- promocja
Profesorka - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
25 września 2024
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Profesorka - ebook
Scarlett Clark jest uzdolnioną profesorką języka angielskiego. Ale specjalizuje się w zabijaniu.
Każdego roku akademickiego typuje swoją ofiarę, najgorszego według niej mężczyznę na Uniwersytecie w Gormanie. Do tej pory wszystkie zbrodnie uchodziły jej na sucho. Jednak ciał na kampusie przewinęło się zbyt wiele, by ktoś w końcu nie dostrzegł problemu.
Zdeterminowana, by trzymać przeciwników blisko siebie, Scarlett bierze udział w śledztwie. Stara się też być w pobliżu doktor Miny Pierce, która również zaczyna coś podejrzewać. Wszystko idzie zgodnie z planem... dopóki Clark nie traci kontroli nad ostatnią ofiarą.
Tymczasem studentka Carly Schiller, wreszcie wolna od gnębiącego ją ojca, chce tylko skupić się na nauce i się nie wyróżniać. Jej nowa współlokatorka, Allison Hadley, jest zupełnie inna, ale mimo to dziewczyny szybko się zaprzyjaźniają. Kiedy więc Allison zostaje zaatakowana na imprezie, Carly obsesyjnie myśli o ukaraniu napastnika. I zaczyna fantazjować o zemście…
Zachwyci pasjonatów zemsty na całych świecie… Intensywnośćto tutaj słowo-klucz! – Booklist
Prowokacyjny thriller, który chwyta za gardło i nie puszcza. Pokręcona, ostra jak brzytwa książka! – Samantha Downing
Skwierczący gniewem i inteligencją thriller zachwyci fanów Karin Slaughter, Dextera i Obsesji Eve. Zręcznie narysowany portret rozognionej kobiety i jej nieugaszonej żądzy zemsty. – Amy Gentry
Oszałamiająca, ostra jak sztylet proza i rozkosznie satysfakcjonująca fabuła. „Profesorka” to feministyczny thriller o zemście, którego potrzebujemy i na który zasługujemy. – Megan Collins
Każdego roku akademickiego typuje swoją ofiarę, najgorszego według niej mężczyznę na Uniwersytecie w Gormanie. Do tej pory wszystkie zbrodnie uchodziły jej na sucho. Jednak ciał na kampusie przewinęło się zbyt wiele, by ktoś w końcu nie dostrzegł problemu.
Zdeterminowana, by trzymać przeciwników blisko siebie, Scarlett bierze udział w śledztwie. Stara się też być w pobliżu doktor Miny Pierce, która również zaczyna coś podejrzewać. Wszystko idzie zgodnie z planem... dopóki Clark nie traci kontroli nad ostatnią ofiarą.
Tymczasem studentka Carly Schiller, wreszcie wolna od gnębiącego ją ojca, chce tylko skupić się na nauce i się nie wyróżniać. Jej nowa współlokatorka, Allison Hadley, jest zupełnie inna, ale mimo to dziewczyny szybko się zaprzyjaźniają. Kiedy więc Allison zostaje zaatakowana na imprezie, Carly obsesyjnie myśli o ukaraniu napastnika. I zaczyna fantazjować o zemście…
Zachwyci pasjonatów zemsty na całych świecie… Intensywnośćto tutaj słowo-klucz! – Booklist
Prowokacyjny thriller, który chwyta za gardło i nie puszcza. Pokręcona, ostra jak brzytwa książka! – Samantha Downing
Skwierczący gniewem i inteligencją thriller zachwyci fanów Karin Slaughter, Dextera i Obsesji Eve. Zręcznie narysowany portret rozognionej kobiety i jej nieugaszonej żądzy zemsty. – Amy Gentry
Oszałamiająca, ostra jak sztylet proza i rozkosznie satysfakcjonująca fabuła. „Profesorka” to feministyczny thriller o zemście, którego potrzebujemy i na który zasługujemy. – Megan Collins
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788368045925 |
Rozmiar pliku: | 993 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
2
Carly
Od początku lata odliczałam dni do tego momentu, lecz gdy wreszcie dotarliśmy, czuję, że nie mogę oddychać.
Upał nie pomaga. Żar leje się z nieba i przez całą drogę z naszego małego miasteczka w środku Pensylwanii aż do Uniwersytetu w Gormanie klimatyzacja w nissanie moich rodziców ledwo docierała do tylnego siedzenia. Czuję spływające mi po plecach kropelki potu, które zbierają się na pasku dżinsów.
Ojciec zerka w lusterko wsteczne, próbując złapać moje spojrzenie. Mamy takie same oczy: niebieskie i przydymione, z cieniami pod spodem. To chyba jedyne, co nas łączy.
Unikam jego wzroku, zamiast tego patrzę przez przyciemniane szyby, podczas gdy on wjeżdża na wybrukowany podjazd, który ciągnie się wokół Whitten Hall, mojego nowego domu. Spodziewałam się, sama nie wiem, czegoś bardziej przypominającego akademik. Jednak Whitten wygląda jak stara rezydencja, z kolumnami przy wejściu i pędami bluszczu wspinającymi się po czerwonej cegle.
Mama czeka, aż ojciec wciśnie guzik świateł awaryjnych i wysiądzie, po czym odwraca się do mnie i patrzy.
– Chcesz, żebyśmy weszli z tobą? – Nadzieja w jej głosie jest jak cios nożem prosto w serce. – Pomogli ci się rozpakować?
Wyczuwam smak krwi i zdaję sobie sprawę, że znowu przygryzałam dolną wargę.
– Nie, nie trzeba.
Wczoraj zabrała mnie na pożegnalny posiłek – w porze lunchu, bo wiedziała, że ojciec będzie w pracy. Nic wykwintnego, po prostu zjadłyśmy nuggetsy z kurczaka i duże lody w Wendy’s. Przez cały ten czas intensywnie mrugała, jakby starała się nie rozpłakać.
Teraz robi tak samo, trzepocze rzęsami, a jej palce bawią się złotym łańcuszkiem na szyi. Włosy ma ciemne jak moje, lecz proste zamiast falowanych, spływają gładko po obu stronach twarzy jak wtedy, gdy poznali się z ojcem. Jego zdaniem wszystkie powinnyśmy mieć długie włosy, ponieważ inne fryzury „nie są kobiece”. W pierwszej klasie szkoły średniej ścięłam swoje do ramion nożyczkami kuchennymi, a on nie odzywał się do mnie przez tydzień. Teraz mam jeszcze krótsze, sięgają mi szczęki.
Słychać trzask zamykanego bagażnika i obie z mamą wzdrygamy się i sztywniejemy.
Ona wysiada pierwsza. Biorę głęboki wdech i podążam jej śladem, odklejając się od siedzenia. Ojciec stoi na krawężniku z moim bagażem, podpiera się pod boki, jakbym kazała mu czekać godziny, a nie minuty. Mam tylko torbę i walizkę, podczas gdy większość zjeżdżających studentów wiezie ze sobą rzeczy, które zapełniłyby pakę furgonetki – plastikowe skrzynki po mleku, torby z IKEA oraz kartony podpisane flamastrem.
Obok samochodu stojącego przed naszym widać drobną ciemnoskórą dziewczynę, która stoi na palcach, żeby uściskać na pożegnanie tatę, a po policzkach płyną jej łzy. On też płacze, chociaż stara się to ukryć, zaciskając mocno szczęki i mrużąc powieki. Nie wyobrażam sobie takiego uczucia. Nie wyobrażam sobie jakichkolwiek innych emocji oprócz ulgi, że mogę uwolnić się od ojca.
Mimo to daję mu się przytulić, ponieważ wiem, że gdybym odmówiła, byłoby gorzej. Zależy mu na tym, byśmy wyglądali na szczęśliwą rodzinę, nawet jeśli świadkami tego teatrzyku są wyłącznie obcy ludzie. Wciąż wydaje się niezadowolony – może nie podobają mu się moje sztywne ramiona, a może to, jak się spięłam, gdy je uścisnął.
Odsuwa się, by stanąć obok matki i położyć jej dłoń na biodrze – w miejscu, o którym dobrze wie, że właśnie tam najbardziej dokucza jej rwa kulszowa.
– Zadzwoń do nas, gdy już wszystko sobie poukładasz – mówi mama, uśmiechając się szerzej, by nie dać po sobie poznać, że się krzywi z bólu.
Ją też ściskam, a potem zabieram bagaże i ruszam do drzwi wejściowych. Torba i walizka są ciężkie, lecz idę lekkim krokiem, niemal mam ochotę skakać z radości. Nie będę się oglądać za siebie. Nie będę patrzeć, jak odjeżdżają.
Wchodząc do Whitten Hall, czuję się, jakbym wkroczyła w świat fotografii w sepii, wszystko dokoła ma jakiś odcień brązowego. W innym życiu to wejście mogłoby wyglądać elegancko, teraz jest tu pełno zapadniętych kanap z różnych epok, a na ścianach wiszą tablice informacyjne z chaotyczną kolekcją ulotek reklamujących siostrzeństwa i uczelniane kluby sportowe oraz LARP-owe. Z jednego z pokoi na górze płynie muzyka, to jakiś popowy hit tego lata.
Tuż za drzwiami na składanym krześle siedzi dziewczyna ubrana w czerwoną koszulkę z logo uniwersytetu i dżinsowe szorty, na kolanach trzyma podkładkę z klipsem. Towarzyszy jej chłopak, kuca na jasnobrązowym supełkowym dywanie, jego oczy skrywa daszek czapki Steelersów. Jego palce dotykają jej nagich ud, opuszki muskają obszarpane krawędzie.
O mój Boże, on ją obłapia. Powinnam…
Jednak wtedy ona uśmiecha się szeroko i nurkuje pod jego czapkę, by go pocałować. I nie przerywa, nie przejmuje się moją obecnością, zupełnie jakbym wtopiła się w beżowe ściany.
Bez ceregieli upuszczam torbę na podłogę. Dziewczyna odkleja się od chłopaka z głośnym mlaśnięciem i patrzy na mnie, krzywiąc się z irytacji.
– Tak?
– Chciałabym… No, wprowadzić się? – Powinnam była pozwolić rodzicom wejść tutaj ze mną. Nie mam pojęcia, co robić. Może znalazłam się w złym miejscu. Może nie powinno mnie tu w ogóle być.
– Nazwisko? – pyta z naciskiem dziewczyna, spoglądając na notatki.
Jej chłopak wstaje i maszeruje do drzwi, wyciągając z tylnej kieszeni nylonowych spodenek paczkę papierosów.
– Schiller – mówię, a mój głos wznosi się w górę, jakby próbował się czegoś złapać. – Carly Schiller.
– Witaj w Gormanie, Carly Schiller – odpowiada dziewczyna beznamiętnie i znudzona, jakby wygłaszała przygotowaną kwestię. – Ja jestem Samantha, opiekunka akademika. Wygląda na to, że masz pokój na drugim piętrze, razem z… – wskazuje gestem dziewczynę, która właśnie zeszła na dół – Hadley!
Dziewczyna jest prześliczna, ma promienną bladą skórę i jedwabiste włosy koloru kukurydzy, zebrane w niski kucyk. Nagle dopada mnie myśl o tym, jak zaczerwieniona i błyszcząca od potu musi być moja twarz, jak ciężkie od wilgoci są moje ubrania, podczas gdy jej letnia sukienka w stylu retro – w tym samym odcieniu błękitu, co oczy – wygląda świeżo i zwiewnie, idealna jak jej kocie kreski na powiekach. Założę się, że mój eyeliner się rozmazał. Nie powinnam była go w ogóle używać rano, ale chciałam… sama nie wiem. Chciałam nie przypominać siebie.
– Poznaj swoją współlokatorkę – odzywa się Samantha. – Carly, to jest…
– Allison Hadley.
Allison wyciąga do mnie rękę. Jej paznokcie są lśniące, pomalowane na jaskrawą czerwień, a w pozie dziewczyny dostrzegam jakąś finezję, niemal wyrafinowanie. Przypomina mi aktorkę z lat czterdziestych występującą w ulubionych filmach mamy. Swoje imię i nazwisko wymawia tak, jakbym powinna je już znać.
– A gdzie reszta twoich rzeczy? – pyta.
Patrzę bezradnie na sfatygowane bagaże, bezładnie zostawione na podłodze.
– To wszystko.
Allison przechyla głowę, jej perfekcyjny kucyk się kołysze.
– Nie zabrałaś ze sobą żadnego wiatraka ani nic?
Potrząsam głową.
– Trudno, sama mam kilka i od rana chodzą na maksa, więc nie jest aż tak upalnie. Daj, pomogę ci.
– Och, nie, nie trzeba… – zaczynam protestować, lecz ona unosi moją walizkę i niesie w stronę schodów. Zarzucam sobie torbę na ramię i doganiam dziewczynę.
Kręta drewniana balustrada jest wspaniała, lecz stopnie są pokryte taką samą obskurną wykładziną dywanową, co wejście, z paskami taśmy klejącej przytwierdzonymi do wytartych łat. Muzyka na górze jest głośniejsza, ściany wibrują w rytmie synkopowych bitów.
Allison zatrzymuje się na półpiętrze i stawia walizkę.
– Ja pierdzielę, laska, coś ty tam spakowała?
Mam nadzieję, że jestem już zbyt czerwona, by było widać rumieniec.
– Tylko… książki. Dużo książek. Przepraszam, mogę sama…
– Nie przejmuj się, przynajmniej będę miała trening z głowy. – Idzie dalej korytarzem, ciągnąc za sobą walizkę niczym nieposłusznego psa. – Łazienka jest tutaj – informuje, wskazując ruchem głowy drzwi. – A tu nasz pokój.
Drzwi są uchylone, Allison otwiera je na oścież biodrem. Zdążyła zająć prawą połowę pomieszczenia, łóżko jest posłane, przykryte czerwono-czarną narzutą, a na ścianie nad nim wisi rządek plakatów z broadwayowskich musicali – Wicked, Rent, Upiór w operze. Zgodnie z zapowiedzią stoi tu kilka wiatraków, wszystkie na najwyższych obrotach: dwa pracują powoli między dwoma łóżkami, a trzeci znajduje się przy oknie, przeganiając zastałe powietrze na zewnątrz przez bluszcz.
– Jeśli nie podoba ci się ta strona – odzywa się Allison – możemy się zamienić. Po prostu wzięłam tę samą, co w zeszłym roku.
– Nie… ta jest okej. – Stawiam torbę na gołym materacu. – Czekaj, to ty nie jesteś na pierwszym roku?
– Jestem na drugim – odpowiada, siadając po turecku na własnym łóżku w taki sposób, że spódniczka zasłania jej kolana. – Moja współlokatorka z zeszłego roku przeniosła się do Penn.
– Hej, Allie, gotowa?
Do środka wchodzi chłopak, bez zawahania, jak do siebie. Na mój widok zamiera i nagle wydaje się skrępowany.
– O, cześć. Przepraszam, ty jesteś…
– To moja nowa współlokatorka, Carly. – Allison teatralnie porusza nadgarstkiem, wskazując raz mnie, raz jego. – Carly, to jest Wes.
Wes jest drobnej budowy, ma wąskie ramiona i brązowe włosy, które opadają mu na czoło, sięgając drucianych oprawek okularów. Pewnie są parą. Chociaż nie przedstawiła go jako swojego chłopaka, a ja raczej nie wzięłabym go za kogoś w jej typie. Tylko co ja właściwie o niej wiem, skoro znam ją od kilku minut? Jednak wystarczy popatrzeć na Wesa i od razu widać, że jest podobny do mnie: stapia się z otoczeniem. Tymczasem Allison… ona błyszczy tak, jakby blask reflektora padał prosto na nią.
– Miło cię poznać, Carly – odpowiada Wes, po czym z powrotem skupia uwagę na Allison. – Nadal chcesz…
– Tak! – Dziewczyna zeskakuje z łóżka. – Tak, przepraszam, straciłam poczucie czasu, ale jestem gotowa!
Allison wkłada sandały i sięga po smycz, do której ma przypięte klucze i identyfikator z uczelni. Nie ogląda się na mnie, lecz robi to Wes, zatrzymując się w progu, by popatrzeć na mnie z ukosa i zaraz podążyć za moją współlokatorką.
Cichy szum wiatraków sprawia wrażenie, jakby pokój oddychał. Rodzice pewnie są już kilka kilometrów stąd, kierują się na wschód czterysta dwudziestą drugą, jednak ja czuję się, jakby wylądowała na innej planecie, wreszcie wolna.
Mogę być tutaj szczęśliwa. Wiem to.
Carly
Od początku lata odliczałam dni do tego momentu, lecz gdy wreszcie dotarliśmy, czuję, że nie mogę oddychać.
Upał nie pomaga. Żar leje się z nieba i przez całą drogę z naszego małego miasteczka w środku Pensylwanii aż do Uniwersytetu w Gormanie klimatyzacja w nissanie moich rodziców ledwo docierała do tylnego siedzenia. Czuję spływające mi po plecach kropelki potu, które zbierają się na pasku dżinsów.
Ojciec zerka w lusterko wsteczne, próbując złapać moje spojrzenie. Mamy takie same oczy: niebieskie i przydymione, z cieniami pod spodem. To chyba jedyne, co nas łączy.
Unikam jego wzroku, zamiast tego patrzę przez przyciemniane szyby, podczas gdy on wjeżdża na wybrukowany podjazd, który ciągnie się wokół Whitten Hall, mojego nowego domu. Spodziewałam się, sama nie wiem, czegoś bardziej przypominającego akademik. Jednak Whitten wygląda jak stara rezydencja, z kolumnami przy wejściu i pędami bluszczu wspinającymi się po czerwonej cegle.
Mama czeka, aż ojciec wciśnie guzik świateł awaryjnych i wysiądzie, po czym odwraca się do mnie i patrzy.
– Chcesz, żebyśmy weszli z tobą? – Nadzieja w jej głosie jest jak cios nożem prosto w serce. – Pomogli ci się rozpakować?
Wyczuwam smak krwi i zdaję sobie sprawę, że znowu przygryzałam dolną wargę.
– Nie, nie trzeba.
Wczoraj zabrała mnie na pożegnalny posiłek – w porze lunchu, bo wiedziała, że ojciec będzie w pracy. Nic wykwintnego, po prostu zjadłyśmy nuggetsy z kurczaka i duże lody w Wendy’s. Przez cały ten czas intensywnie mrugała, jakby starała się nie rozpłakać.
Teraz robi tak samo, trzepocze rzęsami, a jej palce bawią się złotym łańcuszkiem na szyi. Włosy ma ciemne jak moje, lecz proste zamiast falowanych, spływają gładko po obu stronach twarzy jak wtedy, gdy poznali się z ojcem. Jego zdaniem wszystkie powinnyśmy mieć długie włosy, ponieważ inne fryzury „nie są kobiece”. W pierwszej klasie szkoły średniej ścięłam swoje do ramion nożyczkami kuchennymi, a on nie odzywał się do mnie przez tydzień. Teraz mam jeszcze krótsze, sięgają mi szczęki.
Słychać trzask zamykanego bagażnika i obie z mamą wzdrygamy się i sztywniejemy.
Ona wysiada pierwsza. Biorę głęboki wdech i podążam jej śladem, odklejając się od siedzenia. Ojciec stoi na krawężniku z moim bagażem, podpiera się pod boki, jakbym kazała mu czekać godziny, a nie minuty. Mam tylko torbę i walizkę, podczas gdy większość zjeżdżających studentów wiezie ze sobą rzeczy, które zapełniłyby pakę furgonetki – plastikowe skrzynki po mleku, torby z IKEA oraz kartony podpisane flamastrem.
Obok samochodu stojącego przed naszym widać drobną ciemnoskórą dziewczynę, która stoi na palcach, żeby uściskać na pożegnanie tatę, a po policzkach płyną jej łzy. On też płacze, chociaż stara się to ukryć, zaciskając mocno szczęki i mrużąc powieki. Nie wyobrażam sobie takiego uczucia. Nie wyobrażam sobie jakichkolwiek innych emocji oprócz ulgi, że mogę uwolnić się od ojca.
Mimo to daję mu się przytulić, ponieważ wiem, że gdybym odmówiła, byłoby gorzej. Zależy mu na tym, byśmy wyglądali na szczęśliwą rodzinę, nawet jeśli świadkami tego teatrzyku są wyłącznie obcy ludzie. Wciąż wydaje się niezadowolony – może nie podobają mu się moje sztywne ramiona, a może to, jak się spięłam, gdy je uścisnął.
Odsuwa się, by stanąć obok matki i położyć jej dłoń na biodrze – w miejscu, o którym dobrze wie, że właśnie tam najbardziej dokucza jej rwa kulszowa.
– Zadzwoń do nas, gdy już wszystko sobie poukładasz – mówi mama, uśmiechając się szerzej, by nie dać po sobie poznać, że się krzywi z bólu.
Ją też ściskam, a potem zabieram bagaże i ruszam do drzwi wejściowych. Torba i walizka są ciężkie, lecz idę lekkim krokiem, niemal mam ochotę skakać z radości. Nie będę się oglądać za siebie. Nie będę patrzeć, jak odjeżdżają.
Wchodząc do Whitten Hall, czuję się, jakbym wkroczyła w świat fotografii w sepii, wszystko dokoła ma jakiś odcień brązowego. W innym życiu to wejście mogłoby wyglądać elegancko, teraz jest tu pełno zapadniętych kanap z różnych epok, a na ścianach wiszą tablice informacyjne z chaotyczną kolekcją ulotek reklamujących siostrzeństwa i uczelniane kluby sportowe oraz LARP-owe. Z jednego z pokoi na górze płynie muzyka, to jakiś popowy hit tego lata.
Tuż za drzwiami na składanym krześle siedzi dziewczyna ubrana w czerwoną koszulkę z logo uniwersytetu i dżinsowe szorty, na kolanach trzyma podkładkę z klipsem. Towarzyszy jej chłopak, kuca na jasnobrązowym supełkowym dywanie, jego oczy skrywa daszek czapki Steelersów. Jego palce dotykają jej nagich ud, opuszki muskają obszarpane krawędzie.
O mój Boże, on ją obłapia. Powinnam…
Jednak wtedy ona uśmiecha się szeroko i nurkuje pod jego czapkę, by go pocałować. I nie przerywa, nie przejmuje się moją obecnością, zupełnie jakbym wtopiła się w beżowe ściany.
Bez ceregieli upuszczam torbę na podłogę. Dziewczyna odkleja się od chłopaka z głośnym mlaśnięciem i patrzy na mnie, krzywiąc się z irytacji.
– Tak?
– Chciałabym… No, wprowadzić się? – Powinnam była pozwolić rodzicom wejść tutaj ze mną. Nie mam pojęcia, co robić. Może znalazłam się w złym miejscu. Może nie powinno mnie tu w ogóle być.
– Nazwisko? – pyta z naciskiem dziewczyna, spoglądając na notatki.
Jej chłopak wstaje i maszeruje do drzwi, wyciągając z tylnej kieszeni nylonowych spodenek paczkę papierosów.
– Schiller – mówię, a mój głos wznosi się w górę, jakby próbował się czegoś złapać. – Carly Schiller.
– Witaj w Gormanie, Carly Schiller – odpowiada dziewczyna beznamiętnie i znudzona, jakby wygłaszała przygotowaną kwestię. – Ja jestem Samantha, opiekunka akademika. Wygląda na to, że masz pokój na drugim piętrze, razem z… – wskazuje gestem dziewczynę, która właśnie zeszła na dół – Hadley!
Dziewczyna jest prześliczna, ma promienną bladą skórę i jedwabiste włosy koloru kukurydzy, zebrane w niski kucyk. Nagle dopada mnie myśl o tym, jak zaczerwieniona i błyszcząca od potu musi być moja twarz, jak ciężkie od wilgoci są moje ubrania, podczas gdy jej letnia sukienka w stylu retro – w tym samym odcieniu błękitu, co oczy – wygląda świeżo i zwiewnie, idealna jak jej kocie kreski na powiekach. Założę się, że mój eyeliner się rozmazał. Nie powinnam była go w ogóle używać rano, ale chciałam… sama nie wiem. Chciałam nie przypominać siebie.
– Poznaj swoją współlokatorkę – odzywa się Samantha. – Carly, to jest…
– Allison Hadley.
Allison wyciąga do mnie rękę. Jej paznokcie są lśniące, pomalowane na jaskrawą czerwień, a w pozie dziewczyny dostrzegam jakąś finezję, niemal wyrafinowanie. Przypomina mi aktorkę z lat czterdziestych występującą w ulubionych filmach mamy. Swoje imię i nazwisko wymawia tak, jakbym powinna je już znać.
– A gdzie reszta twoich rzeczy? – pyta.
Patrzę bezradnie na sfatygowane bagaże, bezładnie zostawione na podłodze.
– To wszystko.
Allison przechyla głowę, jej perfekcyjny kucyk się kołysze.
– Nie zabrałaś ze sobą żadnego wiatraka ani nic?
Potrząsam głową.
– Trudno, sama mam kilka i od rana chodzą na maksa, więc nie jest aż tak upalnie. Daj, pomogę ci.
– Och, nie, nie trzeba… – zaczynam protestować, lecz ona unosi moją walizkę i niesie w stronę schodów. Zarzucam sobie torbę na ramię i doganiam dziewczynę.
Kręta drewniana balustrada jest wspaniała, lecz stopnie są pokryte taką samą obskurną wykładziną dywanową, co wejście, z paskami taśmy klejącej przytwierdzonymi do wytartych łat. Muzyka na górze jest głośniejsza, ściany wibrują w rytmie synkopowych bitów.
Allison zatrzymuje się na półpiętrze i stawia walizkę.
– Ja pierdzielę, laska, coś ty tam spakowała?
Mam nadzieję, że jestem już zbyt czerwona, by było widać rumieniec.
– Tylko… książki. Dużo książek. Przepraszam, mogę sama…
– Nie przejmuj się, przynajmniej będę miała trening z głowy. – Idzie dalej korytarzem, ciągnąc za sobą walizkę niczym nieposłusznego psa. – Łazienka jest tutaj – informuje, wskazując ruchem głowy drzwi. – A tu nasz pokój.
Drzwi są uchylone, Allison otwiera je na oścież biodrem. Zdążyła zająć prawą połowę pomieszczenia, łóżko jest posłane, przykryte czerwono-czarną narzutą, a na ścianie nad nim wisi rządek plakatów z broadwayowskich musicali – Wicked, Rent, Upiór w operze. Zgodnie z zapowiedzią stoi tu kilka wiatraków, wszystkie na najwyższych obrotach: dwa pracują powoli między dwoma łóżkami, a trzeci znajduje się przy oknie, przeganiając zastałe powietrze na zewnątrz przez bluszcz.
– Jeśli nie podoba ci się ta strona – odzywa się Allison – możemy się zamienić. Po prostu wzięłam tę samą, co w zeszłym roku.
– Nie… ta jest okej. – Stawiam torbę na gołym materacu. – Czekaj, to ty nie jesteś na pierwszym roku?
– Jestem na drugim – odpowiada, siadając po turecku na własnym łóżku w taki sposób, że spódniczka zasłania jej kolana. – Moja współlokatorka z zeszłego roku przeniosła się do Penn.
– Hej, Allie, gotowa?
Do środka wchodzi chłopak, bez zawahania, jak do siebie. Na mój widok zamiera i nagle wydaje się skrępowany.
– O, cześć. Przepraszam, ty jesteś…
– To moja nowa współlokatorka, Carly. – Allison teatralnie porusza nadgarstkiem, wskazując raz mnie, raz jego. – Carly, to jest Wes.
Wes jest drobnej budowy, ma wąskie ramiona i brązowe włosy, które opadają mu na czoło, sięgając drucianych oprawek okularów. Pewnie są parą. Chociaż nie przedstawiła go jako swojego chłopaka, a ja raczej nie wzięłabym go za kogoś w jej typie. Tylko co ja właściwie o niej wiem, skoro znam ją od kilku minut? Jednak wystarczy popatrzeć na Wesa i od razu widać, że jest podobny do mnie: stapia się z otoczeniem. Tymczasem Allison… ona błyszczy tak, jakby blask reflektora padał prosto na nią.
– Miło cię poznać, Carly – odpowiada Wes, po czym z powrotem skupia uwagę na Allison. – Nadal chcesz…
– Tak! – Dziewczyna zeskakuje z łóżka. – Tak, przepraszam, straciłam poczucie czasu, ale jestem gotowa!
Allison wkłada sandały i sięga po smycz, do której ma przypięte klucze i identyfikator z uczelni. Nie ogląda się na mnie, lecz robi to Wes, zatrzymując się w progu, by popatrzeć na mnie z ukosa i zaraz podążyć za moją współlokatorką.
Cichy szum wiatraków sprawia wrażenie, jakby pokój oddychał. Rodzice pewnie są już kilka kilometrów stąd, kierują się na wschód czterysta dwudziestą drugą, jednak ja czuję się, jakby wylądowała na innej planecie, wreszcie wolna.
Mogę być tutaj szczęśliwa. Wiem to.
więcej..