- promocja
- W empik go
Projekt: promienność. 12-tygodniowy plan self-care, rozbudzenia energii oraz potencjału ciała i umysłu - ebook
Projekt: promienność. 12-tygodniowy plan self-care, rozbudzenia energii oraz potencjału ciała i umysłu - ebook
Wykorzystaj koreańskie rytuały piękna! Zadbaj o swoją skórę i wewnętrzny blask za pomocą naturalnych, sprawdzonych metod.
Dzięki tej książce możesz stać się kimś, kto promienieje pięknem, energią i pewnością siebie. Dowiedz się, na czym dokładnie polega ten nieodparty magnetyzm i jak możesz go w sobie rozwinąć. Poznaj metody na to, aby zamanifestować całą obfitość, piękno i radość, których nie tylko pragniesz, ale na które zasługujesz. Ten poradnik to magiczny 12-tygodniowy program miłości do siebie, który pokaże ci, jak emanować wewnętrznym i zewnętrznym blaskiem.
Dzięki informacjom zawartym w tej książce:
- poznasz proste metody pielęgnacji skóry i masażu bez drogich kosmetyków i inwazyjnych zabiegów estetycznych;
- wypróbujesz głęboką praktykę miłości do siebie, wzniesiesz się na wysokie wibracje;
- zaczniesz traktować swoją skórę „jak najdroższy jedwab na ziemi”, a ciało jak świątynię i zasób niezwykłej energii;
- zastosujesz praktyczne rytuały i ćwiczenia umysłu, takie jak medytacje, afirmacje i prawo przyciągania;
- nauczysz się ponad pięćdziesięciu prostych, a zarazem potężnych rytuałów promienności, takich jak masaż dla blasku, peeling odnawiający czy oczyszczająca moc śmiechu;
- poznasz prawdziwe historie z życia wzięte, które zainspirują cię do stania się magnetyczną siłą manifestującą poprzez przywrócenie swojej wartości, rozbudzenie kobiecej energii i połączenie się ze swoim Wyższym Ja.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8321-449-8 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
BLASK MIŁOŚCI DO SIEBIE
Wszyscy wiemy, jak to jest być zestresowanym, wyczerpanym, przytłoczonym i wręcz otępiałym. Wszystkie te emocje są całkowitym przeciwieństwem blasku. W momencie, w którym piszę tę książkę, cały świat zmaga się z niespotykaną dotąd pandemią, zmuszającą nas do spędzania długich godzin w samotności. Czy ci się to podoba, czy nie, mamy teraz mnóstwo czasu, aby się przyjrzeć zarówno swojej zewnętrznej postaci, jak i własnemu wnętrzu.
Powiedz więc: czy podoba ci się to, co widzisz, i czy kochasz osobę, którą jesteś?
Nazywam się Angela Jia Kim – jestem byłą pianistką koncertową, bizneswoman związaną z branżą kosmetyczną, samodzielną mamą i mieszkanką Nowego Jorku. Napisałam tę książkę, ponieważ uważam, że połączenie wewnętrznego i zewnętrznego blasku – nowa, lepsza forma dbałości o siebie – to największy przejaw samoakceptacji, na jaką nas stać. Miłość do samej siebie zaczyna się od ustalenia, kim jesteś, żebyś mogła się stać uosobieniem autentycznego piękna, blasku i równowagi. Być może odnosisz sukcesy w pracy, masz kochającą rodzinę lub wydaje ci się, że twój partner to ideał, ale bez miłości do siebie takie czynniki, jak wypalenie, stres czy codzienne rozterki, mogą storpedować twoje nawet najlepsze intencje.
Pora na olśniewający blask!
Dlaczego nazywam to w ten sposób? Ludziom zawsze się wydaje, że „radykalny” oznacza „skrajny”, ale w gruncie rzeczy to słowo pochodzi z łacińskiego słowa radix, które znaczy „korzeń”. Spróbujemy więc dotrzeć do samego sedna tego, kim jesteś, i poważnie zajmiemy się esencją twojej duszy, abyś mogła emanować widocznym blaskiem. Odkryłam ten blask miłości do siebie, kiedy zainteresowałam się pielęgnacją skóry, ale tu nie chodzi tylko o skórę.
Moja pochodząca z Korei matka nauczyła mnie dbać o skórę jak o najdroższy na świecie jedwab, a to wspaniały pierwszy krok do nauki miłości do siebie. Skóra potrzebuje złuszczania, detoksykacji, oczyszczania i odżywiania – podobnie jak najgłębsze i najświętsze zakątki duszy. Dobra wiadomość jest taka, że dzięki doświadczeniu, które zdobyłam, pracując z ogromną liczbą kobiet, wiem, że każdy z nas ma potencjał, aby błyszczeć w ten sposób zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz. Emanując autentycznością ze wszystkich porów skóry, przyciągasz do siebie. Pomogę ci odzyskać blask, dzięki któremu będziesz się cieszyć darami dostatku, miłości i radości, których tak bardzo potrzebujesz i na które zasługujesz.
Zajmowałam się blaskiem przez całe swoje dorosłe życie, najpierw jako pianistka, a teraz robię to jako założycielka firmy produkującej kosmetyki i właścicielka sieci spa. Uczę kobiety koreańskiej filozofii dbania o skórę, nakłaniając je, aby się skupiły na źródłach problemów ze skórą, zamiast zakrywać rzekome niedoskonałości warstwą makijażu. To samo dotyczy duszy, ale ponieważ jej nie widzimy, łatwo zignorować główne przyczyny problemów i maskować blokady autosabotażem. Wydaje się nam, że wypełniająca i otaczająca nas wewnętrzna energia jest dla innych niewidzialna, ale ona wpływa na to, jak żyjemy, jacy jesteśmy oraz w jaki sposób odnosimy się do siebie i innych ludzi.
Aby więc dotrzeć do sedna, musimy się skupić na miłości do siebie i kultywować rytuały, które podsycają nasz wewnętrzny blask. W tej książce wygospodarujemy czas na przygody, które nauczą nas miłości do siebie, na wakacje, dzięki którym nauczymy się o siebie dbać, na zabawy, które pozwolą nam zgłębić własną duszę, na wyprawy będące źródłem inspiracji, na wycieczki pobudzające kreatywność, a także na ćwiczenia, które pomogą nam osiągnąć wewnętrzną równowagę. Wykorzystamy codzienne emocje jako przypomnienie, że należy karmić swój wewnętrzny blask miłością do samego siebie.
Zawsze wtedy, gdy będziemy przygnębieni, rozdrażnieni, źli, zdenerwowani, zestresowani lub niespokojni, przypomnimy sobie, że nasza dusza potrzebuje miłości tak samo, jak nasz organizm potrzebuje wody. Miłość do siebie nie jest niczym samolubnym ani nie świadczy o próżności. To najbardziej wspaniałomyślny akt pielęgnacji, jaki możemy podarować sobie, swoim partnerom, rodzinom i przyjaciołom. Żar miłości do samego siebie sprawia, że nasze prawdziwe ja się rozświetla, podsycając płomień miłości do innych. Dzięki temu możemy być dla ludzi nieprzebranym źródłem blasku, który płynie głęboko z wnętrza duszy.
Kilka słów o mnie
Skąd się wzięły moje osobiste filozofie i nauki? Zasadniczo przejęłam cechy, które najbardziej ceniłam u swoich rodziców. Ojciec, który zmarł, kiedy miałam 13 lat, był uosobieniem produktywności. Miał wielu przodków, którzy odnosili wielkie sukcesy na terenie Korei i USA. Moja mama miała cztery siostry, z których wszystkie przestrzegały koreańskiego credo „dbanie o skórę to dbanie o siebie”. Udało mi się więc połączyć ojcowski zapał z matczyną filozofią dotyczącą piękna, tworząc w ten sposób wartą miliony dolarów firmę Savor Beauty + Spa, z siedzibą na Manhattanie.
Od trzeciego roku życia kształcono mnie na pianistkę koncertową, ale dopiero wiele lat później odnalazłam moje prawdziwe powołanie, zostając przedsiębiorczynią i działaczką walczącą o sprawy kobiet. Jeden z przełomowych momentów w moim życiu miał miejsce tuż przed występem w trakcie trasy koncertowej. Posmarowałam dłonie „naturalną” emulsją i dostałam koszmarnego uczulenia na oczach setek widzów. To było niezwykle upokarzające doświadczenie. Po występie dowiedziałam się, że wśród składników emulsji było mnóstwo substancji chemicznych. W ramach hobby i z chęci rozwiązania mojego problemu zaczęłam przygotowywać kremy i olejki do pielęgnacji skóry we własnej kuchni.
Rodzina ze strony ojca wpoiła mi etos pracy, natomiast mama nauczyła mnie kochać dbanie o skórę. Sama stosowała przysyłane dla niej z Seulu wspaniałe kremy do twarzy, które zawierały odchody gołębi, kokony jedwabników i płatki złota. Wiedziałam, że te preparaty zawierają także mnóstwo toksycznych składników. Obawiałam się czynników rakotwórczych i ogólnie drżałam o zdrowie matki, dlatego chciałam, aby korzystała z odmładzających kosmetyków, które są jednocześnie skuteczne i ekologiczne.
Produkcja kremów we własnej kuchni miała dobroczynne skutki nie tylko dla mojej skóry, ale także duszy. Po raz pierwszy mogłam popełniać błędy bez poważnych konsekwencji. Kiedy uczyłam się gry na pianinie, cały czas stali nade mną nauczyciele, którzy nieustannie wytykali moje pomyłki i starali się sprawić, żebym bezbłędnie wykonywała utwory. Spędziłam niezliczone godziny na doskonaleniu gry, żeby na scenie wypaść idealnie. Kiedy mi się to nie udawało, czułam, że gra toczy się o zbyt wysoką stawkę: mogłam przecież zawieść publiczność, spotkać się z krytyką ze strony najróżniejszych ludzi i zaburzyć wiarę w siebie.
Produkcja kosmetyków okazała się wyzwalająca. Kiedy coś nabroiłam, mogłam posprzątać i zacząć od nowa. Nauka gry na fortepianie nauczyła mnie poświęcenia, wytrwałości, stanowczości i chęci dążenia do ideału. Wykorzystałam te cechy w procesie tworzenia kosmetyków. Różnica polegała na tym, że tu mogłam się uwolnić od niepotrzebnej presji. Po tysiącach prób (dosłownie) i mając u boku mamę jako muzę, zaczęłam rozdawać moje produkty przyjaciołom jako upominki. Oni natomiast zaczęli je kupować dla swoich przyjaciół. Mama przekazała je swoim siostrom, którym bardzo się spodobały. Okazało się, że opracowałam idealny krem do twarzy, który zyskał uznanie nawet wśród Koreanek!
Stając się „bizneswoman z przypadku”, jednocześnie porzuciłam marzenia o karierze perfekcyjnej pianistki. Kiedy byłam w ciąży i nosiłam pod sercem moją córkę Siennę, dałam mój ostatni koncert, zamknęłam klapę fortepianu i zrozumiałam, że pragnę zmiany. Miesiąc po porodzie poczułam nagły napływ twórczej energii. Otworzyłam wakacyjny sklepik w Bryant Park i karmiąc piersią, nauczyłam się pierwszej lekcji przedsiębiorczości: jak sprzedawać swoje produkty. Na początku było to dla mnie trochę upokarzające. Przywykłam do bycia gwiazdą, a teraz byłam panią od kosmetyków, która ciągle spotykała się z odmową. Często chowałam się w moim małym kiosku i płakałam, tuląc do siebie córeczkę, która miała wówczas dopiero miesiąc.
Cieszyłam się, że mam wsparcie ze strony Marka, mojego ówczesnego męża, który zachęcał mnie, żebym się nie poddawała nawet wtedy, gdy miałam już wszystkiego dość. Ostatecznie dzięki własnemu uporowi, determinacji i wsparciu innych osób sprzedałam w tamtym sezonie kremy za łączną wartość 40 tysięcy dolarów, co dało mi pewność siebie i zmotywowało do otwarcia pierwszego oficjalnego sklepu, a później także butikowego spa w West Village. Porzucenie kariery pianistki na rzecz własnego biznesu okazało się sporym wyzwaniem. Nie miałam dość pieniędzy, żeby otworzyć pierwszy sklep (zadłużenie na kartach kredytowych sięgnęło 60 ty-sięcy dolarów), nie miałam koneksji ani zbyt wielkiego doświadczenia. Czułam się równie samotna, jak wtedy, gdy byłam pianistką solową. Teraz doszły do tego jeszcze piętrzące się rachunki i nowe źródła stresu.
Nie miałam ani funduszy, ani czasu, żeby pobierać nauki w szkole biznesu, więc postanowiłam nawiązać kontakt z innymi kobietami, które znalazły się w podobnej sytuacji, aby uczyć się od siebie nawzajem. Zamieściłam w internecie post reklamujący spotkanie organizowane w dużym pokoju mojego mieszkania. Przybyły na nie kobiety z całego miasta, wymieniając się pomysłami i przemyśleniami oraz oferując wsparcie. Grupa wciąż się powiększała i w końcu zmieniła się w liczącą setki członkiń organizację pod nazwą Savor the Success*, zrzeszającą grupy wsparcia i oferującą dostępne w sieci materiały, które pomagały kobietom rozwijać swoje przedsiębiorstwa. Poznałam panie, które chciały uruchomić własny biznes i pragnęły się ode mnie uczyć, ponieważ widziały, jak moje hobby rozrosło się do rangi niewielkiej firmy.
Jako pianistka, która przeszła drogę od sal ćwiczeń po sale koncertowe, musiałam patrzeć w przyszłość i wykazywać się dyscypliną, odwagą i wytrwałością. Te umiejętności pomogły mi rozpocząć własną działalność związaną z kosmetykami do pielęgnacji skóry. Miałam w sobie pozytywną i twórczą energię, która przyciągała inne kobiety pragnące się dowiedzieć, jak spełnić swoje marzenia. W ten sposób zaczęłam organizować setki warsztatów, konferencji i opracowałam popularny planer (obecnie znany pod nazwą Savor Beauty Planner), który jest odzwierciedleniem filozofii, którą przekazał mi ojciec. Ten organizer pomógł ponad stu tysiącom kobiet wykorzystać ich kreatywność do określenia i osiągnięcia celów. Planer był i wciąż jest czołowym produktem, który pomaga kobietom skupiać się na codziennych rytuałach self-care (dbania o siebie).
Po jakimś czasie dotarłam do punktu, w którym zajmowałam się tyloma sprawami naraz, że znowu się pogubiłam. Nie wiedziałam, jak dać sobie radę z presją, jaka wiąże się z prowadzeniem dwóch firm zatrudniających pracowników i zrzeszających członków, a jednocześnie bycia młodą mamą córki, która mnie potrzebowała. Mój etos pracy zmienił się w pracoholizm – zanadto skupiałam się na zaspokajaniu potrzeb innych ludzi i po raz kolejny poczułam znajome oznaki wypalenia. Z zewnątrz wyglądało to tak, jakbym miała cały świat u swoich stóp. Wydawało się, że moje życie jest świetne i że odniosłam sukces, ale czułam, że coś jest nie tak. Ponownie uświadomiłam sobie, że muszę dokonać wyraźnych zmian.
Tak więc, mając dobrze prosperującą firmę i popularną platformę, w 2018 roku podjęłam trudną decyzję o pożegnaniu się ze zrzeszającą przedsiębiorcze kobiety organizacją Savor the Success. Od tej pory skupiłam się wyłącznie na Savor Beauty i swoich pracownikach. Wiedziałam, że moja praca powinna w większym stopniu stawiać na autentyczność, a w mniejszym na szukanie poparcia. Jak to bywa w przypadku większości trudnych decyzji, nie miałam pojęcia, co mnie czeka, ale powoli szłam przed siebie i polegałam na intuicji, a odpowiedzi zawsze pojawiały się w porę. Zaczęłam bardziej skupiać się na sobie i własnych potrzebach za sprawą codziennego samopoznawania i rytuałów, które pielęgnują miłość do siebie. Odkryłam, że ten sposób karmienia ciała i duszy zapewniał mi równowagę i siłę, których od tak dawna szukałam.
Rytuały rozbudzające miłość do siebie, które znajdziesz na kolejnych stronach, są wynikiem wielu lat badań i eksperymentowania. To kulminacja wszystkiego, czego się nauczyłam jako muzyk, przedsiębiorczyni, mama, żona i mentorka, która pokazała ogromnej liczbie kobiet, w jaki sposób autentycznie otworzyć się na własne wewnętrzne i zewnętrzne piękno oraz jak je celebrować.
W 2020 roku stanęłam przed kolejnymi wyzwaniami – pandemią, rozwodem i nakazem zamknięcia na niemal sześć miesięcy sieci moich placówek spa. Trudno było się pogodzić ze stratą wszystkiego, co – jak myślałam jeszcze kilka lat temu – świadczyło o tym, że zdobyłam uznanie i jestem wartościową, spełnioną żoną i bizneswoman. Piękno płynące z miłości do siebie (nowej, udoskonalonej wersji dbania o siebie) pokazało mi jednak, że mogę żyć bez tych etykiet i masek. Cuda, które spotykały mnie dzięki temu, że nieustannie pielęgnowałam swój blask, pomogły mi rozwinąć internetową sieć sprzedaży i polubownie doprowadzić rozwód do końca (były mąż do dziś jest moim dobrym przyjacielem). Mimo że (podobnie jak wiele innych osób) uważam lockdown za jeden z najbardziej samotnych okresów życia, nie straciłam siły ani blasku.
W chwili wybuchu pandemii Nowy Jork stał się miastem duchów, a ja – samodzielna mama – siedziałam w domu, jak wszyscy pozostali. Postanowiłam wówczas opracować 12-tygodniowy program miłości do siebie, który zawarłam w tej książce. Ponadto rozdział, który dotyczy rytuałów dbania o duszę, uzupełniłam o dodatkowe informacje, ponieważ sama je wykorzystywałam, żeby godnie radzić sobie z nową sytuacją. Mam nadzieję, że rezultat pomoże ci przejść pouczający proces transformacji oraz rozbłysnąć wewnętrznym i zewnętrznym autentycznym pięknem.
Jak korzystać z tej książki
Projekt: promienność to książka o trzech miesiącach rytuałów miłości do siebie, podzielonych na 12 tematycznych tygodni. Z doświadczenia w pracy z kobietami, które korzystając z Savor Beauty Planner, zrealizowały mój 90-dniowy program Savor Success Circles, wiem, że każda z nas jest w stanie skupić się na czymś przez 90 dni. To okres wystarczająco długi, żeby zauważyć różnicę, a jednocześnie wystarczająco krótki, żeby w razie potrzeby zmienić kurs.
Polecam, żeby w trakcie czytania książki przechodzić poszczególne etapy we właściwej kolejności, ponieważ każdy kolejny tydzień bazuje na umiejętnościach zdobytych w poprzednim. W każdym tygodniu zawarłam też kilka rytuałów, które możesz poćwiczyć, kiedy poczujesz przypływ inspiracji. Możesz z powodzeniem wprowadzić kilka (lub wszystkie) do swojego codziennego harmonogramu zajęć i rozwijać plan na podstawie zdobytych w ten sposób umiejętności. Możesz też dopasowywać rytuały do własnych niepowtarzalnych potrzeb. Praktyka buduje postęp!
Przy lekturze tej książki być może odniesiesz wrażenie, że wszystko, co w niej zawarłam, zostało związane piękną, błyszczącą wstążką. Jedna z przyjaciółek zadzwoniła do mnie niedawno i powiedziała: „Czy robię coś nie tak? Wyciągnęłam krótszą zapałkę? A może modlę się do niewłaściwych bóstw? Wygląda na to, że ty masz wszystko poukładane. W czym tkwi twój sekret?”. Możesz mi wierzyć, mnie również nie omijają gorsze dni, nieważne, czy chodzi o wyzwania związane z prowadzeniem firmy (odbudowywanie sieci spa po pandemii okazało się równie trudne, jak sam lockdown), czy o problemy rodzinne. Mojej przyjaciółce odrzekłam, że w trudnych chwilach zawsze wracam do najprostszych i możliwych do wykonania rytuałów, które zostały opisane w tej książce. Możesz wykonywać tylko jeden albo wszystkie, wracać do nich, powtarzać je, łączyć i modyfikować.
WSKAZÓWKA. Większość rytuałów wykonuję przy toaletce, która jest niejako ołtarzem poświęconym urodzie, dzięki czemu czuję się pokrzepiona i zainspirowana. Rebecca Casciano, założycielka The Sacred Beauty Collective uczy, w jaki sposób stworzyć przestrzeń przeznaczoną wyłącznie do praktykowania rytuałów związanych z dbaniem o wewnętrzne i zewnętrzne piękno. Jej zdaniem, „aby przygotować ołtarzyk, będziesz potrzebować lustra, blatu i odpowiedniego oświetlenia. Następnie dodaj święte przedmioty, takie jak kryształy, muszle i/lub ulubione zdjęcia swoje, kogoś z rodziny i/lub kogoś, kto jest twoją inspiracją. Lubię, kiedy na ołtarzu lub w jego pobliżu stoją rośliny, kwiaty, świece i kadzidło, które zapalam, zanim zacznę nakładać makijaż. Odpowiednie intencje potrafią sprawić, że tak przyziemny zabieg upiększający może się zmienić we wspaniały rytuał miłości do siebie, mocno w to wierzę”. Nie wypada mi się z tym nie zgodzić. Lubię też wtedy wypowiadać dodające pewności siebie afirmacje, słuchać motywujących nagrań lub po prostu medytować i być.
Na koniec chciałabym, żebyś, planując rytuały, zamiast chaotycznie wplatać je w swój napięty grafik, na pierwszym miejscu postawiła miłość do samej siebie. Ustal sztywne ramy czasowe, tworząc przypomnienia w kalendarzu na twoim smartfonie lub korzystając z ulubionego planera. Spraw, że będziesz dla siebie priorytetem. Jeżeli w trakcie realizowania programu chcesz korzystać z organizera Savor Beauty Planner. My next 90 days, możesz go kupić na stronie Savorbeautyplanner.com. Zwróć też uwagę, że w opisach wielu rytuałów jest mowa o możliwości wyboru kosmetyków, akcesoriów, kryształów, karteczkek samoprzylepnych i długopisów. Wyłącznie od ciebie i twoich preferencji zależy wybór tych produktów. Wiele z nich znajdziesz w internecie, a niektóre są dostępne na stronie Savorbeauty.com.
Gotowa? Czas zakasać rękawy i brać się do pracy, moja piękna!
* Delektuj się Sukcesem (przyp. tłum.).Tydzień 1
ZACZNIJ OD SKÓRY
Przez wiele lat astrologowie wykorzystywali stare powiedzenie „Jak na górze, tak i na dole. Jak na dole, tak i na górze”, aby tłumaczyć ludziom, że gwiazdy i Ziemia są ze sobą związane bardziej, niż mogłoby się wydawać. Wszystko jest ze sobą połączone. W starożytnej Korei także ciało i ducha uważano za jedność. Wierzono, że wewnętrzne szczęście objawia się na naszych twarzach i w naszych ciałach. Być może to tłumaczy, dlaczego Koreanki tak gorliwie dbają o swoją skórę. Już w 918 roku naturalne mikstury z olejków z krokosza barwierskiego, moreli i brzoskwini wykorzystywano do usuwania plam starczych i nadawania skórze blasku.
Kiedy hobbystycznie zaczęłam produkować emulsje i mikstury we własnej kuchni, moją muzą była mama. Dopiero po jakimś czasie to zajęcie przerodziło się w pełnoprawny biznes – produkcję i sprzedaż kosmetyków. W wieku siedemdziesięciu kilku lat moja mama jest niezaprzeczalnym dowodem na to, że dbanie o skórę należy traktować nie jak sprint, lecz jak maraton. Kiedy opracowałam słynny truflowy krem do twarzy, powiedziała „Angie-ah, potrzebny mi też syrop na skórę. Możesz mi go przygotować?”. Oczywiście miała na myśli „serum”, a miksturę, którą dla niej przygotowałam, nakładała sobie na twarz, szyję i dekolt.
Mama instynktownie uczyła mnie, jak warstwami nakładać na skórę miłość. Zawsze, kiedy wchodzi do któregoś z salonów Savor Beauty spa w Nowym Jorku, cały personel podziwia bijący od niej blask. Kosmetyczki zachwycają się młodzieńczą sprężystością jej skóry, czystymi porami i gładką, promienną cerą.
„Traktuj swoją skórę jak najdroższy jedwab”, powtarzała mi matka. Jako dziecko byłam zafascynowana jej toaletką zastawioną coraz to nowymi kremami, które przysyłały jej siostry z Korei: jeden z płatkami złota, inny z kokonami jedwabnika, a jeszcze inny z egzotycznymi wodorostami. Wszystkie miały sprawić, że jej skóra będzie gładka jak jedwab, kremowa jak mleko i przejrzysta jak woda.
Dziś, dwadzieścia lat później, mama jest już babcią, która wzięła pod swoje skrzydła moją córkę Siennę, zdradzając jej tajniki pielęgnacji skóry. Całkiem niedawno, podając wnukom przygotowane przez siebie owocowe przekąski, powiedziała: „Sienno, twoja skóra jest za sucha. Musisz jeść więcej owoców. Spójrz na Zachiego”. W tym miejscu pokazała na mojego dwuletniego siostrzeńca. „Jego twarz jest pełna blasku, bo je dużo owoców”, powiedziała, uśmiechając się promiennie w stronę swojego nowego pupila.
Błyszcząca skóra. Pomyśleć, że będąc nastolatką, buntowałam się przeciwko wskazówkom mamy i zamiast stosować się do nich, zastępowałam dużą część mojej koreańskiej tradycji pielęgnacji tonikami na bazie alkoholu, szorstkimi peelingami do twarzy i pudrem. Na Zachodzie stosujemy wszelkie możliwe produkty, żeby zmatowić skórę, i nakładamy grube warstwy makijażu, aby ukryć wypryski. Natomiast wschodnia filozofia mamy i ciotek skupia się wokół ponadczasowych rytuałów, które mają na celu rozjaśnienie skóry i nadanie jej blasku. Rozświetlenie przezroczystej skóry nie jest czymś, co da się osiągnąć w jedną noc – musimy każdego dnia warstwami nakładać na skórę miłość i troskę, aby uwydatnić jej naturalnie błyszczącą fakturę. Tak, jak dbamy o nasze wnętrze, tak samo musimy zadbać o to, co na zewnątrz. Moim zdaniem te dwa aspekty naszego istnienia są ze sobą nierozerwalnie związane, o czym się przekonasz, czytając tę książkę.
To od pielęgnacji skóry rozpoczęło się moje odkrywanie miłości do siebie, ale samoakceptacja to nie tylko dbanie o skórę. Symboliczna pierwsza lekcja pielęgnacji naszego blasku mówi, że (jak mawiała moja mama) musisz traktować skórę jak najdroższy jedwab na ziemi. To lekcja, którą na dalszych etapach nauki będziemy odnosić także do duszy.
Oczyszczaj twarz każdego wieczoru
Piękno to blask duszy.
– Asad Meah, prezes i założyciel serwisu Awaken the Greatness Within
Czy słyszałaś kiedyś o FlyLady? To pseudonim Marli Cilley, specjalistki od organizowania przestrzeni. Marla uczy, w jaki sposób stopniowo i konsekwentnie pozbywać się niepotrzebnych rzeczy. Zetknęłam się z nią, mając dwadzieścia parę lat, i choć wiele się od niej nauczyłam, jedna rada odmieniła moje życie na zawsze: przed pójściem spać wyszoruj umywalkę na błysk. Chodzi o to, żeby kłaść się do łóżka z poczuciem należycie wykonanej pracy i obudzić się z dobrym humorem, co zapewni nam błyszcząca umywalka. Ten drobny nawyk tworzy podwaliny pod wiele innych drobnych nawyków łączących proste czynności, dzięki którym dzień idzie jak z płatka. Odkąd ponad 20 lat temu postanowiłam czyścić umywalkę przed snem, udało mi się wykształcić cały zestaw podobnych nawyków, które sprawiły, że aby móc zmagać się z kompletnym chaosem, żyję w minimalistycznym i błyszczącym czystością domu.
Kiedy zapragnęłam zabłysnąć od wewnątrz, przestudiowałam filozofię FlyLady dotyczącą drobnych kroków i zrobiłam coś z pozoru banalnego i nieistotnego, co jednak zmieniło moje życie. Co wieczór zaczęłam wykonywać rytuał podwójnego oczyszczania twarzy. Nadal przed snem myłam umywalkę, ale teraz zapragnęłam oczyścić także twarz. Nie zrozum mnie źle – zawsze przed spaniem myłam twarz i jest to coś, czego mama uczyła mnie od dziecka. „Sesu (umyłaś twarz), Angie-ah?”, pytała z drugiego pokoju. Aby ją udobruchać, przez wiele lat myłam twarz morelowym peelingiem i ochlapywałam wodą całą łazienkę, starając się jak najszybciej zmyć ten preparat.
Dopiero odkąd zaczęłam postrzegać mycie twarzy nie jak kolejny obowiązek, ale jako przyjemny rytuał, zrozumiałam, jak ważny jest ten podstawowy akt pielęgnacji. Wdychałam aromat preparatu, wmasowując go, rozluźniałam spięte po całym dniu mięśnie twarzy, zmiękczałam skórę oraz pozbywałam się brudu i toksyn. Zwalnianie tempa życia każdego wieczoru wydało mi się nadspodziewanie przyjemne i z czasem zapragnęłam wykonywać kolejne równie przyjemne rytuały. To był początek mojej podróży ku miłości do siebie.
Opracujemy nowe podstawy także dla ciebie, razem krocząc nową ścieżką blasku. Każdy wieczór będziesz kończyła rytuałem oczyszczania twarzy, który odnowi oraz odżywi twoją skórę i duszę. To pierwszy z serii codziennych rytuałów, który wprowadzisz do twojego planu zajęć jako symbol miłości do siebie niezależnie od tego, co się dzieje w twoim życiu. Wiesz, co jest w tym wszystkim najlepsze? Wystarczy jedna minuta. Jedna minuta na przypomnienie sobie: „Jestem ważna”. Wieczorne oczyszczanie położy podwaliny pod wiele innych drobnych rytuałów, które połączymy, aby stworzyć styl życia, który pomoże ci wzmacniać twój blask.
Rozpoczynanie naszego programu miłości do siebie od wieczornego rytuału oczyszczania twarzy jest regenerujące, ponieważ dzięki temu zaczniesz zwracać na siebie uwagę na najbardziej podstawowym, fizycznym poziomie. Kiedy zmywasz z siebie trudy całego dnia, odzyskujesz kontakt ze skórą i ciałem, wypełniając je uspokajającą, rytmiczną energią. W ten sposób przygotujesz też mózg (i cerę) do snu, żebyś mogła się obudzić w dobrym nastroju. Pamiętaj, że kiedy czujesz się dobrze, dobrze wyglądasz.
Oto, co się może zdarzyć, jeśli pójdziesz spać bez mycia twarzy:
- Wolne rodniki przez całą noc pozostaną na twojej twarzy, rozkładając kolagen i elastynę, a w następstwie powodując powstawanie drobnych linii i zmarszczek.
- Sebum (łój skórny) i pot zgromadzą się przez noc na skórze, co spowoduje zatkanie porów i przyczyni się do powstawania wyprysków.
- Makijaż, szkodliwe substancje i bakterie z całego dnia zagnieżdżą się w porach, sprawiając, że będą się wydawać większe.
- Rano twoje samopoczucie nie będzie najlepsze, jeśli obudzisz się z suchą, szarą cerą.
Żeby skóra była zdrowa, musi być czysta, co nie znaczy, że ma być sterylna. Zbyt wielu ludziom się wydaje, że po umyciu skóra musi być sucha, chociaż w ten sposób pozbawiamy ją bariery ochronnej. Musisz zmienić swoje poglądy na ten temat – umyta skóra powinna być wilgotna i odżywiona, a nie twarda i napięta. To samo dotyczy duszy, którą zajmiemy się później. Moim ulubionym zabiegiem jest podwójne oczyszczanie, czyli kompleksowy koreański rytuał, który pomaga uzyskać promienną, czystą skórę. Uwodzące aromaty, dotyk i szum wody pomagają mi zasypiać w przekonaniu, że skóra mojej twarzy jest odżywiona i zregenerowana.
RYTUAŁ: cowieczorny rytuał podwójnego oczyszczania
Aby zbudować podstawy miłości do siebie za pomocą tego orzeźwiającego wieczornego zabiegu oczyszczającego**.
Czas: 1–3 minuty
Czego potrzebujesz: olejek oczyszczający i preparat oczyszczający na bazie wody (lub dowolny wybrany przez ciebie preparat), czysty ręcznik
Opcjonalnie: ulubiony olejek eteryczny
Uwagi. Jeżeli masz tłustą skórę, wbrew temu, co ci się wydaje (lub opiniom, które przez lata słyszałaś), to właśnie olejki oczyszczające potrafią rozpuszczać tłuszcz tak jak żaden inny składnik podobnych preparatów. Olej przyciąga olej i może rozpuszczać łój skórny oraz brud, nie pozbawiając skóry naturalnych substancji nawilżających.
1. Przygotowanie. Na potrzeby tego rytuału zadbaj o miłą atmosferę w swojej łazience, jak byś była w spa. Ja lubię ustawiać produkty do pielęgnacji przy umywalce.
2. Dezynfekcja. Umyj dłonie mydłem, żeby nie nanieść bakterii na twarz. Odkręć ciepłą wodę i upuść do umywalki 1–3 krople olejku eterycznego o uspokajającym działaniu.
3. Obserwacja. Spójrz w lustro i przyjrzyj się drobnym włoskom na twojej twarzy. W którą stronę rosną? Produkty do pielęgnacji powinnaś nakładać czubkami palców, wykonując delikatne koliste ruchy w kierunku przeciwnym do kierunku wyrastania włosków. W ten sposób dotrzesz do każdego miejsca i dokładnie oczyścisz twarz.
4. Oczyszczanie. Ogrzej kilka kropli olejku oczyszczającego między palcami (czystymi). Nałóż go na twarz, używając opuszków palców i wykonując koliste ruchy, zmyj makijaż. Oczyszczanie przy użyciu olejków pomoże usunąć zanieczyszczenia i osad, które gromadzą się w porach i sprzyjają rozwojowi bakterii oraz powstawaniu niedoskonałości i podrażnień. Jeżeli masz suchą skórę i stosujesz naturalny olejek oczyszczający, spróbuj zostawić go na skórze nieco dłużej, aby odpowiednio ją nawilżyć i odżywić.
5. Warstwy. Preparat na bazie wody nałóż na warstwę preparatu na bazie olejku, także wykonując koliste ruchy. Taka metoda pomaga usunąć z twarzy zanieczyszczenia i osad. Delektuj się zapachem kosmetyków i gładkością skóry.
6. Oczyszczanie. Delikatnie zmyj oba preparaty ciepłą wodą. Lubię mieć pod ręką kilka świeżo upranych ręczników do twarzy, żeby zawsze dokładnie wycierać ją czystą tkaniną.
7. Wdzięczność. Przeznacz ten czas na skupienie się na wszystkim, co sprawia, że promieniejesz. Jeżeli masz trudności z prawieniem sobie komplementów, możesz użyć sformułowań w stylu „jestem wdzięczna za…”. To pozwoli ci docenić swoje naturalne piękno.
„Jestem wdzięczna za moją czystą skórę”.
„Czuję się wyciszona i oczyszczona”.
„Moja skóra jest gładka i nawilżona”.
„Uwielbiam lśnić”.
Doceń ten prosty akt pielęgnacji, ponieważ będzie on podstawą twojego zewnętrznego i wewnętrznego blasku.
Tonik rozjaśniający i nawilżający
Prawdziwe piękno człowieka ma odzwierciedlenie w jego duszy.
– Audrey Hepburn, aktorka
Zawsze intrygowały mnie toniki i esencje mojej mamy. W Korei esencja jest pochodną toniku i serum – stanowi cienką warstwę nawilżającą. Mama brała puszysty bawełniany wacik i nawilżała go różową esencją, aby następnie delikatnie przeciągać nim po twarzy ruchami ku górze. Najbardziej lubiłam patrzeć, jak powtarza te ruchy na szyi, dekolcie i twarzy, dopóki jej skóra nie zacznie błyszczeć od wilgoci. Chciałam ją naśladować, ale moim marzeniem jako nastolatki było osiągnięcie matowego efektu na skórze, to było takie amerykańskie. Stosowałam więc ściągający tonik oraz zachwycałam się rześkim i suchym wyglądem mojej skóry. Mama zawsze mnie strofowała, mówiąc „Angie-ah, twoja skóra wygląda bardzo sucho! Źle o nią dbasz. Twoja twarz powinna lśnić”.
W college’u zrezygnowałam z codziennego stosowania toniku. Po ośmiogodzinnej nauce gry na fortepianie, uczeniu się do egzaminów i spotkaniach ze znajomymi ten zabieg wydawał mi się zbyt czasochłonny i zbędny. Jedno z najczęściej zadawanych pytań, które słyszymy w Savor Beauty + Spa brzmi: „Po co mi tonik, do czego on służy?”. Tego typu produkty przeżywają ostatnio renesans i zamiast niepotrzebnie wysuszać skórę, są podstawowym źródłem jej nawilżenia.
W przeszłości toniki zawierały wysuszający alkohol lub oczar wirginijski, które pozbawiały skórę odmładzającej warstwy tłuszczu. Nowsza generacja toników ma w składzie odżywiające, przywracające równowagę i nawilżające substancje korzystne zarówno dla tłustej, jak i suchej skóry. Kiedy zrozumiałam, jak działa tonik niezawierający alkoholu, stał się on stałym elementem moich zabiegów pielęgnacyjnych.
Po dokładnym dwuetapowym oczyszczaniu tonik równoważy pH skóry, sprawiając, że staje się ona jędrna, nawilżona i wygląda zdrowo. W trakcie mycia twarzy pH skóry może zostać zaburzone, ale toniki przywracają mu zbilansowaną, optymalną wartość 5,5. Zaburzenia poziomu pH skóry prowadzą do nadwrażliwości, powstawania zmarszczek, stanów zapalnych i pojawiania się wyprysków.
Mój ulubiony rodzaj toników to naturalne hydrolaty, które rozbudzają cerę, zmniejszają suche pory i zapewniają skórze pielęgnujące składniki odżywcze. Hydrolat łączy w sobie zalety toniku i esencji. Jest wytwarzany poprzez destylację kwiatów i roślin. Ta „woda kwiatowa”, podobnie jak tonik, zapewnia skórze nawilżenie i tak jak esencja lekko ją natłuszcza. Nie zawiera przy tym alkoholu i jest źródłem składników odżywczych, przeciwutleniaczy i witamin. Na rynku jest wiele rodzajów hydrolatów kwiatowych i roślinnych dostosowanych do różnych potrzeb związanych z pielęgnacją skóry.
Opracowując toniki Savor Beauty, chciałam zaoszczędzić klientkom konieczności każdorazowego zamaczania w esencji bawełnianego wacika. Zależało mi, żeby mogły się odświeżyć błyskawicznie. Marzyłam o mgiełce, którą można nosić w torebce i w ciągu dnia używać do „przywracania twarzy do życia” – przed prezentacją, po zajęciach jogi lub podczas wideokonferencji. Eksperymentowałam, wlewając hydrolaty do butelek z rozpylaczem i voilà! – udało mi się stworzyć wielozadaniowego, przenośnego specjalistę od pielęgnacji skóry.
Rankiem często budzę się z uczuciem, że mam suchą skórę. Opisany poniżej rytuał codziennej porannej mgiełki to jeden z moich ulubionych sposobów (wraz z kawą po turecku i figą) na rozbudzenie organizmu i otwarcie porów tak, żeby mogły lepiej chłonąć wilgoć.
RYTUAŁ: codzienna poranna mgiełka
Aby witać nowy dzień subtelnym blaskiem.
Czas: 10–30 sekund
Czego potrzebujesz: tonizująca mgiełka z hydrolatu i ulubione serum
Uwagi. Uwielbiam nawilżać skórę tuż po przebudzeniu (i tuż przed wzięciem prysznica), co rozbudza moje pory w czasie, kiedy popijam kawę.
1. Oddychanie. Wciągnij powietrze nosem i wyciągnij ręce ku niebu, jak podczas ćwiczeń jogi. Następnie wypuść całe powietrze z płuc, powoli opuszczając ręce.
2. Tworzenie mieszanki. Nałóż na dłoń porcję serum wielkości ziarna groszku i spryskaj ją dwukrotnie tonikiem. Takie połączenie nada skórze połysk przypominający blask rosy.
3. Masowanie. Ogrzej miksturę w dłoniach i wmasuj ją w twarz, przesuwając dłonie ku górze.
4. Afirmacja. Wypowiedz inspirującą afirmację, taką jak: „Czuję, że moja skóra błyszczy i jest odżywiona”.
Warstwy miłości dające skórze promienne nawilżenie
Piękno tkwi w skórze! Dbaj o nią, natłuszczaj ją, oczyszczaj, peelinguj, perfumuj i wkładaj najlepsze ubrania, nawet bez okazji. Poczujesz się jak królowa.
– Fatima Mernissi, pionierka islamskiego feminizmu
Kiedy byłam w liceum, nie rozumiałam, dlaczego skóra mojej mamy wyglądała, jakby była mokra, zwłaszcza że ja sama dążyłam do uzyskania matowej cery. Okazało się, że mama była zwolenniczką efektu „szklanej skóry” – ultragładkiej, która wyglądała, jakby pokrywała ją rosa. Taki jest koreański kanon piękna, który od niedawna szturmem zdobywa popularność na całym świecie. W czym tkwi sekret „szklanej skóry”? Wszystko sprowadza się do odpowiedniego połączenia działania toniku, serum i kremów oraz wmasowywania ich w skórę dla zapewnienia nawilżenia, nawilżenia i jeszcze raz nawilżenia – w tym przypadku poziom hydratyzacji skóry waha się od mokrego po bardzo mokry.
_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_
**Twarz możesz umyć także rano! Ja oczyszczam twarz olejkiem rano pod prysznicem, ponieważ mam suchą skórę. W przypadku tłustej cery konieczny może się okazać kompleksowy rytuał oczyszczający. Zwracaj uwagę na potrzeby swojej skóry i odpowiednio dostosuj zabiegi. Jeżeli masz jakieś wątpliwości, skonsultuj się z kosmetyczką lub dermatologiem.