Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Quo vadis, Rosjo? - ebook

Tłumacz:
Data wydania:
1 stycznia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
45,00

Quo vadis, Rosjo? - ebook

Wspomnienia i analizy Rüdigera von Fritscha, ambasadora Niemiec w Moskwie w latach 2014–2019 (wcześniej, w latach 2010–2014, w Warszawie) dotyczą historii Rosji, jej obecnej polityki wewnętrznej oraz zagranicznej, stosunków z Niemcami i Unią Europejską, a także dzisiejszego postrzegania przez
Rosję swojej roli w świecie. Autor, który rozpoczął misję w Moskwie w roku aneksji Krymu, w sposób
jednoznaczny broni stanowiska demokratycznej wspólnoty międzynarodowej i polityki sankcji wobec Rosji. Piętnuje nieakceptowalne działania Rosji – wspieranie separatystów na wschodzie Ukrainy, zamachy i morderstwa (Litwinienko, Skripal, Nawalny), zestrzelenie samolotu holenderskiego, ataki hakerskie i ingerowanie w procesy wyborcze w innych krajach – ale jednocześnie przekonująco argumentuje na rzecz utrzymania dialogu z rządem Rosji i rozwijania stosunków kulturalnych, naukowych i gospodarczych, podkreślając korzyści wynikające z podtrzymywania takich relacji.
Wskazuje, jakie czynniki – racjonalne i pozaracjonalne – wpływają na zachowania i działania Rosji. Uważa, że miejsce Rosji  – w rozumieniu historycznym i geopolitycznym – jest w Europie i należy wspólnie poszukiwać sposobów przezwyciężenia obecnych napięć, aby razem stawić czoła wyzwaniom współczesnego świata. Rzeczowe, dyplomatyczne analizy przeplatane są anegdotami i cytatami z wielu niezwykle interesujących i szczerych rozmów z (nie zawsze ujawnianymi z nazwiska) wybitnymi intelektualistami, politykami i biznesmenami, co nadaje książce szczególną wartość. Von Fritsch jest wybitnym znawcą Rosji, dostrzega także i szanuje obawy i doświadczenia historyczne państw sąsiadujących z Rosją i Niemcami (Polska, kraje bałtyckie). Przekonuje, że formuła Unii Europejskiej dobrze służy leczeniu zbiorowych traum i łagodzeniu resentymentów oraz budowaniu pokojowej przyszłości kontynentu, a unijna polityka multilateralizmu daje nadzieję na przeciwstawienie się tendencjom multipolarnym, które forsuje Rosja. Książka pozwala poznać i zrozumieć skomplikowaną grę interesów naszych najbliższych sąsiadów i uświadamia, jak pilnie Polska potrzebuje mądrej polityki zagranicznej.

Kategoria: Politologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7963-159-9
Rozmiar pliku: 2,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Prolog

„Panie ambasadorze, co pan będzie robił na emeryturze? Napisze pan książkę?”.

Prowadziłem właśnie intensywną rozmowę z Władimirem Putinem, która teraz miała się ku końcowi: otwartą, kontrowersyjną, ale w pewnym sensie również zażyłą. To, że w ogóle doszło do tego spotkania w czerwcu 2019 roku, pod koniec mojej pięcioletniej kadencji ambasadora w Moskwie, było bardziej niż niezwykłe. Głowy państw nie przyjmują ambasadorów na rozmowy czy wizyty pożegnalne, a już na pewno nie ci, którzy sprawują władzę wykonawczą, jak prezydenci Francji, USA – i właśnie Rosji. Oficjalnymi partnerami do rozmów dla ambasadorów są ministrowie spraw zagranicznych i ich zastępcy, ministrowie resortowi rządu, doradcy prezydenta. W dużym kraju ambasadora żegna się kolacją, organizowaną przez sekretarza stanu lub wiceministra spraw zagranicznych. W Niemczech nie jest inaczej. Również w moim przypadku odpowiedzialny za Niemcy rosyjski wiceminister spraw zagranicznych wydał taką kolację, w której uczestniczyli jego i moi najbliżsi współpracownicy.

Na początku spotkania powiedziałem więc Władimirowi Putinowi to, co oczywiste: że traktuję tę rozmowę jako gest wobec mojego kraju i ciągłych starań mojego rządu o szukanie rozwiązań nawet dla najtrudniejszych kwestii, niezależnie od tego, jak bardzo by one nas dzieliły. I właśnie tych spornych kwestii dotyczyła nasza rozmowa: Ukrainy, Syrii, Rosji, Niemiec i Europy, praw człowieka i wolności prasy. Rozmawialiśmy we dwóch, bez tłumaczy czy doradców, gdyż Władimir Putin mówi chętnie i znakomicie po niemiecku, w najlepszym razie zastanawia się przez chwilę, czy w danym wypadku użyć słowa „utrzymać” czy „zatrzymać”.

„Tak, panie prezydencie, chętnie spróbowałbym napisać książkę. Martwi mnie tylko, że tak bardzo oddaliliśmy się od siebie i że nasze narracje różnią się coraz bardziej. Każdy kieruje się swoją prawdą, nie słucha drugiego lub nie próbuje go zrozumieć. Nie musimy mieć takiego samego zdania, powinniśmy jednak próbować wzajemnie się rozumieć”. Władimir Putin z ożywieniem pokiwał głową. „O tym powinna traktować ta książka”, dodałem. „Co dzieli i łączy Niemców i Rosjan i jak nam się wciąż udawało odbudowywać dobre stosunki, póki w 2014 roku nie doszło do ich zerwania. Powinna wyjaśniać, dlaczego do tego doszło, a przede wszystkim: jak sprawy mogą potoczyć się dalej”. – „Tak, to dobry pomysł. Proszę to zrobić! Musimy spróbować lepiej się rozumieć”. – Uścisk dłoni, życzenia wszystkiego dobrego, wspólne zdjęcie.

Wzajemne zrozumienie – o to chodziło już na początku 2014 roku w Berlinie, kiedy przygotowywałem się do objęcia stanowiska ambasadora w Moskwie. Od kilku tygodni zaostrzał się kryzys ukraiński. Napięcie rosło, a poglądy stawały się coraz bardziej rozbieżne. Nic więc dziwnego, że wiodący polityk partii rządzącej – w Berlinie – tuż przed wyjazdem do Rosji zadał mi następujące pytanie: „Czy jest pan też takim Russland-Versteherem («rozumiejącym Rosję»)?”. Cóż, rząd federalny źle by zrobił, wysyłając do Moskwy kogoś, kto przynajmniej nie próbowałby zrozumieć Rosji. Rozumienie nie oznacza od razu akceptacji, ale rozumienie drugiej strony i pojmowanie jej motywów jest warunkiem skutecznego działania.

W ciągu ponad pięciu lat, kiedy dane mi było reprezentować Niemcy w Rosji, coraz bardziej niepokoiły mnie dwie tendencje, ponieważ przybierały na sile: po pierwsze skłonność do długofalowego przypisywania rosyjskiej polityce wyłącznie złych i agresywnych zamiarów i podejrzewanie Putina o wszelkie zło. Każda próba wyjaśnienia argumentującym w ten sposób rozmówcom kulisów i warunków rosyjskiego postępowania i sklasyfikowania go, natychmiast budziła podejrzenie o naiwność lub usiłowanie rozmywania odpowiedzialności czy przynajmniej łatwowiernego koloryzowania faktów.

Irytowała mnie również tendencja do wszystko wybaczającego rozumienia. Niemało Niemców nawoływało stale do szczególnego respektu wobec Rosji i relatywizowało każde poważne naruszenie zasad, wytykając rzekome złe zachowanie drugiej stronie. Jakże często spotykałem się z argumentacyjną triadą: „Tak, ale – właściwie – jakby”. „Tak, ale właściwie Krym był jakby zawsze rosyjski, prawda?”. Każdy okopuje się w swojej prawdzie, na dialog nie ma już miejsca. I tu wkracza książka – starając się oferować wyjaśnienia obydwu stronom.

Mimo wszelkich starań o zachowanie tego, co Anglicy nazywają fairness, jej autor nie jest jednak zdystansowanym, ważącym każde słowo obserwatorem, lecz stroną: tam, gdzie naruszane są fundamentalne reguły pokojowego współistnienia, niczego nie można usprawiedliwiać czy tuszować.

Wzgląd na interesy naszego kraju nakazuje, aby pewne rzeczy pozostały niewypowiedziane, aby rozmówcy byli cytowani, ale nie zawsze wymieniani z nazwiska. Przeżycia są zbyt świeże, wciąż odgrywają zbyt dużą rolę we współczesnej polityce. Rząd federalny potrzebuje swobody działania w staraniach o naprowadzenie na właściwe tory relacji z Rosją. Cytuję też pewnych rosyjskich rozmówców, których otwartość bardzo szanowałem, nie podając ich nazwisk.

Nie chodzi o to, by wystawiać oceny. Patrząc wstecz, wszyscy jak wiadomo zawsze mieliśmy rację i wszystko przewidywaliśmy. Prawda jest jednak taka, że z przeciwstawnych punktów widzenia w coraz większym stopniu rodziły się światopoglądy. Na tle zmieniającej się zasadniczo sytuacji międzynarodowej zbliżenie wydaje się jeszcze trudniejsze. Powrót systemu wielkich potęg, które uzgadniają wszystko między sobą, potężny awans Chin i zmiana kursu amerykańskiej polityki zagranicznej, rezygnacja ze sprawdzonych zasad i reguł – z ważnymi osiągnięciami w dziedzinie kontroli zbrojeń i rozbrojenia włącznie – to wszystko stawia świat przed wyzwaniami całkiem nowego rodzaju.

Nie wspominając już o głębokiej cezurze, jaką dla globalnego biegu wydarzeń oznacza pandemia koronawirusa: jakie będzie miała skutki dla międzynarodowego porządku politycznego? W Rosji ujawniła zaniedbany system zdrowotny i słabości kraju wprawdzie bogatego, ale stawiającego wyłącznie na eksport surowców naturalnych. Wrażenie stagnacji jeszcze się wzmocniło: jednocześnie nasiliły się protesty skierowane nie tylko przeciwko konkretnym niedomaganiom, lecz sytuacji politycznej w ogóle. I kiedy w tej sytuacji doszło do zamachu na najpopularniejszego rosyjskiego opozycjonistę Aleksieja Nawalnego z użyciem chemicznego środka paralityczno-drgawkowego, wstrząsnęło to nie tylko Rosją, lecz doprowadziło do ponownego ochłodzenia stosunków z Zachodem, zwłaszcza z Niemcami, dokąd przewieziono go na leczenie. Nadchodzącą burzą wydawały się być protesty na sąsiedniej Białorusi, gdzie latem 2020 roku dziesiątki tysięcy ludzi wyszło na ulice po niewątpliwie sfałszowanych wyborach prezydenckich

Jakie mogą być dalsze losy stosunków niemiecko-rosyjskich, tej szczególnej relacji, której funkcjonowanie jest nieodzowne dla udanego współistnienia na tym wielkim euroazjatyckim obszarze? I jak można trwale utrzymać pokój w Europie, do której należy również Rosja? W sporze „frakcji rosyjskich” w Niemczech przynajmniej w jednej kwestii panuje zgoda: nie ma ostatecznie alternatywy do dobrych stosunków niemiecko-rosyjskich. W latach pełnienia funkcji ambasadora w Moskwie była to najważniejsza zasada mojego postępowania.

Nie, z Rosją nie jest łatwo. Wielki, dumny kraj zamyka się przed obcymi, ba, prawie się broni. Nie trudzi się, aby zostać zrozumianym. Jest, jaki jest – po prostu jest, jaki był zawsze. To inni mają się do niego dostosować. I ceni sobie, gdy się go postrzega jako tajemnicę. Im mniejszy kraj, tym jego mieszkańcy intensywniej i bardziej dyplomatycznie starają się przedstawić go w dobrym świetle, atrakcyjnie i interesująco. Można wtedy usłyszeć: „Wiedział pan, że nasz rodak wynalazł elektryczną maszynę do szycia z automatyczną zmianą nici?” albo: „U nas to było już w 1537 roku...”. I często trafia się też kompozytor czy malarz, ciągle wynoszony na Olimp narodowej chwały, bez oglądania się na jego faktyczne znaczenie. Ale nie w Rosji. Rosja jest duża i ważna, nie trzeba tego podkreślać. Ma tak długą historię, tyle blasku i grozy, wydała na świat tylu wspaniałych malarzy, pisarzy i kompozytorów, mieni się taką różnorodnością, ma tyle przestrzeni, wody, lasy, ropę naftową i gaz, złoto i diamenty, że niczego nie musi wyjaśniać. Rosjanie oczekują, że zna się i respektuje ich kraj i jego wielkość. Naturalnie chcieliby być kochani, ale to ostatnia rzecz, do której by się przyznali. Są dumni – i nieprzychylni.

Szczególnie ciężko uznać ten kraj za sympatyczny, kiedy trafia się do niego w czasie najcięższej burzy politycznej. Całymi miesiącami sypał grad i deszcz, waliły pioruny, grzmiało – 18 marca 2014 roku nastąpiła aneksja Krymu. 23 marca wylądowałem w Moskwie. Nie miałem okazji, aby bliżej poznać kraj, nawiązać osobiste relacje. To była czysta konfrontacja, od samego początku. Jednak coś takiego należy do dyplomatycznego fachu – po to jesteśmy: aby rozumieć i pośredniczyć, reprezentować stanowisko z gotowością do dialogu, ale i być zdecydowanym oraz wytrzymywać konfrontacje. Reprezentowanie stanowiska swojego rządu przyszło mi łatwo: z najgłębszego wewnętrznego przekonania uważałem je za słuszne, byłem oburzony tym, co w czasie pokoju wyczynia rosyjska polityka.

A jednak nie da się na dłuższą metę wykonywać swoich zadań jako dyplomata, jeśli nie żywi się sympatii do kraju, w którym się pracuje. Miałem szczęście, że w młodym wieku otrzymałem w darze na dalszą drogę życia wielką sympatię do Rosji, jej mieszkańców i kultury. Dzięki szkole i studiom doszedł do tego szacunek dla ciężkiego losu ludności rosyjskiej w XX wieku, w którym Niemcy miały tak duży udział.

Moja matka była Niemką bałtycką, jak nazywano osadników, którzy dawno temu wyemigrowali na tereny dzisiejszej Estonii i Łotwy. Na skutek zmiennych losów historii ten obszar na północnowschodnim krańcu Europy Środkowej dostał się w XVIII wieku pod panowanie rosyjskie i pozostał pod nim aż do czasu, kiedy w następstwie pierwszej wojny światowej kraje bałtyckie wybiły się po raz pierwszy na niepodległość. Opowieści dziadków były nacechowane wspomnieniami o bezpowrotnie minionym Cesarstwie Rosyjskim, któremu służyły ich rodziny. Pradziadek był przed pierwszą wojną światową posłem do obu izb rosyjskiego parlamentu, Dumy i Rady Państwa. Jego córka, moja babcia, ukończyła w 1916 roku, podczas wojny, szkołę w Moskwie. Z jej opowieści wyłaniał się cudowny świat: dwór carski w Petersburgu, ówczesna Moskwa z bogatą kulturą, rewolucje z 1905 i 1917 roku. I wreszcie 1944 rok, ucieczka przed zbliżającą się Armią Czerwoną z bałtyckiej ojczyzny do Niemiec. Przy wszystkich okropieństwach, jakich to pokolenie doświadczyło ze strony ZSRR, dziadkowie przekazali nam głęboką sympatię do Rosji i jej mieszkańców, kultury oraz języka. Babcia recytowała wiersze Lermontowa i uwielbiała muzykę Rachmaninowa, dzięki dziadkowi pojąłem piękno rosyjskich pieśni ludowych. Na Wielkanoc matka przygotowywała tradycyjną słodką paschę; kiedy mieli przyjść liczni przyjaciele, piekła pierogi i podgrzewała samowar. Bliski związek z Rosją przez całe wieki odciskał piętno na Niemcach bałtyckich. Okropieństwa rewolucji, rządów komunistycznych i Armii Czerwonej nie były w ich oczach rosyjskie, tylko radzieckie.

Z tego napięcia zrodziło się też moje rosnące zainteresowanie, ba, fascynacja Rosją, jej kulturą, a jednocześnie Związkiem Radzieckim, doktryną socjalistyczną oraz kwestią, dlaczego totalitarne panowanie leninowskiego aparatu władzy nad milionami ludzi zdawało się być trwałe. Kiedy w szkole zacząłem uczyć się rosyjskiego, do ćwiczeń z czytania służył mi tomik wierszy Anny Achmatowej, który podarowała mi stara nauczycielka, „panna Gendel”. Pochodziła, jak mi opowiadała, z bocznej linii rodu wielkiego niemieckiego kompozytora, którego potomkowie wyemigrowali do Rosji, a po rewolucji wrócili do Niemiec. Ponieważ w rosyjskim nie występuje ani „h”, ani „ä”, z nazwiska „Händel” powstało „Gendel”. Uwielbiałem melancholijne pieśni Bułata Okudżawy i czytałem, po niemiecku, jego satyryczno-wywrotowe książki, krytykujące stosunki polityczne w starej Rosji, a w rzeczywistości traktujące o Związku Radzieckim. W przejmującym opowiadaniu Aleksandra Sołżenicyna Jeden dzień Iwana Denisowicza zetknąłem się po raz pierwszy z okropieństwami radzieckiego totalitaryzmu. Kiedy w 1968 roku armie państw Układu Warszawskiego pod wodzą ZSRR wkroczyły do Czechosłowacji, aby zdławić „zreformowany komunizm”, uczestniczyłem w marszu milczenia, zorganizowanym w miasteczku Wyk na wyspie Föhr, gdzie spędzałem wakacje. To, co działo się w Czechosłowacji, było bezprawiem, odczuwał to nawet czternastolatek.

Naprawdę poznałem ten ogromny kraj dopiero wtedy, gdy tam zamieszkałem. Razem z żoną próbowaliśmy zanurzyć się w rosyjskiej rzeczywistości najgłębiej jak się da. Odwiedzaliśmy zakłady przemysłowe, uniwersytety, osiedla mieszkaniowe i targowiska. Przejechaliśmy Rosję od Morza Białego na północy po ujście Wołgi, od grobów wojennych pod Rżewem po Władywostok i Chabarowsk, miasto górujące nad Amurem na Dalekim Wschodzie, od Półwyspu Jamalskiego całkiem na północy aż po usiane kwiatami zbocza Ałtaju. Codzienność wzbogacały nam spektakularne przedstawienia baletowe, operowe i koncerty; ulegliśmy fascynacji światłem obrazów zbyt mało znanych u nas artystów jak Archip Kuindży czy Wasilij Wierieszczagin, nauczyliśmy się kochać cudowną poezję Mariny Cwietajewej i Siergieja Jesienina i czytaliśmy wspaniałą literaturę współczesną – Siergieja Lebiediewa, Władimira Sorokina, Jachiny Guziel i Alisy Ganijewy. Bezdennie przytłaczające opowiadania Warłama Szałamowa, który spędził osiemnaście lat życia w piekle stalinowskich łagrów, raz jeszcze uświadomiły mi terror radzieckich represji.

Przede wszystkim jednak spotykaliśmy cudownych ludzi, wszędzie i często zupełnie niespodziewanie. Odważnych intelektualistów i pisarzy z niewyczerpanymi zasobami historii – jak Wiktor Jerofiejew, który został naszym przyjacielem. Uliczna kwiaciarka, która okazała się byłą wykładowczynią uniwersytecką. Fryzjerka z długim stażem, która po dziesięciu minutach rozmowy oparła się biustem o moje ramię, aby pokazać mi w komórce pomidory na swojej daczy. Kelnerko-kucharka z wagonu restauracyjnego, która mnie zbeształa, kiedy po czterdziestu pięciu minutach czekania na jedzenie spojrzałem w jej stronę. Jest sama, niby jak to sobie wyobrażam?! Następnie zabrała mnie do kuchni i pokazała swoje kiełbaski domowej roboty. Kobiety w Rosji – to one dźwigają ten kraj. Przepuszczają mężczyzn na pierwszy plan, aby byli ważni, ale pracując na trzech etatach, zapewniają utrzymanie całej rodzinie. Życie wielu ludzi jest nieporównywalnie trudniejsze niż u nas, zwłaszcza w odległych wioskach tego nieskończenie wielkiego kraju.

Kiedy miałem może ze dwanaście lat, znałem nazwiska trzech Rosjan, którzy wywarli na mnie szczególne wrażenie: Jurij Gagarin – pierwszy człowiek w kosmosie, Walentina Tierieszkowa – pierwsza kobieta w kosmosie – i Lew Jaszyn. Ten ostatni był bramkarzem drużyny narodowej ZSRR, legendarny dzięki zdolności przewidywania, wybrany Najlepszym Bramkarzem Stulecia. O swoim zachwycie dla „latającego Rosjanina” mówiłem podczas otwarcia wieczoru niemiecko-rosyjskiej historii piłki nożnej. Starsza kobieta w pierwszym rzędzie patrzyła na mnie promiennym wzrokiem: wdowa po Jaszynie. Ambasador Niemiec mówił o jej mężu! To był cudowny wieczór w kręgu rosyjskich legend futbolu.

Kiedy niemiecki astronauta Alexander Gerst i jego załoga wrócili na początku 2019 roku z kosmosu, zorganizowałem w ambasadzie imprezę, na której bawili się do białego rana rosyjscy, niemieccy i amerykańscy pionierzy lotów kosmicznych. Jednym z ostatnich wychodzących był Maksim Surajew, kosmonauta, Bohater Federacji Rosyjskiej i deputowany do Dumy. Było po prostu duszewno, stwierdził, rzucając mi się na szyję na pożegnanie – życzliwie, ludzko, serdecznie. Mimo że czasem bywa rubasznie, to jednak, jeśli nie respektuje się tego uczucia, tej potrzeby, nie zrobi się jej miejsca w sercu, to ma się w Rosji ciężko. „Niemcy od razu przechodzą do negocjacji”, podsumował to kiedyś niemiecki biznesmen. Rosjanie natomiast najpierw pytają o samopoczucie, pochodzenie, zajęcia rodziny i czy nie wypiłoby się razem herbaty.

Wszystkie te przeżycia, spotkania tylko wzmocniły moją sympatię i respekt dla Rosji, jej kultury i mieszkańców oraz ułatwiły mi trzymanie się zasady: nie dać się zmylić aktualnym czasom i trwać w swojej sympatii do Rosji.

Czy w ciągu tych lat nauczyliśmy się z żoną lepiej rozumieć ten kraj i jego ludzi? To był długi obiad z jednym z „bardzo bogatych” w kraju – „bogatych i blisko władzy” – kimś z grupy tych, których kiedyś nazywano „oligarchami”. Przed naszym domem zaparkowały jego wielka niemiecka limuzyna i dwie terenówki z ochroną. W pewnym momencie również i ta rozmowa zaczęła kręcić się wokół nieuchronnego pytania: jakim krajem jest Rosja? „Wie pan, panie ambasadorze”, stwierdził w końcu mój rozmówca, „jestem Rosjaninem, tutaj się urodziłem, wyrosłem, i kocham swój kraj. Zawsze będę go bronił. Ale czasami chciałbym go też zrozumieć”.

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------

.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: