wypisów o tyle obszernych z dzieł Jana Kochanowskiego O ile tylko można było, dołączonych iest w końcu kilka urywkowych wyiątków, umyślnie dla nauczenia się ick na pamięć. Równie iak w końcu wypisów z nZywota człowieka poczciwego" iest położony spis przestarzałych wyrazów i obrotów; daleko iednak mniey ich się znachodzą w Kochanowskim niż w Reiu; i te co są, zdaią się bydż użyte nayczęściey dla harmonii lub rymu. Lubo ci oba pisarze zupełnie są iednocześni, i lat tyłko kilkanaście iest przedziału w ich wieku i roku pierwszego wygania prac: przecież Kochanowski, nawet co do ięzyka, o kilkadziesiąt lat póżnieyszym się zdaie, i czytaiąc go, wtóruie się chętnie owemu zdaniu o nim Paprockiego w "Herbach rycerstwa polskiego." "Jan Kochanowski z greckimi, łacińskiemi poety, które on wiek stary za naprzednieysze liczył, porównał; a w naszym polskim ięzyku przed nim nigdy, a po nim trudno o takiego, coby z nim porównać miał."
W y i ą t k i z Pism wierszem i pl0z? Jana Kochanowskiego wydanych razem w Krakowie r. 1S8S, praC2 Jaoa Januszowskiego.
Cztery Księgi pieśni.
Wiersze Kochanowskiego nazwą pieśni oznaczone, są poezye liryczne różney miary i treści, w czterech xięgach zawarte. Czytając ie z uwagą, poznać łatwo, iź nie są drukowane w takiey kolei iak pisane były, wiele z nich poważnych doyrzałością myśli i lat umieszczono na początku: inne, błyszczące wiosną wieku i serca, położono na końcu – Niektóre z tych pieśni
II. 3
są pobożne, polityczne, wspaniałe; niektóre lekkie, wesołe, miłosne – wszystkie przecież są piękne; bo Kochanowski będąc szczególniey naśladowcą i lubownikiem Horacego, iego rodzay poezyi naywięcey miłował i w nim był nayszcześliwszy. – Ze stu przeszło pieśni dla różnych przyczyn zaledwie kilkanaście wypisanych tu zostało, porządkiem przyietym przez Januszowskiego i innych wydawców."
1. Szacunek dobrey żony.
Może kto rgką sławy dostać w boiu, Może wymową i rządem w pokoiu: Lecz ieśli zona męża nie ozdobi, Mąż próżno robi.
Kto z gospodarstwa, a kto zaś z wysługi Zbierze pieniądze, i z kupiectwa drugi;
Jeśli się żona nie przyłoży ktemu, Zginąć wszystkiemu.
Zona uczciwa ozdoba mężowi I naypewnieysza podpora domowi; Na niey rząd wszystek: swego męża ona Głowy korona.
Ona mężowym kłopotom zabiega, I iego wczasu na wszystkiem przestrzega; Ona wywabić troskę umie z głowy Słodkiemi słowy.
Ona dziateczki oycowi podobne Rodzi; zkąd rosną pociechy osobne; Ani iuż spadków upatruią krewni Dziedzica pewni.
Trzykroć szczęśliwy,któremu ty zdarzysz Ten związek, Panie! Ale zły towarzysz Odeymie wszystko; że troski w pół wieka Zgryzą człowieka.
2. Z okoliczności wezbrania rzeki Wilny, opiewa potop.
Przeciwne chmury słońce nam zakryły, I nie pogodne deszcze pobudziły; Wody z gór szumią, a pienista Wilna Juz brzegom silna.
Strach patrzeć na to częste połyskanie; A prze to srogie obłoków trzaskanie, Kładą się lasy, a piorun gdzie zmierzy, Złe nie uderzy.
Zakładay korab, cieśla nauczony! A kto wie ieśli nie wrocą się ony Nieszczęsne czasy, kiedy powódż była Świat zatopiła.
Sześć niedziel wtenczas deszcz lał nie przestaiąc, A ziemia nowe zrzódła pobudzaiąc Rzek przymnażała, tak, iż morskie wały Wylać musiały.
Z ludźmi pospołu i miasta i grody Nieuśmierzone zatopiły wody. Nie wysiedział się pasterz z bydłem wcale. Na żadney skale.
Ryby po górach wysokich pływały, Gdzie ledwie przedtem pióra donaszały Mężney orlice; gdy do miłych dzieci Z obłowem leci.
Ale na ten czas i matkę i syny Pożarła woda i wszystek źwierz iny. Sam Noe został, przy nim żona tylko A dziatek kilko.
Nieżyzne w cnotę to tam były lata, Gdzie ledwo ieden ze wszystkiego świata Nalezion, co go Bóg wcale zachował Gdy nierząd psował.
Ten będąc z łaski Pańskiey ostrzeżony Zbudował sobie korab niezmierzony,
Na którym pływał czasu złey przygody, Po wierzchu wody.
A wszyscy inszy, nagle zagarnieni, I w głębokościach morskich zatopieni. Niebo a morze, te dwie rzeczy były Świat zatopiły.
A kiedy się iuż prawie dosyć stało Pańskiemu gniewu, potrosze spadało Wielkiego morza; aż za czasem skały Z wody wyyźrzały.
Potym i zbytnie zawarły się zdroie, A bystre rzeki wpadły w brzegi swoie; Ziemia ku słońcu pełne ciężkiey rosy Rozwiła włosy.
A trupy w koło straszliwe leżały, Ludzie i bydło, wielki źwierz i mały; Pełne ich morza, pełne brzegi były, Boga ruszyły.
I rzekł Noemu: "Już teraz na ziemię „Występuy śmiele i z tobą twe plemie… nOto ią znowu przyodzieię w lasy ”Na wieczne czasy.
„I będzie iako po te lata wszystki ”Ziemia dawała wszelakie użytki; "Mnóżcie się! niech świat spustoszały wszędzie, "Znowu osiędzie.
" A w tym upewniam każdą żywą duszę, "Że nigdy potem takich wód nie wzruszę. "Któreby miały ziemię opanować "I świat zepsować.
"Włożę na niebo znakomitą pręgę, "Którą gdy uyźrzę wspomnę na przysięgę: "Że mam hamować niezwyczayną wodę! " I nie zawiodę."
Pomni się lutni! nie twoiey to głowy, Wspominać Boga żywego rozmowy.
Każ ty nam zasieść przy ciepłym kominie Aż zły czas minie.
3. ?le dopiiać się przyiaciela.
Chcecieli słuchać, powiem wam swe zdanie
Na czym zależy dobre zachowanie. Ale w czas wiedzcie, że nie dzierżę z temi, Którzy pryiacioł szukaia… pełnemi.
Trudnoby się tam miłość rodzić miała, Gdzie swar, gdzie zwada gniazdo swe usłała.
Trudno ma uroóść, co kiedy niebacznie I bez rozmysłu szumna głowa zacznie.
Cnota nad wszystko: a skarbu większego Nad przyiaciela nie masz uprzeymego. Kto się w taki skarb dobrze zapomoże, Póki żyw upaść w ubóztwo nie może.
Ale począwszy od stworzenia świata Aż po te nasze ostateczne lata: Ledwie par kilka w dzieiach opisano, ktore za prawe przyiacioły miano.
A my się tego piwem dopić chcemy? Zaprawdę lekce przyiażń szacuiemy.
4. Modlitwa o deszcz.
Wszego dobrego Dawca i Szafarzu wieczny,
Tobie ziemia spalona przez ogień słoneczny
Modli się dżdża, i smętne zioła pochylone I nadzieia oraczów, zboża upragnione!
Sciśni wilgotne chmury świętą ręką swoią, A one suchą ziemię i drzewa napcią, Ogniem zięte. O! Który, z suchey skały zdroie
Niesłychane pobudzasz, okaz dary swoie!
Ty nocną rosę spuszczasz; ty dostatkiem hoynym
Żywey wody dodawasz rzekom niespokoynym.
Ty przepaści nasycasz i łakome morze; Ztąd gwiazdy żywność maią i ogniste zorze.
Kiedy Ty chcesz, wszystek świat powodzią zatonie;
A kiedy chcesz od ognia, iako pióro spłonie.
5. Pochwała znakomitszych Królów Polskich.
Kto mi dat skrzydła, kto mię odział pióry, I tak wysoko postawił, że z góry Wszystek świat widzę, a sam iako trzeba Tykam się nieba.