- W empik go
Przystanki w drodze - ebook
Przystanki w drodze - ebook
Zbiór tekstów, poruszających bardzo wiele życiowych tematów – Bóg, prawda, modlitwa, szukanie własnej drogi i tożsamości oraz dużo innych. Są to niekiedy bardzo osobiste refleksje i rozważania, oparte na doświadczeniach, obserwacji otaczającego świata, rozmowach z ludźmi, zawierające okruch mądrości, która czasem zmienia spojrzenie na świat. Polecane młodzieży i dorosłym.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788393456864 |
Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ul. Metalowców 42, 39-300 Mielec
Tel/fax + 48 (17) 788 63 58, Tel. kom. 606 718 977
__
__
__
__
__
__
__
__
__
__
__
__
__
__
_„(…)W KAŻDEJ PODRÓŻY POTRZEBNE SĄ POSTOJE._
_TRZEBA SIĘ ZATRZYMAĆ, ODPOCZĄĆ CHWILĘ._
_TRZEBA WYJĄĆ MAPĘ I ZORIENTOWAĆ SIĘ,_
_CZY SIĘ IDZIE W DOBRYM KIERUNKU(…)”._
__
__
__
__
__
__
__
__
__
__
__
__
__
__
__
__
__
__
__
4
__
__
__
__
__
__
_***_
__
__
_Błogosław, dobry Boże, chwilę zamyślenia,_ _Co jak sen wchodzi w duszę – i duszę przemienia,_ _Zalewa duszę słońcem, zostawia ją w ciszy,_ _W ciszy – która naprawdę, sercem wszystko słyszy._
__
_Błogosław, dobry Boże, samotności chwilę,_ _Co do swych własnych myśli uśmiecha się mile,_ _Co w wielkim bałaganie, jakim jest istnienie,_ _Daje duszy malutkie, niezbędne wytchnienie._
__
_Każdy przystanek w drodze błogosław, o Panie,_ _Każdy głaz, co zawadza – jak Twoje wezwanie,_ _Aby czasem myśl zwrócić także w stronę nieba_ _I przekonać się, czego naprawdę potrzeba._
__
__
__
__
__
__
__
__
__
__
__
__
__
5
PRZYSTANEK 1O MODLITWIE I NIE TYLKO
_Ciszo ty moja, ciszo spokojna,_
_Co tak w świątynnym półmroku drżysz,_ _Gdy serce wreszcie pełne spokoju,_
_Oczy podnoszę, patrząc na Krzyż._
__
_Ciszo ty moja, ciszo przedziwna,_
_Pełna najdroższych wspomnień i snów,_ _Ciszo, co szepczesz gdzieś na dnie serca_
_- ogarnij ty mnie i mów, i mów…._
__
_Na Krzyż na ścianie patrzę z powagą,_ _Słyszę głos w sercu – mówi, jak żyć._
_Wszystko jest jasne, czyste i piękne,_ _W ciszy szept słyszę – idź dalej, idź…_
Podróż rozpoczyna się zwykle o poranku. Najlepiej, jeśli jest to słoneczny, rześki poranek, który tak raduje serce, że aż nogi sa-me rwą się do wędrówki. Więc aby dobrze rozpocząć tę podróż – w Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego - na ten słoneczny poranek chciałabym napisać o modlitwie.
Długo zastanawiałam się nad tym, co właściwie mogłabym na ten temat powiedzieć. Bo przecież „teorię modlitwy” znają wszyscy (no, przynajmniej większość), i to od zarania swoich własnych na tym świecie dziejów. Gorzej jest z praktyką, ale pisanie o tym to z kolei próżny trud, przynajmniej dla mnie. Bo cokolwiek by zostało napisane, choćby było nawet najbardziej szczere i osobiste, dla czytającego nadal będzie to tylko i wyłącznie teoria.
Dlatego postanowiłam napisać o ciszy.
Jest to jedynie pozorna zmiana wątku, co postaram się niniej-6
szym udowodnić.
Cisza jest to obecnie artykuł absolutnie luksusowy. Tak, tak –
nie każdy może pozwolić sobie na ciszę. A ten, kto ją ma w wystarcza-jącej ilości, jest niewątpliwie człowiekiem szczęśliwym. Współczesny bowiem człowiek tak bardzo przyzwyczaił się do nieustannego szumu, gwaru, a często nawet wrzasku, że już przestał to wszystko w ogóle zauważać. Gdy nagle zgasimy światło, wydaje się nam, że jest bardzo ciemno – ale po chwili, mimo że nie zaszła zmiana, jest jakby jaśniej –
tak nasz wzrok dostosowuje się do braku światła. Podobnie dzieje się z naszym słuchem, a nawet umysłem. Tym to sposobem w naszej głowie ciągle coś brzęczy, a my nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy.
Wsłuchajmy się w świat. Jest pełen dźwięków - ale jakich? Słyszę w tej chwili włączony telewizor. Dzwonek telefonu. Pukanie do 7
drzwi. Krzyki na ulicy. Szum samochodów. Jakiś alarm. I tysiące innych, mniej lub bardziej wyrazistych tonów. A gdy tak się wsłuchuję, zdaję sobie sprawę, że przecież chciałabym od tego wszystkiego odpocząć. Ale jak? Mogę zasłonić uszy, włączyć spokojną muzykę. Mogę pójść do lasu. Mogę zaszyć się pod kołdrą i nakryć głowę poduszką.
Ale to nie wystarczy.
To wszystko, co dzieje się wokół mnie, pozostawia ślad. Życie w hałasie, pośpiechu i nadmiarze bodźców działających na wszystkie zmysły sprawia, że nie milknie inny rodzaj szumu - w mojej duszy. Nie da się go wyłączyć ani przyciszyć. Nie da się od niego uciec ani do lasu, ani pod kołdrę, ani gdziekolwiek.
Niepokoją mnie sprawy, których nie zdążyłam załatwić. Zmar-twienia i problemy, których nie zdążyłam rozwiązać. Wszystko to, na co się napatrzyłam i nasłuchałam, z czym nie mogę sobie dać rady: moje kompleksy, nadmiar obowiązków, za duże wymagania, którym nie umiem sprostać. Słowem – to wszystko, co nie pozwala mi skupić się na czymś innym i co sprawia, że mimo tylu spraw, z których każda jest najważniejsza, czuję wciąż wewnętrzną pustkę.
Różnie ludzie próbują sobie z tym radzić. Jedni usiłują ten szum w duszy zagłuszyć szumem w uszach – agresywną i ciągłą muzy-ką, krzykliwością, bezustannym śmiechem. Skutek jest raczej odwrotny, to wszystko zwiększa tylko niepokój – na zasadzie „co jest wokół
nas, to i w nas”. Inni jednak próbują odnaleźć ciszę. Służą im do tego medytacje, joga, albo jeszcze inne metody - nie wiem, na ile skuteczne, ale jeśli nawet tak, to są to skutki fałszywe.
Bo gdzie szukamy spokoju? W sobie? To nonsens, nie szuka się przestrzeni w zagraconym i ciasnym pomieszczeniu. Trzeba jej poszukać gdzie indziej. A najlepiej by było, żeby ktoś nam pomógł to po-mieszczenie uprzątnąć i poustawiać wszystko na właściwym miejscu.
Jest Ktoś taki, Kto chętnie to zrobi. I jako chrześcijanie nie ma-my potrzeby zwracać się do nikogo innego, żadnej innej siły. Nawet jeśli twierdzisz, że poprzez inne siły, religie czy techniki szukasz Boga -
to sam siebie oszukujesz. Fałsz polega na tym, że wcale nie musisz Go szukać. On czeka obok Ciebie.
