Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Przetłumacz mnie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
17 września 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Przetłumacz mnie - ebook

Niektórych uczuć nie da się rozszyfrować

Lena Lasota to tłumaczka oraz koordynatorka projektów w jednym z najbardziej prestiżowych wydawnictw w kraju. Jej życie osobiste jest poukładane i wydaje się, że nic nie może zaburzyć panującej w nim równowagi. Przynajmniej do czasu... Kiedy w zastępstwie za kolegę Lena zgadza się napisać tekst o popularnym wokaliście, Natanie Zawadzkim, nie spodziewa się, że to zlecenie wywróci jej świat do góry nogami.

Zapatrzony w siebie muzyk szybko zachodzi Lenie za skórę, a ona nie waha się opisać swoich wrażeń w ostrym artykule. Przypadkowa znajomość nieoczekiwanie przeradza się w prawdziwy rollercoaster emocji. Jakby tego było mało, do wydawnictwa Leny dołączają nowi pracownicy. A jeden z nich zdaje się celowo przysparzać jej zmartwień… oraz rumieńców.

Paparazzi, natrętny wokalista i gorące, sprzeczne uczucia stają się nieodłączną częścią życia Lasoty. Już niebawem Lena przekona się, że nienawiść oraz miłość dzieli bardzo cienka granica. Pytanie tylko, czy warto ją przekraczać.

Zamknęłam się na ludzi, głównie z zewnątrz. Interesowała mnie praca, wykonywanie swoich obowiązków, dziewczyny i spokój. Spontan był czymś niebezpiecznym.
Nieoczekiwane rzeczy były niebezpieczne.
A tak się składa, że to Natan był tą niewiadomą, która mogła w jednej chwili obrócić mój świat w nicość, a jednocześnie wprowadzał do niego nowe kolory.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8373-301-2
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PLAYLISTA

♥ _Miło mi Cię poznać –_ Vini Vinci

♥ _Beautiful Mess_ – Kristian Kostov

♥ _Take away –_ The Chainsmokers, ILLENIUM ft. Lennon Stella

♥ _VOICES _– Ben Schuller

♥ _Na niebie _– Oskar Cyms

♥ _Doba Hotelowa_ – Veason

♥ _Dandelions _– Ruth B.

♥ _THE ONE _– Luke Baker

♥ _Rewrite the Stars _– Anne-Marie & James Arthur

♥ _What I Put You Through _– Connor Maynard

♥ _Sinusoida_ – Filipek ft. Nel

♥ _Let Her Go _– Passenger

♥ _Lonely _– Justin Bieber & benny blanco

♥ _Nie warto umierać dla mnie_ – Mejt

♥ _Treat You Better –_ Shawn Mendes

♥ _Without Me – Halsey_

♥ _Motyle –_ Sylwia Grzeszczak

♥ _I hate u, i love you _– Gnash ft. Olivia O’BrienROZDZIAŁ I

Cudze zadanie

30 kwietnia

Gabinet dyrektorski wydawnictwa Ł&S Kameccy,

filia w Zielonej Górze

Lena

– …Zmierzając do meritum. – Szef skrzyżował ręce i posłał mi zaciekawione spojrzenie. – Myślę, że fuzja przyniesie nam wiele obustronnych korzyści. A ty jak uważasz, Leno?

– Och… Nie rozumiem, dlaczego moje zdanie miałoby cokolwiek zmienić w tej kwestii, panie Syriuszu. – Rozejrzałam się po pomieszczeniu, po czym założyłam niesforny kosmyk włosów za ucho i spojrzałam niepewnie na swojego pracodawcę. Biłam się z myślami. Byłam lekko zdenerwowana tą sytuacją, bo nie lubiłam wypowiadać się w kwestiach decyzyjnych, choć paradoksalnie moja praca właśnie na tym polegała.

Biuro szefostwa utrzymane było w dość stonowanych, idealnie dopasowanych do siebie barwach. Królowało tu bordo na ścianach oraz dywanach, a ciemny brąz pokrywał podłogę i meble. Na środku pomieszczenia stało masywne dębowe biurko, na którym piętrzyły się sterty papierów, obok których znajdowały się monitory i drukarka. Po dwóch przeciwnych stronach mieściły się dębowe fotele. Po bokach przestronnego okna, zajmującego praktycznie większość ściany, znajdowały się regały wypełnione książkami i segregatorami w rozmaitych barwach. Biuro wyglądało jak wyjęte ze starych filmów rodem z lat osiemdziesiątych, dziewięćdziesiątych. Ale taki był już styl pana Kameckiego, klasyczny.

– Pomimo młodego wieku odniosłaś już sporo sukcesów. Twoje tłumaczenia powieści cieszą się dużym powodzeniem. Jesteś jednym z naszych najlepszych pracowników, bardzo liczymy się z twoim zdaniem. – Trzymając czarny długopis w dłoni, objął gestem całe pomieszczenie w celu podkreślenia wagi swoich słów.

– Dziękuję za tak miłe słowa, z tym, że fuzja jest bardzo poważną decyzją… a ja nie chcę być złym prorokiem. – Spuściłam wzrok na kolana i zacisnęłam ręce na materiale ubrania. – Wydaje mi się, że to nie najlepszy pomysł, ale to jest tylko moje zdanie. Nie chcę mieć dużego wpływu na jakąkolwiek z decyzji, ponieważ konsekwencje mogą być różne w skutkach – odparłam ostrożnie, podnosząc głowę.

Szczerze powiedziawszy, obawiałam się tej fuzji, odkąd Łabędzie Pióro wystąpiło z taką propozycją. Miałam co do tego złe przeczucia, bo nie darzyliśmy się sympatią.

– Rozumiem. Chciałem poznać twój punkt widzenia, ponieważ musimy obmyślić strategię na najbliższe miesiące dla naszego wydawnictwa – powiedział szef, posyłając mi szczery, ciepły uśmiech, po którym się rozluźniłam. – Czy masz jeszcze jakieś spostrzeżenia na ten temat?

– Nie wydało się panu dziwne, że Piotr Łabęcki, który zawsze konkurował z nami na różnych płaszczyznach, chce połączyć siły? – Spojrzałam na pana Kameckiego. – Łabędzie Pióro rywalizowało przecież z nami o wywiady z autorami na wyłączność, mieliśmy także ostatnio spory o licencje na tłumaczenie książek – wspomniałam o najbardziej niepokojących mnie kwestiach.

– Tak, niemniej jednak Łabędzie popłynęły ostatnio z kilkoma tytułami i fuzja jest niczym innym jak błaganiem o pomoc. – Szef wstał i podszedł do okna, spoglądając gdzieś w dal. – Łącząc siły, moglibyśmy więcej środków zainwestować w nakłady dobrych tytułów, co przyniosłoby nam większe zyski.

– Z tym że te zyski i tak zostałyby podzielone po równo między dwie firmy, więc wyszlibyśmy na to samo. Mylę się? – Spojrzałam na pana Syriusza, próbując wyczytać z jego oczu, skąd brał się ten stoicki spokój, tym bardziej że mówiliśmy o naszej wieloletniej konkurencji.

– Niekoniecznie, ponieważ mając więcej pracowników, moglibyśmy wydać kilka tytułów jednocześnie. – Szef odwrócił się i podszedł z powrotem do biurka. – Poza tym myślę, że podzielilibyśmy się zyskami przynajmniej w stosunku sześćdziesiąt procent dla nas, czterdzieści dla nich.

– Rozumiem, a czy reszta wydawnictwa została o tym poinformowana?

– Chcieliśmy najpierw poznać zdanie koordynatorów. Zwróciłaś uwagę na kilka ważnych aspektów, tego mogłem oczekiwać od mojej ulubionej koordynatorki! – Pan Syriusz zbliżył się do biurka i wzrokiem szukał czegoś na ekranie jednego z monitorów. – Pytałaś ostatnio o dni urlopu do wykorzystania. Z tego, co widzę, jest ich dokładnie dziewiętnaście – odparł, po czym powrócił do mnie wzrokiem. – Wraz z żoną podjęliśmy decyzję, że od teraz przyznamy ci dodatkowe pół dnia za każdy przepracowany miesiąc.

Zatkało mnie.

– Wykonujesz dużo pracy w krótkim czasie i często też zabierasz tłumaczenia ze sobą do domu, tak że myślę, że to słuszna i sprawiedliwa decyzja.

– Dziękuję bardzo, ja… nie wiem, co powiedzieć. Naprawdę jestem wdzięczna…

Zaniemówiłam. Chwilę zajęło mi pozbieranie myśli i sklecenie sensownej odpowiedzi. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Nigdy nie przypuszczałam, że w wieku osiemnastu lat dostanę się do tak potężnego wydawnictwa, a tym bardziej że zajdę tak daleko. A to wszystko w ciągu niespełna trzech lat.

– W pełni na to zasłużyłaś… – Podał mi teczkę z papierami. – Proszę, to rzeczy do przepracowania w tym miesiącu, liczę na to, że rozsądnie podzielicie obowiązki między swoich kolegów i koleżanki. – Uśmiechnął się. – To wszystko, możesz wracać do swoich zajęć.

Wyszłam z biura i odetchnęłam z ulgą. W jednej chwili cały stres uleciał ze mnie i poczułam się lżejsza o kilka kilogramów. Kiedy Amanda powiedziała, że szef chce się ze mną widzieć, pierwsze, co pomyślałam, było to, że zrobiłam coś nie tak. Wizja utraty pracy przemknęła mi przed oczami. Tak się na szczęście jednak nie stało. Na wciąż miękkich nogach skierowałam się w stronę łazienki, żeby doprowadzić się do porządku. Stanęłam przed lustrem i wpatrywałam się w swoje odbicie. Wyglądałam, jakby mnie z krzyża zdjęli, ale no cóż, nie codziennie ma się poważną rozmowę z szefem. Z kosmetyczki, którą miałam w torebce, wyjęłam przenośną, małą szczotkę do włosów. Moje brązowe włosy jak zwykle zaczęły się plątać przy końcach. Poprawiłam także koszulę, a zwłaszcza ten kołnierzyk, który spuszczony na chwilę z oczu, zawsze odstaje we wszystkie strony świata. Nie wiem, jak to działa, ale nieraz wydaje mi się, że moje ubrania żyją własnym życiem.

Po kilku minutach byłam już na dole, w głównej sali naszego wydawnictwa. Jasnoniebieskie ściany z samego rana w świetle lamp zdawały się białe niczym mgła. Rzuciłam okiem na pomieszczenie, wszyscy siedzieli przy swoich biurkach w skupieniu, a ja jakby nigdy nic podeszłam do tablicy stojącej na środku sali. No to zaczynamy zabawę.

– Kochani, mamy już listę zadań na czerwiec! – krzyknęłam, podrywając wszystkich z miejsc. – Podejdźcie tu, omówimy wszystko i rozdzielimy zadania.

– Jak dużo tym razem? Jesteśmy w połowie kwietniowo-majowej rozpiski – odezwał się męski głos.

Odwróciłam się i zobaczyłam Przemka, wysokiego szatyna, jak zwykle ubranego na czarno. Nieco przydługie włosy przysłaniały mu lewe oko.

– Ostatnio ledwo wyrobiliśmy się z komiksami – mówiąc to, oparł się o stojące obok biurko.

– My też ledwo się wyrabiamy, słońce – odpowiedziała Żaneta, piorunując go spojrzeniem. To kobieta odpowiedzialna za dział redakcji, a zarazem moja najlepsza przyjaciółka. Na jej barkach zawsze spoczywają tysiące treści, które trzeba przeczytać kilkakrotnie i poprawić ewentualne błędy. – Więc mógłbyś przestać ze swojej łaski narzekać – mówiąc to, poprawiła blond kosmyk i powróciła do zabijania Przemka wzrokiem.

– Ja narzekam? Śmieszne jest to, że przez was wszystko wydajemy z opóźnieniem. – Szatyn skrzyżował ręce na piersiach i stanął naprzeciwko Żanety. – Obijacie się coś ostatnio przy tych słownikach, dziewczynki.

Na sali nastała cisza, atmosfera zaczęła się zagęszczać. Nie mogłam uwierzyć, że to powiedział. Zaczęłam się zastanawiać, czy to był przebłysk odwagi, czy najzwyczajniejsza w świecie głupota. Przecież to była Żaneta. Jedna z tych osób w wydawnictwie, z którymi się nie zadziera. Szczerze zrobiło mi się żal biedaka.

– Gdybyś nie robił tyle błędów podczas tłumaczeń, to nie byłoby tylu opóźnień – wycedziła przez zaciśnięte zęby, po czym podeszła do niego i przyjęła tę samą pozę, przyjmując jego wyzwanie. – Czy chcesz coś jeszcze dodać, chłopczyku?

Na te słowa Przemek odwrócił głowę w drugą stronę w akcie obrazy, a wszyscy zgromadzeni zaczęli się śmiać.

– Ach… – westchnęłam, łapiąc się za głowę.

W tym samym momencie podszedł do mnie Amadeusz, jak zwykle pojawił się znikąd, zabierając część kartek, i zaczął zapisywać informacje na tablicy.

Najgorsze dopiero przed nami. Musimy z chłopakami dokładnie przemyśleć, komu przydzielić jakie zadanie, tak aby nie było większych spięć i problemów. Nasza ekipa, choć spora, była dosyć zgrana, jednak jak to w każdym zakładzie pracy pojawiały się zgrzyty między pracownikami. Ogarnięcie takich konfliktów, aby nie przerodziły się w wojnę atomową, również było naszym zadaniem. Skrzyżowałam ręce na piersiach. Spojrzałam na wszystkich wpatrujących się we mnie w oczekiwaniu, jakbym była co najmniej jakimś kosmitą.

– Dobrze więc – zaczęłam i rozejrzałam się dookoła, aby upewnić się, że wszyscy słyszą to, co do nich mówię – do trzydziestego maja planujemy zakończyć bieżące projekty. Z tego, co pamiętam, to były dwa zupełnie nowe polskie tytuły, trzecia część amerykańskiej sagi i kilka komiksów do przetłumaczenia. Jak wygląda sytuacja?

– Z komiksami jesteśmy na czwartym z ośmiu, ale powinniśmy się na spokojnie wyrobić – powiedział Przemek, poprawiając grzywkę.

– Jak stoimy z korektą, Żaneto? – spytałam, skreślając z listy w notesie zakończone pozycje, równocześnie ze mną robił to Amadi, na tablicy.

– Wszystkie komiksy mamy korektorowane na bieżąco. Ale rozdziałów książek jeszcze nie dostałyśmy do sprawdzenia. Możemy poczekać jeszcze góra kilka dni, inaczej się nie wyrobimy – powiedziała brązowooka blondynka, sprawdzając swój grafik na tablecie.

– Kto jest zajmuje się tymi tytułami? – Rozejrzałam się po sali, szukając ludzi, którzy byli odpowiedzialni za przepisanie pierwowzorów, i grafików, którzy mieli skończyć projektować okładki.

– _Miłość na krańcu tęczy_ Teresy Miłkowskiej jeszcze dziś trafi do edycji, Arek kończy przepisywać dwa ostatnie rozdziały i podziękowania. Jeśli chodzi o _Kartki z pamiętnika_ Amadeusza Krockiego, potrzebujemy jeszcze góra dwóch tygodni, Majka robi co w jej mocy – odezwał się Robert, sprawdzając informacje w swoim notesie.

– Rozumiem. – Spojrzałam jeszcze raz na kartki papieru w swoich dłoniach. – Robercie, przydziel kogoś Mai do pomocy, bo inaczej nie wyrobimy się z edycją – wydałam polecenie, na co mężczyzna kiwnął twierdząco głową.

– A co z okładkami? – odpowiedział Amadi, podchodząc do mnie.

Oddałam mu kartki i zajęłam jego miejsce przy tablicy, przyglądając się z dumą naniesionym informacjom. Byłam szczerze zadowolona z ciężkiej pracy, jaką wszyscy wykonaliśmy.

– Okładki już dawno skończone, bez obaw. To tylko kwestia wyboru, która jest lepsza – powiedział zza swojego biurka Mariusz, blondyn z nastroszonymi włosami. Wyjął z drukarki projekty polskojęzycznych okładek i zaczął wymachiwać nimi w powietrzu.

– A jak dział tłumaczeń? Macie skończoną trzecią część _American Steps_? – Brunet rozejrzał się po sali, szukając twarzy z działu tłumaczeń anglojęzycznych, mojego działu. – Lucy?

– Tłumaczenie będzie gotowe niedługo – odpowiedziała wysoka blondynka w okularach, w różowym sweterku i ołówkowej spódnicy w tym samym kolorze. W filmie _Barbie_ dostałaby główną rolę.

– Super. – Rzuciłam okiem na zadowoloną minę Amadeusza, który jak zwykle wygłaszał swoją moralizatorską przemowę, co kiedyś wydawało mi się głupie, ale po czasie zrozumiałam, jak wielką miało moc. – Jesteście świetni, naprawdę! Z tego, co widzę, również artykuły są gotowe do publikacji – mówił, przechadzając się w tę i z powrotem. – Jesteśmy daleko do przodu z naszymi planami, co oznacza, że począwszy od dzisiaj, wiosna, jak i całe lato, będą dla nas luźniejszym okresem.

Nagrodziliśmy swoich kolegów brawami. Chwilę później wszyscy klaskaliśmy i uśmiechaliśmy się do siebie. Współpracownicy wiwatowali i najzwyczajniej w świecie się cieszyli. Za to właśnie kochałam to wydawnictwo. Byliśmy jedną wielką rodziną. Razem pracowaliśmy na swoje sukcesy i razem odbieraliśmy za to laury. Tu nie było ludzi ważnych i ważniejszych. Każdy się tu liczył, niezależnie od pozycji, i każdy kochał to, co robił.

– Zostało nam do trzydziestego czerwca jedynie zakończyć tytuły majowe. Otrzymaliśmy do przetłumaczenia artykuły o zagranicznych pisarzach – powiedziałam, oddzielając kreską na tablicy informacje. – To około dwudziestu tekstów. Mamy także za zadanie napisanie kilku artykułów o polskich gwiazdach muzycznych, które planują w niedługim czasie wydać u nas swoje książki biograficzne. Priorytetem jest recenzja koncertu Natana Zawadzkiego, ponieważ za niedługo odbędzie się premiera jego kolejnego albumu… – mówiłam, przewracając kartki w notesie i zapisując wszystko na tablicy – …do tego dwa wywiady z polskimi autorami i jedna krótka powieść do przetłumaczenia, niecałe sto stron z języka angielskiego pisane wielkim fontem i dwa ostatnie komiksy z obecnie przerabianej serii.

– Komiksy to moja bajka, zostaw to mnie i naszemu działowi – powiedział Przemek, podnosząc rękę, jakby zgłaszał się do odpowiedzi, po czym jak gdyby nigdy nic podszedł, z uśmiechem zabierając ode mnie kartkę z tytułami.

– Tylko tym razem nie narób błędów. – Żaneta spiorunowała go wzrokiem, teatralnie łapiąc się za biodra.

– Tak, tak, mamusiu – skwitował wysoki szatyn i udał się do swojego biurka.

Popatrzyłam na tę dwójkę z uśmiechem. Coraz częściej okazywali zainteresowanie sobą nawzajem. Będę musiała potem złapać Żankę i wybadać, co się dzieje w życiu miłosnym mojej przyjaciółki.

– My weźmiemy artykuły angielskie. – Różowy rękaw mignął mi przed oczami. Chwilę później blondynka w okularach przeglądała swoje zlecenia i przekazywała kartki stojącym obok Damianowi i Sabinie, którzy pracowali z nami w dziale tłumaczeń anglojęzycznych.

– Arek, Lucjan i ja zajmiemy się polskim show biznesem – wtrącił Robert, poprawiając okulary, po czym ponownie zagłębił się w kartkach swojego notesu. Postawny czterdziestolatek był zaraz obok szefa najstarszym pracownikiem w naszej firmie. Robił za naszego wydawniczego wujka.

– My z Samantą możemy przeprowadzić wywiady – zadeklarował brązowooki szatyn stojący obok mnie, na co przekazałam Amadiemu kartki z wytycznymi.

– Dobrze, w takim razie ja zajmę się powieścią, bo tylko to nam zostało… A i został jeszcze koncert – stwierdziłam speszona i zaskoczona, że przeoczyłam coś tak ważnego. – Gdzie Eryk? Zwykle to on zajmował się recenzjami i pracą w terenie? – zapytałam, zerkając na ludzi z działu dziennikarskiego.

– Eryk jest na zwolnieniu lekarskim, już ostatnio coś go rozbierało. Widać grypa żołądkowa rozłożyła go na dobre.

Spojrzałam na nietęgą minę Roberta i już wiedziałam, że mamy problem.

– Co w takim razie możemy zrobić z tym faktem? – Spojrzałam na Amadeusza i innych ludzi z działu dziennikarskiego, licząc na to, że zgłosi się jakiś chętny. W końcu to oni byli odpowiedzialni za wszystko, co związane z tą materią, i zajmowali się także prowadzeniem strony naszego wydawnictwa. Mój błagalny wzrok oczu ze Shreka nie zrobił oczywiście na nikim wrażenia. – Żadnych wolontariuszy?

– Mamy za dużo pracy, gdyby nie te wywiady… – Samanta westchnęła, spoglądając na listę.

– A może ty byś się tym zajęła?

Zaskoczona pytaniem, brzmiącym bardziej jak stwierdzenie, odszukałam wzrokiem Amadiego, który lekko się uśmiechnął.

– Ale ja nie mam doświadczenia w pisaniu recenzji… – Czerwona lampka zaczęła migać mi w głowie.

– Poradzisz sobie! – powiedziało jednocześnie kilka osób, po czym wszyscy rozeszli się do swoich biurek, a ja stałam skołowana i zastanawiałam się, w co ja się wpakowałam. Czyli zostałam z tym sama. Powiedzmy sobie szczerze, wrobili mnie.

Po zebraniu, wraz z Amadeuszem, który równocześnie był drugim koordynatorem, sprawdziłam ponownie zapisane treści i przydzielone do nich osoby. Rutynowo przejrzałam także grafiki urlopów i zaniosłam je wraz z naniesionymi uwagami współpracowników do Amandy. Tomek, ostatni z naszej trójki koordynatorów, podobnie jak Eryk był na chorobowym, dlatego musieliśmy przejąć część jego obowiązków i podwładnych.

Zapukałam do śnieżnobiałych drzwi sekretariatu znajdującego się na drugim piętrze. Przywitał mnie znajomy głos:

– Wchodź śmiało, Leni.

– Cześć, kochana, przyniosłam ci trochę papierków. – Rozejrzałam się bacznie po pomieszczeniu, mój wzrok zatrzymał się na drugim pustym biurku. – Emilii nie ma?

– Musiała wyjść wcześniej, bo dostała telefon ze żłobka, że mały źle się czuje. Tak że wszystko zostało na mojej głowie. Wiesz, jak bardzo lubię papierologię. – Kobieta roześmiała się, wskazując na piętrzące się sterty papierów dookoła. – Pokazuj, co tam dla mnie masz, i mów, jak było na dywaniku.

Amanda była czarnowłosą pięknością. Miała kształtną figurę, którą zawsze podkreślała obcisłymi ubraniami. Jej włosy, choć sięgają do ramion, zawsze były idealnie ułożone w przeróżne fryzury. Odkąd zaczęłam pracę w wydawnictwie, przypadłyśmy sobie do gustu. Mimo że w wielu kwestiach się różniłyśmy, to zawsze pomagała mi ze wszystkim. To właśnie ona wdrożyła mnie w działanie firmy. Była pięć lat ode mnie starsza, ale szybko złapałyśmy dobry kontakt. Razem z Żanetą tworzyłyśmy zgrane trio. W wydawnictwie mówiono o nas trzy muszkieterki. Nie widziałam podobieństwa, ale nie zamierzałam nigdy się z tym spierać.

Opowiedziałam przyjaciółce o całej sytuacji z recenzją. Amanda jak zwykle obdarzyła mnie szerokim uśmiechem i powiedziała, że zawsze służy pomocą. Po tej rozmowie byłam nieco spokojniejsza, jednak dziwny niepokój gdzieś tam w głębi pozostał. Nie byłam dziennikarką. Jak miałam napisać artykuł?!
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: