Przyjaciele żyrafy. Tom 3 - ebook
Przyjaciele żyrafy. Tom 3 - ebook
Trzecia odsłona bajek o empatii autorstwa Anety Ryfczyńskiej i Joanny Berendt, ilustrowana i opracowana graficznie przez znakomitą artystkę, Ewę Beniak-Haremską.
Wyjątkowość bajek o empatii polega na tym, że nie tylko opisują one świat relacji z perspektywy dziecka, ale także uczą odkrywania i nazywania uczuć oraz potrzeb: tych widocznych, wyrażanych spontanicznie, i tych ukrytych głęboko w sercu. Rozpoznanie uczuć i potrzeb pozwala zaakceptować siebie i innych, jest też niezbędne, by w pełni być sobą, bez czego z kolei niemożliwe jest szczęście.
- Jak zatroszczyć się o kogoś, kto źle się czuje?
- O co chodzi w medytacji i skupianiu się?
- Jak odmówić komuś, kogo lubimy, a kto bardzo czegoś pragnie – ale my nie?
- Jak cieszyć się chwilą i zachować dobre wspomnienia?
- Gdzie szukać pomocy, gdy ktoś jest dla nas niemiły?
- Co to znaczy, że dorośli pracują?
- Jak dbać o więzi z osobami, które lubimy i na których nam zależy?
Oto niektóre z ważnych dziecięcych problemów, które pojawiają się w książce „Przyjaciele żyrafy”. Żyrafa Bibi, jej najlepszy przyjaciel, szakal Zenon, i inne zwierzęta z Leśnego Zakątka rozmawiają ze sobą na te właśnie tematy, czasem burzliwie.
Intencją autorek bajek o empatii (inspirowanych porozumieniem bez przemocy Marshalla Rosenberga) jest krzewienie wśród dzieci i dorosłych komunikacji opartej na wzajemnym szacunku, akceptacji i empatii. Takie podejście pozwala odkryć potencjał i wewnętrzne piękno w naszych dzieciach oraz w nas samych. Dlatego też w bajkach nie ma rad. Ich miejsce zajęło zaciekawienie drugą osobą – jej emocjami i potrzebami. Jest tu radość, złość, smutek, wdzięczność i wiele innych uczuć. Emocje są bardzo ważne, bo informują nas o potrzebach, o tym, co w danym momencie przeżywa zarówno mały, jak i duży bohater bajki.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67916-08-0 |
Rozmiar pliku: | 6,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zwykle żyrafa Bibi jest energiczna i ruchliwa, jednak tego dnia leżała w łóżku, nie mogąc ruszyć ani przednią, ani tylną nogą, a różkami poruszała z największym wysiłkiem. Jej ciało było rozgrzane, mięśnie zmęczone uporczywym kaszlem, a w gardle jakby wyrósł kaktus.
– O rety, rety – pomrukiwała do siebie Bibi. – Naprawdę paskudnie się czuję, a moje żyrafie ciało już całkiem się zmęczyło tą chorobą. Chciałabym być zdrowa… – westchnęła. – Dobrze, że gdy się nie ruszam, czuję się odrobinę lepiej.
Niestety pan doktor Borsuk nie mógł przyjść do Bibi tego dnia rano, bo akurat w szpitalu było dużo pracy i pacjenci pilnie go tam potrzebowali. Obiecał, że wstąpi do niej zaraz po swoim dyżurze. Wpadł też na pomysł, że poprosi któregoś z przyjaciół żyrafy o towarzyszenie jej i pomoc, by nie musiała wstawać z łóżka.
Wiewiórka Rozalka, zafascynowana zawodem lekarza, z radością zgodziła się zaopiekować Bibi. Na tę okazję pożyczyła biały fartuch od swojej cioci Lukrecji, pielęgniarki. Choć był na nią trochę za duży, bardzo się ucieszyła z tego przebrania. Wyobraziła sobie, że jest lekarką i szybkim krokiem podążyła do swojej pierwszej pacjentki. Już po chwili stała na progu chatki żyrafy.
Puk, puk, rozległo się pukanie do drzwi.
– Proszę! – odezwała się Bibi zachrypniętym głosem, a wiewiórka z impetem wpadła do chatki.
– Cześć, Bibi – rzuciła wesoło Rozalka.
Żyrafa spojrzała ciepło na wiewiórkę i uśmiechnęła się, jakby chciała powiedzieć: „Dziękuję, kochana, że przyszłaś”, po czym przymknęła powieki i odetchnęła z ulgą. Poczuła, jak jej ciało lekko się rozluźnia i uspokaja, bo poczuła się raźniej i bezpieczniej.
Rozalka uwielbia opiekować się innymi. Gdy była młodsza, wprost przepadała za zabawą w lekarkę: podawanie „chorym” wody i lekarstw, poprawianie poduszek i zabawianie ich różnymi opowieściami czy zagadkami. Teraz miała okazję NAPRAWDĘ przynieść ulgę przyjaciółce. Chorym zwierzętom czas szybciej mija i lżej się choruje, gdy ktoś otacza je troską. Rozalka zauważyła, jaką radość wywołało jej pojawienie się i poczuła w serduszku przyjemne, ciepłe kołatanie, jakby połączenie radości, wdzięczności i spokoju. To bardzo szczególne uczucie, które Rozalka bardzo lubi. Poza tym, gdy ostatniej jesieni wiewiórka zachorowała i przez dziewięć dni leżała bez przerwy w łóżku, żyrafa odwiedzała ją codziennie, siadała blisko i głaskała czule po łapce, a potem swoim ciepłym głosem czytała bajki o tajemniczych lądach i planetach, o odważnych kucykach, które uratowały księżyc, o detektywie, który odkrył prawdę o mysiej norce i wiele, wiele innych. Rozalka bardzo dobrze wspomina ten czas, dlatego pomyślała, że tym razem Bibi potrzebuje towarzystwa.
– Bibi, bardzo się cieszę, że mogę tu dzisiaj być – powiedziała z uśmiechem wiewiórka. – Pan Borsuk mówił, że bardzo kiepsko się czujesz. Leż sobie spokojnie, a ja będę ci dzisiaj cały dzień pomagać. O rety! Widzę, że jeszcze męczy cię kaszel! Mamy tu bardzo chorą żyrafę…
Rozalka zakasała energicznie rękawy fartucha.
– Mam radę na twój kaszel i złe samopoczucie – oświadczyła. – Moja mama, w porozumieniu z panem Borsukiem, przygotowała dla ciebie zdrowy warzywny rosół, a ja go przyniosłam. – Wiewiórka z dumą wyjęła z torebki drewnianą miseczkę z przykrywką. – A oto i on! Na pewno doda ci sił – zapewniła i z radością spojrzała na żyrafę.
Bibi miała smutne oczy, zmarszczony nosek i skrzywioną mordkę. Nie dość, że w ogóle nie za bardzo lubiła rosół, to teraz zupełnie nie miała apetytu. Widząc jej reakcję, Rozalka poczuła się nieco zakłopotana. Przechyliwszy główkę na bok, podrapała ją łapką, jakby szukała najlepszego argumentu dla przyjaciółki.
– Co by tu zrobić… – mruknęła do siebie. Najbardziej ze wszystkiego chciała pomóc Bibi wyzdrowieć, a przecież rosół w takich sytuacjach jest wręcz nieodzowny. Tak przynajmniej zawsze mówiła jej mama. – Bibi, musisz zjeść ten rosół. Jest zdrowy i dobrze robi na brzuch, kaszel i w ogóle doda ci sił.
Żyrafa nic nie odpowiedziała, tylko przecząco pokręciła głową i jeszcze mocniej skrzywiła mordkę.
– Oj, Bibi, spróbuj choćby łyżeczkę. Zobaczysz, jaki dobry! Dopóki nie spróbujesz, nie dowiesz się, jak smakuje – nalegała Rozalka, nie bacząc na minkę Bibi. I hyc, hyc, łyżka z rosołem wylądowała w pyszczku chorej żyrafy.
Bibi nie obchodziło, że rosół jest zdrowy. Rosół bulgotał jej w brzuchu – bul, bul, bul. Brzuch żyrafy zrobił się duży jak balon. Bibi czuła się źle, a nawet z każdą chwilą coraz gorzej. Nie miała siły protestować i marzyła, by Rozalka dała jej choć chwilę spokoju z tym jedzeniem.
Rozalka jednak bardzo chciała wyleczyć Bibi.
– Bibi, mam też syrop z cebuli. Jest dobry na kaszel. Mama zrobiła go wczoraj specjalnie dla ciebie.
„Cebula?! Fuj!!!” – pomyślała Bibi, ale nim zdążyła zareagować, łyżka, tym razem z syropem, powędrowała do jej pyszczka.
– TFUUU! – prychnęła z obrzydzeniem Bibi, niechcący ochlapując syropem Rozalkę.
– Ty… chyba… nie lubisz tego syropu! – jęknęła zaskoczona Rozalka.
Bibi była już naprawdę bliska łez. Miała serdecznie dość. „Już nie wytrzymam” – pomyślała. „Chciałabym zniknąć, i to już! Natychmiast!”. Bibi zamknęła oczy, wsunęła się pod kołdrę i zachlipała. Tak bardzo tęskniła w tej chwili za swoją mamą. Bo przecież gdy była małą żyrafką, też czasem chorowała. Leżała wówczas w łóżku, a mama siedziała przy niej jak teraz Rozalka. Tylko że mama wiedziała, jak pomagać Bibi w powrocie do zdrowia. A jak nie wiedziała, to pytała, czego Bibi potrzebuje – czy trzeba jej ciepłego napoju czy zimnego, czy chce być głaskana, a może potrzebuje ciszy i spokoju. Dla mamy zdanie Bibi było ważne. Mama Bibi też dawała jej różne lekarstwa i syropy, a niektóre z nich były NAPRAWDĘ PASKUDNE (na samo wspomnienie po plecach Bibi przebiegł dreszcz…). Jednak gdy raz Bibi miała wypić syrop, którego sam zapach przyprawiał ją o mdłości, wspólnie z mamą wymyśliły sprytny sposób. Żyrafka piła go, zatykając nos, a mama szybciutko podawała jej kubeczek soku malinowego, dzięki czemu Bibi po chwili przestawała czuć smak okropnego specyfiku.
Chlipiąc sobie pod kołdrą, Bibi pomyślała, że przecież i rosół, i syrop z cebuli można jej było podać inaczej. Nie z zaskoczenia, tylko powoli. Można było również ustalić, co mogłoby jej pomóc w zjedzeniu rosołu i wypiciu syropu. „Przecież to ja choruję i moje zdanie też należy brać pod uwagę! Gdyby chociaż Rozalka spytała mnie, co mogłoby mi pomóc zjeść trzy łyżki rosołu, zamiast tak bez mojej zgody wlewać mi go do pyszczka. To naprawdę mi się nie podoba” – pomyślała Bibi i już chciała o tym powiedzieć Rozalce, gdy przypomniała sobie, jak bardzo boli ją gardło, głowa i caaaałe ciało i zamarła bez ruchu.
Więcej znajdziesz w wersji pełnej publikacji
Tematy publikacji w pełnej wersji
Czego potrzebuje chora żyrafa?
Bibi uczy się medytować, czyli skąd się bierze spokój
Dusza podróżniczki w plamki
Zerwana sieć i złamana w samotności łapka
Śmieci! I co dalej?
Hop-saniec wdzięczności
Szkolne kłopoty wilczka Szymona
O czym przypomina nam złość?
Wstydź się, Blanko!
O co chodzi z pracą?
O bólu brzucha i kolacji pełnej niespodzianek
Głupawka i skrzynia skarbów
Gilgotanie w łapkach, oddech i jak słuchać głosu ciała
Zakończenie
Przygotowanie do wersji elektronicznej: RASTER studio, 603 59 59 71