Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pszczela rodzina - ebook

Tłumacz:
Data wydania:
16 września 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
35,00

Pszczela rodzina - ebook

Tom "Pszczela rodzina" słoweńskiej pisarki Anji Mugerli, nagrodzony Europejską Nagrodą Literacką za rok 2021, składa się z siedmiu opowiadań. We wszystkich pojawiają się słoweńskie zwyczaje i tradycje lub mityczne stwory, lecz jest to jedynie pretekst do analizy wzajemnych interakcji międzyludzkich, zwłaszcza relacji rodzinnych. Autorka przedstawia więc we wszystkich opowiadaniach różne rodziny z różnymi problemami, a ich bohaterowie stają twarzą w twarz nie tylko ze swoimi największymi pragnieniami, ale też lękami i demonami. Anja Mugerli z językową wirtuozerią zaciera podział między tym, co rzeczywiste, i tym, co fikcyjne, a w magicznym połączeniu wyobrażonego i realnego rodzi się niezwykły obraz prawdziwej natury człowieka. Przekraczając kulturowe, polityczne i geograficzne granice, autorka wprowadza czytelnika w świat, którego on w istocie nie zna, choć w nim żyje.

Kategoria: Opowiadania
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7963-193-3
Rozmiar pliku: 2,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Ama­torka ja­błek

Po scho­dach to­czą się różne przed­mioty. Jedno z ja­błek za­trzy­muje się tuż przed moim pro­giem. Boso wy­cho­dzę na ko­ry­tarz. Wi­dzę starą ko­bietę, która ple­cami opiera się o brudną ścianę i płytko od­dy­cha. Nie od­po­wiada na py­ta­nie, czy do­brze się czuje, tylko prze­wierca mnie mrocz­nym spoj­rze­niem. Przy­wo­łuję w pa­mięci twa­rze są­sia­dek, pró­buję sko­ja­rzyć ją z ja­kimś miesz­ka­niem, na próżno. Nie­zręcz­nie biorę ko­bietę pod rękę i po­ma­gam jej ru­szyć się z miej­sca. Pro­wa­dzę ją do swo­jego miesz­ka­nia i sa­dzam na krze­śle, w które wpa­try­wa­łam się jesz­cze przed mi­nutą, jak­bym wzro­kiem mo­gła spo­wo­do­wać, że zma­te­ria­li­zuje się tam ciało pew­nej kon­kret­nej osoby. Te­raz na tym krze­śle sie­dzi sta­ruszka. Mapa zmarsz­czek ła­go­dzi jej spoj­rze­nie, a ogo­rzała twarz świad­czy o tym, że długo prze­by­wała na słońcu i wie­trze. Wra­cam na ko­ry­tarz i zbie­ram po­roz­rzu­cane na ziemi rze­czy. Na wierz­chu torby kładę ob­tłu­czone jabłka.

– Za­czną gnić – mówi głę­bo­kim, lekko za­chryp­nię­tym gło­sem.

– Na­pije się pani wody?

Jej wzrok pro­wa­dzi mnie do kuchni, gdzie na ku­chence stoją dwa przy­kryte po­kryw­kami ta­le­rze.

– Mam ochotę na jabłko.

Kilka ru­chów i znika wy­twor­nie na­kryty stół, za­miast wy­po­le­ro­wa­nych sztuć­ców i krysz­ta­ło­wych kie­lisz­ków kładę na ob­ru­sie ta­lerz, nóż i czer­wone jabłko. Za­pach zga­szo­nych świec drażni noz­drza. Za­sta­na­wiam się, czy nie za­świe­cić lampy wy­soko pod su­fi­tem, bo sta­ruszka pew­nie nie­zbyt do­brze wi­dzi, ale roz­my­ślam się i zo­sta­wiam tylko za­pa­loną nie­wielką lampkę na ko­mo­dzie. Cie­nie na ścia­nie przy­po­mi­nają mi te w na­mio­cie Cy­ganki, do któ­rej wy­bra­łam się jako młoda dziew­czyna, żeby mi od­po­wie­działa na py­ta­nia o ojcu. Ko­bieta w ko­lo­ro­wej chu­stce na gło­wie oparła ręce na sto­ją­cym mię­dzy nami stole i za­żą­dała, że­bym na jej pra­wej dłoni po­ło­żyła pie­nią­dze, a na le­wej swoją dłoń. Sta­ruszka kroi jabłko na cząstki i wkłada je do ust. Cze­kam, aż od­czyta z jabłka od­po­wiedź na wszyst­kie py­ta­nia, które zro­dziły mi się w gło­wie przez ostat­nie dwie go­dziny, ale nie dzieje się nic, tylko wyj­muje z torby ko­lejne jabłko i za­czyna jeść, po chwili prze­rywa, żeby za­py­tać, czy ja też mam ochotę. Sie­dzimy więc za sto­łem i jemy ja­sno­żółte so­czy­ste cząstki, brą­zowe w miej­scu, gdzie jabłko ob­tłu­kło się przy upadku na zie­mię.

– Mam na­dzieję, że nie za­ję­łam ni­komu miej­sca.

„Kto znik­nął, ten ma­to­łek, bo stra­cił sto­łek”, przy­po­mi­nam so­bie ry­mo­wankę z dzie­ciń­stwa. Płyta już dawno się skoń­czyła, ko­la­cja wy­sty­gła, w po­wie­trzu unosi się kwa­śno-słod­kawa woń ja­błek.

– Dzi­siaj mamy rocz­nicę. Ma­tevž pew­nie zo­stał dłu­żej na pró­bie, jak zwy­kle. Jest dy­ry­gen­tem. Pro­wa­dzi or­kie­strę sym­fo­niczną. Po­bie­rzemy się za trzy mie­siące, mam na­dzieję... – Śmieję się z tych słów. – Dużo po­dró­żuje – do­daję, jak­bym chciała coś wy­ja­śnić.

– Mój mąż też dużo po­dró­żo­wał, zwie­dzał naj­róż­niej­sze spe­lunki. Pew­nego razu nie wpu­ści­łam go do miesz­ka­nia. Po­mo­gło na kilka mie­sięcy, ale póź­niej wró­cił do sta­rych oby­cza­jów.

Jej krótka opo­wieść cał­ko­wi­cie mnie roz­braja. Na­gle uświa­da­miam so­bie, że je­stem boso i w nie­wy­god­nej, ści­śle przy­le­ga­ją­cej do ciała su­kience. Sta­ruszka wę­druje spoj­rze­niem od mo­ich pan­to­fli na wy­so­kim ob­ca­sie, które za­po­mniane leżą na pod­ło­dze, do sto­sów ksią­żek i słow­ni­ków na biurku, moim miej­scu pracy.

– Za­wsze to ro­bi­li­śmy, kiedy nie pił. – Jej wzrok w końcu za­trzy­muje się na mnie. – Sie­dzie­li­śmy przy stole i je­dli­śmy jabłka. Oboje by­li­śmy wiel­kimi ama­to­rami ja­błek. Kiedy raz za­czę­li­śmy, nie mo­gli­śmy prze­stać. Ta­kie ka­thar­sis. Ostatni ka­wa­łek zo­sta­wiał dla mnie, za­wsze. Po tam­tej hi­sto­rii przez pe­wien czas wszystko wy­da­wało się w po­rządku, tylko że to były po­zory.

Wstaje z tru­dem. Upie­ram się, że za­niosę jej torbę. Wolno idziemy po scho­dach na ostat­nie, piąte pię­tro, do drzwi do­kład­nie nad mo­imi, obok wej­ścia na ta­ras, który jest na da­chu, i mó­wimy so­bie do­bra­noc.

W nocy bu­dzi mnie chro­bot klu­cza w drzwiach, to Ma­tevž. Za­pa­lam lampkę na noc­nej szafce, sia­dam na łóżku. Od­ru­chowo ścią­gam majtki i wpy­cham je pod po­duszkę. Ma­tevž za­czyna od wy­ja­śnień:

– Wy­bacz, ko­cha­nie, zbu­dzi­łem cię, ale dzi­siaj próba bar­dzo się prze­cią­gnęła...

Uspra­wie­dli­wie­nia lecą ra­zem z czę­ściami gar­de­roby, które roz­rzuca po ca­łej sy­pialni. Cho­dzę za nim i pod­no­szę z pod­łogi pu­lo­wer, ko­szulę, spodnie z za­pa­chem potu, per­fum i ty­to­niu.

– ... nie po­trafi zro­zu­mieć, że dążę do do­sko­na­ło­ści... Mo­zarta po pro­stu nie można grać na pół gwizdka... Gdy­bym ja miał coś do po­wie­dze­nia, już dawno by go nie było!

Z szumu wody wy­ła­wiam frag­menty zdań i pró­buję zło­żyć je w ja­kąś ca­łość. Znowu jest zły na wio­lon­cze­li­stę, a może mówi o kon­cert­mi­strzu, z któ­rym cały czas drze koty.

– Po­winno się go zmie­nić, to pewne jak dwa razy dwa.

Staje przede mną zu­peł­nie nagi, z mo­krymi wło­sami. Chcę mu opo­wie­dzieć, jak mi­nął mi dzień, o go­dzi­nach spę­dzo­nych nad tek­stem, który wła­śnie tłu­ma­czę, o tym, że cze­ka­łam na niego, jak zresztą wiele razy, a choć jego spóź­nia­nie jest już sta­łym punk­tem na­szego ży­cia, to jed­nak mnie za­nie­po­ko­iło. Chcę mu też opo­wie­dzieć o nie­zwy­kłym spo­tka­niu na klatce scho­do­wej, i to z ta­kim sa­mym en­tu­zja­zmem, z ja­kim on co­dzien­nie opo­wiada o swo­ich spra­wach, ale słowa nie prze­cho­dzą mi przez gar­dło, jakby za­trzy­mał je tam ka­wa­łek jabłka. Za­nim się na to zdo­będę, Ma­tevž po­py­cha mnie de­li­kat­nie na łóżko i unosi mi ko­szulkę. Wę­druje ję­zy­kiem po moim ciele, nie­mal mu ule­gam, gdy mo­kry czu­bek jego ję­zyka gwał­tow­nie do­tyka mo­jego pępka i w tym sa­mym mo­men­cie znika cała moja mięk­kość.

– Ama­torka ja­błek.

Ma­tevž na­gle za­miera i ob­rzuca mnie zdzi­wio­nym spoj­rze­niem, do­piero wtedy uświa­da­miam so­bie, że wy­mó­wi­łam te słowa na głos. Od­su­wam się ku wez­gło­wiu łóżka.

– Cze­ka­łam na cie­bie.

Ja­sno­nie­bie­skie oczy są zimne jak pół­nocne mo­rze.

– Chyba po­wie­dzia­łem, że jest mi przy­kro, a może nie? – Lekko wy­krzy­wia usta w swa­wol­nym, nie­szcze­rym uśmie­chu. – Spró­buję się ja­koś od­ku­pić.

Ca­łuje mnie w szyję, jego po­ca­łu­nek jest za­chłanny i wil­gotny.

– Je­śli na­prawdę chcesz to zro­bić, weź w ten week­end wolne i wy­jedźmy gdzieś.

Słowa, które w mo­ich my­ślach są żą­da­niem, wy­po­wie­dziane na głos brzmią jak bła­ga­nie.

– Prze­cież wiesz, że mamy próby. Za dwa ty­go­dnie gramy kon­cert.

– No ale je­ste­ście go­towi, sły­sza­łam was, zo­stały tylko szcze­góły.

– Tylko szcze­góły?! – Od­suwa się. – My­ślisz, że one nie są ważne?

Coś twar­dego od­rywa się od jego ję­zyka i ude­rza mnie w twarz.

– Oczy­wi­ście, że są. Nie to mia­łam na my­śli.

Obej­muję go i ca­łuję, wsu­wam ję­zyk do jego ust. Jed­nym ru­chem unosi moją nocną ko­szulkę i kła­dzie się na mnie. Kiedy się ko­chamy, wy­daje mi się, że sły­szę, jak nuci Mo­zarta.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: