Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość

Psychologia tłumu - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
29 października 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
31,92

Psychologia tłumu - ebook

Duszą tłumu nie kieruje potrzeba wolności, lecz potrzeba uległości. Pragnienie posłuszeństwa każe tłumowi poddać się instynktownie każdemu, kto chce być jego panem Pierwsza w historii nauki próba psychologicznej analizy zachowania jednostek w dużych zbiorowiskach.

Le Bon dokonał klasyfikacji tłumów i poddał analizie czynniki mające wpływ na ich działanie, ukazał też znaczenie wiecowych przywódców. Autor charakteryzował tłum jako impulsywny, zmienny, drażliwy, podatny na sugestie, przesadny w emocjach i nietolerancyjny. Książka napisana w 1895 roku stała się w pewnym sensie prorocza. W następnym wieku to tłumy, masy w dużym stopniu umożliwiły przejęcie władzy m.in. Leninowi, Mussoliniemu czy Hitlerowi.

Mimo upływu niemal 130 lat od czasu powstania Psychologii tłumu wiele zawartych w niej spostrzeżeń (i ostrzeżeń) pozostaje aktualnych.

Kategoria: Psychologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-11-17181-7
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZEDMOWA

Cało­kształt wspól­nych cech, które dzie­dzicz­ność nadaje wszyst­kim osob­ni­kom pew­nej rasy, sta­nowi jej duszę. Ale gdy pewna ilość tych osob­ni­ków połą­czy się, two­rząc tłum, samo to ich zbli­że­nie, jak nas prze­ko­nuje obser­wa­cja, wywo­łuje pewne nowe cechy psy­cho­lo­giczne, wyra­sta­jące na pokła­dzie daw­niej­szych cech raso­wych i nie­kiedy róż­niące się od nich znacz­nie.

Tłumy zor­ga­ni­zo­wane odgry­wały zawsze wybitną rolę w życiu naro­dów, ale ni­gdy nie była ona tak donio­sła, jak dzi­siaj. Naj­zna­mien­niej­szą cechą wieku bie­żą­cego jest wła­śnie ta prze­waga bez­wied­nej dzia­łal­no­ści tłumu nad świa­domą dzia­łal­no­ścią jed­no­stek.

W moich bada­niach nad tym trud­nym pro­ble­mem duszy tłumu sta­ram się iść drogą wyłącz­nie naukową tj. trzy­mać się metody ści­słej, pozo­sta­wia­jąc na ubo­czu wszel­kie utarte poglądy, teo­rie i dok­tryny. Tylko tą drogą można, jak sądzę, odkryć choćby czą­steczkę prawdy, zwłasz­cza gdy cho­dzi o kwe­stię trak­to­waną zazwy­czaj z takim roz­na­mięt­nie­niem. Uczo­nemu, który usi­łuje skon­sta­to­wać ist­nie­nie pew­nego zja­wi­ska, powinno być obo­jętne, czy wyniki jego badań naru­szą czy­je­kol­wiek inte­resy. Jeden z wybit­nych myśli­cieli współ­cze­snych, Goblet d’Alviela, zauwa­żył nie­dawno w naj­śwież­szej swej pracy, że autor niniej­szego dzieła, nie nale­żąc do żad­nej ze współ­cze­snych szkół filo­zo­ficz­nych wypo­wiada nie­kiedy poglądy nie znaj­du­jące u żad­nej z nich uzna­nia. I niniej­szą pracę moją spo­tka, jak sądzę, wyrok podobny, jestem bowiem zda­nia, że nale­żeć do jakiej­kol­wiek szkoły, to zna­czy z koniecz­no­ści dzie­lić jej prze­sądy i uprze­dze­nia.

Winie­nem jed­nak wyja­śnić czy­tel­ni­kowi, dla­czego nie­raz docho­dzę w moich bada­niach do wnio­sków odmien­nych od tych, które na pierw­szy rzut oka wyda­wa­łyby się zupeł­nie logicz­nymi, np. że kon­sta­tu­jąc niski poziom umy­słowy tłumu, nawet zgro­ma­dzeń zło­żo­nych z samej inte­li­gen­cji, twier­dzę rów­no­cze­śnie, że pomimo to byłoby nie­bez­piecz­nie naru­szać ich orga­ni­za­cję.

Naj­skru­pu­lat­niej­sza bowiem obser­wa­cja fak­tów histo­rycz­nych prze­ko­nała mnie, że orga­ni­zmy spo­łeczne są rów­nie skom­pli­ko­wane, jak i wszel­kie inne i że by­naj­mniej nie jeste­śmy w sta­nie rap­tow­nie doko­nać w nich zmian grun­tow­nych. Natura działa nie­kiedy rady­kal­nie, ale ni­gdy nie używa dróg takich, jakie my jej przy­pi­su­jemy i dla­tego manię wiel­kich reform uwa­żać należy dla każ­dego narodu za rzecz naj­zgub­niej­szą, cho­ciażby reformy te z teo­re­tycz­nego punktu widze­nia wyda­wały się dosko­na­łymi. Mogłyby one przy­nieść poży­tek, ale tylko pod tym warun­kiem, gdyby udało się kie­dy­kol­wiek za jed­nym zama­chem zmie­nić duszę narodu. Takiej wszakże zmiany tylko czas doko­nać jest w sta­nie. Ludźmi rzą­dzą bowiem idee, uczu­cia i oby­czaje, sta­no­wiące naszą wewnętrzną istotę. Insty­tu­cje spo­łeczne i ustawy są tylko prze­ja­wem naszej duszy, wyra­zem naszych potrzeb, a będąc pod duszy tej wpły­wem, nie mogą, rzecz jasna, jej zmie­nić.

Bada­nia zja­wisk spo­łecz­nych nie można oddzie­lić od bada­nia ludów, wśród któ­rych zja­wiska te powstały. Ze sta­no­wi­ska filo­zo­ficz­nego można tym zja­wiskom przy­pi­sać byt samo­dzielny, abso­lutny, ale bio­rąc rzecz prak­tycz­nie, trzeba przy­znać, iż mają one byt tylko względny.

Bada­jąc zatem jakie­kol­wiek zja­wi­sko spo­łeczne, powin­ni­śmy je roz­wa­żać kolejno z róż­nych stron, a wów­czas na pewno doj­dziemy do wnio­sku, że wska­za­nia czy­stego rozumu czę­sto są w sprzecz­no­ści ze wska­za­niami rozumu prak­tycz­nego. Nie ma zja­wi­ska, nawet fizycz­nego, do któ­rego to roz­róż­nie­nie nie dałoby się zasto­so­wać. Z obiek­tyw­nego punktu widze­nia sze­ścian i koło są to figury geo­me­tryczne nie­zmienne, ści­śle okre­ślone przez pewne for­muły. Ale w naszym oku figury owe przy­bie­rają kształty roz­ma­ite. Per­spek­tywa może prze­obra­zić sze­ścian w pira­midę lub kwa­drat, koło w elipsę lub linię pro­stą i te formy fik­cyjne zasłu­gują na naszą uwagę w stop­niu znacz­nie wyż­szym, niż formy realne, gdyż one tylko są oku naszemu dostępne i dadzą się odtwo­rzyć na rysunku lub foto­gra­fii. Fik­cja bywa zatem nie­kiedy bar­dziej praw­dziwa od rze­czy­wi­sto­ści.

Gdy­by­śmy bowiem przed­sta­wiali przed­mioty z zacho­wa­niem dokład­nym ich form geo­me­trycz­nych, wyko­śla­wia­li­by­śmy naturę do nie­po­zna­nia. Świat, któ­rego miesz­kań­com byłoby dane tylko kopio­wać lub foto­gra­fo­wać przed­mioty, bez moż­no­ści ich doty­ka­nia, z naj­więk­szym tru­dem potra­fiłby sobie wytwo­rzyć dokładne poję­cie o ich for­mie. Zna­jo­mość tych form, dostępna jedy­nie dla nie­licz­nego grona uczo­nych, przed­sta­wia­łaby dla ogółu nie­znaczny tylko inte­res.

Nauko­wiec zaj­mu­jący się bada­niami spo­łecz­nymi powi­nien więc zawsze pamię­tać o tym, że zja­wi­ska spo­łeczne mają oprócz zna­cze­nia teo­re­tycz­nego jesz­cze i zna­cze­nie prak­tyczne i że ze sta­no­wi­ska ewo­lu­cji cywi­li­za­cji tylko to ostat­nie ma pewną donio­słość. Świa­do­mość zaś powyż­szej prawdy uczyni go bar­dzo prze­zor­nym przy wycią­ga­niu wnio­sków, cho­ciaż logicz­nie zupeł­nie upraw­nio­nych.

Ale i inne jesz­cze motywy naka­zują mu postę­po­wać z pewną rezerwą. Zja­wi­ska spo­łeczne są tak skom­pli­ko­wane, iż nie można objąć ich w cało­ści i prze­wi­dzieć skut­ków ich wza­jem­nego na sie­bie oddzia­ły­wa­nia. Przy­pusz­czać rów­nież należy, iż poza fak­tami wido­mymi ukry­wają się nie­kiedy tysiące przy­czyn nie­wi­dzial­nych, a te zja­wi­ska spo­łeczne, które widzimy, zdają się być wypad­kową całej masy pro­ce­sów nie­świa­do­mych, w więk­szo­ści zupeł­nie nie­do­stęp­nych dla naszej ana­lizy. Zja­wi­ska dostrze­galne można porów­nać do fal, które na powierzchni oce­anu świad­czą o prze­wro­tach odby­wa­ją­cych się w jego głębi, zupeł­nie nam nie­zna­nej. Więk­szość czy­nów doko­ny­wa­nych przez tłumy dowo­dzi naj­czę­ściej, że inte­li­gen­cja ich jest bar­dzo niska. Ale są rów­nież czyny inne, kie­ro­wane, jak się zdaje, ową siłą tajem­ni­czą, którą sta­ro­żytni nazy­wali prze­zna­cze­niem, naturą, opatrz­no­ścią, a my nazy­wamy gło­sem umar­łych, siłą nie­wąt­pli­wie potężną, acz­kol­wiek z istoty swej nie­znaną. Nie­kiedy wydaje się, jakby w łonie naro­dów spo­czy­wały jakieś siły uta­jone, które kie­rują ich życiem. Czyż jest, na przy­kład coś bar­dziej skom­pli­ko­wanego, bar­dziej logicz­nego oraz cudow­nego niż język? A skądże powstaje ów twór, tak dobrze zor­ga­ni­zo­wany i sub­telny, czyż nie z nie­świa­do­mej duszy tłumu? Naj­po­waż­niej­sze aka­de­mie, naj­wy­bit­niejsi gra­ma­tycy z tru­dem tylko reje­strują prawa rzą­dzące języ­kiem, ale są prze­cież zupeł­nie nie­zdolni go stwo­rzyć. A o genial­nych ide­ach wiel­kich ludzi czyż możemy na pewno twier­dzić, że są one wyłącz­nie ich dzie­łem? Zapewne, idee te stwo­rzyły umy­sły poje­dyn­czych ludzi, ale czyż to nie dusza tłumu nagro­ma­dziła skła­dowe czę­ści osadu, na któ­rym owe idee wyro­sły?

Nie ulega wąt­pli­wo­ści, iż tłumy dzia­łają zawsze nie­świa­do­mie, ale wła­śnie ta nie­świa­do­mość jest może tajem­nicą ich potęgi. Wszak w natu­rze są istoty, które, kie­ru­jąc się tylko instynk­tem, wyko­nują czyny zdu­mie­wa­jąco skom­pli­ko­wane.

Rozum jest w roz­woju ludz­ko­ści nabyt­kiem zbyt świe­żej daty i zbyt jesz­cze nie­do­sko­na­łym, aby mógł nam odkryć prawa pro­ce­sów nie­świa­do­mych, a tym bar­dziej je zastą­pić. We wszyst­kich naszych czyn­no­ściach rola tych pro­ce­sów jest olbrzy­mia, a rola rozumu nie­zmier­nie mała. Nie­świa­do­mość jed­nak jest potęgą dotąd jesz­cze nie­zba­daną.

Jeżeli zatem pra­gniemy pozo­stać w wąskich, ale pew­nych gra­ni­cach rze­czy, które nauka może poznać, nie zaś błą­dzić po bez­dro­żach nie­okre­ślo­nych domy­słów lub bez­ce­lo­wych hipo­tez, powin­ni­śmy poprze­stać na kon­sta­to­wa­niu dostęp­nych dla nas zja­wisk i na tym się ogra­ni­czyć.

Wszel­kie wnio­ski, wycią­gane z naszych spo­strze­żeń, są zazwy­czaj przed­wcze­sne, gdyż poza zja­wi­skami, które widzimy dobrze, ist­nieją inne, które widzimy nie­do­kład­nie, a jesz­cze dalej, poza tym, i ostat­nimi, są takie, któ­rych nie widzimy wcale.PRZEDMOWA DO DRUGIEGO WYDANIA POLSKIEGO

_Psy­cho­lo­gia tłum_u Le Bona była po raz pierw­szy wydana w tłu­ma­cze­niu pol­skim w roku 1899. Pierw­sze to tłu­ma­cze­nie jest już zupeł­nie wyczer­pane. Obecne jej wyda­nie pol­skie jest tłu­ma­cze­niem z trzy­dzie­stego szó­stego wyda­nia fran­cu­skiego z roku 1929.

Trzy­dzie­ści sześć wydań książki tej, dru­ko­wa­nej po raz pierw­szy w 1895 roku, świad­czy wyraź­nie, że jest ona cią­gle i stale czy­tana przez kształ­cącą się w naukach spo­łecz­nych mło­dzież fran­cu­ską – choć w ciągu tych trzy­dzie­stu kilku lat każdy nie­mal rok wzbo­ga­cał fran­cu­ską lite­ra­turę socjo­lo­giczną nowymi cen­nymi pra­cami.

I nie stra­ciła _Psy­cho­lo­gia tłumu_ na war­to­ści nie tylko dla ści­śle nauko­wych badań, lecz i dla prak­tycz­nej orien­ta­cji w bie­żą­cym życiu spo­łeczno-poli­tycz­nym – pomimo że cały jej układ i cały tok rozu­mo­wa­nia w ostat­nim jej wyda­niu pozo­stał ten sam co w pierw­szym.

Nie uzu­peł­niał też Le Bon w póź­niej­szych wyda­niach fak­tów, na któ­rych oparł swe wnio­ski i twier­dze­nia, wyda­rze­niami ostat­nich cza­sów.

Ale czy­ta­jąc dziś _Psy­cho­lo­gię tłumu_ nie spo­sób nie odczu­wać, jak wiele tłu­ma­czy nam ona fak­tów współ­cze­snych – i z wojny świa­to­wej, i z rewo­lu­cji bol­sze­wic­kiej, i nawet z ostat­niego u nas czte­ro­le­cia.

Bo uczu­cia, myśli, dąże­nia zbio­ro­wisk ludz­kich kształ­tują się dziś tak samo jak i w naj­daw­niej­szych zna­nych nam okre­sach cywi­li­za­cji, wedle pew­nych sta­łych praw psy­cho­lo­gii spo­łecz­nej.

Trafne i ści­słe więc okre­śle­nie tych praw daje nam wyja­śnie­nie zarówno zamierz­chłej prze­szło­ści, jak i dnia bie­żą­cego, a zara­zem pozwala lepiej prze­wi­dy­wać przy­szłość.

Zawsze dotych­czas po okre­sie wiel­kich wojen­nych wysił­ków więk­szej czę­ści Europy nastę­po­wały głę­bo­kie prze­miany całego jej spo­łeczno-gospo­dar­czego i prawno-pań­stwo­wego życia. Tak było i po woj­nach krzy­żo­wych w poło­wie śred­nich wie­ków, i po woj­nach reli­gij­nych na początku nowych wie­ków, i po woj­nach napo­le­oń­skich.

I wiel­kim złu­dze­niem byłoby przy­pusz­cze­nie, że życie spo­łeczne i pań­stwowe naro­dów euro­pej­skich po woj­nie świa­to­wej, rewo­lu­cji bol­sze­wic­kiej w Rosji, prze­róż­nych dyk­ta­tu­rach, zama­chach stanu w sze­regu kra­jów będzie się za parę dzie­się­cio­leci opie­rać na­dal na tych samych co dziś pod­sta­wach.

Europa weszła w okres szyb­kich i głę­bo­kich prze­mian swego życia cywi­li­za­cyj­nego. Narody, któ­rych war­stwy kie­ru­jące w czas nale­ży­cie kie­ru­nek tych prze­mian zro­zu­mieją – wyjdą z nich wzmoc­nione. Narody, któ­rych rządy zaska­ki­wać będzie ewo­lu­cja poglą­dów, dążeń, uczuć sze­ro­kich mas lud­no­ści nie­ocze­ki­wa­nymi przez nie nie­spo­dzian­kami, staną się przed­mio­tem obcego wyzy­sku gospo­dar­czego i poli­tycz­nego.

War­stwą kie­ru­jącą naszym życiem spo­łeczno-pań­stwo­wym jest ogół zawo­do­wej inte­li­gen­cji.

Pod­nie­sie­nie na moż­li­wie naj­wyż­szy poziom jej wie­dzy socjo­lo­gicz­nej, jej rozu­mie­nia praw ewo­lu­cji spo­łecz­nej, umie­jęt­no­ści nale­ży­tego odróż­nia­nia prze­mi­ja­ją­cych nastro­jów tłu­mów od trwa­łych dążeń ducha rasy i narodu – to waru­nek konieczny, by Pol­ska wywal­czyła sobie należne jej sta­no­wi­sko w świe­cie cywi­li­zo­wa­nym.

A jedną z ksią­żek naj­bar­dziej pogłę­bia­ją­cych zro­zu­mie­nie ewo­lu­cji spo­łecz­nej – jest Le Bona _Psy­cho­lo­gia tłumu_.

Pole­ca­jąc dokładne jej prze­czy­ta­nie i prze­my­śle­nie nie tylko spe­cjal­nie naukami spo­łecz­nymi zaj­mu­ją­cej się mło­dzieży praw­ni­czej, lecz w ogóle tym wszyst­kim, któ­rzy chcą być świa­do­mym czyn­ni­kiem postępu naszej siły naro­dowo-cywi­li­za­cyj­nej i potęgi mocar­stwo­wej Pol­ski – jed­no­cze­śnie jed­nak uwa­żam za obo­wią­zek swój prze­strzec czy­tel­ni­ków przed pesy­mi­zmem, jakim owiane są osta­teczne wnio­ski fran­cu­skiego socjo­loga.

„Cywi­li­za­cja, zupeł­nie już zachwiana, zdana jest cał­ko­wi­cie na pastwę losu. Roz­po­czy­nają się rządy pospól­stwa, a u wrót pań­stwa stają hordy bar­ba­rzyń­ców. Cywi­li­za­cja może jesz­cze błysz­czeć pozo­rami świet­no­ści, posiada bowiem zewnętrzną oka­za­łość z doby daw­niej­szej. Ale w rze­czy­wi­sto­ści robac­two sto­czyło już ten gmach wspa­niały i runie on przy pierw­szej burzy”.

Jest to zupeł­nie słuszne, że siła cywi­li­za­cji opiera się na sile ide­ałów, że osła­bie­nie ide­ałów w spo­łe­czeń­stwach jest zapo­wie­dzią ich cywi­li­za­cyj­nego upadku. Ale czy musi zawsze i wszę­dzie przyjść to osła­bie­nie ide­ałów?!

Le Bon zdaje się skła­niać do tego bar­dzo ponu­rego wnio­sku.

Ostat­nie słowa jego książki brzmią: „Naród więc każdy w pogoni za ide­ałem prze­cho­dzi ze sta­dium bar­ba­rzyń­stwa do cywi­li­za­cji, a następ­nie, z chwilą, gdy ideał ten utra­cił swą moc, chyli się ku upad­kowi i wresz­cie umiera – taki jest cykl jego żywota”.

Ideał, który sta­no­wił przez wieki siłę „rasy fran­cu­skiej”, jest więc wedle Le Bona „marze­niem”, które wcze­śniej czy póź­niej roz­wiać się musi, a wtedy przyj­dzie „śmierć” cywi­li­za­cji fran­cu­skiej. Wojna świa­towa świad­czy jed­nak, że naród fran­cu­ski naprawdę daleki jest nie tylko od chwili śmierci, lecz i sta­ro­ści.

Ale bo mimo ofi­cjal­nej ate­iza­cji Trze­ciej Repu­bliki reli­gia nie stała się dla narodu fran­cu­skiego „marze­niem” tylko, tra­cą­cym swą siłę.

Wła­śnie wojna wyka­zała, że w głębi duszy narodu fran­cu­skiego jest żywa wiara reli­gijna.

I nie ślepy to jedy­nie przy­pa­dek zrzą­dził, że naczel­nym wodzem zwy­cię­skich wojsk fran­cu­skich i wszyst­kich sprzy­mie­rzo­nych państw i naro­dów był mar­sza­łek Foch, głę­boko wie­rzący kato­lik.

Ale Le Bon pozo­stał wol­no­my­śli­cie­lem, bar­dzo cenią­cym cywi­li­za­cyjną rolę ide­ałów reli­gij­nych, ale oso­bi­ście uwa­ża­ją­cym je za „marze­nia” nie­zisz­czalne. I wsku­tek tego życie naro­dów to wedle niego koło, które fatal­nie koń­czy się ich śmier­cią.

Przed tym z oso­bi­stej autora nie­wiary, a nie z fak­tów histo­rycz­nych pły­ną­cym pesy­mi­zmem ostat­nich stro­nic książki niniej­szej prze­strze­gam.

_Sta­ni­sław Grab­ski_OD AUTORA

Cało­kształt wspól­nych cech jed­no­stek danego narodu, wyni­ka­ją­cych z wpły­wów śro­do­wi­ska i z dzie­dzicz­no­ści, sta­nowi duszę rasy. Cechy te są dzie­dziczne, a zatem nie­zwy­kle stałe. Gdy jed­nak pewna ilość ludzi, ule­ga­jąc pew­nym wpły­wom, chwi­lowo się zespoli, wtedy obok ich cech dzie­dzicz­nych wystę­pują na jaw nowe cechy, nie­raz mocno odmienne od cech rasy. Ich cało­kształt two­rzy duszę zbio­rową, potężną, lecz krót­ko­trwałą. W dzie­jach naro­dów tłumy odgry­wały zawsze nie­po­śled­nią rolę; nie była ona ni­gdy jed­nak tak w skutki brze­mienna jak w obec­nej epoce. Cha­rak­te­ry­stycz­nym rysem obec­nego wieku jest góro­wa­nie nie­świa­do­mej dzia­łal­no­ści tłumu nad świa­domą dzia­łal­no­ścią jed­no­stek.WPROWADZENIE. ERA TŁUMÓW

Wpro­wa­dze­nie

Era tłu­mów

Na pierw­szy rzut oka zdaje się zawsze, iż wiel­kie prze­wroty, poprze­dza­jące zmiany cywi­li­za­cyjne, jak np. upa­dek cesar­stwa rzym­skiego i utwo­rze­nie pań­stwa Ara­bów, są zależne przede wszyst­kim od znacz­nych prze­obra­żeń poli­tycz­nych, od inwa­zji całych naro­dów lub upad­ków dyna­stii. Ale uważ­niej­sze bada­nie tych wypad­ków wyka­zuje, iż poza owymi przy­czy­nami pozor­nymi znaj­du­jemy naj­czę­ściej głę­bo­kie zmiany w spo­so­bie myśle­nia ludów, jako przy­czynę rze­czy­wi­stą. Istotne prze­wroty histo­ryczne nie zdu­mie­wają nas ani swą wiel­ko­ścią ani gwał­tow­no­ścią. Naj­waż­niej­sze bowiem zmiany, te mia­no­wi­cie, mocą któ­rych odna­wiają się cywi­li­za­cje, zacho­dzą w ide­ach, poję­ciach i wie­rze­niach. Naj­bar­dziej pamiętne wypadki histo­ryczne to widoczne skutki nie­wi­docz­nych zmian w spo­so­bie myśle­nia ludów. A jeżeli spo­ty­kamy się z takimi wiel­kimi wypad­kami nader rzadko, to dzieje się to dla­tego, iż naj­bar­dziej stałą cechą każ­dej rasy jest wła­śnie dzie­dzicz­nie prze­ka­zany jej spo­sób myśle­nia.

W epoce obec­nej mamy wła­śnie do czy­nie­nia z takim momen­tem kry­tycz­nym, kiedy spo­sób myśle­nia ogółu ulega prze­obra­że­niu, które zależy od dwóch zasad­ni­czych czyn­ni­ków.

Pierw­szym z nich jest zupełny upa­dek tych wszyst­kich dogma­tów reli­gij­nych, poli­tycz­nych i spo­łecz­nych, które dały począ­tek całej naszej cywi­li­za­cji. Dru­gim jest powsta­nie zupeł­nie nowych warun­ków bytu i myśle­nia, wywo­łane przez współ­cze­sne odkry­cia w dzie­dzi­nie nauki i prze­my­słu.

Ponie­waż idee wie­ków ubie­głych, acz­kol­wiek pod­ko­pane, zacho­wały jesz­cze wpływ silny, a idee, które miały tamte zastą­pić, dopiero się kształ­tują, dla­tego też czasy obecne są okre­sem przej­ścio­wym i epoką roz­przę­że­nia.

Trudno dziś prze­wi­dzieć, co się kie­dyś wyłoni z tego okresu naszej histo­rii, z natury rze­czy nieco cha­otycz­nego. Nie wiemy jesz­cze, na jakich poglą­dach zasad­ni­czych oprą się spo­łe­czeń­stwa, które zajmą nasze miej­sce, ale już dziś możemy prze­wi­dzieć, że one w orga­ni­za­cji swej zmu­szone będą liczyć się z nową potęgą i ostat­nim władcą bie­żą­cego wieku: z potęgą tłumu. Na zwa­li­skach tylu poglą­dów, nie­gdyś praw­dzi­wych, a dziś już prze­brzmia­łych, tylu auto­ry­te­tów, jeden po dru­gim zdru­zgo­ta­nych przez rewo­lu­cje, wyro­sła ta jedna tylko potęga i, jak się zdaje, pochło­nie ona wkrótce wszyst­kie inne.

W chwili, gdy wszyst­kie nasze odwieczne poglądy chwieją się i zni­kają, gdy kolejno padają wszyst­kie sta­ro­dawne pod­pory spo­łe­czeń­stwa, tylko potę­dze tłumu nic nie grozi, a pre­stiż jego wciąż rośnie. Stu­le­cie, w które wstę­pu­jemy, będzie zatem erą tłumu.

Przed nie­spełna jesz­cze wie­kiem, głów­nymi czyn­ni­kami wypad­ków histo­rycz­nych były: tra­dy­cyjna poli­tyka państw i rywa­li­za­cja panu­ją­cych. Z opi­nią tłumu liczono się bar­dzo mało, a po więk­szej czę­ści nie zwra­cano na nią nawet uwagi. Dziś za to nie liczą się by­naj­mniej z tra­dy­cyjną poli­tyką, ani z indy­wi­du­al­nymi skłon­no­ściami panu­ją­cych i z ich rywa­li­za­cją, a prze­ciw­nie, na pierw­szym pla­nie stoi głos tłumu. On to dyk­tuje kró­lom, jak mają postę­po­wać, jemu to przy­słu­chują się monar­cho­wie. Losy naro­dów roz­strzy­gają się teraz nie na taj­nych radach monar­chów, ale w duszy tłumu.

Jed­nym z naj­bar­dziej ude­rza­ją­cych rysów cha­rak­te­ry­stycz­nych naszej epoki przej­ścio­wej jest wystą­pie­nie klas ludo­wych na widow­nię poli­tyczną, a raczej stop­niowe prze­obra­że­nie tych klas w klasy panu­jące. Przej­ście wła­dzy do rąk klas ludo­wych zazna­czyło się w rze­czy­wi­sto­ści nie pra­wem powszech­nego gło­so­wa­nia, które przez czas dłuż­szy miało wpływ bar­dzo nie­znaczny i począt­kowo tak łatwo dawało sobą kie­ro­wać. Potęga tłumu wyra­stała stop­niowo, naj­pierw drogą pro­pa­gandy pew­nych idei, które z wolna zako­rze­niały się w umy­słach, a następ­nie przez sto­wa­rzy­sza­nie się jed­no­stek w celu zre­ali­zo­wa­nia tych idei i poglą­dów teo­re­tycz­nych. Drogą to wła­śnie aso­cja­cji tłum wytwo­rzył sobie poję­cie jeżeli nie cał­ko­wi­cie uza­sad­nione, to w każ­dym razie zupeł­nie okre­ślone o swych inte­re­sach i stał się świa­dom swej potęgi. Teraz tłum ten two­rzy syn­dy­katy, przed któ­rymi wszyst­kie wła­dze jedna za drugą kapi­tu­lują, two­rzy giełdy pracy, które, wbrew wszel­kim pra­wom eko­no­micz­nym, chcą rzą­dzić warun­kami pracy i płacy robo­czej. Do zgro­ma­dzeń usta­wo­daw­czych tłum ten posyła przed­sta­wi­cieli, pozba­wio­nych wszel­kiej ini­cja­tywy, wszel­kiej nie­za­leż­no­ści i będą­cych tylko mów­cami komi­te­tów, które ich wysłały.

Żąda­nia tłumu stają się dziś coraz wyraź­niej­sze i dążą w osta­tecz­no­ści do zupeł­nego zbu­rze­nia obec­nego porządku spo­łecz­nego. Na jego miej­sce tłum chce zapro­wa­dzić ów komu­nizm pier­wotny, który był sta­nem nor­mal­nym wszyst­kich grup ludz­kich u zara­nia cywi­li­za­cji. Ogra­ni­cze­nie godzin pracy, wywłasz­cze­nie kopalń, kolei żela­znych, fabryk i grun­tów, równy podział docho­dów, pozba­wie­nie klas wyż­szych wła­dzy na rzecz warstw ludo­wych itp. – oto żąda­nia tłumu.

Posia­da­jąc nie­wielką zdol­ność argu­men­ta­cji, tłum ma nato­miast ogromną zdol­ność czynu, przez obecną jego orga­ni­za­cję nie­zmier­nie jesz­cze spo­tę­go­waną. Dogmaty tłumu powsta­jące w dobie obec­nej, będą miały wkrótce siłę dogma­tów odwiecz­nych, siłę wszech­mocną i despo­tyczną, nie­do­pusz­cza­jącą żad­nej dys­ku­sji. Boskie prawo tłumu zastąpi boskie prawo monar­chów.

Ulu­bieni pisa­rze naszej bur­żu­azji, będący naj­lep­szymi wyra­zi­cie­lami jej nieco cia­snych poglą­dów i płyt­kich idei, jej powierz­chow­nego scep­ty­cy­zmu i ego­izmu, nie­raz nad­mier­nego, pisa­rze ci padają plac­kiem przed tą nową potęgą, która wyra­sta w ich oczach, a pra­gnąc zwal­czyć anar­chię umy­słową, z roz­pa­czą wołają o pomoc moralną kościoła, tak przez nich nie­gdyś lek­ce­wa­żoną.

Pra­wiąc o ban­kruc­twie wie­dzy, odbyw­szy pokutę przed kościo­łem, wska­zują nam oni na donio­słość prawd obja­wio­nych. Ale ci nowo nawró­ceni zapo­mi­nają, że na tego rodzaju zwroty obec­nie jest już za późno. Jeżeli oni są nawet w sta­nie łaski, to wąt­pić należy, czy mieć ona będzie taką samą moc nad duszami tych, któ­rych mało lub nic nie obcho­dzą owe tro­ski nowo nawró­co­nych zelo­tów. Tłumy nie dbają już teraz o tych bogów, któ­rzy ich nie chcieli znać i któ­rych te tłumy wła­śnie oba­liły. Nie ma takiej mocy ani ludz­kiej ani boskiej, która by była w sta­nie kazać rze­kom pły­nąć w górę, ku źró­dłom.

Nauka by­naj­mniej nie zban­kru­to­wała i nie jej to winą jest owa współ­cze­sna anar­chia umy­słów, ani też powsta­nie tej potęgi, która wśród tej anar­chii wyra­sta. Nauka bowiem przy­rze­kła nam tylko prawdę lub co naj­wy­żej pozna­nie sto­sun­ków dostęp­nych naszemu rozu­mowi, ale nie obie­cała nam ni­gdy ani pokoju ani szczę­ścia. Obo­jęt­nie spo­glą­da­jąc na uczu­cia nasze, nie zważa ona wcale na nasze skargi. Powin­ni­śmy też pogo­dzić się z jej wyni­kami, nic bowiem już nie wskrzesi tych złu­dzeń, które ona roz­wiała.

Symp­tomy te powszechne, dające się zauwa­żyć u wszyst­kich naro­dów, wska­zują na gwał­towny wzrost potęgi tłu­mów i nie pozwa­lają przy­pusz­czać, aby wzrost ten miał wkrótce się zatrzy­mać. Cokol­wiek bądź ona nam zwia­stuje, w przy­szło­ści musimy się pogo­dzić z tym, że wszelka z nią pole­mika to czcze tylko słowa. Zapewne, moż­liwą jest rze­czą, że wystą­pie­nie na widow­nię tłu­mów ozna­cza, iż dla cywi­li­za­cji Zachodu nad­cho­dzi jedna z ostat­nich faz, powrót kom­pletny do tej anar­chii pier­wot­nej, która zdaje się zawsze poprze­dzać kieł­ko­wa­nie wszel­kich nowych form spo­łecz­nych. Ale w jaki spo­sób możemy temu zapo­biec?

Dotych­czas zawsze tłum naj­wy­raź­niej wystę­po­wał w tej roli burzy­ciela cywi­li­za­cji prze­sta­rza­łych i nie od dziś dopiero stało się to jego zada­niem.

Histo­ria naucza nas prze­cież, że zawsze w chwili, gdy siły moralne, na któ­rych wspiera się pewna cywi­li­za­cja, utra­ciły już swą moc żywotną, osta­tecz­nego roz­kładu doko­nują owe tłumy nie­uświa­do­mione a bru­talne, które dość słusz­nie nazwano bar­ba­rzyń­skimi. Cywi­li­za­cję two­rzyły i roz­wi­jały dotych­czas zawsze pewne drobne grupy ary­sto­kra­cji inte­lek­tu­al­nej, ni­gdy zaś tłumy.

Potęga tłu­mów jest destruk­cyjna, a ich pano­wa­nie przed­sta­wia zawsze fazę bar­ba­rzyń­stwa. Cywi­li­za­cja wymaga pew­nych sta­łych reguł, dys­cy­pliny, ozna­cza, iż miej­sce instynk­tów zajął rozum, wymaga prze­wi­dy­wa­nia przy­szło­ści, pew­nego stop­nia kul­tury, sło­wem takich warun­ków, jakich tłumy, pozo­sta­wione same sobie, ni­gdy abso­lut­nie nie mogły urze­czy­wist­nić. Swą bowiem potęgą wyłącz­nie destruk­cyjną dzia­łają one jak mikroby, przy­spie­sza­jące roz­kład orga­ni­zmów bez­sil­nych lub tru­pów. Gdy gmach cywi­li­za­cji jest już zupeł­nie sto­czony, osta­teczną jego ruinę spro­wa­dzają zawsze tłumy, wystę­pu­jąc wów­czas w swej wła­ści­wej roli, a w potę­dze liczby szu­kać wtedy należy roz­wią­za­nia zagadki filo­zo­fii histo­rii.

Czy taki sam los spo­tka naszą cywi­li­za­cję? Można się tego oba­wiać, ale nie można jesz­cze tego na pewno twier­dzić.

W każ­dym więc razie powin­ni­śmy być przy­go­to­wani na rządy tłumu, skoro nie­baczne ręce stop­niowo usu­wały wszel­kie prze­szkody, które mogły mu sta­nąć na dro­dze.

Tłumy te, o któ­rych tyle zaczyna się już mówić, znamy jed­nak w bar­dzo małym stop­niu. Zawo­dowi psy­cho­lo­go­wie, trzy­ma­jąc się od nich z daleka, zawsze je igno­ro­wali, a jeżeli nawet w ostat­nich cza­sach zajęli się nimi, to wyłącz­nie tylko ze sta­no­wi­ska kry­mi­na­li­stycz­nego. Ist­nieją bez wąt­pie­nia tłumy zbrod­ni­cze, ale ist­nieją też i tłumy cno­tliwe, boha­ter­skie i wsze­la­kie inne. Zbrod­nie tłu­mów to tylko jeden z obja­wów ich psy­chicz­nego życia i nie można poznać ustroju umy­sło­wego tłu­mów, stu­diu­jąc tylko ich zbrod­nie tak, jak nie można poznać duszy poje­dyn­czego osob­nika, opi­su­jąc wyłącz­nie tylko jego występki.

A jed­nak wszy­scy władcy świata, wszy­scy zało­ży­ciele reli­gii i państw, apo­sto­ło­wie wszel­kich wyznań, wybitni mężo­wie stanu, a w roz­mia­rach skrom­niej­szych także i pro­ści naczel­nicy drob­nych grup spo­łecz­nych, zawsze byli intu­icyj­nymi psy­cho­lo­gami, zawsze posia­dali instynk­tową, czę­sto bar­dzo wierną zna­jo­mość duszy tłu­mów i wła­śnie, dzięki tej to zna­jo­mo­ści, sta­wali się tak łatwo ich panami. Napo­leon wspa­niale prze­nik­nął psy­cho­lo­gię tłu­mów tej kra­iny, nad którą pano­wał, ale nie­kiedy zupeł­nie nie poj­mo­wał psy­chiki tłu­mów, nale­żą­cych do innych ras i tylko dzięki tej niezna­jo­mo­ści przed­się­wziął wyprawy do Hisz­pa­nii i Rosji, które były począt­kiem jego upadku.

Zna­jo­mość psy­cho­lo­gii tłu­mów jest obec­nie ostat­nią deską ratunku mężów stanu, któ­rzy pra­gną już nie rzą­dzić tłu­mem – bo to rzecz nad­zwy­czaj trudna – ale przy­naj­mniej nie pozwo­lić mu zbyt­nio sobą powo­do­wać.

Zagłę­bia­jąc się choćby cokol­wiek w psy­cho­lo­gię tłu­mów, spo­strze­gamy zaraz, jak mały wywie­rają na nie wpływ ustawy i insty­tu­cje, widzimy dalej, że tłumy nie są wcale w sta­nie two­rzyć sobie wła­snych poglą­dów, a pod­dają się tym, które im narzu­cono; prze­ko­nu­jemy się wresz­cie, że nie można ich pro­wa­dzić za pomocą prze­pi­sów czy­stej spra­wie­dli­wo­ści teo­re­tycz­nej, ale należy oddzia­ły­wać na ich wraż­liwą wyobraź­nię.

Gdy pra­wo­dawca zamie­rza, dajmy na to, zapro­wa­dzić nowy poda­tek, czyż szu­kać on będzie podatku teo­re­tycz­nie naj­spra­wie­dliw­szego? By­naj­mniej. Bo poda­tek naj­nie­spra­wie­dliw­szy może ze wzglę­dów prak­tycz­nych być dla mas naj­od­po­wied­niej­szym. Jeżeli np. nie rzuca się on w oczy, jeżeli pozor­nie jest naj­lżej­szym, będzie naj­ła­twiej przy­jęty. Dla­tego to masy łatwiej zno­szą podatki pośred­nie, choćby bar­dzo uciąż­liwe, bo, opła­cane nie­zmier­nie drob­nymi kwo­tami w cenie arty­ku­łów codzien­nej potrzeby, nie naru­szają one jego zwy­cza­jów i nie czy­nią na nich zbyt­niego wra­że­nia. A spró­buj­cie zastą­pić je przez pro­por­cjo­nalny poda­tek od płac albo innych docho­dów, opła­cany jed­no­ra­zowo, to cho­ciażby ze sta­no­wi­ska teo­re­tycz­nego był on dzie­sięć razy mniej uciąż­liwy od poprzed­nich, spo­tka się ze zgod­nym pro­te­stem. Nie­wi­dzialne bowiem ułamki gro­szy, pła­cone co dnia, zastąpi w tym wypadku kwota sto­sun­kowo dość wysoka, która w chwili, gdy ją trzeba będzie uiścić, czy­nić będzie wra­że­nie nie­zmier­nie wiel­kiej. Gdyby ją zbie­rano stop­niowo, odkła­da­jąc codzien­nie po gro­szu, wyda­wa­łaby się istot­nie nie­znaczna, ale tego rodzaju pro­ce­der eko­no­miczny wymaga pew­nej dozy roz­sądku, do któ­rej masy są nie­zdolne.

Przy­kład, który wybra­li­śmy, należy do naj­prost­szych i bez trudu prze­kona każ­dego. Taki psy­cho­log, jak Napo­leon, nie zapo­mniał o tej praw­dzie, ale usta­wo­dawcy, negu­jący ist­nie­nie duszy tłu­mów, gotowi nie dać się prze­konać, gdyż doświad­cze­nie nie­do­sta­tecz­nie jesz­cze pouczyło ich o tym, iż ludzie nie kie­rują się ni­gdy regu­łami czy­stego rozumu.

Psy­cho­lo­gia tłu­mów da się zasto­so­wać i w wielu innych wypad­kach. Rzuca ona jaskrawe świa­tło na wiele zja­wisk histo­rycz­nych i eko­no­micz­nych bez niej zupeł­nie nie­zro­zu­mia­łych. Będę miał spo­sob­ność wyka­zać niżej, że jeden z naj­wy­bit­niej­szych histo­ry­ków współ­cze­snych, Taine, dla­tego wła­śnie nie­kiedy tak nie­wła­ści­wie tłu­ma­czył wypadki z doby rewo­lu­cji fran­cu­skiej, iż ni­gdy nie usi­ło­wał zba­dać duszy tłumu. Stu­diu­jąc ten skom­pli­ko­wany okres histo­ryczny, Taine trzy­mał się opi­so­wej metody natu­ra­li­stów, nie zwa­ża­jąc na to, że w zja­wiskach, bada­nych przez natu­ra­li­stów, nie ma się do czy­nie­nia z czyn­ni­kami natury moral­nej. A te wła­śnie czyn­niki sta­no­wią prze­cież główną sprę­żynę wyda­rzeń histo­rycz­nych.

A więc stu­dia psy­cho­lo­giczne nad tłu­mem mają war­tość choćby ze wzglę­dów czy­sto prak­tycz­nych. Ale już przez samą cie­ka­wość, jaką budzą, zasłu­gują one rów­nież na uwagę. Wszak zro­zu­mie­nie pobu­dek czy­nów ludz­kich powinno budzić tyleż zain­te­re­so­wa­nia, co zba­da­nie jakie­goś mine­rału lub rośliny.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: