- W empik go
Ragana czyli Płochość. Tom 2 - ebook
Ragana czyli Płochość. Tom 2 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 252 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ROZDZIAŁ I.
Wybieg.
Będzie ten płakał, co się z płaczu śmieie.
Mickiewicz.
Niepodobna wyrazić rozmaitych uczuć, które się zdawały spór toczyć w sercu Waleryi przez cały ciąg czytania opisu choroby idy rywalki. Gniew, żal, wstyd, czasem litość nawet, żywym rumieńcem twarz idy okrywały.– "Po cóż ja go poznałam! czegożem tu za nim przyiecha-ła! nieraz wykrzyknęła. Szczególnie ią uderzyło przekleństwo które, na końcu wyczytała; lecz wszystkie te wrażenia niedługo trwały.
Gdyby wierzyła w te niedocicczone prawdy, rachubom matematyki niepodpadaiące, i dla tego od silnych umysłów za słabość, ledwo że nic za zabobonność ogłoszone, lecz których prawie każdy w życiu doświadczył, lubo niewiedząc jak z nich sobie zdać sprawę, przekonana byłaby Pani D*** iż naganny postępek, naytaiemniey uczyniony, zawsze jakimkolwiek bądź sposobem, na jaw wyiść musi. Ale filozoficzna ta głowa, wstydziłaby się takim słabościom ulegać. "A potem cóż iest nagannego w moich czynnościach mówi? Uyrzałam Juliana, podobał mi się, wolna iestem, młoda, piękna, starałam się mu nawzaiem podobać,nic naturalnieyszego. W takim razie wszystko wolno. Nikt ani może ani ma prawo mie sadzić. Rumieniłabym się gdyby maniie jakieyś waryatki miały jakiekolwiek czynić wrażenie, lub mieć wpływ na dalsze moie postępowanie, Nie może mi to naymnieyszego czynić uszczerbku w opinii familii Juliana, która tem bardziey za czcze słowa chorey głowy wszystkie przeczucia Erinny u mieć musiała, iż wcale niema wyobrażenia ani o mnie, ani o moich z Tymińskim związkach. – Nie, cofać się o nic moge, za daleko zaszłam, nadto go kocham! Czuię iż taka ofiara iest nad moie siły".
Gdy takim rozumowaniem, starała się przytłumić głos tego wewnętrznego sędzięgo, co często nieprzyimuiąc tłumaczeń ani przyczyn, pokoju nam dać nie chce, słyszy zastanawiający się poiazd w bramie. To on zawoła, cała drząca, czuie go po gwałtownym biciu serca mego. Słyszy prędkie kroki po wschodach, ieszcze iey coś mówi. "Ona tak nieszczęśliwa! tak cierpi! pierwszy raz kocha, tak mocno! widzi się zdradzoną, tyle ma praw nad nim!" Radaby bydź głuchą na ten głos Walerya; Jakież iey są prawa, pyta sama siebie? On ją kochał, a mnie kocha i kochać będzie; tamto minęło, to do iego szczęścia i do mego konieczne.
Drzwi się otwieraią wchodzi Julian.– Listy ieszcze na stoliku porozrzucane prędko sa do szuflady schowane.– "Jak się masz Panie Tymiński, niespodziewałam się żebyś tak prędko z swey podróży wrócił?
– Ja sam dłuższy sobie naznaczyłem byt zakres. Muszę ze wstydem ci wyznać Pani, iż wypadek tak w gruncie nic nieznaczący, zgubienie fiiałków, w wigilia wyiazdu niego, w taką mnie był wprawił melancholią, że mi się zdawało konieczną potrzebą, od wszelkiey się społeczności oddalić; jakąś nadzwyczayną czułem chęć znalezienia się samym z myślami i wspomnieniami memi. Lecz w krótce marzenia uległy rozrywce, a w ten czas uczułem ile mi towarzystwa twego Pani brakowało, ile to miłe na-zwyczaynie, w potrzebę się niejako zamieniło, słowem tęschniłem.
(Wyrazy te nayczulszą sprawuiąc radość w sercu Waleryi zatarły zupełnie resztę skrupułów.)
– Niecierpliwy także bytem, doda ie późniey Julian, dowiedzieć się czy nic słychać co o Janie.
– Wczoray właśnie przybył?
– Jakież są wiadomości?
– Bardzo duży wziął list od Wandy, lecz znużony snem, niewiem czy zgubił, czy też jak on mówi skradzionym został. Zaręcza iednak iż w nim nic innego nie było jak powtórzone równic prawdzi-wey jak smutney wiadomości.
Wszyscy tam dotąd Erinnę opłakuią
– Czegóż tak długo bawił? z posępnem czołem pyta Julian?
– Bo mu bardzo trudno było mówić z Wandą; kocha się w niey Pan Alexander Mornhoff i nigdy iey nieodstępnie; podobno ma zamiar ożenić się z nią. Myślałam że ci ta wiadomość sprawi ukontentowanie
Nic tego niesłyszy zmartwiony Julian, pierwszy raz uczul ile byt się przywiązał do myśli iż go była fałszywa wieść doszła, ile nadziei w tey chwili serce iego pozbawionym zostało, a cóż okro-pnieyszego jak utrata ostatniey nadziei!!
Dzwoni: niech mi Jana wołaią, rzecze.
– Jak ja twóy żal dzielę, czule mówi Walerya, położenie twoie iest tem smutnieysze iż Wanda po kilka razy zalecała twemu lokajowi, by cię ostrzegł, żebyś broń Boże do Samotni nieprzybywał, gdyż by to naywiększy gniew Oyca na cię ściągnęło. Oddalony od familii w tym smutku, nie będziesz miał komu twe uczucia zwierzyć, na kim głowę oprzeć. Ach! czemuż ja ci Siostry zastąpić nic mogę!
Julian rękę iey do ust przyciska, ale słowa wyrzec nie może, łzy głos jego tłumią.
Jan wchodzi i powtarza wszystko co już była Pani D*** powiedziała; resztę odpowiedzi nadaremnie ten wierny lokay był przygotował, gdyż Julian o żadne inne szczegóły nie pytał, przekonał się o śmierci Erinny, dość mu było natem.
Ponura melancholia, głuche milczenie, iedynie przerywane były pocieszaiącemi słowami Waleryi. Lubo go wcale w tych pierwszych chwilach od żalu odwrócić nieusiłowała, nikt iednak nie byłby potrafił tak jak ona go koić. Czuł biedny Tymiński całą wdzięczność jaką iey był winien, często też powtarzał, iż niesprawiedliwie narzeka na przeznacze-
Rozdzoał I.
nic, które mimo całey swoiey srogości, tyle przezorne było, iż mu właśnie zostawiło to co go przy życiu iedynie utrzymać zdoła: przyjacielskie serce.
– Ale Walery o rzeki do niey, kilka tygodni późniey, tyś miała dalsze okolice zwiedzać, chciałaś Olkusz, Bochnią widzieć, czas twego powrotu do Warszawy już niedaleki, wypadałoby może żebyś Twoie podróże rozpoczęła, nadchodząca icsień mogłaby późniey im przeszkodzić.
– Jakże możesz myśleć, żebym ćię w tym stanic zdrowia i umysłu, porzuciła samego? Widzę że nic zbyt pochlebną masz opinie o moim sercu, niewiesz jeszcze jak ono poymuie powinności przyiaźni.
– Pewno to serce nie może uskarżać się na moie zdanie. Ale jakże mam zezwolić byś dla mnie poświęciła młode dni twoie, żebyś ie trawiła w nudach i smutku, kiedy ci świat wszelkiego rodzaju rozrywki przedstawia.
– Cóż to dziwnego, że kiedy ty, widząc mię w smutku, opuszczoną od wszystkich, przyrzekłeś bydź moim opiekunem, obrońcą, ja ci w podobnym przypadku, staram się bydź podporą. Wszakże i zmartwienie, jak każdy inny ciężar, we dwoie dźwigany staie się o połowę lżeyszym
– Aż nadto ja to czuię; ale wierzay mi Waleryo iuż ja spokoynieyszy iestem, mogłabyś mie bezpiecznie samego zostawić.
– Wszakżeś mi niedawno mówił że towarzystwo moie nie iest ci przykrem, wczoray mi ieszcze powtarzałeś, iż to przywyknienie zaczyna się u ciebie w naturę przeistaczać, czyby się to już zmieniać miało? Czy chciałbyś mie się pozbyć? dodała wyciągaiąc ku niemu ręke…
– Ja! zawołał z uniesieniem, mocno tę rękę do serca przyciskając; nigdy, nigdy! mnie tak dobrze z tobą!
– I mnie toż samo: więc się nigdy nieporzucaymy.
Walerya, przewiduiąc wszystko coby mogło złe zdziałać wrażenie, na zdrowiu lub spokoyności Juliana, kazała Janowi mieć oko na listy przychodzące z Samotni, i skrycie idy do rąk oddawać. Jan też, raz zwiódłszy swego Pana nadto był interesowany, by się taiemnica ta nieodkryła, ażeby miał szczędzić starania i ostrożności, i wszystkie zawsze Pani D*** odnosił.
Z ostatniey poczty oddano iey dwa; ieden nieznaiomą był ręką zapisany; ten kazała Julianowi wręczyć, na drugim ze drzeniem poznaie charakter Wandy; kryie go, wacha się nieco, nareszcie po kilko chwilowych namysłach drze kopertę i czyta co następuie:
– Żyie Erinna, kochany Julianie! przynaymniey tydzień temu żyła ieszcze! Po długich niepewnościach, ciągłych poszukiwaniach i staraniach, otrzymaliśmy nakoniec tę wiadomość. W kilku ią mieyscach widziano; ściganą wszędzie iest lecz dotąd, gdzie tylko kto przybył, pytać się o nią, wszędzie mówiono że była, ale niewiedzą gdzie się podziała, bo prawie nigdzie się niezatrzyrauie. Jednak dużo trwogi nadziejom naszym towarzyszy: mówią że kroki swe ku puszczy zwróciła, a tam bardzo ią będzie trudno wynaleść.
Nie dziw się drogi Julianie, że teraz piszę do ciebie bez wiedzy Oyca, a dawniey mimo szczCrey, chociaż bojaźliwey chęci, uczynić tego niemogłam. Pan Mornhoff któremu się zwierzyłam, ułatwia naszą korrespondcncyę, sam zawożąc i oddaiąc na pocztę listy moie któreby pewnie inaczey z Samotni niewyszły. Wielkim on iest twoim przyiacielem, wszyscy gó tu kochają. Oycu naszemu a nawet samey Pani Liwestern bardzo się podoba. Kazał ci się kłaniać.
Żegnam cię kochany bracie, życząc by wiadomość o Erinnie powróciła spokoyność i wesołość stroskanemu sercu twemu.
ROZDZIAŁ II.
Przyrzeczenie
Mylnym na świecie każdy idzie torem,
Ty błądzisz rano a Brat twóy wieczorem, Fr. Karpiński.
Czemu niebacznie wymówione słowo
Ma tyle ważyć na życiu człowieka?
Fr. Karpiński.
List oddany Julianowi, był od iego Oyca, do tego byt przyłączony drugi od Alexandra, pierwszy zawiera! wyraz zadziwienia długiego pobytu syna w Krakowie, jakby rodzay nieukonlentowania iż podróży swych niekończy i nieprzedsiebierze jakiego stałego zatrudnienia. W drugim zaś byty same uniesienia się nad Wandą; nad iey skromnością słodyczą, dobrocią, słowem, był to list szalenie rozkochanego młodzieńca. Kończył się temi słowy. "Jest to kobieta jaką sobie w romansowych moich i poetycznych marzeniach wystawiałem. Żałowałbym tego, ktoby ią znaiąc nie uwielbiał, litowałbym się nad tym coby niebył przekonanym, iż taka tylko istota zdolna iest uszczęśliwić męża, zaszczepić w dzieciach zarody cnot, których iest wzorem: gdyż nic książki, ieden tylko przykład prawdziwie iest korzystną nauką, a nawet nic dla samych tylko dzieci. Zdaie mi się żem lepszy od czasu com ją poznał!
Postrzegł się nakoniec Julian, iż w samey rzeczy, dłużey nad zamiar w Krakowie bawił. Czuł że jeszcze nic będzie zdolnym do żadney pracy, lecz zostawuiąc to czasowi, umyślił jeszcze kilka tygodni poświecić na zwiedzanie kraju, a w zimie dopiero do Warszawy przybyć by iuż pomyśleć o losie swoim. Uwiadomił Oyca o swym zamiarze; lecz gdy oznaymił go Waleryi, z podziwic-nicm do którego się iednak wdzięczność mieszała, usłyszał, iż chce mu wszędzie towarzyszyć.
Tak na początku Sierpnia, opuścili Kraków. Dnie były pogodne i ciepłe; lecz ranki i wieczory przypominały sąsiedztwo śniegiem okrytych Karpatów. Mogło to bydź bardzo szkodliwem delikatnemu z natury, a ostatniemi wypadkami mocno nadwerężonemu zdrowiu Juliana. Kareta Pani D*** była wygodnieysza od otwartego poiazdu Juliana, mogła go od zaziębienia chronić. A do tego oboie byli przyzwyczaieni, cafe dni razem przepędzać, ciągle z sobą rozmawiać, tyle mieli jeszcze rzeczy do powiedzenia sobie! popasy takie krótkie, do wieczora tak długo czekać trzeba! Julian narzekał, że niebyło zwyczaiem z poiazdu do poiazdu wizyt oddawać. Walerya znaydowała to rzeczą bardzo szczególną. "Jakby nie toż samo, rzekła, siedzieć obok siebie w pokoju lub w karecie, która wreszcie nic innego nic iest jak mały pokoik na czterech kołach" Trzeciego więc dnia uradzono, iż służąca Pani D*** odeślą do towarzystwa Jana, a Julian będzie się dowolnie nasycał, dowcipem, wesołością i wszystkiemi przymiotami iey Pani. Tym sposobem wszystkim było lepiey i weseley.
Gdy wszystkie ciekawości piękney tamtych stron natury już znajomemi były naszym podróżuiacym, chcieli, nim ieszcze się do Stolicy udadzą, zwiedzić Puławy i Arkadya. Troskliwa Walerya nieomiiaiąc nic, coby mogło do reszty zatrzeć smutne wspomnienia w Juliana sercu i umyśle, na których ciągłe odmiany naypożądańsze działały skutki, do różnych na to odwoływała się przemysłów. Widząc że romansowe Puław położenie, zachecaiące do kochania, dumania, marzenia, że światło Xiężycowe w Wiśle się powtarzaiące, dało mu jakiś cień melancholii, wzbudzało w nim jakieś wspomnienia, smutek, nieznacznie go doprowadza aż do progów Świątyni Sybilli, i z oczu jego znika. Julian zdziwiony że się opuszczonym widzi, po strzegaiąc drzwi otwarte, myśli że może ją tam znaydzie; wchodzi i widzi przed sobą blaskiem Xiężyca oświeconą Boginię tey Świątyni. Czarny do ziemi wtył spadający welon prześlicznie odbija od śnieżnej szyi i błękitu w górę wzniesionych oczu; zdaią się one chcieć w Niebie przyszłe losy Juliana wyczytać. Nakoniec spuszcza je ta Bogini wyroczniów na przetwarte na kolanach leżącą Księgę, wyczytuie w niey przyszłość Juliana, przyrzeka mu szczęście i swobodę, byle nigdy nieopuścił tey która bez jego opieki, jak chwieiąca się łodyga, pierwszey burzy oprzeć się niezdoła!
Jakże niepoznać w tych przyiaznych wyrazach, w tym zachwycaiącym głosie, w tych czarujących wdziękach, drogą nieocenioną Przyiaciółkę!
– Ach ileżbym był niegodny i twego i własnego szacunku, gdybym nieczuł ile ci winien iestem; gdybym niewypłacał twey życzliwey przyiaźni, hołdem naywiększego uwielbienia! zawoła Julian padaiąc na kolana.
Ale cóż wyrówna zachwyceniu młodzieńca tego, kiedy przybywszy do Arkadyi, całe to mieysce, już i tak podobne do utworu czarodzieyskiey rószczki, zupełnie się w czary dla niego zamieniło. Walerya tysiączne przybieraiąc postacie, gdy przy weyściu domku Szwajcarskiego, jak śliczna Pasterka, białemi rękami, ofiarowała mu chłodzące mleko; w Salonie Armidy, całą piękność i wabność tey zwodzicielki, rozognionemu wzrokowi swego wielbiciela przedstawiała. Zapamiętały Julian, nieznay – duie stów do wynurzenia wszystkich uczuć, ktdre serce jego obiąć ledwo może. Walerya czuie ściska rękę jego, ale pierś wzdęta westchnieniem, łza oko zrosiła.
– Co widzę? zdaiesz się bydź smutną? Ty co tak wszystkie moie uczucia dotąd dzieliłaś, czemuż choć w cząstce uniesienia mego, zachwycenia, miłości, dzielić niemożesz?
– Cóż z tego Julianie, żalącym odpowiada głosem, kiedy widzę nadchodzącą chwilę, koniecznego rozstania się naszego.
– Rozstać się? my? nigdy. – Ciekawym bardzo jakaby władza dokazać tego potrafiła?
– Naysilnieysza ze wszystkich: władza opinii. Sam czuiesz iż niewypada, żebym z Tobą do Warszawy przyiechała. Nic zapewne by w tem złego nic było; ale coby to ten świat złośliwy, co nigdy nic prosto niebiorąc, z powierzchowności tylko sądząc, potępia byle potępiał, ten świat co w naydrobnieyszey i nayoboietnieyszey okoliczności, radby cóś nagannego wynaleść, coby to on powiedział? Jakaby to dobra dla niego zdobycz była! Nadto mam ufności w przyiaźni twoiey, by powątpiewać iż czuły na moią sławę, sam niebędziesz tego odemnie wymagał.
Zdziwiony Julian, że znany mu filozofizm Pani D*** zawsze przesądami pogardzający, chwiać się zaczyna, zbija iey rozumowania, żywo maluie, jak iest niepodobną rzeczą, żeby się z nia teraz mogł rozstać, kiedy iey przychylność iedyną stałą się jego pociechą; iey rozum, dowcip, wesołość, rozkoszą; przywiązanie które w nim wzbudziła, szczęściem. Przypomina w końcu iey przyrzeczenie, lecz gdy nowe spotyka opory. – Wszakże ja wolny, rzecze, i ty sobą rozrządzać możesz; od ciebie tylko zależy, by ten świat, którego tyle sza-nuiesz, szanował równie związki nasze; niewątpisz spodziewam się, iż wszystko co posiadam na świecie, na twoie iest rozkazy, od tey chwili twoią się stanie własnością; dar twoiey ręki stokrotnie to wszystko przewyższy. Nieodmawiay mi iey Waleryo!
Mimo całey Władzy jaką miała Pani D*** nad sobą, niepodobna iey było zupełnie ukryć radości z dopięcia celu swego. Jednak ostateczną decyzyą do jutra zostawiła, twierdząc iż to iest za ważny krok by go można bez żadnego zastanowienia uczynić. A gdy nalegał niecierpliwy Julian, rzekła:
– Ja tak lekce tak wielkich słów nicwymawiam, ty wiesz że one u mnie wiecey znaczą niż przysięgi u innych; żem nic z tych słabych głów co myślą, że trzeba koniecznie Kościoła, Ołtarza, Xiędza, by słowo stało się nienaruszonem. Od chwili jak ci przyrzekę, że póydę za ciebie, już się stanę w obliczu sumnienia mego istotną małżonką twoią. Słowo, iest w tem najważnieysze i iedynie tylko ważne, reszta iest to dodatek tylko dla świata. Kocham cię Julianie, wiem że mnie kochasz, iest to pierwsza zasada szczęścia w pożyyciu, dla tego bardziey się czuie skłoniona od ciebie jak od kogokolwiek na świecie podobną propozycję przyiąć. Jednak pozwól mi ostateczne, to święte, już niczem niewzruszone przyrzeczenie, do jutra odłożyć.
Zadrżał Julian, gdy usłyszał, że nazajutrz los iego już na zawsze ma bydź rozstrzygnionym. W pierwszym momencie moc uniesienia, rozwagi niedozwoliła: niezdawało mu się, żeby tak daleko był zabrnął; myślał z razu, że to będą tylko słowa, przyrzeczenia, kiedyś maiące się ziścić; postrzega że te już maia wziąść świętą i nienaruszoną cechę! Prawda że już dla niego Erinna nieżyie, że uwolniony od przysięgi, którą iey był uczynił, lecz przypomina sobie, ile ona mu czasem ciężyła, ile się nieraz chciał z pod niey wyłamać. Przypomina w końcu że iest Synem, że winien zdania. Oyca w takich okolicznościach zasięgnąć; wymawia sobie tysiąc razy, żywość uniesienia swego, nierozmyślność, nierozsądek może; ale jakże się rozstać z Waleryą? ona tak dobra! tak pękna! tak miła, tyle mu dowodów przywiązania dała, a on by miał ią odstąpić? Nie, nigdy! Jak tylko przyiadę do Warszawy, myśli, doniosę Oycu memu, że rozkazy Jego już sa wypełnione, że usiłuię dobrym się stać obywatelem, staram się służyć Oyczyźnie, lecz bym iey po sobie godnych zostawił Synów, mam zamiar ożenienia się, a zatem proszę i błagam o zezwolenie, gdyż się szalenie kocham i całe me szczęście natem zakładam. – Mniema iż tym stylem pewno trafi do przekonania Oyca, a la nadzieia podwaia zapał iego.
Ze świtem wstaie; pierwszy raz od dwóch prawie lat zdeyniuie żałobę, i idzie pod okna Waleryi czekać, aż przetwarta okiennica, oznaymi że wyrok iego szczęścia lub nieszczęścia już niedaleki. Lubo Pani D*** wcześniey tego ranku niż za zwyczay przebudziła się, iednak zdaie mu się, iż nieskończone wieki czeka. Nakoniec mniema, iż mu już weyść wolno, wchodzi i słyszy tak pożądane wyrazy.
– Wiec ty już moia Waleryo! zawoła, więc nic nas nicrozłaczy. Opinii Świata niemamy się do lękania. Siadaymyż do pojazdu i jak nayprędzey spieszmy do Warszawy.
Pani D*** rozkosz iego i niecierpliwość dzieli. W kilka godzin wysiada-iana nowym Świecie.