- W empik go
Prometeusz poema z pozostałych pism - ebook
Prometeusz poema z pozostałych pism - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 175 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Gdy Prometeusz, jak nam wieść niesie daleka,
Wziąwszy kawałek gliny ulepił z niej człeka,
Tak był doskonałością pupki tej przejęty
Iż chciał ją widzieć pierwszą pomiędzy zwierzęty;
Obdarzył ją więc w światło, rozum, serce tkliwe,
I nazwał człekiem to tak stworzenie szczęśliwe.
Patrząc wtenczas na godność w całym jego toku,
Na to pogodne czoło, na tę bystrość wzroku:
Co to za szczęście, rzeknie, gdy to ludzkie plemie
Rozmnoży się szeroko, i zaludni ziemię,
Gdy każdy swe zdolności w szlachetnym zapędzie
Do powszechnego dobra wspólnie łączyć będzie;
Jak się wzbiją w pomyślność państwa i narody;
Co za ogromna massa szczęścia i swobody,
Oświata, przemysł, handel, jak, się wzniosą nagle,
Okryją szumne morza rozwinięte żagle, –
Każdy pójdzie bezpiecznie w obranym zawodzie
I świat cały zakwitnie w pokoju i zgodzie. –
Takie sobie sny lube Prometeusz marzył,
Niestety! wszystko opak los zawistny zdarzył;
Czyli chybienie jakieś w robocie artysty:
Ten człowiek, co to miał być od wad wszystkich czysty,
Te ludy co w tak świetnym kwitnąć miały stanie,
I brodzić aż po uszy w szczęścia Oceanie,
Namiętnościom powszechne poświęciły zdrowie,
Broiły często ludy, lecz częściej królowie.
Długo narody, zmienne przechodząc koleje
Przez srogie dopuszczenia, zwodnicze nadzieje,
Na przemian doznawały tłuszczy okrucieństwa,
Przewodzeń gminowładzców, i królów szaleństwa:
Wpoczcie ich mało który cnotami się wsławił,
Mniej takich, których pamięć naród błogosławił;
Najwięcej, co choć głośno za życia chwaleni,
Przeklinani po zgonie, wreszcie zapomnieni.
Jeden atoli łącząc przymioty i wady,
Rzadkich z sobą sprzeczności zostawił nam ślady:
Hoży, grzeczny, zalotny umiał miłość wzbudzać,
Słodką mową, spojrzeniem pociągać, ułudzać;
Mniej wyniosły jak próżny, widokiem zmylonym
Nie tak sławnym, jak raczej lubił być chwalonym.
Kędy prawdziwa sława, nigdy niezrozumiał,
Chciał dobrze, ale dobra wykonać nieumiał.
Mniemał że go chce każdy i podejść i zdradzić,
Strzegł się wszystkich, sam sobie nieumiał poradzić;
Brał przyjacioł, i równie oddalał z niełaską,
Ćmiła go każda wyższość, wolał mierność płaską;
Zabobonny, zajęty widmy mystycznemi,
Czekając zjawień nieba zapomniał o ziemi;
Mógł nam wznowić Augusta, Tytusa, Trajana,
Że krzywo widział, zyskał imię szarlatana.