- W empik go
Przysięgnij, że opowiesz - ebook
Przysięgnij, że opowiesz - ebook
Wspomnienia Racheli Roth włączają się w wielką opowieść świadków o Holokauście. Spisane w latach siedemdziesiątych XX wieku są wypełnieniem przyrzeczenia złożonego nieznajomej więźniarce w Auschwitz i upamiętnieniem tych wszystkich, którzy bezimiennie cierpieli i ginęli. Rachela opowiada światu o tym, co przeżyła ona – ta, która cudem przetrwała, i co przeżyli ci, którzy umierali pobici, zagłodzeni, zamarznięci, rozstrzelani, zagazowani.
Rachela Roth do dziś przechowuje w domu bezcenną pamiątkę – rodzinne zdjęcie zrobione w warszawskim getcie latem 1941 roku podczas uroczystości zaślubin jej wuja. Wokół skromnie zastawionego stołu zgromadziło się dwadzieścia jeden osób. Z tego grona przeżyła tylko ona – dziewczyna na prawym skraju fotografii obejmująca troskliwie kilkuletniego chłopczyka – swojego braciszka. Pozostali – jej mama, siostry i brat, dziadkowie i kuzyni – zginęli w łapankach w getcie, w transportach do obozów zagłady, w komorach gazowych.
Rachela Roth (nazwisko rodowe Rotsztejn), urodzona w inteligenckiej żydowskiej rodzinie na warszawskiej Pradze, trafiła do warszawskiego getta, gdy była nastolatką. Przetransportowano ją z Umschlagplatzu do obozu w Majdanku. Jako więźniarka z numerem 48915 przeżyła Auschwitz. W obozie w Bergen-Belsen doczekała wyzwolenia. Po wojnie wyjechała do Brytyjskiego Mandatu Palestyny, skąd w latach sześćdziesiątych wraz z mężem wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych, gdzie mieszka do dziś.
Spis treści
WSTĘP
ROZDZIAŁ 1 POCZĄTEK
ROZDZIAŁ 2 GETTO
ROZDZIAŁ 3 PRZESIEDLENIE
ROZDZIAŁ 4 „KOCIOŁ”
ROZDZIAŁ 5 POWSTANIE W GETCIE WARSZAWSKIM
ROZDZIAŁ 6 MAJDANEK
ROZDZIAŁ 7 KL AUSCHWITZ-BIRKENAU
ROZDZIAŁ 8 OBÓZ BERGEN-BELSEN
ROZDZIAŁ 9 WYZWOLENIE
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8151-367-8 |
Rozmiar pliku: | 3,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
że wcześniej nie wywiązałam się ze słowa danego Tobie
na dnie piekła o nazwie Majdanek.
Przyrzekłam,
że jeżeli dane mi będzie przeżyć tę gehennę,
opowiem światu, jak oni szatańsko znęcali się nad nami.
Wybacz,
wtedy po wyzwoleniu nie byłam jeszcze na to gotowa.
Jeszcze wciąż krwawiły otwarte rany.
Wiele razy zaczynałam pisać,
zalewając papier strumieniami nieposkromionych łez.
Po takim pełnym gorzkich wspomnień dniu
nawiedzały mnie nocą koszmary.
Śniłam, że Niemcy ścigają mnie,
chcą zabrać mi moje dzieci.
Budziłam się z krzykiem,
zlana zimnym potem.
Po wielu latach łzy wyschły.
Zagoiły się krwawe rany,
pozostały tylko blizny.
O zmierzchu życia utrwaliłam na papierze
grozę getta i obozów zagłady.Wstęp
Puerto Rico, 2012 rok. Dla uczestników sympozjum naukowego z Nowego Jorku zorganizowano welcome party. Podczas imprezy do mojego męża podszedł potężny mężczyzna. Spojrzał na jego wizytówkę z nazwiskiem i zapytał po angielsku: „Mówisz po polsku?”. Mąż przytaknął. „To super, przyprowadzę tu swoją mamę”. Za chwilę mężczyzna wrócił w towarzystwie drobniutkiej, niskiej osiemdziesięciosześcioletniej pani, która uradowana, z błyskiem w oku zawołała: „Jesteście z Polski? Ach, to dobrze, to możemy pogadać!”. I tak rozmawialiśmy z Romą kilka godzin. Wszyscy się rozeszli, a my do późnej nocy z ciekawością słuchaliśmy jej wspomnień, wierszy, piosenek i dowcipów. Przez cały tydzień spotykaliśmy się przy basenie i rozmawialiśmy o jej przeżyciach, o bombardowaniu Warszawy w 1939 roku, getcie, kompletach, o jej rodzinie.
Zachwyciła nas polszczyzna Romy, bogate słownictwo, bez śladów obcego akcentu (a przecież przed wojną Roma skończyła tylko sześć klas, a Polskę opuściła w 1944 roku, czyli sześćdziesiąt osiem lat temu). Koncert Jankiela, Odę do młodości znała na pamięć; również wszystkie zwrotki i słowa hymnu polskiego. Jej ulubionym utworem był Pan Tadeusz, a Mickiewicza uważała za najwybitniejszego polskiego poetę.
Roma wspominała swoją szkołę i nauczycieli sprzed wojny, szczególnie nauczycielkę polskiego, pannę Cynkstein, która bardzo często wzywała ją do recytacji („Rotsztejnówna, do tablicy”). To potwierdzało słowa mojej mamy, która mówiła, że przed wojną wielkim szacunkiem obdarzani byli nauczyciele szczególnie wymagający.
Szkoła, lekcje, praca domowa były najważniejsze. Nawet w getcie, w czasie wojny, kiedy panowała powszechna bieda, głód, ciasnota. Gdy Niemcy zamknęli szkoły i zakazali nauki, rodzice posyłali dzieci na komplety. Uczniom za udział w nich groziła śmierć, a mimo to nadal uczyli się polskiego, francuskiego, matematyki, chemii.
Wspomnienia Romy były niesamowite: tyle szczegółów o życiu w getcie, o powstaniu. Oboje z mężem jesteśmy z Warszawy, z Muranowa, i dokładnie znamy ulice, o których mówiła Roma: Miła, Długa, Miodowa, Pawia, Kacza, Gęsia.
Urzekła nas pogoda ducha Romy, jej entuzjazm, humor i opowieści o życiu przed wojną, trudnych przeżyciach w getcie i obozach. Nigdy wcześniej nie spotkaliśmy nikogo, kto przeżył getto warszawskie, powstanie w nim, obóz Majdanek albo Auschwitz czy Bergen-Belsen.
Zaskoczyła nas życzliwość Romy, radość życia, która z niej emanuje i przyciąga ludzi. Wielokrotnie przyjeżdżałam do Nowego Jorku, gdzie teraz mieszka Roma. Kiedy wychodziłyśmy na spacery, sąsiedzi i znajomi zatrzymywali nas, pytając o zdrowie i rodzinę. Romę ciągle ktoś odwiedzał: sąsiadka z kwiatami, młody człowiek z czekoladkami, który właśnie przyleciał z Belgii i specjalnie dla niej przywiózł je w prezencie.
Zastanawiałam się nieraz, jak to możliwe, że po takim koszmarze wojennym Romie udało się zamknąć ten rozdział swojego życia, założyć rodzinę, dobrze wychować i wykształcić dzieci, normalnie żyć, pracować i zachować tyle życzliwości, radości i pogody.
Po wojnie i wyzwoleniu Bergen-Belsen Roma i jej ciotka Hela trafiły do Paryża. Tam nawiązały kontakt z ojcem Romy Samuelem, któremu w 1939 roku, po wkroczeniu Niemców do Warszawy udało się uciec z kraju. Dotarł do Palestyny, gdzie był korespondentem prasowym. W latach 60. wyjechał do USA.
Roma wyszła za mąż w 1947 roku za Shlomo Chęcinskiego, którego rodzina wyemigrowała do Palestyny w 1935 roku. W Polsce został jego brat, Józef, który był żołnierzem Pogranicza. Shlomo był dla Romy najlepszym przyjacielem i pocieszycielem. Wspierał ją i uspokajał, gdy zlana potem budziła się z nocnych koszmarów. Spędzili razem sześćdziesiąt pięć lat.
Roma urodziła pięcioro dzieci. Wspomina, że wychowała je na sokach i awokado (w tamtych czasach niewiele więcej było w Izraelu do jedzenia). W 1967 roku z siedmioma dolarami w kieszeni i z trojgiem dzieci wyemigrowała do USA do ojca. Jeden najstarszy syn został w Izraelu, żeby służyć w tamtejszej armii.
Na nowojorskim Brooklynie rodzina Romy otworzyła zakład produkcji kołder, z którego korzystało dużo klientów (szczególnie Węgierek zachwycających się wyrazistymi kolorami).
Jak doszło do napisania tej książki? Roma wspomina:
„Często miałam koszmarne sny, bombardowanie, ucieczkę. Niemcy zabierają mi dzieci… Od 1970 roku zaczęłam regularnie budzić się o trzeciej w nocy. Wtedy zaczęłam spisywać swoje wspomnienia, tak jak przyrzekłam nieznajomej więźniarce w obozie na Majdanku. Wpadałam w coś jakby trans, zalewając się łzami, pisałam – bez paragrafów, bez przecinków. Chciałam jak najszybciej opowiedzieć światu o tym, co przeżyłam ja, która cudem przetrwałam, i o tym, co przeżyli ci wszyscy, zanim zginęli pobici, rozstrzelani, zagłodzeni, zamarznięci, zagazowani. Chciałam wyrzucić z siebie te wspomnienia, tak jak obiecałam tej koszmarnej listopadowej, przejmująco zimnej nocy spędzonej na apelu na Majdanku, patrząc na wiszące zwłoki dziewczyny z naszego baraku, która spróbowała ucieczki. Żeby przetrwać tę potworną noc, zaczęłam opowiadać o mojej rodzinie – jak szykujemy się do uroczystej kolacji, jak mama przyrządza potrawy, nakrywa stół. Noc minęła i kiedy rozchodziłyśmy się po apelu, podeszła do mnie starsza kobieta, która powiedziała: «Ja już tego nie przeżyję, ale ty przyrzeknij mi, że przetrwasz to piekło i opowiesz światu, co te bestie z nami robiły». I tak spisałam swoje wspomnienia po polsku, w swoim ojczystym języku.
Od 1956 roku byłam zapraszana przez różne grupy, odwiedzałam szkoły podstawowe i średnie, publiczne i prywatne, college, uniwersytety, synagogi i opowiadałam o swoich przeżyciach. Dzięki tym prezentacjom prowadzonym na terenie całego Nowego Jorku spotkałam mnóstwo ciekawych ludzi, młodzieży żydowskiej, ale też ze wszystkich zakątków świata, młodych ludzi z Korei, Chin, Puerto Rico. Dostałam też od nich setki listów z podziękowaniami.
W ciągu tych lat wiele osób mówiło mi, że interesuje się tematyką drugiej wojny, Holokaustem, czyta na ten temat, ma zbiory historyczne liczące kilkaset książek, ale moje wspomnienia nadal do nich bardzo przemawiają i pozwalają (chociażby w niewielkim stopniu) wyobrazić sobie opisywanie wydarzenia.
Dzięki tym wszystkim prezentacjom poznałam Davida Hirsha, profesora Wydziału Anglistyki i Studiów Judaistycznych na Brown University, który zaproponował mi przetłumaczenie moich wspomnień na angielski. Dzięki jego zaangażowaniu udało się wydać mój tekst w USA po angielsku pod tytułem Here There is No Why (Tutaj nie ma dlaczego). Słowa te wypowiedział doktor Mengele na pytanie więźniarki Auschwitz «dlaczego nam to robicie?». Nadal, mimo że minęło osiemdziesiąt lat od wojny, nie znalazłam odpowiedzi na to pytanie. Dlaczego przedstawiciele narodu niemieckiego, z którego wywodzi się tylu wspaniałych uczonych, noblistów, inżynierów, filozofów, filantropów, muzyków, kompozytorów i pisarzy, postanowili zniszczyć, zamordować z pełną premedytacją i według dokładnych planów miliony niewinnych ludzi, kobiet, dzieci i starszych?
Książka została już przetłumaczona na język hiszpański i hebrajski. Wreszcie w 2000 roku chciałam wydać książkę w Polsce, ale wydawnictwo zażądało ogromnej sumy, której nie miałam. Manuskrypt w końcu zagubili, kopia leżała w szufladzie dobrych kilka lat, aż do 2012 roku. Cieszę się, że teraz książka ukaże się po polsku. Wiele osób mówi, że moja opowieść powinna być we wszystkich bibliotekach i znaleźć się na liście lektur szkolnych. Mam nadzieję, że trafi do szerokiego grona odbiorców”.
Czasem ludzie zwracają uwagę na wytatuowany na ramieniu Romy numer 48915. Pytają, czy była tam i to przeżyła. Kiedy Roma zwiedza muzea, szczególnie Treblinkę, Majdanek, Auschwitz, wzbudza zainteresowanie, bo niewielu zostało naocznych świadków tych wydarzeń.
Z Romą nie można się nudzić. Mimo swojego wieku jest bardzo sprawna fizycznie i psychicznie. Codziennie się gimnastykuje i pływa: z samego rana zakłada kostium, gogle i jedzie na trzydzieste piętro budynku, na którym jest basen z tarasem i pięknym widokiem na cały Nowy Jork. Roma nie odpuszcza pływania nawet w podróży – bywa, że pływa w oceanie. Spaceruje po Central Parku, a jeśli musi zgłosić się do lekarza piętnaście ulic dalej, idzie pieszo. Razem chodzimy do kina, na wykłady i koncerty. Udzielamy się w centrach dla seniorów.
Roma codziennie czyta – od deski do deski – „New York Times”. Ogląda CNN, pochłania wiele książek. Pewnej nocy zauważyłam, że w jej sypialni świeci się światło. Zaglądam ukradkiem – wśród pierzyn nie widzę Romy, tylko wielką, grubą książkę Deklaracja Balfoura o angielskim mandacie w Palestynie w 1917 roku.
W każdy czwartek u Romy rozdzwaniają się telefony, Skype itp. z całego świata (z Izraela, RPA, Europy) – od znajomych, przyjaciół, kuzynów, pięciorga dzieci, osiemnaściorga wnucząt, w imieniu prawie czterdzieściorga prawnucząt, także od zięciów i synowych z życzeniami zdrowia i dobrych świąt: Szabat szalom!
Życzenia składa też Hela, towarzyszka lat gehenny. To ona uchroniła Romę od śmierci, od samobójstwa, opiekowała się nią w czasie choroby i po pobiciu, dzieliła się ostatnim kęsem chleba i łykiem wody, stała za nią w czasie selekcji i szeptała: „Roma wyprostuj się. Nie drżyj, nie bój się, jestem z tobą”. „Ciocia Hela to moja Matka, moja Siostra, moja Przyjaciółka, mój Anioł Stróż. Dzięki niej przetrwałam” – mówi Roma.
Jeśli z jakiegoś powodu rodzina nie może być razem podczas piątkowej kolacji, przychodzą znajomi syna Romy z przygotowanymi daniami. I wtedy Roma zmienia swój sportowy strój na długą suknię, zakłada koronkowy czepek, na stół kładzie świeży śnieżnobiały obrus, stawia srebrne kandelabry i piękne kwiaty. To jest zawsze wyjątkowy wieczór.
Na obchodach 75. rocznicy wyzwolenia Auschwitz, na którą Roma została zaproszona, jej rodzina licząca czterdzieści osób była największa.
Jadwiga Szumińska
maj 2020
------------------------------------------------------------------------
„Przy urodzeniu nadano mi imiona Ruchama Rachela Rothstein. Rodzice i koleżanki używali spolszczonego imienia Roma. Nazwisko w spolszczonej wersji brzmi Rotsztejn lub Rotsztajn. Gdy wyszłam za mąż, zaczęłam używać nazwiska po mężu (Chencinski). Po przyjeździe do USA skróciłam nazwisko rodowe do Roth, żeby ułatwić sobie i innym życie. Nie chciałam, by ciągle pytali „jak to się pisze?”.