Przerwana wędrówka - ebook
Przerwana wędrówka - ebook
NADCHODZI PRAWDZIWY TERROR...
Fuks i Alfa zawarli niepewny rozejm, ale w na nowo zjednoczonej sforze nadal nie zapanował spokój. Po ucieczce od Sfory Psów Bojowych, psy poszukują nowego domu. Odkrywają jednak, że żadne terytorium nie jest w pełni bezpieczne. Spotykają też kolejną sforę, która przetrwała Wielkie Warczenie. Fuks i spółka mają nadzieję, że znaleźli sprzymierzeńców, jednak prawda może okazać się zupełnie inna…
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8203-031-0 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
DZIKA SFORA (W KOLEJNOŚCI OKREŚLONEJ PRZEZ RANGĘ)
ALFA — wielki półwilk o żółtych oczach i szaro-białej sierści
BETA — mała, zwinna suczka o krótkiej, szarej sierści (znana też pod imieniem Słodka)
MYŚLIWI
OGNISTY — masywny, brązowy, kudłaty pies z długimi uszami
WERWA — mała suczka z biało-brązową sierścią
WIOSNA — suczka z ciemną sierścią w czarne łatki
FUKS — biało-złoty pies o gęstej sierści
BRUNO — duży, waleczny pies o gęstej, brązowej sierści i zawadiackim spojrzeniu
BELLA — biało-złota suczka o gęstej sierści
MIKI — smukły, czarno-biały pies
PSY PATROLOWE
LUNA — czarno-biała suczka
STRZAŁA — szczupła, brązowo-biała suczka myśliwska
MARTA — gigantyczna suczka o szerokim pysku, a także gęstej i grubej sierści
STOKROTKA — mała suczka o białej sierści z brązowym ogonem
MARUDA — mały, czarny i dziwnie zbudowany pies z maleńkimi uszami i pomarszczonym pyskiem
OMEGA — drobna suczka z długą, białą sierścią (znana też jako Promyk)
SZCZENIĘTA
KRĘCIOŁ — czarno-biały kudłaty pies (szczenię Ognistego oraz Luny)
KICHAWA — czarna, kędzierzawa suczka (szczenię Ognistego oraz Luny)
LIZA — brązowo-płowa suczka bojowa
PSY BOJOWE (W KOLEJNOŚCI OKREŚLONEJ PRZEZ RANGĘ)
ALFA — smukła, czarno-brązowa suczka z białym znamieniem w kształcie kła pod uchem (znana też jako Kosa)
BETA — ogromny, czarno-brązowy pies (znany też jako Młot)
RAPIER — brązowo-płowy pies z krótkim pyskiem
STRZELBA — czarno-brązowa suczka
BRUTAL — czarno-brązowy pies
ROZPRUWACZ — czarno-brązowy pies
REWOLER — czarno-brązowy pies
TOPÓR — wielki, czarno-brązowy pies
MACZUGA — wielka, czarno-brązowa suczka
CIOS — mocarny, czarno-brązowy pies
MUSZKIET — czarno-brązowy pies
BERTA — brązowo-płowa suczka
HARPUN — czarno-brązowy pies
GROT — młody, czarno-brązowy pies
OMEGA — drobny, czarno-brązowy pies (znany też jako Pocisk)
SZCZENIĘTA
KIEŁ — brązowo-płowy pies (znany wcześniej jako Mruk)
SAMOTNE PSY
STARY ŁOWCA — duży i dobrze zbudowany pies z płaskim pyskiem
TIK — brązowy pies myśliwski w czarne łatki, który utykaPROLOG
— Poddaj się, Japo! Jestem twoją alfą!
Kwik szczeknęła i przetoczyła się po Japie, wzbijając wokół nich kłęby kurzu. Po długich, gorących dniach pod Psem Słońcem schludnie przycięta trawa była wyschnięta, a oba szczeniaki przeturlały się w stronę rządka kolorowych kwiatów posadzonych przez Długonogich. Niewielka przestrzeń wydzielona płotem była uporządkowana oraz bezpieczna. Idealna na bałagan i bijatykę!
Przebierając krótkimi nóżkami, Japa wygramolił się spod swojej siostry z miotu i rzucił się na nią.
— Wcale że nie. To ja jestem alfą!
Kwik kichnęła, oczyszczając nozdrza z suchej ziemi, i zawarczała piskliwie:
— Popamiętasz mnie, Japo.
Niezdarnie rzuciła mu się na kark, Japa jednak przeturlał się do tyłu, tak by na niego wpadła, i złapał ją za tylne łapy swoimi mleczakami.
— Au, au! — zaskomlała Kwik.
— Boli cię? — wydusił Japa, nadal trzymając jej łapę w zębach.
— Ha! — Suczka wykorzystała jego zaskoczenie oraz poczucie winy, obróciła się i wyrwała mu nogę. — Nabrałam cię! — szczeknęła do niego.
— Ale jesteś… — Szczeniak zerwał się na równe łapy i zaczął ją gonić. — Dorwę cię, omego…
Nagle stanął jak wryty. Nozdrza mu zadrgały. Co to za zapach? — zdziwił się.
Kwik zniknęła za rogiem domu Długonogich, a jej skowyt ucichł, Japy jednak już to nie interesowało. Osobliwa woń drażniła nieprzyjemnie jego nos, aż zaczął kaszleć. Trzepnął się łapami po pysku i pokręcił głową, mrużąc oczy. W końcu kichnął. Brakowało mu tchu, więc chcąc nie chcąc musiał głęboko zaczerpnąć skażonego powietrza. Zaskomlał boleśnie.
To było okropne. Co to takiego? I gdzie jego Psia Mama? Japa przysiadł smętnie i zadygotał.
Chwileczkę — pomyślał. — Przecież jestem już dużym szczeniakiem.
Podniósł się i otrzepał. Woń była bardzo silna, a on był świetnym tropicielem — kiedyś będzie najlepszy na świecie! Sam to zbadam — postanowił i zaczął węszyć w powietrzu i podążać za smrodem, starając się więcej nie kichać ani nie kaszleć. Od tego powietrza piekło go w gardle…
Jest! Drzwi do domu Długonogich były uchylone, więc Japa otworzył je szerzej, popychając je nosem. Tutaj zapach był szczególnie silny, aż oczy zaczęły mu łzawić.
Przecież badam teren. Nie mogę się cofnąć…
Zakradał się do środka niepewnie, stukając pazurami o twardą podłogę. Przed nim znajdowało się najmniejsze szczenię Długonogich — to, które miało długie, żółte włosy, splecione w taki jakby ogon. Japa lubił ją. Często do niego szczekała, zapraszając go do zabawy, ale teraz tego nie robiła.
Pochłonęła ją nowa zabawa. Wdrapała się na pudło do siedzenia i pochylała się nad tą błyszczącą, metalową wieżą, na której Długonodzy przypalali sobie jedzenie. Japa zmarszczył nos i przekrzywił łebek ze zdziwieniem.
Młoda Długonogich trzymała coś w rękach. Kiedy potrząsnęła tym czymś i wyjęła ze środka patyczek, Japa dosłyszał głuche grzechotanie. Może to taka zabawa? — pomyślał. — Bawi się nową zabawką. Ja też chcę!
Ten patyczek jednak miał dziwny zapach. Japa wyczuwał jego woń nawet z tej odległości. Drewienko miało czerwoną końcówkę, jak gdyby zanurzono je we krwi i wydzielało przykry odór. W dodatku coś zaczęło przerażająco syczeć, zupełnie jak wąż…
Coś tu nie tak… — zaczął się zastanawiać.
Niespodziewanie Japa przestał się martwić, że Długonodzy się na niego pogniewają. Nie mógł znieść tego zapachu, hałasu, dziwnego patyczka. Przestań się tak bawić, mała Długonoga, przestań! — krzyczał w myślach, po czym zadarł głowę do tyłu i rozszczekał się najgłośniej, jak umiał.
Zaskoczona Długonoga z żółtymi włosami upuściła zabawkę. Kiedy pudełeczko upadło, rozsypało się z niego bezładnie więcej tych patyczków. Japa znowu zaszczekał i zaczął drapać pazurami o lśniącą podłogę. Tak bardzo się bał tych małych patyczków o przenikliwej woni, że nawet nie dałby rady odwrócić się do nich tyłem. W dodatku z każdą chwilą coś syczało coraz głośniej.
Mała Długonoga wykrzywiła buzię z zaskoczenia i rozczarowania, ale Japa tym bardziej gorączkowo ujadał. Nie wiedział, co się dzieje, ale musiał wezwać swoją Psią Mamę.
Jednak to nie ona przyszła. W pomieszczeniu zaroiło się nagle od większych Długonogich, którzy skowyczeli i krztusili się. Jedna z nich, samica, krzyknęła przeszywająco i porwała żółtowłosą na ręce. Zaczęła ją besztać i Japa na chwilę przestał szczekać, zastanawiając się, czy napytał sobie okropnej biedy.
