Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ptaki, które zniknęły - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
25 lutego 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
36,00

Ptaki, które zniknęły - ebook

Kapitan statku, nieskrępowana czasem. Nieme dziecko, dźwigające brzemię niewyobrażalnej mocy. Tysiącletnia kobieta, dręczona przez życiowe błędy. W tej niesamowitej debiutanckiej powieści, spinające czas i przestrzeń w jedność, wszyscy ci samotnicy odnajdą w sobie to, czego im brakowało -- własne miejsce, przepełnione miłością. Bezpieczną przystań, w której można zacząć życie od nowa.

Lecz przyszłość już jest ich spragniona, i kiedy ich dogoni, zagrozi rozbiciem tej kruchej i efemerycznej rodziny.

Kategoria: Science Fiction
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67023-76-4
Rozmiar pliku: 2,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

2.

Flet z Ary

– Pod­stępny cwa­niak – szep­nęła Nia, gdy flet wymknął się jej z pal­ców i spadł do torby podróż­nej.

Wstała z kucek z uśmie­chem, któ­rego sama nie rozu­miała, i otarła dło­nią pot z roz­pa­lo­nego czoła. Gorączka. Kiedy poczuła za oczami ciśnie­nie wzdy­ma­ją­cego się bąbla, wie­działa, co się dzieje. Zdaw­kowo kiw­nęła głową mil­czą­cemu chłopcu w kącie pokoju i wygra­mo­liła się przez właz. W dro­dze do toa­lety kur­czowo łapała się porę­czy w kory­ta­rzu, czu­jąc na szyi nabrzmiałe żyły. Trza­snęła drzwiami i zgięła się nad muszlą. Oddy­chała głę­boko i liczyła w myślach odde­chy, a z każ­dym maź w jej żyłach wra­cała do płyn­nego stanu, zaś bęb­nie­nie w uszach zle­wało się w szum, aż Panika Kom­pre­syjna ustą­piła i Nia była w sta­nie opa­no­wać to nagłe poczu­cie stra­co­nego czasu.

Skrzy­wiła się zaże­no­wana, że po tylu rej­sach przez Fałd wciąż daje się jej we znaki utrata czasu; i że jest w sta­nie dopaść ją znie­nacka i wyci­snąć powie­trze z płuc. Odchrząk­nęła i splu­nęła do toa­lety. Pstryk­nęła kra­nem. Ochla­pała szyję zimną wodą. Ściany pul­so­wały, lecz powie­działa sobie, że to zaraz przej­dzie, że fale oce­aniczne się uspo­koją i znów sta­nie na twar­dej ziemi. To była już rutyna.

Jed­nakże skutki ataku trzy­mały się jej przez całe popo­łu­dnie. Zaci­śnięta pięść w brzu­chu, gdy cho­dziła po statku, doglą­da­jąc załogi przy­go­to­wu­ją­cej się do fał­do­wa­nia. Poki­wała głową, sły­sząc kawał, który Durat usły­szał wczo­raj wie­czo­rem od rol­ni­ków. Trzy­mała się porę­czy, idąc do izby cho­rych, gdzie Sio­stra robiła chłopcu dia­gno­stykę i apli­ko­wała nie­zbędne szcze­pionki.

Dziecko sie­działo na brzegu meta­lo­wego stołu, z prawą dło­nią zaci­śniętą na fle­cie, a pie­lę­gniarka zada­wała mu pro­ste pyta­nia o jego zdro­wie i prze­szłość. Odpo­wia­dał na nie, kiwa­jąc lub krę­cąc głową.

Tak. Dobrze się czuje.

Nie. Nie wie, gdzie jest.

Tak. Ma imię.

Nie. Nie umie go zapi­sać.

Nie. Nie umie pisać.

Nie. Nie ma rodziny.

Wyszły przed drzwi i poroz­ma­wiały ści­szo­nymi gło­sami o naj­now­szym członku załogi.

– Czyli rozu­mie sta­cyjny stan­dar­dowy? – zapy­tała Nia.

– Tak – odparła Sio­stra, utkwiw­szy wzrok w kro­pelce potu spły­wa­ją­cej pani kapi­tan po skroni. – Ale nie umie w nim mówić. Albo nie chce.

Nia roz­tarła kro­plę kciu­kiem.

– Nie chce?

– Może po pro­stu potrze­buje czasu. Dużo prze­szedł. Dużo poła­ma­nych kości, długa histo­ria – ręce, nogi, nawet żebra. Ślady po wie­lo­krot­nych zła­ma­niach, wcze­śniej­szych niż kata­strofa. Teraz nie ma nic zła­ma­nego, fizycz­nie, ale psy­chicz­nie… – Zer­k­nęła na niego przez właz. – Tylko on jeden wie, jak z nim źle. – Oparła się o ścianę, jakby przy­tło­czona wła­sną empa­tią. – Może będzie mówił, a może nie. Nie­któ­rzy pacjenci po ura­zach potrze­bują sporo czasu, żeby odzy­skać głos.

– Zna­leźli go kilka mie­sięcy temu. Ileż on czasu może potrze­bo­wać?

– Wiesz, że nie znam odpo­wie­dzi. – I nagle: – Kapi… Nia, ty dobrze się czu­jesz?

– Nic mi nie jest – odparła zaże­no­wana, ocie­ra­jąc ręka­wem mokrą twarz.

Chło­piec zagrał na fle­cie jedną krótką nutę. Prze­ni­kliwe F. Skrzy­wiła się.

– Pro­po­nuję, żeby za bar­dzo się nie mar­twić – powie­działa Sio­stra. – Na Peli­ka­nie są odpo­wied­nie ośrodki, tam się nim zajmą spe­cja­li­ści. A na razie flet da mu zaję­cie. – Zanu­ciła. – Cie­kawe. Ty masz dokład­nie taki sam, prawda?

– To wła­śnie ten. Dałam mu – skła­mała Nia. Nie była w nastroju do tłu­ma­cze­nia histo­rii z Kaedą. – Pomy­śla­łam, że dobrze, żeby miał zaję­cie.

Pie­lę­gniarka uśmiech­nęła się. Zasko­czona.

– To miło z two­jej strony.

W jej uszach roz­brzmiały słowa Kaedy. „Ni­gdy nie wyda­wa­łaś mi się szcze­gól­nie wiel­ko­duszna”.

– Potra­fię być miła.

– Ja nie powie­dzia­łam…

– Pani kapi­tan – prze­rwał Durat. – Sta­tek gotowy do fał­do­wa­nia.

– Zaraz będę – odpo­wie­działa. I do Sio­stry: – Możesz go odpro­wa­dzić do pokoju, jak skoń­czysz?

– Jasne. Aha, Nia, wie­czo­rem coś… tego? – Prawą dło­nią wyko­nała nie­znaczny gest suge­ru­jący picie.

Nia poło­żyła dłoń na brzu­chu.

– Może jutro, poju­trze…

Pie­lę­gniarka zaśmiała się.

– O, teraz widzę, że nie czu­jesz się dobrze.

Mało powie­dziane. Czuła się, jakby połknęła worek tłu­czo­nego szkła. Trzy­ma­jąc się porę­czy na ścia­nie, doszła do kok­pitu i usia­dła w fotelu dru­giego pilota. Opa­dła na opar­cie z zamknię­tymi oczyma, pod­czas gdy Durat mówił, co zrobi – i z kim – pod­czas urlopu na Peli­ka­nie.

– Opo­wia­da­łem ci kawał od tych rol­ni­ków od dhuby? – zapy­tał.

– Tak – odparła.

Ale i tak go opo­wie­dział. Zaczy­nał się tak: „Jed­no­ręki facet idzie z sio­strzeń­cem na polo­wa­nie”. I po raz drugi tłu­ma­czył jej, czemu to śmieszne, że sio­strze­niec ląduje w łóżku z żoną jed­no­rę­kiego, a Nia pocie­rała dło­nią pod­ło­kiet­nik fotela, sku­pia­jąc się na wra­że­niu doty­ko­wym, i powta­rzała sobie, że to, co stało się w pokoju chłopca, to tylko bio­che­miczna reak­cja, coś wytłu­ma­czal­nego, a skoro wytłu­ma­czal­nego, to i do opa­no­wa­nia. Powta­rzała sobie to i wiele innych bajek, dając Dura­towi zgodę, a on z kolei potwier­dził Bay­li­nowi, że ma pocią­gnąć za wyzwa­lacz, i sta­tek zaczął się skła­dać sam w sie­bie, jak kanapka, jak nie­skoń­cze­nie wiele razy skła­dana kartka, aż wypa­dli z rze­czy­wi­sto­ści i weszli do dru­giej, gdzie żagle roz­dęły się od sil­nych podmu­chów, i pomknęli ener­ge­tycz­nymi falami Prądu Nie­śmia­łego.

Niech tylko dokoń­czę ten kon­trakt i wezmę coś nowego, pomy­ślała Nia, czu­jąc mdło­ści, gdy jej łódź sunęła po czar­nych falach. Niech tylko ten ostatni kurs będzie łatwy.

I nagle, jakby klą­twa się ziściła, roz­le­gła się muzyka.

Zaczęło się godzinę po sfał­do­wa­niu. Załoga wciąż otrzą­sała się z roz­fa­lo­wa­nia, roz­cią­gała żuchwy, wymio­to­wała w toa­le­cie, kiedy z wen­ty­la­cji dobie­gły piskliwe, fujar­kowe dźwięki fletu. Na początku nie było aż tak źle, więk­szość załogi zga­dzała się, że chło­pak jest bar­dzo uta­len­to­wany. Pro­ble­mem było to, że muzyka nie usta­wała. Ich gość grał nie­za­leż­nie od godziny, a skoro Debby była roz­plot­ko­wa­nym stat­kiem i z wiel­kim talen­tem roz­no­siła dźwięki od włazu do włazu, ni­gdzie nie było bez­piecz­nego miej­sca.

Fle­towa pieśń żyła wła­snym życiem. Prze­są­czała się do kuchni zza zim­no­sta­tycz­nych pojem­ni­ków, napły­wała wzdłuż kon­tu­aru do mesy, gdzie roz­kła­dała się na sofach i regale wypeł­nio­nym sta­rymi książ­kami. Wpa­dała przez gre­tingi do maszy­nowni, idąc za gru­bymi mac­kami kabli bie­gną­cych pro­sto do serca statku, gdzie rdzeń fał­dowy ter­ko­tał swymi mosięż­nymi try­bami, a na stole sie­dział mecha­nik, tak roz­ko­ja­rzony muzyką, że zdjął izo­la­cję nie z tego kabla, gasząc pod­świe­tle­nie gre­tingu w kory­ta­rzu. Prze­pły­wała przez szcze­liny w kra­tow­nicy gale­ryjki do potęż­nej ładowni, opły­wała dwa­dzie­ścia skrzyń peł­nych fio­le­to­wych nasion i wete­rankę, sie­dzącą po turecku na macie i dener­wu­jącą się, że muzyka wybija ją z medy­ta­cji. Prze­cie­kała do kok­pitu, gdzie pilot roz­pie­rał się na swym tro­nie, z nogami na pul­pi­cie i drga­ją­cymi powie­kami, i zakłó­cała mu sny o ero­tycz­nych pod­bo­jach. I szem­rała w pęk­nię­ciach płyt ścien­nych, prze­do­sta­jąc się do kajuty kapi­tan, gdzie zna­la­zła Nię sie­dzącą za biur­kiem, patrzącą w powie­trze i słu­cha­jącą prze­śla­du­ją­cej Debby muzyki, zdzi­wiona, że ją te nuty uspo­ka­jają i że wła­ści­wie wcale jej to nie prze­szka­dza.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: