Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Próby poetyczne Karola Kucz - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Próby poetyczne Karola Kucz - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 457 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

SEN.

I.

O mój Anie­le, jak gwiazd­ka ju­trzen­ki

Nik­nie, gdy czar­na chmur­ka ją za­sło­ni;

I zno­wu ży­cia przy­wdzie­wa su­kien­ki,

Gdy lek­ki wie­trzyk tę chmur­kę od­sło­ni;

Tak ja nik­ną­łem, gdy na­sze spój­rze­nia

Tu, na tej zie­mi roz­dzie­la­ły to­nie;

Tak ja od­ży­łem, gdy sen­ne ma­rze­nia

W świe­cie uro­jeń po­da­ły nam dło­nie.

II.

Pa­mię­tasz luba, gdy pło­chy jak dzie­cię,

Chcia­łem bez skrzy­deł wzbi­jać się wy­so­ko;

I nic zu­peł­nie nie zy­ska­łem w świe­cie,

Bo zim­nem było Twe ser­ce i oko.

III.

Gdy­by to Nie­bo na ko­lum­nach sta­ło,

I na nich wspar­ło swo­je groź­ne szczy­ty;

Ja­bym je schwy­cił w moje dło­nie śmia­ło,

Wstrzą­snął – i zwa­lił nie­bie­skie gra­ni­ty,

A Twe­go ser­ca nie­mo­głem owład­nąć!…

Ja bym te wi­chry, co zię­bią mo­gi­ły,

Gdy z pół­noc­ne­go przy­bie­ga­ją brze­gu,

Od­gadł i zba­dał mimo pędu siły –

I myśl ich schwy­tał w tak wi­ro­wym bie­gu;

A Two­jej du­szy nie mo­głem od­gad­nąć!….

* * *

Lecz te­raz luba, mam na cie­bie sie­ci,

Bo gwiaz­da moja, jak gwiazd­ka ju­trzen­ki,

No­we­go ży­cia przy­braw­szy su­kien­ki,

Na sen­nej ło­dzi w inne świa­ty leci.

IV.

Czy sły­szysz?… "Płyń po­eto na mło­do­ści ło­dzi,.

Aż tam! kędy za­rzu­cisz myśl! – two­ją ko­twi­cę;

Tam gdzie słoń­ce wiecz­nie wscho­dzi,

I za Nie­bios płyń gra­ni­ce! –

Póki wrzą­cej krwi w twem ło­nie

Mroź­ny wi­cher nie owio­nie;

Póki ogień ser­ce to­czy,

Płyń po­eto, płyń ocho­czy:

Wśrod na­dziei, w ma­rzeń ło­dzi,

Omi­ja­jąc świat z da­le­ka,

Tam gdzie słoń­ce wiecz­nie wscho­dzi,

Tam gdzie luby ob­raz cze­ka!" –

V.

Ten od­głos wiesz­czy, gdy w du­szy za­szu­mi,

Znu­żo­ne cia­ło sła­bie­je i kona,

A gdy skle­jo­ne za­pad­ną po­wie­ki,

Jak wie­ko tru­ny, co blask ży­cia tłu­mi;

Ja wnet do Twe­go przy­tu­lam się łona,

Tak, jak do por­tu wę­dro­wiec da­le­ki.

* * *

Już dłoń Twą ści­skam w roz­pa­lo­nej dło­ni,

I wła­snem tchnie­niem, Two­je chwy­tam tchnie­nie,

I rów­ny ogień wi­dzę na Twej skro­ni,

I rów­ne memu, pa­lą­ce wej­rze­nie.

* * *

Wnet o mi­ło­ści wspo­mi­nam uro­ku,

I wnet Cię moim na­zy­wam Anio­łem;

I rów­ną mi­łość wi­dzę w Two­jem oku,

I rów­ne szczę­ście po­dzie­la­my spo­łem.

VI.

Po­cóż mi pła­kać? Cóż mnie świat ob­cho­dzi,

Któż tu na­de­mną jed­ną łzę uro­ni?…

Gdy wiatr po­myśl­ny da­lej do mej ło­dzi.

Bo choć nie­wol­no prze­mó­wić do Cie­bie,

Ani Cię sły­szeć, ani wi­dzieć Cie­bie;

Lecz Śnić o To­bie.., I któż mi za­bro­ni?WIESZCZ.

I.

Le­piej mi sto­kroć było, gdy sła­bą no­ży­nę,

Po raz pierw­szy sta­wia­jąc na świa­ta do­li­nę,

Z ca­łym za­pa­łem wie­ku, do za­ba­wek, pia­sku,

Dą­ży­łem jak zbłą­ka­ny do na­dziei bla­sku;

A tam, czy­sty, nie­win­ny, jak pierw­sze wspo­mnie­nie,

Dłu­giem tra­wił go­dzi­ny czer­pa­jąc złu­dze­nie.

Do­brze mi tak­że było, gdy w drew­nia­nej zbroi,

Na ta­kiej sa­mej sza­bli wspar­ty u po­dwoi,

Śle­dzi­łem mło­dem okiem ró­wie­śni­ków, wro­gów,

Bro­niąc męż­nie przy­stę­pu do zwy­cięz­twa pro­gów;

Albo tez drew­nia­ne­go do­siadł­szy ru­ma­ka,

Ze wstę­gą pa­pie­ro­wą, z pió­rem u koł­pa­ka,

O wła­snych mo­ich si­łach pę­dzi­łem za wro­giem,

Szczę­śli­wy, żem tak dziel­nie wła­dał wia­tro­no­giem!

Po­tem, nie­źle mi było: gdy bo­gat­szy w laty,

Za­czą­łem już za­kre­ślać trój­ką­ty, kwa­dra­ty,

I po­śród księ­go­zbio­ru, jak po­śród ob­sza­ru,

Czer­pa­łem róż­ną sło­dycz z go­ry­czy pu­ha­ru.

Ale wte­dy pa­mię­tam, naj­go­rzej się sta­ło.

Gdy się ro­zum prze­si­lił i ser­ce za­drża­ło.

II.

Jest cóś na zie­mi na­szej, jak w każ­dym czło­wie­ku,

Co w dzie­dzic­twie za­bie­ra wiek po pierw­szym wie­ku

Co wgłę­bi Twe­go ser­ca obie­ra sie­dli­sko,

I mi­ło­ści ma na­zwi­sko; –

A kie­dy na cię rzu­cą nie­win­no­ści okiem,

Za­pa­la się w Twem ło­nie i pły­nie po­to­kiem.

Tak w wio­śnie mego ży­cia, gdy na licu bla­dem

Z szedł blask, jak wscho­dzi słoń­ce za ju­trzen­ki śla­dem

Spo­tka­łem to spoj­rze­nie, nie­win­no­ści go­dło,

Któ­re cały swój ogień w głąb mej du­szy zwio­dło

O! pa­mię­tam to oko! – Tam na tle po­wło­ki,

Świe­ci­ła łuna bla­sku; a jak przez ob­ło­ki,

Słoń­ce urok roz­sie­wa na zie­mi prze­chod­nia,

Tak przez dłu­gie Jej rzę­sy bły­ska­ła po­chod­nia,

Roz­sie­wa­jąc swój urok tak słod­ko, tak miło,

Że aż ogień prze­cho­dził, ze aż ser­ce biło. –

Raz Ją tyl­ko wi­dzia­łem!…, lecz w uwiel­bień tłu­mie.

Nig­dy praw­dzi­wych uczuć pięk­ność nie zro­zu­mie;

Cho­ciaż nikt, nikt na­de­mnie nie miał wię­cej pra­wa

Żą­dać je­dy­nej ofia­ry,

Jak jed­nej cząst­ki ty­sią­cz­nej w mil­jo­nie;

Przez ko­goż była dla Niej stwa­rza­ną za­ba­wa,

Przez kogo z czy­stych uczuć skła­da­ne Jej dary,

I pieśń nu­co­na we dnie i po jego sko­nie?

Ale w tym uwiel­bień tłu­mie,

I któż na­tchnie­nie zro­zu­mie?

III.

Kędy przez szklan­ne szy­by bije blask zło­co­ny,

Że aż nocy po­mro­kę po jej płasz­czu draż­ni,

Kędy brzmią hucz­ne śpie­wy i we­se­la tony,

Zmię­sza­ne z wrza­wą gło­su po­zor­nej przy­jaź­ni,

Tam w okrę­gu licz­nych ta­nów,

Prze­pla­ta­nych szep­tem, gwa­rem

Jak w okrę­gu won­nych ła­nów,

Błysz­czał je­den z tu­li­pa­nów,

I ro­sko­szy pa­łał ża­rem;

A na ustach uśmiech sia­dał,

A na czo­le ra­dość tla­ła,

A Jej tchnie­nia wie­trzyk skra­dał,

Prze­bie­ga­jąc jak­by strza­ła.

A jam pła­kał, zda­la, zda­la,

Jak to dzie­cię wsi od prze­stwo­rza,

Któ­rem mio­ta nie­szczęść fala;

Drzą­cy, smęt­ny jak tło mo­rza,

Tę­sk­ny, bied­ny, za­wsze zda­la! –

Lecz łza ser­ca nie­doj­dzie, – bo ta łza bo­le­ści,

Któ­rą żal wy­ko­ły­sze a du­sza wy­pie­ści,

Jest tak czy­sta, tak lek­ka gdy na lica spły­wa,

Jak myśl co nie­bo prze­szy­wa.

* * *

Kędy przy bla­dem świe­tle lam­py i księ­ży­ca,

Któ­ry swo­je pro­mie­nie przez szy­by prze­dzie­ra,

Pod cię­ża­rem znu­że­nia upa­da dzie­wi­ca;

Anioł snu pły­nie z ci­cha i zwol­na spo­zie­ra

I na stra­ży swo­jej sta­je,

A po­tem czy­stą du­szę z rąk świa­ta wy­dzie­ra,

I prze­no­si win­ne kra­je;

Tam spo­koj­nie sen­na bran­ka,

W tem cza­row­nem swem ustro­niu,

Jak na czy­stem pięk­nem bło­niu,

Śni od nocy do po­ran­ka,

Szczę­sna, wol­na od ko­chan­ka;

A o wło­sów Jej pier­ście­nie,

Ła­mał księ­życ swe skrzy­deł­ko,

A o czy­ste z ustek tchnie­nie,

Bla­da lam­pa swe świa­teł­ko,

Co ra­zi­ło nocy cie­nie.

A jam wzdy­chał jak w mo­gi­le,

Bo sen mi­jał mnie zda­le­ka,

Bo znim rzad­ko ma po­wie­ka

Po­gwa­rzy­ła słod­ko, mile,

Lub spę­dzi­ła jed­ną chwi­lę. –

IV.

Czem­że jest ży­cie, cho­ciaż wio­sna świe­ci,

Gdy go owio­ną cier­pie­nia za­mie­ci,

Czem­że jest ży­cie, cho­ciaż ser­ce wład­nie,

Gdy mu świat iskrę mi­ło­ści wy­krad­nie?

Tu do koła tak głu­cho, tak zim­no do koła,

Jak­by wiatr co ste­py głu­szy,

Za­sy­pał szro­nem ich czo­ła,

I roz­wiał uczu­cia z du­szy. –

O! próż­no wzrok mój zwra­ca­łem ku To­bie,

Próż­no me pie­nie o Cie­bie trą­ci­ło,

Raz, dru­gi, trze­ci, bo głu­cho jak w gro­bie,

Tyl­ko się echo trzy­krot­nie od­bi­ło.

Jak u wrót chat­ki rzu­co­nej w ustro­niu,

Próż­no wę­dro­wiec wzna­wia ko­ła­ta­nia,

I tyl­ko echa po gó­rach, po bło­niu,

Po­drzeź­nią po nim trzy­krot­ne stu­ka­nia,

I sa­mot­ne­go pod okrę­giem Nie­ba

U wrót zo­sta­wią bez po­sił­ku chle­ba;

Tak ja zo­sta­łem, – a cięż­kie wes­tchnie­nie,

Trzy­kroć trą­ci­ło o gór­ne skle­pie­nie.

(Póki myśl żyje, i ogień ją pali,

Pusz­czaj wo­dze by­strej my­śli,

Nie­chaj taki łuk za­kre­śli,

Ze czy­niąc Nie­ba len­ni­kiem,

Uj­dzie tam przed świa­tem dzi­kiem,

I po­rwie cię z ziem­skiej fali!….)

Umar­łem więc dla świa­ta, i tchnie­nie i siły,

Prze­nio­słem po za mo­gi­ły.

V.

Sto lat prze­żyw­szy w ta­ko­wem uśpie­niu i

Lat, bo w ra­chu­bie nie­czyn­ne­go wiesz­cza,

I skład i spo­sób w zwy­czaj­nem li­cze­niu,

Inny jak wte­dy gdy piosn­kę wy­piesz­cza;

Gdyż czas, tak ską­py dla uciech i świa­ta

Nig­dy dla śmier­ci swych da­rów nie ską­pi,

W któ­rej se­kun­da, go­dzi­nę za­stą­pi;

Mi­nu­ta dobę; a go­dzi­na, lata. –

Po stu więc la­tach, po świa­ta go­dzi­nach,

Daw­nej mło­do­ści rzu­ciw­szy spoj­rze­niem,

Prze­bie­głem żywo po wa­szych do­li­nach,

I tem za­nu­ci­łem pie­niem:

* * *

Nie­wierz o luba, gdy mę­drzec ple­cie,

Ze w gro­bie nik­ną na­sze na­dzie­je;

Bo my­śli jego nie błą­dzą w świe­cie,

Kędy nie­zna­ne ży­cie ja­śnie­je.

A cho­ciaż dusz­no i cia­sno w tru­nie,

A cho­ciaż smut­no i zim­no w gro­bie,

O! le­piej sto­kroć w śmier­ci ca­łu­nie,

Niź­li w tej brud­nej zie­mi ozdo­bie.

Za gro­bem ży­cie! – Słu­chaj mej piosn­ki,

Któ­rą ja wiesz­czem czu­ciem schwy­ta­łem,

Słu­chaj tej czy­stej mo­jej pier­wiosn­ki,

Któ­rą dla Two­jej du­szy splą­ta­łem:

* * *

"Tam po za świa­ty, tam po za gro­by,

Lec moja gwiazd­ko, my­śli mej lo­tem,

I wciąż od jed­nej do dru­giej doby,

Zło­te­go słoń­ca przy­świe­caj zło­tem.

Tam gdzie z ro­sko­szy wznie­sio­ne tro­ny,

Gdzie sło­dycz wabi, gdzie mi­łość woła,

I gdzie mej piosn­ki do­cho­dzą tony,

I gdzie sam wa­bię mego Anio­ła.

* * *

Gdzie czuj­ne oko czy­stej nie­bian­ki,

Ba­czy na świę­te nie­bios po­dwo­je,

Tam mnie po­wi­taj obok ko­chan­ki,

Bo tam z mą lubą po­pły­niem dwo­je.

* * *

Spiesz więc o gwiazd­ko my­śli mej lo­tem,

Tam po za świa­ty, tam po za gro­by,

I wciąż od jed­nej do dru­giej doby,

Zło­te­go słoń­ca przy­świe­caj zło­tem. "

Cze­go ża­ło­wać? – lu­dzi? tych gła­zów,

I tam są gła­zy, dar upo­min­ku;

Może ro­sko­szy lu­bej ob­ra­zów?

I tam jest ro­skosz w świę­tym spo­czyn­ku.

Pójdź do mo­gi­ły o mój Anie­le,

A je­śli lu­dzie god­ni są Cie­bie,

Albo przy­najm­niej Two­je­go daru;

Rzuć jed­ną łez­kę w łono ob­sza­ru,

To go­dło smut­ku, go­dło pa­miąt­ki –

Niech ją roz­szar­pią po­mię­dzy sie­bie

Nie­przy­ja­cie­le i przy­ja­cie­le, "

Póki ostat­niej nie po­rwą szcząt­ki. –

VI.

O! nie myśl o ich żalu, bo jak­by po bu­rzy,

Gdzie­nieg­dzie bły­śnie z lek­ka pur­pu­ro­wa zo­rza;

Po­tem wol­niej i wol­niej nie­bo się roz­ch­mu­rzy

I uka­że nam słoń­ce w ob­li­czu prze­stwo­rza;

Tak i po Two­im sko­nie, po­wo­li, po­wo­li,

Zwy­kła ra­dość po smut­ku, po łzach i tę­sk­no­cie,

W krad­nie się na ich usta na skrzy­dłach swa­wo­li

I roz­le­je swe świa­tło w ca­łej swej pro­sto­cie;

Kie­dy nie­kie­dy tyl­ko, przy­wo­dząc spo­mnie­nie

Twych za­let, Two­jej cno­ty o czy­sty Anie­le!

Lecz to tyl­ko nie­kie­dy – tak jak na­sze cie­nie,

Co wte­dy na­sze tyl­ko zdra­dza­ją ob­ra­zy,

Gdy gwał­tem zdra­dzić mu­szą na świa­tła roz­ka­zy,

Bo tacy mój Anie­le – świat i przy­ja­cie­le. –

God­neż więc żalu po­dob­ne dzi­wy?

God­niż tę­sk­no­ty po­dob­ni lu­dzie?

O! płyń­my luba na inne niwy,

Cze­go po ziem­skiej błą­kać się gra­dzie?

A cho­ciaż dusz­no i cia­sno w tru­nie,

A cho­ciaż zim­no i ciem­no w gro­bie,

Lecz sto­kroć le­piej w śmier­ci ca­łu­nie,

Niź­li w świe­cą­cej zie­mi ozdo­bie.

……………………..

Tu bły­snął szty­let… a choć za chwi­lą,

Wi­dzia­no wiesz­cza w śmier­ci ca­łu­nie,

A po­tem w dusz­nej i cia­snej tru­nie,

A po­tem w zim­nej, ciem­nej mo­gi­le i

Lecz nikt nie po­szedł za nim na gody,

Na któ­re próż­no wzy­wał wieszcz mło­dy.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: