- W empik go
Przyczynek II - ebook
Przyczynek II - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 156 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Istnieje przesąd, że narody Wschodu są wrogie obrazom i posągom. Jest to stare oskarżenie zasługujące na to, by je odstawić na półkę obok zarzutów stawianych namiestnikowi Omarowi, że on to zniszczył bibliotekę w Aleksandrii, która już od dawna była rozproszona na cztery wiatry po pożarze i spustoszeniu Serapeonu.
Wiemy wszyscy, że w pałacu Alhambra w Grenadzie znajdują się obrazy malowane na pergaminie i że jeden z mauretańskich królów tego miasta kazał ustawić posąg swej kochanki w miejscu nazwanym z czasem „Ogród dziewczyny”. Wspominałem już, że w salach seraju w Konstantynopolu jest cała kolekcja portretów sułtanów, z których najstarsze malowali bracia Bellini z Wenecji, zaproszeni w tym celu, co pociągnęło za sobą ogromne koszty.
Miałem nawet sposobność zobaczyć wystawę obrazów w Konstantynopolu, która odbyła się podczas uroczystości Ramazanu, na przedmieściu Galata, u wylotu mostu pontonowego na Złotym Rogu. Trzeba jednak przyznać, że ten pokaz wzbudziłby niezadowolenie krytyki paryskiej. Brak tam było całkowicie ludzkich postaci, krajobraz i martwa natura rządziły niepodzielnie.
Było tam pięćset czy sześćset oprawnych w czarne ramy obrazów, które dałyby się podzielić jak następuje: obrazy treści religijnej, bitwy, pejzaże, widoki morskie, zwierzęta. Pierwsze polegały na odtworzeniu wszystkich najznaczniejszych meczetów imperium otomańskiego; była to po prostu architektura, co najwyżej kilka drzew stanowiło tło minaretów. Niebo barwy indygo, ziemia barwy ugru, czerwone cegły i szare kopuły, oto wszystko, na co mogły się zdobyć te malowidła mało urozmaicone, tyranizowane przez jakąś hieratyczną konwencję. Jeśli chodzi o tematy batalistyczne, wykonanie ich było szczególnie utrudnione przez dogmat religijny zabraniający przedstawiania jakiejkolwiek żywej istoty, czy to konia, czy wielbłąda, czy choćby nawet chrabąszcza. Oto jak sobie z tym radzą malarze-muzułmanie; zakładają, że widz znajduje się w znacznym oddaleniu od terenu walki; jedynie załomy gruntu, góry i rzeki rysują się dość wyraźnie; plany miast, linie fortyfikacji i okopów, położenie czworoboków i baterii oznaczone są bardzo starannie; wielkie armaty ziejące ogniem oraz moździerze, z których biegnie płonąca krzywa pocisków, ożywiają widok i tworzą akcję. Niekiedy żołnierze wyobrażeni są za pomocą punktów. Namioty i chorągwie wskazują różne narody, legenda zaś wypisana w dole obrazu wyjawia publiczności imię zwycięskiego wodza. W bitwach morskich efekt bywa bardziej przejmujący, dzięki okrętom, których obecność wprowadza trochę życia; wiele mchu dodają również tym obrazom grupy delfinów i amfibii, które wolno jest ukazać w roli świadków zwycięstw morskich Półksiężyca.
Istotnie, to rzecz szczególna, że Islam pozwala jedynie na odtwarzanie niektórych zwierząt zaliczonych do rzędu potworów. Takim jest na przykład pewna odmiana sfinksa, którego tysiączne wizerunki można spotkać w kawiarniach i u cyrulików w Konstantynopolu. Jest to bardzo piękna głowa kobieca osadzona na postaci hipogryfa; jej czarne włosy zaplecione w długie warkocze spływają na plecy i piersi, jej tkliwe oczy podkreśla brązowa obwódka, łuki brwi zrośnięte są na czole; każdy malarz może nadać jej rysy własnej kochanki, a każdy, kto ją zobaczy, może widzieć w niej własny ideał piękności, jest to bowiem w gruncie rzeczy upostaciowanie niebiańskiej istoty, klaczy, która poniosła Mahometa do trzeciego raju.
Widzimy więc jedynie dozwolone studium ludzkiej twarzy; muzułmanin nie może ofiarować swego portretu ukochanej albo rodzicom. Istnieje wszakże sposób na to, aby ich obdarzyć obrazem miłym sercu, a równocześnie zgodnym z przepisami religii: można kazać wymalować w dużym formacie albo w miniaturze, na pudełkach albo medalionach, wizerunek meczetu w Konstantynopolu czy gdziekolwiek, który sobie najwięcej z wszystkich upodobał. Znaczy to: „Tutaj znajduje się moje serce, płonie dla ciebie pod okiem Boga”. Wzdłuż całego placu Serasker, w pobliżu meczetu Bejazyda, gdzie fruwa tysiące gołębi, ciągną się szeregi sklepików, siedzą w nich malarze i miniaturzyści. Do nich to udają się zakochani i wierni mężowie w pewne rocznice i każą sobie wyrysować owe sentymentalne meczety: każdy wyraża zdanie w sprawie barw i akcesoriów; zazwyczaj polecają dodać jakiś wiersz wyrażający ich uczucia.
Trudno zrozumieć, że prawowierni muzułmanie tolerują chińskie cienie, precyzyjnie wycięte i pomalowane z finezją, które występują w przedstawieniach Karagoza. Należy jeszcze przytoczyć stare monety i medale, a nawet sztandary dawnej milicji janczarów, na których widniały postacie zwierząt. Okręt sułtana zdobi złoty orzeł o rozpostartych skrzydłach.
Pokutuje jeszcze jedna osobliwa anomalia: w Kairze panuje zwyczaj pokrywania malowidłami domu pielgrzyma, który odbył podróż do Mekki; ma to zapewne na celu odtworzenie krajów, którędy przejeżdżał, gdyż w tym jedynym wypadku pozwalają sobie na przedstawienie osób; trudno zresztą uwierzyć, aby to były żywe istoty.
Ów przesąd przeciwko podobiznom ludzkim żywią tylko muzułmanie z sekty Omara; gdyż wyznawcy sekty Alego posiadają malowidła i miniatury wszelkiego rodzaju. Nie należy zatem oskarżać całego islamizmu zarzucając mu wrogi stosunek do sztuki. Różnica polega na odmiennej interpretacji świętego tekstu, który zdaje się zakazywać człowiekowi tworzenia kształtów, skoro nie jest zdolny tworzyć duchów. Pewien podróżnik angielski rysował kiedyś postacie w obecności Araba z pustyni, który rzekł mu z wielką powagą:
– A kiedy na Sądzie Ostatecznym wszystkie te postacie, które stworzyłeś, staną przed tobą i Bóg powie ci: „Oto przyszły ci się poskarżyć, że istnieją, a jednak nie mogą żyć; nadałeś im ciało, teraz daj im duszę!”, co wówczas odpowiesz?"
– Odpowiem Stwórcy – rzekł Anglik – „Panie, ze wszystkiego, co dotyczy duszy, wywiązujesz się zbyt dobrze, abym się ośmielił z tobą współzawodniczyć… Ale jeśli te postacie wydają ci się godne tego, aby żyły, uczyń mi tę łaskę i tchnij w nie życie”.
Arab uznał widać, że odpowiedź jest zadowalająca, a w każdym razie nie wiedział, co na nią odrzec. Myśl malarza angielskiego wydała mi się bardzo trafna i gdyby istotnie na Sądzie Ostatecznym Bóg zechciał tchnąć życie we wszystkie postacie namalowane lub wyrzeźbione przez wielkich mistrzów, zaludniłby świat tłumem wspaniałych istot, godnym przebywać w Nowej Jerozolimie świętego Jana Apostoła.