Ale duzi Długonodzy zupełnie nie zwracali na niego uwagi. Samiec pognał do przeźroczystego kamienia w ścianie i otworzył go, tak żeby potworny, dławiący zapach uleciał. Natomiast inny samiec, mniejszy od dorosłych Długonogich, lecz wyższy od małej samiczki, rzucił się na kolana obok Japy i wziął go na ręce.
Japa zadygotał z przerażenia, ale mały Długonogi chyba się nie złościł. Wydawał kojące odgłosy, przytulał szczeniaka do piersi i łaskotał go pod brodą.
— Grzeczny piesek — powtarzał coś takiego w kółko, wynosząc go na zewnątrz. — Grzeczny piesek!
Znajdowali się już na świeżym powietrzu i nieprzyjemna woń zanikała. Inni Długonodzy otoczyli Japę, głaskali go po głowie i gilgotali po uszach. Starsza samica mocno ściskała mniejszą, mimo że szczekała do niej ostre słowa, a w oczach miała wodę.
Zwierzak spoglądał na Długonogich z podwiniętym mocno ogonem, ale żadne z nich nie łajało go za niedawny wyskok.
— Grzeczny piesek — warczeli raz po razie, dodając potem: — Fuks. Co za fuks. Fuks…
Tego było za wiele. Japa wpadł w panikę i zaczął się wiercić, aż młody samiec Długonogich odłożył go na ziemię. Jak tylko odzyskał wolność, popędził do stodoły, nie oglądając się.
Psia Mama wyszła mu naprzeciw. Merdała ogonem i patrzyła na niego błyszczącymi z dumy oczami. Japa dał nura między jej przednie łapy i tam się zatrzymał. Polizała go czule po głowie.
— Dobra robota, Japo — zamruczała. — Zwróciłeś Długonogim uwagę na coś bardzo ważnego.
— Aha — zaskomlał. — Myślałem, że będą się na mnie złościć za szczekanie, tak jak wcześniej. Teraz nie musieli?
— Nie — potwierdziła Psia Mama i obmyła mu uszy językiem. — Wydaje mi się też, że znaleźli dla ciebie imię, kiedy będziesz już dorosłym psem. Fuks.
Japa zmarszczył nos. Chociaż nie chciał, oprócz dumy z siebie poczuł lekki zawód.
— Myślałem, że sam sobie wybiorę imię.
— Cóż, tak robią dzikie psy — stwierdziła z pewną dezaprobatą Psia Mama. — A niektóre Psy w Obrożach nie akceptują imion nadanych im przez Długonogich. Ale tobie nadali piękne imię. Powinieneś być z niego dumny.
— Fuks — mruknął Japa do siebie. Obrzucił Długonogich ostatnim spojrzeniem, ale wchodzili już do domu i zamykali za sobą drzwi. Powtórzył nieco głośniej: — Fuks.
Psia Mama trąciła go nosem delikatnie.
— To dobre imię, Japo. Piorun miał fuksa, kiedy Psy Nieba go uratowały, poza tym Psu Lasu też ponoć zawsze sprzyja szczęście. — W jej głosie pobrzmiewało rozbawienie. — Dzięki takiemu imieniu nie będziesz się pakował w tarapaty, maluszku. A mam wrażenie, że przyda ci się taka pomoc. Popatrz na to jak na dar od Psa Lasu.
Drobna pierś Japy wezbrała dumą.
— Fuks. — Oblizał się, jakby chciał posmakować swoje nowe imię. — Tak. To na pewno wspaniałe imię, skoro dał mi je Pies Lasu.
Psia Mama powstrzymała śmiech i szturchnęła Japę lekko w kierunku szopy, gdzie sypiali razem z resztą miotu. Nisko wiszące słońce jaśniało na ścianach budynku. Japa czuł już narastającą senność. Miał za sobą długi, męczący dzień i marzył o miękkich futrach do spania, które dali im Długonodzy.
Dom, ciepło — a teraz obdarowali Japę również jego psim mianem. Długonodzy byli dobrzy. Zawsze odnosili się do niego życzliwie. Tak, wiedział, że może im zaufać.
Jestem Fuks, bo mam fuksa — myślał Japa sennie, wtulając się w Psią Mamę, która umościła się w cienistym chłodku szopy. — Mam nadzieję, że zawsze tak będzie…