Przemiana. Akademia Jeździecka - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
22 lutego 2023
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Przemiana. Akademia Jeździecka - ebook
Pola wraca do Wrocławia, gdzie wynajmuje mieszkanie z przyjaciółką. Do Wrocławia wraca też na studia chłopak Gabi, Maurycy. Jego częste ciepłe słowa o hipoterapeutce sprawiają narastający sprzeciw Gabi… W związek młodych wkrada się zazdrość. Tym razem do poważnej rozmowy z ukochanym dziewczynę namawia Kalina.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8074-446-2 |
Rozmiar pliku: | 2,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ROZDZIAŁ 1
Rozdział 1
Zazdrość. Wciąż towarzyszyła Gabi. Dziewczyna nie umiała sobie z nią poradzić. Wielokrotnie powtarzała Maurycemu, że mu ufa. I chyba, no właśnie „chyba”, mu ufała. Natomiast na pewno nie ufała Poli. Gdy wcześniej dziewczyna opowiedziała jej swoją historię z Bartoszem – jak ją zdradzał i w końcu zostawił dla innej – Gabrieli przez chwilę było jej żal. Ale właściwie co to zmieniało? W okresie zimowym Pola pracowała we Wrocławiu i wynajmowała tam mieszkanie z kumpelą Majką. We Wrocławiu mieszkał i studiował Maurycy. Byli tam razem. Zazdrość to straszne uczucie i Gabi wciąż nie wiedziała, czy jest bezpodstawne, czy też nie. Tylko czy można być zazdrosnym, nie mając ku temu powodów?
– Tyle czasu minęło – skomentowała to Kalina podczas kolejnej rozmowy „na kamerce”. – Dlaczego nie powiesz mu, co czujesz?
– Bo tysiąc razy mówiłam z przekonaniem, że nie jestem zazdrosna – odpowiadała poirytowana Gabi. – Bo nie chcę znów usłyszeć, że sprowadzam nasz związek do piaskownicy.
– A to nie Maurycy wciąż ci powtarzał, że nie mamy wpływu na swoje emocje?
– Owszem, ale mówił też, że mamy wpływ na to, co z tymi emocjami i odczuciami zrobimy – odparła. – A ja nie robię zupełnie nic.
– No, pogadać o tym, co czujesz, to byś akurat mogła.
– Nie chce mi to przejść przez gardło. On nigdy mnie nie zawiódł – skonstatowała. – Nigdy. Powie, że sobie coś uroiłam, że to wszystko jest wyłącznie w mojej wyobraźni – dodała.
– Co z tego, że tak powie? Być może to wszystko jest wyłącznie w twojej wyobraźni, ale Maurycy przynajmniej będzie wiedział, co czujesz. Powinien wiedzieć.
– Wczoraj Pola wstawiła foty na Fejsa z ich wspólnego wypadu do Hydropolis. Jessssu! Jaka byłam wściekła! Myślałam, że tam pojadę i uduszę ją gołymi rękoma!
– Nie wiedziałaś o tym wypadzie? Maurycy nic ci nie powiedział? – zdziwiła się Kalina.
– Oczywiście, że wiedziałam – odparła z naburmuszoną miną Gabi. – Powiedział mi kilka dni przed tym wyjściem.
– No to w porzo! O co w takim razie chodzi?
– Właśnie o to, że on o wszystkim mi mówi, więc o co niby mam być zazdrosna? – wysyczała przez zaciśnięte zęby. – O wszystkim wiem. Pytał, czy znam Hydropolis. Wybrałam się tam z mamą, gdy jeszcze nie chorowała, i z Piotrem. Później byłam drugi raz. A on nie, bo albo zakuwał do sesji, albo w wolne dni przyjeżdżał na ranczo pomagać tacie. Pola też nie widziała tego centrum, więc poszli we dwoje. I tak wciąż gdzieś chodzą razem, bo podobno ta Majka wszędzie była i wszystko widziała albo Pola Maurycemu tak ściemnia.
– Gabi, ja ci nie pomogę, póki ty mu nie powiesz prosto z mostu, że jesteś zazdrosna. Masz prawo. Wygląda na to, że Maurycy spędza z Polą sporo czasu.
– A co to zmieni, jak mu o tym powiem? – drążyła Gabriela.
– Kocha cię – wyjaśniła Kalina. – Na pewno coś zrobi, żebyś nie czuła się taka zazdrosna.
– Niby co? Przestanie się z nią spotykać? Nie sądzę. On ją bardzo lubi.
– Wkurzasz mnie na maksa! Moim zdaniem Maurycy już dawno powinien wiedzieć. – Pokręciła z niedowierzaniem głową. – Ludzie w poważnych związkach szczerze mówią sobie takie rzeczy.
– Zrobiłabym tak, gdybym miała podstawy, gdyby czegoś mi nie powiedział, ale on o wszystkim mi mówi… – Gabi urwała i z trudem przełknęła ślinę. – A jak już coś ważnego się wydarzy, naprawdę ważnego, to mi nie powie, tylko wtedy już pewnie na wszystko będzie za późno.
– Co ty gadasz, laska? – zezłościła się Kalina. – Na co będzie za późno?
– Na ratowanie związku.
– Gabrysia, ty idź się leczyć. On cię kocha, ty kochasz jego. To jest miłość, a nie przelotne zakochanie. Czy miłość dla ciebie już nic nie znaczy?
– To najpiękniejsze uczucie na świecie. Ba! W całym kosmosie. Żeby tylko nie było zatrute zazdrością – westchnęła. – Wtedy już nie jest takie mega. Spać przez to nie mogę. Wiesz, jak to jest? Oglądam te fotki, które zamieściła Pola, a później wyświetlają mi się przed oczami różne wizje. One są silniejsze ode mnie – mówiła. – Nie chcę ich, ale one same wchodzą mi do głowy i nie chcą stamtąd wyjść. Na przykład zastanawiam się, co oni robili po wyjściu z wystawy. Może było zimno i Pola chciała Maurycemu zawiązać szalik. Jest wysoka, nawet specjalnie nie musiałaby się wspinać na palce. Może przyciągnęła go za ten szalik do siebie? Może przysunęła swoje usta do jego? Może nawet pod wpływem chwili się pocałowali?
– Gabi! – zawołała Kalina. – Tak nie można! To są twoje projekcje! Powiedz, do cholery, o tym wszystkim Maurycemu, tak jak mi w tej chwili mówisz.
– A może Pola zaprosi go do siebie? – ciągnęła dalej Gabi, jakby nie słysząc słów rozmówczyni. – Zaproponuje wino. Jakaś okazja zawsze się może znaleźć, choćby dobrze zaliczona sesja Maurycego. Spławi tę całą Majkę albo nawet wyjawi jej swoje plany. Majka się ulotni. Świece, nastrój, muzyka, jedna lampka wina za dużo i zaczną się kochać…
– Co najwyżej wylądowaliby w łóżku – przerwała jej Kalina. – Nie kochaliby się! Uprawialiby seks. Tylko że to wszystko są jakieś brednie! To wyłącznie twoje chore myślenie. Gabrysia, wyluzuj dziewczyno!
– Uprawialiby seks – podchwyciła Gabi. – To byłby koniec naszej miłości. Nigdy bym mu tego nie wybaczyła!
– Albo z nim pogadasz, albo ja mu wszystko powiem – zagroziła lodowatym tonem Kalina.
– Nie zrobisz tego! – krzyknęła Gabi. – Maurycy nigdy by mi nie wybaczył, że sama mu o wszystkim nie powiedziałam.
– Wiem – westchnęła Kalina. – I dlatego czekam od wakacji, kiedy ty to zrobisz – dodała stanowczo. – Przyjedziesz na ferie do Wrocławia? – spytała łagodniej.
– Tak, ale nie wiem, na jak długo – odparła. – Będziemy mieć „zimowe ferie w siodle”. Będę musiała pomóc Michałowi.
– Gabi, nie chcę ci sprawiać przykrości, ale wiele lat Michał radził sobie bez ciebie, a zimą nie będziecie mieć zajęć z hipoterapii, chyba że wybudujecie halę. A wiesz, że czytałam o namiotowych halach, takich specjalnych w wersji Thermo? Mogą funkcjonować cały rok i są podobno tańsze i łatwiejsze w montażu. No i jest mniej formalności do załatwiania.
– Mogłabym mieć Polę na oku przez cały rok – zauważyła Gabriela. – A w razie czego wywalić ją z pracy. – Wybuchnęła śmiechem.
– Nie jesteś właścicielką rancza. – Teraz Kalina się roześmiała. – Michał musiałby ją wywalić, no ale gdybyś go poprosiła, pewnie by to zrobił – żartowała. – Nie wzięłaś jednak pod uwagę, że Pola może zwyczajnie chcieć pracować zimą we Wrocławiu.
– Ona kocha hipoterapię. Wzięłaby etat przez cały rok, a nie pracę sezonową. – Gabi wiedziała swoje.
– No to namów ojca. Niech stawia taką halę. – Kalina pokazała w uśmiechu swoje równe zęby.
– Ładnie wyglądasz – stwierdziła szczerze Gabrysia. – Naprawdę ładnie.
– Tylko ani słowa, że przytyłam – roześmiała się nerwowo dziewczyna.
– Nie miałam zamiaru. Po prostu stwierdziłam fakt. Wiesz, pogadam z tatą o takiej hali namiotowej, ale to i tak pewnie ogromny wydatek, a Michał ponosi bardzo wysokie koszty utrzymania koni oraz leczenia tych uratowanych i starych. On się nie skarży, ale wiem, że nie jest mu łatwo finansowo.
– Może dałoby się taką halę wziąć w leasing? – zastanawiała się Kalina. – Tak jak samochód. Mój tato mówił, że w leasing można wziąć prawie wszystko, co jest niezbędne do prowadzenia działalności gospodarczej.
– Co to dokładnie oznacza? – zaciekawiła się Gabi.
– To taki wynajem długoterminowy albo coś w rodzaju zakupu na raty. Firma leasingowa oddaje daną rzecz w użytkowanie leasingobiorcy w zamian za ustaloną w umowie opłatę uiszczaną co miesiąc. Tak mówił mój tato. Michał użytkowałby taką halę, nie będąc jej właścicielem. Jakoś tak.
– A co później? Jak ta umowa wygaśnie?
– Bizneswoman się w tobie odezwała? – roześmiała się Kalina. – Może najpierw skończ liceum. Jak umowa wygaśnie, można wykupić taką halę za określony w umowie procent wartości – wróciła do tematu. – Są to jednak umowy długoterminowe, ale na czas określony. I istnieje jakaś opłata wstępna, od której potem jest uzależniona wysokość comiesięcznych rat – dodała.
– To raczej ty jesteś bizneswoman – zauważyła Gabi. – Ja nawet nie wiedziałam dokładnie, co to leasing. Ty wiesz wszystko.
– Ojciec ma nową firmę budowlaną. Często z mamą o tym gadają. Gdybyś zapytała Piotra, wyjaśniłby ci wszystko lepiej ode mnie, ale ciebie interesuje wyłącznie to, żeby mieć Polę na oku. – Uśmiechnęła się z politowaniem. – Nie tędy droga, Gabi.
– Swoją drogą, ciekawa jestem, jak inni sobie radzą z zazdrością. – Gabrysia na chwilę zamilkła. – Byłaś kiedyś zazdrosna?
– Pewnie tak – odparła. – Myślę, że każdy zna to uczucie, ale przez walkę z chorobą zapomniałam już, jak to jest naprawdę – westchnęła. – Spytaj na swoim blogu.
– A wiesz, że to nie jest głupi pomysł. Tylko co, jeśli Maurycy wejdzie na bloga? Obiecał, że nie będzie tego robił, że nie będzie czytał moich postów, ale różnie może być. To już nawet nie będzie, że tobie się zwierzam, ale że ludziom w necie, a on o tym nic nie wie.
– Mega mnie wkurzasz, laska. Ja już nie mam siły za każdym razem wkładać ci do łba, że powinnaś mu dawno powiedzieć.
– Wiem, co zrobię! Napiszę posta, ale ogólnego. O problemie, który dotyczy nie mnie, ale kogoś znajomego. Coś wymyślę! – zawołała z błyskiem w oku Gabi.
– To dziecinada.
– Sama zaproponowałaś pytanie na blogu. I tylko nie dziecinada! – Gabi pogroziła jej palcem.
– To spytaj, ale nie kłam. I nie wymyślaj niestworzonych historii o tym, jak to twoja kumpela z klasy jest zazdrosna.
– Wiem, wiem, bo to sprowadzanie naszego związku do piaskownicy.
– Ty to powiedziałaś, Gabi, a nie ja. W szkole coś nowego?
– Całkiem spoko.
– Z kim się trzymasz?
– Najbliżej z Alternatywką. Z tą Aśką, o której ci opowiadałam.
– Z tą bardzo pozytywną, co ma połowę włosów różowych, a połowę niebieskich, dużo tatuaży i kolczyków. Pamiętam. A co u Kajtka? – zainteresowała się.
– Też spoko. Nie miałam pojęcia, że po tej całej aferze z czarnymi różami, jak się sprawa sypnęła, tak to się mega poukłada. W szkole gadamy, jak mamy czas – opowiadała. – Aha, nie tak dawno zaproponował pizzę po szkole. Poszliśmy. Było bardzo sympatycznie!
– No i sama zobacz. Jak ty idziesz z Kajtkiem na pizzę, to jest OK, bo traktujesz go jak dobrego kumpla, a jak Maurycy idzie z Polą do Hydropolis, to drama. Pewnie z jego perspektywy to wygląda tak samo, że poszedł z dobrą kumpelą do Centrum Edukacji Ekologicznej, a to nawet nie wypad na browara.
– Obyś miała rację – odezwała się Gabriela. – Ale na browarze też byli – dodała. – Mówiłam ci.
– Tak, pamiętam. I była jeszcze Majka. I jakiś znajomy ze studiów Maurycego. Straszna mi rzecz – skwitowała ironicznie.
– Tak. Łukasz – przyznała. – No, ale byli we czwórkę – dodała.
– No i co z tego? Ta cała Majka podobno ma chłopaka, więc byli paczką znajomych. I tyle, a ty z tego robisz dramę. Na dziś mam cię dość. Idę zakuwać. Muszę poprawić kilka przedmiotów w tym semestrze. Właściwie musu nie ma, ale chcę, bo głupio mieć cztery dopuszczające, nie?
– Oceny nie są najważniejsze – odpowiedziała Gabi zrezygnowanym tonem.
– Najważniejsza jest wyimaginowana zazdrość, co jednak ci nie przeszkadza w nauce i nie jesteś zagrożona na semestr, prawda, kujonie? – ironizowała Kalina.
– Nie jestem – przyznała Gabi. – Żeby nie myśleć, dużo zakuwam.
– Spoko, nie tłumacz się.
– Dziś mieliśmy sprawdzian z Aśką – odezwała się Gabi.
– Z polaka? I co z tym sprawdzianem?
– Aśka kazała oddać wszystkie smartfony, żeby nikt nie ściągał. Głupia nie jest, więc pilnowała, żeby ktoś nie miał drugiego. Bruno zrobił sobie jednak tradycyjną ściągę – taką, jaką jeszcze nasze mamy robiły. Aśka przestała chodzić po klasie. Usiadła na chwilę. I nagle jej krzyk: „Bruno! A co ty masz pomiędzy nogami?!”. Cała klasa najpierw osłupiała, a potem w śmiech.
– Co Bruno na to? – parsknęła Kalina.
– Bruno do niej: „Jak to? To pani nie wie, co chłopak ma pomiędzy nogami?”. Beka, że hej.
– Tę ściągę miał, tak? – domyśliła się Kalina.
– No tak, ale Aśka jak poleci z tekstem, to nie ma sobie równych.
– Dobrze, że jeszcze poczucia humoru nie straciłaś. Do następnego. Siema, Gabi.
– Do następnego – pożegnała się Gabriela.
Pomyślała, jak to dobrze, że Kalina pojawiła się w jej życiu. Powoli odbudowywała się w niej wiara w prawdziwą przyjaźń. Odczuwała nawet pewien smutek, że budowanie przyjacielskich relacji tak długo trwa, ale nauczona przykrymi doświadczeniami z Malwą była ostrożna, choć dość szybko zaczęła otwierać się przed Kaliną. Teraz cieszyła się, że dziewczyna poznana na ranczu z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc wygląda coraz ładniej. Już nie miała zapadniętych oczu ani wystających tak bardzo jak wcześniej kości policzkowych. Teraz – zimą, ubrana w luźne bluzy z kapturem, raczej ciepłe i grube, nie epatowała chudością i wystającymi żebrami. Gabrysia miała nadzieję, że do lata Kalina przybierze na wadze i będzie wyglądać całkiem normalnie. Była ładna, świadczyły o tym rysy jej twarzy. To już nie jest ta sama twarz, którą Gabi zobaczyła po raz pierwszy przed Jaworową Chatą w Akademii Jeździeckiej. Wtedy była przerażona. Pamiętała jednak, że wolno jej mówić Kalinie, że ładnie wygląda, ale nie wolno, że przytyła. To wciąż przerażało tę dziewczynę, działało na nią wręcz destrukcyjnie.
Wzięła prysznic. Włożyła ciepłą, mięciutką piżamę, różową w szare słonie i położyła się do łóżka. A obok niej położyła się nieodłączna ostatnio towarzyszka: zazdrość. Gabi nie chciała jej towarzystwa, nie znosiła go, a jednak noc w noc zazdrość spała razem z nią. Tylko w dzień czasem udało jej się od niej uciec, zwłaszcza gdy była wśród innych osób i pochłaniały ją inne sprawy, ale zazdrość i tak błyskawicznie ją doganiała i chodziła za nią jak złowrogi cień. A Maurycy przecież uprzedził, że wraca późno i nie będzie dzwonił, by jej nie budzić, bo musi być wyspana, idąc rano do szkoły. Nie mógł przecież wiedzieć, że zazdrość nie pozwala jej spać. Włączyła smartfona, nałożyła na uszy słuchawki. I włączyła utwór, który towarzyszył jej już od długiego czasu. Czuła się raźniej, wsłuchując się w słowa zespołu Kwiat Jabłoni i utworu _Dziś późno pójdę spać_, bo miała wrażenie, że autor tych słów kiedyś czuł podobnie jak ona. Z jakiegoś powodu też nie mógł spać. Nie była z tym sama.
Dziś późno pójdę spać
Gdy wszyscy będą w łóżkach
Otwarte oczy mam
A głowa pełna i pusta
I nie wiem o czym myśleć mam
Żeby mi się przyśnił taki świat
W którym się nie boję spać
W którym się nie boję spać¹
Leżała w swoim łóżku. Nie, nie było zbyt późno. Miała jednak otwarte oczy. I nie wiedziała, o czym myśleć, by jej się przyśnił świat, w którym nie będzie się bała spać. A nawet gdyby zdołała pomyśleć o czymś innym, nie byłyby to myśli ciepłe i miłe. Tylko takie, które odebrałyby jej poczucie bezpieczeństwa. A nie ma nic gorszego na świecie niż bezradność i brak poczucia bezpieczeństwa. Do kompletu jest jeszcze wszechogarniająca rozpacz, ale ta na szczęście przestała niszczyć jej życie. Na jak długo? Tego nie wiedziała. I bardzo się bała, że kiedyś, w nieokreślonej bliżej przyszłości będzie musiała raz jeszcze się z nią zmierzyć. Straciła mamę. Nie chciała już stracić nikogo więcej. Przede wszystkim nie chciała stracić Maurycego.ROZDZIAŁ 2
Rozdział 2
Polonistka jakby czytała w jej myślach.
– Jeśli chcecie poprawić ocenę na semestr, proponuję tym razem coś bardzo luźnego, swobodnego, ale szczerego – powiedziała. – Wasze własne przemyślenia na temat wybranej emocji, ale trudnej, przykrej. Czyli nie mają to być refleksje na temat szczęścia, zadowolenia, radości – wyjaśniła. – Chciałabym, byście napisali, jak sobie radzicie z negatywnymi emocjami oraz jak odbieracie je u innych osób.
– Można napisać o agresji? – spytał Bruno.
– Bruno, chłopaku, ile ty lat chodzisz po świecie? – Aśka przyglądała mu się z politowaniem. – Agresja nie jest emocją.
– Jak to nie? Przecież możemy stać się agresywni pod wpływem emocji…
– Otóż to – przerwała wychowawczyni. – Pod wpływem emocji możesz stać się agresywny, ale agresja jest reakcją, nie emocją. Jest patologiczną reakcją na złość, gniew, wzburzenie, zazdrość – wymieniała. – Jest skutkiem negatywnej emocji, a nie nią samą.
– Skąd taki temat na poprawę oceny na semestr? – spytała zdziwiona Alternatywka. – Spodziewałabym się raczej po pani filozofii pozytywnej: scjentyzmu, ewolucjonizmu lub utylitaryzmu, a może nawet darwinizmu – dodała.
– Ja wolałabym zwyczajnie – wtrąciła Weronika. – Coś z _Lalki_, _Chłopów_, może _Zbrodni i kary_. A może z _Pani Bovary_ albo _Ojca Goriot_? – zastanawiała się.
– Ja chciałbym poetów przeklętych! – zawołał Jasiek. – Na przykład Arthura Rimbauda albo coś z opowiadań Tadeusza Borowskiego, choćby _Proszę państwa do gazu_ albo _U nas w Auschwitz_.
– Sami widzicie, każdy z was ma inne wymagania, ale niczego dobrze nie napiszecie, gdy nie nauczycie się samodzielnie myśleć i formułować własne wnioski – odezwała się polonistka. – Wy chcecie tego, co chcecie, a ja chcę waszych tekstów na temat negatywnych emocji.
– Ale w jakiej formie? – spytała Zuza. – W formie rozprawki? Wypracowania? Artykułu?
Aśka się uśmiechnęła.
– W dowolnej – odparła.
– Napisz podanie – zwrócił się do Zuzy Bruno i zarechotał.
– Zależy mi na waszych refleksjach i przemyśleniach, a nie na rzeczach przeczytanych w necie i przepisanych w mniej lub bardziej przerobionej formie – zaznaczyła. – Chcę was nauczyć wyrażania własnych emocji, najpierw na papierze, a później może otwarcie, słowami? – zastanawiała się.
– Nawet nie ma pani pojęcia, ile trzeba się nad tym nagłowić i jak bardzo samodzielnie to wszystko przemyśleć, żeby żaden program do plagiatów tego nie wyłapał – wtrącił Bruno. – Dała nam pani taki temat, a później będzie pani płakała, że z podstawą programową nie nadąża – dodał, kręcąc z niedowierzaniem głową.
– I jeszcze, żeby inny ziomek na to samo nie wpadł i nie pozmieniał tak jak my – roześmiał się Jasiek.
– Nasze pokolenie nie ma problemów z wyrażaniem emocji i własnego zdania – odezwała się Marcelina. – Sama pani mówi, że ciężko z nami wytrzymać, bo gadamy zbyt bezpośrednio.
– To prawda, że trudno z wami czasem wytrzymać, ale czy to, co mówicie, jest szczere? Czy po prostu mówicie, co wam ślina na język przyniesie, i skrywacie się za maską pozornie szczerych słów? – spytała. – Powiedziałam, czego od was oczekuję. To nie jest praca obowiązkowa. To zadanie dodatkowe dla tych wszystkich, którzy chcą poprawić ocenę na semestr – dodała.
– Dla mnie OK – wtrąciła Alternatywka. – Przemyślałam to.
Rozległ się dzwonek na przerwę, ale była to już ostatnia lekcja klasy Gabrieli.
– Będziesz w ogóle pisała? – zainteresowała się Wiki. – Wychodzi ci bardzo dobry z polaka.
– Może pokuszę się o celujący – bardziej odpowiedziała, niż spytała, Gabi.
– Z celującym u Aśki trudno. – Wiktoria bezradnie machnęła ręką. – Człowiek musi zasuwać ponadprogramowo, żeby mieć u niej szóstkę.
– Ale to jest praca nadprogramowa – zauważyła Alternatywka.
– Niby tak – przyznała Wiki – ale raczej chodziło mi o udział w tych wszystkich konkursach, olimpiadach, o wiedzę wykraczającą ponad podstawę programową.
– Aśka taka nie jest – stwierdziła Alternatywka. – Jej raczej chodzi o kreatywność. Docenia indywidualizm, kulturę wypowiedzi, nasze pasje. Docenia, że dużo czytamy, zamiast skupiać się wyłącznie na lekturach, że chodzimy do teatru, do kina. Pyta, jakie filmy oglądamy, co o nich myślimy…
– Lektur też nie odpuszcza – zauważyła Wiki. – Ciśnie nas z lekturami.
– Musi, jeśli mamy zdać maturę – powiedziała, Gabi. – Ale sama przyznała, że ma zastrzeżenia do kanonu lektur.
– Powiedziała też, że problemem nie jest nawet sam kanon lektur, a niski poziom czytelnictwa – przypomniała sobie Wiktoria. – O czym będziecie pisać? Ja napiszę o złości – zdecydowała.
„Ja powinnam napisać o zazdrości – pomyślała Gabi. – Nie zrobię tego jednak, ale temat o emocjach wykorzystam na swoim blogu. Nie mogła Aśka lepiej z tym tematem trafić”.
– Nie wiem jeszcze – powiedziała głośno. – Znam silne, negatywne emocje, ale nie wiem, czy chcę do nich wracać. Chyba wolałabym zostawić je za sobą… – zastanawiała się.
– Ja napiszę o smutku – oświadczyła Alternatywka. – Rozkminiam tylko, czy to jest emocja czy uczucie.
– Jest jakaś różnica? – spytała Wiki.
– W moim pojęciu uczucia są bardziej rozbudowane niż emocje lub są rozbudowaną wersją emocji. Dłuższą i trwalszą – skonstatowała.
– Aśka, ty o smutku? – zdziwiła się Wiki. – Ty jesteś megapozytywnie nastawiona do świata!
– Staram się być. – Alternatywka się uśmiechnęła. – Zapomniałaś jednak, że mamy pisać o negatywnych emocjach, a nie o szczęściu, radości i euforii.
– Zapomniałam – roześmiała się Wiki. – Właściwie dlaczego Aśka wybrała te negatywne emocje? Dlaczego nie możemy właśnie pisać o szczęściu? – zamyśliła się.
– Może dlatego, że jest ich więcej? – zastanawiała się Alternatywka. – I każdy z nas wszystkich możliwych emocji doświadczył. Bez wyjątku.
– Ciekawe, czy zazdrość może być pozytywna? – wyrwało się Gabi.
– Może, ale nie jest wtedy silną emocją – odpowiedziała Alternatywka. – Rozkmiń to. Jeśli czegoś komuś zazdrościsz na zasadzie: „Też bym tak chciała!”, nie idzie z tym w parze zawiść, więc wtedy zazdrość przebiega łagodnie, a nawet potrafi człowieka zmobilizować do pozytywnego działania. Jesteś zazdrosna, ale na zasadzie: „Mega! Ale jej zazdroszczę! Też bym tak chciała!”. I na tym kończy się twoje uczucie zazdrości albo działasz, by osiągnąć jakiś swój cel, ale działasz uczciwie. To tak zwana zdrowa zazdrość. Nikogo nie krzywdzi.
„Moja na razie też nikogo nie krzywdzi, tylko mnie samą, więc zdrowa raczej nie jest” – pomyślała Gabi.
Pożegnały się przy Parku Zdrojowym. Gabi skierowała się w stronę Karczmy Bławatek. Od niej miała jakieś dwa kilometry do domu. Do końca listopada pokonywała drogę ze szkoły na ranczo rowerem, ale później zrobiło się zbyt zimno i ślisko. Michał stanowczo zaprotestował. Najpierw śnieg pojawił się w wyższych partiach gór, a teraz pokrył wszystko białą puchową kołderką. Gabriela lubiła te dni, gdy niebo było bezchmurne, a śnieg połyskiwał i skrzył się malutkimi kryształkami w promieniach słońca. Raźno skrzypiał pod stopami. Niekiedy jednak błękit nieba zasłaniała szara warstwa chmur. Tak grubych, że nie dało się przez nie dostrzec nawet jednego promyka słońca. Były rozmyte, a na dole postrzępione. Z tych rozproszonych po całym niebie chmur często padał śnieg lub deszcz ze śniegiem. Widoczność była słaba, także w dzień, nie mówiąc o tym, że słońce o tej porze roku zachodziło przed godziną szesnastą.
Gdy Gabriela dotarła na ranczo, wrzuciła plecak do swojego pokoju i poszła do Michała. Zapukała do drzwi.
– Tato, mogę wejść?
– Oczywiście, Gabrysiu, wejdź – usłyszała.
Nacisnęła klamkę i pchnęła drzwi.
– Przyszłam się odmeldować, że jestem cała i zdrowa i że bezpiecznie wróciłam do domu – roześmiała się.
– Gabi – powiedział czule Michał. – Rozumiem, że nie jesteś dzieckiem, ale czuję się spokojniejszy, gdy wiem, że już jesteś na ranczu.
– Dlatego codziennie się odmeldowuję, tato. Obiecałam, że będę tak robić, jeśli nie będziesz do mnie wydzwaniał po szkole co piętnaście minut – przypomniała. – I cieszę się, że słowa dotrzymujesz.
– Ech! – Machnął bezradnie ręką. – Nawet nie wiesz, jakie to trudne. Nie codziennie zostaje się ojcem prawie dorosłej córki. Gapię się wciąż w twój plan lekcji, a później na zegarek – wyznał szczerze. – I gdy moim zdaniem już powinnaś być, to tysiąc razy mam ochotę zadzwonić.
– Musisz mi zaufać. Gdy poszłam z Kajtkiem na pizzę, zadzwoniłam – przypomniała. – Gdy idę z Alternatywką albo Wiki na coś niezdrowego, to też dzwonię – dodała.
– Gabrysiu, ja ci ufam jak mało komu. Po prostu się o ciebie boję – wyznał. – Że wpadniesz pod samochód, że złamiesz nogę, że coś ci się stanie. Pamiętasz, co przytrafiło się Julce…
– Tak, tato – przerwała. – Doskonale pamiętam, ale to nie oznacza, że takie rzeczy zdarzają się codziennie i przytrafiają każdemu.
– Wiem – westchnął – ale postaraj się mnie zrozumieć.
– Rozumiem. Mam w sobie wystarczająco dużo empatii – roześmiała się – ale zawarliśmy umowę. Ja cię informuję, gdy idę gdzieś z kimś po szkole, a ty nie wydzwaniasz.
– No przecież nie wydzwaniam – zaprotestował. – Uciekaj na obiad.
– Kiedy przyjeżdża pierwszy turnus na „zimowe ferie w siodle”? – spytała.
– W przyszłym tygodniu – odparł. – A jak z twoimi feriami? – zaciekawił się.
– Tak jak mówiłam, pojadę do Piotra, do Wrocławia, ale nie wiem, czy na całe dwa tygodnie, czy na krócej. Będę ci potrzebna na ranczu?
– Gabrysiu, całe lato ciężko pracowałaś. Najważniejsze, byś wypoczęła. Zaplanuj ten czas, jak chcesz, choć ja najchętniej nie puściłbym cię nawet na jeden dzień – roześmiał się – a Piotra ściągnąłbym do nas.
– On nie ma ferii, tato – przypomniała. – Prowadzi wydawnictwo.
– No przecież wiem – odparł. – Zmykaj na obiad.
– Zmykam – odparła, opuściła pokój Michała i udała się do jadalni.
Regina uraczyła ją gorącym żurkiem w domowym chlebie podpieczonym w piekarniku oraz pstrągiem zapiekanym z serem, papryką i pomidorami. Podobnie przyrządzoną rybę jadła z Wiki w Karczmie Bławatek u pani Klementyny, jednak tam pstrąg został owinięty plastrami boczku, a Regina wiedziała, że Gabi stara się dbać o linię. Do tego ziemniaczki zamiast frytek i surówka. Niebo! Gabrysia miała świadomość, że na ranczu je dwa razy tyle, ile zwykła jadać we Wrocławiu, ale też dużo więcej się ruszała i pracowała. Sama droga do szkoły, gdy Michał jej nie podrzucał autem, to około dziesięciu kilometrów w obie strony: na rowerze bądź pieszo. Do tego jazda na Neronie, praca przy koniach, a w sezonie sprzątanie pokoi i dwa razy tyle obowiązków. Dlatego od czasu do czasu pozwalała sobie bezkarnie na deser przygotowany przez Reginę bądź Krystynę. Tego dnia była to beza z musem owocowym i mascarpone. Wiedziała, że takie bezy serwuje swoim gościom też pani Klementyna. Znały się z Reginą i stąd te nowe, przepyszne specjały zawitały na ranczo. Z wyjątkiem żurku podawanego w domowym chlebie. Ten był tu podobno od zawsze.
Gabi podziękowała Reginie za przepyszny obiad i udała się do swojego pokoju. Wyciągnęła się wygodnie na łóżku. Zawibrował jej smartfon w kieszeni dżinsów. Maurycy!
– Tak, Maurycy? – spytała.
– Cześć, słońce! Tęsknię za tobą. Co słychać? Co u ciebie i co na ranczu?
– Też tęsknię – odparła. – U mnie spoko. U Michała też. Młyn się zacznie w przyszłym tygodniu, bo przyjeżdża pierwszy turnus na „zimowe ferie w siodle”. Jak przygotowania do sesji?
– Mam nadzieję zaliczyć wszystko w pierwszym terminie – powiedział stanowczo.
– Zarozumialec – skwitowała. – Tak czy inaczej, twoja sesja zbiegnie się z moimi feriami. Nie jestem z tego zadowolona. Dlaczego nasze województwo ma zawsze ferie na samym końcu? Nie ogarniam tego.
– Damy radę. A ci feriowi skąd do was przyjadą?
– Dokładnie nie wiem, ale ze śląskiego. Najwcześniej zaczynają ferie, razem z łódzkim, lubelskim, podkarpackim i pomorskim. Przynajmniej tak zapamiętałam.
– Wiesz, o czym marzę? – spytał.
– O czym? – odpowiedziała pytaniem.
– By iść z tobą na spacer w mroźny, ale słoneczny dzień, do naszej miejscówki, przytulić się i patrzeć, jak z nieba spadają duże płatki śniegu. Wsłuchać się w zimowy las. Potem wrócić do Jaworowej Chaty. Poprosić Krystynę albo Reginę o gorącą herbatę z dodatkiem soku malinowego, które same co roku robią – mówił czułym i namiętnym tonem. – Rozgrzać się tą herbatą. Może wziąć prysznic? Namydliłbym starannie całe twoje ciało, od włosów po same stopy. A potem ty zrobiłabyś to samo dla mnie. Marzę, by po wspólnej kąpieli wziąć cię do łóżka i całować każdy milimetr twojego ciała, gładzić twoje piersi, połączyć się z tobą i patrzeć na twoją twarz, gdy przeżywasz ze mną swój szczyt rozkoszy. Wciąż mam to przed oczami.
– Ja też mam przed oczami twoją twarz – szepnęła. – Maurycy, a może dasz radę wpaść na weekend? – spytała cichutko. – Moglibyśmy spełnić swoje marzenia.
– Też o tym marzysz?
– Nawet nie wiesz, jak bardzo. Dużo masz pracy poza studiami? Jakieś nowe zlecenia?
– Dużo tego jest, Gabi – odparł. – I we wszystkich dziedzinach, i w grafice, i w programowaniu.
– A tłumaczenia?
– Też wciąż są zlecenia, ale dzięki zarobionej kasie jestem niezależny i będę mógł spełniać twoje zachcianki – roześmiał się.
– Ja mam swoją kasę, i to całkiem sporo, choć wolałabym nie mieć… – posmutniała. – No właśnie, Maurycy, mam swoją kasę, to chyba mogę nią dysponować?
– Chwilowo jeszcze pod nadzorem Michała, ale Michał nie może zrobić niczego bez zgody sądu opiekuńczego.
– Hmm, skomplikowane jak zawsze.
– Jeszcze trochę i będziesz mogła sama zarządzać tymi pieniędzmi – pocieszył. – A masz jakieś plany?
– Myślałam o hali do hipoterapii. Takiej, żeby zajęcia mogły się odbywać przez cały rok – wyznała. – Mogłabym dać Michałowi na to kasę. Wiesz, Maurycy, ja całkiem o tym spadku zapomniałam… – Przerwała na dłuższą chwilę. – Zamiast tego wszystkiego wolałabym mieć mamę.
– Wiem, kochanie.
– Ale skoro jest, jak jest, to mogę te pieniądze spożytkować. Myślę, że mama byłaby zadowolona, ale jest jeden problem.
– Jaki?
– Michał nie weźmie ode mnie ani złotówki.
– Dziwisz mu się? Nie tak dawno odzyskał córkę. Czuje się odpowiedzialny i to on chce ci wszystko dać.
– Będę musiała z nim poważnie pogadać. To co? Dasz radę przyjechać na weekend? – wróciła do tematu.
– Gabrysiu, niczego tak bardzo nie pragnę, ale w ten weekend nie dam rady. Mnóstwo zleceń, sesja zbliża się wielkimi krokami i obiecałem Poli zamontować kilka półek w jej i Majki pokoju.
– Właściciel mieszkania nie może tego zrobić? – spytała, próbując panować nad tonem głosu, bo zmroziła ją ta informacja.
– Nie może – odparł. – Przez dwa miesiące nie będzie go we Wrocławiu. Jest w Szwecji u córki. Może w następny weekend będę wolniejszy.
– Mam taką nadzieję – odparła.
– Bardzo za tobą tęsknię. Jesteśmy w kontakcie.
– Jesteśmy w kontakcie – odpowiedziała.
Zazdrość zaprosiła do pokoju Gabrieli smutek, a ten sprowadził cichy szloch.ROZDZIAŁ 3
Rozdział 3
Gabriela wróciła ze stajni. Musiała napoić konie przed karmieniem, pilnując jednocześnie, by żaden z nich nie był bezpośrednio przed treningiem ani po nim. W ich stajni karmienie odbywało się cztery razy dziennie. Czyszczeniem koni – przed każdą przejażdżką, a czasem też po treningu – zajmowali się teraz głównie Justyna i Tomek. On nigdy nie zapominał o rozmasowaniu gumowym zgrzebłem miejsc, które miały styczność z siodłem, a ona o ponownym wyczyszczeniu kopyt kopystką, by usunąć z nich ewentualne patyki, kamyki bądź inne zanieczyszczenia, które mogły dostać się tam podczas jazdy. Michał bardzo pilnował, by konie miały regularnie rozczyszczane kopyta. Gabi wzięła prysznic, włożyła szlafrok i otworzyła laptopa. W stajni na chwilę oderwała się od ponurych myśli. Teraz wróciły ze zdwojoną siłą. Smutek mieszał się z zazdrością. Zakumplowały się i nie dawały Gabrieli spokoju. Czasem wirowały sobie spokojnie, lekko i wtedy dziewczyna odczuwała chwilową ulgę. Innym razem wpadały w szał i tańczyły jak w amoku, a niekiedy toczyły ze sobą walkę. Raz wygrywał smutek i był przyczyną łez dziewczyny, innym razem zazdrość, stając się źródłem bólu i złości. Oraz strachu, że może utracić Maurycego.
„Wciąż tylko Pola i Pola – myślała. – Nie może przyjechać do Akademii Jeździeckiej, bo praca, bo sesja i trzeba pomóc Poli, ale jakoś ta praca i zakuwanie do sesji nie przeszkadzają w tym, by z Polą pójść na browara, by wybrać się do Hydropolis, by montować jakieś pieprzone półki, a przeszkadzają w przyjeździe na ranczo. A Poli to tych półek wcześniej nie brakowało? Akurat teraz sobie przypomniała, jak właściciel mieszkania wyjechał na dwa miesiące?”.
Gabrysia miała tego wszystkiego serdecznie dość. Nie wytrzyma tego ani chwili dłużej. Pojedzie do Wrocławia na ferie na całe dwa tygodnie. Tak w tej chwili myślała. Zalogowała się na swojego bloga.
lostgirl.blogspot.com
Hejka! Dziś chciałam was spytać, jak radzicie sobie z zazdrością? Nasza polonistka – Aśka zadała nam pisemną wypowiedź na temat którejś z negatywnych emocji. To praca dodatkowa dla chętnych. Możemy w ten sposób zawalczyć o wyższą ocenę na semestr. Nie chciałabym pisać o wszechogarniającym smutku, rozpaczy, żalu. Wiecie, że straciłam mamę. Pamiętam, co wtedy przeżywałam, i boję się, że pisząc o tym raz jeszcze, rozgrzebię rany i zaczną krwawić. Podobno tych głównych emocji jest tylko kilka. Dla mnie to główne barwy, ale są też ich odcienie. Cała masa, a gdy barwy się łączą, zlewają, zachodzą jedna na drugą, to tworzą nowe kolory i człowiekowi trudno je nawet nazwać. Są jeszcze uczucia. Moja kumpela powiedziała, że uczucia to rozszerzona forma emocji. Uczucia są trwalsze, dłuższe i bardziej pokręcone, skomplikowane. O złości nie napiszę, bo jestem osobą spokojną i opanowaną. U mnie złość nigdy nie wywołała agresji. Pomyślałam o zazdrości. Mogę odnieść się w swej pracy do opinii innych osób, napisać, czy się z nimi zgadzam i dlaczego albo czy mam zupełnie inne odczucia, przemyślenia, słowem – porównać emocje innych ze swoimi własnymi.
Wasza Lost Girl
Przeczytała uważnie swojego posta. Chyba napisała prawdę. Zależało jej, by nie ściemniać.
Dodała GIF-a przedstawiającego tło w czarno-szaro-białych barwach i odcieniach tych barw. Okazuje się, że czerń może być mniej lub bardziej czarna, biel też, o odcieniach szarości nie wspominając: srebrny, gołębi, mysi, grafitowy, stalowy i długo by wymieniać. Zależało jej na smutnym tle. W końcu miała to być negatywna emocja, choć tło natychmiast skojarzyło się Gabrieli ze smutkiem. Na tle kolejno pojawiały się i znikały napisy:
_Skrywana zazdrość zabija cię bezszelestnie._
_Zazdrość to paniczny lęk przed utratą miłości._
_Źródła zazdrości biją w naszych własnych kompleksach._
_Zazdrość odbierze ci wszystko, co w życiu najcenniejsze i najpiękniejsze._
_Nie mamy wpływu na uczucie zazdrości. Najmniejszego. Ale mamy wpływ na to, co z tym zrobimy._
Wypływały, jakby z oddali, najpierw maleńkie, by urosnąć i przykuć uwagę odbiorcy; najpierw pierwszy, później drugi i tak do ostatniego. I jak to w każdym GIF-ie bywa, wszystko zaczynało się od początku.
Black Rose
Zazdrość często bierze się z naszej bujnej wyobraźni. Gdy nie zapanujemy nad wyobraźnią, zacznie ona chorować. Chora wyobraźnia jest jak niewypał. Nigdy nie wiadomo, kiedy może eksplodować i jakich zniszczeń dokonać.
Realist
Zazdroszczę polonistki, ale wbrew pozorom to trudna praca. Zazdrość przeżył każdy z nas. Jedni nad tym panują, inni nie. Ja próbuję samemu sobie racjonalnie tłumaczyć, czy faktycznie mam powody do zazdrości. Jeśli nie, staram się nie robić drugiej stronie wyrzutów, nie ingerować w jej decyzje dotyczące spędzania wolnego czasu, ale kiedyś uświadomiłem sobie, że gdyby druga strona kochała mnie tak jak ja ją, to wolałaby spędzać czas ze mną, a nie z kumpelami. Miałem świadomość, że ona nie jest moją własnością i ma prawo do własnej przestrzeni. Szanowałem to. Niby pięknie, ale ostatecznie okazało się, że dziewczyna nie spędzała czasu z koleżankami, a z innym chłopakiem. Zostawiła mnie.
Pe Enn
Według mnie zazdrość to jest emocja, którą czujemy w stosunku do drugiej osoby. Ja jestem zazdrosna o moją przyjaciółkę, którą znam dziewięć lat. Zazdrość pojawia się u mnie wtedy, gdy ona ma się spotkać ze swoim znajomym, w związku z czym nie pisze ze mną (piszemy na co dzień na fejsie, bo mieszkamy 400 km od siebie) i mi jest przykro, że nie poświęca mi tyle samo czasu co kiedyś.
Lu Sia
Zazdrość to trudny temat. Przyznaję, że jestem bardzo zazdrosna o swojego partnera, zazdrosna wręcz chorobliwie. Powoli uczę się nie sprawdzać go na każdym kroku i ufać jego słowom (a mam swoje powody do zazdrości). Jest mi ciężko i wiem, że on z tą moją zazdrością też łatwo nie ma. Dlatego staram się myśleć pozytywnie i unikać nieprzyjemnych awantur. Jeżeli coś mi się nie podoba, po prostu próbuję o tym rozmawiać i mówić otwarcie, że coś jest nie tak.
Endorfina
Zazdrość to coś normalnego, bardzo często pojawia się, kiedy jest się w związku, ale nie tylko wtedy! Chyba gdybym nie była zazdrosna o A. ani on o mnie, to byłoby jakoś tak dziwnie. Wiadomo, nie można przesadzić w żadną stronę, ale dla mnie to przekochane, kiedy A. bardziej mnie do siebie przytula, gdy idziemy na spacer i ktoś świdruje mnie wzrokiem. Widać wtedy, że tej drugiej połówce na nas zależy.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Rozdział 1
Zazdrość. Wciąż towarzyszyła Gabi. Dziewczyna nie umiała sobie z nią poradzić. Wielokrotnie powtarzała Maurycemu, że mu ufa. I chyba, no właśnie „chyba”, mu ufała. Natomiast na pewno nie ufała Poli. Gdy wcześniej dziewczyna opowiedziała jej swoją historię z Bartoszem – jak ją zdradzał i w końcu zostawił dla innej – Gabrieli przez chwilę było jej żal. Ale właściwie co to zmieniało? W okresie zimowym Pola pracowała we Wrocławiu i wynajmowała tam mieszkanie z kumpelą Majką. We Wrocławiu mieszkał i studiował Maurycy. Byli tam razem. Zazdrość to straszne uczucie i Gabi wciąż nie wiedziała, czy jest bezpodstawne, czy też nie. Tylko czy można być zazdrosnym, nie mając ku temu powodów?
– Tyle czasu minęło – skomentowała to Kalina podczas kolejnej rozmowy „na kamerce”. – Dlaczego nie powiesz mu, co czujesz?
– Bo tysiąc razy mówiłam z przekonaniem, że nie jestem zazdrosna – odpowiadała poirytowana Gabi. – Bo nie chcę znów usłyszeć, że sprowadzam nasz związek do piaskownicy.
– A to nie Maurycy wciąż ci powtarzał, że nie mamy wpływu na swoje emocje?
– Owszem, ale mówił też, że mamy wpływ na to, co z tymi emocjami i odczuciami zrobimy – odparła. – A ja nie robię zupełnie nic.
– No, pogadać o tym, co czujesz, to byś akurat mogła.
– Nie chce mi to przejść przez gardło. On nigdy mnie nie zawiódł – skonstatowała. – Nigdy. Powie, że sobie coś uroiłam, że to wszystko jest wyłącznie w mojej wyobraźni – dodała.
– Co z tego, że tak powie? Być może to wszystko jest wyłącznie w twojej wyobraźni, ale Maurycy przynajmniej będzie wiedział, co czujesz. Powinien wiedzieć.
– Wczoraj Pola wstawiła foty na Fejsa z ich wspólnego wypadu do Hydropolis. Jessssu! Jaka byłam wściekła! Myślałam, że tam pojadę i uduszę ją gołymi rękoma!
– Nie wiedziałaś o tym wypadzie? Maurycy nic ci nie powiedział? – zdziwiła się Kalina.
– Oczywiście, że wiedziałam – odparła z naburmuszoną miną Gabi. – Powiedział mi kilka dni przed tym wyjściem.
– No to w porzo! O co w takim razie chodzi?
– Właśnie o to, że on o wszystkim mi mówi, więc o co niby mam być zazdrosna? – wysyczała przez zaciśnięte zęby. – O wszystkim wiem. Pytał, czy znam Hydropolis. Wybrałam się tam z mamą, gdy jeszcze nie chorowała, i z Piotrem. Później byłam drugi raz. A on nie, bo albo zakuwał do sesji, albo w wolne dni przyjeżdżał na ranczo pomagać tacie. Pola też nie widziała tego centrum, więc poszli we dwoje. I tak wciąż gdzieś chodzą razem, bo podobno ta Majka wszędzie była i wszystko widziała albo Pola Maurycemu tak ściemnia.
– Gabi, ja ci nie pomogę, póki ty mu nie powiesz prosto z mostu, że jesteś zazdrosna. Masz prawo. Wygląda na to, że Maurycy spędza z Polą sporo czasu.
– A co to zmieni, jak mu o tym powiem? – drążyła Gabriela.
– Kocha cię – wyjaśniła Kalina. – Na pewno coś zrobi, żebyś nie czuła się taka zazdrosna.
– Niby co? Przestanie się z nią spotykać? Nie sądzę. On ją bardzo lubi.
– Wkurzasz mnie na maksa! Moim zdaniem Maurycy już dawno powinien wiedzieć. – Pokręciła z niedowierzaniem głową. – Ludzie w poważnych związkach szczerze mówią sobie takie rzeczy.
– Zrobiłabym tak, gdybym miała podstawy, gdyby czegoś mi nie powiedział, ale on o wszystkim mi mówi… – Gabi urwała i z trudem przełknęła ślinę. – A jak już coś ważnego się wydarzy, naprawdę ważnego, to mi nie powie, tylko wtedy już pewnie na wszystko będzie za późno.
– Co ty gadasz, laska? – zezłościła się Kalina. – Na co będzie za późno?
– Na ratowanie związku.
– Gabrysia, ty idź się leczyć. On cię kocha, ty kochasz jego. To jest miłość, a nie przelotne zakochanie. Czy miłość dla ciebie już nic nie znaczy?
– To najpiękniejsze uczucie na świecie. Ba! W całym kosmosie. Żeby tylko nie było zatrute zazdrością – westchnęła. – Wtedy już nie jest takie mega. Spać przez to nie mogę. Wiesz, jak to jest? Oglądam te fotki, które zamieściła Pola, a później wyświetlają mi się przed oczami różne wizje. One są silniejsze ode mnie – mówiła. – Nie chcę ich, ale one same wchodzą mi do głowy i nie chcą stamtąd wyjść. Na przykład zastanawiam się, co oni robili po wyjściu z wystawy. Może było zimno i Pola chciała Maurycemu zawiązać szalik. Jest wysoka, nawet specjalnie nie musiałaby się wspinać na palce. Może przyciągnęła go za ten szalik do siebie? Może przysunęła swoje usta do jego? Może nawet pod wpływem chwili się pocałowali?
– Gabi! – zawołała Kalina. – Tak nie można! To są twoje projekcje! Powiedz, do cholery, o tym wszystkim Maurycemu, tak jak mi w tej chwili mówisz.
– A może Pola zaprosi go do siebie? – ciągnęła dalej Gabi, jakby nie słysząc słów rozmówczyni. – Zaproponuje wino. Jakaś okazja zawsze się może znaleźć, choćby dobrze zaliczona sesja Maurycego. Spławi tę całą Majkę albo nawet wyjawi jej swoje plany. Majka się ulotni. Świece, nastrój, muzyka, jedna lampka wina za dużo i zaczną się kochać…
– Co najwyżej wylądowaliby w łóżku – przerwała jej Kalina. – Nie kochaliby się! Uprawialiby seks. Tylko że to wszystko są jakieś brednie! To wyłącznie twoje chore myślenie. Gabrysia, wyluzuj dziewczyno!
– Uprawialiby seks – podchwyciła Gabi. – To byłby koniec naszej miłości. Nigdy bym mu tego nie wybaczyła!
– Albo z nim pogadasz, albo ja mu wszystko powiem – zagroziła lodowatym tonem Kalina.
– Nie zrobisz tego! – krzyknęła Gabi. – Maurycy nigdy by mi nie wybaczył, że sama mu o wszystkim nie powiedziałam.
– Wiem – westchnęła Kalina. – I dlatego czekam od wakacji, kiedy ty to zrobisz – dodała stanowczo. – Przyjedziesz na ferie do Wrocławia? – spytała łagodniej.
– Tak, ale nie wiem, na jak długo – odparła. – Będziemy mieć „zimowe ferie w siodle”. Będę musiała pomóc Michałowi.
– Gabi, nie chcę ci sprawiać przykrości, ale wiele lat Michał radził sobie bez ciebie, a zimą nie będziecie mieć zajęć z hipoterapii, chyba że wybudujecie halę. A wiesz, że czytałam o namiotowych halach, takich specjalnych w wersji Thermo? Mogą funkcjonować cały rok i są podobno tańsze i łatwiejsze w montażu. No i jest mniej formalności do załatwiania.
– Mogłabym mieć Polę na oku przez cały rok – zauważyła Gabriela. – A w razie czego wywalić ją z pracy. – Wybuchnęła śmiechem.
– Nie jesteś właścicielką rancza. – Teraz Kalina się roześmiała. – Michał musiałby ją wywalić, no ale gdybyś go poprosiła, pewnie by to zrobił – żartowała. – Nie wzięłaś jednak pod uwagę, że Pola może zwyczajnie chcieć pracować zimą we Wrocławiu.
– Ona kocha hipoterapię. Wzięłaby etat przez cały rok, a nie pracę sezonową. – Gabi wiedziała swoje.
– No to namów ojca. Niech stawia taką halę. – Kalina pokazała w uśmiechu swoje równe zęby.
– Ładnie wyglądasz – stwierdziła szczerze Gabrysia. – Naprawdę ładnie.
– Tylko ani słowa, że przytyłam – roześmiała się nerwowo dziewczyna.
– Nie miałam zamiaru. Po prostu stwierdziłam fakt. Wiesz, pogadam z tatą o takiej hali namiotowej, ale to i tak pewnie ogromny wydatek, a Michał ponosi bardzo wysokie koszty utrzymania koni oraz leczenia tych uratowanych i starych. On się nie skarży, ale wiem, że nie jest mu łatwo finansowo.
– Może dałoby się taką halę wziąć w leasing? – zastanawiała się Kalina. – Tak jak samochód. Mój tato mówił, że w leasing można wziąć prawie wszystko, co jest niezbędne do prowadzenia działalności gospodarczej.
– Co to dokładnie oznacza? – zaciekawiła się Gabi.
– To taki wynajem długoterminowy albo coś w rodzaju zakupu na raty. Firma leasingowa oddaje daną rzecz w użytkowanie leasingobiorcy w zamian za ustaloną w umowie opłatę uiszczaną co miesiąc. Tak mówił mój tato. Michał użytkowałby taką halę, nie będąc jej właścicielem. Jakoś tak.
– A co później? Jak ta umowa wygaśnie?
– Bizneswoman się w tobie odezwała? – roześmiała się Kalina. – Może najpierw skończ liceum. Jak umowa wygaśnie, można wykupić taką halę za określony w umowie procent wartości – wróciła do tematu. – Są to jednak umowy długoterminowe, ale na czas określony. I istnieje jakaś opłata wstępna, od której potem jest uzależniona wysokość comiesięcznych rat – dodała.
– To raczej ty jesteś bizneswoman – zauważyła Gabi. – Ja nawet nie wiedziałam dokładnie, co to leasing. Ty wiesz wszystko.
– Ojciec ma nową firmę budowlaną. Często z mamą o tym gadają. Gdybyś zapytała Piotra, wyjaśniłby ci wszystko lepiej ode mnie, ale ciebie interesuje wyłącznie to, żeby mieć Polę na oku. – Uśmiechnęła się z politowaniem. – Nie tędy droga, Gabi.
– Swoją drogą, ciekawa jestem, jak inni sobie radzą z zazdrością. – Gabrysia na chwilę zamilkła. – Byłaś kiedyś zazdrosna?
– Pewnie tak – odparła. – Myślę, że każdy zna to uczucie, ale przez walkę z chorobą zapomniałam już, jak to jest naprawdę – westchnęła. – Spytaj na swoim blogu.
– A wiesz, że to nie jest głupi pomysł. Tylko co, jeśli Maurycy wejdzie na bloga? Obiecał, że nie będzie tego robił, że nie będzie czytał moich postów, ale różnie może być. To już nawet nie będzie, że tobie się zwierzam, ale że ludziom w necie, a on o tym nic nie wie.
– Mega mnie wkurzasz, laska. Ja już nie mam siły za każdym razem wkładać ci do łba, że powinnaś mu dawno powiedzieć.
– Wiem, co zrobię! Napiszę posta, ale ogólnego. O problemie, który dotyczy nie mnie, ale kogoś znajomego. Coś wymyślę! – zawołała z błyskiem w oku Gabi.
– To dziecinada.
– Sama zaproponowałaś pytanie na blogu. I tylko nie dziecinada! – Gabi pogroziła jej palcem.
– To spytaj, ale nie kłam. I nie wymyślaj niestworzonych historii o tym, jak to twoja kumpela z klasy jest zazdrosna.
– Wiem, wiem, bo to sprowadzanie naszego związku do piaskownicy.
– Ty to powiedziałaś, Gabi, a nie ja. W szkole coś nowego?
– Całkiem spoko.
– Z kim się trzymasz?
– Najbliżej z Alternatywką. Z tą Aśką, o której ci opowiadałam.
– Z tą bardzo pozytywną, co ma połowę włosów różowych, a połowę niebieskich, dużo tatuaży i kolczyków. Pamiętam. A co u Kajtka? – zainteresowała się.
– Też spoko. Nie miałam pojęcia, że po tej całej aferze z czarnymi różami, jak się sprawa sypnęła, tak to się mega poukłada. W szkole gadamy, jak mamy czas – opowiadała. – Aha, nie tak dawno zaproponował pizzę po szkole. Poszliśmy. Było bardzo sympatycznie!
– No i sama zobacz. Jak ty idziesz z Kajtkiem na pizzę, to jest OK, bo traktujesz go jak dobrego kumpla, a jak Maurycy idzie z Polą do Hydropolis, to drama. Pewnie z jego perspektywy to wygląda tak samo, że poszedł z dobrą kumpelą do Centrum Edukacji Ekologicznej, a to nawet nie wypad na browara.
– Obyś miała rację – odezwała się Gabriela. – Ale na browarze też byli – dodała. – Mówiłam ci.
– Tak, pamiętam. I była jeszcze Majka. I jakiś znajomy ze studiów Maurycego. Straszna mi rzecz – skwitowała ironicznie.
– Tak. Łukasz – przyznała. – No, ale byli we czwórkę – dodała.
– No i co z tego? Ta cała Majka podobno ma chłopaka, więc byli paczką znajomych. I tyle, a ty z tego robisz dramę. Na dziś mam cię dość. Idę zakuwać. Muszę poprawić kilka przedmiotów w tym semestrze. Właściwie musu nie ma, ale chcę, bo głupio mieć cztery dopuszczające, nie?
– Oceny nie są najważniejsze – odpowiedziała Gabi zrezygnowanym tonem.
– Najważniejsza jest wyimaginowana zazdrość, co jednak ci nie przeszkadza w nauce i nie jesteś zagrożona na semestr, prawda, kujonie? – ironizowała Kalina.
– Nie jestem – przyznała Gabi. – Żeby nie myśleć, dużo zakuwam.
– Spoko, nie tłumacz się.
– Dziś mieliśmy sprawdzian z Aśką – odezwała się Gabi.
– Z polaka? I co z tym sprawdzianem?
– Aśka kazała oddać wszystkie smartfony, żeby nikt nie ściągał. Głupia nie jest, więc pilnowała, żeby ktoś nie miał drugiego. Bruno zrobił sobie jednak tradycyjną ściągę – taką, jaką jeszcze nasze mamy robiły. Aśka przestała chodzić po klasie. Usiadła na chwilę. I nagle jej krzyk: „Bruno! A co ty masz pomiędzy nogami?!”. Cała klasa najpierw osłupiała, a potem w śmiech.
– Co Bruno na to? – parsknęła Kalina.
– Bruno do niej: „Jak to? To pani nie wie, co chłopak ma pomiędzy nogami?”. Beka, że hej.
– Tę ściągę miał, tak? – domyśliła się Kalina.
– No tak, ale Aśka jak poleci z tekstem, to nie ma sobie równych.
– Dobrze, że jeszcze poczucia humoru nie straciłaś. Do następnego. Siema, Gabi.
– Do następnego – pożegnała się Gabriela.
Pomyślała, jak to dobrze, że Kalina pojawiła się w jej życiu. Powoli odbudowywała się w niej wiara w prawdziwą przyjaźń. Odczuwała nawet pewien smutek, że budowanie przyjacielskich relacji tak długo trwa, ale nauczona przykrymi doświadczeniami z Malwą była ostrożna, choć dość szybko zaczęła otwierać się przed Kaliną. Teraz cieszyła się, że dziewczyna poznana na ranczu z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc wygląda coraz ładniej. Już nie miała zapadniętych oczu ani wystających tak bardzo jak wcześniej kości policzkowych. Teraz – zimą, ubrana w luźne bluzy z kapturem, raczej ciepłe i grube, nie epatowała chudością i wystającymi żebrami. Gabrysia miała nadzieję, że do lata Kalina przybierze na wadze i będzie wyglądać całkiem normalnie. Była ładna, świadczyły o tym rysy jej twarzy. To już nie jest ta sama twarz, którą Gabi zobaczyła po raz pierwszy przed Jaworową Chatą w Akademii Jeździeckiej. Wtedy była przerażona. Pamiętała jednak, że wolno jej mówić Kalinie, że ładnie wygląda, ale nie wolno, że przytyła. To wciąż przerażało tę dziewczynę, działało na nią wręcz destrukcyjnie.
Wzięła prysznic. Włożyła ciepłą, mięciutką piżamę, różową w szare słonie i położyła się do łóżka. A obok niej położyła się nieodłączna ostatnio towarzyszka: zazdrość. Gabi nie chciała jej towarzystwa, nie znosiła go, a jednak noc w noc zazdrość spała razem z nią. Tylko w dzień czasem udało jej się od niej uciec, zwłaszcza gdy była wśród innych osób i pochłaniały ją inne sprawy, ale zazdrość i tak błyskawicznie ją doganiała i chodziła za nią jak złowrogi cień. A Maurycy przecież uprzedził, że wraca późno i nie będzie dzwonił, by jej nie budzić, bo musi być wyspana, idąc rano do szkoły. Nie mógł przecież wiedzieć, że zazdrość nie pozwala jej spać. Włączyła smartfona, nałożyła na uszy słuchawki. I włączyła utwór, który towarzyszył jej już od długiego czasu. Czuła się raźniej, wsłuchując się w słowa zespołu Kwiat Jabłoni i utworu _Dziś późno pójdę spać_, bo miała wrażenie, że autor tych słów kiedyś czuł podobnie jak ona. Z jakiegoś powodu też nie mógł spać. Nie była z tym sama.
Dziś późno pójdę spać
Gdy wszyscy będą w łóżkach
Otwarte oczy mam
A głowa pełna i pusta
I nie wiem o czym myśleć mam
Żeby mi się przyśnił taki świat
W którym się nie boję spać
W którym się nie boję spać¹
Leżała w swoim łóżku. Nie, nie było zbyt późno. Miała jednak otwarte oczy. I nie wiedziała, o czym myśleć, by jej się przyśnił świat, w którym nie będzie się bała spać. A nawet gdyby zdołała pomyśleć o czymś innym, nie byłyby to myśli ciepłe i miłe. Tylko takie, które odebrałyby jej poczucie bezpieczeństwa. A nie ma nic gorszego na świecie niż bezradność i brak poczucia bezpieczeństwa. Do kompletu jest jeszcze wszechogarniająca rozpacz, ale ta na szczęście przestała niszczyć jej życie. Na jak długo? Tego nie wiedziała. I bardzo się bała, że kiedyś, w nieokreślonej bliżej przyszłości będzie musiała raz jeszcze się z nią zmierzyć. Straciła mamę. Nie chciała już stracić nikogo więcej. Przede wszystkim nie chciała stracić Maurycego.ROZDZIAŁ 2
Rozdział 2
Polonistka jakby czytała w jej myślach.
– Jeśli chcecie poprawić ocenę na semestr, proponuję tym razem coś bardzo luźnego, swobodnego, ale szczerego – powiedziała. – Wasze własne przemyślenia na temat wybranej emocji, ale trudnej, przykrej. Czyli nie mają to być refleksje na temat szczęścia, zadowolenia, radości – wyjaśniła. – Chciałabym, byście napisali, jak sobie radzicie z negatywnymi emocjami oraz jak odbieracie je u innych osób.
– Można napisać o agresji? – spytał Bruno.
– Bruno, chłopaku, ile ty lat chodzisz po świecie? – Aśka przyglądała mu się z politowaniem. – Agresja nie jest emocją.
– Jak to nie? Przecież możemy stać się agresywni pod wpływem emocji…
– Otóż to – przerwała wychowawczyni. – Pod wpływem emocji możesz stać się agresywny, ale agresja jest reakcją, nie emocją. Jest patologiczną reakcją na złość, gniew, wzburzenie, zazdrość – wymieniała. – Jest skutkiem negatywnej emocji, a nie nią samą.
– Skąd taki temat na poprawę oceny na semestr? – spytała zdziwiona Alternatywka. – Spodziewałabym się raczej po pani filozofii pozytywnej: scjentyzmu, ewolucjonizmu lub utylitaryzmu, a może nawet darwinizmu – dodała.
– Ja wolałabym zwyczajnie – wtrąciła Weronika. – Coś z _Lalki_, _Chłopów_, może _Zbrodni i kary_. A może z _Pani Bovary_ albo _Ojca Goriot_? – zastanawiała się.
– Ja chciałbym poetów przeklętych! – zawołał Jasiek. – Na przykład Arthura Rimbauda albo coś z opowiadań Tadeusza Borowskiego, choćby _Proszę państwa do gazu_ albo _U nas w Auschwitz_.
– Sami widzicie, każdy z was ma inne wymagania, ale niczego dobrze nie napiszecie, gdy nie nauczycie się samodzielnie myśleć i formułować własne wnioski – odezwała się polonistka. – Wy chcecie tego, co chcecie, a ja chcę waszych tekstów na temat negatywnych emocji.
– Ale w jakiej formie? – spytała Zuza. – W formie rozprawki? Wypracowania? Artykułu?
Aśka się uśmiechnęła.
– W dowolnej – odparła.
– Napisz podanie – zwrócił się do Zuzy Bruno i zarechotał.
– Zależy mi na waszych refleksjach i przemyśleniach, a nie na rzeczach przeczytanych w necie i przepisanych w mniej lub bardziej przerobionej formie – zaznaczyła. – Chcę was nauczyć wyrażania własnych emocji, najpierw na papierze, a później może otwarcie, słowami? – zastanawiała się.
– Nawet nie ma pani pojęcia, ile trzeba się nad tym nagłowić i jak bardzo samodzielnie to wszystko przemyśleć, żeby żaden program do plagiatów tego nie wyłapał – wtrącił Bruno. – Dała nam pani taki temat, a później będzie pani płakała, że z podstawą programową nie nadąża – dodał, kręcąc z niedowierzaniem głową.
– I jeszcze, żeby inny ziomek na to samo nie wpadł i nie pozmieniał tak jak my – roześmiał się Jasiek.
– Nasze pokolenie nie ma problemów z wyrażaniem emocji i własnego zdania – odezwała się Marcelina. – Sama pani mówi, że ciężko z nami wytrzymać, bo gadamy zbyt bezpośrednio.
– To prawda, że trudno z wami czasem wytrzymać, ale czy to, co mówicie, jest szczere? Czy po prostu mówicie, co wam ślina na język przyniesie, i skrywacie się za maską pozornie szczerych słów? – spytała. – Powiedziałam, czego od was oczekuję. To nie jest praca obowiązkowa. To zadanie dodatkowe dla tych wszystkich, którzy chcą poprawić ocenę na semestr – dodała.
– Dla mnie OK – wtrąciła Alternatywka. – Przemyślałam to.
Rozległ się dzwonek na przerwę, ale była to już ostatnia lekcja klasy Gabrieli.
– Będziesz w ogóle pisała? – zainteresowała się Wiki. – Wychodzi ci bardzo dobry z polaka.
– Może pokuszę się o celujący – bardziej odpowiedziała, niż spytała, Gabi.
– Z celującym u Aśki trudno. – Wiktoria bezradnie machnęła ręką. – Człowiek musi zasuwać ponadprogramowo, żeby mieć u niej szóstkę.
– Ale to jest praca nadprogramowa – zauważyła Alternatywka.
– Niby tak – przyznała Wiki – ale raczej chodziło mi o udział w tych wszystkich konkursach, olimpiadach, o wiedzę wykraczającą ponad podstawę programową.
– Aśka taka nie jest – stwierdziła Alternatywka. – Jej raczej chodzi o kreatywność. Docenia indywidualizm, kulturę wypowiedzi, nasze pasje. Docenia, że dużo czytamy, zamiast skupiać się wyłącznie na lekturach, że chodzimy do teatru, do kina. Pyta, jakie filmy oglądamy, co o nich myślimy…
– Lektur też nie odpuszcza – zauważyła Wiki. – Ciśnie nas z lekturami.
– Musi, jeśli mamy zdać maturę – powiedziała, Gabi. – Ale sama przyznała, że ma zastrzeżenia do kanonu lektur.
– Powiedziała też, że problemem nie jest nawet sam kanon lektur, a niski poziom czytelnictwa – przypomniała sobie Wiktoria. – O czym będziecie pisać? Ja napiszę o złości – zdecydowała.
„Ja powinnam napisać o zazdrości – pomyślała Gabi. – Nie zrobię tego jednak, ale temat o emocjach wykorzystam na swoim blogu. Nie mogła Aśka lepiej z tym tematem trafić”.
– Nie wiem jeszcze – powiedziała głośno. – Znam silne, negatywne emocje, ale nie wiem, czy chcę do nich wracać. Chyba wolałabym zostawić je za sobą… – zastanawiała się.
– Ja napiszę o smutku – oświadczyła Alternatywka. – Rozkminiam tylko, czy to jest emocja czy uczucie.
– Jest jakaś różnica? – spytała Wiki.
– W moim pojęciu uczucia są bardziej rozbudowane niż emocje lub są rozbudowaną wersją emocji. Dłuższą i trwalszą – skonstatowała.
– Aśka, ty o smutku? – zdziwiła się Wiki. – Ty jesteś megapozytywnie nastawiona do świata!
– Staram się być. – Alternatywka się uśmiechnęła. – Zapomniałaś jednak, że mamy pisać o negatywnych emocjach, a nie o szczęściu, radości i euforii.
– Zapomniałam – roześmiała się Wiki. – Właściwie dlaczego Aśka wybrała te negatywne emocje? Dlaczego nie możemy właśnie pisać o szczęściu? – zamyśliła się.
– Może dlatego, że jest ich więcej? – zastanawiała się Alternatywka. – I każdy z nas wszystkich możliwych emocji doświadczył. Bez wyjątku.
– Ciekawe, czy zazdrość może być pozytywna? – wyrwało się Gabi.
– Może, ale nie jest wtedy silną emocją – odpowiedziała Alternatywka. – Rozkmiń to. Jeśli czegoś komuś zazdrościsz na zasadzie: „Też bym tak chciała!”, nie idzie z tym w parze zawiść, więc wtedy zazdrość przebiega łagodnie, a nawet potrafi człowieka zmobilizować do pozytywnego działania. Jesteś zazdrosna, ale na zasadzie: „Mega! Ale jej zazdroszczę! Też bym tak chciała!”. I na tym kończy się twoje uczucie zazdrości albo działasz, by osiągnąć jakiś swój cel, ale działasz uczciwie. To tak zwana zdrowa zazdrość. Nikogo nie krzywdzi.
„Moja na razie też nikogo nie krzywdzi, tylko mnie samą, więc zdrowa raczej nie jest” – pomyślała Gabi.
Pożegnały się przy Parku Zdrojowym. Gabi skierowała się w stronę Karczmy Bławatek. Od niej miała jakieś dwa kilometry do domu. Do końca listopada pokonywała drogę ze szkoły na ranczo rowerem, ale później zrobiło się zbyt zimno i ślisko. Michał stanowczo zaprotestował. Najpierw śnieg pojawił się w wyższych partiach gór, a teraz pokrył wszystko białą puchową kołderką. Gabriela lubiła te dni, gdy niebo było bezchmurne, a śnieg połyskiwał i skrzył się malutkimi kryształkami w promieniach słońca. Raźno skrzypiał pod stopami. Niekiedy jednak błękit nieba zasłaniała szara warstwa chmur. Tak grubych, że nie dało się przez nie dostrzec nawet jednego promyka słońca. Były rozmyte, a na dole postrzępione. Z tych rozproszonych po całym niebie chmur często padał śnieg lub deszcz ze śniegiem. Widoczność była słaba, także w dzień, nie mówiąc o tym, że słońce o tej porze roku zachodziło przed godziną szesnastą.
Gdy Gabriela dotarła na ranczo, wrzuciła plecak do swojego pokoju i poszła do Michała. Zapukała do drzwi.
– Tato, mogę wejść?
– Oczywiście, Gabrysiu, wejdź – usłyszała.
Nacisnęła klamkę i pchnęła drzwi.
– Przyszłam się odmeldować, że jestem cała i zdrowa i że bezpiecznie wróciłam do domu – roześmiała się.
– Gabi – powiedział czule Michał. – Rozumiem, że nie jesteś dzieckiem, ale czuję się spokojniejszy, gdy wiem, że już jesteś na ranczu.
– Dlatego codziennie się odmeldowuję, tato. Obiecałam, że będę tak robić, jeśli nie będziesz do mnie wydzwaniał po szkole co piętnaście minut – przypomniała. – I cieszę się, że słowa dotrzymujesz.
– Ech! – Machnął bezradnie ręką. – Nawet nie wiesz, jakie to trudne. Nie codziennie zostaje się ojcem prawie dorosłej córki. Gapię się wciąż w twój plan lekcji, a później na zegarek – wyznał szczerze. – I gdy moim zdaniem już powinnaś być, to tysiąc razy mam ochotę zadzwonić.
– Musisz mi zaufać. Gdy poszłam z Kajtkiem na pizzę, zadzwoniłam – przypomniała. – Gdy idę z Alternatywką albo Wiki na coś niezdrowego, to też dzwonię – dodała.
– Gabrysiu, ja ci ufam jak mało komu. Po prostu się o ciebie boję – wyznał. – Że wpadniesz pod samochód, że złamiesz nogę, że coś ci się stanie. Pamiętasz, co przytrafiło się Julce…
– Tak, tato – przerwała. – Doskonale pamiętam, ale to nie oznacza, że takie rzeczy zdarzają się codziennie i przytrafiają każdemu.
– Wiem – westchnął – ale postaraj się mnie zrozumieć.
– Rozumiem. Mam w sobie wystarczająco dużo empatii – roześmiała się – ale zawarliśmy umowę. Ja cię informuję, gdy idę gdzieś z kimś po szkole, a ty nie wydzwaniasz.
– No przecież nie wydzwaniam – zaprotestował. – Uciekaj na obiad.
– Kiedy przyjeżdża pierwszy turnus na „zimowe ferie w siodle”? – spytała.
– W przyszłym tygodniu – odparł. – A jak z twoimi feriami? – zaciekawił się.
– Tak jak mówiłam, pojadę do Piotra, do Wrocławia, ale nie wiem, czy na całe dwa tygodnie, czy na krócej. Będę ci potrzebna na ranczu?
– Gabrysiu, całe lato ciężko pracowałaś. Najważniejsze, byś wypoczęła. Zaplanuj ten czas, jak chcesz, choć ja najchętniej nie puściłbym cię nawet na jeden dzień – roześmiał się – a Piotra ściągnąłbym do nas.
– On nie ma ferii, tato – przypomniała. – Prowadzi wydawnictwo.
– No przecież wiem – odparł. – Zmykaj na obiad.
– Zmykam – odparła, opuściła pokój Michała i udała się do jadalni.
Regina uraczyła ją gorącym żurkiem w domowym chlebie podpieczonym w piekarniku oraz pstrągiem zapiekanym z serem, papryką i pomidorami. Podobnie przyrządzoną rybę jadła z Wiki w Karczmie Bławatek u pani Klementyny, jednak tam pstrąg został owinięty plastrami boczku, a Regina wiedziała, że Gabi stara się dbać o linię. Do tego ziemniaczki zamiast frytek i surówka. Niebo! Gabrysia miała świadomość, że na ranczu je dwa razy tyle, ile zwykła jadać we Wrocławiu, ale też dużo więcej się ruszała i pracowała. Sama droga do szkoły, gdy Michał jej nie podrzucał autem, to około dziesięciu kilometrów w obie strony: na rowerze bądź pieszo. Do tego jazda na Neronie, praca przy koniach, a w sezonie sprzątanie pokoi i dwa razy tyle obowiązków. Dlatego od czasu do czasu pozwalała sobie bezkarnie na deser przygotowany przez Reginę bądź Krystynę. Tego dnia była to beza z musem owocowym i mascarpone. Wiedziała, że takie bezy serwuje swoim gościom też pani Klementyna. Znały się z Reginą i stąd te nowe, przepyszne specjały zawitały na ranczo. Z wyjątkiem żurku podawanego w domowym chlebie. Ten był tu podobno od zawsze.
Gabi podziękowała Reginie za przepyszny obiad i udała się do swojego pokoju. Wyciągnęła się wygodnie na łóżku. Zawibrował jej smartfon w kieszeni dżinsów. Maurycy!
– Tak, Maurycy? – spytała.
– Cześć, słońce! Tęsknię za tobą. Co słychać? Co u ciebie i co na ranczu?
– Też tęsknię – odparła. – U mnie spoko. U Michała też. Młyn się zacznie w przyszłym tygodniu, bo przyjeżdża pierwszy turnus na „zimowe ferie w siodle”. Jak przygotowania do sesji?
– Mam nadzieję zaliczyć wszystko w pierwszym terminie – powiedział stanowczo.
– Zarozumialec – skwitowała. – Tak czy inaczej, twoja sesja zbiegnie się z moimi feriami. Nie jestem z tego zadowolona. Dlaczego nasze województwo ma zawsze ferie na samym końcu? Nie ogarniam tego.
– Damy radę. A ci feriowi skąd do was przyjadą?
– Dokładnie nie wiem, ale ze śląskiego. Najwcześniej zaczynają ferie, razem z łódzkim, lubelskim, podkarpackim i pomorskim. Przynajmniej tak zapamiętałam.
– Wiesz, o czym marzę? – spytał.
– O czym? – odpowiedziała pytaniem.
– By iść z tobą na spacer w mroźny, ale słoneczny dzień, do naszej miejscówki, przytulić się i patrzeć, jak z nieba spadają duże płatki śniegu. Wsłuchać się w zimowy las. Potem wrócić do Jaworowej Chaty. Poprosić Krystynę albo Reginę o gorącą herbatę z dodatkiem soku malinowego, które same co roku robią – mówił czułym i namiętnym tonem. – Rozgrzać się tą herbatą. Może wziąć prysznic? Namydliłbym starannie całe twoje ciało, od włosów po same stopy. A potem ty zrobiłabyś to samo dla mnie. Marzę, by po wspólnej kąpieli wziąć cię do łóżka i całować każdy milimetr twojego ciała, gładzić twoje piersi, połączyć się z tobą i patrzeć na twoją twarz, gdy przeżywasz ze mną swój szczyt rozkoszy. Wciąż mam to przed oczami.
– Ja też mam przed oczami twoją twarz – szepnęła. – Maurycy, a może dasz radę wpaść na weekend? – spytała cichutko. – Moglibyśmy spełnić swoje marzenia.
– Też o tym marzysz?
– Nawet nie wiesz, jak bardzo. Dużo masz pracy poza studiami? Jakieś nowe zlecenia?
– Dużo tego jest, Gabi – odparł. – I we wszystkich dziedzinach, i w grafice, i w programowaniu.
– A tłumaczenia?
– Też wciąż są zlecenia, ale dzięki zarobionej kasie jestem niezależny i będę mógł spełniać twoje zachcianki – roześmiał się.
– Ja mam swoją kasę, i to całkiem sporo, choć wolałabym nie mieć… – posmutniała. – No właśnie, Maurycy, mam swoją kasę, to chyba mogę nią dysponować?
– Chwilowo jeszcze pod nadzorem Michała, ale Michał nie może zrobić niczego bez zgody sądu opiekuńczego.
– Hmm, skomplikowane jak zawsze.
– Jeszcze trochę i będziesz mogła sama zarządzać tymi pieniędzmi – pocieszył. – A masz jakieś plany?
– Myślałam o hali do hipoterapii. Takiej, żeby zajęcia mogły się odbywać przez cały rok – wyznała. – Mogłabym dać Michałowi na to kasę. Wiesz, Maurycy, ja całkiem o tym spadku zapomniałam… – Przerwała na dłuższą chwilę. – Zamiast tego wszystkiego wolałabym mieć mamę.
– Wiem, kochanie.
– Ale skoro jest, jak jest, to mogę te pieniądze spożytkować. Myślę, że mama byłaby zadowolona, ale jest jeden problem.
– Jaki?
– Michał nie weźmie ode mnie ani złotówki.
– Dziwisz mu się? Nie tak dawno odzyskał córkę. Czuje się odpowiedzialny i to on chce ci wszystko dać.
– Będę musiała z nim poważnie pogadać. To co? Dasz radę przyjechać na weekend? – wróciła do tematu.
– Gabrysiu, niczego tak bardzo nie pragnę, ale w ten weekend nie dam rady. Mnóstwo zleceń, sesja zbliża się wielkimi krokami i obiecałem Poli zamontować kilka półek w jej i Majki pokoju.
– Właściciel mieszkania nie może tego zrobić? – spytała, próbując panować nad tonem głosu, bo zmroziła ją ta informacja.
– Nie może – odparł. – Przez dwa miesiące nie będzie go we Wrocławiu. Jest w Szwecji u córki. Może w następny weekend będę wolniejszy.
– Mam taką nadzieję – odparła.
– Bardzo za tobą tęsknię. Jesteśmy w kontakcie.
– Jesteśmy w kontakcie – odpowiedziała.
Zazdrość zaprosiła do pokoju Gabrieli smutek, a ten sprowadził cichy szloch.ROZDZIAŁ 3
Rozdział 3
Gabriela wróciła ze stajni. Musiała napoić konie przed karmieniem, pilnując jednocześnie, by żaden z nich nie był bezpośrednio przed treningiem ani po nim. W ich stajni karmienie odbywało się cztery razy dziennie. Czyszczeniem koni – przed każdą przejażdżką, a czasem też po treningu – zajmowali się teraz głównie Justyna i Tomek. On nigdy nie zapominał o rozmasowaniu gumowym zgrzebłem miejsc, które miały styczność z siodłem, a ona o ponownym wyczyszczeniu kopyt kopystką, by usunąć z nich ewentualne patyki, kamyki bądź inne zanieczyszczenia, które mogły dostać się tam podczas jazdy. Michał bardzo pilnował, by konie miały regularnie rozczyszczane kopyta. Gabi wzięła prysznic, włożyła szlafrok i otworzyła laptopa. W stajni na chwilę oderwała się od ponurych myśli. Teraz wróciły ze zdwojoną siłą. Smutek mieszał się z zazdrością. Zakumplowały się i nie dawały Gabrieli spokoju. Czasem wirowały sobie spokojnie, lekko i wtedy dziewczyna odczuwała chwilową ulgę. Innym razem wpadały w szał i tańczyły jak w amoku, a niekiedy toczyły ze sobą walkę. Raz wygrywał smutek i był przyczyną łez dziewczyny, innym razem zazdrość, stając się źródłem bólu i złości. Oraz strachu, że może utracić Maurycego.
„Wciąż tylko Pola i Pola – myślała. – Nie może przyjechać do Akademii Jeździeckiej, bo praca, bo sesja i trzeba pomóc Poli, ale jakoś ta praca i zakuwanie do sesji nie przeszkadzają w tym, by z Polą pójść na browara, by wybrać się do Hydropolis, by montować jakieś pieprzone półki, a przeszkadzają w przyjeździe na ranczo. A Poli to tych półek wcześniej nie brakowało? Akurat teraz sobie przypomniała, jak właściciel mieszkania wyjechał na dwa miesiące?”.
Gabrysia miała tego wszystkiego serdecznie dość. Nie wytrzyma tego ani chwili dłużej. Pojedzie do Wrocławia na ferie na całe dwa tygodnie. Tak w tej chwili myślała. Zalogowała się na swojego bloga.
lostgirl.blogspot.com
Hejka! Dziś chciałam was spytać, jak radzicie sobie z zazdrością? Nasza polonistka – Aśka zadała nam pisemną wypowiedź na temat którejś z negatywnych emocji. To praca dodatkowa dla chętnych. Możemy w ten sposób zawalczyć o wyższą ocenę na semestr. Nie chciałabym pisać o wszechogarniającym smutku, rozpaczy, żalu. Wiecie, że straciłam mamę. Pamiętam, co wtedy przeżywałam, i boję się, że pisząc o tym raz jeszcze, rozgrzebię rany i zaczną krwawić. Podobno tych głównych emocji jest tylko kilka. Dla mnie to główne barwy, ale są też ich odcienie. Cała masa, a gdy barwy się łączą, zlewają, zachodzą jedna na drugą, to tworzą nowe kolory i człowiekowi trudno je nawet nazwać. Są jeszcze uczucia. Moja kumpela powiedziała, że uczucia to rozszerzona forma emocji. Uczucia są trwalsze, dłuższe i bardziej pokręcone, skomplikowane. O złości nie napiszę, bo jestem osobą spokojną i opanowaną. U mnie złość nigdy nie wywołała agresji. Pomyślałam o zazdrości. Mogę odnieść się w swej pracy do opinii innych osób, napisać, czy się z nimi zgadzam i dlaczego albo czy mam zupełnie inne odczucia, przemyślenia, słowem – porównać emocje innych ze swoimi własnymi.
Wasza Lost Girl
Przeczytała uważnie swojego posta. Chyba napisała prawdę. Zależało jej, by nie ściemniać.
Dodała GIF-a przedstawiającego tło w czarno-szaro-białych barwach i odcieniach tych barw. Okazuje się, że czerń może być mniej lub bardziej czarna, biel też, o odcieniach szarości nie wspominając: srebrny, gołębi, mysi, grafitowy, stalowy i długo by wymieniać. Zależało jej na smutnym tle. W końcu miała to być negatywna emocja, choć tło natychmiast skojarzyło się Gabrieli ze smutkiem. Na tle kolejno pojawiały się i znikały napisy:
_Skrywana zazdrość zabija cię bezszelestnie._
_Zazdrość to paniczny lęk przed utratą miłości._
_Źródła zazdrości biją w naszych własnych kompleksach._
_Zazdrość odbierze ci wszystko, co w życiu najcenniejsze i najpiękniejsze._
_Nie mamy wpływu na uczucie zazdrości. Najmniejszego. Ale mamy wpływ na to, co z tym zrobimy._
Wypływały, jakby z oddali, najpierw maleńkie, by urosnąć i przykuć uwagę odbiorcy; najpierw pierwszy, później drugi i tak do ostatniego. I jak to w każdym GIF-ie bywa, wszystko zaczynało się od początku.
Black Rose
Zazdrość często bierze się z naszej bujnej wyobraźni. Gdy nie zapanujemy nad wyobraźnią, zacznie ona chorować. Chora wyobraźnia jest jak niewypał. Nigdy nie wiadomo, kiedy może eksplodować i jakich zniszczeń dokonać.
Realist
Zazdroszczę polonistki, ale wbrew pozorom to trudna praca. Zazdrość przeżył każdy z nas. Jedni nad tym panują, inni nie. Ja próbuję samemu sobie racjonalnie tłumaczyć, czy faktycznie mam powody do zazdrości. Jeśli nie, staram się nie robić drugiej stronie wyrzutów, nie ingerować w jej decyzje dotyczące spędzania wolnego czasu, ale kiedyś uświadomiłem sobie, że gdyby druga strona kochała mnie tak jak ja ją, to wolałaby spędzać czas ze mną, a nie z kumpelami. Miałem świadomość, że ona nie jest moją własnością i ma prawo do własnej przestrzeni. Szanowałem to. Niby pięknie, ale ostatecznie okazało się, że dziewczyna nie spędzała czasu z koleżankami, a z innym chłopakiem. Zostawiła mnie.
Pe Enn
Według mnie zazdrość to jest emocja, którą czujemy w stosunku do drugiej osoby. Ja jestem zazdrosna o moją przyjaciółkę, którą znam dziewięć lat. Zazdrość pojawia się u mnie wtedy, gdy ona ma się spotkać ze swoim znajomym, w związku z czym nie pisze ze mną (piszemy na co dzień na fejsie, bo mieszkamy 400 km od siebie) i mi jest przykro, że nie poświęca mi tyle samo czasu co kiedyś.
Lu Sia
Zazdrość to trudny temat. Przyznaję, że jestem bardzo zazdrosna o swojego partnera, zazdrosna wręcz chorobliwie. Powoli uczę się nie sprawdzać go na każdym kroku i ufać jego słowom (a mam swoje powody do zazdrości). Jest mi ciężko i wiem, że on z tą moją zazdrością też łatwo nie ma. Dlatego staram się myśleć pozytywnie i unikać nieprzyjemnych awantur. Jeżeli coś mi się nie podoba, po prostu próbuję o tym rozmawiać i mówić otwarcie, że coś jest nie tak.
Endorfina
Zazdrość to coś normalnego, bardzo często pojawia się, kiedy jest się w związku, ale nie tylko wtedy! Chyba gdybym nie była zazdrosna o A. ani on o mnie, to byłoby jakoś tak dziwnie. Wiadomo, nie można przesadzić w żadną stronę, ale dla mnie to przekochane, kiedy A. bardziej mnie do siebie przytula, gdy idziemy na spacer i ktoś świdruje mnie wzrokiem. Widać wtedy, że tej drugiej połówce na nas zależy.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
więcej..