- promocja
- W empik go
Przebudzone - ebook
Przebudzone - ebook
Przebudzenie. Piękne słowo, prawda? Budzić się do życia. Przebudzać.
Gdybym miała sformułować swoją definicję przebudzenia, to powiedziałabym, że to jest moment, w którym rozumiesz, że relacja ze sobą jest źródłem wszystkiego.
Zrozumienie, kim jestem, i odwaga do trwania w autentyczności są niezbędne do dobrego życia. A droga, którą wędrujesz, każe ci tak naprawdę zawrócić w stronę domu. Wewnętrznego domu. Umeblować go według własnych upodobań, pomalować ściany, otworzyć okna, przewietrzyć i rozsiąść się wygodnie. Twoje miejsce, kochanie, jest właśnie tu. Jeśli nie wiesz jak, nie wiesz gdzie, niczego tak naprawdę jeszcze nie wiesz, ale już masz pewność, że nie chcesz, aby było jak dotychczas, to jesteś na właściwej ścieżce. Zapraszam Cię, pójdźmy nią razem. Poznasz nie tylko moją historię, ale także losy kobiet, które mi zaufały. Wierzę, że odnajdziesz w nas siebie. I jeśli Twoje przebudzenie jeszcze nie nastąpiło, droga bohaterek tej książki zainspiruje Cię do tego, by otworzyć się na zmianę. A ja opowiem Ci, jak samotność stała się moim schronieniem. Jak przestałam zależeć od innych, a zaczęłam od siebie. Jak lęk, który mnie paraliżował, zamieniłam w odwagę podejmowania bardzo trudnych decyzji, sięgania po marzenia. Jak przestałam bać się ryzyka i nie zważałam na innych. Jak kochając rozpaczliwie ludzi, przestałam stawiać ich na pierwszym miejscu. Jak odzyskałam wolność i jak tej wolności dziś bronię. I wiem, jestem tego nawet pewna, że Ty też możesz. Po prostu mi zaufaj, a przede wszystkim zaufaj sobie. Tę książkę napisałam dla nas obu.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-68226-50-8 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Miałam napisać książkę o czymś innym. Na pewno nie o przebudzeniu.
Miałam napisać o psychologii. Na pewno nie o duchowości.
I miałam napisać ją już dawno temu.
Ta książka przyszła do mnie razem z kobietami poznawanymi podczas prowadzenia programu Kafka’15, z moimi pacjentkami i tymi osobami, które podzieliły się ze mną swoją historią. W ostatnim roku słowa „przebudziłam się” były najczęściej powtarzającymi się słowami w Waszych listach, mailach i opowieściach. Dlatego, mimo iż tych słów niejednokrotnie już używano w literaturze, są dziś na okładce. Bo Przebudzone to Wy. Są dzięki Wam. Za co dzisiaj tu i teraz dziękuję.
Dziękuję moim dzieciom Klarze i Jurkowi za to, że jesteście moimi przyjaciółmi i że uczycie mnie kochać każdego dnia.
Dziękuję Tobie, Rafale Ohme, za rodzinę, którą stworzyliśmy, za wsparcie i obecność, która nigdy mnie nie zawiodła.
Ewo Foley, moja duchowa Mamo, przyjaciółko, przewodniczko – uczę się od Ciebie każdego dnia. Cieszę się, że spotkałyśmy się w tym życiu. Też.
Agnieszko Żukowska, przyjacielu, druhu mój, dziękuję, że czekałaś cierpliwie, że stoisz za mną wiernie i mocno tyle lat, że odbierasz te niewygodne telefony, odkręcasz moje odjechane fantazje, że słuchasz, czujesz i myślisz. Często bardziej niż inni. I że wierzyłaś, że to napiszę.
Justyno Marciniak, dziękuję za tyle lat uczenia mnie przyjaźni, że jesteś, pomimo, moja kochana.
Aniu Karolska, Kasiu Arkuszyńska, moja Bando Wando – kocham Was zawsze, dziewczyny.
Natalio Sułowska, Julito Sułowska – dobrze być Waszą siostrą, kocham mocno.
Dziękuję Tobie, Danielu Welfel, za duchowe inspiracje i towarzyszenie mi w czasie, gdy pisałam tę książkę.
Iwono Wencel, Tomku Szczygielski – dziękuję za inspiracje, mądrość i wprowadzenie mnie do świata duchowości.
Magdo Cylejewska, moja wydawczyni najwspanialsza, dziękuję, że mi zaufałaś, że czekałaś, że dałaś tyle przestrzeni. Tylko z Tobą mogło się to udać.
I Tobie, Gosiu Ohme, dziękuję, że dowiozłaś. Fajne jest życie z Tobą. Zwłaszcza gdy się przebudziłyśmy, prawda? :-)Przedmowa
Ewa Foley
Małgosia zaskoczyła mnie prośbą o napisanie przedmowy do jej nowej książki, ponieważ nie znamy się zbyt długo w chronologicznym wymiarze czasu..., ale w czasie kronos (emocjonalnym, czasami zwanym „tu i teraz”) znamy i rozumiemy się wyśmienicie.
Po raz pierwszy o Autorce tej książki usłyszałam w połowie roku 2023 i zanim przyjęłam jej zaproszenie do rozmowy, bardzo solidnie odsłuchałam wiele porannych programów Kafka’15. Te podcasty naprawdę były pełne bezcennych rad i wskazówek ekspertów z różnych obszarów psychologii, rozwoju osobistego, medycyny... i tak na moich oczach powstawała piękna społeczność PRZEBUDZONYCH. Gosia prowadziła Kafkę’15 z werwą i godną podziwu autentycznością. To rzadkie zjawisko w naszych czasach.
Podczas naszego pierwszego spotkania online o godzinie 8.15 rozmawiałyśmy spontanicznie i swobodnie o tym, jak zostać Aniołem Swojego Życia, jak Powiedzieć Życiu TAK. Rozmawiałyśmy o przebudzeniu, o życiu świadomym, podróżach i wyborach, postawie wobec trudnych doświadczeń. Polubiłyśmy się od razu. Popłynęło między nami jakieś nieuchwytne czułe wzajemne zrozumienie, chociaż jestem z innego pokolenia... Zorientowałam się, że Gosia jest z rocznika mojego syna Maćka..., czyli mogłaby być moją córką. Pokochałam ją jak własną córkę od razu w tej pierwszej rozmowie... a potem dowiedziałam się, że jej mama nie żyje. A potem ona się dowiedziała, że mój jedyny syn Maciek nie żyje. Och, życie pisze naprawdę zaskakujące scenariusze!
Książka, którą trzymasz w ręku, oparta jest na solidnych badaniach naukowych i prezentuje bliskie mi integracyjne podejście do zdrowia psychicznego, emocjonalnego i fizycznego. Autorka prowadzi czytelniczki w świat, w którym możliwe jest osiągnięcie optymalnego dobrostanu emocjonalnego i dobrego zdrowia przez kultywowanie stanu wewnętrznej pozytywności, niezależnego od okoliczności zewnętrznych życia. To dla wielu ludzi jest wielkim wyzwaniem.
Od czterdziestu lat (teraz mam siedemdziesiąt dwa lata) uczę takiego pozytywnego, zdroworozsądkowego podejścia do siebie, swojego ciała, relacji emocjonalnych i do swojego życia.
Wierzę, że pokochanie życia takim, jakie ono jest TERAZ, to umiejętność objęcia z akceptacją i elastycznością zarówno pozytywnych, jak i negatywnych jego aspektów. Wierzę, że szczęście rodzi się spontanicznie i pochodzi z naszego wnętrza, a szukanie go poza sobą jest co najmniej nierozsądne. Wierzę też, że pielęgnowanie w sobie i utrzymywanie postawy pogodnej akceptacji zapewnia naturalną równowagę emocjonalną, co jest dla nas, ludzi żyjących na planecie Ziemia w tych pełnych wyzwań czasach, bardzo korzystne i bardzo potrzebne.
Obserwuję, że w ostatnich latach punkt równowagi emocjonalnej przesunął się znacząco w stronę negatywną. Na moje wykłady i warsztaty coraz częściej przychodzą osoby pielęgnujące w sobie żal, rozczarowanie, smutek i niezadowolenie. Oczywiście na to też powinno być w życiu miejsce – i w tej książce to miejsce też się znalazło.
Wierzę, że bycie szczęśliwym przez cały czas to marzenie ściętej głowy i nie o to w życiu chodzi.
No to o co chodzi?
Chodzi o to, by każdy z nas w każdej chwili był w stanie przebudzić się do świadomego życia i zacząć rozwijać swoją elastyczność i odporność emocjonalną, by stopniowo przesunąć się w stronę pozytywów. Tak właśnie rozumiem SZTUKĘ PRZEBUDZONEGO ŻYCIA.
Książka „Przebudzone” to arsenał pełen narzędzi, które pomagają dokonać długotrwałych zmian i wprowadzić nowe jakości do własnego życia. To praktyczny podręcznik dla osób szukających nowej wiedzy, także dla pragnących mieć bardziej satysfakcjonujące życie. Przedstawiona w niej praktyczna mądrość, wyniesiona z wieloletnich doświadczeń terapeutycznych Autorki, pozwala zrozumieć, jak znajdować w sobie inspirację do rozwoju i jak stawać się lepszą osobą.
To obowiązkowa lektura dla każdego, kogo interesuje własny rozwój. Ten poradnik dostarcza konkretnych narzędzi do procesu przemiany, budując w prosty sposób most między zasadami ciała, umysłu, emocji i duszy.
Uświadomienie ludziom, że to oni sami decydują o ostatecznym kształcie swojego życia, nie jest prostym zadaniem; Gosia Ohme podejmuje się tego w swojej nowej książce z szacunkiem, wrażliwością i wyczuciem... Przez to książkę czyta się jak najbardziej ekscytującą epopeję przygodową, tyle że rozgrywającą się na kontynencie zwanym świadomość.
Na koniec pisania tej przedmowy pojawia się we mnie refleksja o zwyczajach pewnego szczepu żyjącego we wschodniej Afryce, u którego podstawą życia jest uzdrawiająca zażyłość wspólnoty. W tym szczepie za datę narodzin nie uważa się dnia fizycznego poczęcia dziecka czy faktycznych jego narodzin, ale dzień, w którym idea dziecka po raz pierwszy pojawia się w umyśle matki. Gdy kobieta uświadomi sobie, że pragnie mieć dziecko z określonym mężczyzną, odchodzi i siada samotnie pod drzewem. Siedzi tam tak długo i nasłuchuje, aż usłyszy śpiew dziecka, które ma nadzieję począć. Wtedy wraca do wioski i uczy pieśni przyszłego ojca, tak by mogli ją śpiewać, gdy będą się kochać, by w ten sposób zaprosić dziecko do łona matki. Matka śpiewa tę pieśń dziecku przez cały okres ciąży. Potem uczy jej stare kobiety i położne z wioski. Dzięki temu w cudownym momencie narodzin dziecko jest witane swoją pieśnią. Po narodzinach wszyscy mieszkańcy wioski uczą się pieśni nowego mieszkańca i śpiewają ją w chwilach jego bólu, strachu, sukcesu oraz podczas rytuałów inicjacji. Gdy dziecko dorośnie, pieśń staje się częścią jego ceremonii ślubnej. U kresu życia bliscy śpiewają mu tę pieśń zgromadzeni wokół łoża śmierci.
Głęboko wierzę, że pokój na świecie zaczyna się od jednego miejsca: od pokoju w TWOIM SERCU. Wykorzystaj wiedzę zawartą w tej książce do zbudowania tego pokoju w sobie, w swojej rodzinie, w swojej społeczności, w swoim kraju i na naszej planecie. Odważnie śpiewaj pieśń swojego serca! Odważnie krocz ścieżką swojej duszy! Odważnie kochaj niezależnie od wszystkiego! Potrzebujemy się nawzajem.
Świat jest rodziną zależnych od siebie istot. Wierzę, że nigdy nie jest za późno, by zacząć od nowa. Zacznijmy teraz, bo jeśli nie TERAZ, to kiedy? A jeśli nie TY, to kto?
Opowieść o dwóch czasach: Chronosie i Kairosie
Dawno temu było sobie dwóch braci: Chronos i Kairos. Chronos zawsze gdzieś się spieszył, zdenerwowany. Biegał, robił wszystko szybko, pod presją uciekającego czasu, przekonany, że musi się spieszyć, bo inaczej nie zdąży. Zaczynał kilka rzeczy równocześnie, żadnej z nich nie kończył, tylko biegał od jednej do drugiej. Na przy- kład trochę poprasował i biegł zmywać naczynia. Denerwował się, bo powinien spieszyć się na zebranie do szkoły, a trzeba jeszcze wy- pastować buty przed wyjściem. Wysmarował buty pastą, szybko je włożył i ubrudził nogawki spodni. Jeszcze bardziej zdenerwowany poszedł się przebrać. Czas uciekał... a Chronos już naprawdę był spóźniony.
Kairos zaś, pomimo świadomości upływającego czasu, był spo- kojny. Robił tylko jedną rzecz w danym momencie i poświęcał jej całkowicie swoją uwagę. Dzięki temu wykonywał ją jeden raz, bez konieczności poprawiania. Jego świadomość obecna była tu i teraz w danej chwili jego życia.
Warszawa, sierpień 2024
Ewa Foley
www.foley.com.pl
Autorka „Trylogii życia”: „Zakochaj się w życiu”, „Powiedz życiu tak”, „Bądź aniołem swojego życia”.
Od
AUTORKI
Długo śniłam na jawie. Szłam przez czterdzieści lat życia z zamkniętymi oczami. Czasami docierało do mnie światło, ale moje powieki były zbyt ciężkie, bym mogła utrzymać je dłużej w pełnym otwarciu. Bolały mnie oczy. Dosłownie. Świat, który był po drugiej stronie, wymagał ode mnie stanięcia w prawdzie, pełnego czucia, rozpostartych ramion, odwagi. Domagał się także strat, żalu i boleści. A ja byłam tchórzem. Konformistką. Lawirantką. Jak kameleon zmieniałam powłoki, dostosowując się do otoczenia. Kawałek po kawałku zostawiałam w tej drodze siebie. Gubiłam wszystko, co należało do mojego wewnętrznego domu. Z zadyszką wspinałam się po szczebelkach sukcesu, nie bacząc na to, co tracę, czego nie widzę, nie słyszę.
Najważniejsi byli ludzie. Dla nich traciłam głowę. Dla ich zadowolenia, szacunku, uścisku dłoni, aprobaty. Chciałam być ważną częścią stada. Uczyłam się świata, patrząc nań ich oczami, bo moje pozostawały zamknięte. Widziałam ich perspektywę, osąd, czułam ich emocje, doświadczałam nie swojego ciała. Zamknięta w obcych historiach nie tworzyłam własnej. Nie jestem pewna, w którym dokładnie momencie siebie opuściłam, ale to musiało być dawno temu. Będąc małą dziewczynką, spędzałam ze sobą sporo czasu i miałam bogaty wewnętrzny świat. Pisałam opowiadania, w których wykazywałam się piękną wyobraźnią. Zostałam obdarowana możliwością ekspresji, doświadczałam flow, lubiłam własne towarzystwo.
W którym momencie przestałam sobie wystarczać? Nie pamiętam...
Widzę siebie wmontowaną w tłum. Zagubienie przykrywam hałasem. Mrużę oczy. Stoję coraz bardziej tyłem do siebie. Ślepnę. Śni mi się smoła, czarna smoła w moich ustach, która uniemożliwia mi mówienie. Dławi. Zawstydza. Szukam miejsca w moim śnie, gdzie mogę się jej pozbyć. Daleko od innych. Nie chcę, aby to zobaczyli, wiedzieli o smole i o mnie. Jestem na głośnej ulicy, szukam wzrokiem kosza na śmieci, żeby tam ukryć substancję zalegającą mi w ustach, wyciągam ją jak gruby czarny sznur, a ona zdaje się nie mieć końca. Kiedyś ktoś na grupie terapeutycznej porównał to do pępowiny. Bardzo trafnie. Nigdy nie odcięłam swojej. Mama umarła, a ja pomimo to miałam wrażenie, że jakaś pętla zaciska mi się wokół szyi. Jedna z gościń w Kafce’15, moim autorskim programie, który codziennie prowadzę na YouToubie, nazwała piekło smołą. To było moje wewnętrzne piekło wstydu, poczucia winy, osamotnienia.
Przebudzenia przychodziły do mnie i odchodziły.
Przebudzenia przychodziły do mnie i odchodziły. Nie byłam na nie gotowa. Jesteś zapewne ciekawa, jakie to uczucie? A może je znasz? Ten moment, gdy otwierasz oczy i dostrzegasz różnicę w tym, jaka jesteś dla świata i innych, a jaka jesteś naprawdę. Niektórzy określają to jako powrót do domu. Znajome uczucie łaskotania blisko serca. Spokój. Wyciszenie drgań. Ciepło. Przyjemnie. Ciało wypełnia wdzięczność. Niektórzy mówią, że to uczucie bliskie pustki. Tak jakby to, co było, co zalegało, nagle się rozmyło. A w środku jest cisza. Albo inaczej. Przebudzenie rodzi się w krzyku, w kryzysie. Chaosie. Dysonansie. Pojawia się „nie wiem”. Takie „nie wiem”, które jest we wszystkich odpowiedziach. „Nie wiem”, mimo że kiedyś wszystko nazywałaś, wiedziałaś. „Nie wiem”, które jest początkiem wszystkiego. Sadhguru naucza, że nie wiem jest mądrością niewiedzenia...
Przebudzenie rodzi się w krzyku, w kryzysie. Chaosie. Dysonansie.
Asia B., która podarowała mi swoje przebudzenie, mówi, że w życiu definiuje nas jeden moment. Albo człowiek. Historia. Nagły zwrot akcji. Strata. Niektórych ten moment budzi do życia. Moja ścieżka jest sumą takich momentów, przebudzeń. Tak à propos – „przebudzenie” to piękne słowo, prawda? Budzić się do życia. Przebudzać. Opisywane do tej pory głównie w kontekście przebudzenia duchowego, które ma korzenie w hinduizmie i buddyzmie i oznacza powrót do swojej natury, porzucenie ego, zwieńczenie drogi duchowej. W różnych tradycjach przebudzenie nazywa się nirwaną, oświeceniem, samādhi, wyzwoleniem. Stanem, w którym człowiek przestaje śnić i cierpieć. Droga do takiego przebudzenia jest efektem ciągłego rozwoju, pogłębiania duchowego zaangażowania, a w efekcie odrzucania zebranych przez lata konstruktów poznawczych w umyśle na własny temat. Dziewczyna, liderka, bogata, atrakcyjna, brunetka, Polka – nie ma to tu znaczenia. Znacznie ważniejszy jest oddech. Dowód istnienia. Oddech jako początek i koniec w odniesieniu do życia. Czy go czujesz? Czy go słyszysz? Czy wiesz, że oddychasz? W mistycyzmie droga ta wymaga cierpliwości i niejednokrotnie przewodników. Mędrców jak Thích Nhất Hạnh, który nauczał, że uważność jest cudem, dzięki któremu poznajemy samych siebie. Adyashanti, nauczyciel duchowy, mówi, że nie budzimy się do nowej rzeczywistości, ale do tej, która istnieje. Tu i teraz. Nie w fantazjach na temat przyszłości, nie w cierpieniu przeszłości, ale w tym momencie. Prawda jest jedna i dzieje się właśnie teraz. Można tylko zasłaniać przed nią oczy.
Moja droga była inna. Jako psycholożka, psychoterapeutka szukałam znanych mi ścieżek samopoznania. Wiele lat odkrywałam siebie w terapii, a dalej w kryzysach, których doświadczałam. Stawiałam się do życia, a potem zamykałam oczy i zasypiałam. Budziłam się i śniłam. Wiem, jak to jest tracić. Upadać. Czołgać się. Łapać równowagę. Spadać. Wdrapywać się na górę. Nie mieć siły. Mieć siłę. Wierzyć. Nie wierzyć. Powtarzałam niejednokrotnie, że potrafię zarządzać kryzysami. Wiele osób, które kochałam, odeszło. A ja odeszłam znacznie wcześniej, ale w przeciwieństwie do nich wróciłam. Po prostu się obudziłam.
Są różne drogi do przebudzeń.
Wierzę, że są różne drogi do przebudzeń. Duchowość jest pięknym darem, wypełnia nas, scala jak alabaster fundamenty postawione przez wszelaki samorozwój. Jestem wdzięczna za to, że mogę iść także tą drogą. Ale niektórzy z nas inaczej doświadczają przebudzenia. W drodze samorozwoju, terapii lub pojedynczego wydarzenia, które zmienia bieg ich życia. Dzieje się to pod wpływem różnych czynników, które pojawiają się w danym momencie. Albo też jest kulminacją wszystkich kolejnych przebudzeń.
Ci, którzy doświadczyli oświecenia, zapewne wymieniliby jednym tchem różnice między duchowym a psychologicznym przebudzeniem, możemy nawet przyjąć, że to umowna nazwa. Celem moim jest pokazanie różnych ścieżek, efektów wewnętrznej pracy, która budzi umysł i oczyszcza go z wielu iluzji, pod jakich wpływem przebywa przez większość życia.
Masz być tylko obecna i uważna.
Moją definicją przebudzenia jest gotowość do świadomego życia. Takiego, w którym odkrywasz istotne, czasem nieprzyjemne prawdy na swój temat. Wiesz, że nie jesteś osobna ani najważniejsza dla świata, ani też nieskończona w tym ziemskim życiu. Masz być tylko obecna i uważna. Jednocześnie rozumiesz, że te prawdy są absolutnie wyzwalające. Nigdy nie przestajesz istnieć, bo przypominasz sobie, jak napisała kiedyś psychoterapeutka Tanna Jakubowicz-Mount, „rzekę dobiegającą kresu i rozpuszczającą swoje wody w nieskończonym oceanie miłości”. Widzisz też wyraźnie, że relacja ze sobą jest źródłem wszystkiego. Wszystko inne jest kompulsywnym zastępczym szukaniem akceptacji dla swojego istnienia. Kropka. Skupienie na sobie, na teraźniejszości prowadzi nas prosto do świadomego autentycznego życia.
Wierzę, że i ty już idziesz tą drogą i za chwilę się spotkamy. Poznasz nie tylko moją historię, ale także kobiet, które mi zaufały. Wierzę, że odnajdziesz w nas siebie. I jeśli twoje przebudzenie jeszcze nie nastąpiło, droga bohaterek tej książki zainspiruje cię do tego, by otworzyć się na zmianę. Myślisz może: kto będzie chciał słuchać o moich potrzebach? Kto mnie wesprze w egoistycznym dążeniu do samozadowolenia? Kto pozwoli mi opuścić stare mury i pójść jak głupek z plecakiem przed siebie, po jakieś szczęście?
Są tacy, wierz mi. Niewielu. Oni albo już tam byli, albo bardzo cię kochają i poczekają. Albo nie interesuje ich twoja ofiarność, poświęcenie czy naddawanie. Lubią twoje poczucie humoru, przepastne smutne oczy, głębokie refleksje po obejrzeniu filmu, wrażliwość, która bywa potokiem łez po przeczytaniu posta o kolejnym bezdomnym psie. Lubią coś więcej niż bycie obdarowywanym przez ciebie, bo dobrze sobie radzą z zapewnieniem sobie odpowiedniego poziomu obfitości. Oni są albo ich za chwilę spotkasz, gdy stworzysz ku temu przestrzeń.
A ja opowiem ci, jak samotność stała się moim schronieniem. Jak przestałam zależeć od innych, a zaczęłam od siebie. Jak lęk, który mnie paraliżował, zamieniłam w odwagę podejmowania bardzo trudnych decyzji, sięgania po marzenia. Jak przestałam bać się ryzyka i nie zważałam na innych. Jak kochając rozpaczliwie ludzi, przestałam stawiać ich na pierwszym miejscu. Jak odzyskałam wolność i jak tej wolności dziś bronię.
Opowiem ci, jak samotność stała się moim schronieniem.
I w momencie, kiedy rozpoczynam pisanie tej książki z tobą, wiem, że kolejny kryzys przyniesie mi owoce, których nie wyśniłam w żadnym z moich snów. I że moje dobre, świadome już życie nie jest zagrożone. Wiesz dlaczego? Bo jest moje. Bo walczę o nie każdego dnia. Bo taką podjęłam decyzję – że będę dobrze żyć. A przede wszystkim dlatego, że się przebudziłam. I wiem, jestem tego nawet pewna, że ty też możesz. Po prostu mi zaufaj, a przede wszystkim zaufaj sobie.
Piszę tę książkę dla nas obu.
.
Jesteś w dobrym miejscu
To nie jest dom ani las
Nie jest to też polana
Którą śnisz czasami
Nie jest to ganek
Ani też miejsce nad jeziorem
Mało tam drzew i mało jagód
Które zbierałaś latem
Jest chłodno raczej
Jak w jesienne popołudnie
Gdy słońce odbija się
Na liściach dębu
Kiedyś tu byłaś
Chyba
Bo mylisz sen z jawą
Odkąd lepiej śnisz
Niż żyjesz
To miejsce wystarczająco dobre by spocząć na chwilę
Zamknąć oczy
I zapomnieć
Co zapomnieć wiesz
Zawsze są sprawy do zapomnienia
Po prostu usiądź tu na chwilę
Oddychaj spokojnie
A potem
Otwórz oczy
Niech tuli Cię świat
Małgorzata Ohme
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------