- W empik go
"Salut Henri! Don Witoldo!" Witold Wirpsza – Heinrich Kunstmann. Listy 1960-1983 - ebook
"Salut Henri! Don Witoldo!" Witold Wirpsza – Heinrich Kunstmann. Listy 1960-1983 - ebook
Przedkładana tutaj korespondencja Witolda Wirpszy z niemieckim historykiem literatury i tłumaczem Heinrichem Kunstmannem jest wielowątkowym źródłem wiedzy o emigracyjnych latach życia pisarza i jego żony, tłumaczki Marii Kureckiej. Źródłem cennym, bowiem podczas gdy polskie lata Wirpszów znane są czytelnikom i historykom literatury, to na temat ich emigracji nie wiadomo wiele. Obecna jeszcze w Polonii berlińskiej pamięć tamtejszych lat z życia obydwojga gents des lettres nie przekłada się na ich znajomość w Polsce, gdzie, bywa, pleni się w jej miejsce środowiskowa mitologia. Puszcza w ten sposób bujne pędy literacka legenda Wirpszy, przeciwko czemu on sam zapewne by nie protestował, ale w sytuacji, kiedy od paru lat wzbiera na naszych oczach nowa fala zainteresowania jego twórczością (pierwszorzędna w tym zasługa Instytutu Mikołowskiego), dobrze będzie osadzić je na gruncie faktów biograficznych w odniesieniu do tego okresu. Tym bardziej, że oficjalna leksykografia historycznoliteracka nie jest wolna w tej mierze od luk, przeinaczeń i błędów.
Wczesne i liczne niemieckie kontakty pisarza sprawiły, że obczyzna, na której się znalazł, nie była dla niego zupełnie obca. „Spotkałem tu ludzi rzetelnych i uczciwych, i bezinteresownych, na których mogę liczyć w trudnych chwilach, jeśli takie będą, a możliwe, że będą. W każdym razie: przez rok zyskałem uznanie tych, których sam szanuję, tutaj przekonałem się, że istnieje coś, co mógłbym nazwać (…) międzynarodówką ludzi myślących.” Te kontakty i ten status przydały się nie tylko jemu samemu, ale i solidarnościowej emigracji intelektualistów polskich z początku lat osiemdziesiątych, której w Berlinie przecierał kulturalne szlaki jako jej mentor i guru. (Ze Wstępu)
Spis treści
Wstęp
Listy
Aneks
Nr 1. List Otwarty do Związku Literatów Polskich
Nr 2. Konspekt historii literatury polskiej po roku 1945
Nr 3. Sprawozdanie z przeprowadzonych w okresie 1.10.1973–28.02.1974 r. badań do Historii polskiej literatury pięknej po 1945 roku
Nr 4. Sprawozdanie z przeprowadzonych w okresie 1.03.1974–31.10.1974 r. badań do Historii polskiej literatury pięknej po 1945 roku. (Kontynuacja sprawozdania wstępnego z marca 1974 r.)
Nr 5. Ein Pole in Westberlin [Kartki z dziennika]
Indeks nazwisk
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-242-2117-2 |
Rozmiar pliku: | 3,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Los (e)migranta dany był Witoldowi Wirpszy już chyba w kolebce. Homo vagus – w takiej formule zawarł kiedyś fenomen życia tego literackiego wagabundy (waganta!), czyli w pierwotnym, etymologicznym znaczeniu słowa: człowieka wędrownego, Karl Dedecius w jednym ze swoich esejów1. Trafny to klucz do zrozumienia egzystencji kogoś, kto urodził się w Odessie, zmarł w Berlinie, a w swoim życiu pomieszkiwał w przedwojennym Gdańsku, powojennym Szczecinie, w przed- i powojennej Warszawie; w dodatku kogoś, kto urodził się z ojca Polaka z Litwy (ze szwedzkimi zaszłościami w genach), matki Greczynki, miał babcię z francuskiej rodziny hugenockiej osiadłej w Augsburgu, w którego domu mówiło się na przemian po rosyjsku, polsku, niemiecku i francusku, czyli wędrowało między językami – ale i między konfesjami, chwaląc Boga w obrządkach rzymskokatolickim, prawosławnym i ewangelicko-reformowanym.
Podczas gdy jednak polskie wędrowanie pisarza znane jest czytelnikom, to na temat jego lat emigracyjnych nie wiadomo wiele. Obecna jeszcze u Polonii berlińskiej pamięć tamtejszych lat Witolda i Marii Wirpszów nie przekłada się na ich znajomość w Polsce2, gdzie, bywa, pleni się w jej miejsce środowiskowa mitologia. Puszcza w ten sposób bujne pędy literacka legenda wagusa (jak w dawnej polszczyźnie nazywano wędrowca/tułacza) Wirpszy, przeciwko czemu on sam zapewne by nie protestował, ale w sytuacji, kiedy od paru lat wzbiera na naszych oczach nowa fala zainteresowania jego twórczością (pierwszorzędna w tym zasługa Instytutu Mikołowskiego), dobrze będzie osadzić je na gruncie faktów biograficznych w odniesieniu do tego okresu. Tym bardziej, że oficjalna leksykografia histrycznoliteracka nie jest wolna w tej mierze od luk, przeinaczeń i błędów3.
Wielowątkowym źródłem wiedzy o emigracyjnych latach pisarza jest jego przedkładana tutaj korespondencja z niemieckim historykiem literatury i tłumaczem Heinrichem Kunstmannem (1923–2009). Przed nakreśleniem jej genezy przypomnijmy historię niemieckich kontaktów pisarza, dzięki którym obczyzna, na której się znalazł, nie była dla niego obca (co nie znaczy: egzystencjalnie łaskawsza!).
Ryc. 1. W rozmowie podczas Targów Książki we Frankfurcie w 1967 r. Od lewej: minister prof. Carlo Schmid, nadburmistrz Frankfurtu prof. Willi Brundert, Witold Wirpsza oraz Friedrich Georgi – przewodniczący Stowarzyszenia Księgarzy Niemieckich.
Pomijając flirt Wirpszy z socrealizmem, który miał swoją niemiecką recepcję w NRD (jego poemat Ernst Thälmann ukazał się w antologii Polnische Lyrik w Berlinie Wschodnim w 1953 r., gdzie w 1957 r. pt. Schwester Milli wyszła również drukiem powieść Na granicy we własnym przekładzie pisarza), to obecnym na niemieckojęzycznym rynku wydawniczym i w tamtejszym życiu literackim zaczął być on tak naprawdę od połowy lat sześćdziesiątych. W 1964 r. przedstawił go paroma wierszami w swojej poczytnej i wielokrotnie wznawianej antologii Polnische Poesie des Zwanzigsten Jahrhunderts Karl Dedecius. Potem przyszedł rok 1967. Wirpsza wyjechał pod koniec stycznia do Berlina na 9-miesięczne stypendium przyznane mu w ramach programu „Artyści w Berlinie” Niemieckiej Centrali Wymiany Akademickiej (DAAD). Był to – i jest nadal – program kulturalny rządu niemieckiego, który pomógł w wypromowaniu w Niemczech i w Europie wielu polskich twórców kultury. Witold Wirpsza był jego pierwszym polskim stypendystą. Pod koniec lutego ukazała się w Monachium powieść pisarza Pomarańcze na drutach (Orangen im Stacheldraht) w przekładzie żony, Marii Kureckiej, nagłośniona w mediach4, do której to publikacji doprowadził Heinrich Kunstmann. Potem, w marcu, podczas zorganizowanego w Paryżu z inicjatywy Konstantego Jeleńskiego spotkania polskich poetów i krytyków literackich z kraju i emigracji Wirpsza miał bardzo dobrze przyjęte wystąpienie o stanie polskiej i niemieckiej poezji współczesnej, przedrukowane w Szwajcarii5; w kwietniu, na zaproszenie Związku Księgarzy Niemieckich, wziął udział w 8. Biesiadzie Literackiej w Konstancji i dyskutował (m.in. z Karlem Dedeciusem, Georgesem Schlockerem, Siegfriedem Unseldem i Milo Dorem) w moderowanej przez Wolfganga Krausa debacie plenarnej o „Książce jako pomoście między Zachodem i Wschodem”6; wreszcie w maju szacowna Niemiecka Akademia Języka i Literatury z Darmstadtu przyznała mu Nagrodę im. Johanna Heinricha Vossa dla tłumaczy literatury niemieckiej (otrzymał ją razem z żoną). Następujące potem miesiące wypełnione były w kalendarzu pisarza – którego wiersze zaczęły publikować wysokonakładowe dzienniki, jak: „FAZ”, „Die Welt”, „Der Tagesspiegel”, a eseje tak elitarne czasopisma, jak „Akzente” – odczytami, spotkaniami autorskimi, wywiadami dla prasy i radia jak Niemcy długie i szerokie7.
Ryc. 2. Plakat promocyjny wieczoru autorskiego z Witoldem Wirpszą 11 maja 1967 r. w Kilonii z okazji niemieckiego wydania Pomarańczy na drutach w przekładzie Marii Kureckiej. Chochlik drukarski zniekształcił datę roczną na 1697!
Jeszcze zanim końca dobiegło stypendium DAAD, zachodnioberlińska Akademia Sztuk przyznała mu kolejne stypendium na zapoznanie się z niemieckim życiem literackim. Trwał festiwal Witolda Wirpszy w Republice Federalnej. W ciągu roku jego medialno-literackie akcje poszybowały tam na tyle wysoko, że zaproszono go do wygłoszenia uroczystej mowy na otwarcie 19. Międzynarodowych Targów Książki we Frankfurcie nad Menem 11 października. Wystąpienie to poświęcone aktowi twórczego czytania: „Sztuka czytania – lub czytanie: sztuką?” stanowiło prestiżowe ukoronowanie ówczesnego Wirpszowego „marszu po sławę”, notując jego nazwisko wysoko na międzynarodowej giełdzie życia literackiego8. Reprezentujący Bundesrat minister Carlo Schmid po wystąpieniu pisarza spontaniczne zabrał głos, stwierdzając, że chce podziękować „przedstawicielowi narodu, któremu Niemcy zadały niewymowne cierpienia. Wizyta Wirpszy nie jest rozgrzeszeniem, ale daje nam, Niemcom, prawo do radości w tym zimnym świecie, ponieważ emanuje życiodajnym ciepłem”9. W zimnowojennym klimacie ówczesnej Europy zaproszenie Wirpszy, jako pierwszego pisarza z bloku wschodniego, do wygłoszenia takiego przemówienia było aktem politycznym (związanym niewątpliwie z faktem, że przyznawaną podczas targów Nagrodę Pokojową Księgarzy Niemieckich miał wtedy otrzymać marksistowski filozof Ernst Bloch), co natychmiast podchwyciła prasa, komentując: „To, że mógł je wygłosić we Frankfurcie polski autor (...), z Warszawy, jest niezwykłe (...) każe nam mieć nadzieję”10. Literackim wkładem pisarza do oferty targowej był jego świeżo wydany w cenionej serii poezji eksperymentalnej „rot” Maxa Bensego, jako jej tom 31, wybór wierszy bruchsünden und todstücke w Stuttgartcie11.
Ryc. 3. Podczas Targów Książki we Frankfurcie w 1967 r. Od lewej: prof. Walter Höllerer, Witold Wirpsza oraz Karl Dedecius.
Do lutego 1968 r. Wirpsza pozostaje w Niemczech, udzielając się w goszczącej go Akademii Sztuk, cementując stare i nowe kontakty literackie (m.in. z Heinrichem Böllem, Günterem Grassem, Eliasem Canettim), wrastając w rolę „dyżurnego pisarza polskiego” („der polnische Dichter vom Dienst”), jak go zaczęto wtedy tu nazywać12. Przed powrotem do Polski pisze do Karla Dedeciusa: „Spotkałem tu ludzi rzetelnych i uczciwych, i bezinteresownych, na których mogę liczyć w trudnych chwilach, jeśli takie będą, a możliwe, że będą. W każdym razie: przez rok zyskałem uznanie tych, których sam szanuję, tutaj przekonałem się, że istnieje coś, co mógłbym nazwać (...) międzynarodówką ludzi myślących” (list z 5.02.1968 r., KD). Te kontakty i ten status przydadzą się potem jemu samemu, jak i solidarnościowej emigracji intelektualistów z początku lat osiemdziesiątych, której będzie w Berlinie przecierał kulturalne szlaki jako jej mentor i guru.
Trudne lata 1968–1969 spędza w kraju – poza krótkimi wyjazdami do Austrii, gdzie w Austriackim Towarzystwie Literackim, kierowanym przez pisarza Wolfganga Krausa, ma wypróbowaną i zawsze gotową go przyjąć przystań literacką (otwartą gościnnie i dla innych polskich pisarzy). Ponownie wyjeżdża z Polski na dłużej w lutym 1970 r. Nie była to jeszcze emigracja, jak przedstawiają to w Polsce dzisiaj rozmaite biogramy pisarza i portale internetowe, gdzie czytamy np.: „W roku 1970 Wirpsza wyemigrował do Niemiec na skutek obłożenia go przez cenzurę zakazem druku po publikacji książki Polaku, kim jesteś?”13. Z ówczesnej Polski nie można było emigrować wedle własnego widzimisię (albo i niewidzimisię hic et nunc), jak to niefrasobliwie przedstawia autor tego konkretnego szkicu biograficznego, który nie sprawdził nawet, że rzeczona książka ukazała się w Szwajcarii dopiero w 1971 r. (a pisarz publikował w Polsce jeszcze w 1972 r.). Osobista sytuacja zawodowa pisarza była wtedy rzeczywiście katastrofalna. Nieobłożony jeszcze formalnym zakazem druku, stał praktycznie przed publikacyjną ścianą: maszynopis powieści Wagary już od pięciu lat leżał w Wydawnictwie Poznańskim (w 1970 r. książka została jednak wydana), maszynopis zbioru poezji Wykorzenienie wydawnictwo „Czytelnik” przetrzymywało od 1967 r., z kolei zaś maszynopis poematu Faeton, imponujący treściowo i objętościowo owoc trzydziestoletniej pracy autora, Ryszard Matuszewski trzymał w szufladach PIW-u od 1968 r.
Wirpsza wyjechał w 1970 r. przez Austrię (vide: Kraus) do Szwajcarii, aby wspomniany wyżej esej o Polsce dopiero tam pisać. 15 sierpnia 1970 r. donosi Kunstmannowi: „to już 6 miesięcy, jak wyjechałem z Polski, a jeszcze się u Was nie zameldowałem. Ale ma to swoje przyczyny (...): musiałem zabrać się do ciężkiej pracy – w przeciągu tego półrocza napisałem dla Szwajcarów książkę o Polsce (250 stron)”. Geneza zaś książki była taka, że lucerneńskie wydawnictwo C. J. Bucher zamierzało wydać album o Polsce, a wobec renomy, jaką cieszyło się nazwisko pisarza w krajach niemieckojęzycznych, zwróciło się do niego o napisanie tekstów do przygotowanych zdjęć. Tyle że Wirpsza, jak wspomina Dedecius, przerobił pomysł wydawcy na swój: napisał mianowicie dla niego własną książkę – a Bucher to tak odwrócone zamówienie zaakceptował! Pewnie dwa/trzy lata wcześniej opisałby zdjęcia, tak jak tego odeń żądano, i byłby jeszcze z otrzymanej propozycji zadowolony. Odpowiadając mianowicie w listopadzie 1967 r. na pytania niemieckiej dziennikarki, indagującej go o stosunek polskich władz do pisarzy, mówił: „W Polsce zrozumiano, że trzeba być wielkodusznym, jeżeli pragnie się normalnego rozwoju literatury”. I podawał przykłady: „Kołakowski, wyrzucony z partii, zachował przecież mimo to swoją katedrę, wydano jego nową książkę. Polscy pisarze, wyjeżdżający za granicę, dostają zezwolenia na przedłużenie pobytu; mnie samemu przedłużono teraz paszport, żebym nie musiał wyjeżdżać dwa miesiące przed końcem stypendium”. Po niemal rocznym już pobycie w Niemczech, odbytych w tym czasie podróżach do Francji, Szwajcarii, Austrii, pisarz był tak pełen niezwykłego optymizmu, że stwierdził nawet jednocześnie: „Nie sądzę, aby dzisiejsze podziały polityczne mogły przetrwać. Pomimo podziałów ideowych Europa XVII-wieczna była przecież jednością. Korzenie są wspólne. Toynbee. Angielscy historycy, patrząc na kontynent z dystansu, widzą to lepiej. Kiedy byłem w 1964 r. w Moskwie, pojechałem do ławry w Zagorsku. Jest tam dzwonnica z XVIII w. Czyste rokoko z bizantyńską cebulą u góry. W Akwizgranie widziałem Bizancjum przenikające w głąb władztwa Karolingów. I nie ma w tym sprzeczności”14. Niezwykłe to słowa, zważywszy czas, miejsce i osobę pisarza mającego niebawem powrócić do kraju realnego socjalizmu, w którym obrona pojałtańskiego porządku w Europie była raison d’être15.
Jednak dwa lata spędzone potem w Polsce po rocznej w niej nieobecności wstrząsnęły Wirpszą. 4 kwietnia 1970 r. zwierzał się Dedeciusowi: „Otwarcie mówiąc, katastrofa Polski w latach 1967/68 stała się moją osobistą katastrofą – i nie tylko moją, jeśli chodzi o literaturę, a przecież nie tylko o literaturę chodzi. Cały kraj zgnojono (...), będę pisał prawdę, nic innego nie zostaje” (KD). To miała być prawda jego książki, w której – jak pisał do Kunstmanna 19 grudnia 1970 r. – postanowił „wygarnąć wszystko”. Od lat pięćdziesiątych bowiem już tkwił w nim temat obrachunku z kondycją polskości, z narodową mentalnością Polaków, „nominalistów”, którzy ulegli wtedy zaczadzeniu stalinowskim słowem, ślepi na rzeczywistość, którą rzekomo nazywało. Otrząsnąwszy się z niego, skalani nim (powiedzmy wprost: współwinni) intelektualiści nie potrafili na ogół zdobyć się na refleksję nad jego zniewalającą siłą, a to znaczyło w konsekwencji: obnażyć się we własnej ułomności. Inaczej Wirpsza, który przyznawał wtedy otwarcie: „nade wszystko baliśmy się. – I też o tym powiedzieć trzeba, bo był nacisk strachu – baliśmy się zostać żabami, które by ktoś pożerał. Więc – proces samozakłamywania się”16. Wróciwszy do kraju po swoim niemieckim „festiwalu”, poczuł z powrotem atmosferę tamtych lat. Powracały dawne zachowania: „kiedy jechałem najpierw do Austrii, to z haniebnego strachu nie zabrałem żadnych papierów, nie wziąłem nawet swojego notesu z adresami”, tłumaczył Kunstmannowi w cytowanym wyżej liście przyczynę, dla której nie napisał do niego od razu po wyjeździe w 1970 r. Stary temat przypomniał o sobie w Polsce z całą mocą i zaczął uwierać na tyle nieustępliwie, że szwajcarską propozycję Wirpsza powitał niczym wybawienie i postanowił się z nim zmierzyć. Ale nie w atmosferze strachu. Zażądał od wydawcy paromiesięcznego zaproszenia do pracy nad książką – i dostał je. Z ulgą przystąpił do pisania z jednego jeszcze powodu. Będąc w Niemczech, zdał sobie sprawę z podatności zachodnich intelektualistów na ideologiczne miraże roztaczane przez „przodujący ustrój ze Związkiem Radzieckim na czele” (jak wtedy mawiano), z ich duchowej bezbronności wobec tej dehumanizującej ideologii. Tuż przed powrotem do kraju pisał w cytowanym tu już liście do Dedeciusa z lutego 1968 r.: „przekonałem się, że ci ludzie, w Niemczech zwłaszcza, są bardzo naiwni”. Analizę polskiej duszy kierował zatem w książce w pierwszym rzędzie do rodaków (i ciekawych jej cudzoziemców), analizę ustrojową natomiast, jako antidotum, głównie do czytelników na Zachodzie, w szczególności niemieckich, którym dał tam jednocześnie swoją wykładnię stosunków polsko-niemieckich.
Historyczno-socjologiczny, historiozoficzny, politologiczny esej, jakim jest Pole, wer bist du?, ukazał się w marcu 1971 r. Wywołany nim medialny rozgłos nie przełożył się na sukces czytelniczy (i handlowy wydawcy, który opublikował książkę w optymistycznym nakładzie blisko 6000 egzemplarzy17). Nie miejsce tu na analizę przyczyn tego zjawiska. Niech wystarczy na potrzeby tego wstępu uwaga lektora Xaviera Schniepera, który redagował tekst Wirpszy w wydawnictwie, z listu do autora: „Twoja książka o Polsce jest w moim przekonaniu najlepszą, najmądrzejszą i najbardziej przenikliwą, jaką w ogóle kiedykolwiek napisano po niemiecku o Polsce. Dlaczego zatem spotkała się w krajach niemieckich z tak nikłym przyjęciem, jest dla mnie niewytłumaczalne. Osobiście skłonny jestem uważać, że decydującą rolę odgrywają tu częściowo świadome, ale głównie nieświadome, nieczyste sumienie przed narodem polskim i podskórne resentymenty z powodu »wypędzenia Niemców«. Od fenomenu »Polska« ludzie chcą się trzymać z daleka” (list z 16.01.1974 r., AdK).
Wirpsza, po wykorzystaniu latem 1970 r. przyznawanego wcześniejszym beneficjentom program „Artyści w Berlinie” dodatkowego, dwumiesięcznego stypendium DAAD, przebywał na zaproszenie swego wydawcy od jesieni w Lucernie, pracując nad korektą przekładu. Przedłużając następnie kilkakrotnie paszport i przebywając na przemian w Szwajcarii, Austrii i w Niemczech, osiadł jesienią 1971 r. w Berlinie Zachodnim, gdzie w semestrze zimowym prowadził na Uniwersytecie Technicznym zajęcia z poezji konkretnej, a w semestrze letnim na Wolnym Uniwersytecie z literatury polskiej po 1945 r. Kiedy we wrześniu 1972 r. (a więc po czerwcowej napaści na niego przez Kazimierza Kąkola w „Prawie i Życiu”, o czym poniżej) wystąpił do Polskiej Misji Wojskowej o ponowne przedłużenie paszportu, spotkał się tym razem ze zdecydowaną odmową: „Bezczelna uwaga urzędasów: »móc, to byśmy mogli, ale nie chcemy!«”, informowała o tym Kunstamannów Maria Wirpsza w liście z 24.09.1972 r. Dopiero teraz Wirpszowie podjęli decyzję o emigracji: „Dzieci wiedzą o wszystkim i są już na tyle duże, aby to zrozumieć. – Jedyne, co nas w najbliższych latach czeka, to praca, dużo ciężkiej pracy. Ale przecież obydwoje jej chcemy. Żebyśmy tylko zdrowi byli!” (w tym samym liście). Dopiero też od jesieni 1972 r. można mówić o bezwzględnym zakazie druku dla Wirpszy w kraju, po tym, jak w listopadzie przesłał do Związku Literatów Polskich List Otwarty, w którym wyjaśniał swoje położenie18, oraz po tym, jak Ossolineum wydało jeszcze w tym roku jego przekład Marii Stuart Schillera, a Wydawnictwo Literackie biografię Bacha pióra Schweitzera, przełożoną przez obydwoje małżonków19. Informując na przełomie 1972/73 r. prasę20 i przyjaciół o swoim nowym położeniu, Wirpsza z naciskiem podkreślał, że była to decyzja na nim wymuszona: „Wyjechałem z Polski w lutym 1970 r. na zaproszenie mojego wydawcy w Lucernie. W r. 1971 na wiosnę ukazała się moja książka Pole, wer bist du? Po przeszło rocznym milczeniu w Polsce zaatakowano mnie: pierwszy raz w »Prawie i Życiu« z końcem czerwca 1972 r., potem przyłączyły się: »Życie Literackie«, »Barwy«21, »Kierunki«, »Wrocławski Tygodnik Kulturalny«, »Tygodnik Kulturalny« (Warszawa), »Fakty i Myśli« (Bydgoszcz) i in. – niezwykle gwałtownie. Paszport mój skończył się we wrześniu 1972 r., złożyłem więc podanie w Misji Wojskowej o przedłużenie go. Odmówiono mi przedłużenia, a na moją prośbę o wręczenie mi formularzy, abym mógł przesłać podanie do Warszawy, odmówiono mi i tego. Zrozumiałem wtedy, że pewne czynniki w Polsce nie życzą sobie, abym wrócił. Ponadto: dowiedziałem się, że jeszcze w kwietniu 1972 r. zrobiono rewizję w moim mieszkaniu warszawskim, siódmą czy ósmą z rzędu od roku 1968 (przypominam: w 1968 r. syn mój siedział pięć miesięcy w śledztwie). 1) Ponieważ zarzuty postawione mi w »Prawie i Życiu« (bądź co bądź organie Stowarzyszenia Prawników Polskich) podpadają pod art. 70, 271 i 273 polskiego kodeksu karnego (do 10 lat więzienia), wolałem nie ryzykować. 2) Znamienny wydaje mi się termin, wybrany na tę napaść. Nastąpiło to mianowicie zaraz po ratyfikowaniu przez Bundestag układu z Polską, z czego należy wnioskować, że dopiero wówczas dano na atak zielone światło. Autorem artykułu w »Prawie i Życiu« jest redaktor naczelny pisma i zastępca członka KC Kazimierz Kąkol (Kazimierz Konwerski to pseudonim), były moczarowiec (w latach 1967–1971) i nadal ściśle związany z MSW. Można się domyśleć, że inspiracja wyszła stamtąd. 3) Z przebiegu wypadków wynika niedwuznacznie, że emigracji mojej nie należy traktować jako dobrowolnej. Da się ona natomiast przyrównać w pewnej mierze do emigracji Czalidzego lub Miedwiediewa – swego rodzaju emigracji wymuszonej. A chociaż technicznie wyglądało to w moim przypadku inaczej, to sens całej sprawy jest ten sam: pozbycie się niewygodnego opozycjonisty, który w dodatku ma wielki wpływ na najmłodsze pokolenie poetów i cieszy się w tym środowisku autorytetem” (list do Karla Dedeciusa z 5.01.1973 r., KD). Maria Kurecka tak wspominała po latach tamtą decyzję: „Nie byliśmy chyba – ani mąż, ani ja – parą typowych emigrantów. (...) Powody były oczywiście złożone. Z jednej strony niesłychanie oszczercza i zjadliwa, ostra, brutalna kampania przeciwko Witoldowi (...) Drugim powodem była występująca u nas obojga bardzo silna odraza, wstręt na myśl o powrocie do kraju takiego, jakim był po 1968 roku. Oboje przeżyliśmy tę niesłychaną nagonkę antysemicką w sposób osobiście bardzo bolesny. Po prostu nie widzieliśmy tam możliwości życia dla siebie. Myśleliśmy jednak wtedy, że to się może zmieni, że może za parę lat sprawy ułożą się jakoś inaczej i będziemy mogli wrócić. Tak że do ostatecznej decyzji doszło chyba później, między 1972 a 1974 rokiem”22.
Z tego okresu pochodzi szkic listu pisarza „Do Rady Państwa Rzeczypospolitej Ludowej”, w którym deklaruje on zrzeczenie się polskiego obywatelstwa. Zwracając się do członków Rady per „Jaśnie Wielmożni, Oświeceni Panowie”, pisał w uzasadnieniu: „Politycy, zarządzający tym państwem, zarzucali wielokrotnie inteligencji polskiej, że odziedziczyła wszystkie wady dawnej naszej szlachty. Jest to być może w części słuszne. Z drugiej jednak strony ćwierczwieczne bez mała doświadczenie osobiste pouczyło mnie, że zarządzający tym państwem politycy odziedziczyli trzy co najmniej główne wady dawnej polskiej magnaterii: pychę, prywatę i samowolę; a że do tego jeszcze dochodzi z natury rzeczy owo osobliwe psychologiczne sprzężenie zwrotne, cechujące każdego zawodowego polityka: tchórzostwo i zakłamanie, stało mi się oczywiste, że w istocie rzeczy nie jestem obywatelem państwa polskiego, lecz poddanym Jaśnie Wielmożnych, Oświeconych Panów: książąt udzielnych, władców łaskawych, królewiąt. Jako od poddanego wymagano ode mnie w istocie jednej tylko rzeczy: służalstwa, albo przynajmniej zewnętrznych pozorów służalstwa. Postawy tej przyjąć nie umiałem i nadal nie potrafię” (rękopis w Książnicy Pomorskiej). Słowa powyższe (niezależnie od tego, czy Wirpsza ten list zredagował ostatecznie i wysłał, czy też nie), są świadectwem dotarcia przez pisarza do psychicznych granic możliwości dalszego funkcjonowania w warunkach ustrojowych PRL. Wyczerpały się możliwości kompromisów z władzą, na jakie gotów był się jeszcze godzić. Emigracja była jedyną alternatywą.
Przedstawiwszy pokrótce tużprzedemigracyjne losy Wirpszy oraz okoliczności pozostania przez niego z żoną na emigracji, przejdźmy do postaci jego korespondencyjnego partnera. Przedstawiać go w Polsce nie trzeba: ukazała się tutaj poświęcona mu księga pamiątkowa i wyszedł obszerny tom jego pism polonistycznch23. Wybitny slawista, polonista, tłumacz i propagator literatury polskiej w Niemczech (m.in. twórczości Gombrowicza, Herberta, Karpowicza, Mrożka i Witkacego), był Heinrich Kunstmann jednocześnie jednym z tych ludzi w Niemczech, na których Wirpszowie mogli po podjęciu decyzji o emigracji liczyć. Publikowane tu listy są tej niemiecko-polskiej przyjaźni wymownym świadectwem, bo w bliski i serdeczny związek przerodziły się szybko ich nawiązane na przełomie 1959/60 r. kontakty.
Kunstmann, który debiutował na niwie translatorskiej przekładem Ostrego dyżuru Jerzego Lutowskiego w 1957 r. (i zainaugurował tym trwającą wiele lat hossę polskiego słuchowiska w RFN), poszukiwał od tego czasu w Polsce autorów, utworów, nawiązywał kontakty, które przeradzały się z czasem, bywało, w przyjaźnie, m.in. z Lutowskim właśnie, z Karpowiczem, Herbertem, Toneckim, z Joanną i Janem Kulmami. Impulsem do szukania kontaktu z Wirpszą była jego dwuaktówka Tantal z 1958 r., którą ostatecznie nawet nie on miał na niemiecki przełożyć, co wszakże raz zadzierzgniętym więzom nie mogło już zaszkodzić.
Opisanie emigracyjnych losów pisarza jest zadaniem przyszłego biografa. Nie ulega wątpliwości, że na taką biografię zasługuje, był bowiem człowiekiem niezwykłym, co potwierdzają wszyscy, którzy go znali; Kunstmann był jego osobowością wprost zafascynowany („Ich war vernarrt in ihn” – wspominał po latach). Korespondencja niniejsza dostarczy do tej biografii, jesteśmy o tym przekonani, ważkiego materiału. Może największe zainteresowanie czytelników publikowanych tu listów wzbudzi nieznana w Polsce historia książkowego projektu, jaki zajmował pisarza w pierwszych latach jego pobytu na emigracji, a którym żył właściwie jeszcze do początku lat osiemdziesiątych. Po wydaniu Polaku, kim jesteś? chciał napisać do tej książki – rozwijając niektóre z zawartych w niej wątków – pendant historyczno-literackie: dzieje literatury polskiej po 1945 r. w ujęciu socjologicznym na tle prowadzonej w PRL polityki kulturalnej. Tak o tym pisał 28.09.1972 r. do Karla Dedeciusa: „Teraz sprawa mojej historii literatury. Otóż w zamierzeniu ma to być książka zupełnie inna od Miłoszowej. Czesław napisał mniej więcej »normalną« historię, ab urbe condita, ja natomiast chciałbym napisać historię literatury powojennej, po 1945-tym roku, mniej omawiając poszczególne dzieła, pisząc za to o polityce kulturalnej, o tle socjologicznym, psychologicznym, o atmosferze, o polemikach, prasie itp. – co znam przecież z własnego doświadczenia. Wykładałem o tym w semestrze letnim i widzę, że z tego może być prawie że kryminalna powieść (np. o tym, jak to Kott zarzucał Andrzejewskiemu postawę faszystowską, wywodzącą się z Conrada, albo o tym, jak cenzura kazała Jackowi Bocheńskiemu napisać w trybie warunkowym, że Owidiusz skończył Przemiany przed wygnaniem; historia »Tygodnika Powszechnego«, »Kuźnicy«, »Po prostu«; problem przemiany liberałów w stalinowców i z powrotem w liberałów; o tym, jak to Biuro Polityczne bywało współautorem niektórych utworów itd., itp.). Jednego mam zamiar uniknąć: wartościowania dzieł; ma to być raczej książka o ludziach, charakterach, temperamentach, a nie traktat naukowy” (KD). Takie zainteresowanie polską literaturą powojenną narodziło się u Wirpszy w czasie pisania Listu o sumieniu (1953), utworu, który ukazał się na długo przed Poematem dla dorosłych Adama Ważyka i o którym Jacek Trznadel pisał, że jest „najodważniejszym porachunkiem (...) z zakłamaniem postaw moralnych i ideowych, politycznych”24 w Polsce czasów stalinizmu.
W listach do Kunstmanna, który został naukowym opiekunem jego projektu, w wysyłanych mu konspekcie i sprawozdaniach rozwija ten swój pomysł, ostatecznie niezrealizowany po zaprzestaniu finansowania go przez niemieckich sponsorów. Trzeba powiedzieć: niestety niezrealizowany, bo znając esej Wirpszy o Polakach, wiemy, czego nie otrzymaliśmy tym razem. Po wygaśnięciu stypendium projektowego pisarz systematyczną pracę nad książką przerwał, zmuszony zabiegać o utrzymanie z innych źródeł, ale jej bynajmniej nie odłożył do lamusa. Na początku lat osiemdziesiątych planował ze swoim monachijskim wydawnictwem Hanser Verlag dokończenie jej i wydanie na swoje 65. urodziny. Szef lektoratu u Hansera Fritz Arnold przypominał mu w związku z tym w liście z 11.02.1981 r., że jeżeli książka ma się ukazać w 1984 r., to musi dostać maszynopis najpóźniej do końca 1983 r. (AdK). Schorowany już wtedy po wypadku samochodowym Wirpsza („Żyję w strachu, że znów trafię do szpitala i będą mnie operować po raz siódmy”; list do Kunstmanna z 20.01.1983 r.) nie podołał temu zadaniu.
Niepowodzeniami kończyły się i inne projekty wydawnicze pisarza w emigracyjnym okresie jego życia, nawet te ukończone, choćby próba niemieckiego wydania Wagarów, nowej powieści Sama samotność, napisanego także w Berlinie dramatu Umieralnia czy kolejna próba polskiego wydania Faetona, tym razem w Bibliotece Archipelagu25. Oczywiście publikował; tom opowiadań Der Mörder wydany przez Hansera w 1971 r. sprzedawał się nawet bardzo dobrze, ale był to wyjątek. Publikował pojedyncze wiersze czy cykle (np. w 1976 r. Drei Berliner Gedichte w niszowej serii LCB-Editionen czy w 1980 r., także w Literarisches Colloquium, eseje), ale nie mógł przebić się z ambitniejszymi realizacjami, na których mu zależało. Ofertę opublikowania tomu esejów wydawnictwo Hansera odrzuciło (17.04.1972, AdK), tak jak nie przyjęło później propozycji wydania reprezentatywnego wyboru jego wierszy (12.01.1981, AdK). Berliński Gustav Kiepenheuer Bühnen Vertrieb nie przyjął jego utworów dramatycznych, tłumacząc w liście z 17.10.1972 r. (AdK), że ma w programie już dosyć innych polskich autorów, o których musi dbać. Trudne to były do oswojenia niepowodzenia dla pisarza jeszcze parę lat wcześniej w Niemczech fetowanego, a w Polsce zaliczanego do twórców z pierwszego szeregu.
Przyczyny były tego złożone. Leitmotivem powraca stale w korespondencji Wirpszy z niemieckimi redakcjami hermetyzm jego tekstów, mający odstraszać potencjalnych czytelników i sprawiać, że są, jak pisano, „unverkäuflich” – niesprzedawalne26. Dodatkowo językowa materia utworów, zwłaszcza poetyckich, pisarza stanowiła też problem dla samych tłumaczy, nawet tak zżytych z obydwu językami, jak Piotr Lachmann. Zachęcany przez Wirpszę do podjęcia się przekładu jego Faetona, pisał mu na początku 1971 r.: „Jeżeli chodzi o możliwość teoretyczną »wiernego« germanizowania Twojej poezji, zwłaszcza poezji Faetona, to jest ona nikła. Nie wiem, czy przetłumaczono na polski Heideggera, tego późniejszego. Problem jest podobny. Próby tłumaczenia trzymające się semantyki Twego tekstu są chyba próbami chybionymi. Ostatecznie określasz świat przy pomocy gęstej i przewrotnie zbudowanej siatki słów (abstrahując od problemów kompozycji itd.), Twój dobór słów jest w języku polskim dostatecznie selekcjonujący, nie można więc zadawalać sie bladą kalką najprostszych niemieckich odpowiedników, obniża to nie tylko poziom samego przekazu, po prostu przekaz ten deprecjonuje. (Mimo że trochę rację ma Matuszewski, pisząc: Grą językową sensu stricto bywa poezja W. tylko akcydentalnie!)” (21.01.1971, KP).
Ryc. 4. Witold Wirpsza z żoną i Günterem Grassem pośrodku, prezentującym drugoobiegowe wydanie Blaszanego bębenka przez Niezależną Oficynę Wydawniczą NOWA – listopad 1979 r.
Problematyczna była także nieprzystawalność refleksji politycznej pisarza do ówczesnego mainstreamu w Niemczech w tym względzie, o czym miał okazję wielokrotnie się przekonać, nie godząc się na prymat polityki nad wartościami. Wiązał się też z tym wtedy sam polityczny klimat wokół emigrantów z Europy Wschodniej, trudny i dla Wirpszy przy wszystkich kontaktach, jakie posiadał w Niemczech. Mieszkający w Monachium na emigracji Tadeusz Nowakowski tak pisał w 1973 r. o zmianie stosunku Zachodu wobec politycznych dysydentów ze Wschodu, zwłaszcza z Polski, których nazywano tu wcześniej „burzowymi ptakami rewolucji (...), przyjmowano z honorami i entuzjazmem”: oto obecnie, „w czasie tzw. odprężenia, ludzie Zachodu skłaniają się do poglądu, że bratanie się z przeciwnikami wschodnich dyktatur jest wątpliwe i szkodliwe. Spragnione stabilizacji powojenne społeczeństwa Zachodu odnoszą się do emigrantów z niechęcią, bowiem przypominają im oni nierozwiązane problemy naszych czasów. Z tego powodu uchodzą też za wichrzycieli (...) Oczywiście, zbiegli z Europy Wschodniej pisarze nie są przeciwko odprężeniu. Uważają tylko, że tabuizacja pojęcia odprężenia niczego nie przynosi. Odprężenie wydaje im się raczej środkiem aniżeli celem, a poza tym ma też swoją drugą stronę, zwłaszcza wtedy, kiedy realizowane jest kosztem innych, równie ważnych wartości. Krótko: nie każde odprężenie jest do zaakceptowania i nie za wszelką cenę”27. A trzy lata później historyk i znawca Europy Wschodniej Gotthold Rhode kontynuował ten wątek: „W Republice Federalnej spotykamy się często ze stanowiskiem, że odprężenie i wspieranie emigracyjnej literatury i emigracyjnej nauki, a nawet tylko okazywane im zainteresowanie, wykluczają się wzajemnie. Niegdysiejsze skromne dotacje dla emigracyjnych czasopism i kulturalnych inicjatyw środowisk emigracyjnych zostały bezwzględnie skreślone”. A przyczyną tego stanu rzeczy był, zdaniem Rhodego, „antykomunizm” emigrantów28. Ale jest to już problematyka, wykraczająca poza ramy niniejszego wstępu.
Zainteresowanych nią, innymi projektami i wydarzeniami z emigracyjnych lat życia pisarza czytelników odsyłamy już do lektury samych listów, bynajmniej nie „hermetycznych”, a wręcz skrzących się żartem i językowym humorem.
***
Publikowana poniżej korespondencja oparta jest na zachowanych oryginałach listów, tekstów widokówek pocztowych oraz na przebitkach listów maszynowych. Konsekwentnie na maszynie pisał tylko Kunstmann (jedynie do widokówek używał długopisu lub pióra). Listy Wirpszy zachowały się w spuściźnie uczonego, opracowywanej teraz w Katedrze Germanistyki Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich im. Willy’ego Brandta Uniwersytetu Wrocławskiego w ramach projektu badawczego „Heinrich Kunstmann (1923–2009) i literatura polska”. Listy Kunstmanna natomiast znajdują się w spuściźnie Witolda Wirpszy przekazanej przez jego żonę w 1986 r. berlińskiej Akademii Sztuk (Akademie der Künste)29, z którą pisarz był związany w emigracyjnym okresie swojego życia, oraz w spuściźnie, jaką w 1989 r. Joanna Wirpsza-Tchórzewska przekazała po śmierci samej Marii Wirpszowej Książnicy Pomorskiej w Szczecinie. Nadmienić tu trzeba od razu, że na kilka listów Kunstmanna odpowiedziała w zastępstwie żona pisarza, która z czasem zaczęła brać aktywny udział w korespondencji męża, dopisując się do jego listów. Wszystkie te jej „dopiski” są odręczne, podpisywane jako „Maryla” lub monogramem „M.”; ręcznie uzupełniał też postscriptami swoje pisane na maszynie listy Wirpsza.
Korespondencja obydwu gens de lettres nie zachowała się w komplecie. Brakuje listów i Kunstmanna, i Wirpszy. Bez porównania liczniejsze są braki w listach Kunstmanna, których zachowało się tylko siedemdziesiąt. Natomiast dzięki jego dbałości o prowadzoną przez siebie korespondencję znamy teraz np. niektóre jego listy do Wirpszy z lat 60., zachowane tylko w przebitkach. Wspomnianej dbałości zawdzięczamy też fakt, że zachowały się niemal wszystkie listy Wirpszy (sto trzy), który przebitek nigdy nie robił.
Istniejące luki w całej korespondencji są na tyle skromne, że nie odbierają zachowanemu dwu-, a nawet trzygłosowi (Maria Wirpsza!) listów charakteru zwartego źródła o życiu i dziele ich autorów oraz o czasach, w jakich przyszło im żyć. Dłuższe przerwy w korespondencji nie zawsze wynikają z niezachowania się poszczególnych listów w spuściznach Wirpszy czy Kunstmanna, lecz z faktu, że obydwaj zawieszali czasem swój epistolarny dialog – bywało, że i na kilka lat. Zwłaszcza że od czasu osiedlenia się Wirpszów w Berlinie najwygodniejszym medium komunikacyjnym stał się dla nich telefon.
Swoje listy Wirpsza pisał na zwykłym papierze maszynowym, czasem nawet na mniejszych kartkach. Kunstmann używał z reguły własnego papieru listowego z wydrukowanymi stopniem/tytułem naukowym i adresem, czasem w innej wersji, tylko z nazwiskiem i nazwą miejscowości, w której mieszkał, albo też i zwykłego papieru maszynowego, jak i jego korespondencyjny partner.
Podając, zgodnie z wolą Heinricha Kunstmanna i za zgodą Leszka Szarugi, syna Witolda i Marii Wirpszów, tę korespondencję do druku, pragniemy skierować ją do możliwie szerokiego kręgu odbiorców. Dlatego też zdecydowaliśmy się przedłożyć ją w polskim przekładzie – tylko pierwsze sześć z zachowanych listów korespondenci wymienili ze sobą po polsku.
Uporządkowany i ujednolicony został zapis dat w nagłówkach najrozmaiciej stosowany przez obydwu autorów. Występujące w listach tytuły utworów wyróżniono kursywą, nazwy czasopism ujęto w cudzysłowy. Zachowano podkreślenia wyrazów lub fragmentów zdań. Nieliczne uzupełnienia i uwagi podane zostały w nawiasach kwadratowych . Imię Henryk w listach Kunstmanna, zamiast Heinrich lub Heiner, pozostawiono wszędzie tam, gdzie użył go w tej polskiej formie sam autor. W przypadku listów Kunstmanna publikowanych tylko na podstawie zachowanych przebitek, co każdorazowo odnotowane jest w metryczkach listów, brak jest oczywiście podpisów autora. O proweniencji listów i przebitek informują zamieszczone w metryczkach na samym początku skróty: AHK = Archiwum Heinricha Kunstmanna we Wrocławiu, AdK = Archiwum Akademii Sztuk w Berlinie, KP = Książnica Pomorska w Szczecinie.
Z zasobów Akademii Sztuk w Berlinie (Witold Wirpsza Archiv) wykorzystano materiały: Privatkorrespondenz Heinrich Kunstmann → Witold Wirpsza (unbearbeitete Bestände), Witold Wirpsza – Handschriften (unbearbeitete Bestände), Korrespondenz mit Institutionen → Wirpsza, Klassifikation. 3.2, Signatur Nr. 2, 3, 15, 27, 29, 35, 36, 47, 55, 60–68, 82, 88, 89, 94, 96, 145, 149, 150, 151, 181. Z zasobów Książnicy Pomorskiej w Szczecinie (Dział Zbiorów Specjalnych, Sekcja Rękopisów, Witold Wirpsza) wykorzystano materiały skatalogowane pod sygnaturami: 1407, 1434, 1443, 1449, 1455, 1460, 1479, 1822/2–7, 1823/9.
Aneks do niniejszego tomu przynosi niepublikowany w Polsce List Otwarty pisarza do Związku Literatów Polskich z 1972 r., konspekt planowanej przez niego historii powojennej literatury polskiej oraz pisane w związku z tym projektem sprawozdania dla sponsorów. Pisane dla nich po niemiecku, publikowane są tu w polskim przekładzie. Po polsku napisany został przez Wirpszę tekst zamykający aneks, choć autor zatytułował go po niemiecku: Ein Pole in Westberlin (Polak w Berlinie Zachodnim). Jest to garść wspomnień i impresji związanych z jego przedemigracyjnymi pobytami w tym mieście. Dotąd niepublikowane i przechowywane w archiwum Akademii Sztuk w Berlinie będą na pewno stanowić ciekawe uzupełnienie samych listów.
Komentarz do listów zawiera objaśnienia słów, wyrażeń, wydarzeń, faktów i nazwisk tam, gdzie wymagała tego przejrzystość odbioru, stąd też nie wszystkie wymienione elementy zostały wszędzie uwzględnione. Cytując w komentarzu listy, jakie Wirpsza i Kunstmann wymieniali nie między sobą, lecz z innymi osobami, a które nie znajdują się w spuściznach obydwu twórców, posługujemy się jeszcze skrótami: KD (zbiory prywatne Karla Dedeciusa we Frankfurcie nad Menem) oraz ATK (Archiwum Tymoteusza Karpowicza we Wrocławiu).
Za pomoc okazaną redaktorom niniejszej edycji podczas jej przygotowywania serdeczne podziękowania zechcą przyjąć profesor Leszek Szaruga w Warszawie, Barbara Heinze i Franziska Galek z Akademie der Künste w Berlinie, Jolanta Liskowacka z Książnicy Pomorskiej w Szczecinie oraz Anna Wziątek, Piotr Przybyła i Jacek Dąbrowski we Wrocławiu.
Dorota Cygan, Marek Zybura
Berlin–Wrocław, zima 2015 r.
1 Karl Dedecius, Homo vagus – über Witold Wirpsza, „europäische ideen” 1978, z. 43, s. 1–12.
2 Np. traktujący m.in. o losach polskich pisarzy w Berlinie Zachodnim, w tym także i Wirpszy, tom zbiorowy Między językami, kulturami, literaturami pod redakcją Ewy Teodorowicz-Hellman i in. ukazał się w 2013 r. w Sztokholmie; o Wirpszy tamże: s. 303–306.
3 Por. przede wszystkim biogram pisarza w słowniku biobibliograficznym Współcześni polscy pisarze i badacze literatury pod redakcją Jadwigi Czachowskiej i Alicji Szałagan, t. 9, Warszawa 2004, s. 149–152, napisany bez znajomości jego spuścizny przechowywanej w archiwum Akademii Sztuk w Berlinie.
4 Por. Peter Urban, Die Stacheldrahtfrüchte. Ein Roman des Polen Witold Wirpsza, „Die Zeit”, 4.08.1967; Valentin Polcuch, Freiheit und Zeit. Witold Wirpszas Orangen im Stacheldraht, „Die Welt der Literatur”, 8.06.1967; German Werth, Früchte, die zu hoch hängen, „Der Tagesspiegel”, 5.11.1967.
5 Witold Wirpsza, Deutsche und polnische Lyrik, „Neue Zürcher Zeitung”, 14.05.1967.
6 Por. Jost Nolte, Bücher als Mittler. Literatur zwischen Ost und West. Eine Tagung in Konstanz, „Die Welt”, 7.04.1967; Karl Heinz Bohrer, Leser im Osten, Leser im Westen. Das 8. Literaturgespräch in Konstanz, „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, 10.04.1967. Bohrer podkreślił w swojej recenzji, że dzięki zaangażowaniu Wirpszy i Dedeciusa debatę zdominowała problematyka bardzo intensywnego dialogu literackiego między Republiką Federalną a Polską, czyli krajami, których „wzajemne stosunki polityczne zdawałyby się sugerować wręcz odwrotny obraz relacji kulturalnych”.
7 Już w kwietniu tego roku redaktor wydawnictwa Hansera Fritz Arnold pisał do Wirpszy: „Bardzo mnie cieszy, że Pański pobyt w Berlinie, lub należy raczej powiedzieć: w Niemczech, jest tak efektywny. Pańskie nazwisko nie schodzi z łam gazet jako uczestnika konferencji i dyskusji. Jest to dla Pana osobiście zapewne nużące i czasochłonne, ale ważne, bo znane nazwisko dobrze służy reklamie Pańskiej książki” (13.04.1967, KP). Arnold miał na myśli niemieckie wydanie Pomarańczy. KP = Książnica Pomorska. Rozwiązanie skrótów zastosowanych przy podaniu proweniencji cytowanych źródeł znajdzie czytelnik na s. 28.
8 Witold Wirpsza, Die Kunst des Lesens – oder – Das Lesen: eine Kunst. Ansprache zur Eröffnung der 19. Frankfurter Buchmesse 1967, Frankfurt a.M. 1967. Tekst ten przedrukował także branżowy „Börsenblatt des deutschen Buchhandels” w numerze 88 z 3.11.1967, s. 2497–2505. Jego polską wersję Sztuka czytania w XX wieku opublikował poznański „Nurt” w numerze listopadowym: nr 11, s. 33–38.
9 Buchmesse eröffnet, „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, 12.10.1967, s. 1.
10 Helmut Scheffel, Größer denn je. Zur Eröffnung der Frankfurter Buchmesse, tamże, s. 24. Szerzej o wystąpieniu Wirpszy pisał w podsumowaniu Targów Georg Streiter, Aspekte der Internationalen Frankfurter Buchmesse 1967, „Europäische Gemeinschaft” 1967, z. 11 (November), s. 13.
11 Przekładu utworów, pochodzących z Drugiego oporu (1965) i Przesądów (1966), dokonała Maria Kurecka.
12 Hedwig Rohde, In der Ordnung der Klugheit. Witold Wirpsza in Berlin – Gespräch mit dem polnischen Dichter, „Der Tagesspiegel”, 12.11.1967.
13 http://culture.pl/pl/tworca/witold-wirpsza, autor: Paweł Kozioł (dostęp: 24.10.2014).
14 Hedwig Rohde, In der Ordnung der Klugheit. Witold Wirpsza in Berlin..., dz. cyt.
15 Już podczas kwietniowej debaty w Konstancji Wirpsza utrzymywał, że „trwałe są granice kulturowe, a nie polityczno-ideologiczne”, co odebrano tam jako tezę „niepoprawną politycznie”; por. Karl Heinz Bohrer, Leser im Osten, przyp. 6. Zaznaczmy w tym kontekście, że kiedy Wirpsza dał w 1973 r. w swoim tekście Tour d’horizon z Polską pośrodku wyraz swojemu przekonaniu, że w niedalekiej przyszłości Niemcy się zjednoczą („granice kulturowe”!), to zaskoczony Jerzy Giedroyc uznał to wtedy w liście do autora za „fantazję” (17.07.1973, AdK), ale artykuł wydrukował (choć zaopatrzył go kwantyfikatorem „dyskusyjny”): „Kultura” 1973, nr 12, s. 41–50.
16 Witold Wirpsza, Dlaczego jadłem tę żabę, „Przegląd Kulturalny”, 5.04–11.04.1956.
17 Dopiero po wyczerpaniu nakładu po ponad dziesięciu latach Bucher wznowił książkę w zaktualizowanym wydaniu w 1983 r.
18 Nie mogąc upublicznić Listu w Polsce, Wirpsza opublikował go w trzecim numerze „Kultury” z 1973 r., s. 25–27, por. Aneks.
19 Jednak przekład wiersza Celana Engführung, sporządzony przez Wirpszę do antologii współczesnej poezji austriackiej W błękicie kształt swój odmalować, wydanej w tym samym roku przez Wydawnictwo Poznańskie, nie mógł się już ukazać z powodu interwencji cenzury. Za tę informację dziękujemy profesorowi Stefanowi H. Kaszyńskiemu, redaktorowi antologii, który w zaistniałej sytuacji przekładu podjął się sam.
20 Por. Valentin Polcuch, Ein Patriot ohne Paß. Gespräch mit dem polnischen Autor Witold Wirpsza, „Die Welt”, 24.01.1973.
21 Najobrzydliwszy po Kąkolu paszkwil na Wirpszę opublikował w „Barwach. Mazowieckim miesięczniku społeczno-kulturalnym” parający się piórem funkcjonariusz MO Aleksy Kazberuk. W całokolumnowym tekście „Herr Wirpsza odsłania twarz...”, zamieszczonym w lipcowym numerze „Barw” z 1972 r., Kazberuk pisał m.in., że swoją książką Wirpsza „podtrzymuje na duchu pogrobowców Hitlera”.
22 Berlin – miejsce do pisania. Rozmowa z Marią Kurecką, „Pogląd. Dwutygodnik »Towarzystwa Solidarność«” (Berlin), 16–30.03.1986, s. 27 n. Nierzetelnie i stereotypowo przedstawia się dzisiaj także kwestię emigracji zaprzyjaźnionego z Wirpszami Tymoteusza Karpowicza (emigranta w gruncie rzeczy z własnej woli), który, jak to zdradza jego korespondencja z nimi, jeszcze w 1980 r. zastanawiał się nad powrotem do kraju, pisząc do Witolda Wirpszy: „Niczego nie jestem w stanie tu skończyć. To prawie klęska. Rozmiar jej teraz jeszcze się powiększył, po dojściu studium doktoranckiego. Dlatego, między innymi, bardzo poważnie myślę o powrocie do kraju na dobre i złe jego losy. Nie wiem tylko, czy mnie wpuszczą – ciągle odmawiają mi przedłużenia ważności paszportu” (22.12.1980, KP).
23 Amicus Poloniae. Teksty ofiarowane Profesorowi Heinrichowi Kunstmannowi w osiemdziesiątą piątą rocznicę urodzin, red. Krzysztof Ruchniewicz i Marek Zybura, Wrocław 2009; Heinrich Kunstmann, Pisma wybrane, wyboru dokonał, przekład przejrzał i posłowiem opatrzył Marek Zybura, Kraków 2009.
24 Jacek Trznadel w recenzji Listu do żony Wirpszy, „Twórczość” 1954, nr 8, s. 191.
25 O opinie wydawnicze do wniosku o dotację, o jaką starało się w związku z tym wydawnictwo, Wirpsza prosił w 1984 r. Karla Dedeciusa, Tymoteusza Karpowicza i Piotra Lachmanna. W spuściźnie pisarza zachowała się opinia Karpowicza, po polsku i po angielsku. Na prośbę kierującego „Archipelagiem” Andrzeja Więckowskiego Karpowicz napisał (a raczej skończył pisany od lat) wstęp do poematu, przysyłając go do Berlina już po śmierci poety: „Droga Marylo, osobną pocztą wysyłam Ci kopię mego wstępu do »Faetona«. Wiele razy (od 1976 r.) go poprawiałem, przerabiałem, zmagając się z bogactwem myślowym dzieła Witolda. Do tego tekstu będziemy jeszcze długo musieli dorastać, jak do »Promethidiona«. Moje odczytanie jest ciągle kalekie, może dlatego, że chciało być porządkujące. Gdybyś dostrzegła coś, co przeczy jaskrawie myśleniu Witoldowemu – napisz. Będę Ci za to bardzo wdzięczny. Tekst przesłałem również Więckowskiemu i Barańczakowi. (...) W tym roku, poza wstępem do »Faetona«, nie tknąłem kartki papieru »dla siebie«” (17.11.1986, KP). Ostatecznie projekt upadł z braku funduszy. Wspominany przez Karpowicza wstęp, liczący ponad 60 stron (kserokopia z oryginalnym podpisem autora), zaopatrzony jest w datowanie: „Berlin–Monachium–Jerozolima–Chicago 1976/1986” i znajduje się także w Książnicy Pomorskiej.
26 Mit hermetyzmu przewija się uporczywie także i przez polską recepcję jego twórczości; por. Dariusz Pawelec, Wirpsza wielokrotnie, Mikołów 2013, s. 20.
27 Tadeusz Nowakowski, Sind Emigranten schlechtere Schriftsteller? Die schwierige Situation vertriebener Schriftsteller, „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, 24.12.1973.
28 Gotthold Rhode, Kein Interesse mehr für Exil-Literatur? Überlegungen – Beobachtungen – Vorschläge, „Kulturpolitische Korrespondenz”, nr 284/285, 25.10.1976, s. 8.
29 Zwischenbilanz in der Literaturpolitik. Wirpsza-Nachlaß für Berlin, „Der Tagesspiegel”, 19.08.1986.Spis treści
Wstęp
Listy
Aneks
Nr 1. List Otwarty do Związku Literatów Polskich
Nr 2. Konspekt historii literatury polskiej po roku 1945
Nr 3. Sprawozdanie z przeprowadzonych w okresie 1.10.1973–28.02.1974 r. badań do Historii polskiej literatury pięknej po 1945 roku.
Nr 4. Sprawozdanie z przeprowadzonych w okresie 1.03.1974–31.10.1974 r. badań do Historii polskiej literatury pięknej po 1945 roku. (Kontynuacja sprawozdania wstępnego z marca 1974 r.)
Nr 5. Ein Pole in Westberlin
Indeks nazwisk