Zacznij od tego, że chcesz. Potem znajdzie się i czas. Jedynym warunkiem znalezienia czasu na modlitwę jest przestać szukać uspra-wiedliwienia w rodzaju „muszę najpierw to czy tamto”. Przez pięć mi-nut można Panu Bogu bardzo dużo powiedzieć. Przez drugie pięć mi-8
nut trwania w ciszy On może ci powiedzieć jeszcze więcej. Wystarczy, że poczujesz Jego obecność, Jego miłość. Wysłuchasz tego, co sumienie ma Ci do przekazania.
Zobaczysz, że wszystko będzie jasne. Przekonasz się, że to czego się boisz, nie jest takie straszne. W twojej duszy zapanuje cisza, a wraz z nią - spokój. Taki, jakim odznacza się skała wobec wzburzonego morza.
Na zakończenie przykład, mój własny. Miałam kiedyś sen, który pamiętam tak dobrze, jak żaden inny sen w moim życiu. Było to nie-długo po śmierci mojego Taty. Miałam szesnaście lat i nagle okazało się, że muszę być dorosła. I pewnego razu przyśniło mi się, że znajduję się w swoim pokoju, a z głębi mieszkania dolatują głosy Rodziców. Jak dawniej. I wtedy ogarnęło mnie cudowne uczucie. Był to nieopisany spokój, poczucie, że wszystko wróciło do normy. Że wszystko jest tak, jak powinno.
Tym właśnie jest modlitwa.
Czasem, w którym wszystko znajduje się na właściwym miejscu. I nie jest to wcale sen.
9
PRZYSTANEK 2ZA WSZELKĄ CENĘ
Jest takie starożytne określenie „pyrrusowe zwycięstwo”. Wspomniany w nim (niezbyt zresztą pochlebnie) król Pyrrus zapisał się w historii jako ten, który wygrał bitwę, ponosząc przy tym jednak tak du-że straty, że właściwie nie było wiadomo, czy to zwycięstwo było naprawdę zwycięstwem. Zresztą podobne przykłady można by mnożyć, wielkie bitwy nieraz bardziej niszczyły zwycięzców niż zwyciężonych.
Nie czas tu jednak ani miejsce na wykład historii. Tam toczyły się boje na wielką skalę, na mniejszą jednak skalę dzieje się tak również w życiu każdego człowieka. Często bowiem odnosimy sukcesy, nierzadko jednak jest to sukces, za który musimy zapłacić zdecydowanie zbyt wysoką cenę.
Dziś sukces jest w modzie. Da się to odczuć na każdym kroku, szczególnie w mediach. Lansuje się w nich powszechnie i nieustannie model tak zwanego człowieka sukcesu (w wydaniu męskim bądź żeń-skim), który charakteryzuje się pewnymi ściśle określonymi cechami gatunkowymi. Chcąc więc za takich uchodzić, powinniśmy być młodzi, piękni, inteligentni, wykształceni, przebojowi i dobrze sytuowani. Ponadto świetnie zorganizowani, prowadzący bujne życie towarzyskie, pewni siebie, dobrze ubrani, i tak dalej…
Po prostu - doskonali pod każdym z możliwych i niemożliwych względów. I wmawia się nam, biednym ofiarom wpatrzonym w ekran telewizora czy też w okładkę gazety, że krem odmładzający, perfekcyjnie czysty dom czy kariera zawodowa zapewnią nam niezmącone szczęście. Niestety, wiele osób daje sobie wcisnąć ten kit, zapominając chyba, że świat mediów nie jest prawdziwy - tworzy się go sztucznie, w zależności od potrzeb. Tylko czyich?..
Biorąc to wszystko pod uwagę, dojść można do jakże odkrywczego wniosku, że większość z nas od tego medialnego wzorca 10
dość mocno odstaje. A z tego faktu rodzą się frustracje i kompleksy, gdyż młodzi jesteśmy tylko do czasu (przynajmniej ciałem), naprawdę i bezdyskusyjnie piękne kobiety i mężczyzn można by policzyć na pal-cach. Wiedzą i zdolnościami nie każdy dysponuje w jednakowym stopniu, jak również innymi cechami charakteru, do których zalicza się 11
pewność siebie, komunikatywność czy zdolności organizacyjne. To z kolei przekłada się na karierę zawodową, zresztą kariera nie dla każdego musi oznaczać to samo.
W porównaniu z ideałami w każdym razie wypada się zazwyczaj dość blado. Stąd zniechęcenie i nuda, bo z góry zakładamy, że nasze życie jest gorsze od jakiegoś tam wzorca, a szczęście jakieś takie nie za bardzo wyraziste…
Albo druga postawa – dążenie do tego „ideału” za wszelką cenę.
Zasadnicze pytanie jednak brzmi: czy ten ideał naprawdę jest wart tego i czy cena nie jest przypadkiem zbyt wysoka?
Na to pytanie, które już padło zresztą na początku, każdy musi sobie sam odpowiedzieć. Bo są jeszcze na świecie takie ideały (i chwała Bogu za to!), za które warto oddać nawet życie, nie mówiąc o odrobi-nie czasu. Ale są też takie „ideały”, gdzie nieodzowny jest cudzysłów, a których wartość mierzyć należałoby (mówiąc trochę grubiańsko) w przysłowiowych funtach kłaków.
Można by więc zadać sobie bardziej szczegółowe pytanie: co jest dla Ciebie najważniejsze? Ile możesz za to dać? A czego nie oddasz w żadnym razie?
Gdy już uporamy się z tymi zawiłymi zagadnieniami, pora na najważniejszą kwestię: co na to Jezus? Z punktu widzenia czysto ludzkiego, nie był On przecież człowiekiem sukcesu. Ubogi cieśla, wędrow-ny nauczyciel, wyszydzony i znienawidzony przez „wielkich”. A na koniec – haniebna śmierć na krzyżu.
A jednak w ten właśnie sposób dokonało się największe zwycięstwo wszechczasów – Odkupienie. Jezus zmartwychwstał – ale po cichu, bez świadków, bez efektów specjalnych. Dopiero żywy Jezus ukazuje się wybranym, pragnąc, żeby w Niego uwierzyli. Ci „wielcy”
nie wiedzieli jeszcze o tym, co się stało. Jezusowi nie zależało na try-umfie w ich oczach i w oczach świata.
_„(…)Cicho Boską spełniać wolę,_
__
__
_cicho ulżyć bliźnim dolę,_
__
__
_cicho kochać ludzi, Boga,_
__
__
_cicho – oto święta droga(…)”_
__
__
__
__
__
__
_(Kard. Adam Stefan Sapieha)_
12
Te piękne słowa kiedyś zapisała mi w pamiętniku moja babcia i myślę, że to właśnie jest sens prawdziwego sukcesu.
Ale może nie wszystkim to odpowiada. Może niektórzy wolą jednak „głośno”. Można i tak, ale pod jednym warunkiem: tak żyjmy, żeby to inni o nas mówili dobrze, ale nie mówmy sami o sobie! Bo cóż to wtedy za nagroda?
I do tego stwierdzenia dodam przykład, zupełnie autentyczny.
Pewien bankier szwajcarski, oczywiście bogaty, jak na bankiera przy-stało, latem 1859 r. był świadkiem bitwy pod Solferino. Obraz ten wstrząsnął jego sumieniem. Człowiek ów nazywał się Henryk Dunant i pod wpływem tego, co widział, w 1864 r. założył Czerwony Krzyż, orga-nizację, która istnieje do dziś i działa na całym niemal świecie. Wspaniałe to dzieło i można by pomyśleć, że ów człowiek odniósł w swoim życiu wielki sukces.
Tymczasem w kilka lat później ślad po nim zaginął.
_„W roku 1892 w Rzymie na Kapitolu odbywa się piąta międzynaro-dowa konferencja Czerwonego Krzyża. Któryś z uczestników pyta o za-łożyciela tej instytucji. Ktoś inny objaśnia mu, że założyciel już nie żyje_ _według doniesień prasy z ubiegłych lat. Ale jeszcze przed końcem konfe-rencji nadchodzi list ze Szwajcarii. Zgromadzenie wysłuchuje go z wielką_ _uwagą. Pewien nauczyciel nazwiskiem Wilhelm Sonderegger zawiada-mia w nim, że H. Dunant wcale nie umarł i przebywa w Heiden, małej_ _wiosce alpejskiej, w przytułku dla ubogich, w zupełnej nędzy. Dowiedział_
_się o tym od swych uczniów. Opowiadali mu oni o pewnym miłym sta-ruszku z długą białą brodą, który często przypatrywał się ich zabawom a_ _czasem i włączał się w ich rozmowy. Zaciekawiony nauczyciel zaintere-sował się nieznajomym i w przyjacielskiej rozmowie stwierdził zdumio-ny, że ma przed sobą H. Dunanta”._
__
_(T. Bosco „Pierwszy Nobel pokojowy” w: „Szukanie i służba”, Rzym 1980)_ Henryk Dunant był pierwszym człowiekiem, który otrzymał
pokojową Nagrodę Nobla. Przekazał ją na cele dobroczynne.
13
PRZYSTANEK 3CZAS POWROTU
_A przecież i ciebie życie nie oszczędzi,_ _I ciebie przyjdą chłostać czarne, straszne burze.._
_I tobie się nie zatrzyma świat, co naprzód pędzi,_ _I twój też pozostanie ślad - głowy na murze._
__
_I tobie się otworzą wrota tajemnicy,_ _Co ciszą się objawia pośrodku hałasu._
_I tobie przyjdzie kiedyś stanąć - bez różnicy -_
_Na progu zbyt wysokim - zbyt krótkiego czasu._
__
_I ty się kiedyś udasz na Golgotę strachu,_ _By u stóp Krzyża upaść z tak bolesnym jękiem…_
_I ty kiedyś uklękniesz wśród suchego piachu_ _By serce swoje oddać z radością i lękiem._
__
_I ty sam kiedyś poznasz, czym nadzieja Boża,_ _I w tobie się odnowią ugaszone blaski,_ _I poznasz wreszcie, że stoisz sam – wśród morza_ _I nie trzeba ci więcej żadnej ludzkiej maski._
__
Dziwny jest nieco tytuł tego rozdziału. Aby go nieco rozświe-tlić, posłużę się moimi ulubionymi opowieściami o dawnych czasach i minionych, zapomnianych obyczajach. Jeżeli ktoś kiedykolwiek choć pobieżnie interesował się tą tematyką, doszedł z pewnością do wniosku, że nasze dzisiejsze obyczaje i obrzędy (zwłaszcza te związane ze świętami) to zaledwie ślady dawnej, bardzo bogatej i barwnej staropol-skiej kultury.
Każdy czas w roku miał niegdyś charakterystyczne tylko dla 14
siebie zwyczaje, wyróżniające go spośród innych czasów, a przeżywają-cym go dające poczucie stabilności i porządku. Ludzie potrzebują tego
– chcą na ogół wiedzieć, co się kiedy wydarzy i czego się można spo-dziewać, jak małe dziecko, które czuje się najbezpieczniej w swoim pokoiku, wśród swoich zabawek i rzeczy dobrze znanych i przewidywalnych.
Jeśliby jednak zadać sobie trud i zajrzeć nieco głębiej, odchylić kolorową zasłonę zabawy i tradycji, spojrzeć w głąb, próbując odkryć sens – wtedy te cyklicznie powracające obyczaje jawią się takiemu ba-daczowi niejednokrotnie jako swego rodzaju przypowieść o człowieku, o jego życiu i wszystkim, co z tym życiem związane, o borykaniu się z problemami, które – jak się okazuje – są odwieczne.