- W empik go
Rachunki z roku 1866 - ebook
Rachunki z roku 1866 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 408 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W dawne czasy, gdy człowiek życiem złamany przywlókł się pod furtę klasztorną, i rozpaloną głowę pokrył kapturem aby mu gorzeć przestała, – a pierś odział włosiennicą aby z jej wnętrza ból przeszedł na ciało – gdy mu odśpiewano Requiem nad trumną – kolebką, w której umierał światu a rodził się klasztornej ciszy; – zstępował ów rozbitek do celi samotnej i siadał w niej spisywać kronikę dziejów, w których czynnym być przestał działaczem.
Opadały z niego łachmanami namiętności, ostygało serce i głowa, wyjaśniały się źrenice i patrząc z tej wyżyny na płaszczyzny świata – chłodno, poważnie, święcie, spisywał dzień po dniu, roczniki znikomości ludzkiej, – on co już prawie człowiekiem być przestał. I czasem chłód trumny, często chrześcijański spokój wiał z kart tych, które miały suchość rejestru, ale zarazem smutek jakby tętna pogrzebowego dzwonu.
Tak bywało, – dziś niema klasztorów, roczników i annalistów, ale zdaje się, że kto zszedł z szeregu walczących znużony czy ranny i siadł na pagórku przypatrując się szermierzom, – powinien wziąć kartę do ręki i zapisywać ich dzieje.
Takim piszący czuje się w tej chwili. – To Ja, które z przykrością wywołać przychodzi, nie miło brzmi w uchu, ale czemże je zastąpić? My, byłoby już nadto po królewsku na te republikanckie czasy, a w trzeciej osobie wolno tylko mówić V. Hugo… W istocie, chciałbym o sobie wspominać jak najmniej, – ale wyminąć się z tym natrętem niepodobna… Po cóż tu przypominać, jak się to z szeregu żołnierzy przeszło do widzów, do inwalidów i niedołęgów, którzy już bić się nie mogąc, jeszcze na walczących patrzeć pragną. Wiemy, że nawet tę ciekawość ma nam za złe pokolenie młode…..
rade, ażeby stary żołnierz ustąpił mu miejsca nietylko w szeregach, ale nawet na pagórku i szedł spać pod tę ziemię na której tak uparcie siedzi.
Niestety! nie umiera się na zawołanie, nigdy, nawet gdy się najgoręcej tego pragnie i gdy drudzy sobie tego niezmiernie życzą….. Złe rośliny trudno się wypleniać dają. Zatem żyje się mimo wszystko, coby się przeciwko temu życiu powiedzieć dało, – a żyjąc, niepodobna siedzieć z założonemi rękami. Otóż dla czego się pisze choćby roczne sprawozdania… jak stary rocznikarz klasztorny… chciałem już dodać: Sine ira et studio.
W tej nałogowej cytacie łacińskiej, którą od tysiąca kilkuset lat machinalnie powtarzają, wszyscy, coby ex ira et studio wytłómaczyć się chcieli? zaszła omyłka… Właśnie przeciwnie, powinnibyśmy się przyznać do roboty cum ira et studio przedsięwziętej, oboje tu potrzebne. Niech Bóg uchowa! byśmy pogląd chłodnego annalisty przenieśli do księgi, która ma spisywać jeśli nie dzieje nasze, to przygody.
Co dobre, powinno nas unosić, co złe, musi roznamiętniać aż do gniewu, – nie zapieramy się ani uwielbienia, ani oburzenia, winę obojga przyjmujemy bardzo chętnie. – Kraj potrzebuje surowego słowa więcej niż uwielbień, któremi sarn się karmi do zbytku; słowa mężnego aż do okrucieństwa, ostrego aż do nielitości, – chłosty do krwi.
Wprawdzie podejmując się ciężkiej missji smagania, nie przysparza się sobie przyjaciół, nie ściele miękkiego łoża, – ale twardem posłaniem jest życie, a w mogile tylko usypia się raz na zawsze cicho i wygodnie. Póki się żyje cierpieć potrzeba, lepiej więc cierpieć dla przekonań, niż z duszącego milczenia i weszłych wewnątrz oburzeń.
Wstęp ten, zapowiada się ostro… ale niech nie przeraża to wyznanie wiary, pomiędzy myślą a wykonaniem stanie wiele rozmysłów ludzkiej słabości, homo sum, ręka zadrzy i człowiek powie sobie może:
– Na co to służy?? dla czego mam sobie robić nieprzyjaciół? nikogo nie poprawię, a wszystkich rozjątrzę… czyż nadąsanych i tak nie dosyć? Będzie to grzeszną słabością, nie przeczę, ale któż z nas jest bez grzechu?
Jeszcze słówko, a wstęp będzie skończony, (drugi po nim następuje natychmiast aby go wyręczył.)
Książeczka ta, nie jest zbudowana wedle prawideł architektury pisarskiej, nie zupełnie wchodzi w gotowe ramy rodzajów, niewiedzieć co to jest, potrzeba ją wytłómaczyć nieco.
Proszę czytać rozdział następny napisany w innej chwili, któregośmy nie mieli odwagi odrzucić, ani mu tego poświęcić.
Celem zbiorku jest sprawozdanie nie zupełnie kronikarskie z upłynionego roku i czasów nie dawno ubiegłych; śpowiedź z myśli, zaprzątnień, dzieł, przekonań i faktów ważniejszych, które narodowość naszą obchodziły. Nie możemy dać pełnego obrazu, ledwie rysy główniejsze do niego i kilka słów o tem cośmy przeżyli, przecierpieli, stracili, niemówię zyskali… bo zyski są tak drobne, że do wymiaru ich potrzebaby mikroskopu….RZECZY OGÓLNE.
Szliśmy powoli brzegiem cudownym jeziora czterech kantonów, spoglądając tęsknem okiem na panoramę alpejską roztaczającą się po nad spokojnemi wody… i kończyliśmy już smętną rozmowę tę zawsze jedną, a zawsze tak bolesną rozmowę o wszystkiem minionem, o wszystkich oddalonych i pogrzebionych – westchnieniami… które się do połkniętych łez przyznać nie chciały; gdy nagle przed oczyma stanął nam ów pomnik w skale wykuty: Lew, z bokiem przeszytym włócznią konający i napis na kaplicy:
Invictis pax…
I przypomnieliśmy sobie, żeśmy wygnańcy błądzili po wybrzeżach gościnnych swobodnej szwaj – carskiej ziemi, a nie na naszych równinach mazowieckich u brzegów smętnych płowej Wisły.
A była chwila, że nawet kolosalna Righi znikła nam była z oczów, przed któremi stał szumiący nasz lasek sosnowy na piasczystej dolinie…
Invictis pax!
Tak! tak! pokój niezwyciężonym choć upadłym. Napis ten nie daremnie uderza oczy nasze… przyrzeka on w przyszłości i nam… uspokojenie – ale dziś?? dziś!
Gdyby dziś spisać można kartę martyrologu naszego,? historyą umęczonego narodu taką, jaka się czyta we wnętrznościach serc naszych, w nędzach, spodleniach, utrapieniu; gdyby policzyć jęki tych co konają w syberyjskich kopalniach (ułaskawieni na lat dwadzieścia!) i westchnienia tych co giną wśród zdziczałych Amerykanów i wśród przecywilizowanej Europy i…
Niekończmy… Na co się to zdało?? Nie mówię o najstraszniejszych rysach tego obrazu, o upadku moralnym i tylu nieszczęśliwych wyrzuconych z trybu życia zwyczajnego na wybrzeże nieznane a zwichniętych rozbiciem…
Na co się to zdało? powtarzałem do towarzysza… Dzisiejsze usposobienie nieszczęśliwego kraju jest takie, że dla niego najświętsze prawdy głoszone przez emigracyą podejrzanemi się zdadzą… Winę wypadków, które tak okropne skutki pociągnęły za sobą" kraj przypisuje tylko emigracyi, chociaż część ich znaczną powinienby przypisać sobie; – wszystek żal więc ma do wygnańców i stracił dla nich litość, w nich wiarę i ufność, wyparł się ich niemal jako synów i braci.
Trudno zaprzeczyć, że choć nie ma do tego prawa, jest jednak po części przez wielkość swych cierpień uniewinnionym… jednak to co się dzieje, stan dzisiejszy, stosunek kraju do wychodźtwa, (co daleko gorzej do idei narodowej, którą bądź co bądź, – źle czy dobrze, – czystą i całą ono reprezentuje) – jest upokarzający dla obojga. Zdaje się, jakby zapierając się braci nieszczęśliwej, kraj nową przyjął wiarę, wiarę zwycięzców, posłuchał rady zdrowej, – precz z marzeniami – i zasklepić się chciał z ranami, które goi.
To wyklęcie wychodźtwa, dla tego że w jego łonie są żywioły burzliwsze… (choć w mniejszości) – to zaparcie się idei, która świeciła Polsce długie wieki, – pociągnęły za sobą, logicznie zresztą, przewidziane skutki.
Dosyć jest wejrzeć w głąb tego co się mówi i pisze po dziennikach wychodzących na polskiej ziemi, echem za opinią publiczną, wtórem za głosem powszechnym, aby się przekonać jakie zwycięża usposobienie.
Zaczęto od odłożenia na stronę sprawy języka, literatury, narodowości, ducha, sztuki, wszystkiego co do wyższych potrzeb i pragnień kraju należy; od postawienia górą axiomatu, że przedewszystkiem trzeba się starać o byt materialny, o podźwignienie z ruiny majątkowej. Dziś weszło to tak w życie, stało się tak dalece wyznaniem wiary publicznem, że wstydliwe wyznania sobkostwa naj… bardzej poniżającego, nikogo nie kosztują.
Wszystko to jest na potem, gdy będziemy bogaci…
Z tego powodu możnaby przypomnieć bardzo charakterystyczną odpowiedź starego Platera z Dąbrowicy… Któryś z sąsiadów widząc jak robił skutecznie majątek, spytał go nie zręcznie, jakiby był pewny sposób dorobienia się fortuny?
– Bardzo prosty, odparł hrabia, trzeba tylko na kilka lat kpem zostać…
– A potem? rzekł szlachcic.
– Potem, jak człowiek przywyknie, to nim już na wieki być może.
Z rady dzisiejszych naszych mężów stanu, którzy na cztery rogi świata trąbią, że potrzeba naprzód starać się o pieniądze, skutek dla narodu być bardzo może taki, jak przewidywał pan kasztelan…
Ale myśmy przywykli bez rozbioru, a nadewszystko bez miary i namiętnie brać się – nawet do rachunkowości
Wiatr dziś powiał z tej strony…. wszyscy co chcą za rozumnych i poważnych ludzi uchodzić, fundują, banki, zakładają stowarzyszenia, formują akcyjne przedsiębierstwa, a książka stała się rzeczą zakazaną… niepotrzebną, szkodliwą.
Kto nie ma tego odwagi wypowiedzieć do dna, półgębkiem szepce…. o podstawach materjalnego bytu…
Niewiem, zkąd wzięliśmy ten pewnik, że byleśmy się dźwignęli w dobrym bycie, reszta nam… dodaną zostanie. Skutkiem tego szału, jesteśmy dziś do ostateczności bezbronni i sromotnie upadli.
Wcale się sprzeciwiać nie myślemy, że po wielkich stratach potrzeba, należy, rozum każe wypełniać szczerby oszczędnością, rachubą, surowem życiem i pamięcią na jutro.
Owe podstawy materjalne, o których dziś tak często słychać, są niezawodnie potrzebne; ale one jeszcze nie stanowią życia i nie dadzą go jeśli je straciemy. Możnaby ze Ś. Pawłem zawołać do dziennikarzy i publicystów naszych:
Nollite, extinguere spiritum. Ducha nie wygaszajcie…
Pieniądz, mienie, dostatki, ziemię odzyszczecie, wszystkiego się bowiem dorabia człowiek, tylko nie raz straconego ducha, nie raz a na wieki zerwanych tradycij pasem…
I owszem, panowie, pracujcie na grosz który jest potrzebny, ale nie utopcie się cali z duszami w tej robocie, bo możecie z niej wyjść zamożnemi ale już nie Polakami… Nieśmiem wam przypomnieć tu znowu słów ś… p… hr. Platera.
Pamiętajcie że we wszystkiem, nawet w dorabianiu się tych podstaw materjalnych, miara być powinna, a jej u nas niema w niczem. Nie należy się rujnować dla marzeń, dla poezji i literatury – ale nie trzeba zapominać, że w nich jako w arce przymierza spoczywa skarb narodowego ducha… Zresztą nie idzie tu już o literaturę samą – której każecie pokutować za to, że nas zbawić mimo swej wzniosłości nie potrafiła – idzie o rzeczy jeszcze świętsze i droższe.
Każdy, kto w tych ostatnich chwilach miał zręczność zetknąć się w jakikolwiek sposób z krajem, z kimkolwiek z jego dawnych prowincij pod jednym z trzech rządów zostającej, przyzna, że nigdy w nich duch narodowy nie wygasł był jeszcze do tego stopnia co teraz, a przynajmniej tak nie był przeobrażony jak dzisiaj do niepoznania.
Ale porozumiejmy się, nie idzie nam wcale o ducha rewolucyjnego, bo wszelkie rewolucje są nam nienawistne, i gdybyśmy ich byli mniej robili, daleko byśmy byli dalej zaszli – pomiędzy duchem rewolucyi a duchem narodowym jest rozstęp ogromny… Dziś w obawie niemożliwych robót rewolucyjnych, (które wszelki zdrowy umysł odpycha,) bardzo wygodnie pozbyliśmy się wszelkiego co nam zawadzało… Westchnąć się nie godzi do przeszłości, zapłakać nad ofiarami, żądać miłosierdzia dla braci, pamiętać na potrzeby ogólne kraju – aby nie być posądzonym i odepchniętym. Kraj sadzi kartofle… kraj bieduje z propinacją, kraj ekonomuje… i o niczem prócz o gospodarstwie swem myślić nawet nie może. – Prawda że ruiny są… wielkie, straty ogromne, ale w kraju z natury rolniczym nie są one niepowetowanemi. Nic nie usprawiedliwia wyrzeczenia się duszy dla ciała…
Dziś wszakże inaczej rozgrzeszenia dostąpić nie można, jak zrzekając się… przeszłości…
Ciż sami ludzie co wczoraj nie mieli odwagi oprzeć się, gdy im rewolucją narzucano, nie śmieli przemówić, dali się ciągnąć – teraz najgorliwszemi są zwolennikami nowej doktryny wyrzeczenia się narodowych tradycij.
Nie jeden się oburzy może na ten zarzut… wstydzimy się bowiem wyznać jeszcze żeśmy apostazij blizcy, ale w sercach już jesteśmy apostatami, jak ów książe Lubecki dla miłego grosza.
Przychodzi się do tego powoli, nieznacznie, stopniowo… naprzód pod dobrym pozorem obowiązków względem rodziny, kraju nawet, i t… d., potem gdy się na najświętsze rzeczy zobojętnieje, żadna już ofiara kosztować nie będzie.
Tak mówiliśmy po cichu chodząc po nad brzegiem jeziora czterech kantonów.
– O! dodałem, gdybyśmy nie byli prześladowani, znękani, spotwarzani, ścigani na majątku, czci, na życiu… gdybyśmy nie byli helotami temi, których narody pokazują sobie na przykład… (pan Bismarck w swej mowie grożącej Prusom rozbiorem) jakżeby wiele gorzkich prawd powiedzieć sobie teraz potrzeba, aby jutro nie było zapóźno…!!
– Jestże to przyczyna milczenia? spytał mój towarzysz. Sądzę, że nie. – Nieprzyjacieie nasi, choćbyśmy milczeli znajdą przeciwko nam oręże; tych zaś lekarstw jakie my sami sobie dać możemy, nie mogą użyć przeciwko nam, boć przecie mają choć tyle chytrości, jeśli nie rozsądku, że w nich zawartej prawdy niebezpieczeństwa się dowąchają…
Mieliśmy wprawdzie przykłady naszych pisarzy, jak Lelewel, użytych przez Mollerów podstępnie za broń przeciwko nam, ale jakiż był skutek tego Milutynowskiego arcydzieła, mającego przekonać o naszem zacofaniu a o postępowości Rossji Europę,… Europa nie czytała Moliera, a ludzie co mieli cierpliwość przegryść się przez tę tkaninę fałszów do końca, doskonale ją ocenili. – Ani Rossja ani Milutyn, nie zyskali przez to jednego nawet przyjaciela, Polsce nie przybył wróg żaden.
Z obawy więc, aby nieprzyjaciele nie korzystali z tego co my sami sobie wyrzucać możemy, – nie pisać jest rachubą fałszywą a może grzeszną,…
Tak w tej stanowczej rozmowie u brzegów jeziora… dałem się zwyciężyć przyjacielowi i skłonić do pisania rachunków z przeszłego roku…
Nie sądzcie jednak, abym je wam zdał wszystkie… wiele zostaje na dnie serca i w głębi pugilaresu, do nieznajomego jutra, poruszę tylko lekko kilka zadań, kilka ran dotknę, kilka boleści wypowiem.
Mimo przekleństwa jakie dziś cięży na całej emigracji, pomimo wstrętu do niej kraju który wszelkie z nią najświętsze nawet węzły potargał – jest ona jeszcze ze swego położenia, gdy ją boleść nie oślepia, gdy cierpieć umie nie szalejąc, najsprawiedliwszym sędzią, bo najbezstronniejszym spraw krajowych. W tem co się jej nie tyczy przynajmniej.
Nie przyznajemy emigracji prawa mięszania się do robót i prac kraju, ani dziwacznych pretensji kierowania niemi – ale dla czegożby stojący na stronie… czyściej i dalej widzieć nie mieli od tych, co w kurzawie walki nieco pyłem zasypane mają oczy?
Jedynym warunkiem którego wymagać można, jest chłód, wytrzeźwienie, beznamiętność – zaręczyć zaś możemy, że nienawiści ku nikomu nie mamy w sercu, zemsty nie rozumiemy, żalu nie dopuszczamy… a serdeczna miłość dla wszystkich gości w piersi naszej, gorętsza może niż gdy ją tchem swem pielęgnowali ci co dziś… Invictis pax!! Pokój zwyciężonym i niezwyciężonym.
Lucerna, w Listopadzie.STAN OBECNY.
Po każdej ciężkiej chorobie powstaje człowiek złamanym, wyczerpniętym, pragnąc już tylko życia, pod jakiemi kolwiek bądź warunkami – tak samo dzieje się z narodem; tak samo w tej chwili jest z nami. A że boleści nasze przechodzą wszelką miarę i wiarę, to też skutek ich musi być nadzwyczajny.
W tych czasach, gdy daleko lepiej niż dziś mężnem sercem cierpieć umiano, za prześladowań Cezarów rzymskich nad pierwszymi chrześcianami, trwoga Dioklecjanowych kaźni mnóstwo zrodziła odstępców, cóż dziwnego, że na słabszych ludziach naszej epoki terroryzm moskiewski rodzi też same skutki i apostatów wydaje?
Nie zlęklibyśmy się pewnie kilku, kilkunastu – choćby i kilkuset takich nawróconych na moskiewską wiarę knutem – gdyby się tylko na nich skończyło. – Daleko straszniejszym symptomatem nad te indywidualne spodlenia, jest zewsząd wiejący duch zwątpienia, sceptycyzmu – zrzeczenie się tchórzliwe wszelkiej pracy, w której choć zdala jest, lub może się posądzać idea narodowa.
Kraj pod pozorem stateczności i rozsądku – głosi że odtąd tylko o materjalne swe interesa dobijać się będzie; słuszni bardzo obywatele domagają się oczyszczenia społeczności z żywiołów o niepotrzebną ruchawość i gorliwość posądzanych – wskazują te indywidua, pomagają gorliwie do obławy na nich… a dziennikarstwo głośno zapowiada, że czasy marzeń, epoka patrjotyzmów nieokreślonych – ustała.
Patrjotyzmem najwyższym, powiada ktoś, jest dziś kupić akcją bankową; patrjotyzmem jest zaprowadzić gospodarstwo postępowe, patrjotyzmem mieć pieniądze… a nie mieć długów.
Zgoda i stokroć zgoda na to – ale czy to już wszystko?
Wszystko na dziś! odpowiadają, narody szczęśliwe, swobodne, potężne, mogą sobie pozwolić tego zbytku którym jest literatura, sztuka, biblioteki, książki, dzienniki, my biedacy naprzód powinniśmy dorabiać się grosza…
Rady, któreśmy wyżej przytoczyli, w różnych formach, pod rozmaitemi postaciami, spotyka się dziś często w rozmowach, w publicystyce, a nadewszystko w czynie. Wszelkie czysto duchowe potrzebom umysłu odpowiadające przedsiębierstwa, jakie od r. 1863. zamyślano doprowadzić do skutku, upadły dla braku uznania – zbijane zawsze jedną odpowiedzią. – Naprzód musimy starać się o zamożność.
Z tych przedsiębierstw, niektóre były dla nanarodu i wielkiej wagi i potrzeby pilnej, – ale miały na sobie ten grzech pierworodny, że pod moskiewskim batogiem żyć nie mogąc… poczęły się za granicą. – A tego już dosyć było aby je uczynić podejrzanemi.
Jakkolwiek wielkie kraj poniósł ofiary w latach 1863 – 1865… – chociaż rzeczywiście składał je nie z wielką ochotą na ółtarzu, – to go bynajmniej od dalszych nie uwolniło. Możność jest mniejsza, to niezawodnie, ale dla wielkich interesów kraju, każdy choć szeląg powinien mieć do dania i to nieszczęście, że nie umiemy dawać mało ale wszyscy. Kto nie wiele ofiarować może, wstydzi się i woli nic nie dając, zaprzeczyć samej potrzebie datku.
Z tego wynika, że na najpilniejsze sprawy często brak szeląga, że miotanych na nas potwarzy nie ma za co odeprzeć, że dziennikarstwo europejskie przedajne… odmawia nam współczucia, bo go opłacić nie możemy, że sieroty wygnańców mrą z głodu, że starcy nie mogący pracować, żebrzą u obcych… że… ah! rachunek byłby za długi.
Kraj, (tak dobrze królestwo, Galicja, jak inne prowincje, z wyjątkiem czasem księstwa poznańskiego i pruskiego zaboru) – ilekroć ku niemu wyciągną rękę, – zbija te żądania tem, że – emigracija słusznie pokutuje za swe grzechy i że on od wszelkiej polityki ręce umywa.
Bardzo to dobrze, umyć ręce od polityki, która w istocie prawie zawsze je wala, – ale są rzeczy, które się wcale polityki nie tyczą, a do sprawy narodowej należą.
Oświata ludu, zachowanie narodowych pamiątek i ducha, szkółki, dzienniki, wreszcie strzeżenie aby węzły co niegdyś całość łączyły, nie pękły – są to zadania nie tyczące polityki… a najpierwszej wasi.
Możemy przestać na chwilę marzyć o Polsce r. 1772. a mimo to, pragnąć i starać się uchować w niej co było polskiego – i pamiętać o obowiązkach braterstwa.
Dziś skutkiem nowych teorij zeszliśmy już do tego, że każda prowincja ogranicza się interesami lokalnemi; miłosierdzie tylko ma dla ziomków, że z Sybiru wracający (na przykład) Galicjaniu odsyłany jest po zapomogę… do Galicji, a polskie serce chowa współczucie dla dowiedzionego pobratymca z jednego województwa. Podział więc, na który skarżemy się, stwierdzamy codziennie sami, odosabniając się jak najściślej, – zamykając w jak najciaśniejszych krążkach.
Nikt nam zaprzeczyć nie może, by tak nie było
– bo, niestety, – opieramy się na faktach… ale wielu odpowie, – że do tego zmusza położenie.
Musu ocenić nie potrafię, ale wiem że to jest
– odstępstwo.
Powoli tak traciemy z oczów ideę narodową, tę świętą chorągiew z Bogarodzicą, która nawet po Maciejowickiej wiała, widoma tylko naszym oczom
– po nad całą polską ziemią. Któż odbuduje ojczyznę, jeśli ona w sercach naszych poszarpaną będzie na kawałki? jeśli my pozrzucamy z siebie naj – świętsze dawniej obowiązki dla interesów i interesików chwilowych – jeśli zgorszemy samolubstwem i niewiarą dzieci nasze, któż w przyszłych pokoleniach ten święty ogień rozpali?
Nie łudźmy się… wypowiedzcie raczej panowie do dna i ostatka myśl waszą… wyście w duszy już wyrzekli to świętokradzkie słowo, którego padając nie powiedział Kościuszko*) Finis Poloniae. Tak jest, wy nie wierzycie w podźwignięcie się nasze, w życie przyszłe, i poczynacie zdrową reformę zrzucając z siebie naprzód to, co wam najbardziej ciążyło, obowiązki względem idealnej – ale żywej ojczyzny.
Rząd rossyjski, który tę reakcją wywołał bezprzykładnem uciemiężeniem i tyraństwem, cieszyć się może… Wprawdzie cała Europa, rozsądna, wytrzeźwiona, praktyczna, skutecznie mu w pomoc przychodzi… Sprawa polska jest to dziś sprawa wewnętrzna moskiewska… kuracja heroiczna na solitera, którego Moskal w sobie zabija… cóż komu do tego? Rozsądna Europa, uznając, żeśmy niepoprawioną zakostniałą feudalistów bandą (a razem niepowściągnionymi rewolucjonistami), cała przy- -
Patrz list jego do Segura, d. 12. Listop. 1803. r.
klaskuje wytępieniu tego żywiołu, który jej spokoju nie dając, sprawiał, że papiery spadały na bursach, że Francja nie mogła się do Rossji przybliżyć i paść w jej objęcia, że… i t d. Słowem uznają dziś wszyscy, że ks. Gorczaków ma zawsze słuszność, że Polska dopominając się życia niemiała nigdy racji… bo… tego życia ani zdobyć ani utrzymać nie potrafiła.
W całej Europie niewiem czy dziś znajdzie się dwudziestu uczciwych ludzi, którzyby tę sprawę z innego widzieli stanowiska – ale co najsmutniejsza, my sami tę opinią stwierdzamy, mową, pismem i czynem.
Im więcej oddalamy się od chwili w której mord popełnionym został na narodzie chwilowo bezbronnym, bo umyślnie wprzódy długiemi zabiegi rozbrojonym, tem pojęcia tego co sprawiedliwe i niesprawiedliwe zacierają się bardziej.
Jesteśmy jak wnuki rodziny której wydarto najazdem majętności, a na niej usadowili się ich potomkowie, i zdaje im się że są najsprawiedliwszymi panami… Jakże tak grzecznym, przyzwoitym, dobrze wychowanym i majętnym paniczom, którzy mogą starać się o córki nasze… odbierać majątek tak ślicznie przez nich zagospodarowany? tak się w nim wygodnie rozsiedli? Lepiej żeby prawowici spadkobiercy poszli sobie z torbami, bo naprzód jako zubożeli mniej dobrze są wychowani, są nudni, piskliwi, nieustannie narzekający, pukają do wszystkich drzwi prosząc o ratunek… a ostatecznie śmierdzą… jako żebracy.
Jeden z tych spadkobierców miał to nieszczęście że się zapił, drugi nie najlepiej się prowadzi; trzeci jest opryskliwy i uparty…
Ale kochani panowie, pomyślcie, kto ich takimi uczynił?
Oto właśnie ta krzywda, której im wyrządzono, jest przyczyną, że dobrego nie odebrali wychowania, że nędza ich doprowadziła do rozpaczy, a rozpacz…
Nie także jest z nami?
Zarzucają nam mnogie wady charakteru, brak wykształcenia… niespokój nasz, lekkość… wiele innych rzeczy, – wpatrzmyż się w przyczyny. Cale pokolenia pozbawione były światła, które kraść musiały i nabywać najniezdrowszemi sposoby, psuto umyślnie, demoralizowano systematycznie, odsuwano od nauki, zachęcano do rozpusty… Samo ocieranie się o naród choćby nie całkiem zły, ale ledwie wychodzący z barbarzyństwa wiekowego, przewa – żny liczbą, wpływem i siłą… musiało z nas zetrzeć nie jedną epidermę cywilizacyi.
Dziwić się raczej potrzeba, że po stoletnim ucisku ducha, myśli, męczarniach serca i sumienia, jeszcześmy niżej i zupełniej nie upadli, że jeszcze choć gdzieniegdzie tleją poczciwe uczucia… zachowały się pojęcia obowiązków.
Po kataklyzmie jakiśmy przetrwali albo raczej w jakim sto lat żyjemy z okładem, że Bóg nas uchował jeszcze tak jak jesteśmy, łaska to jego, więcej niż zasługa nasza… To też my ze stanowiska historycznego zapatrując się na stan moralny społeczności naszej nawet w dzisiejszych jej obłędach, jeszcze potępić nie będziemy mieli siły.
Ale to co jest niebezpiecznym obłędem, co czujemy że złe, to choćby nas ukamienować miano, powiedzieć musimy.
Głównym a powtarzającym się nieustannie zarzutem przeciwko wszelkiej pracy podnoszącej ducha, mający jakiś cel dalszy i wyższy, jest rozumowanie oparte na doświadczeniu, że to drażni Moskwę i pobudza do coraz sroższego prześladowania. Ruszyć się więc nie można, aby nie dać znaku życia, bo kłuć będą. Jesteśmy jak ów zwierz postrzelony, który zaczaić się po winien., aby się zerwać i uciec??
O nędzneż to rozumowanie, które udawać każe śmierć, bo się uznaje do walki bezsilnem… Spadliśmy więc tak nizko, że fałsz, zaparcie się siebie dla ocalenia iskierki życia, ostatnim ma być ratunkiem?…
Nie łudźmy się… powtarzamy, jeśli stojemy w istocie na tym ostatnim szczeblu… więc po nas.. zginęliśmy, niema ratunku. Milczeć musimy w domu, milczeć za granicą, bić w piersi jako winni, upokorzyć, dźwigać kajdany i… już niczego nie spodziewać.
Ale takim sposobem co ocalemy? to pewna, że nie godność narodową, najdroższy skarb jakiśmy w puściźnie otrzymali po przodkach… Myliłby się ktoby sądził, że udana śmierć powstrzyma tg dzicz, która zwykła się pastwić nad trupami… Im niżej upadniem, tem okrutniej znęcać się będzie. Szlachetności po nieprzyjacielu tego rodzaju spodziewać się jest śmiesznością. Publicystyka moskiewska, wypowiedziała głośno swoje teorje, których całą treścią: Delenda Carthago…
Nie rozbroi systematu największa pokora nawet szczera, zawsze dla Katkowów będzie na najpokorniejszym ciężeć grzech pierworodny – urodzenie polakiem:
Dziś jest to dostatecznym, by być od wszystkiego odepchniętym, zesłanym z myślą i zamiarem tam, gdzie się umiera z głodu… zabitym i zamęczonym. Polak dla Moskala nie jest człowiekiem – jest nieprzyjacielem… A! dla Moskwy Chrystus się jeszcze nie narodził… i nie umarł!!
Więc spytacie mnie, mamy opierać się i ginąć do ostatniego?
Bynajmniej, ale tam gdzie dziś możliwe zachowanie tradycji, pielęgnowanie ducha narodowego i te kraje, na które spadło posłannictwo całego państwa… w których łonie na chwilę złożono arkę starą… a! mają obowiązki straszliwe, wielkie… których zbyć uprawą kartofli i obroną propinacji nie można.
Przepatrując rachunki ubiegłego roku, nie widzimy, żeby obowiązkom tym zadosyćuczyniono. Skutkiem zręcznej sofistyki, zredukowano obowiązki do jak najskromniejszych rozmiarów, i – przedewszystkim zmieniono je na gotówkę, na talary i floreny…
Mieć pieniądze, dorabiać się pieniędzy, starać się o byt materjalny, bronić go… zresztą zachować się spokojnie, przyzwoicie, w patryotyzmy idealne nie wdawać, strzedz poezji i marzeń, pilnować domu, z emigrantami się nie wdawać, próżniaków nie karmić, próżnowania nie podsycać ofiarami… książek czytać jak najmniej a nie kupować ich wcale… zaszczepić w sobie ducha porządku społecznego i egoizmu… oto katechizm dzisiejszy.
Jeśli on nas nie ze wszystkiem zaspokaja, wyznacie iż… może nie zupełnieśmy, my i zepsuta głowa nasza temu winna. Nie pochwalilibyśmy żadnemu narodowi takiego programmu, tem mniej sobie… bo malheur oblige.
Za lat dziesiątek, jeśli dalej na tej drodze wytrwamy… ducha polskiego już i Diogenes z latarnią od Dniepru do Warty… nie znajdzie…SZTUKA PRZERABIANIA NARODÓW.
Może być, że sztuka przetwarzania tego co Pan ag stworzył, do wynalezionych w tym roku liczyćby się nie powinna, nie podobna jednak o niej zamilczeć, gdyż co najmniej znakomicie w ciągu jego wydoskonaloną została.
Z przedpotopowych i przedhistorycznych epok pierwotnego świata, mamy znakomite zabytki sztuki wytępiania narodów całych; wiemy o takich, których zaledwie imiona nas doszły, tak wybornie i systematycznie je tępić umiano. Jak mastodontów i ichtiosaurów pozostały z nich ledwie kości i popruchniale zęby. Czyni to zaszczyt pierwotnym epokom, w których umiano się nie żartem brać do dzieła i z uczuciem dobrze zrozumianego miłosierdzia, niszczono aż do niemowlęcia i starca wszystkich, aby nie było komu płakać na mogiłach. Wiek dzisiejszy, w którym kwitnie ekonomija polityczna, postępuje sobie choć mniej miłosiernie ale daleko oszczędniej. Wie on, że człowiek jest siłą produkującą, że jego ramię i umysł nadaje wartość wszystkiemu czego się dotknie; żałuje więc tej intelligentnej machiny i woli ją, przerobić niż zepsuć i połamać.
W najbardziej barbarzyńskich epokach nikt nawet nie przypuszczał, ażeby człowieka przerobić można; żydom wolno było po hebrajsku płakać nad rzekami Babylonu… dziś wiek co wszelkie postępy możliwemi uznaje, uznał, że człowiek, który naprzykład urodził się Duńczykiem, może doskonale z postępem czasu i przy dobrej edukacyi batoga, kozy, grozy i niewoli, przerobić się po niejakim czasie na doskonałego Niemca… Wprawdzie niektóre twarde narodowości tępo i powoli się przetwarzają; bywają przykłady na Polakach, że w drugiem i trzeciem pokoleniu sponte się odmładza poczucie dawnej narodowości; ale od czegóż siła, postrach, systematyczna cierpliwość i środki dobrze zastosowanego przymusu?
Przed niewielu jeszcze laty, sztuka ta przerabiania znaną nie była, staroświeckim sposobem moskiewskim wytępiano tylko, dziś nawet barbarzyńcy Moskale, straciwszy na Kaukazie i z Krymu kilkakroć sto tysięcy ludności któraby się była bardzo bezludnej Moskwie przydała, zdają się przyjmować metodę europejską przerabiania…
W Niemczech posuniętą ona została do bardzo wysokiego stopnia i zdaje się, że jest na drodze dalszego i pięknego rozwinięcia się. Ponieważ jednak tak użyteczny przemysł, acz nie patentowany dotąd, zachowany jest w pewnego rodzaju tajemnicy, nie przyjdzie nam łatwo wyłożyć systematycznie, jakich mianowicie środków używają do tego alchemicznego, wielkiego dzieła.