- promocja
- W empik go
Przerwany pokaz - ebook
Przerwany pokaz - ebook
Czy w rodzinnym biznesie jest miejsce na sentymenty? Świat mody to nie tylko uśmiechy i kolorowe zdjęcia. Pod powierzchnią kryje się coś więcej…
W rodzinie Morawskich dochodzi do tragedii. Życie traci Regina – projektantka mody. Zdarzenie ma miejsce podczas pokazu nowej kolekcji. Po śmierci Reginy na jaw wychodzą kolejne sekrety. Okazuje się, że nie tylko projektantka miała swoje tajemnice, prawie każdy z członków jej rodziny coś ukrywa.
Śledztwo prowadzi Michalina Czaplińska, wraz z partnerką Zofią Maciejką. Czaplińska ma nadzieję, że przy tej okazji, zdoła rozwikłać zagadkę sprzed lat dotyczącą innej tragedii, która również stała się udziałem rodziny Morawskich.
Małgorzata Rogala zabiera nas do świata rodzinnych tajemnic, niedopowiedzeń. Do świata blichtru i mody, o którym zdarzyło się marzyć każdemu z nas.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-83291-07-9 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dwadzieścia dziewięć lat wcześniej
Małą Paulę obudził dzwonek telefonu. Najpierw był stłumiony, jakby dochodził z oddali, później jego dźwięk zaczął narastać, gdy jednak dziewczynka otworzyła oczy, nastała cisza. W pokoju i za oknem panowała ciemność, jesienią szybko zapadał zmrok. Z tego powodu wieczorami mama włączała lampę z kloszem z barwnych kawałków szkła. Pięciolatka uwielbiała patrzeć na migoczący od blasku żarówki obraz łąki pełnej kwiatów, motyli i ważek.
Teraz światło było zgaszone.
– Mamusiu? – Córka odrzuciła kołdrę i boso ruszyła do przedpokoju. Z łazienki, przez uchylone drzwi, padała jasna smuga, więc dziewczynka udała się w tamtym kierunku. Weszła do środka i znieruchomiała. Mama leżała w wannie napełnionej wodą w kolorze ciemnej czerwieni. Miała na sobie sukienkę w groszki, jej głowa była oparta o ścianę, oczy zamknięte, mokre końce włosów przylgnęły do ramion. – Mamusiu? – Usta Pauli wygięły się w podkówkę. Zaczęła płakać, ale mama, jak nigdy, nie zareagowała na smutek jedynaczki.
Działo się coś złego.
Dziewczynka postanowiła poprosić o pomoc sąsiadkę. Starsza pani mieszkała naprzeciwko. Rodzice mówili jej „dzień dobry”, a ona zawsze, gdy widziała ich z córką, powtarzała z uśmiechem: „jaka ładna panienka!”. Pięciolatka wzięła stołek z plastiku, na którym stawała przy umywalce, i zaniosła go do przedpokoju. Niestety jej palce nie poradziły sobie z zasuwą, więc zeszła z powrotem na podłogę. Telefon znów zaczął dzwonić. Mała zdjęła z widełek słuchawkę i szepnęła, połykając łzy:
– Halo...
– To ty, Paulinko? – W głośniku zabrzmiał głos drugiego z rodziców.
– Tatusiu!
– To ty, skarbie? – upewnił się ojciec. – Bardzo za wami tęsknię. Poprosisz mamę? Dzwoniłem już trzy razy i nie odebrała.
– Mamusia nie może przyjść.
– Nie może? Dlaczego?
– Bo się kąpie. I śpi.
– Jak to śpi? W wannie? Co ty mówisz, dziecinko?
– Woda jest czerwona.
– Co?!
– Tatusiu, bardzo się boję. Chciałam iść do pani sąsiadki, ale nie mogę otworzyć drzwi.
– Posłuchaj, skarbie, wszystko będzie dobrze. – Tata odchrząknął. – Kto jest moją dzielną córeczką?
– Ja.
– Powiem ci, co teraz zrobię.
– ...
– Kochanie?
– Tatusiu... – Pauli zadrżały usta.
– Zaraz zadzwonię do babci. Ona ma klucze do naszego mieszkania. Zajmie się tobą i mamusią. Słyszysz?
– Tak – wyszeptała.
– Zrozumiałaś, co powiedziałem?
– Tak, tatusiu. Kiedy przyjedziesz?
– Już za moment ruszam na lotnisko. Słoneczko, wszystko będzie dobrze – powtórzył.
Dziewczynka wróciła do łazienki z podnóżkiem. Ustawiła go na terakocie i przytrzymując się brzegu umywalki, weszła w piżamie do wanny.
– Mogę się z tobą wykąpać? – spytała, kucając w ciemnej cieczy. Wody było zbyt dużo, sięgała dziecku do ramion. – Posiedzę z tobą, dopóki tatuś nie wróci. – Usadowiła się naprzeciwko matki.
***
Posterunkowa Michalina Czaplińska trafiła do zespołu komisarza Pawła Lechowicza od razu po ukończeniu kursu w szkole policji, na który została przyjęta po maturze. Nie miała pewności, co chce studiować, za to pragnęła być ogniwem w łańcuchu ludzi, którzy robią, co mogą, żeby świat był przyjemniejszym miejscem do życia. Pełna ideałów, zniosła półroczny reżim, podczas którego spała kilka godzin na dobę, słuchała przez cały dzień wykładów, trenowała sztuki walki i strzelanie oraz uczyła się do późnej nocy, żeby nazajutrz zaliczyć kolejny sprawdzian.
Nowy przełożony nie ukrywał niezadowolenia z faktu, że ma sprawować opiekę nad nowicjuszką. W gabinecie naczelnika zlustrował Miśkę niechętnym spojrzeniem i oświadczył:
– Przecież ona jest kompletnym żółtodziobem. Z całym szacunkiem dla koleżanki i pana, szefie, na niańkę się nie nadaję. Za stary już jestem, chcę tylko robić swoje i spokojnie doczekać emerytury.
– To rozkaz – odparł szef. – Niech się młoda uczy roboty, ma potencjał, kolega, który prowadzi zajęcia w Szczytnie, bardzo ją chwalił, podobno pomogła tam rozwikłać jakąś sprawę, więc...
– Czyli z polecenia? – Lechowicz skrzywił się jak po zjedzeniu cytryny. – Tacy są najgorsi, myślą, że wszystkie rozumy pozjadali.
Tego było za wiele. Michalina nabrała powietrza w usta, żeby zaprotestować przeciwko pochopnej ocenie. Podniosła dłoń na znak, że chce coś powiedzieć, ale komisarz zignorował jej gest.
– Powinna pojeździć w patrolu, posmakować ulicznego gówna i domowych awantur – kontynuował swój wywód. – Dlaczego od razu do mnie?
– Bo jak się uczyć, to od najlepszych – skwitował naczelnik.
– A więc dobrze myślę? Córeczka jakiegoś ważniaka?
Nie, nie była dzieckiem nikogo wysoko postawionego. Miśka wychowała się w domu, w którym była przemoc. Ojciec pił na umór, a później bił żonę. Potrafił wydać ostatni grosz na alkohol, więc matka dorabiała do etatu w biurze, obszywając popołudniami kobiety z sąsiedztwa. Pewnego dnia mąż tak ją skatował, że chcąc go powstrzymać przed wymierzeniem kolejnego ciosu, ostatkiem sił wbiła mu w brzuch leżące w pobliżu nożyce krawieckie. Ojciec się wykrwawił, zanim przyjechała karetka, a matka zmarła w drodze do szpitala w wyniku odniesionych obrażeń. Czas do pełnoletniości Czaplińska spędziła w bidulu, skupiając się na nauce i snuciu planów. Zamierzała zrobić wszystko, by jej życie wyglądało inaczej niż życie rodziców, i nie pozwolić, żeby doświadczenia z dzieciństwa położyły się cieniem na jej przyszłości.
Teraz, jadąc z Lechowiczem na miejsce zdarzenia, Michalina przypomniała sobie fragment rozmowy w gabinecie naczelnika. Pomyślała, że chyba tylko cudem nie straciła wtedy panowania nad sobą i nie powiedziała starszemu koledze, co myśli o jego gadaniu i o nim samym. Zacisnęła zęby, ponieważ bardzo zależało jej na posadzie i nie chciała zaczynać nowej pracy od kłótni. Komisarz, zwracając się do niej „posterunkowa Czaplińska”, przez kilkanaście dni zasypywał ją papierami. Przepisywała jego notatki, układała dokumentację w teczkach, słowem robiła za niego robotę, której nie znosił. Z jej ust nie wyrwało się słowo protestu. Nie chciała mu dać satysfakcji, więc uważała, by nie stroić min i nie okazywać niezadowolenia w inny sposób, za to zadawała mu pytania, jeśli zaciekawiło ją coś, co akurat trzymała w rękach.
Tego dnia Lechowicz pochwalił Michalinę za dokładność i w ramach nagrody, jak zaznaczył, pierwszy raz zabrał ją do wezwania.
– Sprawdzimy, jak tam z twoją odpornością na widok trupa – powiedział, wjeżdżając w alejkę osiedlową. Zaparkował za radiowozem i wyłączył silnik. – Mam nadzieję, że się nie porzygasz. Gotowa?
– Tak jest, panie komisarzu. – Dziewczyna otworzyła drzwi samochodu.
– Mów do mnie po imieniu, jak każdy, skończ z tymi tytułami – burknął. – Paweł jestem. Idziemy.
– W porządku – zgodziła się bez oporów. – Do mnie może pan... możesz mówić Miśka albo Czapla. „Posterunkowa” brzmi nieco oschle.
Wybałuszył na nią oczy, ale powstrzymał się od komentarza.
Przed drzwiami mieszkania na drugim piętrze, w towarzystwie umundurowanego funkcjonariusza, siedziała na schodach kobieta w średnim wieku i przyciskała do twarzy postrzępioną chusteczkę. Na widok wychodzących z lokalu dwóch mężczyzn, którzy wynieśli na noszach nieprzytomną dziewczynkę, poderwała się z miejsca.
– Jestem jej babcią. Co z nią? Dokąd ją wieziecie?
Ratownik podał adres szpitala i dorzucił:
– Musimy jechać. Mała jest bardzo wychłodzona. Ma szczęście, że przeżyła, i lepiej, żeby tak zostało.
Zanim odeszli, Michalina zlustrowała twarz dziecka. Kilkulatka miała wilgotne, posklejane włosy i brunatne smugi na sinej buzi. Ktoś ją próbował utopić? Na pytania i odpowiedzi przyjdzie pora, uznała i odwróciła wzrok w kierunku wejścia do mieszkania. W środku krzątali się technicy, szukając śladów, zabezpieczając wszystko, co mogło stanowić dowód w sprawie.
– Cześć. – Lechowicz dał znać funkcjonariuszowi, że chce zamienić z nim słowo na stronie. – Co mamy?
– Ofiara to Helena Morawska, prawdopodobnie podcięła sobie żyły. Młoda była w wannie razem z nią.
– Kto je znalazł?
– Nikt. Z tego, co zrozumiałem, mąż denatki właśnie wraca z Monachium. Wcześniej zadzwonił do żony, połączenie odebrała pięcioletnia córka. Z jej słów wywnioskował, że coś złego stało się w domu, więc zawiadomił swoją matkę. Poprosił, żeby wezwała patrol i przyjechała tutaj z kluczami. – Policjant wskazał wzrokiem płaczącą kobietę. – Sam ją przepytaj, może powie ci to składniej niż mnie. – Odchrząknął.
– Dobra. Co było dalej?
– Potem nasi otworzyli drzwi i jak zobaczyli, co zaszło, kazali jej czekać na zewnątrz.
– Okej, pogadam z nią później, najpierw... – Urwał i zrobił krok do przodu, lecz zaraz się cofnął, żeby przepuścić wychodzącego mężczyznę. – Roman?! – Uniósł brwi, zaskoczony. – Kopę lat. Już myślałem, że przerzuciłeś się z martwych na żywych.
– Paweł? – Doktor Zawada również wyglądał na zaskoczonego. – Ty też wciąż na służbie?
– Jak widać. Chyba lubię tę parszywą robotę. – Lechowicz uśmiechnął się krzywo. – Moja nowa partnerka, posterunkowa Czaplińska – przedstawił Miśkę i spytał: – Możesz nam już coś powiedzieć?
– Kobieta ma rany cięte na przedramionach po stronie promieniowej, wygląda na to, że się wykrwawiła.
– Samobójstwo?
– Zobaczymy, komisarzu, najpierw autopsja.
– Wiem, wiem. Czekam na wieści. – Paweł pożegnał się z medykiem i zajrzał do mieszkania. – Możemy wejść?
– Tak – zgodził się jeden z techników. – Tylko włóżcie ochraniacze i rękawiczki.
– Macie coś ciekawego?
– Trochę paluchów i dużo krwi. Poza tym zabezpieczyliśmy żyletkę i szklankę z resztkami alkoholu. W laboratorium sprawdzą, czy coś tam jest oprócz procentów.
– Kosz na śmieci?
– Trochę odpadków. Za to w pokoju dziewczynki było opakowanie po lekach nasennych, a także zabawkowe naczynia z plastiku, a w nich tabletki. Wygląda to tak, jakby dzieciak bawił się w szpital albo w przyjęcie. Sami zobaczcie.
– Chodźmy. – Komisarz skierował kroki w stronę mniejszego pomieszczenia. Michalina poszła za nim. W środku znajdowało się łóżko ze skotłowaną kołdrą, szafa na ubrania i komoda. Na podłodze leżały równo ułożone lalki, obok, na podstawce, kilka miniaturowych filiżanek, zawierających po jednej białej pigułce. Miśka wodziła oczami po wnętrzu, starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów i czekając, co powie Lechowicz. On jednak milczał z posępną miną, a później zarządził: – Teraz łazienka.
Ciało młodej kobiety wciąż tkwiło zanurzone w ciemnej od krwi wodzie. Czapla popatrzyła na bladą twarz denatki, jasne, rozpuszczone włosy, sine usta. Zerknęła na Pawła. Napotkała jego uważny wzrok.
– Sprawdzasz, czy zaraz nie zemdleję albo nie puszczę pawia? – Wróciła spojrzeniem do ofiary. – Mogę jej dotknąć?
– Możesz.
– Chcę coś sprawdzić. – Michalina wyszła do przedpokoju i zatrzymała przechodzącego technika.
– Pożyczysz mi lupę?
– Uhm.
– Zaraz oddam. – Po powrocie do łazienki policjantka wyjęła z wody lewą rękę kobiety. Obejrzała rany, opłukała czystą wodą jej dłoń oraz nadgarstek i zlustrowała je przez szkło powiększające. Następnie sprawdziła palce prawej ręki.
– Jakie wnioski?
– Na pierwszy rzut oka wygląda na samobójstwo. Wypiła drinka, żeby dodać sobie odwagi, a później weszła do wanny i... – Miśka ściągnęła brwi. – Ale na drugi rzut już niekoniecznie. Zastanawia mnie jedna rzecz. – Potarła nasadę nosa. – Ciętym ranom samobójczym często towarzyszą nacięcia próbne, które można zauważyć w sąsiedztwie głównej rany. Samobójca czuje strach przed bólem i się waha, dlatego próbne cięcia są powierzchowne. Po tych przygotowaniach, gdy osoba nabiera odwagi, cięcie jest bardziej zdecydowane.
– Skąd to wiesz? – W głosie Pawła zabrzmiało zaciekawienie.
– Medycyna sądowa to moje hobby – skłamała.
Na razie nie zamierzała informować kolegi, że jej matka, nie widząc światła w tunelu i jednocześnie nie mając siły, by odejść od swojego oprawcy, dwa razy targnęła się na życie. W obu przypadkach to córka ją znalazła i uratowała, wzywając pomoc. Wspomnienia tamtych chwil wciąż bolały.
– Co jeszcze powiesz? – Lechowicz przywołał Czaplę do rzeczywistości.
– Nie leżała zbyt długo w wodzie, widać to po naskórku, nie jest szczególnie pomarszczony. Na palcach prawej ręki brakuje uszkodzeń, a wiemy, że zabezpieczono żyletkę. Zwykle gdy samobójca używa narzędzia, które ma ostrze z dwóch stron, przy głębokich cięciach powstają powierzchowne rany na palcach.
– Może są, tylko małe i ich nie widzisz – odparł komisarz.
– Może. Jestem ciekawa, co przyniesie sekcja.
– Sugerujesz, że ktoś jej pomógł?
– Nie wiem. – Posterunkowa wzruszyła ramionami. – Zobaczymy, co powie medyk.
Podczas następnych kilku dni Lechowicz i Czaplińska przesłuchali rodzinę, znajomych i sąsiadów denatki, ale nie dowiedzieli się niczego, co mogłoby wyznaczyć kierunek śledztwu. Wszyscy zgodnie twierdzili, że Helena nie miała problemów, cechowała ją pogoda ducha, kochała męża i dziecko.
– Samobójstwo? Wykluczone. – Grzegorz Morawski nie miał wątpliwości. – Żona nigdy by tego nie zrobiła ani mnie, ani Pauli. Byliśmy szczęśliwi, Lenka uwielbiała małą, spełniała się w pracy. Ktoś ją zabił. Szukajcie mordercy.
Kilka dni później, gdy Michalina przepisywała notatki z przesłuchania świadków, do pokoju wszedł Lechowicz z kopertą w ręku.
– Jest raport z autopsji i wyniki z laboratorium. – Niecierpliwym ruchem wyjął plik spiętych kartek. Wertował je przez chwilę, omiatając wzrokiem, zanim przeczytał: – „Dwie rany cięte na powierzchni zginaczy lewego przedramienia i dwie na nadgarstku o przebiegu wzdłuż osi długiej. Rana w dole łokciowym, częściowe przecięcie tętnicy i żyły. Brak śladów na palcach prawej ręki, brak próbnych cięć. Sposób zadania ran wyklucza samodzielne działanie”. – Paweł upuścił raport na blat i stanął przodem do uchylonego okna. – Miałaś rację – mruknął.
Michalina podążyła za jego wzrokiem. Słońce z trudem przebijało się przez zasnuwające niebo chmury, a nagły podmuch jesiennego wiatru zerwał kilka żółto-czerwonych liści, które poszybowały w powietrze. Czapla obserwowała je, do momentu aż opadły na chodnik. W przeciwieństwie do wielu osób, które preferowały wiosnę i lato, Miśka lubiła tę melancholijną porę roku, jej barwy, mglistość poranków i kasztany, które ukrywała w szufladzie. Lubiła miękkość swetrów chroniących ją przed chłodem. Dwa najcieplejsze, zrobione na drutach, miała po matce. Zabrała je ze sobą do domu dziecka i trzymała na półce, dopóki do nich nie dorosła. Dbała o nie, żeby nosić ubrania jak najdłużej.
– A co ustalili w laboratorium? – spytała.
– W szklance zabezpieczonej w łazience były resztki alkoholu oraz benzodiazepiny, substancje wchodzące w skład grupy leków o takiej samej nazwie. Działają uspokajająco i nasennie, stosowane są w stanach lęku, niepokoju psychoruchowego i bezsenności.
– W pokoju dziecka technicy zabezpieczyli opakowanie i kilka tabletek – przypomniała Michalina.
– Otóż to. Skład pasuje. Śladowe ilości tego środka były również we krwi dziecka.
– Zatem skoro medyk wyklucza samobójstwo, ktoś wrzucił kobiecie prochy do drinka, dał też małej, żeby usnęła... Wiadomo, co z nią? Powiedziała cokolwiek?
– Jeszcze nie. Jest pod opieką psychiatry, ale dalej milczy i rysuje matkę w wannie.
– A więc mamy zabójstwo? – Czapla poczuła napięcie w mięśniach.
– Na to wygląda. Co proponujesz?
– Przeczytać akta i jeszcze raz przemaglować bliskich i znajomych kobiety. Może przypomną sobie coś, o czym poprzednio zapomnieli. – Otworzyła notes z granatową okładką, znalazła miejsce założone tasiemką. Z torby wyjęła termos i nalała do nakrętki trochę parującego płynu. – Chcesz? – spytała Pawła.
– Co pijesz?
– Napój imbirowy. Dobrze rozgrzewa, w sam raz na dzisiejsze zimno.
– Nie, dziękuję. – Lechowicz skrzywił się w odpowiedzi i włączył czajnik. – Wolę małą czarną. Uporządkowałaś papiery? – Wsypał do kubka dwie łyżeczki zmielonych ziaren.
– Kończę.
– W takim razie do roboty.
Przez następne tygodnie Michalina wertowała zapiski na temat zabójstwa, które zrobiła podczas lektury zgromadzonej dokumentacji, i szukała danych wcześniej pominiętych lub szczegółów pierwotnie uznanych za nieistotne, a kluczowych dla śledztwa. Motywował ją „syndrom pierwszej sprawy”; policjantka nie zamierzała odpuścić i zrezygnować z próby rozwiązania zagadki, która spędzała jej sen z powiek. Dlatego, gdy tylko organizm jej na to pozwalał i nie słaniała się ze zmęczenia, jadła kolację i rozkładała na dużym stole notatki, diagramy i rysunki. Raz nawet wyniosła z pracy po kryjomu akta sprawy, żeby ponownie, już w domu, przeczytać zgromadzony w teczce materiał i obejrzeć zdjęcia zrobione podczas oględzin. Zastanawiały ją zamknięte od środka drzwi i odciski palców małej Pauli. Nie chciała zrezygnować, choć Lechowicz pilnował, żeby Miśka nie miała chwili wolnego czasu.
Po kilku miesiącach śledztwo utknęło w martwym punkcie, a naczelnik kazał podwładnym skupić się na innych zadaniach, które dawały szansę na polepszenie statystyk w zakresie wykrywalności sprawców przestępstw. Domagał się propozycji, wniosków i pomysłów, więc Michalina coraz mniej pracowała nad nierozwiązaną zagadką. Stopniowo przytłoczyły ją nowe obowiązki, zaczęło brakować jej czasu, wracała zmęczona, niekiedy zniechęcona, rozczarowana lub z uczuciem bezsilności. Coraz rzadziej, przeważnie tuż przed zaśnięciem, odpływała myślami do pierwszej sprawy i wtedy w jej głowie kołatały pytania, na które nie zdołała znaleźć odpowiedzi. Mimo to nie odpuszczała i wreszcie wytypowała osobę, która jej zdaniem zabiła Helenę Morawską. Nikt jednak nie potraktował sugestii Miśki poważnie, ponieważ młoda policjantka nie potrafiła zdobyć dowodów na poparcie swej tezy. Miała tylko przeczucie, a to znaczyło tyle co nic.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------