"Niejadki" i nie tylko. Wybiórczość pokarmowa, neofobia i marudne jedzenie - ebook
"Niejadki" i nie tylko. Wybiórczość pokarmowa, neofobia i marudne jedzenie - ebook
Je makaron bez sosu, ale tylko z białego talerza, jabłko wyłącznie pokrojone w ósemki (ale bez skórki!), a może wzdryga się, kiedy sos dotknie ziemniaków albo ostatni raz spróbowało czegoś nowego pół roku temu i zdaje się żywić powietrzem. Jeśli któryś z tych opisów przypomina ci twoje dziecko, to książka właśnie dla ciebie!
Małgorzata Jackowska, specjalistka żywienia człowieka i dietetyczka, popularyzatorka wiedzy o zdrowym żywieniu niemowląt i dzieci, autorka książki „Spokojnie, to tylko rozszerzanie diety”, opowiada o tym:
- dlaczego dzieci na różnych etapach życia mogą jeść mało, wybiórczo, specyficznie
- czym są neofobia i wybiórczość pokarmowa
- jakie strategie nie pomagają
- i co właściwie można zrobić, żeby pomóc dziecku cieszyć się posiłkami.
„«Niejadki» i nie tylko” to nieoceniona pomoc dla rodziców zmęczonych i zaniepokojonych tym, jak je ich dziecko. Pomaga kształtować właściwe relacje z jedzeniem i pozbyć się napięcia wokół stołu.
„Mamania. Pierwszy kontakt” to seria książek, które powinny znaleźć się na półce każdego rodzica. Do stworzenia serii zaproszono osoby eksperckie, które w prosty i jasny sposób przekazują wiedzę na najróżniejsze tematy: od jedzenia po wychowanie. To książki zwięzłe, praktyczne, przedstawiające w wyczerpujący sposób najważniejsze zagadnienia.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-68021-01-1 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Czy dzieci naprawdę wiedzą, ile potrzebują jeść? Jak zaufać kilkulatkowi, który zjada dwie łyżki zupy i zapewnia, że już się najadł? Jak się nie martwić, kiedy kolejny dzień z rzędu dziecko chce zjadać tylko suchy ryż, a kanapki rozkłada na poszczególne warstwy i zjada tylko szyneczkę lub tylko bułkę? Czy karmienie przy bajkach naprawdę jest złym pomysłem, skoro widzisz, że tylko wtedy twoje dziecko zjada solidną porcję obiadu?
Marudne jedzenie to jedno z wyzwań, o których rozmawiają rodzice dzieci w niemal każdym wieku. Martwią się tym rodzice, dziadkowie i babcie, nauczyciele i opiekunowie w żłobkach i przedszkolach. Bo dziecko je małe porcje, odmawia zjadania całego posiłku, domaga się przekąsek, ale nie zjada obiadu, je pod warunkiem, że jest karmione przez dorosłego, odsuwa lub zrzuca z talerza składniki, których nie chce nawet spróbować. I tak dalej… Dzieci są nazywane „niejadkami”, a dorośli kombinują jak mogą, żeby sprawić, by dziecko „ładnie” jadło.
Jestem dietetyczką dziecięcą i mamą, której dziecko je marudnie. Mam wiedzę o tym, jak jedzą dzieci, z czego wynikają zachowania związane z odżywianiem, jak wspierać dziecko w urozmaicaniu diety i czego lepiej unikać. Wiem, jak pomagać na co dzień dziecku, które obawia się nowych potraw, i wiem, że wymaga to czasu i ogromnej cierpliwości. I mimo tej wiedzy ja też się martwię, czy mojemu synowi nie zabraknie składników odżywczych i witamin oraz energii (ale wygląda na to, że świetnie sobie radzi mimo „niejadkowości”).
Wiem, że sposób, w jaki je twoje dziecko, może być źródłem stresu i rodzicielskich obaw. Szczególnie jeśli uważasz, że je za mało, jeśli kombinujesz i szykujesz potrawy, które powinny smakować, a dziecko tylko rzuca na nie okiem i mówi NIE. I nawet nie próbuje!
Jak więc radzić sobie z dzieckiem, które „nie chce jeść”, je mało lub wybiórczo? I co chyba ważniejsze: jak radzić sobie z własnymi obawami i pokusą sięgania po może nawet skuteczne, ale długoterminowo szkodliwe praktyki nakłaniania dziecka do jedzenia? Jak odzyskać spokój w temacie żywienia dziecka i zmienić walki o każdy kęs w miłe, rodzinne spotkania przy wspólnym stole?
Z tej książki dowiesz się, jakich zachowań możesz się spodziewać po dziecku w różnych okresach rozwojowych i jakich ilości jedzenia naprawdę może potrzebować. Powiem ci, jak wspierać dziecko w próbowaniu nowych potraw, urozmaicać jego dietę i dbać o dobre nawyki żywieniowe, nawet jeśli jesteś rodzicem „niejadka”. Dowiesz się też, z czego wynikają różne zachowania dzieci związane z jedzeniem, kiedy może być potrzebna dodatkowa pomoc i jakiego specjalisty szukać, żeby pomóc dziecku jeść mniej marudnie. Powiem ci, co sprawdza się w praktyce, ale też co na temat marudnego jedzenia mówią źródła naukowe. Pomogę ci mniej się martwić tym, jak i ile zjada twoje dziecko, ale bez lekceważenia tematu dbania o jego zdrowe nawyki i odżywianie. Co ty na to?
Książkę pisałam z myślą o mamach, bo właśnie z nimi pracuję najczęściej i to one najczęściej proszą mnie o wsparcie i pomoc w żywieniu dzieci. Ale jeśli jesteś tatą, babcią lub dziadkiem, ciocią, wujkiem lub inną osobą, dla której temat niejadkowości jest z jakiegoś powodu ważny – ta książka jest również dla ciebie.
Życzę ci dobrej lektury!
Małgorzata JackowskaCZY TWOJE DZIECKO JEST „NIEJADKIEM”?
„Moje dziecko w ogóle nie je!”, „jak nie karmię, chodząc za nim, to nic nie zje…”, „Musi oglądać coś na tablecie, żeby cokolwiek zjeść”, „Je tylko parówki, suchy chleb i musy owocowe…”.
Jako dietetyczka dziecięca słyszę takie i podobne zdania bardzo często. Dotyczą dzieci w różnym wieku: niemowlaków, kilkulatków, przedszkolaków, ale też dzieci w wieku szkolnym, a nawet nastolatków.
Szczerze mówiąc, nie lubię określenia „niejadek”. Kojarzy mi się negatywnie i jest oceniające. Słyszę w nim ocenę mówiącą o tym, że dziecko je zbyt mało albo zbyt wybiórczo. I że sposób, w jaki zjada posiłki (lub ich nie zjada), stanowi trudność dla jego rodziców lub innych dorosłych. Wiem jednak, że takie określenie pojawia się bardzo często w rozmowach o żywieniu dzieci. Dlatego w tej książce zostawiam „niejadka” w cudzysłowie. Chciałabym jednak, żebyś wiedziała, że używam tego sformułowania, aby opisać ogół wyzwań związanych z wybiórczym i „marudnym” jedzeniem. Na co dzień, w rozmowach z rodzicami, a szczególnie w rozmowach, w których uczestniczą dzieci, nie używam tego określenia.
Sytuacji, w których dzieci są nazywane „niejadkami”, jest mnóstwo. Może to być niemowlak, który dopiero zaczyna poznawać stałe pokarmy i jeszcze nie do końca umie sobie z nimi radzić, więc najada się mlekiem. Może to być trzylatek w okresie neofobii pokarmowej, któremu zrezygnowani i zmęczeni sytuacją rodzice pozwalają jeść tylko słodkie, lubiane potrawy, więc jego dieta składa się z płatków z mlekiem, placków i banana. Może być też drobny sześciolatek, którego zapotrzebowanie na energię jest nieduże, więc jada małe porcje. Albo dziecko, które ze względu na nadwrażliwość sensoryczną odmawia jedzenia pokarmów o określonej konsystencji (np. nic, co wymaga długiego gryzienia albo chrupie w buzi).
Mam wrażenie, że najczęściej ta obawa przed niejedzeniem pojawia się w dorosłych w wyniku strachu o zdrowie i rozwój dziecka. Boimy się, że jeśli maluch nie będzie jadł dość dużo, to nie będzie rósł, zabraknie mu energii do rozwoju, witamin i składników, które wpływają na rozwój mózgu, wzroku, odporność itd. To zupełnie zrozumiałe obawy rodzica! Chyba każdy z nas chce, żeby jego dzieci były zdrowe, dobrze się rozwijały i rosły, a do tego były szczęśliwe.
Wydaje się więc całkowicie uzasadnione, że mamy nadzieję, że dziecko będzie „dobrze” jeść, że zje różne składniki posiłku, że jeśli właściwie skomponujemy posiłek i wybierzemy wartościowe produkty, to wszystko będzie w porządku, a nasza pociecha będzie się rozwijać prawidłowo i zjadać ze smakiem wszystko, co dla niej szykujemy. Albo chociaż trochę tego, co szykujemy.
Zapewne masz (albo miałaś) w głowie wyobrażenie o tym, jak jedzą dzieci. Jak dużą porcję powinno zjadać twoje dziecko w danym wieku, jak będzie wyglądać podawanie mu pierwszych posiłków, a potem wspólne posiłki z rodziną, co będziesz mu dawać do jedzenia (a czego na pewno nie). Być może na ten obraz wpłynęło to, jak ty byłaś karmiona jako dziecko, obserwacje dzieci w twojej rodzinie lub wśród znajomych.
I w tym momencie proponuję ci chwilę zastanowienia. Czy jesteś w stanie opisać, jak wygląda twoje wyobrażenie na temat „dobrze” jedzącego dziecka? Jeśli uważasz, że twoje dziecko jest „niejadkiem”, to jak musiałoby wyglądać jego jedzenie, żebyś przestała w ten sposób o nim myśleć? Zachęcam cię, żeby sobie to wyobrażenie zapisać w telefonie lub na papierze, bo może nam się jeszcze przydać.