Przemyślnik - ebook
Przemyślnik - ebook
Przemyślnik zaprasza w podróż do wnętrza. Zawiera notatki oparte na wspomnieniach, obserwacjach, przeżyciach i snach autorki. Mówi o emocjach silnych, często sprzecznych, rzadko werbalizowanych. Podczas lektury odczuwalne jest przede wszystkim napięcie: między pragnieniami a obawami, namiętnością a równowagą, potrzebą niezależności a lękiem przed samotnością. Jest wreszcie miłość i (inne?) demony. Oniryczny i wieloznaczny charakter tekstu uwypukla uniwersalność ukazanych konfliktów i sprawia, że niejeden czytelnik lub czytelniczka odnajdzie w tym zbiorze swoje własne doświadczenia.
Mało słów, dużo emocji. Proste i jednocześnie skomplikowane.
Krótka forma, która nie ogranicza wyobraźni.
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66670-91-4 |
Rozmiar pliku: | 962 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Stara legenda Czirokezów mówi o dwóch wilkach, które symbolizują nieustanną walkę dwóch sił w naszym wnętrzu. Dwie przeciwstawne moce: dobro i zło. Wygrywa ten wilk, którego się karmi.
Też jestem poddana takiemu dualizmowi, takiej dwoistości. Mam swoje alter ego. Mieszka we mnie Wściekły Pies, który jest ciemną stroną mojej natury. Jest moim największym demonem, z którym ciągle walczę, by utrzymać go w ryzach, by nie zerwał się ze smyczy i nie rzucił się do mojego gardła. Atakuje w najmniej oczekiwanych momentach, podkula ogon, łasi się, podgryza łydki, dłonie, czasem próbuje wejść mi na kolana, a wszystko po to, by zawładnąć mną całkowicie. Domaga się uwagi, prosi, żeby dopuścić go do działania, pozwolić mu na więcej, zadowolić go i jego chore pragnienia. Żywi się moim smutkiem, gniewem, strachem, lękiem, poczuciem winy, rozpaczą, goryczą. Szuka krwi. Czy mi się to podoba, czy nie, mój Wściekły Pies ma także wiele pozytywnych cech: determinację, wytrwałość, odwagę, strategiczne myślenie. Czasem nie jestem w stanie go okiełznać, zahamować. Czasem ja czerpię z niego.
Przez całe dorosłe życie Wściekły Pies nie opuszcza mnie nawet na chwilę. Czasem przysypia, daje się oswajać, ale na krótko. Drzemie, kiedy jestem szczęśliwa. Wycofuje się, kiedy czuje moją radość i wewnętrzny spokój. Powoli pokazuje zęby, kiedy zwęszy moje współczucie i pokorę. Skomli, kiedy odczuwam miłość, nadzieję i dumę, by za chwilę z jeszcze większą mocą, powoli z przyczajenia próbować przejąć kontrolę, gdy widzi mnie w chwilach słabości i bezbronności, na które sobie pozwalam. Nie mogę go lekceważyć. Boję się, że zagarnie całą mnie, że stracę dar wrażliwości, że muzy przestaną do mnie przemawiać, że utracę swoje marzenia, że stanę się jak on – czarna, wściekła, bez dobrych uczuć, ze złą naturą. Jesteśmy jak urobor – wąż zjadający swój własny ogon. Zamknięty w nieskończoności tego procesu, wiecznie powracający i dążący do zjednoczenia przeciwieństw. Tak wygląda moja walka ze Wściekłym Psem. Pewna forma ciągłej wewnętrznej destrukcji i odradzania się. Pożeramy się z moim Wściekłym Psem nawzajem i odradzamy w nieskończoność, by toczyć kolejne bitwy, które są grą równowagi.
Jesteśmy na siebie skazani.O FARYSIE…
Nazwę Cię moim Farysem. Moim łowcą, jeźdźcem, gladiatorem, zdobywcą, wojownikiem. Mogłabym zwać Cię Adonisem, Parysem albo Apollem, ale nie oszukujmy się, nie jesteś aż tak piękny. Masz gen bawidamka, a los ubrał Cię tylko w przeciętną powierzchowność. Kłamca i uwodziciel, łajdak, łotr, nikczemnik. Oszust, lubieżnik, zbój i rozpustnik. Czyś Ty Turek, muzułmanin, co zakłada sobie harem? Nie, jesteś aktorem. Narcystycznym onanistą.
Ukochany mój Farysie, masz słodki uśmiech, dzierżysz pióro, pędzel, a czasem broń. Wszystko zależy od układanki zdarzeń, w której się znajdujesz. Jesteś mistrzem łgarstwa. Tak pięknie sączyłeś mi kłamstwa do ucha, szukałeś ust i pomiędzy pocałunkami wlewałeś w nie słowa, które nie były prawdą. Może nagły przypływ sentymentalnych uniesień, wspomnień nigdy nie spełnionej miłości sprzed lat spowodował to mistrzostwo wierutnych nieprawd. Natarczywy zew histerycznej chęci, by teraz posiąść, zdobyć melancholijny zarys moich piersi. Spełnienie młodzieńczego zauroczenia. Potwierdzenie tego, że jestem prawdziwa, a nie wymyślona przez Ciebie samego.
Chcę wierzyć w to, że był to niekontrolowany powiew wiosny, tamtej iskrzącej między nami wiosny sprzed dwudziestu lat, tak bardzo oddalonej w czasie, tak dalekiej i jednocześnie tak bliskiej naszym zmysłom teraz.O KSIĘŻYCU…
Zakochałam się w Księżycu. Każdej nocy rozmawialiśmy o rzeczach poważnych i błahych. Co noc kochaliśmy się w świetle gwiazd. Dni dla mnie były katuszą, gdyż rozstawaliśmy się o świcie. Pozostawał mi tylko jego blask na moich dłoniach. Dzienne godziny skracałam snem i marzeniami o moim kochanku. Tak więc przespałam część życia.
On był bardzo mądry, opowiadał mi historie o moich przodkach, ale nigdy nawet słowem nie napomknął o żadnej innej kobiecie, która przede mną była w jego jasnym, długim życiu. Gdy był w pełni, nasza miłość przechodziła wszelkie oczekiwania, pragnienie i spełnienie. Zatapialiśmy się w sobie w pełni. Uniesienie i medytacja.
Pamiętam, jak na niego czekałam. Włączałam muzykę, otwierałam okna i drzwi. Siadałam na schodach wiodących do ogrodów nocy i czekałam… Czekałam na jego pierwsze mrugnięcie, na przebłysk obecności.
Czekałam na Księżyc, który był zawsze tak samo samotny i daleki od wszystkiego jak ja.
Czekałam i czekam.