Przemysł pogardy 2 - ebook
Przemysł pogardy 2 - ebook
Ta książka powstała trochę według formuły Alfreda Hitchcocka: „najpierw trzęsienie ziemi, a potem... dalszy wzrost napięcia”. Jeśli bowiem pierwsza część pod tytułem Przemysł pogardy uznana została przez wielu recenzentów za „wstrząsającą” i „porażającą”, to jak określić niniejszy tom drugi, który przynosi jeszcze bardziej drastyczne dowody w sprawie lżenia, znieważania i wyszydzania Lecha Kaczyńskiego, a także jego brata Jarosława?
Kto łudził się, że proceder masowego i zorganizowanego niszczenia wizerunku głowy państwa ustanie po katastrofie smoleńskiej, ten musi być dziś bardzo zawiedziony. Przemysł pogardy nadal bowiem trwa, wzbiera nawet na sile i rozszerza pole rażenia. Uderza mocno w nieżyjącego prezydenta, lecz z jeszcze większym impetem w Jarosława Kaczyńskiego, który – jak głoszą szydercy – „jest tylko jeden”.
Ciągle przy tym słychać fałszywe głosy, że to normalna debata, a nie mowa nienawiści odzierająca z czci i godności. Książka Przemysł pogardy 2 dokumentuje i udowadnia, jak jest naprawdę. Bez interpretacji i komentarzy. Samą wymową faktów.
SŁAWOMIR KMIECIK – dziennikarz, publicysta, autor książek. Interesuje się polityką i najnowszą historią Polski oraz satyrą i czarną propagandą. Nie widzi w tym sprzeczności, gdyż sfery te wzajemnie się przenikają. Ukuł nawet żartobliwą formułę: Historia to dzieje poważnej polityki, w której mniej poważna propaganda miesza się z całkiem niepoważną szopką. Pisuje artykuły i komentarze, opublikował kilka prac na temat dowcipu politycznego, ale swoją aktywność twórczą dzieli na czas „przed” i „po” ukazaniu się książki Przemysł pogardy. Dlaczego? Bo komentowano ją tak żywo i przyniosła mu tyle uznania za dokumentowanie prawdy, że – jak mówi – w jego dziennikarskiej pracy nic już nie jest takie jak dawniej...
* * *
Siła rażenia tego dobrze udokumentowanego szyderstwa jest ogromna, chociaż ostrzał prowadzi tak naprawdę kilka konkretnych osób. Jednak czytając książkę mamy wrażenie, że są tylko aktorami w spektaklu, który ma swoich autorów, reżyserów i producentów. Bezpośrednim celem tej wojny są bracia Kaczyńscy, lecz przecież toczy się ona także o Polskę, jej kształt i przyszłość. Gorąco zachęcam do uważnej lektury książki Sławomira Kmiecika, by samemu sprawdzić, jak skutecznym instrumentem w walce o władzę nad emocjami Polaków są nienawiść i szyderstwo. Pamiętajmy, że mowa nienawiści uderza nie tylko w braci Kaczyńskich, jej ofiarami jesteśmy my wszyscy…
Barbara Fedyszak-Radziejowska
Doskonała dokumentacja działania "przemysłu pogardy i nienawiści". Pokazuje, że każda obelga, każde kłamstwo, każdy wulgaryzm był dobry, by niszczyć prezydenta Lecha Kaczyńskiego, by niszczyć Jarosław Kaczyńskiego, by niszczyć polską dumę i godność.
Prof. Zdzisław Krasnodębski, socjolog, filozof społeczny
10 kwietnia 2010 roku ucichły fabryki przemysłu pogardy. Ucichły tylko na chwilę. Bo Lech Kaczyński po swej tragicznej śmierci okazał się dla ich właścicieli, dyrektorów i majstrów niebezpieczniejszy niż był za życia. Zatem po paru dniach uruchomiono znów maszyny i z całą mocą zabrano się za niszczenie pamięci o Nim.
Ale Przemysł pogardy 2 ukazuje też plugawe działania podejmowane wobec Jarosława Kaczyńskiego. Depozytariusza spuścizny Prezydenta, premiera i przywódcy opozycji. Polityka w ciągu ostatniego ćwierćwiecza najbardziej atakowanego przez establishment, bo najbardziej mu zagrażającego.
Dziękuję Sławomirowi Kmiecikowi za to, że spisał czyny i rozmowy.
Maciej Łopiński, szef Gabinetu Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego
Kategoria: | Polityka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-61344-58-2 |
Rozmiar pliku: | 621 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Od autora,
czyli jak to możliwe, by książka nie miała końca…
CZĘŚĆ PIERWSZA
LECH KACZYŃSKI
Rozdział I
Pod prasą szyderstw i w sieci drwin,
czyli obciachowy prezydent
Lech Kaczyński
w polskich mediach przed 10 kwietnia 2010r.
Rozdział II
Śmierć, która bawi,
czyli nieżywy prezydent jeszcze śmieszniejszy
Lech Kaczyński
w polskich mediach po 10 kwietnia 2010r.
CZĘŚĆ DRUGA
JAROSŁAW KACZYŃSKI
Rozdział III
Żarty od rana do Kaczora,
czyli prezes-premier u nas nie porządzi
Jarosław Kaczyński
w polskich mediach przed 10 kwietnia 2010r.
Rozdział IV
Śmiech na jednego, czyli do ustrzelenia został jeszcze brat
Jarosław Kaczyński w polskich mediach po 10 kwietnia 2010r.
CZĘŚĆ TRZECIA
LECH I JAROSŁAW KACZYŃSCY
Rozdział V
Rechot sąsiadów, czyli kpiny z bliźniaków nie znają granic
Lech i Jarosław Kaczyńscy
w zagranicznych mediach przed i po 10 kwietnia 2010r.Spójrzcie, jaka wciąż sprawna,
jak dobrze się trzyma
w naszym stuleciu nienawiść. (…)
Do nowych zadań w każdej chwili gotowa.
Jeśli musi poczekać, poczeka.
Mówią, że ślepa. Ślepa?
Ma bystre oczy snajpera
i śmiało patrzy w przyszłość
– ona jedna.
Wisława Szymborska
(z wiersza Nienawiść)
Który skrzywdziłeś człowieka prostego
Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając,
Gromadę błaznów koło siebie mając
Na pomieszanie dobrego i złego, (…)
Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta
Możesz go zabić – narodzi się nowy.
Spisane będą czyny i rozmowy. (…)
Czesław Miłosz
(z wiersza Który skrzywdziłeś)Od autora,
czyli jak to możliwe, by książka nie miała końca…
Dlaczego napisałem Przemysł pogardy 2? Nieskromnie muszę stwierdzić, że inaczej być nie mogło. Już w pierwszych dniach po ukazaniu się książki Przemysł pogardy. Niszczenie wizerunku prezydenta Lecha Kaczyńskiego w latach 2005-2010 oraz po jego śmierci miałem pewność, że kontynuacja jest wręcz niezbędna. I to z kilku powodów.
Zacznę od tego, że pierwsza część została od razu bardzo życzliwie przyjęta przez tysiące czytelników. Także przez wielu dziennikarzy i recenzentów, ale w tym przypadku wypada zastrzec, że niemal wyłącznie w mediach niezależnych, spoza głównego nurtu, zaliczanych nierzadko – tak jak w czasach PRL – do „drugiego obiegu”. Pomijając bowiem drobne wyjątki, prasa, portale internetowe, radio i telewizja „pierwszego obiegu” usiłowały tę publikację zupełnie zignorować i „zamilczeć”. Dochodziło nawet do sytuacji komicznych – oto w publicystycznym programie TVP jedna ze znanych posłanek uciekła się do fortelu i znienacka wyjęła książkę Przemysł pogardy, pokazując ją na wizji jako dokument znieważania prezydenta Kaczyńskiego. Dziennikarka prowadząca wywiad na tom pokazany do kamery nawet nie spojrzała, a tym bardziej nie podjęła rozmowy na jego temat. Jednak mimo takich i podobnych barier, książka z powodzeniem „zbłądziła pod strzechy”, bo – na szczęście – monopol informacyjny i zmowę milczenia udaje się przełamywać. Ba, w realiach polskiego rynku księgarskiego ta praca stała się wręcz bestsellerem, który siłą rzeczy zachęcał do pracy nad częścią drugą. Ponieważ jednak mówienie w kategoriach komercyjnego sukcesu o książce niosącej tak bolesne treści może wydać się nieco dwuznaczne, wyrażę to inaczej… Książka pod tytułem Przemysł pogardy okazała się po prostu bardzo potrzebna, odpowiedziała na społeczne zapotrzebowanie, spełniła oczekiwania wielu Polaków, którzy chcieli, aby wreszcie powstało opracowanie dokumentujące proceder zmasowanego i rozpisanego na role zwalczania prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Moja książka była w tej mierze pierwsza, lecz wiem, że dla wielu odbiorców pozostaje czymś więcej niż tylko „pionierską” publikacją – stała się także twardym dowodem w sprawie. Dowodem – trzeba dodać – nawet w sensie formalno-prawnym, gdyż działający na co dzień w Niemczech znany adwokat Stefan Hambura złożył w Wojskowej Prokuraturze Okręgowej w Warszawie wniosek o „dopuszczenie i przeprowadzenie dowodu z dokumentu – publikacji Przemysł pogardy w śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej. Moja praca wprawdzie nie omawia przyczyn tragedii pod Smoleńskiem, ale bez wątpienia pokazuje, jaki klimat polityczny i medialny był tworzony przed 10 kwietnia 2010 roku i jak utwardzano grunt pod późniejsze stwierdzenia, że „nic się właściwie nie stało”, i że jedynym problemem pozostaje tylko to, że do samolotu nie wsiadł „ten drugi”.
Część pierwsza książki stała się zatem dla czytelników potwierdzeniem, że przemysł pogardy to realne zjawisko, a nie rzekomy wymysł „moherów”. I właśnie ten fakt przesądził o jej powodzeniu, co stwierdzam nie po analizie wyników sprzedaży czy rankingów księgarskich, lecz na podstawie opinii czytelników. Wyrażanych – podkreślę – od razu po pojawieniu się książki w publicznym obiegu, bowiem już 2 grudnia 2012 roku, w dniu jej oficjalnego debiutu na Targach Książki Historycznej w Warszawie, do stoiska Wydawnictwa Prohibita, przy którym miałem zaszczyt podpisywać ciepłe jeszcze egzemplarze, ustawiła się długa kolejka. A potem odbyłem wielomiesięczny cykl spotkań z czytelnikami w całym kraju, podczas których – za co niniejszym raz jeszcze serdecznie dziękuję – usłyszałem wiele pochlebnych opinii i podziękowań, lecz również gorących zachęt, nalegań, czy wręcz żądań, abym napisał Przemysł pogardy 2. Nie mogłem pozostać głuchy na te głosy.
Książka, którą wraz z Wydawnictwem Prohibita oddaję właśnie w ręce czytelników, to kontynuacja i dopełnienie części pierwszej. Co zatem zawiera nowego, czym różni się od tamtego wydania? W poprzednim tomie pokazałem w kilkunastu rozdziałach, jak Lech Kaczyński był zwalczany przez środowiska opiniotwórcze: polityków, ludzi mediów, elity i „autorytety” III RP, artystów i celebrytów. Tym razem relacja z niszczenia wizerunku prezydenta jest jeszcze szersza, gdyż – poza kolejnymi przykładami działań osób publicznych – obejmuje także akcje prowadzone w internecie, na ulicy, wśród zwykłych ludzi. Dzięki temu można sobie uzmysłowić, jak szyderstwa pierwszoplanowych polityków czy publicystów przenosiły się „na dół”, jak oddziaływały na społeczeństwo i jak inspirowały anonimowych internautów, twórców-amatorów, producentów gadżetów, a nawet ulicznych grajków i „zadymiarzy”.
Część pierwsza książki nie wyczerpała całości zagadnienia także w tym sensie, że w toku prac nad nią zebrałem znacznie więcej materiału źródłowego, niż mogło pomieścić jedno wydanie. Tę niewykorzystaną dokumentację włączyłem do niniejszego tomu, aby obraz zjawiska był możliwie najpełniejszy. „Zapasów”, a tym bardziej udokumentowanych nowych wątków nie mogłem odłożyć do archiwum, bo cały problem tkwi w tym, że książka o przemyśle pogardy ciągle „pisze się” niejako sama. Festiwal rechotu i obelg nie tylko bowiem nie ustał po śmierci Lecha Kaczyńskiego, co zaznaczyłem już w pierwszej części, lecz nasila się jeszcze i zatacza coraz szerszy krąg. Uderza nadal w zmarłego prezydenta, lecz jednocześnie w całą formację polityczną, którą reprezentował, w jego rodzinę, a już w szczególności w brata-bliźniaka, który – jako prezes Prawa i Sprawiedliwości – jest głównym wykonawcą politycznego testamentu Lecha Kaczyńskiego. Nie może zatem dziwić fakt, że w przybliżeniu połowa książki Przemysł pogardy 2 dotyczy Jarosława Kaczyńskiego, skoro przeciw niemu skierowana została ta sama broń, którą niegdyś wytoczono przeciw głowie państwa. Atak na prezesa PiS – dodam – nie nastąpił dopiero w czasie kampanii wyborczej w 2010 roku, w której wystartował jako kandydat na prezydenta, chcący zastąpić tragicznie zmarłego brata-bliźniaka. Przy pomocy zniewag, inwektyw i drwin Jarosław Kaczyński był zwalczany znacznie wcześniej – najpierw jako lider PiS, czyli ugrupowania, które w 2005 roku „ośmieliło się” wygrać z PO, potem jako premier i szef partii rządzącej, a następnie – od jesieni 2007 roku – jako przywódca opozycji. W tej ostatniej roli ciągle jest „zabijany śmiechem” tak samo jak wcześniej jego brat, prezydent Polski. A nawet ostrzej i bardziej bezpardonowo, bowiem dziś – co zresztą często podkreślają szydercy – „Kaczyński jest tylko jeden”, więc to na nim koncentrują się działania przemysłu pogardy. Inaczej niż w czasach kiedy żył Lech Kaczyński, bo choć wtedy akcje prześmiewców i polityczno-medialnych niszczycieli wizerunku dotyczyły obu braci, to siłą rzeczy uderzały głównie w prezydenta, który – jako pierwszy obywatel – uosabiał całą formację.
Przemysł pogardy 2 uwzględnia tę nową okoliczność – jest pierwszą na rynku publikacją, która tak szeroko i tak szczegółowo dokumentuje działania przemysłu pogardy wobec prezesa PiS. Daje się nawet uchwycić pewną prawidłowość: ataki na niego są tym agresywniejsze i tym bardziej zmasowane, im wyższe notowania w sondażach zajmuje partia Jarosława Kaczyńskiego. Dla czytelników szczególnie uderzający będzie zapewne fakt, jak bardzo brutalność języka, poziom agresji i skala werbalnych napaści wzrosły po katastrofie smoleńskiej, wyrażając się między innymi w rechotliwych okrzykach tłumu: „Jeszcze jeden!” Na tym właśnie polega bolesna istota zjawiska – przedstawiciele „elity” III RP, a w ślad za nimi zwykli ludzie uznali, że można złamać tabu, które nakazuje nie drwić ze zmarłych i nie zadawać szyderstwami bólu tym, którzy stracili najbliższych.
W ostatnim, piątym rozdziale przedstawiłem przykłady „importowanych” drwin i zniewag wobec Lecha i Jarosława Kaczyńskich, czyli publikowanych w zagranicznej prasie. Tych bowiem także nie brakowało przed Smoleńskiem i nie brakuje nadal, a mechanizm ich „produkcji” i upowszechniania jest bardzo prosty. Najpierw korespondent z obcego kraju dostaje szkalujące informacje od zaprzyjaźnionego polskiego dziennikarza, potem te donosy publikuje w swojej gazecie, następnie polskie media informują, że „nawet za granicą” śmieją się z „Kaczora”, po czym obcokrajowcy donoszą, że w Polsce trwa medialna burza wokół nielubianego polityka. I tak nakręca się spirala przemysłu pogardy, który zdaje się nie znać granic i nie mieć końca…
Niniejszy tom, choć obszerniejszy od poprzedniego, ma mniejszą liczbę rozdziałów, ale za to jeszcze wyraźniej rozgranicza to, co wydarzyło przed katastrofą smoleńską od tego, co działo się po niej. Dzięki temu czytelnik lepiej uchwyci swoistą ewolucję i „rozwój” procederu niszczenia publicznych wizerunków Lecha i Jarosława Kaczyńskich po 10 kwietnia 2010 roku.
Tytuł książki Przemysł pogardy 2 nie budzi – jak sądzę – żadnych wątpliwości, gdyż jednoznacznie nawiązuje do części pierwszej i wyraźnie sygnalizuje, że to kontynuacja. Pytania może natomiast rodzić zastosowana w podtytule fraza „mowa nienawiści”. Przyjęło się bowiem uważać, że spolszczone określenie „hate speech” jest zarezerwowane dla środowisk lewicowo-liberalnych, które tym pojęciem opisują agresję słowną ludzi o poglądach prawicowych i konserwatywnych wobec różnych mniejszości, zwłaszcza seksualnych. Takie zawężenie jest jednak nieporozumieniem – jeśli bowiem mowę nienawiści rozumiemy jako używanie języka w celu znieważania, pomawiania lub rozbudzania nienawiści wobec osoby czy grupy osób, to w tej popularnej definicji mamy zawartą charakterystykę właśnie przemysłu pogardy. Oba zjawiska są tożsame, a różnicowanie ich ze względów politycznych czy ideologicznych jedynie zaciemnia istotę sprawy. Lech i Jarosław Kaczyńscy to ofiary przemysłu pogardy, czyli mowy nienawiści. I właśnie to – jestem przekonany – uzasadnia taki, a nie inny wybór podtytułu.
Mottem dla całej książki uczyniłem słowa dwojga polskich poetów-noblistów: Wisławy Szymborskiej i Czesława Miłosza. Ktoś zapyta z wyrzutem: co to za wybór, skoro oboje kolaborowali z komunizmem, a zatem osobiście napędzali niegdyś machinę nienawiści i pogardy? Odpowiem: właśnie z tych względów sięgnąłem trochę przewrotnie po ich utwory, bo w obecnym kontekście politycznym i społecznym niosą one zaskakująco aktualne i wyraziste przesłanie. Wiersz Szymborskiej Nienawiść w 1992 roku „Gazeta Wyborcza” umieściła na swej pierwszej stronie jako głos sprzeciwu wobec lustracji w wykonaniu Antoniego Macierewicza, przedstawianej jako „polowanie na czarownice” i „niszczenie ludzi”. Paradoks historii sprawił, że ten sam utwór można obecnie odczytywać jako oskarżenie przeciwko tym wszystkim, którzy mieli go na sztandarach, a dziś sami nie liczą się z wrażliwością, godnością i dobrami osobistymi innych. Z kolei wiersz pod tytułem Który skrzywdziłeś Miłosz napisał w 1950 roku w Waszyngtonie, kiedy w pełni rozumiał już tragiczne skutki funkcjonowania systemu totalitarnego. Poeta obnażył istotę despotycznej władzy, która nie dość, że krzywdzi ludzi, to jeszcze z nich drwi. Utwór ten nabiera dziś szczególnej wymowy, jeśli pod pojęcie „władcy” wstawimy potężny polityczno-medialny system zwany przemysłem pogardy, a za „człowieka prostego” uznamy ofiary tego procederu.
Poezja jako motto jest dostatecznie sugestywna, a co z wymową zasadniczej treści książki? Jaki klucz stosowałem sięgając po „wytwory” przemysłu pogardy i przykłady mowy nienawiści? Przyjąłem zasadę, że opisywane przypadki muszą pochodzić z powszechnego obiegu i ogólnie dostępnych mediów, a nie publikacji i wydawnictw niszowych lub uznawanych za skrajne. Przy takim założeniu wątpliwości może budzić to, że w książce umieściłem kilka cytatów z kierowanego przez Jerzego Urbana tygodnika „NIE”. Uznałem jednak, że bez tych paru przykładów proceder zwalczania braci Kaczyńskich i medialnego niszczenia ich wizerunków nie byłby pełen. Drugą żelazną zasadą było dla mnie to, aby omawiane w tej pracy publikacje i wypowiedzi mogły być w każdej chwili zweryfikowane, potwierdzone, odszukane w źródłach – na stronach internetowych, w rocznikach gazet, archiwach nagrań czy bibliotekach. Ta książka jest bowiem dokumentem, a nie klasyczną publicystyką. Niektórzy czytelnicy wyrażali zdziwienie, że w pierwszym tomie prawie w ogóle nie zastosowałem odautorskich komentarzy, poprzestając na kronikarskich relacjach oraz przytaczaniu cytatów. Zapytam jednak, czy wymowa podanych przeze mnie słów, faktów i kontekstów nie była wystarczająca? Czy wymagały specjalnego komentowania wypowiedzi, w których Lech Kaczyński był nazywany „durniem”, „łajniakiem”, „małym człowiekiem” i „s…synem” (Lech Wałęsa), „alkoholikiem”, „bachorem”, „chamem”, „durnym bliźniakiem”, „kurduplem”, „psychopatyczną postacią” i „wariatem” (Janusz Palikot), „charakteropatycznym bliźniakiem”, „ciasnym człowiekiem”, „nędznym agitatorem” i „zacietrzewionym prezydentem” (Stefan Niesiołowski)? A poprzestałem tutaj na wybranych przykładach obelg miotanych przez kilku zaledwie znanych polityków, pomijając wypowiedzi ich kolegów, a także słowa dziennikarzy i celebrytów, takich jak choćby Michał Figurski, który głowę swojego państwa raczył nazwać „małym, głupim, niedorozwiniętym człowiekiem zwanym prezydentem Polski”.
Od razu dodam, że w pracy Przemysł pogardy 2 przytaczam wiele równie bulwersujących, a nawet bardziej porażających zniewag i inwektyw, trzymając się tej samej zasady: czysta prawda faktów zamiast „łopatologicznych” komentarzy. Jestem bowiem przekonany o przenikliwości czytelników – wiem, że potrafią oni wyciągać trafne wnioski i odróżniać dobro od zła na podstawie obiektywnych danych, bez nachalnej interpretacji.
Do kogo adresuję Przemysł pogardy 2? Ufam, że po tę książkę sięgną ci wszyscy, którzy przeczytali część pierwszą, gdyż – jak już wspomniałem – obie wzajemnie się dopełniają i dopiero razem dają pełny obraz zjawiska. Ale wierzę też, że ta nowa pozycja okaże się interesującą propozycją czytelniczą także dla tych, którzy nie mieli w rękach mojej poprzedniej książki i nie przekonali się, jak zmasowany i destrukcyjny był – i nadal jest – przemysł pogardy. Ludzie w Polsce często powtarzają, że – w imię sprawiedliwości i prawdy – sprawców podłych czynów należy wskazywać palcem i nazywać ich po imieniu. To właśnie czynię w niniejszej książce, dokumentując, kto, kiedy, gdzie i w jaki sposób znieważał głowę państwa oraz szefa dużej partii, premiera, a następnie lidera opozycji. Podaję strona po stronie całą masę ściśle udokumentowanych „czynów i rozmów”, niezbite fakty i twarde dowody: nazwiska, funkcje, wypowiedzi, daty, źródła, okoliczności… Można je – zgodnie z logiką przemysłu pogardy – próbować zamilczeć albo zagłuszyć drwiną i śmiechem, ale na pewno nie da się im zaprzeczyć.
Książka Przemysł pogardy 2 to kolejny, mocny dowód w sprawie. Tym ważniejszy, że mamy do czynienia z coraz bezczelniejszymi próbami negowania zjawiska, odrzucania, a nawet wyszydzania zarzutów, przekonywania, że Lecha i Jarosława Kaczyńskich nikt nigdy nie zwalczał tendencyjnie, niesprawiedliwie i bez umiaru. Doprawdy nie było i nie ma przemysłu pogardy? Nie działa(ł) zorganizowany system odzierania tych dwóch polityków z czci i godności? Nie kierowano przeciwko nim ani wcześniej, ani teraz odrażającej mowy nienawiści? Skoro tak, to zapraszam do lektury drugiej już książki o zjawisku, które podobno nigdy nie istniało…
Sławomir Kmiecik* * *
Źródła cytatów i zasady dokumentacji
Wypowiedzi cytowane w tej książce pochodzą z różnych przekazów medialnych, głównie jednak z prasy, internetu oraz radia i telewizji, a w mniejszym stopniu z książek i broszur.
źródła zostały udokumentowane poprzez podanie imienia, nazwiska i profesji lub funkcji cytowanej osoby oraz tytułu (nazwy) medium i daty publikacji, a w przypadku stron internetowych – także głównego adresu w sieci.
Słowa cytowane na podstawie nagrań dźwiękowych i filmowych stanowią wierny zapis wypowiedzi (z pominięciem powtórzeń, dygresji i niezręczności stylistycznych) albo przytoczone są w wersji umieszczonej na stronach internetowych.
Osoby cytowane – dla uproszczenia – zostały przedstawione z uwzględnieniem tylko ich podstawowych zawodów i funkcji, co w żadnym razie nie ma umniejszać ich pozostałych aktywności publicznych, dokonań i zasług.
Podane przy nazwiskach przynależności partyjne, stanowiska, tytuły i stopnie naukowe odnoszą się do czasu, w którym padła przywołana wypowiedź i nie uwzględniają późniejszych zmian.
Zawarte w cytowanych wypowiedziach błędy ortograficzne i gramatyczne oraz „literówki” i inne pomyłki w druku zostały poprawione.CZĘŚĆ PIERWSZA
LECH KACZYŃSKI
Mowa nienawiści przeciw prezydentowi RP w latach 2005-2010 oraz po jego śmierci
„To dzięki «poważnym» mediom, a nie «Super Expressowi» czy «Faktowi», tygodniami dyskutowaliśmy o stosowności bądź niestosowności wnoszenia na pokład samolotu przez żonę prezydenta kanapek w reklamówce. Tego nie było w roku 2005 za skądinąd ekscentrycznego w zachowaniu premiera Marka Belki. I to upowszechniło się nagle, nieomal z dnia na dzień za premierostwa Kazimierza Marcinkiewicza (potem Jarosława Kaczyńskiego) i za prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Czy to proces naturalny czy fatalny? Moim zdaniem między postrzeganiem prezydenta jako nietykalnego monarchy a traktowaniem go jako śmiesznego facecika nadającego się tylko do obrzucania tortami jest wiele stadiów pośrednich. My niebezpiecznie zbliżyliśmy się do tego drugiego ekstremum”.
Piotr Zaremba, publicysta
(z artykułu na stronie rp.pl – 27 lutego 2011)
„Teraz się wszyscy oburzają, niesmaczą, a zapomnieli jak w dobrym tonie było rzucić żarcik o Kaczyńskim, zadrwić z niego, z PiS-u. Można było nawet okrasić to jakimś wulgarnym wyrazem i nikomu to nie przeszkadzało, bo panowała moda na lżenie Kaczyńskiego. Urągano mu, kpiono…”.
Robert Frycz, twórca strony antykomor.pl
(w rozmowie z publicystą Robertem Mazurkiem, „Rzeczpospolita” – 22-23 września 2012)
„Jeszcze żył Lech Kaczyński, więc i był Irasiad, i Borubar, i – wspomniana już wyżej – sraczka, i kartofle, i guziki, i sznurówki. I Palikot poił meneli alkoholem. I agenci z CBA łapali Bogu ducha winnych lekarzy, i kabarety kwitły i gwiazdy tańczyły. Aż trudno uwierzyć, że to tak niedawno. Czemu nagle zrobiło się tak okropnie cicho?”.
Krzysztof Osiejuk, dziennikarz, bloger
(„Warszawska Gazeta” – 25 stycznia 2013)
„Ośmieszanie i ataki na prezydenta miały służyć przedstawieniu Kaczyńskiego jako głównej przeszkody dla jedności, która musi być usunięta dla dobra ogółu. (…) Głównym celem było przedstawić go jako tego, który cały czas przeszkadza: zamiast łączyć Polaków tylko jątrzy”.
Krzysztof Zielke, publicysta
(„Gazeta Polska” – 3 kwietnia 2013)
„Prezydent był patronem procesu rozwiązania Wojskowych Służb Informacyjnych strzegących interesów imperium. Był wtedy osaczany i kontrolowany. Cyniczni po 1989 r. wdrapali się na górę i wciągnęli za sobą drabiny. Kiedy poczuli się zagrożeni, spuścili na Lecha Kaczyńskiego swoje medialne bulteriery, lisy
i buldogi”.
Robert Tekieli, publicysta
(„Gazeta Polska Codziennie” – 4 kwietnia 2013)
„Z każdym rokiem prezydentury Lecha Kaczyńskiego poziom nieskrywanej niechęci i agresji ze strony rządowej skierowanej przeciwko Pałacowi Prezydenckiemu rósł w zuchwałym tempie. Lech Kaczyński został wrogiem wewnętrznym, z którego można było szydzić, któremu można było utrudniać sprawowanie obowiązków, przed którym ukrywano informacje i raporty”.
Tomasz Rakowski, bloger, przedsiębiorca
(z artykułu na portalu wpolityce.pl – 10 kwietnia 2013)
„Świat się wali… Były esbek Janusz Molka opowiedział – cytuję za «Faktem» – «sensacyjną historię» (…). Lecha Kaczyńskiego zapamiętał jako «dobrotliwego misia» i bardzo pracowitego działacza… Cóż za zmiana! Wczoraj «jadowity karzeł» i «kartofel», dziś «dobrotliwy i pracowity miś», może z jedną tylko wadą: łatwowierności, ponieważ błędnie sądził, jakoby esbecja nie miała bladego pojęcia, że kierował Regionem Gdańskim. No, popatrzcie państwo! Już nie ospały, wiecznie wczorajszy, nieprzytomny facet, który gdy nie spał, to pił, a gdy pił, to bredził i kompromitował ojczyznę w oczach świata, lecz zaangażowany patriota, wpływowy i odpowiedzialny”.
Piotr Cywiński, publicysta
(z artykułu na portalu wpolityce.pl – 24 maja 2013)