Rajd po miłość - ebook
Rajd po miłość - ebook
Brody Palmer, kierowca wyścigowy, kończy karierę. Tak mówi prasa, w istocie jest to jedynie umowa między Brodym a sponsorem, który nakazuje mu przez rok „ustatkować się”. Brody zaszywa się w swoim domu. Któregoś dnia odwiedza go Hanna, dawna kochanka. Właśnie rzuciła pracę i zapragnęła żyć kolorowo. Marzy, by Brody nauczył ją odwagi, także w seksie. Brody proponuje jej korzystny dla obu stron układ...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-1882-5 |
Rozmiar pliku: | 755 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Nie godzę się na żadną emeryturę – stwierdził kategorycznie Brody. – Kazałeś mi to rozważyć. Moja odpowiedź brzmi nie.
Jud Harris, rzecznik prasowy sponsora, dzięki któremu przez minione pięć lat Brody brał udział w wyścigach, nachylił się.
– Obawiam się, że po skandalu w klubie nie masz wyboru. Musisz się zastosować do zaleceń.
Zastosować się. Brody zacisnął pięści pod stolikiem. Próbował opanować złość.
– Mam dość zasobne konto. Stać mnie na sfinansowanie samochodu i załogi.
Pewnie musiałby opróżnić konto do czysta, ale przez rok czy dwa dałby radę, do chwili znalezienia sponsora.
Gdyby go znalazł.
– Daj spokój, Brody. Jeśli my cię opuścimy, mniejsi sponsorzy pójdą naszym śladem. Przez lata na wiele rzeczy patrzyliśmy przez palce, ale teraz musimy ograniczyć straty. Prosimy cię tylko, żebyś przez jakiś czas przeczekał w ukryciu, żebyś się trzymał z dala od kłopotów i kolumn plotkarskich.
Brody zmełł w ustach przekleństwo. Doskonale rozumiał, że Jud ma rację. Sponsoring to coś więcej niż pieniądze, sponsorzy współtworzą wizerunek zespołu. Budzą zaufanie.
– Mówiłem ci, czemu się tam znalazłem…
– Nieważne, co się naprawdę wydarzyło. Liczy się, jak to przedstawiono w mediach.
Brody wstał, by zyskać dystans, nim straci cierpliwość. Wiedział, że Jud mówi prawdę, i to właśnie go dręczyło.
Znalazł się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie. Chciał pomóc żonatemu przyjacielowi, który do niego zadzwonił z modnego klubu zbyt pijany, by usiąść za kierownicą. Paparazzi, którzy stale czekają na jakiś skandal, ujrzeli, jak Brody wychodzi z klubu o trzeciej w nocy.
Media go osądziły, nie miał okazji wyjawić powodu swojej obecności w klubie, w każdym razie publicznie. Nie chodziło mu nawet o krycie przyjaciela, który nie powinien był się tam znaleźć, ale o trójkę jego dzieci, którym chciał oszczędzić widoku pijanego ojca w telewizji czy gazecie.
Przez lata Brody zasłużył na opinię playboya, więc wiedział, że zostanie to uznane za kolejny rozdział w historii Szalonego Brody’ego Palmera.
Jud wziął jego milczenie za namysł i dalej naciskał.
– Poza tym nikt nie każe ci tego rzucić. Prasa ma uznać, że zrezygnowałeś. To zwiększy zainteresowanie. Fani cię kochają. Będą za tobą tęsknić i zechcą, żebyś wrócił. Wtedy wrócisz, a my zbudujemy napięcie. W wielu dyscyplinach sportu tak się działo.
– A co mam robić w międzyczasie?
– Znajdź jakąś miłą dziewczynę, ożeń się, a przynajmniej zaręcz. Później możesz z nią zerwać. Za dwa sezony urządzimy ci wielki powrót. Ludzie są teraz bardziej rodzinni, czasy się zmieniają. Twój styl życia… Cóż, musimy chronić markę – rzekł stanowczo Jud.
Brody bał się, że głowa mu pęknie, kiedy Jud perorował. Za kierownicą myślał tylko o pracy, lecz w życiu kierował się własnymi zasadami. Robił, co chciał, aż do tej pory.
Jego życiem były wyścigi samochodowe. Myśl, że mógłby to stracić… Nie może do tego dopuścić.
Wsparcie sponsora ma wpływ na cały zespół, nie tylko na niego. Chodzi o reputację i przyszłość wielu osób. Może za jakiś czas znajdą inną pracę, ale nie od razu i nie wszyscy.
– Będziecie nadal płacić członkom zespołu?
– Przez cały sezon, ale nie mogą znać prawdy. To będzie część naszej umowy. Gdyby to wydostało się na zewnątrz, wtedy z umowy nici. Rozumiesz?
Brody skinął głową.
– Uwierz mi – ciągnął Jud – uda się. Musisz tylko zmienić swoje zachowanie. Dziesięć lat temu uszłoby ci to na sucho, teraz ludzie raczej tego nie akceptują.
Więc przez rok nie będzie się ścigał i ma wszystkich okłamywać. Świetnie to rozumiał, ale mu się to nie podobało. Pewnych granic nie przekraczał. Nie sypiał z mężatkami, nie kłamał i dotrzymywał obietnic. Miał dość innych wad, którym zawdzięczał stałą obecność w mediach. Te trzy przykazania były święte.
Czuł wewnętrzny sprzeciw, ale musiał myśleć o zespole. To tylko jeden sezon, potem wróci silniejszy niż dotąd.
Już on się o to postara.
– Dobra. Przygotuj dokumenty.
Brody wyszedł, nie czekając na odpowiedź Juda, ale gdy stanął przed biurowcem w centrum Manhattanu, poczuł się zagubiony. Wmieszawszy się w tłum przechodniów, pomyślał: Co ja, do diabła, pocznę z sobą przez ten rok?ROZDZIAŁ PIERWSZY
Hanna Morgan siedziała w kiepsko oświetlonym barze w Atlancie. Na stoliku przed nią po lewej stronie stał nietknięty talerz z żeberkami, po prawej butelka piwa, a na wprost otwarty laptop. Sfrustrowana odsunęła laptop, zamieniając go miejscami z talerzem.
Dwa miesiące temu rzucenie posady księgowej wydawało jej się świetnym pomysłem, teraz miała poważne wątpliwości. Spytała szefa, dlaczego wciąż pomija się ją przy awansach w firmie, której oddała wszystko, co najlepsze.
– Jest pani zbyt rozważna, żeby zająć się większymi klientami, Hanno – powiedział jej szef. – Oni potrzebują kogoś, kto potrafi myśleć niekonwencjonalnie, znajdować twórcze rozwiązania.
Zbyt rozważna? Nie wiedziała, że rozwaga i odpowiedzialność to coś złego w zarządzaniu pieniędzmi. No więc im pokazała. Rzuciła pracę. Trudno to nazwać rozważnym zachowaniem, prawda? Podobnie jak jazdę po kraju w poszukiwaniu nowych celów i nowej pracy. Właśnie teraz zachowywała się kompletnie nierozważnie.
Zlizała z palców sos, a potem znów sięgnęła do talerza. Pracując nad blogiem, nie zjadła lunchu. Wielka Przygoda Hanny, na którą tak liczyła, jak dotąd trochę ją rozczarowała. Owszem, starała się, ale przygoda i ryzyko nie leżały w jej naturze.
Spojrzała na parę komentarzy pod blogiem.
Ładne. Miłe. Było też pytanie, czy ma jakieś swoje zdjęcia i kiedy przyjedzie do pewnego miasta.
Uff. Nie takiej przygody szukała.
Niestety, choć aktywnie uczestniczyła w mediach społecznościowych i prowadziła blog, nie miała wielu komentarzy. Ale w końcu wciąż jest tam nowa. Potrzeba czasu, by się wybić.
Z westchnieniem odsunęła talerz i przysunęła laptop. Może przynajmniej dokończy zadanie internetowego kursu pisania. Lata pracy w księgowości zubożyły jej język. Gdy skupiła się na pracy, ktoś zajął miejsce naprzeciwko niej.
– Nie lubi pani żeberek?
Przystojniak z południowym akcentem i szelmowskim uśmiechem patrzył na nią pytająco.
– No nie, są wspaniałe – odparła, a potem na jego obcisłej koszulce zobaczyła nazwę baru.
– Pomyślałem, że spytam, kiedy odsunęła pani talerz. Muszę mieć pewność, że klienci są zadowoleni, zwłaszcza tacy ładni klienci. – Puścił do niej oko, a Hanna się zaśmiała.
Przystojniak z nią flirtował. Nagle straciła zainteresowanie blogiem.
– Dzięki. – Skrzywiła się w duchu, że tak beznadziejnie flirtuje.
– Jestem Jarvis. – Wyciągnął rękę. – Pracuje pani w okolicy? A może jest pani studentką uniwersytetu?
Hanna ujęła jego dłoń, ciepłą i silną, ale nie dominującą. Przez moment pozwoliła mu trzymać się za rękę, a delikatny uścisk na koniec bardzo jej się spodobał.
– Nie, nie jestem też fotoreporterką. Ale chciałabym być. Już w college’u zamierzałam się tym zająć, ale jakoś nie wyszło. Więc teraz podróżuję po kraju, prowadzę blog. Staram się rozwinąć, wie pan… – Zdała sobie sprawę, że bajdurzy i urwała, by nie wyjść na idiotkę. Przecież Jarvisa nie obchodzi historia jej życia.
– Więc jest tu pani przejazdem? – spytał z większym zainteresowaniem. Oczywiście nie szukał stałego związku, tak jak Hanna.
Już miała odpowiedzieć, kiedy jej uwagę przykuł obraz na jednym z umieszczonych w barze telewizorów.
Brody. Wizerunek championa wyścigów samochodowych na wielkim ekranie zaparł jej dech. Zdawało się, że zawsze i wszędzie coś jej o nim przypomina. Okładka magazynu, wiadomość w telewizji albo fan w koszulce z jego numerem, choć już pół roku wcześniej zrezygnował z wyścigów.
Nie słyszała głosu, ale zdjęcia pochodziły sprzed roku, tuż po tym, gdy ich drogi się rozeszły. Na ekranie pojawiły się nazwiska pięciu kierowców, którzy ostatnio opuścili tor wyścigowy.
– Lubi pani wyścigi? – spytał Jarvis.
Hanna oderwała wzrok od ekranu.
– Och nie, nie za bardzo. On… to znajomy. Ale dawno się nie widzieliśmy.
– Ma pani interesujących znajomych.
Miała. Spędziła z Brodym Palmerem szalony miesiąc, to było jedno z najlepszych doświadczeń w jej życiu. Prawdę mówiąc, jej jedyna przygoda.
Uśmiechnęła się do Jarvisa, starając się nie myśleć o Brodym. Nie miała wiele doświadczenia w podrywaniu mężczyzn w barze, podobnie jak w byciu podrywaną, ale teraz chciała to zmienić. Skupiła się na Jarvisie. Siedział przed nią żywy, nie był obrazem na ekranie ani wspomnieniem. Może ten seksowny barman dostarczy jej nowych szalonych wspomnień?
– Chciałam jutro wyjechać, ale chyba mogę jeszcze zostać – rzekła i wypiła łyk piwa, zerkając na Jarvisa.
Kwadrans później całowali się w jego biurze. Okazało się, że Jarvis był właścicielem baru, co było dodatkowym bonusem, bo w gabinecie miał wygodną skórzaną kanapę i duże biurko. Oczami wyobraźni Hanna widziała ich razem na obu meblach.
Jarvis był szybki, a Hanna mu na to pozwoliła, by nie dopuścić do siebie twarzy Brody’ego, którą zobaczyła na ekranie. Ale było już za późno.
Myślała wyłącznie o Brodym. Czym się zajął po odejściu na sportową emeryturę? Zastanawiała się, czy się z nim skontaktować, ale uznała, że to nie byłoby mądre.
Kiedy wargi Jarvisa powędrowały niżej, jej umysł też się nie lenił. A może Brody miałby ochotę spotkać się z dawną znajomą? Może… pomógłby jej wyjść z kryzysu? Byłby bohaterem pierwszej prawdziwie ekscytującej historii w jej blogu? A gdyby odmówił?
– Hanno? – seksowny głos Jarvisa przywrócił ją do rzeczywistości. Cofnął się i spojrzał na nią pytająco, świadomy, że myślami była gdzieś daleko.
– Wybacz, nie powinnam była tego robić. Musimy przestać.
– Co? – spytał zbity z tropu. – Czy zrobiłem coś…
– Nie, to moja wina. Jestem rozkojarzona. Ja tylko… muszę iść.
Jarvis wypuścił ją z objęć, a ona znów przeprosiła, ledwie widząc jego osłupiałą minę, bo już sobie wyobrażała spotkanie z Brodym. Gdyby zdołała zamieścić na blogu kilka jego zdjęć, to by jej ułatwiło wejście na ten rynek. Brody już się nie ścigał. Informacja o jego planach przyciągnęłaby czytelników do jej bloga.
