- W empik go
Przyjaciele dzikich zwierząt. Orangutanek szuka domu - ebook
Przyjaciele dzikich zwierząt. Orangutanek szuka domu - ebook
Przyjaciele dzikich zwierząt to seria o młodych zwierzętach – orangutanku, koali i pingwinku – które z różnych powodów straciły dom i potrzebują pomocy człowieka. Pomocy bardzo odpowiedzialnej, ponieważ dzikie zwierzę, choćby najsłodsze, to nie przytulanka. Okazuje się, że opieka nad dzikimi maluchami może pomóc również ludzkim dzieciom, mierzącym się z własnymi problemami.
Piękna seria pełna ciepła, przyjaźni i odpowiedzialnej miłości, a także faktów na temat dzikich zwierząt, które często wpadają w opały ze względu na zmiany na Ziemi powodowane przez człowieka.
Dziewczynka z domu dziecka i osierocony orangutanek szukają bliskości w tej wzruszającej opowieści o przyjaźni i rodzinie.
Nowa matka zastępcza Emilki, Rachela, wydaje się miła, ale dziewczynka jej nie ufa. Została zraniona już zbyt wiele razy i wie, że nie powinna się przywiązywać do tymczasowych opiekunów. Gdy Rachela zabiera ją do sanktuarium dla dzikich zwierząt, w którym pracuje jako weterynarka, Emilka spotyka osieroconego orangutanka potrzebującego nowej mamy.
Czy obojgu uda się znaleźć szczęście w zastępczych rodzinach?
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8318-638-2 |
Rozmiar pliku: | 3,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Emilka powoli przechadzała się po przewiewnym pokoju. Zatrzymała się na chwilę przy oknie i wyjrzała na trawnik okolony rabatkami pełnymi fioletowych kwiatów. Przesunęła palcami po bladoniebieskiej ścianie, białej komodzie i biurku. Zadrżała ze szczęścia. Wreszcie miała własną sypialnię. Przez ostatnie dwa lata, w domu dziecka, musiała dzielić pokój z dwiema innymi dziewczynami i nieustannie się z nimi kłóciła. Ale dziś przeniosła się do rodziny zastępczej.
„To wszystko dla mnie? Naprawdę?”, pomyślała, rozglądając się wokół.
„Nie, nie, nie – zaprotestował szybko cichutki głos w jej głowie. – To nie jest twoje. To należy do Racheli. Nie zapominaj, że jesteś tu tylko na próbę i pewnie nie zostaniesz długo”.
Emilka doskonale wiedziała, że takie okresy próbne rzadko dobrze się kończą. Gdy miała pięć lat, trafiła do domu dziecka, bo jej mama nie mogła się nią dłużej opiekować. Przez następny rok przeprowadzała się z jednego domu tymczasowego do drugiego, aż wreszcie znalazła się pod opieką Ady i Darka. Mieszkała z nimi trzy lata, jednak potem Ada zachorowała i Emilka musiała się przenieść do kolejnej rodziny, aż w końcu z powrotem wylądowała w domu dziecka.
„Tym razem też nic z tego nie wyjdzie – pomyślała, nerwowo okręcając końcówkę długiego ciemnego kucyka wokół palca. – To nie jest dom, w którym zostanę na zawsze. To tylko tymczasowy przystanek”.
– Emilko! – zawołała z dołu Rachela. – Obiad!
Dziewczynka cicho zamknęła za sobą drzwi i podreptała przedpokojem w stronę schodów. Minęła łazienkę, a potem sypialnię Racheli. Szybko zajrzała do środka. Na podłodze leżał ciemnofioletowy dywan, a kołdra była ozdobiona fioletowymi pawimi piórami na ciemnozielonym tle. Na białych ścianach wisiały oprawione w ramki zdjęcia małp. Rachela znajdowała się na większości z tych fotografii i często trzymała zwierzęta w ramionach. Emilkę bardzo to zaciekawiło. Wiedziała, że kobieta jest weterynarką dzikich zwierząt. Sama uwielbiała zwierzaki i skrycie marzyła o karierze weterynarki, chociaż nie sądziła, aby była wystarczająco bystra, żeby poradzić sobie w takim zawodzie. Miała nadzieję, że Rachela opowie jej o swojej niesamowitej pracy.
Gdy zeszła na dół do kuchni, Rachela właśnie stawiała na stole garnek pełen jedzenia. Jej falujące jasnobrązowe włosy były związane w potargany koczek, a twarz miała usianą piegami od częstego przebywania na słońcu. Posłała Emilce ciepły uśmiech.
– Jesteś. Mam nadzieję, że posmakuje ci nasi goreng. To smażony ryż z sosem sojowym, warzywami i kurczakiem. Nie byłam pewna, czy lubisz pikantne dania, więc przyrządziłam dość łagodną wersję, ale zawsze możesz dodać do swojej porcji więcej płatków chili.
– Dziękuję. – Emilka wślizgnęła się na krzesło naprzeciwko kobiety.
Żołądek miała związany w supeł. Bardzo się denerwowała, gdy brała do ręki widelec. Nie chciała zmarnować tej szansy.
– No, wcinaj – zachęciła ją Rachela.
Emilka jadła w pośpiechu. W trakcie posiłków ludzie zawsze zwracali jej uwagę, że powinna zwolnić, ale ona po prostu nie potrafiła. Czuła wewnętrzny przymus, by pochłonąć swoją porcję najszybciej jak to możliwe, na wypadek gdyby ktoś miał jej odebrać jedzenie. Ulżyło jej, gdy Rachela tego nie skomentowała. Kobieta skupiła się na własnym talerzu, a gdy skończyła, tylko podsunęła Emilce garnek.
– Weź sobie dokładkę, jeśli chcesz. Nauczyłam się przyrządzać to danie, gdy pracowałam w Indonezji, w centrum rehabilitacji orangutanów.
– Centrum rehabilitacji orangutanów? – powtórzyła Emilka i nałożyła sobie jeszcze trzy duże łyżki potrawy.
– Tak, opiekowaliśmy się tam osieroconymi orangutanami. Strażnicy leśni uczą maluchy wszystkiego, czego w normalnych okolicznościach nauczyłyby je matki, a gdy orangutany już wystarczająco podrosną, by samodzielnie przetrwać w dziczy, są wypuszczane. Byłam tam przez dwa lata. Teraz pracuję w podobnym ośrodku, ale ratujemy wszystkie naczelne, nie tylko orangutany, i nie wypuszczamy ich potem na wolność.