- W empik go
Przerwane życie - ebook
Przerwane życie - ebook
Przerwane życie to zbiór poruszających, często bardzo osobistych, historii zwyczajnych ludzi, którzy przeżywają małe i duże radości, ale również borykają się z przytłaczającą szarością dnia codziennego, poszukują swojego miejsca na ziemi, pragną na nowo odnaleźć utracone szczęście, starają się radzić sobie z problemami, a także niejednokrotnie stykają się ze śmiercią – swoich najbliższych lub własną.
Autorka w sposób nieskomplikowany, naturalny, wiarygodny, bez niepotrzebnych upiększeń i wyolbrzymień ukazuje ludzkie życie takim, jakie jest: piękne i cudowne w swojej prostocie. Razem z bohaterami opowiadań mamy niepowtarzalną okazję, by na chwilę zatopić się w refleksjach nad własnym życiem, docenić swoich bliskich i podziękować losowi za to, co mamy.
Opowiadania pani Bożeny Heleny Mazur-Nowak w sposób niedostrzegalny, jakby pod znieczuleniem, wciągają czytelnika w swoją misternie utkaną sieć ze słów. Bardzo szybko, niemal od pierwszych zdań, nawiązujemy bliski, intymny kontakt z bohaterkami, zaczynamy żyć ich życiem, przejmujemy się ich losem, życiowymi perypetiami, stajemy się powiernikami tajemnic, a na końcu czeka nas bolesny wstrząs, katharsis, spowodowany nagłą obecnością śmierci.
Zdzisław Antolski
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8083-395-1 |
Rozmiar pliku: | 1 008 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Opowiadania pani Bożeny Heleny Mazur-Nowak w sposób niedostrzegalny, jakby pod znieczuleniem, wciągają czytelnika w swoją misternie utkaną sieć ze słów. Bardzo szybko, niemal od pierwszych zdań, nawiązujemy bliski, intymny kontakt z bohaterkami, zaczynamy żyć ich życiem, przejmujemy się ich losem, życiowymi perypetiami, stajemy się powiernikami tajemnic, a na końcu czeka nas bolesny wstrząs, katharsis, spowodowany nagłą obecnością śmierci. Gwałtownym końcem, katastrofą, kiedy już wiemy, że nie będzie żadnego ciągu dalszego, że czyjeś marzenia, wzruszenia, plany i zamierzenia zostały bezpowrotnie ucięte, zamienione wyrokiem bezlitosnego losu we wspomnienie.
Zaletą opowiadań autorki jest komunikatywność i prostota stylu, zwięzłość oraz bezpośredniość. Chwilami zastanawiałem się, czy czytam prozę literacką, czy może reportaż z życia kobiet – tak bowiem te teksty są zwięzłe, skondensowane, naszpikowane faktami i wiadomościami z życia bohaterek. A przy tym jest to język, jakim posługują się zwykli ludzie na co dzień, bez udziwnień czy niepotrzebnych ozdób i ornamentów. Ta proza jest do bólu realistyczna, krwista, choć niepozbawiona współczucia, nieuciekająca przed opisami cierpienia czy kłopotów, jakie każdy z nas napotyka w życiu. Przez to jest niezwykle wiarygodna i szczera. Widać, że autorka terminowała u mistrzów gatunku: Czechowa, Maupassanta, czy naszego Marka Nowakowskiego. A mnie dodatkowo ta proza przypomina, jeśli chodzi o zwięzłość i dbałość o konkret, reportaże zmarłego niedawno Krzysztofa Kąkolewskiego.
Wszystkie opowiadania pokazują życie bez upiększeń, z całą jego szarością, ale i blaskiem. Opowiadają o konkretnych wydarzeniach umocowanych w czasie i przestrzeni, dlatego nazwałem je „prozą życia”. Ale też pokazują nam człowieka postawionego w obliczu ostateczności. Śmierć dotyka każdego, poprzez bliskich, którzy odchodzą, a czasem poprzez chorobę. Musimy stawić jej czoła, bo jest częścią naszego tu istnienia. Dlatego nie nazwałem tych opowiadań „prozą śmierci”, bo one w istocie są pochwałą życia – każdego, nawet najbardziej szarego i anonimowego.
Bożena Helena Mazur-Nowak znana była dotychczas jako poetka, autorka wielu wierszy mówiących o pięknie przyrody i wzruszeniach dzieciństwa. O miłości. Obecnie pokazała się jako rasowa prozaiczka o dużych zdolnościach w kreowaniu fabuły ukazującej sens życia. Warto sięgnąć po te opowiadania, bo dadzą nam asumpt do wielu przeżyć i przemyśleń na temat naszego własnego losu.
Zdzisław Antolskidni podobne do siebie
ból jak garb przylgnął do pleców
żaluzje szczelnie zakrywają okna
a za oknem świat czeka na zabliźnienie ran
ale jak tam wyjść skoro schody są jak droga krzyżowa
już na progu cierpienie potyka się o rozpacz
patrząc na niebieski osierocony rower
w sypialni rudy kot pilnuje wspomnień
zwinięty w kłębek mruczy smętnie
kiedy dzieci odchodzą przedwcześnie
zostaje pustka której nie da się niczym wypełnić
noce są jeszcze ciemniejsze
dni podobne do siebie
wypełnione pytaniami „dlaczego”
wypłakane łzy ustępują miejsca niewypłakanym
Merstham, 28 maja 2015Anna
– Anka! Wyjdź już z tej łazienki! Sama w domu nie mieszkasz! Mamo, proszę, no powiedz jej coś! Muszę zaraz wyjść, a ona blokuje łazienkę już od godziny!
Barbara odłożyła książkę. Faktycznie, Anna była w łazience już od dłuższego czasu.
– Aniu, dziecko, proszę, otwórz drzwi. Wpuść Ewę, ona zaraz wychodzi. Aniu! Aniu! Słyszysz mnie?
Cisza niepokoiła Barbarę coraz bardziej. Dobijała się do zamkniętych drzwi obiema pięściami.
– Gdzie ten ojciec? Jak jest potrzebny, to nigdy go nie ma! Aniu! Aniu, córeczko, słyszysz mnie?
Szarpanie za klamkę nic nie pomogło. A tak nie chciała zakładać tej zasuwki do drzwi, ale dziewczynki się uparły, więc ustąpiła.
– Ewa, biegnij, zobacz, czy pan Adam jest w domu.
Po chwili przybiegł sąsiad.
– Co się stało, pani Basiu? W czym mogę pomóc?
– Ania nie daje znaku życia, jest w łazience. Proszę mi pomóc otworzyć te cholerne drzwi!
W trymiga Adam uporał się z zamkniętymi drzwiami. Anna leżała w wannie nieprzytomna. Była sino-różowa.
– O Boże! Co się stało, córeczko? Aniu! Aniu!
– Zadzwoniłem po karetkę. Zaraz tu będą. To wygląda na zaczadzenie. Zobaczymy, co powie lekarz.
Karetka przyjechała w mgnieniu oka. Lekarz od wejścia stwierdził, że czuje ulatniający się gaz. Kazał pootwierać wszystkie okna i zakręcić główny zawór gazu. Pielęgniarz przeniósł nieprzytomną Annę na sofę w dużym pokoju. Lekarz stwierdził, że pacjentka żyje. Ciśnienie ma bardzo niskie. Źrenice słabo reagują na światło. Podano jakiś zastrzyk. Zaopatrzono w tlen i zabrano do szpitala.
Barbara nie mogła pojechać razem z córką w karetce. Siedziała skulona w fotelu, czekając na powrót męża. W końcu, tuż przed osiemnastą, Wiktor wrócił do domu.
– Gdzie byłeś tak długo?
– Miałem dzisiaj spotkanie z ważnym klientem. Przeciągnęło się.
– Ania jest w szpitalu. Wygląda na to, że zaczadziła się podczas kąpieli! Musimy zaraz do niej pojechać.
Barbara ze łzami w oczach wtuliła się w męża.
– Basiu, co ty mówisz! W którym szpitalu? Kiedy ją zabrali?
– Jakieś pół godziny temu. Zawieźli ją do szpitala przy ulicy Katowickiej.
Ewa zrezygnowała z wyjścia. Nie mogłaby się bawić, kiedy jej siostra przebywa w szpitalu.
– Ewuniu, proszę, przyszykuj jakieś rzeczy dla Ani. Piżamę, kosmetyki. Wiesz, co jest potrzebne w szpitalu. Może coś do czytania.
Wiktor przebrał się w jeansy i sweter. Przygotował sobie na szybko kanapkę. Barbara nie miała w tej chwili głowy do takich rzeczy. Ewa pakowała plecak dla Ani. Nagle z pokoju córek rozległ się krzyk.
– Mamo! Tato! Zobaczcie, co znalazłam!
W szufladzie biurka Ani było kilka pustych opakowań po środkach przeciwbólowych i po jakimś innym, nieznanym im leku.
– O Boże! Co ona zrobiła? Wiktor, ona chyba chciała się otruć. Dlaczego?!
– Nie wiem, kochanie. Spakujmy to wszystko i jedźmy do tego szpitala jak najprędzej.
Na izbie przyjęć dowiedzieli się, gdzie leży ich córka. W pawilonie A, wejście 2 na drugim piętrze. Szpital po przebudowie był nie do poznania. Chwilę im zajęło dotarcie na miejsce.
W dyżurce lekarzy dowiedzieli się, że Ania ma teraz zabieg. Poproszono ich do poczekalni dla gości. Miła, starsza pielęgniarka powiedziała, że lekarz porozmawia z nimi, gdy tylko wyjdzie z sali operacyjnej.
– Jaka operacja? Czy może nam pani coś więcej powiedzieć?
– Przykro mi, ale nie. Proszę o cierpliwość. Córka jest w dobrych rękach. Lekarz wszystko państwu wyjaśni.
Czekanie trwało całą wieczność. Barbara nie mogła usiedzieć w miejscu. Chodziła w kółko jak w amoku. Ewa siedziała na fotelu, z kolanami podciągniętymi pod brodę. Wiktor patrzył beznamiętnie na obraz na przeciwległej ścianie.
W końcu zjawił się lekarz.
– Państwo są rodzicami Anny? Zapraszam do mojego gabinetu.
– Panie doktorze, proszę nie trzymać nas dłużej w napięciu. Proszę powiedzieć: co z Anną?
– Zaraz w gabinecie wszystko powiem. Już prawie jesteśmy na miejscu.
Otworzył drzwi. Zaprosił ich do przestronnego i jasnego gabinetu. Na drzwiach przeczytali, że to pokój ordynatora Marka Jesiona.
– Proszę usiąść. Anna jest już po zabiegu. W karetce dostała krwotoku, więc została przewieziona prosto na blok operacyjny. Czy państwo wiedzą, że córka była w ciąży?
Barbara z Wiktorem spojrzeli na siebie pytająco. Później na Ewę.
– Ewuniu, czy ty wiesz coś, czego my nie wiemy?
– Nie, mamusiu. Nic nie wiem.
Nie wiedziała nawet, czy Ania miała chłopaka.
– A dlaczego pan, panie doktorze, powiedział, że była w ciąży?
– Właśnie wskutek tego krwotoku Anna straciła dziecko. Badanie krwi wykazało, że połknęła też jakieś tabletki, więc potrzebne było płukanie żołądka. Teraz leży na intensywnej terapii. Utrzymujemy ją na razie w śpiączce farmakologicznej. Gdy jej parametry trochę się ustabilizują, to ją wybudzimy. To tyle, co mogę państwu teraz powiedzieć.
Barbara ściskała kurczowo dłoń Wiktora.
– Czy możemy ją zobaczyć?
– Prawdę mówiąc, przeciwny jestem odwiedzinom zaraz po wyjściu z sali operacyjnej. Ale wiem, przez co państwo teraz przechodzicie, więc się zgodzę, ale tylko na pięć minut. Proszę założyć fartuchy i osłony na buty. Zaprowadzę tam państwa.