Czemu miałby odmówić? Rozeszli się w zgodzie, trzeba tylko zdobyć się na odwagę. Poprawiła ubranie i przez kuchnię wyszła do baru, przekonując sama siebie, że postępuje słusznie.
Brody gwałtownie się obudził i rozejrzał po pokoju. Przez szparę w zasłonie wpadało słońce. Mrużąc oczy, spojrzał na zegar. Minęła dziewiąta. Nie pamiętał, kiedy się położył. Ostatnio miał wrażenie, że dni prześlizgują się, jeden podobny do drugiego. Zerknął na opróżnioną w połowie butelkę szkockiej na komodzie i szklankę obok łóżka.
Co mu przypomniało, że minionego wieczoru ramię bolało go jak diabli, a alkohol był lepszym lekarstwem niż przepisane przez lekarza leki. Cóż, w każdym razie trochę lepszym.
Ramię miał przemieszczone i nadwerężone. Zrzucił go koń. Na szczęście obyło się bez złamań. Gdyby jechał samochodem, zamiast na grzbiecie Zipa, którego adoptował z ochronki dla zwierząt, nic takiego by się nie wydarzyło.
Wyścigi niosą z sobą niebezpieczeństwo, ale spokojne życie może go zabić. Brody nie został do tego stworzony.
Przynajmniej mógł już wykonywać lżejszą pracę przy koniach i prowadzić. Przez kilka tygodni po wypadku myślał, że z nudów oszaleje. Liczył dni do końca swej emerytury na niby i wciąż było ich zbyt wiele.
Gdy przez otwarte drzwi poczuł zapach kawy, zdał sobie sprawę, co go obudziło. Ktoś jest na dole.
Czy spędził noc z kobietą? Chyba nie wypił tak dużo, by nic nie pamiętać? Choć sponsor kazał mu się dobrze zachowywać, odkąd opuścił tor wyścigowy, miał kilka kobiet. Musiał przecież coś robić.
Przez parę miesięcy remontował stary dom na farmie, adoptował też kilka nowych koni, ale seks był najlepszym wytchnieniem. Choć odkąd media odtrąbiły odejście Brody’ego na sportową emeryturę, każda kobieta, którą przyprowadzał do domu, chciała tam zostać na dobre.
Podszedł do okna i na widok znajomego samochodu jęknął. Skoro to Jackie, musiał wypić więcej niż zwykle.
– Hej, przystojniaku? Jesteś głodny?
W drzwiach sypialni stanęła uśmiechnięta Jackie. Podeszła do niego, objęła go za szyję i pocałowała, nim wykrztusił słowo. Odwrócił głowę i zdjął jej ręce z szyi.
– Jackie, co tu robisz?
Wzruszyła ramionami, ściągając wargi.
– Byłam niedaleko, więc pomyślałam, że wpadnę i zrobię ci śniadanie.
Brody lekko się rozpogodził.
– Więc dopiero przyjechałaś?
– Godzinę temu. Przywiozłam mufinki z piekarni, którą lubisz, zaparzyłam kawę, mogę zrobić jajka. Najpierw zaspokoisz głód, a potem…
Od dawna starał się stworzyć między nimi dystans. Kilka razy jej to tłumaczył, ale nie reagowała. Była jego dziewczyną z liceum, a ostatnio… impulsem. Błędem.
Cieszył się, że przynajmniej nie pogorszył sprawy. Jackie wie, gdzie trzymał zapasowy klucz, więc sama sobie otworzyła. Brody wciągnął dżinsy.
– Dla mnie nie musisz się ubierać – oznajmiła.
Jego jedyną odpowiedzią było miażdżące spojrzenie, którym ją obrzucił przed wyjściem z pokoju. Słyszał za sobą stukot jej obcasów na podłodze.
– Jackie, dziękuję za śniadanie…
– Pokaż mi, jak dziękujesz.
Brody westchnął, tracił cierpliwość.
– Powinnaś iść. Już to przerabialiśmy.
Jej spojrzenie stwardniało. Oparła dłonie na biodrach. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Brody omal nie jęknął na cały głos. Kto jeszcze zakłóca mu ten poranek? Mieszkał na odludziu, mimo to fani i dziennikarze znajdowali go częściej, niżby sobie życzył.
– Zaczekaj – odwrócił się do drzwi.
Gdy je otworzył i ujrzał tak dobrze mu znane niebieskie oczy, nie mógł być bardziej zaskoczony.